limit prowadzi tutaj blog rowerowy

Niejeżdżenie boli. Dosłownie.

Wpisy archiwalne w miesiącu

Luty, 2017

Dystans całkowity:292.00 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:16:50
Średnia prędkość:17.35 km/h
Liczba aktywności:8
Średnio na aktywność:36.50 km i 2h 06m
Więcej statystyk

DPD

Wtorek, 28 lutego 2017 | dodano: 28.02.2017

Miałem dziś do pracy Rzeźnikiem pozamiatać ale mi wczoraj zrobił brzydki numer. Chciałem sobie dobić luftu i przy tejże czynności rozleciała się dętka przy wentylu. Że było już późno to dałem sobie spokój z serwisem. W sumie dobrze, że tak a nie tuż przed startem się wnerwić. Dzięki temu też pewnie uniknąłem straty czasu o poranku. Ruszam dziś w lepszym czasie - 6:04. Trawa chyba minimalnie zmarznięta ale ogólnie ciepło. Jak okiem sięgnąć nie widzę ani jednej chmurki i jest już dość jasno, choć jeszcze przed wschodem słońca. Jakowaś wilgoć pokryła jezdnie ale przyczepność niezła. Kręcę trasę jak ostatnio. Czasy pośrednie dobre więc nie naginam. W Dąbrowie Króliczek. Przy zagórskim Shell-u zjeżdża na ścieżkę a ja tnę asfaltem więc szybko go gubię. Na miejscu jestem z zapasem 6 min. rozgrzany ale nie zagotowany. Zostawiłem dziś trochę ciuchów w domu a założone w lżejszej konfiguracji.

Po pracy powrót maksymalnie krótką trasą i bez ociągania bo sprawa do załatwienia. Wracam przez Mec, Środulę, Stary Będzin, przed Łagiszą zwrot na "913" i prosto do domu. Warunki niezłe ale jakieś takie nijakie. Niezbyt mocny wiatr mniej więcej z południowego zachodu, dywan chmur, względnie ciepło.


Kategoria Praca

DP PTTK NOD

Poniedziałek, 27 lutego 2017 | dodano: 27.02.2017

Nogi domagały się przerwy więc weekend niejeżdżony choć też przyjemnie, na nałogach, spędzony. Trochę zarwałem spanie ale wstałem jak zwykle za to niezwykle posypała mi się procedura startowa i ostatecznie wytaczam się o 6:11. Jest całkiem przyjemnie. Bez zauważalnego wiatru, zdecydowanie na plusie, dość jasno, chmury takie, że deszczu z nich nie powinno być. Ruszam bez ociągania. Trasa ostatnio standardowa przez Gródków, Łagiszę, centrum Dąbrowy Górniczej, Al. Kościuszki, i od Ali Róż standard przez centrum Zagórza. Dziś trochę przytrzymał mnie na "dworcu" w Dąbrowie pociąg towarowy. W sumie drobne, przymusowe postoje spowolniły mnie na tyle, że cel osiągam z lekkim opóźnieniem. Jechało się przyjemnie. Trochę za ciepło się ubrałem bo na miejscu jestem lekko podgotowany pomimo tego, że dziś nieco lżejsza warstwa wierzchnia weszła do użycia.

Po pracy wychodzę nieco później bo dziś kręcę na spotkanie do klubu. Lekki wiaterek, słoneczko. Normalnie wiosna. Połowa ciuchów wędruje do plecaka a i tak po trasce przez Środulę do PTTK-u jestem lekko zagotowany. Na miejscu już jest kilka osób i szybko zjawiają się kolejni klubowicze. Czas szybko płynie na rozmowach osiągając wartość po 18:00. Załatwiwszy różne klubowe sprawy w końcu zbieramy się do wyjścia. Dziś na rowerkach jesteśmy tylko we dwóch, Prezes i ja. Marcin decyduje się na odprowadzenie mnie kawałek. Jedziemy w stronę Milowic i dalej do Czeladzi. Tu zaginamy pod M1, gdzie Prezes załatwia przy okazji szybki biznes i potem kręcimy dalej we dwóch przez Syberkę i nęrkę do Łagiszy. Tu Marcin stwierdzam, że mamy dobry czas i postanawia odholować mnie jeszcze kawałek dalej. Rozjeżdżamy się dopiero w Sarnowie, gdzie ja skręcam do świateł na "86" a  Marcin w stronę Preczowa. Ostatni odcinek mam nieco pod wiatr ale i tak jest bardzo przyjemnie.


Kategoria Praca

DPD

Piątek, 24 lutego 2017 | dodano: 24.02.2017

Ruszam podobnie jak wczoraj - 6:01. W nocy dość konkretnie wiało i dziś większość dróg sucha. Przed startem nieco podmuchy osłabły. Na niebie przebijało się na finiszu słoneczko. Jechało mi się dziś całkiem dobrze choć nie miałem parcia na prędkość. Trasa jak wczoraj. Od DorJan-a już wręcz spacerowo trochę też z powodu wiatru, który na tym odcinku dawał się we znaki najbardziej. Mimo tego na finiszu jeszcze z zapasem czasu. Całkiem przyjemny dojazd do pracy.

Psychicznie przygotowany na ciężką walkę z wiatrem na powrocie zostaję niemalże mile rozczarowany. Ruszam bez gięcia w stronę Mecu i, owszem, daje się odczuć silny wiatr, ale nawet nie w połowie taki, jakiego oczekiwałem. Tempo jednak spacerowe. Dalej standardem przez Środulę w stronę Starego Będzina. Tu na ul. Kościuszki przychodzi mi stoczyć krótką walkę z zacinający w twarz śniegiem. Poza tym reszta drogi przy słoneczku przebijającym się pomiędzy chmurami. Przez chwilę zamiarowałem skręcić przed Łagiszą w stronę Gródkowa ale na tym odcinku miałbym przerąbane kręcenie. Nie dość, że centralnie pod wiatr, to jeszcze pod górkę. Dużo łatwiej było przejechać przez Łagiszę do Sarnowa i tam skręcić na światła i dalej długą, opadającą prostą do domu. W sumie jechało się nawet przyjemnie mimo walki z podmuchami. Ale na dłuższe jeżdżenie bym się nie zdecydował dzisiaj, zwłaszcza po południu. Temperatura spadła zauważalnie i na finiszu wydech generował kłębki pary. Można powiedzieć, że dzisiejsza prognoza ICM-u sprawdziła się co do joty.


Kategoria Praca

DPD

Czwartek, 23 lutego 2017 | dodano: 23.02.2017

O całą minutę poprawiam dziś godzinę startu - 6:01. Warunki raczej wymagające. Temperatura, co prawda, znacznie na plusie (tak około +6 bym powiedział) ale za to silny wiatr i na początku dość konkretny deszcz. Dobre w tym wszystkim to, że wiatr mniej więcej z zachodu czyli do pracy pomagający. Kręcę jak wczoraj przez Gródków, Łagiszę, Zieloną, centrum Dąbrowy Górniczej. Jedzie się nawet nieźle. Tylko w butach stopniowo robi się coraz chłodniej. Na finiszu, który czynię z zapasem 8 min., stwierdzam nieco nasiąknięte skarpetki ale bagna w butach jeszcze nie było czyli jest ok. Jakoś zupełnie nie musiałem ze sobą walczyć by dziś rowerkiem pojechać. Właściwie, to dojazd rowerkiem był oczywistą oczywistością.

W ciągu dnia opady nieco ustały. Przy starcie coś tam kapało ale tak nieistotnie, że zupełnie nie zwróciłem uwagi, w którym momencie przestało zupełnie. Wracam przez centrum Zagórza w stronę Dąbrowy Górniczej, gdzie zahaczam o ścianę płaczu. Potem pod Most Ucieczki i na bieżnię przy P3. Tutaj znikomy ruch, głównie biegacze i spacerowicze. Dotaczam się do Świątyni Grillowania i dzikim skrótem, który ma niedługo być przerobiony na całkiem legalny, przenoszę się na kawałek bieżni przy P4. Potem Preczów, Sarnów i do domu. Jakieś 2km przed finiszem wyprzedza mnie szoska. Na podjeździe chwilę jeszcze utrzymuję równe z nią tempo ale na prostej człowiek staje na pedałach i widzę jak mi odchodzi. Latem może bym powalczył ale dziś nie miałem najmniejszego zamiaru. Za zimne powietrze do wciągania do płuc i za bardzo wychłodzone mięśnie nóg by szaleć. Końcóweczka spokojnie. Przyjemny powrót do domu, którego nie zepsuło zauważalne zmęczenie po wymagającym dniu w pracy.


Kategoria Praca

DPOD

Środa, 22 lutego 2017 | dodano: 22.02.2017

Zaczyna się opóźnianie startu. Dziś ruszam 6:02. Na wyjściu już zapala się czerwona lampka bo czuję pod butami zmrożoną trawę. A miało być na plusie. Trzysta metrów dalej, na najbliższym skrzyżowaniu, widzę "solniczkę". Zdecydowanie trzeba będzie uważać. Miejscami jezdnie błyszczały się bardzo dwuznacznie. Kręcę dziś przez Gródków, Łagiszę i Zieloną. W sumie warunki na jezdni nie były tragiczne ale trafiały się strefy chłodniejsze, gdzie widać było zmrożone kałuże. Kółko uciekło mi raz jak skręcałem z ul. Robotniczej w Limanowskiego w Dąbrowie Górniczej. Na szczęście udało się to opanować. Jednak przez to, że jechałem bardzo ostrożnie, jechałem też niezbyt szybko co przełożyło się na 3 minuty spóźnienia. Odczuwalnie było raczej nieco poniżej zera. Chyba wolałem już wczorajszą jazdę w lekkim opadzie. I cieplej, i bezpieczniej.

Powrót z minimalnym wygięciem. Z pracy jadę do centrum Zagórza, dalej w stronę Makro i do Decathlonu zaopatrzyć się w nowe podkowy. Potem przez Środulę i Stary Będzin dotaczam się do ścieżki rowerowej w stronę będzińskiej nerki. Reszta powrotu przez Zamkowe, Grodziec i Gródków.  Część trasy po zachodzie słońca ale jeszcze przy niezłej widoczności. Na powrocie zauważalnie wzmógł się wiaterek, który pewnie Darkowi będzie pomagał w drodze powrotnej z Gliwic do Katowic, bo mnie on w kilku miejscach zmusił do niezłej walki. Ale i tak jechało się przyjemnie. Na szybkości mi nie zależało, wręcz delektowałem się ślimaczym tempem :-) I zupełnie też nie przeszkadzało to, że czasem coś tam pokapało albo poleciało spod kół. Jak na luty to warunki do jazdy prawie rewelacyjne. Czasem miałem wrażenie, że ludzie mieli problem ze zrozumieniem tego co widzą, czyli rowerzysty w lutym :-)


Kategoria Praca

DPD

Wtorek, 21 lutego 2017 | dodano: 21.02.2017

Start, pomimo usiłowań, jak wczoraj czyli o 6:00. W nocy padało i to dość konkretnie ale już na wyjściu tylko drobniutki, niegroźny deszczyk. Za to dawał się we znaki wiatr. Wg ICM-u dmuchało z kierunku południowo-zachodniego i w praktyce dawało się to odczuć bo jak tylko obrałem kierunek na Gródków przestałem odczuwać podmuchy na twarzy. Temperatura zdecydowanie dodatnia. W sumie, jak na luty, całkiem dobre warunki do jazdy. Kręcę dziś kolejno przez Gródków, Łagiszę, Zieloną i centrum Dąbrowy Górniczej. Na jezdni sporo wody. Na nowo trzeba uczyć się geografii dziur, których po zimie znów przybyło. Jadę niezbyt spiesznie by się nie uflejać zbytnio i nie zagotować. Na Zagórzu jednak polowanie na mamuty trwa dalej tylko pułapki przesunęły się bliżej DorJan-a więc daruję sobie ścieżkę rowerową. Na miejsce docieram z zapasem 5 min. Całkiem przyjemny dojazd do pracy.

ICM wieszczył nieciekawy powrót. O 14:00 za oknem padało dość mocno. Jednak już o 15:00 warunki zrobiły się całkiem jezdne. Jezdnie, co prawda, mokre ale za to opad prawie żaden, a i wiatr nie jakiś strasznie huraganowy. Nie kuszę jednak losu i wracam maksymalnie krótką trasą przez Mec, Środulę (gdzie muszę przebić się przez 2 rozlewiska - jedno pod mostem przy cmentarzu i drugie przy samym cmentarzu), Stary Będzin, ścieżka do nerki, chodnik do fabryki domów i Gródków. Przez chwilę myślałem żeby zagiąć przez Sarnów ale ostatecznie dałem sobie spokój. Za przejazdem kolejowym w Gródkowie odbijam w stronę remizy strażackiej w Psarach by uciec od dość intensywnego ruchu powrotnego na "913". Tempo raczej niespieszne, takie by spokojnie dać sobie radę z wiatrem w twarz i przy okazji się nie zagotować. W sumie przyjemny powrót do domu. Zresztą, który powrót nie jest przyjemny :-) Prognoza na jutro obiecuje, że rano będzie całkiem ok.


Kategoria Praca

DPDZD

Poniedziałek, 20 lutego 2017 | dodano: 20.02.2017

Momentami żałowałem, że dziś wybrałem się do pracy na rowerze. Ale tylko momentami, w których miałem na swojej drodze połacie lodu. Ruszam równo o 6:00. Przed domem jezdnia w ładnym stanie pomimo tego, że przy gruncie zdecydowanie poniżej zera. Za to powietrze dość ciepłe. Bez wiatru i już widać, że noc jest w odwrocie. Do Gródkowa jedzie się przyjemnie. Dopiero przy podstawówce wpadam z rozpędu w oblodzoną koleinę. Strach zrobić cokolwiek. Na szczęście udaje mi się to jakoś przebrnąć, ale jadę dalej z duszą na ramieniu bo do świateł przy "86" mam lekki spadek, a asfalt oszroniony i miejscami wyślizgany. Przy światłach lodowisko. Potem jeszcze lodową pułapkę widzę na skrzyżowaniu przy fabryce domów w Łagiszy, ale tu już mogę przerzucić się na chodniki, które dają lepszą przyczepność bo sporo na nich piachu i zdecydowanie mniej zamarzniętej wody. Przebijam się nimi przez cały Będzin w stronę izby wytrzeźwień i dalej na Środulę. W Sosnowcu chyba cieplej bo jezdnie są przeważnie mokre. Do celu docieram równo na 7:00.

Powrót z pracy w kierunku Dąbrowy Górniczej. Testuję ścieżkę przy Braci Mieroszewskich. Większość dołów z czasu polowania na mamuty zasypana ale widać, że się toto pozapada. Największy dół jednak dalej straszy. Kręcę bez specjalnego ciśnienia, właściwie to nawet spacerowo. Jest cieplej niż rano ale do moich ulubionych warunków jeszcze daleko. Poza tym zawiewa niezbyt ciepłym powietrzem mniej więcej z południowego zachodu. Toczę się na bieżnię przy P3 i potem na bieżnię przy P4. Stamtąd standardem przez Preczów i Sarnów do domu. Tu zostawiam plecak, zapinam sakwy i robię standardowe zagięcie do wsiowego Lewiatana. Z zaopatrzeniem szybki powrót do domu już po zachodzie słońca ale jeszcze za jasności. Po drodze lekki dół energetyczny na P4 zmuszający do wciągnięcia extra kalorii. Dobrze wrócić na koła ale jednak coś niezbyt na razie mi to idzie.


Kategoria Praca

Zmierzyć się

Niedziela, 19 lutego 2017 | dodano: 19.02.2017

Z prawdą o tym jak zemściło się ponad miesięczne niejeżdżenie na aerodynamice moich kształtów ;-p
Zbieram się na koła mniej więcej o 15:20 i kręcę asfaltami przez Gródków do Będzina i stamtąd bocznymi uliczkami do centrum Sosnowca, do siedziby PTTK. Umówiłem się z Prezesem na przymiarkę spodenek do służbowego, klubowego stroju. Miałem jechać już wczoraj ale na dworze było ślimato i się nie zdecydowałem na walkę z żywiołami. Dziś za to pogoda była całkiem ładna. Trochę podwiewało mniej więcej z południa ale za to spory kawałek drogi towarzyszyło mi słoneczko. Przyjemne warunki do kręcenia. Na miejscu przymierzam wzorce spodenek i pocieszam się, że w tych okolicach nie przybyło mnie aż tak dużo by nie zmieścić się w dotychczasowy rozmiar. Po załatwieniu tej formalności zostawiam jeszcze książeczki KOT do zweryfikowania. Nim się wytoczyłem zjawiła się jeszcze grupka dawno niewidzianych znajomych i start nieco mi się obsunął bo oczywiście trzeba było zamienić kilka słów. Ostatecznie do powrotu ruszam około 16:30 wiedząc, że finisz już będę miał po zachodzie słońca. Mimo tego ociupinkę zaginam. Nieco inną trasą wracam do Będzina. Ten kawałek przy zastosowaniu ścieżki rowerowej, która miejscami jest jeszcze pokryta topniejącymi pryzmami zlodowaciałego śniegu, a miejscami psimi kupami. Raczej będę ją omijał aż nie spadnie jakiś większy deszcz, który to oczyści. Od skrzyżowania przy Stadionie reszta drogi asfaltami przez Łagiszę i Sarnów. Tempo spokojne by się na nowo wdrożyć do kręcenia. Mam nadzieję, że zima już nie wróci i będzie można znów na całego oddać się rowerowaniu. Brakowało mi tego wrażenia mobilności, jakie daje rowerek.


Kategoria Inne