Październik, 2016
Dystans całkowity: | 898.00 km (w terenie 52.00 km; 5.79%) |
Czas w ruchu: | 49:22 |
Średnia prędkość: | 18.19 km/h |
Liczba aktywności: | 21 |
Średnio na aktywność: | 42.76 km i 2h 21m |
Więcej statystyk |
DPDZD
-
DST
39.00km
-
Czas
02:08
-
VAVG
18.28km/h
-
Sprzęt Merida Matts TFS 100D
-
Aktywność Jazda na rowerze
Minuta po minucie start mi się obsuwa. Dziś ruszam o 6:07. Pierwsze co zauważam, to fakt, że przymroziło. Na trawach szron. Na szybach samochodów to samo. Na szczęście nie padało więc jezdnie będą bezpieczne. Nie wieje. Przez strzępy chmur prześwituje rąbek księżyca. Chłodno ale przyjemnie. Utwierdzony wczorajszym zwiadem w przekonaniu, że trasa przez Sarnów i Preczów jest na razie najlepszym wariantem dojazdowym jadę tymże. Ze względu na niższą temperaturę podawanie nóg i dystrybucja tlenu gorsza, co przekłada się na słabszą prędkość i gorsze pomiary na punktach pośrednich. Na Zielonej jestem 6:37, na Alei Róż 6:47, DorJan 6:51, wjazd na Szymanowskiego 6:55. Ostatecznie cel osiągam z minutą obsuwy. Znak to, że czas nieco przyspieszyć procedurę przedstartową i dać sobie więcej czasu w zapasie bo jak temperatura jeszcze spadnie i pojawi się woda w jakiejkolwiek postaci to czas przelotu wyciągnie się drastycznie. Na razie jednak nie jest źle. Przyjemny i spokojny dojazd do pracy.
Ruszam jak zwykle ostatnio w stronę Mecu i Środuli. Na drogach ruch dziś zadziwiająco duży. Podejrzewam, że wielu pędzi rozpocząć długi weekend. Na skrzyżowaniu na Mecu chyba będą robić ekstra wyjazd z Lenartowicza w kierunku do centrum Zagórza bo pobocze zryte, rozbierają ogrodzenie otaczające zbiorniki wody. W sumie to by się przydało bo to miejsce coraz częściej jest zakorkowane. W ogóle cała ulica potrafi stać. Przebijam się w miarę sprawnie co już samochodom tak łatwo nie przychodzi. Potem trochę gęsto przy cmentarzu na Środuli ale na szczęście to jeszcze nie ten czas kiedy zwalają się tłumy. W Będzinie podjeżdżam tak dla żartu pod serwis ale jak przypuszczałem - zamknięte. Cóż... zapasy smarowideł na razie jeszcze na trochę wystarczą więc może w przyszłym tygodniu będzie mi po drodze. Rezygnuję z wyjazdu na Aleję Kołłątaja bo tu też gęsto. Zamiast tego przebijam się wokół nerki na Zamkowe i dalej na ścieżkę do Grodźca. Stąd już spokojniej do Gródkowa i kawałek "913" do domu. Tu zostawiam plecak, zakładam sakwy i robię standardowe zagięcie do wsiowego Lewiatana. Na finiszu dorwały mnie jakieś kropelki, który na dojeździe do sklepu podawały o wiele gęściej. Przemoczyć jednak nie zdołały. Potem z balastem i już bez opadu staczam się do domu. Przyjemne, niespieszne kręcenie powrotno-zaopatrzeniowe. Trochę tylko dołował mrok wygenerowany przez gęsty dywan chmur. Większość drogi jechałem asekuracyjnie na lampkach.
Kategoria Praca
DPD
-
DST
36.00km
-
Teren
2.00km
-
Czas
01:47
-
VAVG
20.19km/h
-
Sprzęt Scott Spark 750
-
Aktywność Jazda na rowerze
Dziś wcześniejszy rozruch by po wczorajszym umieraniu nieco się nafutrować przed wyjazdem. Wyruszam 6:06. Jezdnie sucho, zauważalnie chłodniej niż przedwczoraj, trochę podwiewa jakby ze wschodu, pochmurno. Mięśnie jeszcze lekko niedożywione więc kręcę spokojnie. Punkty kontrolne zaliczone minimalnie później niż w środę ale całkiem w czasie dobrego przejazdu. Dziś znów na rondzie centrum Dąbrowy Górniczej chwila niepewności. Od strony Będzina widziałem pędzącego ułana i nie byłem pewien czy raczy się zatrzymać czy też wleci na rondo jak na zwykłą prostą. Tym razem się zatrzymał ale i tak mu się dłuższą chwilę podejrzliwie przyglądałem. Reszta drogi spokojna. Mamucie doły na Zagórzu nieco zmieniły rozmiary i lokalizacje. Trzeba po ciemku uważać mimo tego, że ogrodzone i oznaczone. I tak można się zdziwić. Na finiszu z zapasem 4 min. W sumie przyjemny i spokojny dojazd do pracy.
Wracam dziś bez zaginania przez Mec, Środulę, Zamkowe. Tu zamiast do Grodźca skręcam do lasku grodzieckiego. Mam zamiar zobaczyć jak wygląda sytuacja na "913" przy miejscu budowy centrum logistycznego Lidla. Już na światłach na "86" widzę, że lepiej to miejsce omijać. Na szczęście rowerem przebijam się szybko ale na stojące obok mnie samochody miejsca nie ma. Będą stali kolejną zmianę. Wolny jest tylko jeden pas i ruch jest wahadłowy. Od razu przy budowie uciekam w stronę lasu gródkowskiego i bokami przebijam się aż do DINO. Potem kawałek asfaltem i przy parku wskakuję na chodnik. Reszta drogi już spokojnie do domu. Ze zwiadu jednak wychodzi, że na bliżej nieokreślony czas lepiej ten wariant trasy sobie odpuścić. Jeszcze jak zima przyjdzie i spadnie śnieg to już w ogóle będzie wąskie gardło jeśli do tego czasu nie zdołają tam uporządkować wyjazdu. W sumie to najlepiej jakby tam od razu rondo walnęli.
Kategoria Praca
DPD
-
DST
37.00km
-
Czas
01:52
-
VAVG
19.82km/h
-
Sprzęt Scott Spark 750
-
Aktywność Jazda na rowerze
Na razie procedura przedstartowa się sprawdza i pozwala na w miarę regularne rozpoczynanie dojazdu do pracy. Dziś ruszam o 6:06. Sucho, dość ciepło, wiatru jakoś nie zauważam. Kręcę równo i spokojne przez Sarnów i Preczów. Na dojeździe do Zielonej chyba spotkałem Mariusza. Piszę "chyba" bo tak na dobrą sprawę to widziałem tylko ciemność i dwie lampki, zza których doleciało szybkie "sie ma" :-) Ale pora i miejsce by się zgadzały, jak również zawołanie więc stawiam, że to on. Czasy na punktach pośrednich wciąż dobre pomimo tego, że się w ogóle nie spinam. Rondo w centrum D. G. udaje się przejechać bez zamachu na moje życie. Na Alei Róż powtórka z wczoraj, tzn. ze dwóch wyprzedzających, którzy i tak potem zostają na czerwonym. Reszta drogi spokojna. Na miejscu z zapasem 7 min. Taka jesień może być aż do wiosny. Niestety coś dziś w prognozie stoi, że ma pokapać, nieznacznie ale jednak :-/ Trochę mnie to martwi bo dziś spotkanie klubowe. Może jednak nie będzie jakoś tragicznie.
W ciągu dnia nie dość, że zaczęło się robić mokro, to jeszcze zaczęła nawalać mnie dość solidnie dyńka. Dotrwałem do końca dniówki ale już nie miałem sił czekać jeszcze i jechać potem na spotkanie w klubie. Od razu ruszam do domu niemal taką samą drogą jak do pracy. Lekkie odchyłki tylko w Dąbrowie Górniczej i Preczowie. Na ostatnich 4km jeszcze dołożył się do kiepskiego dnia lekki deszczyk zacinający prosto w twarz. W sumie nie zmoczył mnie zbytnio ale przeszkadzał bardzo.
Kategoria Praca
DPD
-
DST
39.00km
-
Teren
3.00km
-
Czas
01:55
-
VAVG
20.35km/h
-
Sprzęt Scott Spark 750
-
Aktywność Jazda na rowerze
Przygotowania przedstartowe przebiegają dziś wzorowo i udaje się ruszyć w dobrym czasie - 6:05. Niestety ciemno ale poza tym suche jezdnie, dość ciepło, lekki podmuch chyba mniej więcej ze wschodu. Ogólnie przyjemne warunki do jazdy jak na trzecią dekadę października. Kręcę przez Sarnów i Preczów. Do ronda w centrum Dąbrowy Górniczej sielsko spokojnie. Na rondzie od strony Będzina wyjeżdża mi jakieś ślepe babsko. W ogóle nawet przed rondem nie zwolniła. Gdybym nie wyczuł co się może dziać to by mnie centralnie trafiła. Posławszy jej złorzeczenia zjeżdżam do parku Hallera i potem na Aleję Róż. Tu kilku śpieszących się wyprzedza mnie byle tylko się wcisnąć wcześniej. Zupełnie bez sensu bo i tak ogonek taki, że poczekają drugą zmianę świateł. Ja spokojnie prawą stroną pasa jadę dalej i załapuję się jako ostatni na zielone. Wszyscy co mnie wyprzedzili jeszcze daleko z tyłu i postoją. Następne światła też udaje się przejechać bez stania. Na Zagórzu polowanie na mamuty nabiera rumieńców bo doły coraz większe i szersze. Finisz już spokojny. Na miejscu jestem z zapasem 7 min. W sumie przyjemny dojazd do pracy.
Po pracy całkiem przyjemne warunki. Słoneczko, nieznaczny wiaterek, sucho. Czapka i rękawiczki wędrują do plecaka zastąpione przez bandankę. Kręcę początek przez Mec i Środulę do Będzina. Przejeżdżam obok serwisu z zamiarem uzupełnienia zapasu smaru do amortyzatora ale tak bez przekonania. I nie pomyliłem się, zamknięte. Przez nerkę przebijam się na Zamkowe i dalej na ścieżkę rowerową do Grodźca. Kolejny zamiar, tym razem zrealizowany, to wjazd na Dorotkę w celu sfocenia postępów budowy centrum logistycznego Lidl-a. Nadprogramowo wdrapuję się też na szczyt pod kościół robiąc po drodze kilka foto kolorów jesieni. Niestety słoneczko nieco przymglone i nie wyszło jakoś rewelacyjnie. Z Dorotki staczam się w stronę Gródkowa po drodze czyniąc drobne eksploracje potwierdzające i omijające jak się da ruchliwą "913". Ostatecznie wypadam na nią przy DINO i stamtąd kręcę prosto do domu. Przyjemny, spokojny powrót z pracy.
Kategoria Praca
OZ
-
DST
35.00km
-
Czas
01:38
-
VAVG
21.43km/h
-
Sprzęt Kiedyś Giant
-
Aktywność Jazda na rowerze
Po dwóch dniach opadów w końcu zrobiło się przyjaźnie na dworze. Po południu nawet objawiło się piękne słoneczko podkręcając kolory jesieni. Dziś głównie trzeba mi było jechać po zaopatrzenie ale wyciąganie rowerka na niecałe 3km wydawało się jakieś takie niewłaściwe więc przed tym zrobiłem sobie mały objazd asfaltowy kolejno zahaczając o Brzękowice Dolne, Dąbie, Mierzęcice, Przeczyce, Podwarpie, Wojkowice Kościelne, Przeczów i Sarnów. Po powrocie zamieniłem plecak na sakwy i standardowo zagiąłem do wsiowego Lewiatana.
Kategoria Inne
DPD
-
DST
37.00km
-
Czas
01:46
-
VAVG
20.94km/h
-
Sprzęt Scott Spark 750
-
Aktywność Jazda na rowerze
Dziś minimalnie start mi się obsunął i ruszam o 6:09. Jest względnie ciepło, jezdnie mokre, wiaterku jakoś nie rejestruję. Wciąż pochmurno. Kręcę przez Sarnów i Preczów. Idzie mi na tyle dobrze, że Zieloną osiągam w czasie, jaki miałem w poniedziałek. Za "dworcem" w Dąbrowie Górniczej jestem o 6:39 więc mam jeszcze pewną rezerwę czasu. Decyduję się na małe wygięcie i zahaczam o ścianę płaczu. Potem już prosto do pracy. Mam wrażenie, że mi dziś w miastach poustawiali światła :-) Te na Alei Róż i Mortimerze świeciły się bardzo długo jakby czekały aż przejadę. Na Zagórzu przy przejściu dla pieszych tylko lekko musiałem zwolnić by mi się zielone zapaliło. Miły zbieg okoliczności. Na miejscu jestem z dwoma minutami zapasu. Przyjemny i spokojny dojazd do pracy.
W ciągu dnia podeschło a potem pokapało. Na wyjściu jezdnie mokre ale bez opadu. Raczej bezwietrznie. Brak słońca sprawia, że brak też ochoty na objazdy. Kręcę krótko przez Mec i Środulę do Będzina. Stamtąd do Grodźca i dalej przez Gródków do domu. Miałem przez chwilę takie myśli, żeby jeszcze zrobić standardowe zagięcie do wsiowego Lewiatana ale jakoś szybko mi przeszło. Powrót raczej niespieszny i spokojny. Jutro w prognozie cały dzień kapania więc wziąłem sobie urlop i pewnie nawet kółka za próg nie wystawię. W piątek też wolne ale może coś pokręcę bo prognoza wygląda na ten dzień na razie obiecująco.
Kategoria Praca
DPD
-
DST
41.00km
-
Teren
2.00km
-
Czas
01:59
-
VAVG
20.67km/h
-
Sprzęt Scott Spark 750
-
Aktywność Jazda na rowerze
Udaje mi się powtórzyć dziś sprawną procedurę przedstartową i ruszyć o 2 min. wcześniej niż wczoraj. Jest zauważalnie cieplej, sucho i wiatr, nawet jeśli jest, to tak słaby, że nie zauważam by mi przeszkadzał w jeździe. Kręcę nową domyślną trasą czyli przez Sarnów i Preczów. Na skrzyżowaniu na Zielonej jestem 5 min. wcześniej niż wczoraj. Kolejne punkty kontrolne też zaliczone w dobrym czasie. Na rondzie w centrum Dąbrowy Górniczej chwila strachu, że mi klient wyjedzie od strony Będzina. Widziałem go jak gna jakby się nie zamierzał zatrzymać i już łapałem się za klamki ale w ostatniej chwili przystopował. Generalnie jednak spokojny dojazd do pracy. Trochę tylko przeszkadzają ciemności. Mogłyby też latarnie świecić gdzieś z pół godziny dłużej. Zwłaszcza jak jest takie zachmurzenie. Na mecie mam 10 min. zapasu. Lekko podgotowany.
Po pracy kręcę powrót jak wczoraj, na kierunek będziński czyli Mec, Środula i dalej przez Zamkowe do Grodźca. Gdzie się da to "ścieżkami" rowerowymi. Udaje mi się nimi dociągnąć do granic Wojkowic. Również jak wczoraj jadę w stronę Strzyżowic tym razem zdobywając się na wspinaczkę pod Skrzynówek. Mijam kościół w Strzyżowicach, podstawówkę, remizę i kawałek za Beton-Kolorem skręcam na małe wygięcie terenowo-leśne, którym wydostaję się na drogę z Góry Siewierskiej do Brzękowic. Zjeżdżam stamtąd prosto do domu. Mimo pochmurnego nieba jednak warunki całkiem niezłe do kręcenia. Powrót był przyjemnym rowerowaniem.
Kategoria Praca
DPD
-
DST
40.00km
-
Teren
2.00km
-
Czas
02:00
-
VAVG
20.00km/h
-
Sprzęt Scott Spark 750
-
Aktywność Jazda na rowerze
Jeszcze w sobotę udało mi się uzupełnić urwaną szprychę w tylnym kole Rzeźnika z nadzieją, że w niedzielę będą warunki do jazdy. Nie były. Ale przynajmniej dzisiaj mogłem się nim wybrać do pracy.
Przygotowania przedstartowe idą sprawnie. Trochę też się do nich przykładałem bo w założeniach miałem odrobinę dłuższy dojazd do pracy. Postanowiłem przerzucić się na wariant dojazdowy przez Sarnów i Preczów do Zielonej a potem już standardowo przez centrum Dąbrowy Górniczej na Zagórze. Powód jest budowlany. Przy powstający lidlowym centrum logistycznym w Gródkowie robią teraz coś przy wyjeździe z tego miejsca. W sobotę było mocno rozgrzebane i wątpię by do dzisiaj to uporządkowali. Wykopy, zwężenia, znaki, brak oświetlenia ulicznego i do tego poranny ruch w stronę Sosnowca i Katowic... Miejsce zrobiło się nieco ryzykowne a skoro mam możliwość je ominąć i przy okazji jeszcze ciut więcej pokręcić to czemu nie?
Tak więc po sprężeniu się ruszam o 6:05. Od samego początku wiatr na twarz. Raczej chłodny. Kręcę spokojnie. Na tym kierunku dojazdowym nie mam jeszcze w głowie zakodowanych punktów kontrolnych więc dopiero na Zielonej weryfikuję czas. Jest dobrze. Nie muszę się spieszyć. Światła na Alei Róż stoję. Następne, na Mortimerze, udaje się przejechać bez stania. Polowanie na mamuty w Zagórzu trwa w najlepsze. Pojawił się kolejny dół. Jak jeszcze trochę pokopią na tym kierunku to będę musiał się przerzucić na dojazd przez Grodziec i Będzin ;-p Na miejscu jestem z zapasem 5 min. Przyjemny i spokojny dojazd do pracy.
Po pracy kręcę na kierunek Będzin czyli standard przez Mec i Środulę. Z Będzina jadę do Grodźca. Na powrocie zaplanowałem wjazd na zbocza Dorotki. Bez wjeżdżania pod kościół okrążam górkę i od strony gródkowskiej robię foto budującego się centrum logistycznego Lidla. Rośnie w oczach. Z Dorotki zjeżdżam pod grodziecką Biedronkę i ścieżką docieram do granic Wojkowic. Mijam remizę i kościół i skręcam w stronę Strzyżowic. Odpuszczam sobie dziś jednak wspinaczkę pod Skrzynówek. Objeżdżam to bokiem terenowym skrótem i wbijam na prostą do domu. Przyjemny i spokojny powrót z pracy. Trochę podwiewało ale tym razem wiatr był przynajmniej nieprzeszkadzający. No i było sucho.
EDIT:
Parafrazując tekst piosenki Golców... :-)
Panoramy wszelakie w tym i jeszcze 2 inne z tego miejsca.
Kategoria Praca
Po Sosnowcu
-
DST
42.00km
-
Teren
12.00km
-
Czas
03:17
-
VAVG
12.79km/h
-
Sprzęt Scott Spark 750
-
Aktywność Jazda na rowerze
Dziś jeżdżenie klubowe po Sosnowcu w ramach cyklu Poznaj Swoje Miasto.
Prowadzi Grzesiek Onyszko. Ja robię za zamykającego i fotografa.
Z
domu ruszam o 9:15. Pogodnie, sucho, trochę wieje i nie jest za ciepło
ale kurtka jedzie w plecaku. Na wysokości budowy centrum Lidla zwężenie i
rozgrzebane pobocze po stronie restauracji "Pod Lwem". Ale udaje się
przejechać sprawnie. Kawałek dalej wyłączone światła na "86". Mimo tego
przejazd na drugą stronę robię szybko i sprawnie. Potem zwykły,
okołotargowy kociokwik na odcinku od targu do nerki. Do miejsca zbiórki,
przy kościele na Pogoni, przemycam się ścieżką rowerową.
Na
miejscu już całkiem spora gromadka uczestników a kolejni jeszcze
nadjeżdżają. Zapisy, pogaduchy i zaczynamy. Na początku ogłoszenia
parafialne Swietłany, potem przedstartowe foto i ruszamy. Na początek do
Parku Dietla. Po opowieści Grześka ruszamy do kościoła ewangelickiego.
Na
zjeździe ze skarpy zawija mi się w koło gałąź i urywa mi szprychę. Nowe
koło. Już rozwalone :-/ Podczas kiedy grupa zwiedza kościół i słucha
opowieści Grześka ja szarpię się z urwaną szprychą. Pomaga Paweł a
moralnie wspierają Michał, Marcin i chyba jeszcze Przemek. Do wycieczki
dołączamy ponownie kiedy grupa przemieszcza się spod kościoła do Pałacu
Dietla. Tu część uczestników idzie zwiedzać pałac. My słuchamy opowieści
naszego przewodnika.
Kiedy znów jesteśmy wszyscy kręcimy dalej.
Kolejny przystanek przy dawnym liceum im. S. Staszica. Teraz budynek
jest zamknięty, do remontu i czeka na nowego właściciela. Kolejno
jedziemy pod jeden z sosnowieckich domów, w których ukrywał się
Dzierżyński. Potem drewniany domek piętrowy do tej pory zamieszkany i w
całkiem dobrym stanie. Przejeżdżamy przez miejsca, które dawniej były
gęsto zamieszkane przez społeczność żydowską.
Z Pogoni,
zatrzymując się jeszcze kilka razy przenosimy się powoli do Milowic. Tu
przystanków już mniej. Jest budynek dawnej szkoły, osiedle z okresu
dwudziestolecia międzywojennego, kamień pamiątkowy i mogiła powstańcza.
Kończymy wspólny objazd pod Halą Sportową w Milowicach.
Powoli
grupa się rozjeżdża. Mnie jeszcze trochę schodzi na rozmowie ze
Swietłaną i Grześkiem. Jest sporo po 14:00 kiedy w końcu się żegnamy i
każde z nas rusza w swoją stronę. Z racji tego, że po drodze udało mi
się wjechać w to, co psy zostawiają na trawnikach czasem, postanawiam
zrobić powrót maksymalnie terenowy by złapać nieco kałuż i błota a potem
piasku, i wyczyścić kółka.
Kręcę w stronę mostu na Brynicy i
terenem przebijam się wzdłuż rzeki do Czeladzi przy okazji nieco
zaginając i eksplorując. "94" przeskakuję w okolicach Strusi i jadę na
szlak w stronę Rozkówki. Do samego parku nie wjeżdżam. Kieruję się na
singielek, który niedawny czas temu odkryłem na własne potrzeby. Potem
przez fińskie domki przeskakuję grzbiecik i drogę z Wojkowic do Grodźca
dalej trzymając się terenu. Ostatecznie wertepki porzucam na granicy
Wojkowic i Psar ciągnąc prostą do domu. Tu mycie rowerka.
Pogoda dziś bardzo dopisała. Frekwencja też. Przyjemnie spędzony dzień. Jedynie zgrzyt ze szprychą nieco popsuł humor.
Link do pełnej galerii
Przy kościele św. Tomasza na Pogoni.
Pałac Dietla.
Kategoria Jednodniowe, Szprycha
DPD
-
DST
36.00km
-
Czas
01:37
-
VAVG
22.27km/h
-
Sprzęt Scott Spark 750
-
Aktywność Jazda na rowerze
Grzebanie przedstartowe pozwala mi ruszyć dopiero o 6:12. Jest zimno, blisko zera. Wiatru nie rejestruję. Niebo prawie bezchmurne. Jedynie na wschodzie pióropusz pary znad komina chłodniczego elektrowni Łagisza. Kręcę niespecjalnie intensywnie bo pobieranie chłodnego powietrza jest średnio przyjemne. Jedzie się jednak dobrze. Punkty pośrednie zaliczam w przeciętnym czasie. Przymusowych przerywników niewiele. Na mecie jestem z zapasem około 5 min. Przyjemny, spokojny dojazd do pracy.
Na wyjściu z pracy spotykam się z Prezesem i odbieram klubową flagę z kompletem chorągiewek. Potem kawałek jedziemy razem do centrum Zagórza. Dalej kręcę solo przez Mortimer i Reden na Pogorię 3. Bieżnią do Świątyni Grillowania i na dziko przez tory na Pogorię 4. Potem standard przez Preczów i Sarnów do domu. Trochę zawiewało i nie było za ciepło ale przyjemnie się kręciło.
Kategoria Praca