Wrzesień, 2019
Dystans całkowity: | 1196.00 km (w terenie 179.00 km; 14.97%) |
Czas w ruchu: | 66:53 |
Średnia prędkość: | 17.88 km/h |
Liczba aktywności: | 26 |
Średnio na aktywność: | 46.00 km i 2h 34m |
Więcej statystyk |
Nieplanowy mikrowyskok
-
DST
14.00km
-
Teren
2.00km
-
Czas
00:45
-
VAVG
18.67km/h
-
Sprzęt Scott Spark 750
-
Aktywność Jazda na rowerze
Dziś nie było w planie kręcenie ani trochę ale jak to z planami bywa...
Trasa przez Górę Siewierską do Twardowic i dalej w stronę Siemoni. Po drodze wbicie w las i powrót przez Strzyżowice "913".
Spokojnie, niespiesznie.
Kategoria Inne
DPD
-
DST
34.00km
-
Teren
8.00km
-
Czas
01:42
-
VAVG
20.00km/h
-
Sprzęt Bottecchia Senales Fat Bike
-
Aktywność Jazda na rowerze
Udało mi się odrobić 3 min. Ale i tak obsuwa na mecie 7 min. W ogóle start poszedł tak koślawo, że toczyć zaczynam się dopiero o 6:27.
Ponieważ czasu mało to trasa najkrótsza czyli przez Będzin. Cisnę ale nie na maksa bo i tak nie było szansy zajechać na czas.
Na drogach o wiele większy ruch niż jak jadę tuż po 6:00. Na szczęście przejazd bez sensacji.
Warunki takie, że koło domu miałem mgły. Kilometr dalej już powietrze czyste. Bezchmurnie. Bezwietrznie. Od Środuli wyraźnie cieplej.
Powrót pod pochmurnym niebem i przy lekkich podmuchach ale ogólnie w przyjemnych warunkach. Wychodzę deczko później niż normalnie i już nie mam ochoty na gonitwę. Kręcę spokojnie powrót przez las zagórski, Reden, Most Ucieczki, Zieloną, czarny szlak do Łagiszy, Stachowe, magazyny i finisz asfaltem spod piekarni. W domu jestem równo o 17:00.
W opcji była masa krytyczna w Bytomiu ale zbyt późno dotarłem do domu by się nafutrować i dojechać na czas więc odpuściłem.
Jutro może jakiś lajcik po okolicy choć szansa na to, że mi się zachce, jest słabsza, niż nędzna.
Kategoria Praca
DPODZD
-
DST
46.00km
-
Teren
12.00km
-
Czas
02:40
-
VAVG
17.25km/h
-
Sprzęt Bottecchia Senales Fat Bike
-
Aktywność Jazda na rowerze
Rozruch sprawny ale start jednak późniejszy, niż wczoraj - 6:06.
Warunki dość przyjemne. Nie czuć chłodu. Nie wieje. Na polach mgły. Jezdnie mokre, miejscami w koleinach woda.
Kręcę umiarkowanie intensywnie zwykłą trasę przez Łagiszę i Dąbrowę Górniczą. Generalnie spokojnie.
Na mecie mam 5 min. zapasu. Przyjemny dojazd do pracy.
Powrót z pracy zrobił się spontaniczną improwizacją. Zaczynam standardowy przejazdem przez las zagórski na Reden. Po drodze dogania mnie telefon. Marcin. Pyta gdzie jestem. Chwilę się lokalizujemy i ostatecznie umawiamy przy fontannie na Zielonej. Zataczam się tam przez Most Ucieczki. Chwilę krążę po parku nim zjawia się Prezes. Niespiesznie kręcimy na czarny szlak do Łagiszy i dalej do Parku Żurawiniec skąd terenem do Strzyżowic. Potem zagięcie przez ul. Kasztanową w stronę DINO i dalej do torów. Wracamy kawałek do Gródkowa i na drugą, asfaltową, stronę by dociągnąć do zjazdu w tunel pod torami, który drugi wylot ma przy cmentarzu w Psarach. Przy cmentarzu, po chwili rozmowy, rozjeżdżamy się Marcin w stronę Wojkowic, ja prosto do domu.
W domu zostawiam oporządzenie podróżne i zakładam Mamutowi sakwy. Robię standardowe zagięcie do wsiowego Lewiatana. Z balastem prosto do domu.
Na powrocie pogoda kapana. Najpierw skropiło nas na czarnym szlaku. Potem trochę w Parku Żurawiniec. Ostatnie kapanie przeleciało jak byłem na zakupach. Termicznie tak sobie. Ostatecznie nie było najgorzej. Nie zmokłem, pojeździłem.
Kategoria Praca
DPD
-
DST
36.00km
-
Teren
8.00km
-
Czas
01:51
-
VAVG
19.46km/h
-
Sprzęt Bottecchia Senales Fat Bike
-
Aktywność Jazda na rowerze
O dziwo, dziś udało mi się pozbierać całkiem szybko i na kołach jestem już o 6:01.
Minus taki, że ciemno i kapie. Na szczęście kropelek nie jest zbyt wiele i nie jest potrzebna specjalna warstwa ochronna.
Miałem pokręcić wertepkami ale postawiłem ostatecznie na asekurację i pojechałem asfaltem. Nawet przez chwilę zakładałem wariant przez Będzin. Jednak kropelki po kilometrze zniknęły i potoczyłem się zwykłą trasą przez Łagiszę i Dąbrowę Górniczą. Kilka razy kropelki jeszcze się objawiały. Na szczęście w takiej samej, nieszkodliwej ilości jak wcześniej.
Na mecie jestem z zapasem 10 min. Przejazd prawie spokojny. Jedynie na rondzie w centrum D. G., jak zwykle, moment niepewności czy kierownik od strony Będzina ustąpi mi pierwszeństwa. Tak ledwo, ledwo ale ustąpił.
Powrót też w kapaniu i to chyba nawet większym niż o poranku ale na tyle dużym, by wdziewać ekstra warstwę. Nawet ciepło.
Kręcę początek przez las zagórski w stronę Redenu i dalej do Mostu Ucieczki. Stamtąd na Zieloną i czarny szlak do Łagiszy. Do mojej wioski wjeżdżam od strony Stachowego i magazynów. Finisz grzecznie asfaltem.
Taki trochę smętny dzisiejszy dzień ale jeździło się dobrze. Powrót zdecydowanie spokojniejszy niż dojazd do pracy.
Kategoria Praca
DPOD
-
DST
43.00km
-
Teren
7.00km
-
Czas
02:07
-
VAVG
20.31km/h
-
Sprzęt Bottecchia Senales Fat Bike
-
Aktywność Jazda na rowerze
Odrobinę poprawiam start ale jeszcze nie jest idealnie. Na razie 6:09.
Od razu rzuca się w oczy i na inne zmysły zmiana pogody. Niebo zaciągnięte szczelnie chmurami co przekłada się m. in. na większe ciemności o poranku. Do tego czuć, że powietrze jest cieplejsze i niesie z sobą więcej wilgoci. Przez to przejrzystość powietrza jest mniejsza. Wieje ze wschodu, czyli dla mnie raczej niepomagająco. Znajduje to odzwierciedlenie w czasie przelotu.
Trasa przez Łagiszę i Dąbrowę Górniczą przebiegła spokojnie. Na miejsce zataczam się równo o 7:00. Chyba trochę za ciepło się ubrałem bo jestem lekko podgotowany.
Jesień. Taka przyjazna. Słoneczko, lekki wiaterek, umiarkowanie ciepło, sucho. W sam raz pogoda do jeżdżenia. Początkowo zamiarowałem szybkie dotarcie do domu ale akcja potoczyła się w kierunku lekkiego wygięcia.
Zaczynam standardowym odcinkiem przez las zagórski na Reden. Tu, na światłach, widzę króliczka. Doganiam go przed Mostem Ucieczki. On śmiga pod niego, ja na Łęknice. Trudno. Kręcę swoje w stronę przejazdu między P3 a P4 i na wylocie z dzikiego przejazdu widzę znów mojego króliczka. Ciutkę zwiększam kadencję i kawałek za przybytkiem RZGiW siedzę mu na kole. Niestety jechał trochę za mało intensywnie, jak na moją dyspozycję więc go wyprzedzam i swoim tempem systematycznie się oddalam.
W okolicach Ratanic widzę kolejnego króliczka. Znów nieco podkręcam kadencję i dość szybko udaje mi się go dogonić. Ten też, niestety, jedzie o jakieś 3-4km/h wolniej niż mi odpowiada więc i jego zostawiam w tyle. Więcej okazji do pościgu nie było.
Przy Kamieniu Ornitologa odbijam na Kuźnicę Piaskową i przez Warężyn dotaczam się do Dąbia-Chrobakowego. Stamtąd do Malinowic, gdzie na zakręcie odbijam w teren, którym to dociągam do Strzyżowic. Korciło mnie wykończyć przez ul. Kasztanową ale odpuściłem. Staczam się już prosto do domu.
Bardzo przyjemny, i momentami dynamiczny, powrót do domu.
Kategoria Praca
DP PTTK ND
-
DST
41.00km
-
Teren
4.00km
-
Czas
02:03
-
VAVG
20.00km/h
-
Sprzęt Bottecchia Senales Fat Bike
-
Aktywność Jazda na rowerze
Chyba muszę przestawić budzik na pół godziny wcześniej bo nijak nie wychodzi mi start tak, jak bym chciał. Dziś podobnie, ruszam dopiero o 6:18.
Mało czasu, więc wybór pada na trasę przez Będzin. Kręcę z zaangażowaniem ale ostatecznie i tak mam na mecie 2 minuty straty. Plus przejazdu taki, że w miarę spokojnie.
Warunki niezłe, trochę chmurek, raczej bez wiatru, chłodno. Słoneczko pracowało nad ładnym wschodem słońca ale nie bardzo mogłem się skupić na obserwacjach bo utrzymanie się w oknie czasowym angażowało większość mojej uwagi.
Po pracy umawiam się z Marcinem na Orionie i razem kręcimy bokami w stronę centrum Sosnowca do siedziby PTTK. Dziś spotkanie klubowe. Jesteśmy sporo przed czasem ale kiedy nadchodzi wyznaczona godzina nagle robi się niezły tłok. Dawno już tylu uczestników nie było. Spotkanie trwa około 1,5h. Dużo było po wakacjach do powiedzenia o wyjazdach odbytych, trochę też o zbliżających się niebawem i w nieco dalszej przyszłości. Rozchodzimy się prawie przed 19:00.
We dwóch, z Marcinem, ruszamy już w ciemnościach na czerwony szlak do Milowic. Stamtąd do centrum Czeladzi, gdzie się rozjeżdżamy. Solo kręcę przez Wojkowice do domu. Nawet sprawnie i spokojnie poszło.
Warunki były takie, że deczko się zgrzałem. Mogłem spokojnie kurtki nie zakładać. W domu jestem równo o 20:00.
Kategoria Praca
DPD
-
DST
37.00km
-
Teren
4.00km
-
Czas
02:04
-
VAVG
17.90km/h
-
Sprzęt Bottecchia Senales Fat Bike
-
Aktywność Jazda na rowerze
Dziś nietypowo sobota w pracy. Procedura poranna jak zwykle. Wytaczam się o 6:09. Zimno. Bezchmurnie. Raczej bez wiatru. Trasa przez Łagiszę i Dąbrowę Górniczą bardzo spokojna. Różnica w natężeniu ruchu między dniem powszednim a sobotą jest powalająca. Do pracy zataczam się z rezerwą 2 min.
Dzień w pracy długi i ruszam w drogę powrotną tak, że finisz na 100% w ciemnościach. Przetaczam się przez las zagórski w stronę Redenu i dalej na bieżnię od strony Łęknic. Tu już mam ładne widoki pozachodowe. Kilka foto i lecę dalej. Przejazdem na P4 i do Preczowa. W locie kilka foto. Z Preczowa do Sarnowa i bez gięcia prosto do domu. Na miejscu spotykam ponownie ślicznego pajączka na bramie wjazdowej. Możliwe, że już się spotkaliśmy, bo jakiś czas temu w tym samym miejscu fociłem podobnego.
Przyjemnie się kręciło powrót. Spokojnie, bez przygód. Chyba dobrze też, że poleciałem przez Łęknice bo nad P3 niosły się dźwięki jakiegoś umpa-umpa. Możliwe, że w okolicach mola toczyła się impreza masowa. Albo wesele w którejś z knajp.
Kategoria Praca
DPDZDZD
-
DST
40.00km
-
Teren
7.00km
-
Czas
02:16
-
VAVG
17.65km/h
-
Sprzęt Bottecchia Senales Fat Bike
-
Aktywność Jazda na rowerze
Rozruch dziś mi się zupełnie nie kleił i skończyło się to startem o 6:20. Nawet na trasę przez Będzin mało czasu ale ją właśnie wybieram, bo obsuwa będzie jeszcze w miarę do przyjęcia. Kręcę raczej z zaangażowaniem. Wiele to nie daje bo temperatury już nie te, które lubię i podawanie nóg jest słabsze. Tyle dobrze, że przejazd spokojny. Jedynie dwa postoje na światłach i lekkie spowolnienie na Lenartowicza, gdzie pozdzierali miejscami asfalt. Jak będą go dziś kłaść, to na odcinku od Mecu do Biedronki będą zaciski. Ostatecznie metę osiągam z czterominutową obsuwą.
Powrót w kierunku Dąbrowy Górniczej. Przez Mortimer i Aleję Kościuszki kręcę pod Pałac Kultury, gdzie mam się spotkać z Tomkiem by odebrać zamówione klocki hamulcowe. Chwilę rozmawiamy przy tej okazji. Potem kręcę dalej przez "dworzec kolejowy" (stojąc chwilę przy szlabanie) do parku Zielona i stamtąd na czarny szlak do Łagiszy. Przez Stachowe przetaczam się w stronę parku Żurawiniec i terenem kręcę w stronę Strzyżowic. Stamtąd zjazd do domu. Zakładam sakwy i robię standardowe zagięcie do wsiowego Lewiatana. Z balastem zjeżdżam do domu. Okazuje się jednak, że zabłysnąłem sklerozą i powtarzam standardowe kółko do Lewiatana by odebrać zostawioną kartę. Eh... dobrze, że nogi jeszcze jakoś służą bo głowa zaczyna zwalniać.
Pogoda taka trochę dziwna. Powietrze chłodne i zdecydowanie dmuchające z zachodu. Na niebie chmury niby ołowiane ale jakby takie nieburzowe. Do tego gdzieś po ich krawędziach przebija słońce. Ogólnie warunki już zupełnie nieletnie.
Kategoria Praca
DPD
-
DST
36.00km
-
Teren
7.00km
-
Czas
02:02
-
VAVG
17.70km/h
-
Sprzęt Bottecchia Senales Fat Bike
-
Aktywność Jazda na rowerze
Dziś od samego rana opornie. Najpierw nie chciała mi się brama otworzyć. Nim się z tym uporałem, to zaczęło kapać. Przestało gdzieś po 1km ale za to w międzyczasie zorientowałem się, że znów zacina się przednia przerzutka.
Wyjechałem dość późno, o 6:14, ale nie bardzo nogi chciały podawać i nie udało mi się zmieścić w czasie. Na miejsce docieram z trzema minutami obsuwy.
Po drodze pod górkę zrobił mi szlaban na "dworcu kolejowym" w centrum Dąbrowy Górniczej, gdzie musiałem chwilę odstać aż przejedzie pociąg. Potem jeszcze chwila stresu na rondzie w centrum D. G. Jak zwykle od strony Będzina gnająca blaszana trumna. Tym razem z zaspaną księżniczką. Hamowała z piskiem opon tuż przed oznaczeniem "ustąp". Asekuracyjnie też zwolniłem, bo nie miałem pewności, czy się zatrzyma.
Ostatecznie jednak docieram do pracy żywy i w jednym kawałku.
Powrót też nie zaczął się za różowo. Nie zdążyłem dojechać nawet do lasu zagórskiego jak grzmotnęło ze 3x a potem zaczęło lać. Wyszło na to, że test wczorajszego zakupu z Decathlonu przyszło zrobić szybciej, niż się spodziewałem. Akcesorium nieźle się sprawdziło i kapanie, które towarzyszyło mi przez Reden, Most Ucieczki i Zieloną, nie dało rady mnie namoczyć. Nim ruszyłem czarnym szlakiem do Łagiszy już się nieco przetarło i mogłem schować extra warstwę ochronną.
W tempie spacerowym przetaczam się na Stachowe i dalej ciągnę w stronę ul. Wiejskiej. Finisz do domu asfaltem. Trochę zniechęciła mnie do dalszych objazdów siwa chmura ciągnąca mniej więcej z południowego zachodu. Ostatecznie nie popadało.
Powrót spokojny i nawet przyjemny.
Kategoria Praca
DPD
-
DST
37.00km
-
Teren
7.00km
-
Czas
02:00
-
VAVG
18.50km/h
-
Sprzęt Bottecchia Senales Fat Bike
-
Aktywność Jazda na rowerze
Dziś dojazd nietypowy. Na początek kręcę do oddziału w Będzinie więc mogę sobie pozwolić na późniejszy start. I tak też czynię. Rozpoczynam o 6:34. Na miejscu jestem przed 7:00. Około godziny zajmuje mi załatwienie tego, co było do załatwienia i potem dalej do Sosnowca przez las mydlicki. Dojazd przyjemny i umiarkowanie spokojny. Późniejsza pora wyjazdu oznacza większy ruch na drogach ale, na szczęście, obyło się bez ekscesów. Pogoda wietrzna. Na dojeździe wiaterek pomagał. Na powrocie czeka mnie walka.
Powrót w tempie znacznie stateczniejszym niż rano żeby się nie szarpać z podmuchami wiatru, który miałem na twarz przez większość drogi. Za ciepło nie było mimo ładnego słoneczka. Jedynie gdy miałem wiatr w plecy było przyjemnie.
Trasa przez centrum Zagórza i obok Makro w drodze do Decathlonu. Prawie godzinka deptania między alejkami, które za każdym razem jak tu jestem, a nie bywam za często, są poprzestawiane. Potem jeszcze się wykrzaczyła samoobsługowa kasa waląc bluescreen-em.
W powrót po zakupach ruszam na kierunku do Będzina, skąd dalej przez Łagiszę do Sarnowa. Za światłami uciekam w teren i wykańczam powrót ul. Kasztanową osiągając dzisiejszy wynik.
Przyjemny i spokojny powrót do domu mimo ewidentnej jesieni pogodowej.
Kategoria Praca