Wrzesień, 2017
Dystans całkowity: | 937.00 km (w terenie 55.00 km; 5.87%) |
Czas w ruchu: | 49:17 |
Średnia prędkość: | 19.01 km/h |
Liczba aktywności: | 23 |
Średnio na aktywność: | 40.74 km i 2h 08m |
Więcej statystyk |
DS
-
DST
10.00km
-
Czas
00:28
-
VAVG
21.43km/h
-
Sprzęt Merida Matts TFS 100D
-
Aktywność Jazda na rowerze
Dziś z jeżdżenia niewiele choć była opcja na więcej. W domu pomieszkać też jednak trzeba i na wypadzie do serwisu dziś koniec kręcenia. Odstawiam Błękitnego na wielonarządowy przeszczep. Trasa bez finezji przez Gródków, Grodziec i w Będzinie przez Zamkowe, Syberkę i Nerkę. Potem z buta na zbiorkom i do domu. Wybrałem się "na krótko" ale na zjazdach za ciepło nie było mimo ładnego słoneczka.
Kategoria Inne
DPOD
-
DST
56.00km
-
Teren
1.00km
-
Czas
02:56
-
VAVG
19.09km/h
-
Sprzęt Merida Matts TFS 100D
-
Aktywność Jazda na rowerze
Chyba piątek bo nie mogłem się wygrzebać. Na kołach jestem dość późno - 6:18. Późny wylot też przez dodatkowy balast. Niezbyt ciężki (jakieś 4kg) ale za to nieporęczny i stawiający dodatkowy opór aerodynamiczny. Do tego zasłania widok z tyłu. Po drodze muszę go kilka razy poprawiać bo przesuwa się na plecaku. Kręcę standard przez Łagiszę i Dąbrowę Górniczą. Droga dość spokojna. Zdecydowanie chłodno. Wieje dalej z tego samego kierunku co wczoraj ale chyba odrobinę słabiej. Na zegarek patrzę tylko po to by się przekonać jakie będę miał spóźnienie. Ostatecznie na mecie jestem 11 minut po czasie.
Po pracy warunki takie, że decyduję się ruszyć z kurtką w plecaku. Początkowo jest ok. Później pojawia się chmura, która przesłania słońce i już nie jest tak ok ale do końca jazdy jednak nie wdziewam kurtki. Powrót dziś objazdowy. Na początek przez centrum Sosnowca, Szopienice i Bogucice jadę do centrum Katowic. Zostawiam poranny balast, zabieram balast popołudniowy i rozpoczynam odwrót do domu. Tym razem przez Pętlę Słoneczną, Plac Alfreda, Siemianowice, Czeladź i Wojkowice. Jedzie mi się całkiem dobrze choć niezbyt spiesznie ze względu na napęd, który kilka razy podstępnie przeskakuje w momentach, kiedy akurat przydałoby mi się nieco depnąć. Na szczęście jeszcze mam chytrego plana, żeby jutro Błękitnego trochę poumywać i odstawić go do serwisu na upgrade-owy przeszczep wielonarządowy.
Kategoria Praca
DPDZD
-
DST
39.00km
-
Czas
01:59
-
VAVG
19.66km/h
-
Sprzęt Merida Matts TFS 100D
-
Aktywność Jazda na rowerze
Start mi trochę dziś nie wyszedł i na kołach jestem o 6:15. Czasu na marudzenie brak więc od razu kręcę z uczuciem. Temperatura nienajlepsza, tak bym powiedział, że w okolicach +7, +8. Użycie czapki okazało się dobrym ruchem. Wiatr dalej ze wschodu ale chyba odrobinę słabszy. Trasa standardowa przez Łagiszę i Dąbrowę Górniczą. Spokojnie i przyjemnie mi się jechało. Pod koniec pokazały się ładne kolorki na wschodzie słońca. Z braku czasu bez foto. Na miejscu jestem równo o 7:00.
Powrót z pracy w tempie spacerowym. Jakieś znużenie mnie dopadło i osłabienie też. Pewnie organizm przestawia się na tryb jesienny :-/ Na dworze niby ładnie, tzn. jest słoneczko ale poza tym tak sobie. Wieje wciąż ze wschodu zimny powietrzem i temperatura w cieniu jest niezbyt przyjemna. Wracam w kurtce i wcale nie jest mi jakoś za ciepło choć po drodze widziałem wielu rowerzystów całkiem na krótko. Ja robiłem za zmarzlucha. Trasa powrotna przez centrum Zagórza, Mortimer, Reden, Most Ucieczki, bieżnię przy Pogorii 3 i 4, Preczów i Sarnów. W domu zostawiam plecak, zapinam sakwy i robię jeszcze standardowe zagięcie do wsiowego Lewiatana. Z balastem zjazd do domu. Zmęczenie i znużenie utrzymuje się dalej. Dziś chyba odprawię spanie z kurami i położę się wcześniej. Może do jutra ożyję.
Kategoria Praca
DPD
-
DST
36.00km
-
Czas
01:40
-
VAVG
21.60km/h
-
Sprzęt Merida Matts TFS 100D
-
Aktywność Jazda na rowerze
W końcu wyjazd na sucho. Ruszam o 6:12. Dziś wieje zauważalnie mocniej ze wschodu. Wiatr jest raczej chłodny. Na niebie szczątkowe chmury. Kręcę standard przez Łagiszę i Dąbrowę Górniczą. Czasy na punktach kontrolnych takie sobie ale w normie. Po drodze zwykle wnerwy na za blisko wyprzedzających ale ogólnie spokojnie. Na miejscu z minutą zapasu.
Pogoda na powrocie podobna jak wczoraj czyli w słoneczku przyjemnie, w cieniu nie bardzo. Do tego wiatr ze wschodu wciąż zimny. Bez kurtki trochę po karku wiało. Trasa wymuszona ponownym usiłowaniem zakupienia nowych podków na zimę. Miejsce usiłowania tego czynu: sosnowiecki Decathlon. Docieram tam przez centrum Zagórza i obok Makro czyli zwykłą drogą. Dziś asortyment nieco bogatszy i udaje się sprawę załatwić. Droga powrotna przez Będzin, Łagiszę i Sarnów. Od Sarnowa, z wiatrem w plecy, bardzo przyjemne kręcenie. Żeby tylko jeszcze tak z pięć stopni cieplej było.
DPD
-
DST
39.00km
-
Teren
3.00km
-
Czas
01:54
-
VAVG
20.53km/h
-
Sprzęt Merida Matts TFS 100D
-
Aktywność Jazda na rowerze
Rozruch bardzo niemrawy. Chyba trochę przyczyniają się do tego ciemności, dziś dodatkowo potęgowane przez mgły. Ostatecznie na kołach jestem o 6:13. Po obraniu docelowego kierunku zaczynam podejrzewać, że musi chyba trochę podwiewać ze wschodu. Wniosek ten pojawia mi się po stwierdzeniu, że aby utrzymać zwykłą kadencję muszę zrzucić jeden bieg. Przekłada się też to nieco na mniejszą prędkość. Takie przynajmniej mam wrażenie. Czasy pośrednie na światłach na "86", na Zielonej i na "dworcu kolejowym" w D. G. zdają się to potwierdzać. Trochę podganiam w parku Hallera i załapuję się na zieloną falę od Alei Róż do Mortimeru. Przy Shellu mam na zegarku 6:50. Bez marudzenia ciągnę dalej i ostatecznie na finiszu jestem równo o 7:00. W sumie jechało się dobrze mimo wrażenia, że opornie. Muszę tylko się pilnować by nie jechać siłowo bo wtedy napęd zaczyna się buntować. Dziś 2x się zapomniałem.
Po pracy słonecznie ale nie aż tak ciepło. W sumie chyba tyle, ile wieszczył ICM czyli około +17. Da się odczuć też lekki wiaterek mniej więcej ze wschodu. Nie jest zbyt ciepły. W cieniu jest nawet dość chłodno. Ale mimo tego kurtka jedzie w plecaku. Utrzymując dostatecznie wysoką kadencję daje się utrzymać odpowiednią temperaturę. Powrót kręcę przez centrum Zagórza i Mortimer do ściany płaczu na Redenie. Potem przedzieram się przez dąbrowskie wykopki w stronę Zielonej i dalej na czarny szlak do Łagiszy. Stąd standardowo przez Sarnów w stronę domu. Nim tam jednak docieram, robię jeszcze wjazd do stomatologów umówić wizytę i kończę zagięciem przez Strzyżowice. Przyjemny, spokojny i niezbyt spieszny powrót do domu.
Kategoria Praca
DP PTTK D
-
DST
42.00km
-
Czas
02:00
-
VAVG
21.00km/h
-
Sprzęt Merida Matts TFS 100D
-
Aktywność Jazda na rowerze
Wczoraj za dnia ładnie zdążyło podeschnąć na jezdniach ale w nocy znów polało i dziś na starcie mokro. Na szczęście bez opadów. W powietrzu unosiło się jedynie trochę drobnych kropelek, które osiadały mi na okularach. Zbieram się do startu na 6:13 i kręcę standardową trasę przez Łagiszę i Dąbrowę Górniczą. Czasy pośrednie mam takie sobie. W D. G. trafiam na szlaban ale nie stoję długo bo pociąg do Częstochowy właśnie rusza. Ostatecznie na miejsce zataczam się z minutą obsuwy. Mogło być gorzej. W sumie jechało się całkiem przyjemnie. We wdzianku "na długo" było dość ciepło. Wiaterek miałem mieć południowo-wschodni przechodzący we wschodni ale nawet jak był, to bardzo słaby bo nie odniosłem wrażenia, że przeszkadza. ICM obiecuje, że na dłuższą chwilę deszcze ustępują. Oby się sprawdziło bo jeżdżenie w opadach lekko zniechęca mnie do ruszenia się potem w weekend, nawet jak jest sprzyjająca pogoda.
W pracy zostaję dziś kapinkę dłużej bo o 17:30 jest spotkanie "Cyklozy" i nie opłaca mi się kręcić do domu. Wybywam około 17:00. Trochę słoneczko próbuje się przedrzeć ale chmur sporo i tylko momentami mu się udaje. Na szczęście chmury bardziej fotograficzne jak deszczowe. Jest całkiem ciepło. Decyzja zapakowania kurtki do plecaka przed wyjściem okazuje się bardzo trafiona. Przez górkę środulską i Ludwik kręcę do siedziby PTTK w Sosnowcu. Po drodze nie rozpoznaję Damiana bo nie dość, że w cywilu to jeszcze w samochodzie. Ujawnia się dopiero na miejscu, że to on mnie otrąbił powitalnie przed rondem E. Gierka. Obrady trwają ponad 2 godziny. Pomysły, plany, opowieści - gwarno, wesoło czyli tak jak zwykle i jak powinno być. Rozchodzimy się stopniowo w okolicach 19:30. Żegnam się przed budynkiem z ostatnimi osobami i solo kręcę w stronę Milowic. W trakcie naszych obrad popadało i jezdnie są mokre ale już tylko ze śladami wody w koleinach. Założony na plecak pokrowiec okazał się na finiszu suchy. Z Milowic jadę do Czeladzi. Tym razem nie jadę do Wojkowic tylko skręcam na rynek i dalej do Grodźca. Stamtąd zjazd do Gródkowa i prosto do domu. Po drodze jest górka do zrobienia w Grodźcu ale dystansowo wychodzi krócej niż przez Wojkowice. Trasa ma jeszcze ten plus, że cała oświetlona i bez terenu więc mniej ufaflany jestem na koniec jazdy. W sumie przyjemne powrotne kręcenie.
Kategoria Praca
DPDZD
-
DST
39.00km
-
Czas
02:02
-
VAVG
19.18km/h
-
Sprzęt Merida Matts TFS 100D
-
Aktywność Jazda na rowerze
Znalazłem przestrzeń, w której czas biegnie inaczej i to z jej powodu mam co trochę obsuwę w godzinie startu. Dziś ruszam o 6:20 bo jeszcze trzeba mi było posmarować amorek i łańcuch Błękitnemu. Jezdnie mokre po całonocnych opadach. Z chmur kapie już tylko trochę drobnych, nieistotnych dla przebiegu akcji, kropelek. Trasę kręcę standardową przez Łagiszę i Dąbrowę Górniczą. Nieco zaskakuje mnie mały ruch na drogach. Jedzie mi się dobrze. Chyba pomagają nieco podmuchy wiatru. Mimo tego zakładam, że będę na miejscu nieco po czasie. To nie są warunki do nadrabiania strat. Ostatecznie na mecie mam 4 minuty w plecy. Dojazd całkiem przyjemny. W butach, mimo tego że nie doschnęły od wczoraj, względnie sucho.
W ciągu dnia trochę się ślimaczyło ale już na powrocie woda jedynie na jezdni. Zamiast wody miałem do zwalczenia wiaterek głównie z kierunku przeciwnego. Niezbyt mocny ale za to chłodny, nieprzyjemny. Z tego też powodu tempo spacerowe, delikatnymi młynkami. Wracam przez centrum Zagórza, Mortimer, Reden (trochę inaczej niż zwykle), Most Ucieczki, bieżnię przy Pogorii 3 i 4, Preczów i Sarnów. Na bieżnię zdecydowałem się bo przy takiej pogodzie zwykle jest tam pusto i jedzie się bardzo spokojnie. Tak też i było dzisiaj. W domu zostawiam plecak, zapinam sakwy i robię jeszcze standardowe zagięcie do wsiowego Lewiatana po zaopatrzenie. Z ładunkiem zjazd prosto do domu. Pomimo takich sobie warunków całkiem przyjemne i spokojne kręcenie. Jedynie w okolicach Redenu jakby ruch nieco bardziej nerwowy ale to chyba tylko takie moje wrażenie wynikające z dużej ilości samochodów.
Kategoria Praca
DPD
-
DST
34.00km
-
Teren
3.00km
-
Czas
01:55
-
VAVG
17.74km/h
-
Sprzęt Merida Matts TFS 100D
-
Aktywność Jazda na rowerze
Zaraz po przebudzeniu sprawdzam warunki na zewnątrz metodą organoleptyczną, a potem wróżby ICM-u i radary. Organoleptycznie ok. Wróżby dają szansę na dojazd na sucho. Radar mówi, że opady idą z kierunku, w którym będę jechał. Czyli dalej nic nie wiem :-/ Zbieram się jednak tak jak na rower i, po szybkim smarowaniu rdzewiejącego znowu amora, ruszam w drogę. Jest 6:09. Jezdnie są mokre, schną po opadach. Im bliżej Dąbrowy Górniczej tym bardziej sucho. Jedzie mi się dobrze. Pierwsze kilka km wiatr nieźle mnie pcha i do świateł na "86" mam całkiem niezły czas bez większego wysiłku. Potem już tak nie pomagał ale też i nie przeszkadzał. W parku Hallera mam na tyle dużą rezerwę, że zrzucam sporo z tempa. Na Mortimerze pojawia się kilka kropelek ale do końca drogi wiele więcej nich nie spadło. Na miejscu jestem z zapasem 5 min. Profilaktycznie założony przed startem pokrowiec na plecak tym razem nie był potrzebny. Na szczęście. Przyjemny i spokojny dojazd do pracy.
Powrót niestety w deszczu. Jednostajny, równy opad towarzyszył mi przez całą drogę. Jedynie pod osłoną drzew zdawał się mieć siłę ulewy, taki czynił hałas padając na liście. Tempo powrotne spacerowe. Gdzie się dało to korzystałem z chodników brukowanych kostką bo na nich jest mniej wody. Dzięki temu w butach mokro ale do przyjęcia. Trasa jak wczoraj: Mortimer, park Hallera, Zielona, czarny szlak do Łagiszy, Sarnów. Mimo tego, że mnie zmoczyło to jednak powrót przyjemny.
Kategoria Praca
DPD
-
DST
34.00km
-
Teren
3.00km
-
Czas
01:45
-
VAVG
19.43km/h
-
Sprzęt Merida Matts TFS 100D
-
Aktywność Jazda na rowerze
A jednak rowerkiem. Poranne badanie organoleptyczne warunków atmosferycznych wykazało, że powinno się dać jechać. Co prawda jakieś kropelki leciały ale gorzej było na wczorajszym powrocie. ICM dalej upierał się, że popada ale radary pokazywały, że jest dziura w opadach i dawały nadzieję, że może udać się dojechać na sucho. Profilaktycznie zbieram się sprawniej by w razie "w" mieć możliwość skorzystania ze zbiorkomu ale nie zachodzi taka konieczność. Smaruję przed startem łańcuch i ruszam. Na kołach jestem o 6:04. Drogi dość pustawe. Może to przez te kilka minut wcześniejszy wyjazd. Kręcę standard przez Łagiszę i Dąbrowę Górniczą. Do Łagiszy wody z nieba niewiele. Jednak za biedronką zaczyna lekko padać. Przystaję by założyć pokrowiec na plecak i kręcę dalej. Opad ustala się na poziomie, który uznaję za do przyjęcia i niewymagający dodatkowej warstwy. Przetaczam się do celu spokojnie i niespiesznie. Na ul. Szymanowskiego mały slalom między pojazdami ekipy tnącej drzewa oraz wystającymi studzienkami. Na miejscu mam w zapasie 9 min. Niestety gdzieś na finiszu złapałem kapcia i przed powrotem czeka mnie jeszcze wymiana dętki :-/
Przed startem wymiana dętki. Znalazłem w oponie cieniutki płatek szkła, który w dętce zrobił nielichą dziurę. Operacja przebiega sprawnie i ruszam w powrót do domu. Niestety cała droga w opadzie, który wahał się od czegoś słabszego niż mżawka do konkretnego deszczu. Ostatecznie jednak na mecie nie jestem jakoś potężnie przemoczony, w butach właściwie sucho. Wydawało się, że jest gorzej niż był faktycznie. Sama jazda nawet przyjemna tyle, że w tempie raczej spacerowym. Trasa na odcinku do ronda na Zielonej prawie taka sama jak na dojeździe do pracy. Dopiero od parku zmieniam na przelot przez czarny szlak do Łagiszy i stamtąd przez Sarnów do domu. Było trochę spokojniej. W parku pusto, na szlaku też. W ogóle rowerzystów wymiotło.
Kategoria Praca
DPD
-
DST
35.00km
-
Czas
01:45
-
VAVG
20.00km/h
-
Sprzęt Merida Matts TFS 100D
-
Aktywność Jazda na rowerze
Start znów grzebany i na kołach jestem dopiero o 6:15. Zero miejsca w czasie na marudzenie. Warunki zbliżone do wczorajszych. Różnica taka, że wilgoć zamiast na jezdniach jest w powietrzu pod postacią mgieł i zamgleń. Widoczność słabsza ale nie taka bardzo zła. Kręcę standard przez Łagiszę i Dąbrowę Górniczą. Jedzie mi się lepiej niż wczoraj. Droga spokojna i raczej pustawa. Na miejscu jestem równo o 7:00.
Powrót zaczynam w niegroźnym pokapywaniu, które ostatecznie z różną intensywnością towarzyszy mi przez całą drogę. Jest pochmurno, trochę podwiewa. Ogólnie warunki zniechęcające do większego gięcia. Z tego też powodu trasa jedna z krótszych: Mec, Środula, Stary Będzin, nerka, Zamkowe, Grodziec i Gródków. Tempo niespieszne, przejazd spokojny. Jutro chyba zbiorkom bo na razie prognoza jest mało sympatyczna. Co prawda mógłbym powalczyć w zestawie gumowym ale na chwilę obecną nie podejrzewam się o to, że mi się będzie chciało.
Kategoria Praca