limit prowadzi tutaj blog rowerowy

Niejeżdżenie boli. Dosłownie.

Wpisy archiwalne w kategorii

Inne

Dystans całkowity:18122.00 km (w terenie 3205.00 km; 17.69%)
Czas w ruchu:1015:57
Średnia prędkość:17.84 km/h
Maksymalna prędkość:62.00 km/h
Liczba aktywności:583
Średnio na aktywność:31.08 km i 1h 44m
Więcej statystyk

Rundka na Targ

  • DST 39.00km
  • Teren 10.00km
  • Czas 01:50
  • VAVG 21.27km/h
  • Sprzęt Merida Matts TFS 100D
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 2 czerwca 2012 | dodano: 02.06.2012

Się na targ do Będzina dziś wybrałem.
Jak to u człeka z cyklozą podróż nie mogła się odbyć najkrótszą drogą. Poleciałem przez Dąbie, Twardowice, Przeczyce, Wojkowice Kościelne, wzdłuż Pogorii 4, na Zieloną i wałem Czarnej Przemszy do Będzina. Kilka zawijasów po targu i powrót do domu przez Zamkowe, lasek grodziecki, Grodziec, Gródków (obok "Pod Lwem" i koło szkoły) i dalej do Psar.
Przed wyjściem zerknąłem na termometr. Nieźle. +22. No to krótkie spodenki, koszulka. Wychodzę a tu jak nie dymnie z zachodu. Obrót na pięcie do domu i przebiórka w dłuższe ciuchy i pełne rękawiczki. Na wschód jechało się rewelacyjnie ale byle zwrot na południe lub północ to już spora strata na prędkości. Nawrót prosto pod wiatr to jakby trafić w ścianę. Do tego wiaterek raczej zimny. Ale w sumie jechało się nieźle.
Po drodze rozmowa z Marcinem. Okazuje się, że nie chcą mu uznać reklamacji ramy. W karcie miał 12 m-cy gwarancji na ramę a te upłynęły 2 m-ce temu. Kurde. Chusteczkowa wiadomość. Kross właśnie stracił sporo punktów.


Kategoria Inne

Rundka z Nekorem

  • DST 62.00km
  • Teren 15.00km
  • Czas 03:05
  • VAVG 20.11km/h
  • Sprzęt Merida Matts TFS 100D
  • Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 27 maja 2012 | dodano: 27.05.2012

Na wczorajszym wyjeździe do Siewierza umówiliśmy się z Rafałem na poranny niedzielny objazd. Wtedy jeszcze nie było w planach wizyty u Ghostów, która to wizyta zakończyła się jeżdżeniem po nocy i po pijaku. Rano, o dziwo, wstałem bez problemów choć jakiś taki słaby, głodny i z ćmiącą dyńką. Ale ochota na jeżdżenie była całkiem na miejscu i całkiem w porządku więc pozbierałem się i wyjechałem na umówione spotkanie na 8:00 pod będziński Zamek. Dotarłem równo o wyznaczonej godzinie gdzie czekał już Rafał. Powitanie i chwila na obgadanie początku trasy.
Przejechaliśmy przez Stary Będzin gdzie pokazałem Rafałowi lokalizację DOMU ZŁEGO GHOSTBIKERSÓW, w którym to wczoraj doprawiłem się całkiem nieźle. Dalej do Sosnowca i na światłach za "Żyletą" odbiliśmy do Czeladzi. Z Czeladzi dalej do Wojkowic i w stronę Przełajki a potem dalej do KWK Jowisz. Rafał uświadomił mnie, że przez teren kopalni da się przejechać, co też uczyniliśmy. Dalej pojechaliśmy kawałek wzdłuż dawnych torów tramwajowych linii 25. Potem ja z kolei pokazałem Rafałowi jak objechać górkę z więzieniem w Wojkowicach.
I tak całą drogę to Rafał mi pokazał jakiś skrót, to ja jemu. I tak nam te kilometry leciały jeden za drugim.
Kolejno przejechaliśmy pod Urząd Gminy Bobrowniki, do Dobieszowic, na wał wzdłuż Kozłowej Góry, do parku w Świerklańcu i stamtąd powrót w nasze strony.
Na śladzie z GPS-a szczegóły trasy.
Pogoda całkiem udana do jazdy. Nie za gorąco, nie za zimno. Wiaterek do przyjęcia. A co najważniejsze, kompan do jazdy sympatyczny i o podobnych możliwościach i osiągach :-)
Dzięki, Rafał, za wspólny poranek rowerowy. Jakoś lepiej się czuję po tym kółeczku.



EDIT: Dosłownie z 5 min. po tym jak dodałem wpis, spadł deszcz. Mam nadzieję, Rafał, że udało Ci się przed nim zdążyć.


Kategoria Inne

Siewierz - będę się w piekle poniewierał

  • DST 117.00km
  • Teren 30.00km
  • Czas 06:51
  • VAVG 17.08km/h
  • Sprzęt Merida Matts TFS 100D
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 26 maja 2012 | dodano: 26.05.2012

Dziś dzień pod znakiem wypadu na zamek w Siewierzu pod przewodnictwem Ghostbikersów.
Wystartowałem mocno spóźniony o 8:45 a spotkanie pod Zamkiem w Będzinie było o 9:00.
Darłem ile się dało ale trochę światła w Gródkowie i tłumy przy targu nie współpracowały nieco mnie spowalniając. Dopadłem grupę ustawioną już do zdjęcia na 2-3 min. po 9:00.
Teraz już można było spokojnie się ustawić i jechać. Generalnie większość czasu robiłem za zamykającego peleton żeby było wiadomo, że dotarliśmy w komplecie.
Tempo było spokojne i nawet osoby, które zarzekały się, że one na najbliższym zakręcie zawracają, w końcu się przełamywały i jechały dalej. Dotarliśmy na miejsce, czyli do Siewierza, w komplecie. Powrót na Zieloną również odbył się w komplecie.
A po drodze było trochę atrakcji. Na Zamku w Sieiwerzu Ghosty załatwiły podnoszenie mostu zwodzonego :-)
Po najeździe na sklepy w Siewierzu udaliśmy się na Przeczycie, gdzie nad ogniskiem odbył się rytuał przypalania kiełbasek oraz ogólne bratanie się w rozmowie.
Powrót na Zieloną poszedł zadziwiająco sprawnie. Tam też pierwszy raz tego dnia zgrzeszyłem czyli wciągnąłem 0,5 żwawca. Zdążył ony żwiawiee nieco wyparować bo wybrałem się na objazd trasy dla Ghostów na odcinku Zielona-Lasek Grodziecki w wersji jak najbardziej pobocznej (foto i ślad z tego kawałka już jutro).
Udało mi się do złego namówić Ryśka, który pierwotnie w planach miał powrót do domu, oraz Marcina. Przejechali ze mną ten etap służąc jednocześnie za kierunkowskazy na zdjęciach.
Jako, że kręciliśmy się w okolicach Grodźca a Rysiek wspomniał, że jeszcze nie miał okazji być na Dorotce, to z Marcinem go tam wyprowadziliśmy. Foto, pogaduchy i dalej w drogę.
Różnymi zakosami, przez Park Rozkówka w Grodźcu, wertepami w Czeladzi dojechaliśmy do Strusi przy "94" gdzie ustrzelilim foto.
Dalej Marcin pociągnął naszą trójkę do Będzina, przez Syberkę do Wisienki - MIEJSCA ZŁEGO GHOSTBIKERSÓW. Tam też zgrzeszyłem 0,5 Rybnicki Full x4.
Na wesołych rozmowach czas szybko zleciał i zaczęło się robić ciemno. Czas było się w końcu zwijać. Pożegnaliśmy wesołe zgromadzenie Ghostbikersów i rozpoczęliśmy eskortę Ryśka do Bańgowa. Eskorta początkowo przebiegała wertepkami i bocznymi drogami przez Będzin i Grodziec do Czeladzi. Z Czeladzi asfaltem pojechaliśmy do Wojkowic i na Przełajkę. Dalej prosto do "94". W Bańgowie pożegnaliśmy Marcina, który uderzył na Czeladź i dalej do siebie. W chwilę potem Rysiek skręcił na Siemianowice Śląskie a ja pojechałem na Bytom by po drodze odbić do Michałkowic i dalej przez Wojkowice do siebie.
Dzień rowerowo rewelacyjny. Grupa zdobywająca Siewierz dosyć liczna. Fajnie było jechać w takim składzie.

Dziś tylko slad z GPS-a. Jutro pzrygotuje ślad z objazdu i inne detale.


I zdjęcia: Link do pełnej galerii


Na szuterku pod Siewierzem wszyscy rozpuścili konie ile mogli :-)


U celu.


Zwodzony most w górze.


Pierwsza akcja serwisowa.


Hasło: "ognisko" wywołało zadziwiający zastrzyk sił :-)


Z perspektywy kija ognisko wygląda tak...


Druga akcja serwisowa.


Tu pierwsze pożegnania.


Po zakończeniu na Zielonej wyciągamy Ryśka na Dorotkę.


I do Czeladzi.


Kategoria Inne

wikizaglebie.pl

  • DST 50.00km
  • Teren 20.00km
  • Czas 03:00
  • VAVG 16.67km/h
  • Sprzęt Merida Matts TFS 100D
  • Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 20 maja 2012 | dodano: 20.05.2012

Po wczorajszych objazdach dziś w planach miałem spokojnie sobie pokręcić po okolicy. A pomysł na kręcenie wziął się z piątkowego spotkania klubu Cykloza w PTTK. Jeden z przewodników dał nam informację, że zapaleńcy tworzą encyklopedię Zagłębia i chętnie skorzystają m. in. z naszych, klubowych zasobów zdjęć. Zaoferowałem się, że pojeżdżę po swojej gminie i popstrykam co charakterystyczniejsze miejsca a potem zostawię płytkę ze zdjęciami w PTTK do ewentualnego wykorzystania.
Tak też i się wybrałem. Myślałem, że tak ze 30 km max i będzie wszystko. Jadę tu, jadę tam, jadę jeszcze dalej i ciągle jeszcze coś jest do zrobienia. Patrzę na licznik a tam kaemów przybywa, dnia ubywa i ciągle do kompletu daleko.
Skracam sobie polami, lasami ale nic to nie daje. Kończę wreszcie objazd po 20:00.
Samej jazdy wyszło 3 godziny ale w sumie wyjazd zajął mi chyba gdzieś 4-4,5 godziny. Tu stanąć na foto, tam na kolejne i tak się czas tracił.
Ale wyszła w sumie z tego fajna jazda. Przy okazji wynalazłem sobie kilka ścieżek, którymi jeszcze nie jechałem i kilka nowych, którymi będzie trzeba pojechać. Jeszcze to i owo do cyknięcia też zostało.

Ślad z GPS-a wygląda jakbym się szaleju nażarł, potem ochlał a na koniec zgubił drogę :-]


Kategoria Inne

Pszczyna czyli pierwsza "dwusetka" czyli jak zrobić grubo ponad 100% planu :-)

  • DST 201.00km
  • Teren 40.00km
  • Czas 10:03
  • VAVG 20.00km/h
  • Sprzęt Merida Matts TFS 100D
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 19 maja 2012 | dodano: 19.05.2012

Na spontana zebrała się nas grupa na sobotni wyjazd do Pszczyny. Z bikestatowych znajomych byli: Krzychu22, Doms i Avacs. Poza tym byli jeszcze koledzy Stanisław i Maciej nieco wyżsi szarżą, jeśli chodzi o wiek. No i ja.
Wystartowałem na chwilę przed 8:00 z domu i dojechałem na styk pod dworzec PKP w Sosnwocu, gdzie miała się zebrać grupa, która potem jechała do Katowic na spotkanie z Ryśkiem. Damian i Krzysiek już czekali. Równo ze mną pojawili się pozostali dwaj członkowie ekipy. Powitania i bez dalszej zwłoki ruszamy przez Szopienice na Rynek. Tam znowu powitania a ja, UWAGA!, odpalam trasę w Garminie :-)
No i nas trochę Garmin przeciągnął. Ponieważ w parametrach miał preferuj drogi boczne, to jak się go nie przypilnowało to robił nam dłuższe lub krótsze pętelki extra dodatkowych metrów i kilometrów. Ale po różnych perypetiach w końcu dotarliśmy do Pszczyny. Była równo 12:00. Na rynku wszamaliśmy 3 pizze na sześciu i chwilkę dychnęliśmy.
PLAN przewidywał powrót z Pszczyny. Oba warianty, tam i nazad, wynosiły łącznie jakieś 92km.
Oczywiście, PLAN sobie, WYKONANIE nam.
Dwunasta? Wracać? Toć jeszcze w pip czasu. To może nad Goczałkowice pojedziemy?
Tośmy pojechali. Pomyknęliśmy zaporą i tak po drugiej stronie padło hasło: to objeżdżamy Goczałkowice. Było chwilę łamania się ale w końcu ruszamy. Trochę terenem, trochę asfaltem, docieramy do Strumienia. Tam tradycyjnie pojenie, karmienie, chwila dla reportera i jedziemy dalej. Teraz kierunek na Czarków.
Jak do tej pory ciągle wodzi nas na manowce Garmin. Wodzi skutecznie ale towarzystwo narzekać nie narzeka za bardzo za to dowcipkuje z trasy wytyczonej przez zmyślnego nawigatora.
W Czarkowie za wodza ekipy zaczyna robić Krzysiek. Garminowi wiele nie ustępuje. Też nas ciąga różniastymi terenami i asfaltami choć wrażenie jest takie, że on wie gdzie jedziemy, w przeciwieństwie do Garmina, który jakby czasem chciał nam zrobić ekstra wycieczki.
Zahaczamy też o Paprocany i tu przykra niespodzianka. Damian stwierdza, że przestaje wyrabiać na kolana. Decyduje, że kończy wspólną jazdę z nami i ściąga posiłki z transportem. Przez chwilę próbowaliśmy go namówić żeby porzucił ten pomysł ale chyba jednak dolegliwość daje mu się dostatecznie mocno we znaki, bo nie daje się przekonać. Bądź, co bądź, zrobił już ponad 140km. Sporymi miejscami całkiem słusznym tempem. Nie naciskamy zbyt mocno, bo każdy z nas jeździ i wie, że czasem trzeba odpuścić by sobie samemu nie zaszkodzić. Jednak szkoda, że nie skończymy przejazdu w gronie startowym. Ale i tak się fajnie jechało razem.
Po różnych perypetiach i wodzeniu ekipy przez Ryśka również, docieramy w końcu w granice Katowic. W lesie za Pitrowicami żegnamy się. Rysiek z Stanisławem i Maciejem jadą razem na Trzy Stawy (tak zrozumiałem) a ja z Krzyśkiem na Mysłowice i dalej do Klimontowa. Pożegnanie następuje już po zachodzie słońca i mamy wspólnie przejechane jakieś 160km. Krzysiek słusznym, jak dla mnie, tempem prowadzi. Nawet schody w przejściu podziemny nie są w stanie go specjalnie spowolnić i zjeżdża je bez zsiadania. Jednak co full, to full. Ja grzecznie sprowadzam.
Na jednej z górek Krzysiek stwierdza, że chyba się już na dziś kończy ale bardzo szybko odzyskuje parę i równym dobrym tempem dojeżdżamy na Klimontów. Tu chwila rozmowy i w końcu się żegnamy. Jest już po 21:00.
Sam jadę dalej na Mec, dalej obok Expo Silesia, przez centrum Dąbrowy Górniczej na Zieloną i stamtąd asfaltem do Preczowa i dalej do Sarnowa. Do domu docieram już po 22:00.
Prysznic, wpis, zimne piwo i spać.
Zdjęcia dodam jutro bo trzeba je przeskalować i uploadnąć a to niestety by za długo trwało.

Teraz tylko link do śladu z GPS-a.



Dzisiejszy dzień rowerowo fantastyczny. Zgrany skład na wypad. Świetna pogoda. Ciekawe miejsca. Więcej chcieć nie można. Dzięki wszystkim towarzyszom z dzisiejszej wyprawy. Dobrze było z Wami pojechać.

I kilka foto z wypadu a poniżej link do pełnej galerii.


Sześciu Wspaniałych u celu.


Góry zdawały się być tuż-tuż. Były pomysły, żeby do Wisły uderzać :-)


Chwila dla reportera w Strumieniu.


Było i całkiem off-road. Krzychu przecierał szlak :-)


Takowa chatynka przyciągała oko.

Link do pełnej galerii


Kategoria Inne

Takie tam... teren... partyzanci...

  • DST 35.00km
  • Teren 25.00km
  • Czas 02:34
  • VAVG 13.64km/h
  • Sprzęt Merida Matts TFS 100D
  • Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 6 maja 2012 | dodano: 06.05.2012

Wczoraj zero rowerowania. Dziś delikatnie terenowo wokół domu.
Kręciłem się po Strzyżowicach, Wojkowicach, Rogoźniku, Siemoni, Twardowicach, Dąbiu, Malinowicach, Gródkowie i Psarach. W terenach, jak to w terenach: piasek, błoto, kamienie, pola, lasy, partyzanci... Jakaś ekipa na wertepkach między Wojkowicami a Rogoźnikiem uprawiała gry wojenne. Ja tu sobie pocinam lekko pod górkę a tu do mnie nagle jakaś dziura w ziemi mówi: "Niech pan uważa". Się oglądam a tam gościu w mundurze i z giwerką. Jadę kawałek dalej a tam drugi, chyba z przeciwnej ekipy bo celował w przeciwną stronę. Potem widziałem jeszcze jednego jak pomykał grzbietem wzniesienia. Pewnie ich tam więcej było.
Poza tym fajna, spokojna jazda.


Kategoria Inne

ZMK na przystawkę

  • DST 154.00km
  • Teren 40.00km
  • Czas 07:54
  • VAVG 19.49km/h
  • Sprzęt Merida Matts TFS 100D
  • Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 3 maja 2012 | dodano: 03.05.2012

Fantastyczny rowerowo dzień :-)

Niby dzień pod znakiem Zagłębiowskiej Masy Krytycznej, piątej z kolei, a tak na prawdę to ZMK mieliśmy niejako na przystawkę.

Kosma100 zaproponowała w trakcie powrotu z katowickiej Masy żeby przed ZMK pojeździć trochę bo Masa dopiero o 15:00 miała startować. Jej propozycja, jak można się było spodziewać po ludziach w nałogu, została przyjęta z entuzjazmem i dziś weszła w czyn. Wczoraj szybkie konsultacje skąd i o której a dziś już tylko wykonanie.
Umówiłem się z Tomkiem przy molo na Pogorii 3. Kiedy się tam zjawiłem było jeszcze przyjemnie chłodno i niemal całkiem pusto. Wkrótce zjawił się Tomek i zabrał się za smarowanie łańcucha. Czekaliśmy jeszcze na Krzyśka, który zjawił się w trakcie serwisu. Szybkie konsultacje co do trasy na Łosień, gdzie mieliśmy spotkać się z Moniką. Prowadził Krzysiek. Trochę terenem ale głównie asfaltami. Tradycyjnie robiłem w naszym trzyosobowym peletonie za kotwicę. Chłopaki litościwie na mnie czekali na podjazdach. I tak dotarliśmy do Łośnia zastając Kosmę na ostatnich przygotowaniach do jazdy (zakładanie plecaka, kasku itp.). Teraz Monika wzięła na siebie rolę przewodnika i przeciągnęła nas po fajnym terenie z kładką "na bagnach". Tam Krzysiek nie omieszkał potrenować zakrętów pod kątem prostym przy użyciu poślizgów. Ma technikę i już. Ja nawet nie próbowałem.
Tak pomykając to po lasach, to po asfaltach i innych terenach przewodnictwo objął Krzysiek i poprowadził nas na Ryszkę gdzie zrobiliśmy dłuższy popas w oczekiwaniu na Kysu (Kysa?). Kiedy ten do nas dołączył ruszyliśmy terenem w stronę Bukowna ale zaraz po starcie Krzysiek nadział się przerzutką na gałąź i pogiął hak. Przez chwilę zanosiło się na sromotny powrót ale Krzyśki wykombinowali, że wyjmą przednie koło z rowera Kysu, zamocują do haka i naprostują. Pomysł tyleż nowatorski, co zaskakujący i o dziwo, 100% skuteczny. Udało się hak naprostować na tyle, że Bukowno znowu jest na celowniku. Tu Krzyśki jak pociągnęły po terenie to mi "cenka opadła". Tomek leciał za nimi razem z Kosmą a ja, utykając co jakiś czas gdzieś na piasku, wlokłem się w ogonku.
Gdzie nas Krzyśki pociągnęły to na śladzie z GPS-a widać ale powiem Wam, Drogie Dzieci, "nie róbcie tego sami". Na mapie to tylko kreska, w realu to trzeba sobie wyciąć instynkt samozachowawczy żeby niektóre te miejsca przejechać.
Przed samym Bukownem, gdzieś pod mostem, Tomek łapie snake-a. Powietrze schodzi ale nie za szybko i udaje mu się dociągnąć pod sklep obok fontanny. Uzupełniamy braki płynów i żarełka i przenosimy się pod fontannę. Tomek robi serwis, my się futrujemy i tak czas sobie leci. W końcu okazuje się, że jest 13:55 czyli 1h i 5min. do startu ZMK. I się zaczęło.
Tomek uruchamia lokomotywę i ciągnie nas tak ze średnią 37km/h, pod wiatr w stronę Maczek. Zmiany daje mu Krzysiek. My się nawet nie wychylamy bo tempo jest strasznie wyśrubowane. Grzecznie trzymamy się w tunelu i staramy nie odpaść. Po drodze Krzyśki odbijają kolejno do siebie a my we trójkę: Monika, Tomek i ja gnamy dalej na Masę. Lwią część dystansu prowadzi Tomek.
Masa startuje o 14:55 czyli przed czasem a my byliśmy wyjątkowo punktualni. Uczestników przejazdu jest jednak tak wielu, że kiedy dojeżdżamy do dworca PKP jeszcze formuje się kolumna. Słyszę przy okazji, że kamizelki już dawno się skończyły - 1500 kamizelek "wyszło" 20 min. temu. Czyli nie będzie pamiątki. Ustawiamy się na końcu peletonu, przed ambulansem i powolutku toczymy się z Masą. Witamy się z licznymi znajomymi. Jest Rysiek, jest Jacek i Damian, Olo, Amiga, Ghostbikersi. O innych znajomych rowerzystach słyszmy, że też są. Gdzieś w przodku był Marcin. I mnóstwo innych znajomych twarzy. Impreza ściągnęła uczestników z różnych miejsc województwa.
Masa przez Zagórze i centrum Dąbrowy Górniczej jedzie nad Pogorię 3. My troszkę przyginamy tempo, troszkę slalomu i przybywamy tak w 2/3 stawki na Pogorię. Tu podziękowania różne, losowanie dwóch rowerów, grochówka.
Monika stwierdza, że jeszcze jest niewyjeżdżona (czy coś w tym sensie) i pojawia się propozycja Siewierza (nie wiem już teraz kto był jej autorem) ale pomysł "chwyta". Wzdłuż P3 jedziemy w stronę P4. Przed przejazdem kolejowym kolejne uzupełnianie zaopatrzenia. Terenową ścieżką, w składzie: Monika, Jacek, Damian, Tomek, Rysiek, Marcin, Paweł, jeden kolega, którego nie znam z imienia i ja, jedziemy wzdłuż P4 do Wojkowic Kościelnych. Tam Paweł z nieznanym mi z imienia kolegą odbijają a my mkniemy dalej. Trochę asfaltem na początek a potem wbijamy w szuterek w stronę Siewierza. Leci się tam bardzo ładnie, kątem oka przyuważam 37km/h. Nieźle jak na teren. Wyjeżdżamy przy stawach i asfaltem pod zamek. Tam fota i przenosimy się na Rynek. Tutaj dłuższy postój. Tradycyjnie napoje i kalorie extra. Chwila deliberacji nad mapą ale w końcu wychodzi na moje i przyjęty zostaje mój wariant trasy. Jedziemy lasami w stronę Boguchwałowic.
Dalej do Przeczyc. Mostkiem wypadamy obok stawów rybnych i dalej jedziemy w stronę Marcinkowa i dalej do Wojkowic Kościelnych i na asfalcik przy P4. Asfalcikiem, słusznym tempem, dolatujemy do Marianek. Tam ostatnie foto (w moim wykonaniu) i żegnam się z wszystkimi.
Przez Preczów i Sarnów wracam do domu.
Dzięki Wam wszystkim za dzisiejszy dzień :-) Rewelacyjny jak dla mnie. Wesołe, zgodne towarzystwo. Po prostu bajka. Mam nadzieję, że jeszcze w tak licznym składzie będzie okazja pojeździć. W końcu do zimy jeszcze kilka miesięcy zostało.


Kosma100, t0mas82 i Krzychu22


Prostowanie haka Kysowym kołem.


Tomek rozprawia się z kapciem.


Masa na Zagórzu.


"Niedojeżdżona" grupa po ZMK w Siewierzu :-)


Przedostatnie...


... i ostatnie zdjęcie na Mariankach.

Link do pełnej galerii


Kategoria Inne

Takie tam jeżdżenie.

  • DST 41.00km
  • Teren 4.00km
  • Czas 02:25
  • VAVG 16.97km/h
  • Sprzęt Merida Matts TFS 100D
  • Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 29 kwietnia 2012 | dodano: 29.04.2012

Pierwszy kawałek do Dąbrowy Górniczej pod Nemo na spotkanie z Marcinem omówić trasę do Lipowca 1 maja. Trochę nam zeszło. Marcin stwierdził, że odprowadzi mnie do domu a przy okazji trochę się pokręcimy tu i tam.
Najpierw koło oczyszczalni ścieków, wzdłuż torów, na ścieżkę wzdłuż Czarnej Przemszy. Po drodze odbijamy na mostku w stronę Teatru Dzieci Zagłębia. Potem jedziemy do "Wisienki" Ghostbikersów na Stary Będzin. Stamtąd w stronę szpitala górniczego ale po drodze odbijamy w prawo na Syberkę. Z Syberki dalej pod M1. Tam Marcin na chwilę wchodzi do sklepu sportowego sprawdzić jakie są promocje na sprzęt rowerowy.
Dalej jedziemy za M1 jakąś jeszcze nieotwartą drogą do Czeladzi. Z Czeladzi dalej obok parku Rozkówka do Wojkowic i potem prosto do mnie. Dłuższą chwilę rozmawiamy na tematy około klubowe. Potem Marcin rusza w dalszą drogę.


Kategoria Inne

Ogrodzieniec-Morsko-Pilica

  • DST 132.00km
  • Teren 20.00km
  • Czas 07:00
  • VAVG 18.86km/h
  • Sprzęt Merida Matts TFS 100D
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 28 kwietnia 2012 | dodano: 28.04.2012

Dziś wyjazd pod przewodnictwem Jacka. Umówiliśmy się na Pogorii 3 przy molo. Przyjechałem jakieś 5 min. przed czasem i zastałem na miejscu Sławka (razem w zeszłym roku byliśmy w Wilśle). Jacek zadzwonił, że będzie z lekką obsuwą ale to nie był żaden problem. Pogadaliśmy sobie ze Sławkiem czekając na prowadzącego.
Trasy nie będę całej opisywał bo na śladzie ją widać. Większość asfaltami choć i terenu trochę było. Sławek musiał się tam nieźle namęczyć bo był na kolarzówce. W kilku naprawdę piaszczystych miejscach przyszło mu niestety prowadzić. Ale ogólnie większość terenu udało mu się przejechać. Górki, pagórki, zjazdy, podjazdy. Lampiące słońce. Po południu trochę wiatru. Przypaliło mi ździebko łapki.
W Ogrodzieńcu wszamaliśmy ogromne lody włoskie (zastrzeżeniem, że za wierność marce musimy mieć rabat). Potem pojechaliśmy do Morska, gdzie był żurek z grzybkami i kiełbaską - spora porcja i smaczny (co prawda Jacek mówił, że grzybki halucynogenne, żeby nam się wydawało, że w zupie jest kiełbasa ale i tak było dobre). Stamtąd głównie wertepkami pojechaliśmy do Pilicy pod ruiny zamku.
Na moje stwierdzenie "że też im się chciało takie coś stawiać" Jacek rzekł, że chciało, nie chciało. Dawniej było takie narzędzie o nazwie bat i było używane do budowy. Cóż. Chyba trafniej ducha tamtych czasów nie da się ująć w kilku słowach.
Z Pilicy jedziemy znowu do Ogrodzieńca tym razem w większości szlakami i terenem.
Na miejscu mięsko z grilla z dodatkami. A potem rozpoczął się powrót. Po drodze kilka niezłych podjazdów (i zjazdów).
Jacek miał ambitniejszy plan, m. in. chciał jeszcze do Pieskowej Skały jechać, aleśmy ze Sławkiem nie bardzo chcieli współpracować w jego realizacji. Mnie trochę przeraziła ilość kilometrów jakie byśmy wyjechali wtedy. Wychodziło coś chyba ze 160. Jak nie lepiej. I pewnie by się skończyło powrotem po ciemku co jakoś nieszczególnie mnie cieszyło. Ale Jacek za mocno nie bronił pomysłu i pojechaliśmy, jak pojechaliśmy.
A i tak było zajefajnie. Sprzyjające okoliczności przyrody. Zgrana ekipa i fajna atmosfera.
Powrót zakończyliśmy generalnie w Dąbrowie. Ze Sławkiem pożegnaliśmy się w Gołonogu. Mnie Jacek odprowadził pod molo na P3. Rano było tam niemal pusto. Po 18:00 ćma ludzi. Zupełnie nie miałem ochoty tam siedzieć i się im przyglądać.
Pożegnaliśmy się pojechaliśmy w swoje strony.
Dzięki Jacku za wspólny wypad. Jak dla mnie rewelacyjny.



Link do pełnej galerii.


Po tym obrazku jedynie stwierdzenie jakie mi przychodzi do głowy to takie, że my, Polacy, jesteśmy wieśniakami. Było sobie ładne molo. Jakiś napierdolony wsiok nie mógł się z tym pogodzić i zdewastował. Smutne.


W drodze. Wolbrom o ile mnie pamięć nie zawodzi. O co się nie założę ;-)


W Ogrodzieńcu dziś po raz pierwszy :-)


Okiennik.


Nie raz i nie dwa trzeba było rzeźbić podjazdy.


Ruiny zamku w Pilicy.


Niegowonice. Podjazd był niezły. Zjazd jeszcze lepszy :-)


Kategoria Inne

V Zlot Turystów Oddziałów PTTK woj. śląskiego w Sosnowcu

  • DST 57.00km
  • Teren 5.00km
  • Czas 03:12
  • VAVG 17.81km/h
  • Sprzęt Merida Matts TFS 100D
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 21 kwietnia 2012 | dodano: 21.04.2012

Start o 7:15. Nieco spóźniony. Musiałem się zmieścić do 8:00 z dojazdem do centrum Zagórza. Przez Sarnów, Preczów, Zieloną i centrum Dąbrowy Górniczej wyszło równo 15 km. Dojechałem na czas.
Z Zagórza w czterech jedziemy na Niwkę. Droga prosta jak drut i pomimo kilku wzniesień oraz zaoranego asfaltu uwijamy się w jakieś 25 min. Do startu grupy rowerowej jeszcze ponad 1,5h.
Po drodze dojeżdżają rowerzyści z innych oddziałów. Jedni na własnych kołach (ci z bliższych okolic), inni ze sprzętem w przyczepkach lub na samochodach. Na początku wydaje się, że nie będzie nas dużo ale w miarę zbliżania się godziny 10:00 już wiemy, że peleton będzie dość liczny.
Kierujemy się najpierw na Trójkąt Trzech Cesarzy. Tam niespodzianka. Trzech wojaków w mundurach z epoki wraz z uzbrojeniem. Dłuższa chwila na sesję foto.
Z trójkąta ruszamy dalej pod cmentarz żydowski. Chwila postoju, dwa słowa od Marcina na temat miejsca i jedziemy dalej. Trochę asfaltami, trochę terenem dojeżdżamy w końcu do Katedry w Sosnowcu. Tu znów dłuższy postój. Grupa z przewodnikiem zwiedza kościół.
Dalej przez miasto jedziemy pod pomnik Jana Kiepury. Kolejna sesja foto. Przejściem podziemny wydostajemy się niedaleko cerkwi prawosławnej. Kolejny postój połączony ze zwiedzaniem.
Dalej było jeszcze kilka innych punktów, których nazwy wyleciały mi już z pamięci choć przed oczami mam ich obrazy i w końcu najkrótszą drogą pojechaliśmy na górkę środulską. Na miejscu grochówka i inne atrakcje, w których już osobiście nie brałem udziału. Jako grupa rowerowa dotarliśmy pierwsi ale wkrótce po nas zjawiła się pierwsza grupa piesza. Kiedy piszę te słowa pewnie jeszcze na Środuli trwa zlot.
Na trasie przejazdu wielkiej pomocy udzielili klubowi, jako organizatorowi przejazdu grupy rowerowej PTTK, członkowie Będzińskiego Klubu Rowerowego GHOSTBIKERS. Pomagali obstawiać skrzyżowania, ronda i przejazdy tak, aby dość liczna grupa gości była w stanie płynnie i w zwartym peletonie przemieszczać się pomiędzy kolejnymi punktami. Dzięki, chłopaki, za pomoc. Bez Was by tak łatwo nie poszło.
Dodatkowo mnie udało się zaliczyć klasyczną glebę :-) Sam sobie jestem winien bo próbowałem wyprzedzać z prawej strony w dość wąskim miejscu. Zahaczyłem na pewno rogiem i chyba kołem o krzaki. Kierownica skręciła w prawo i gleba na miejscu. Na szczęście prędkość nie za duża i przy końcu grupy więc karambolu nie było. Sam też zauważalnych strat nie odnotowałem.
Powrót ze Środuli do Będzina z trójką "Ghostów", z którymi pożegnałem się przy dworcu kolejowym na Starym Będzinie. Dalej przez nerkę, obok Pałacu Gzichowskiego, dalej przez Zamkowe, w las Grodziecki. Wąską ścieżyną do końca jakiegoś cieku wodnego, drapanie się na nasyp kolejowy, kawałek nasypem, zjazd na drugą stronę i ścieżynką do drogi z Będzia na Łagiszę. Potem już prosto do siebie. No, prawie prosto. Na wyjeździe z Będzina zaczęło trochę kropić i tak już do samego domu.

Mój dzisiejszy dzień rowerowy:



Na Niwce przed startem.




Trójkąt Trzech Cesarzy.


Warta przy Trójkącie.


Centrum Sosnowca - Pomnik Jana Kiepury.


Cerkiew w Sosnowcu.


Kościół protestancki.


Finałowy podjazd na Środulę.


Lekko nie było :-)


Kategoria Inne