limit prowadzi tutaj blog rowerowy

Niejeżdżenie boli. Dosłownie.

Wpisy archiwalne w kategorii

Kilkudniowe

Dystans całkowity:19089.00 km (w terenie 2528.00 km; 13.24%)
Czas w ruchu:1177:00
Średnia prędkość:16.22 km/h
Maksymalna prędkość:62.50 km/h
Liczba aktywności:184
Średnio na aktywność:103.74 km i 6h 23m
Więcej statystyk

Powrót z integracji

Niedziela, 8 września 2019 | dodano: 08.09.2019
Uczestnicy

Powrót z integracji w deszczu. Początkowo mieliśmy czekać do 12:00, kiedy to miało się zrobić suchsze okno startowe. Kto jednak pojechał wcześniej. Potem ktoś jeszcze i jakoś tak wyszło, że ruszamy nieco po 10:00.

Prowadzi Prezes więc znów się trasą nie przejmuję. Pilnuję tylko żeby mieć jakieś koło przed sobą. Na początku mały skrót terenowy ale reszta drogi asfaltami. Znów przez Chechło i Błędów. Tym razem jednak kręcimy do Łośnia.

Przy okazji najeżdżamy Kosmiczną Bazę. Chwila chaotycznej rozmowy. My o naszej integracji, Monika i Tomek o ich rajdzie. W sumie za mało czasu by sobie poopowiadać więcej ale przy okazji załatwiam sprawę rezerwowych klocków hamulcowych. Na resztę będę sobie spokojnie już czekał. W trakcie rozmowy część grupy śmiga obok i tym sposobem się rozjeżdżamy. Na rondzie Marcin (panp) odbija w swoją stronę. Ja z Marcinem (Prezesem) kręcę dalej w stronę Ząbkowic.

Testujemy tamtejszy przejazd dla rowerów. No Wersal. Kiedyś chciałem z niego skorzystać ale jakoś nie wpadłem na to, że aż tak jest zakamuflowany :-) Potem dalej ciągniemy w stronę terenowego odcinka wzdłuż torów na Piekło. Po drodze doganiamy Witka, który był zrobił sobie przerwę posiłkową. We trzech dociągamy do Piekła. Tu się żegnam z chłopakami i jadę na bieżnię P4. Oni w stronę przeciwną.

Solo bieżnią, przy ewidentnie poprawiającej się pogodzie, kręcę do Preczowa i dalej przez Sarnów do domu. Finisz przy słoneczku. Na miejscu mycie rowerka, rozminowanie sakw, pranie itp. 

Wyszedł bardzo przyjemnie spędzony weekend. Szkoda, że tylko weekend.


Link do pełnej galerii



Na moment przed startem przy naszej weekendowej bazie.



Przystanek przy punkcie upamiętniającym trudne czasy II Wojny Światowej.



Z drogi foto niewiele. Dużo padało. Sporo wiało. Niezbyt sprzyjające warunki do focenia.



Z solowego lotu po bieżni P4 w stronę Preczowa.



Odczyt stanu licznika po uprzednim myciu Mamuta.


Kategoria Kilkudniowe

Integracja

Sobota, 7 września 2019 | dodano: 08.09.2019
Uczestnicy

Palny były ambitne. Miało być między 90 a 140 km. Zaczęło się fajnie. Szybko zaczyna się teren i jedzie się przyjemnie i spokojnie. Niestety stopniowo zmienia się umaszczenie nieba. Zmierza w kierunku niepokojących szarości. Jeszcze w Wolbromiu jest w miarę ok choć już wieje. Im dalej w teren tym wieje mocniej i w końcu pojawiają się kropelki. Nie są może jakieś super duże i nie padają gęsto ale nie wygląda to na opad przelotny.

Trochę jeszcze jedziemy w kupie ale potem część osób, która sprawdziła pogodę, decyduje się zawrócić. Reszta, siódemka z nas, jedziemy planowaną trasę. Jednak im dalej tym gorzej. Pada cały czas. Po odcinku polnym, gdzie rowerki zostają ładnie utytłane, decydujemy i my, że jednak to nie ma sensu. Wracamy bez gięcia do bazy.

Jak się okazuje udało nam się bardziej wyprostować drogę niż tym, co odbili wcześniej.

Po południu, jak wszyscy doprowadzili się do porządku, Waldek Malina zrobił nam ponad dwugodzinną prezentację ze swojego wyjazdu do Kazachstanu. Czas przeleciał błyskawicznie. Potem mecz siatkówki i dalsza integracja. Z konieczności ciut krótsza, bo dnia następnego powrót.


Link do pełnej galerii



Przedstartowe próby Marka na Mamucie.


Chwila przerwy na szlaku do Wolbromia.


Z trasy.


Losowo wybrane miejsce do grupowego foto.


Pogoda zaczyna się sypać.


Powrót do bazy w deszczu.


Dużo brakło nawet do minimalnego planu.


Kategoria Kilkudniowe

DP Dojazd na integrację

Piątek, 6 września 2019 | dodano: 06.09.2019
Uczestnicy

Rozruch dobry ale rozjechał się przez pakowanie na weekend. Z domu wytaczam się o 6:14 ale ostatecznie kręcę dopiero od 6:19, bo jeszcze zrobiłem wjazd do piekarni. Przez to mam mało czasu i decyduję się na dojazd przez Będzin.
Pogoda jest inna niż wczoraj. Na niebie chmury z niewielkimi prześwitami błękitnego. Słońca nie widać. Raczej nie wieje. Jest cieplej. Powiedziałbym, że gdzieś w okolicach tych prognozowanych +15.
Droga przebiega bez sensacji. Na miejscu jestem 2 min. po czasie. Może bym zdążył równo na 7:00 gdybym trafił na zielone na Mec-u.


Dziś nie ma powrotu. Dziś dojazd na integrację. Umówiłem się z Marcinem na 15:30 w parku im. Jacka Kuronia na Kazimierzu. Staczam się tam dość sprawnie i chwilę czekam na kompana. Nikt więcej z nami nie jedzie więc od razu ruszamy w dalszą drogę. Prowadzi Marcin więc za bardzo nie wnikam w treść trasy. Była po drodze Koksownia, Chechło. Znane mi okolice tylko poskładane w inny ciąg przyczynowo-skutkowy zakończony ostatecznie lądowaniem na mecie w Domaniewicach.
Na miejscu jest już większość uczestników zarówno z Cyklozy jak i z Rowerowych Mysłowic oraz kilka osób niezrzeszonych ale z nami jeżdżących. Ognisko i integracja ciągną się długo w noc. Właściwe to do rana.


Link do pełnej galerii






Kategoria Praca, Kilkudniowe

Las D

  • DST 35.00km
  • Teren 20.00km
  • Czas 02:19
  • VAVG 15.11km/h
  • Sprzęt Scott Spark 750
  • Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 11 sierpnia 2019 | dodano: 12.08.2019
Uczestnicy

Rozruch niespieszny. Z hamaka na dobre wypełzam coś koło 10:00. Jedzonko, gorąca herbatka. Potem rozbieranie obozowiska z jednoczesnym suszeniem. Podczas tego procesu gadki wszelakie. Na koniec pakowanie. W powrót ruszamy dość późno bo było chyba już po 12:00. Może nawet bliżej 13:00.

Początek leśnymi autostradami. Wracamy do przejazdu pod torami, który pokonaliśmy wczoraj. Dziś skręcamy stamtąd w inną stronę. Kierujemy się generalnie do Świerklańca. Po drodze zahaczamy o Chechło ale przelatujemy bez zatrzymywania. W Świerklańcu też tylko przez park śmigamy.

Zaliczam małego faila. Rozpina mi się przyczepka przy próbie dynamicznego wjazdu na wał Kozłowej Góry. Na szczęście wszystko udaje się poskładać. Strat nie ma. W ciągu dnia jeszcze 2x mi się przyczepka rozpięła jak przekraczaliśmy powalone pnie. Minus takiego rozwiązania ale na full-u inne metody na zabranie większego bagażu raczej nie widzę.

Bez większych problemów dotaczamy się do Wymysłowa i tu przerwa na Radlerka przy sklepie. Potem lasem kręcimy do Rogoźnika i stamtąd już asfaltami przez Strzyżowice do mojej wioski. Tu się żegnam z chłopakami. Oni lecą w stronę Sarnowa i dalej na P4. Ja mam 300m do domu.

Odpinam przyczepkę i robię jeszcze mały zawijas do pobliskiej piekarni po chleb. Jestem zaskoczony, jak narowisty robi się rowerek jak nie ma ogona z sakwami :-) Reszta dnia to już tylko regeneracja.


Link do pełnej galerii








Kategoria Kilkudniowe, Z trzecim kołem

Pustynia Las

  • DST 70.00km
  • Teren 50.00km
  • Czas 05:16
  • VAVG 13.29km/h
  • Sprzęt Scott Spark 750
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 10 sierpnia 2019 | dodano: 12.08.2019
Uczestnicy

Spanie w kawałkach bo człowiek nieprzyzwyczajony do takiej ciszy. Ale dzięki temu postrzelałem sobie foto wschodu słońca nad pustynią. Wyszło lepiej niż z zachodem dnia poprzedniego. Gramolimy się bardzo niespiesznie. Śniadanko, pakowanie, sprzątanie po sobie i ruszamy. Początek ambitnie na kołach. Kończy się to po kilkudziesięciu metrach i zaczynamy wypych.

Przez piasek brniemy w stronę szlaku pustynnego. Chcemy nim dotrzeć do Błędowa. Po drodze, kiedy już trzeci raz wysypujemy piach z butów, koncepcja się zmienia. Ciśniemy na szagę w stronę Białej Przemszy i szukamy przejścia na drugą stronę. Z piachu wpadamy w las, który jest dość mokry ale na szczęście nie grząski. Wygodny bród znajdujemy za połączeniem Przemszy z Centurią. Przeprawa i lądujemy na asfalcie w Kuźnicy Błędowskiej.

Za GPS-em kierujemy się w stronę Siewierza, gdzie czeka już na nas Domino. Głównie polami przebijamy się przez Niegowonice do Chruszczobrodu i dalej asfaltem na rynek. Tu zasiadamy w Jędrusiowej Izbie na obiadek. Wzmocnieni znów wjeżdżamy w lasy. Teraz celem jest Miasteczko Śląskie.

Gdzieś po drodze zaczyna się lekkie kropienie, które dotyka nas falami. Na szczęście jest niegroźne. W Miasteczku Śląskim robimy ostatnie zaopatrzenie i wjeżdżamy w las. Tu trochę jazdy ładnie utrzymanymi duktami, trochę przedzierania się na szagę. Ostatecznie lądujemy na jednym z miejsc biwakowych przy szlaku Leśnej Rajzy. Mieliśmy jeszcze sprawdzić inne lokacje ale jakoś tak się wszystko potoczyło, że utknęliśmy na tej pierwszej. I w sumie dobrze. Chwilę po rozłożeniu majdanu zaczęło padać i ciągnęło się to spory kawałek w noc. Bębnienie kropelek trwało aż do rana bo jeszcze kapało z drzew.


Link do pełnej galerii
















Kategoria Kilkudniowe, Z trzecim kołem

DP Pustynia

  • DST 47.00km
  • Teren 10.00km
  • Czas 03:07
  • VAVG 15.08km/h
  • Sprzęt Scott Spark 750
  • Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 9 sierpnia 2019 | dodano: 09.08.2019
Uczestnicy

Znów start później niż planowałem. Tym razem przyczyna leżała w dopinaniu i ładowaniu przyczepki balastem na weekendowe śmiganie. Ostatecznie zaczynam się toczyć o 6:17. Podejrzewam na starcie, że będę lekko spóźniony, ale mimo tego wybieram trasę przez Łagiszę i Dąbrowę Górniczą. Jedzie się nawet całkiem dobrze kiedy już przyzwyczajam się do innego rozłożenia masy składu. Przejazd prawie spokojny. Dopiero na przejeździe rowerowym przy rondzie w centrum Zagórza królewna w wypasionej furze prawie mnie trafia. Poza tym przyjemny dojazd do pracy. Ostatecznie na mecie mam jakieś 3 min. obsuwy. Przy starcie jeszcze rześko ale im bliżej 7:00 tym bardziej czuć wzrost temperatury.

Powrót z pracy dziś nie występuje. Po pracy ruszam do Parku Kuronia spotkać się z Marcinem i Dominem, jeśli da radę wyrwać się normalnie z pracy. Przetaczam się do pierwszego celu przez las zagórski. Marcin już czeka. Witamy się, telefon do Domina. Mamy na niego nie czekać bo nie wie ile będzie jeszcze siedział w pracy. Ruszamy. Toczymy się niespiesznie w stronę Sławkowa częściowo terenowo. Na rynku najpierw wjazd do Austerii na obiad i nieco płynnego podkładu. Potem kurs do sklepu po zaopatrzenie na biwak i już bez przestojów ruszamy do celu. Kierujemy się na Laski i stamtąd wjeżdżamy w las, za którym jest południowa część Pustyni Błędowskiej. Leśnymi ścieżkami, przy wsparciu GPS-a, docieramy do skraju Pustyni. Przez piasek już tylko wypych. Kotwiczymy przy jedynym na pustyni drzewie. Rozkładamy graty i potem już tylko relaksacyjne sączenie izotoników na przemian z czymś mocniejszym. Zachód słońca nie był za efektowny ale był. Nocka na pustyni bardzo spokojna. Jedynie gdzieś chyba od strony Bolesławia dawało się słyszeć lekki szum jakowychś maszyn.


Link do pełnej galerii













Kategoria Praca, Z trzecim kołem, Kilkudniowe

Rajcza - dzień4

Niedziela, 28 lipca 2019 | dodano: 28.07.2019
Uczestnicy

Ostatni dzień wypadu do Rajczy. W planach bez większego jeżdżenia. Ograniczamy się tylko do przejazdu przez Sól do Zwardonia. Daje nam to okazję do ostrego wjazdo-wypychu, podziwiania widoczków przez około 2h i zjazdu do dworca. Potem 3 godziny w pociągu i wysiadamy na dworcu.

Tu spotykamy Olgę i Kocura. Chwila dłuższa na wymianę wrażeń, głównie tych dotyczących ostatnich zawirowań klimatycznych nad Katowicacmi. Potem się żegnamy z nimi, a przed dworcem ja żegnam się z ekipą. Oni kręcą w stronę ul. Warszawskiej. Ja kręcę tak jak dojazd w czwartek czyli Pętla Słoneczna, Plac Alfreda, Siemianowice Śląskie, Bańgów, Przełajka, Wojkowice i prosta do domu.

Efekt kilkudniowego śmigania po górach widać od razu. Podjazd przez Przełajkę jest dziś jakby bardziej płaski i nawet na Mamucie z sakwami przelatuje zaskakująco łatwo i szybko.


Link do pełnej galerii










Kategoria Kilkudniowe

Rajcza - dzień3

Sobota, 27 lipca 2019 | dodano: 27.07.2019
Uczestnicy

Poranek zaczynamy leniwie. Prognozy pogody zapowiadały deszczwo-burzowy armagedon więc nie spieszyliśmy się ze startem. Ostatecznie trochę pokapało ale niezbyt mocno i nie tak długo, jak ICM obiecywał. Nim jednak się ruszamy w trasę jest już prawie 13:00. Z tego też powodu plan jest umiarkowany.

Asfaltem przetaczamy się przez Milówkę do Żabnicy i robimy asfaltowy wjazd do schroniska na Hali Boraczej. Tu dłuższa przerwa na wciągnięcie obiadku i zawiązanie sadełka. Potem wypycho-wjazd żółtym szlakiem na Halę Radykalną i zjazd dalej żółtym szlakiem do Chaty na Zagroniu. Chwila przerwy na rozmowę z prowadzącymi lokację i potem dalej zjazd szlakiem prawie pod samą bazę.

Chłopaki wracają już na kwaterę, a ja z Darkiem kręcimy jeszcze ścieżką do centrum i dalej do piekarni. Niestety zamknięta więc powrót do centrum, szybki wjazd za bułkami do delikatesów i już prosto do bazy.

Trochę nam dziś pogoda pokrzyżowała plany, bo miało być m. in. Pilsko, ale potem pooglądaliśmy zdjęcia i filmiki z zalanych miast na Śląsku i w sumie to u nas nie było tak źle. Był ładny wyjazd, trochę wypychu i nienajgorszy zjazd więc dzień nadaje się do zaliczenia do udanych.


Link do pełnej galerii


















Kategoria Kilkudniowe

Rajcza - dzień2

Piątek, 26 lipca 2019 | dodano: 26.07.2019
Uczestnicy

Dziś trochę za dobrze się spało i w trasę wyruszamy po 11:00. Plan zakładał Wielką Raczę ale już na starcie zapowiadało się, że możemy nie wyrobić się w czasie.

Zaczynamy od asfaltowego dojazdu do Sobolówki i usiłowania wjechaniu pod schronisko na Rycerzowej. Jazdy jest niezbyt dużo. Czarny szlak to głównie wypych choć chłopaki walczą. Najlepsze efekty osiąga Kuba i Darek. Mają i technikę i parę w nogach dzięki czemu wjeżdżają całkiem sporo.

W schronisku robimy przerwę na browarka i obiadek. Racuchy z sosem borówkowym razem z żurkiem nieźle ładują akumulatory. Chwilkę zalegamy na trawce przed atakiem na Wielką Rycerzową. Znów solidny wypych.

Czerwonym szlakiem kierujemy się do Przełęczy Przegibek. Szalk koszmarny. Stromo, mnóstwo korzeni i kamieni a do tego jeszcze sporo powalonych drzew. Co prawda chyba wszystkie pocięte ale rowerem w wielu miejscach jest problem przejechać i więcej jest właściwie wypychu, sprowadzania  i prowadzenia. Dopiero końcóweczka do Przełęczy była jako tako do pojechania.

Lądujemy przy schornisku na Przegibku. Browarek jeden, drugi, sporo zalegania na łączce i robi się 17:00. Ze względu na późniejsze plany już wcześniej zdecydowaliśmnyt, że Wielka Racza wypada z dzisiejszego planu. Zielonym szlakiem zjeżdżamy do Rycerki Górnej i przez Rycerkę Dolną staczamy się do Rajczy.

Jest pewien niedosyt ale sami sobie jesteśmy winni, że planu nie udało się zrealizować. Jednak, mimo wszystko, i tak fajnie spędzony dzień.


Link do pełnej galerii










Kategoria Kilkudniowe

Rajcza - dzień1

Czwartek, 25 lipca 2019 | dodano: 25.07.2019
Uczestnicy

Dziś pierwszy dzień śmigania w okolicach Rajczy. Zaczynam od dojazdu na dworzec kolejowy w Katowicach. Przez Wojkowice, Przełajkę, Bańgów, Siemianowice Śląskie kręcę dotaczam się do celu. Jestem gdzieś kwadrans po siódmej na dworcu. Chłopaki czekają. Jest Michał, Paweł i Darek z Jakubem. Pociągiem dotaczamy się do Rajczy. Najpierw na kwaterę zrzucić bagaże. Potem do sklepu na zakupy. Wracamy z zaopatrzeniem, późne śniadanko i ruszamy w trasę.

Niebieskim szlakiem mozolnie wciągamy się w górę i ostatecznie docieramy do schroniska na Rysiance. Tam dłuższa przerwa na obiadek. Potem czerwonym szlakiem kręcimy na Trzy Kopce. Potem wzdłuż granicy przetaczamy się na Krawców Wierch, gdzie znów chwila przerwy na kolejnego browarka i potem ogień zjazd do Glinki żółtym szlakiem. Jest już na tyle późno, że już nie kombinujemy i asfaltami robimy kontynuację zjazdu przez Ujsoły do Rajczy. Trochę po 20:00 dociera reszta ekipy w osobach Tomka i Marcina. Integracja. Bardzo udany dzień. Dopisało wszystko: ekipa, pogoda, okoliczności przyrody.


Link do pełnej galerii












Kategoria Kilkudniowe