Luty, 2012
Dystans całkowity: | 259.00 km (w terenie 0.00 km; 0.00%) |
Czas w ruchu: | 14:25 |
Średnia prędkość: | 17.97 km/h |
Liczba aktywności: | 6 |
Średnio na aktywność: | 43.17 km i 2h 24m |
Więcej statystyk |
DPOND - rundki wokół Pogorii III i IV
-
DST
62.00km
-
Czas
03:05
-
VAVG
20.11km/h
-
Sprzęt Merida Matts TFS 100D
-
Aktywność Jazda na rowerze
Standardowe 16km do pracy. +4. GPS: -1 :-/
Pogoda zapowiada się rewelacyjnie. Tak już czuję w kościach dłuższy powrót :-]
Zanim skończyłem dzień w pracy słówko napisał Doms. Zaproponował rundkę na Pogorię. Że miałem zamiar dziś pojeździć to wcale się nie namyślałem nad tą propozycją tylko szybki tel i się umawiamy na 15:30 przy stacji benzynowej na Zagórzu.
Zjeżdżamy się na miejscu dosłownie w tym samym momencie. Powitanie i ruszamy. Obok Makro, przez centrum Dąbrowy na PIII. Tam ścieżką dojeżdżamy do przystani jachtowej i objeżdżamy asfaltami przez Ujejsce PIV. Wbijamy na asfalcik wzdłuż PIV i kierujemy się w stronę PIII. Po drodze na hasło Damiana pomagamy wypchnąć zagrzebaną w błocie osobówkę (może by i sobie dali radę ale rzeźbienie trochę by potrwało a tak to poszło raz dwa). Zamykamy kółko wokół PIV i dokańczamy kółko wokół PIII. Potem jeszcze jedno kółko wokół PIII i jedziemy na Zieloną. Tam chwila rozmowy i żegnamy się. Damian wraca do siebie a ja do siebie. Powrót przez Łagiszę, Gródków.
Jechało się rewelacyjnie pomimo północnego wiatru. Wydatnie pomagało słoneczko.
Tempo jak dla mnie całkiem całkiem. Były i kawałki gdzie się dało lecieć wyżej 30km/h.
Dzięki, Damian za wspólną jazdę.
GPS: łącznie -2 :-/ Pewnie straciłem z licznika jakieś 1,5-2 km. Ale co tam. To i tak tylko pomiary orientacyjne.
Kategoria Praca
DPOD - dalej jak do skóry nie przemoknę :-p
-
DST
38.00km
-
Czas
02:14
-
VAVG
17.01km/h
-
Sprzęt Merida Matts TFS 100D
-
Aktywność Jazda na rowerze
Standardowe 16km do pracy. -4.
Wschód zastał mnie w Będzinie.
Lakoniczność pierwszej części wpisu z rana nadrobię teraz słowotokiem po powrocie do domu.
A powrót był. Nie wiem o której dokładnie zaczęło śnieżkiem dawać ale co za okno spojrzałem, to jechało równo. Po 15:00 jeszcze był to śnieżek ale gdzieś tak w okolicach Klimontowa zamienił się w deszczyk. Zanim jednak na Klimontów dojechałem to ze 3 przeskoki przez kierę na lodzie ukrytym pod śniegiem. Na szczęście zeskoki w miarę udane więc bez rycia gębą w śniegu. Potem jeszcze spacerek po tafli lodu, który na szczęście wytrzymał choć trzeszczał złowróżbnie.
Od kiedy wyjechałem na asfalt (na Klimontowie) to cały czas po drodze śnieżna breja, strumienie burej cieczy i deszczyk. Alem się zaparł, że nie pojadę najkrótszą drogą do domu. Dalej przez Kukułek, Wawel, Pogoń, Małobądz, Syberkę, Gzichów, Nowe Zamkowe, Grodziec, Gródków i do siebie.
Pomimo tego, że mokry byłem kompletnie, na okularach non-stop woda i właściwie to jechałem jak Luke Skywalker "używając mocy", to jazda była rewelacyjna.
Pod domem jeszcze małe płukanie rowerka żeby zmyć tą solankę co to nią pojazd się ufajdał.
Kategoria Praca
DPOD oraz dziury jak bułeczki - co dzień świeże
-
DST
37.00km
-
Czas
02:03
-
VAVG
18.05km/h
-
Sprzęt Merida Matts TFS 100D
-
Aktywność Jazda na rowerze
Rano std. 16 km. -5. GPS mi się ze 3x wyłączył. Nie wiem czy od zimna, czy od telepania. Trzeba będzie mu się bliżej przyglądnąć.
Powrót przez Pogorię III i IV (obie jeszcze zamarznięte), Preczów, Sarnów. Ludzie łażą po lodzie i wędkują. Chyba to już teraz średnio bezpieczne bo widziałem w kilku miejscach pęknięcia.
Poza tym wiało.
Generalnie jednak fajnie się jeździło.
Co do dziur, to będzie trzeba się na nowo nauczyć ich mapy. Miesiąc śniegu z mrozem i nowe twory geologiczne wykwitają jak grzyby po deszczu a stare anektują kolejne centymetry kwadratowe (a czasem i metry kwadratowe). Poza asfaltami bagienka.
Za to dużym plusem jest słoneczko. Jasno robi się jak jestem w połowie drogi do pracy a ciemno tak dopiero w pół godziny po powrocie. Przyjemna odmiana.
Pogoria III od strony Łęknic. Zamarznięta, oczywiście.
Niezamarznięty kawałek okupowany przez "zwierzynę" ;-)
"Zwierzyna" na zbliżeniu.
A gdzieś na lodzie "rybak".
Łagisza w tle.
Pogoria IV też jeszcze zamarznięta.
Słoneczko tego dnia ładnie dawało po oczach.
Kategoria Praca
POND + hmm... "Masa Krytyczna" w Katowicach
-
DST
50.00km
-
Czas
03:05
-
VAVG
16.22km/h
-
Sprzęt Kiedyś Giant
-
Aktywność Jazda na rowerze
Dziś do pracy autobusem jako, że czekała tam na mnie Srebrna Strzała, którą zostawiłem wczoraj jadąc odebrać Nowego Rumaka.
Wstępnie umówiliśmy się we trzech (Damian, Tomek i ja) na wyjazd na Masę Krytyczną do Katowic.
Z Damianem spotkałem się na skrzyżowaniu na Mecu chwilę przed 16:30. Tomek miał nas gonić po drodze. Powolutku pokręciliśmy ścieżką w stronę Kukułek, dalej na Wawel i pod Dworzec PKP. Nie było tam jednak nikogo więc pojechaliśmy dalej przez Szopienice. Damian pokazał mi spokojniejszy kawałek drogi za Szopienicami.
Dojechaliśmy dość sporo przed czasem zastając na miejscu tylko jedną stałą bywalczynię Mas :-) W sumie zebrało nas się do startu 6 osób. Początek objazdu trochę z falstartem. Zadzwonił Tomek. Zatrzymałem się żeby odebrać. Ekipa poleciała dalej. Potem pogoniłem za kimś, kto nie jechał z Masą i chwilę szukałem reszty. W końcu zebraliśmy się znowu na Rynku (gdzie Tomek już czekał) i dalej bez sensacji dokonaliśmy objazdu. Trasa zupełnie nowa, jako że wybór prowadzącego był na zasadzie "kto prowadzi?" :-) Ale jechało się całkiem fajnie pomimo popadującego deszczyku. Objazd zajął nam około godzinki. Potem jeszcze pod teatrem chwila rozmowy, pożegnanie i ruszamy we trzech (Tomek, Damian i ja) w swoje strony. Przez Siemianowice Śląskie do Czeladzi. Tam na chwilę przystajemy, mała przerwa posiłkowo-dyskusyjna i w końcu się żegnamy. Chłopaki jadą do Sosnowca a ja przez Grodziec i Gródków do siebie.
"Masa Krytyczna" w cudzysłowie, bo do masy sporo brakowało. Fakt, że pogoda była mało zachęcająca ale nie aż tak tragiczna, by jednak nie pokusić się obecność.
A tak poza tym to fajnie się jeździło pomimo tych opadów, tej extremy w butach i nasiąkniętej kurtki. Dobrze było się znowu zobaczyć z Damianem i Tomkiem bo już padły deklaracje na kolejny wspólny wypad. Tak więc tylko teraz pozostaje przydybać pogodę w jakimś znośnym stanie i skrzyknąć ekipę na wypad. Kto wie? Może nawet jutro uda się popełnić jakiś wyjazd?
Kategoria Praca
DPSOD
-
DST
33.00km
-
Czas
01:53
-
VAVG
17.52km/h
-
Sprzęt Kiedyś Giant
-
Aktywność Jazda na rowerze
Rano standardowe 16km do pracy w niestandardowym wietrze. Niby miał być południowo-zachodni i zachodni a miałem wrażenie jakby był dokładnie ze wschodu. +2.
Ładne kolorki rano były więc cyknąłem foto na szybko (Elektrownia w Łagiszy).
Po pracy transportem publicznym udałem się do serwisu po odbiór Nowego Rumaka.
Z Będzina wróciłem do domu ale oczywiście nie najkrótszą trasą. Zahaczyłem o Grodziec, Wojkowice, Rogoźnik i Strzyżowice. Pochmurno, mokro, ulicami ciągle płyną strumienie.
Przyjdzie na nowo uczyć się mapy dziur.
Dzisiejsze kilometry do podziału na dwa rowerki ale jako że nie da się dwóch na wycieczkę wpisać to zapisuję całość na konto Srebrnej Strzały bo nią dziś zaczynałem.
Kategoria Praca
DPOD
-
DST
39.00km
-
Czas
02:05
-
VAVG
18.72km/h
-
Sprzęt Kiedyś Giant
-
Aktywność Jazda na rowerze
Pierwszy wyjazd w lutym.
Standardowe poranne 16km. "Zadziwiająco ciepło" - trudno mi się to pisze ale na tle niedawnych -20 to temperatura w okolicy zera tak właśnie się kwalifikuje.
Lekkie podmuchy. Miejscami przelotne opady śniegu. Na powitanie światła na krzyżowaniu z S1 między Gródkowem a Łagiszą wyłączone. Ale udało się sprawnie przeskoczyć bez stania. Jeszcze powrót w perspektywie i tak mnie korci, żeby coś więcej niż tylko powrót wykręcić.
Po pracy takie małe wałęsanie się po Dąbrowie Górniczej i Będzinie. Powrót przez Łagiszę i Sarnów. Względnie ciepło i bezwzględnie mokro.
Jutro odbieram w końcu z przeglądu Meridę. Odstawiłem ją przed mrozami i tak tam została do teraz.
Kategoria Praca