Styczeń, 2016
Dystans całkowity: | 267.00 km (w terenie 53.00 km; 19.85%) |
Czas w ruchu: | 15:09 |
Średnia prędkość: | 17.62 km/h |
Liczba aktywności: | 7 |
Średnio na aktywność: | 38.14 km i 2h 09m |
Więcej statystyk |
DPD
-
DST
38.00km
-
Czas
01:54
-
VAVG
20.00km/h
-
Sprzęt Scott Spark 750
-
Aktywność Jazda na rowerze
-3. Wiatr niezauważalny. Ze względu na temperaturę zakładam, że będzie ślisko czyli trzeba mi jechać ostrożniej. Startuję 5:59. Pod kołami chrzęści sól. Mimo tego jadę delikatnie i wybieram dziś trasę z łagodnymi zakrętami czyli przez Będzin. Termicznie nawet nie jest źle. Przyczepność okazuje się też dobra bo nie zaliczyłem ani jednego uślizgu. Przejazd spokojny. Na miejscu ze sporym zapasem czasu.
Po pracy wracam bez większego gięcia przez Mortimer, Reden, Pogorię 3 i Pogorię 4, Preczów i Sarnów. Jedzie się dobrze, w miarę sprawnie pomimo chłodnych podmuchów. Cieszy to, że jest jasno. Na finiszu ładny kolorystycznie zachód słońca. Dojazd bez gięcia bo śmietnik jasno mówił, że nie ma na czym jechać. I trochę wychodzi zmęczenie po wczorajszym, raczej intensywnym dniu. Czas zacząć weekendowe leniuchowanie :-)
Kategoria Praca
DPND
-
DST
35.00km
-
Czas
01:38
-
VAVG
21.43km/h
-
Sprzęt Scott Spark 750
-
Aktywność Jazda na rowerze
+7. Ciepły wiatr. Startuję 6:06. Mając zapas czasu i dobre warunki drogowe kręcę bez większego ciśnienia. Harmonogram zrobiony przed czasem. Odpuszczam focenie hotelu. Na miejscu jestem z zapasem 7 min. Bardzo przyjemnie się kręciło dojazd. Powrót może być już mniej ciekawy bo prognozy wieszczą całodniowe opady. Pierwsze krople z dopadły mnie na granicy Dąbrowy Górniczej i Sosnowca ale nie przerodziły się w jakiś zauważalny opad.
W pracy przyszło mi dziś dłużej zostać i wracam znów za ciemności. Ma to jednak swoje plusy i to nawet dodatnie. Na drogach pustawo w okolicach 21:00. Do tego większość drogi całkiem ciepło. Powrót bez większego gięcia: Mec, Środula, Stary Będzin, nerka, Łagisza i Sarnów. Na wylocie z Będzina do Łagiszy czuję, że zauważalnie obniża się temperatura i stopniowo spada przez całą drogę do domu. U siebie na placu mam już lekko oszronioną trawę. Chyba trochę też wiało ale chyba niezbyt przeszkadzająco. W ogóle powrót kręciło mi się bardzo dobrze i jakoś wrażenie mam takie, jakby poleciał błyskawicznie choć wcale nie cisnąłem. Trochę tylko martwi mnie to, że jutro może być miejscami szklanka.
Kategoria Praca
DPD
-
DST
34.00km
-
Czas
01:45
-
VAVG
19.43km/h
-
Sprzęt Scott Spark 750
-
Aktywność Jazda na rowerze
Nie sprawdzałem ile dziś na rurce i możliwe, że to się potem zemściło. Start zaczął mi się w ogóle marnie. Nie odpalił GPS. Tracę ze 3 min. na wymianę akumulatora. Ruszam 6:09. Od razu nadziewam się na dość zauważalny wmordewind ale po zwrocie na wschód już tak nie przeszkadza i kręcić da się całkiem dynamicznie. Do świateł na "86" tempo dobre i czas doskonały. Za światłami skręcam w stronę elektrowni i dalej utrzymuję dobre tempo ale gdzieś za mostkiem odczuwam lekkie pływanie tylnego koła. Kapeć? Przed Biedronką zwalniam z zamiarem zjechania na bok, lekki ruch kierownicą... i nagle ktoś mi wyszarpnął asfalt spod kół. Chyba pozazdrościłem przygód amidze i zrobiłem sobie glebkę. Zbieram się na nogi. Lekko bark boli i trochę kolano, GPS wypiął się z gniazda i wyłączyła się przednia lampka. Poza tym większych strat nie widzę. Potem jeszcze w pracy stwierdzam lekko zdarty rękaw kurtki. Rower bez większych szlifów. Od tego miejsca jadę już dużo wolniej i miejscami czuję, że to było dobre posunięcie bo tył przy depnięciu tańczy. Harmonogram zaczyna się sypać. Ostatecznie na miejscu jestem z obsuwą 6 min. Na światłach na Alei Róż dwóch jełopów wyprzedza mnie i skręca w prawo. 5 sekund ich zbawiło. Potem jeszcze jakiś busiarz za światłami na Mortimerze szaleje z klaksonem. Dziś wrażenia z dojazdu negatywne.
Powrót z pracy bez gięcia najkrótszą drogą przez Mec, Środulę, Stary Będzin, Zamkowe, Grodziec i Gródków. Spokojnie, zgodnie z rytmem terenu. Zupełnie bez chęci na zaginanie. Pewnie z powodu porannych wrażeń. Pogoda lepsza. Cieplej, jezdnie tylko miejscami mokre, zauważalny wiaterek. Nowością jest to, że powrót za całkowitych jasności.
Kategoria Praca
DPDNZ
-
DST
46.00km
-
Czas
02:37
-
VAVG
17.58km/h
-
Sprzęt Kiedyś Giant
-
Aktywność Jazda na rowerze
+3 na starcie. W powietrzu dużo wilgoci, takie skrzyżowanie mgły z mżawką. Generalnie podła widoczność i nieustanna konieczność przecierania okularów. Przekłada się to na mniejszą prędkość. Wilgoć sprawia też, że jezdnie mokre i miejscami sporo wody w koleinach. Na wyjeździe z domu zaskakuje mnie nieco oblodzony wyjazd i chodnik ale już jezdnia jest ok. Ruszam o 6:03. Ruch taki sobie. Tak do "dworca" kolejowego w Dąbrowie Górniczej trzymam się harmonogramu. Tu też zaskakuje mnie widok wiaty na peronie. Chyba faktycznie w końcu coś zrobią z dworcem, jak mówili rano w RMF-ie. Potem focę jeszcze hotel ale ze względu na mgły wychodzi to tak sobie. Koło DorJan-a jestem o 6:51. Za rondem w centrum Zagórza 6:58. Na finiszu 7:06. Słabo. Sama jazda dość przyjemna. Udało się nie przemoknąć.
Powrót po dość długiej przerwie nawet nieźle się zaczął. Czas był już najwyższy bo od jakiegoś czasu męczyły mnie bóle odstawieniowe. Wystarczyła jednak tylko krótka przejażdżka do pracy i jest od razu lepiej. Przerwa w kręceniu objawiła się też tym, że na pasku trzeba było zmienić dziurkę o jedną bliżej jego końca. Znaczy się są zapasy do spalania :-)
Po pracy warunki do jazdy wciąż dobre tzn. mokre asfalty, bez wiatru, bez mgieł, jasno, na plusie. Początek powrotu taki sam jak dojazd na odcinku do DorJan-a czyli ścieżką. Potem wracam na asfalt i skręcam w Starocmentarną skąd dalej pod ścianę płaczu na Redenie. Stamtąd pod molo na Pogorii 3 i bieżnią na Piekło. P3 pokryta jeszcze lodem ale już pękającym i z warstewką wody. Z Piekła wzdłuż Pogorii 4 do Preczowa i dalej standardem przez Sarnów do domu. Tu zostawiam plecak, zapinam sakwy i kręcę po zaopatrzenie do sklepu w sąsiedniej wiosce. Najkrótszą drogą to kilometr ale nie odmawiam sobie okazji do zagięcia i tak też docieram do marketu. Z balastem wracam do domu, zostawiam ładunek i robię standardowe zagięcie do wsiowego Lewiatana. Z balastem powrót i koniec kręcenia na dziś. Do domu dotarłem za względnej jasności ale już jazdy zaopatrzeniowe w ciemnościach. Popołudniowe kręcenie jeszcze przyjemniejsze od porannego.
Kategoria Praca
DPND
-
DST
37.00km
-
Teren
30.00km
-
Czas
02:32
-
VAVG
14.61km/h
-
Sprzęt Merida Matts TFS 100D
-
Aktywność Jazda na rowerze
Aż sam nie wierzę, że to piszę... tfu... dziś cieplej. "Tylko" -8. Ale ludzie napotkani po drodze jakoś tak dziwnie za mną patrzeli. Zupełnie nie rozumiem dlaczego? Może to ma coś wspólnego z ostatnim cytatem polityka PiS? Poza tym nie byłem jedynym rowerzystą. Jednego widziałem osobiście na dojeździe do ronda na Zielonej a ślady po kilku innych w różnych miejscach Dąbrowy Górniczej i Sosnowca. Dziś wystartowałem wcześniej jeszcze niż wczoraj - 5:34. Wszystko przez spadły śnieg. Dużo go nie było ale założyłem, że może mnie jednak mocno spowolnić. Poza tym to pierwsza w tym roku jazda po bb (białe badziewie) i trochę się bałem o uślizgi, wywrotki itp. więc zaplanowałem spokojniejsze tempo i trasę. Jadę przez Sarnów, Preczów i park na Zielonej. Cisza spokój, niezła przyczepność, na zjazdach nawet posiłkowałem się blatem z przodu. Ogólnie przyjemna jazda. Na drogach pustki. Znów focę hotel. Światła na Alei i Mortimerze stane. Jedyne miejsce, gdzie nieco koło uciekło to ul. Szymanowskiego. Pełno tam studzienek kanalizacyjnych, dziur w jezdni i 2 progi spowalniające. W jednym miejscu przednie koło ześliznęło się bokiem do dziury, której nie zauważyłem ale udało się zapanować nad kierownicą. Na miejscu jestem z zapasem 10 min. Czas słaby ale jazda przyjemna. Powrót przewiduję raczej chodnikami i terenem bo na jezdniach, mimo ujemnej temperatury, już zaczynało się robić błoto śniegowe. W swojej wiosce spotkałem pierwszą "solniczkę" więc podejrzewam, że i na innych drogach też się pojawią.
Przez dzień naleciało tego bb jeszcze trochę ale też się ociepliło. Ruchliwsze jezdnie pokryte pośniegowym błotem ale niezbyt grubą warstwą. Przyczepność nawet niezła. Wolałem jednak gdzie się dało pojechać chodnikami lub ścieżkami. Tempo raczej niezbyt ambitne. Powiedziałbym nawet, że mocno emeryckie. Wracam w większości tą samą drogą, którą przyjechałem. Jedyna różnica to taka, że od Mortimeru jadę w stronę Redenu i dalej pod molo na Pogorii 3. Tu na chwilę przystaję na foto ludzi, którzy na łyżwach ślizgali się na zamarzniętym zbiorniku. Może to ich ostatnie zdjęcia... ;-p Na parkingu przy molo furgonetka Policji. Pewnie stali żeby odstraszyć amatorów driftu. Bieżnią jadę do Świątyni Grillowania i dzikim przejściem przerzucam się na bieżnię przy Pogorii 4. Stamtąd już bez gięcia do Preczowa i przez Sarnów do domu. Na P3 całkiem sporo ludzi. Głównie biegacze ale były też "kijanki" i jeden rowerzysta. Ogólnie to całkiem ruchliwie było. Jednak pomimo tego, że jechało się całkiem przyjemnie to coraz bardziej przychylam się do myśli by dojazdy do pracy na razie robić za pomocą zbiorkomu. Jezdnie zrobiły się jakby nieco węższe. Jak przymarzną to będzie diablo nieciekawie w koleinach. Przerzucę się na weekendowe hasanie po wertepkach. Bezpieczniej i przyjemniej. Poza tym ma się ocieplić więc przyszłoby jeździć w bagnie. Średnio zachęcająca perspektywa.
Kategoria Praca
DPND
-
DST
36.00km
-
Czas
02:20
-
VAVG
15.43km/h
-
Sprzęt Merida Matts TFS 100D
-
Aktywność Jazda na rowerze
Rurka zeznała -15. I już sobie przypomniałem, czemu zimy nie lubię. Na dodatek za oknem biało bo w weekend trochę nocą poprószyło. Zbieram się wcześniej do startu poowijany jak na kampanię na froncie wschodnim i ruszam o 5:43. Zaraz na jezdni robię próbę hamowania. Przyczepność jest ale moją nieufność budzi śnieg przy krawężnikach. Poza tym jak na minusie to wystarczy nieco wyślizgany śnieg albo odrobina zamarzniętej wody by było nieciekawie. Kręcę delikatnie, na młynkach. Zresztą bardziej dynamicznie nie bardzo się da bo raz, że brakuje szybko powietrza a dwa, że pęd powietrza mocno wychładza. Traskę miałem pojechać przez Preczów ale jak zobaczyłem nędzny ruch na "913" to jednak się na nią zdecydowałem. Śnieg urwał się z jezdni po jakichś 2-3km i potem już było całkiem dobrze. Sucho, bez lodu. Punkty kontrolne dziś na nowo oznaczałem w czasie. Światła 5:56. Zielona 6:15. Dworzec 6:38. Focenie hotelu miałem sobie odpuścić ale pojawiły się na nim dwa rzędy pionowych, zielonych światełek więc się złamałem. Stojąc na światłach na Alei Róż (ostatni za sznurkiem samochodów) nagle słyszę ostre hamowanie i tuż obok mnie, z prawej strony, na MOIM pasie zatrzymuje się osobówka. Wiele nie brakowało. Reszta drogi spokojna i bez stania. Na miejscu z zapasem 6 min. Trochę zmarznięte palce u stóp, które dawały się już we znaki na Zielonej. Poza tym nieźle. W sumie przyjemny, niespieszny dojazd do pracy.
Po pracy jakby minimalnie cieplej. Jezdnie dalej suche. Raczej pochmurno. Chyba też minimalny podmuch. W sumie mam wrażenie, że lepiej niż rano. Wracam przez Mortimer, Reden, Pogorię 3, Preczów i Sarnów. Spokojne, równe kręcenie żeby się nie przegrzać i nie zmarznąć. Tym razem nawet stopy miały ok. Po drodze wstępuję do wsiowego Lewiatana. Jest jeszcze szarówka. Jak wychodzę, to już całkiem ciemno. Podejrzewam, że sporo ludzi zrobiło sobie długi weekend bo na drogach raczej pustawo.
Kategoria Praca
Delikatne napoczęcie roku
-
DST
41.00km
-
Teren
23.00km
-
Czas
02:23
-
VAVG
17.20km/h
-
Sprzęt Scott Spark 750
-
Aktywność Jazda na rowerze
Rano na chwilkę wypełznąłem zrobić kilka foto wokół i z domu licząc na jakieś efektowne przymarznięte widoczki. Nie było specjalnie spektakularnie.
W okolicach 13:00 ruszam na kółeczko po okolicy z zamiarem przeorania nieco terenu. Na początek jadę do Góry Siewierskiej zaliczając nieco wertepków i rozgrzewkę przy tym. Asfaltem zjeżdżam w stronę Twardowic i na podjeździe skręcam w las dociągając nim do Rogoźnika. Nad zbiornikiem robię kilka fotek i kręcę dalej do lasu w stronę Kozłowej Góry. Trochę przedzierania się nieuczęszczanymi przecinkami, trochę speedu leśnymi autostradami i ostatecznie wybywam na asfalt w Ossach. Przez Niezdarę wyjeżdżam na "78" i skręcam w stronę Świerklańca. Za mostem odbijam na prawo ponownie do lasu i leśnymi autostradami jadę do samego Świerklańca. Tam na chwilę wjeżdżam do parku robiąc kilka foto. Z parku wjeżdżam na wał wzdłuż zbiornika Kozłowa Góra i jadę do tamy gdzie skręcam do Wymysłowa. W Wymysłowie ponownie wjeżdżam do lasu i kręcę nim aż do "A1". Przejeżdżam wiaduktem nad nią przy okazji robiąc kilka foto paralotniarzowi. Potem już bez marudzenia przez Rogoźnik i Strzyżowice domykam kółeczko.
Bardzo przyjemne, spokojne i niespieszne kręcenie. Było kilka miejsc, gdzie rowerek ładnie się toczył ale tym razem wolałem te spokojniejsze odcinki bo było na nich po prostu cieplej. Samochodów po drodze nędznie. Pewnie kierowcy jeszcze przepalali wczorajsze spożycie ;-) Innej aktywności ludzkiej też raczej niewiele. Głównie spacerowicze. Takich od aktywniejszego wysiłku spotkałem niewielu. Trochę biegaczy w okolicach parku w Świarklańcu. Tam też kilku rowerzystów. Poza tym cisza i spokój.
Link do pełnej galerii
Poranne zdjęcie na dachu.
Nad Rogoźnikiem.
Via Regia.
Park w Świerklańcu.
Latający "na szmacie".
Podsumowanie.
Kategoria Inne