limit prowadzi tutaj blog rowerowy

Niejeżdżenie boli. Dosłownie.

Wpisy archiwalne w kategorii

Inne

Dystans całkowity:18056.00 km (w terenie 3205.00 km; 17.75%)
Czas w ruchu:1011:28
Średnia prędkość:17.85 km/h
Maksymalna prędkość:62.00 km/h
Liczba aktywności:569
Średnio na aktywność:31.73 km i 1h 46m
Więcej statystyk

Ryszka

  • DST 80.00km
  • Teren 5.00km
  • Czas 03:59
  • VAVG 20.08km/h
  • Sprzęt Kiedyś Giant
  • Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 20 listopada 2011 | dodano: 20.11.2011

Chłopaki wymyślili na dziś ognisko. Wybrali na to miejsce Ryszkę. Tak więc dzisiejszy mój dzień rowerowy został podporządkowany temu wydarzeniu.
Wystartowałem od siebie o 8:30 aby spotkać się z t0masem82 pod E. Leclerkiem na Zagórzu. Dotarłem tam o 9:20. Chwilę potem pojawił się Tomek, który też zrobił drobne zakupy na ognisko. Spod sklepu pojechaliśmy do celu. Prowadził Tomek całkiem niezłym, jak dla mnie, tempem. Na miejscu zastaliśmy już Andrzeja (andi333). W chwilę po nas dotarł Jacek (accjacek) a niewiele później Krzysiek (Kysu) i Krzysiek (Krzychu22). Dnia poprzedniego Krzyśkowie przygotowali na dziś drewno a ze sobą jeszcze przywieźli suchą podpałkę. Rozpalanie ogniska, usiłowanie pieczenia kiełbasek i pogaduchy ze śmiechami zajęły nam tak gdzieś ze 2 godzinki.
Chłopaki, jak zwykle niedojeżdżeni, postanowili jeszcze trochę pomykać po okolicach. Lasem podjechaliśmy pod Bukowno gdzie Andrzej i ja pożegnaliśmy chłopaków. Oni jeszcze dalej śmigali a my pojechaliśmy asfaltami prosto do Sosnowca. Prowadził Andrzej a ja starałem się mu dotrzymać tempa. Odpadłem na moście nad S1 (E75). Dochodzę do wniosku, że jak na sosnowiecką ekipę to ja chyba jestem emeryt/rencista/kombatant/słabiak (skreślić niepotrzebne) bo po terenach drą w tempie, którego nie jestem im w stanie dotrzymać a i na asfalatach też nie bywa lepiej. Obawiam się, że nowy sprzęt wiele tu nie zmieni.
Andrzej poczekał na mnie pod komendą na Klimontowie i już spokojniejszym tempem pojechaliśmy pod Plac Papieski. Tam się pożegnaliśmy.
Mnie została jeszcze droga powrotna do domu. Postanowiłem, że wrócę przez Czeladź i Wojkowice. Pojechałem obok Plejady, potem na Rybną, dalej na Czeladź. Na StatOil chwila postoju w celu uzupełnienia poziomu cieczy. Potem prosto do Wojkowic. Obok kościoła (tego od strony Grodźca) skręciłem na Strzyżowcie, na Skrznówku do Psar i prościutko do domu.
Rano jak wyjeżdżałem miałem na termometrze -3. Potem słoneczko, bezwietrznie. Bardzo przyjemny dzień. Pomysł chłopaków z ogniskiem trafił idealnie w pogodę.
Fajnie spędzony dzień.


Start ogniska.


Napięty plan u Jacka zmusił go do szybkiej konsumpcji :-]


Co się do zdjęcia złożyłem, to mi Krzychu22 uciekał z kadru i są tylko jego nogi na fotach :-p


A tak wyglądało zgromadzenie z "pewnej" perspektywy.


I w końcu finisz ogniska.

Link do pełnej galerii

Więcej fotek nie robiłem tego dnia.


Kategoria Inne

Go West

  • DST 50.00km
  • Teren 15.00km
  • Czas 02:48
  • VAVG 17.86km/h
  • Sprzęt Kiedyś Giant
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 19 listopada 2011 | dodano: 19.11.2011

Start 13:00 z minutami. Główny zamiar to pomykać nieco po lasach. W tym celu uderzyłem w stronę okolic Świerklańca i Miasteczka Śląskiego. Trasa mniej więcej taka: Strzyżowice, Rogoźnik, Dobieszowice, Piekary Śląskie, Kozłowa Góra (wał na zbiorniku), fragment niebieskiego szlaku po północnej stronie drogi Tarnowskie Góry-Siewierz, zakosami do Ożarowic, Pyrzowice, Myszkowice, Nowa Wieś, Twardowice, Góra Siewierska, Strzyżowice, Psary. Po lasach pomykało się całkiem sympatycznie. Zarówno odcinki piaszczyste jak i lekko podmokłe przykryte grubą warstwą liści i praktycznie przejeżdżało się je tak samo. Po drodze napotkałem kilku innych zapadłych na cyklozę, kilku biegaczy, jednego co wykorzystywał konia (znaczy się jechał na nim). Powrót nieco po zachodzie słońca. Mam wrażenie, że dziś chłodniej niż wczoraj wieczorem. Neoprenki spisują się znakomicie.


Kategoria Inne

Cykloza ułaskawiona ale jeszcze nie zaspokojona ;-)

  • DST 18.00km
  • Czas 01:00
  • VAVG 18.00km/h
  • Sprzęt Kiedyś Giant
  • Aktywność Jazda na rowerze
Poniedziałek, 14 listopada 2011 | dodano: 14.11.2011

Po pracy odebrałem Srebrną Strzałę z serwisu. Od razu widać, że kółko jest już ok.
Ale rama zdecydowanie do wymiany. Wyżarta oponą dziura dyskwalifikuje ją do użytku innego niż do lekkiej, spokojnej jazdy. W ramach testów czy cała reszta jest ok najpierw pojechałem do Decathlonu zaopatrzyć się w ochraniaczo-ocieplacze na buty. O! Takie!


119 zetów.

A co! Se poszalałem. Może gdzieś by się taniej dało dorwać te same ale nie mam jakoś ani chęci ani czasu na szukanie i czekanie aż dotrą. A w razie problemów to blisko z reklamacją można podskoczyć.
Powrót bez udziwnień w miarę krótką drogą.
Testy wykazały, że jednak dalej jest coś nie tak ale tym razem to nie wina koła. Podejrzewam łańcuch. Jak depnę np. przy 2 z przodu i 3 z tyłu to łańcuch leci po zębatce. Przy młynkach jest ok. W domu wypiąłem kilka ogniw. Jedzie się bardziej twardo i łańcuch już tak nie leci na płaskim ale przy podjeździe niestety tak.
Poza tym jest jeszcze inny feler. Opona trze o prowadnicę przedniej przerzutki jeśli na przodzie jest 1 - albo za długa prowadnica albo support za krótki i przerzutka za blisko koła. W oryginalnym zestawie wszystko grało. Tyle, że z oryginału to zotsała właściwie już tylko ta przednia przerzutka... i Grip Shift-y.
Czas, oj czas, Strzale na emeryturę. Jak ja się nie mogę doczekać nowego pojazdu... Już zamówiony. Jak fundusze dopiszą, to 25 odbieram.


Kategoria Inne

Ja to chyba jednak lubię :-]

  • DST 41.00km
  • Teren 5.00km
  • Czas 02:18
  • VAVG 17.83km/h
  • Sprzęt Kiedyś Giant
  • Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 1 listopada 2011 | dodano: 01.11.2011

Narzekam na to, że ciemno, że źle się jeździ. Tymczasem mając kawał słonecznego dnia do dyspozycji wybrałem się na rowerek o 15:30. 100% pewne, że powrót przy starcie o tej godzinie wypadnie po ciemku. Czyli chyba jednak muszę lubieć te nocne jazdy. Mają swoje minusy, to fakt. Ale mają też i plusy.
Tym razem trasa wyglądała tak: najpierw do Góry Siewierskiej (na podjeździe pod las wyprzedził mnie "szosowiec"; powiedzieliśmy sobie "cześć" i szybko mi z oczu zniknął). Z Góry Siewierskiej zjechałem do drogi Strzyżowice-Siemonia. Wzdłuż Rogoźnika, przez tamę do drogi Dobieszowice-Siemonia. Przeskoczyłem do lasu po drugiej stronie. Jego obrzeżem dojechałem do Wymysłowa. Wygląda na to, że wkrótce będzie tu ładny asfalcik. Z Wymysłowa dalej drogą przy zbiorniku Kozłowa Góra i potem wałem między zbiornikiem a parkiem w Świerklańcu do samego końca i w lewo. Przeskoczyłem drogę Tarnowskie Góry-Siewierz i zrobiłem mały dystans po lasach. Było już po zmierzchu a jak z lasu wyjechałem to całkiem ciemno. "78" kawałek do Niezdary i stamtąd bocznymi drogami przez Tąpkowice do Sączowa. Wyjechałem na górce obok kościoła. Tam w prawo i cały czasz drogą do Siemoni (pod wiadukiem autostrady, który jeszcze ciągle jest zamknięty ale rowerkiem da się spokojnie przeskoczyć). Mały postój na kilka zdjęć kościoła i cmentarza. Wjechawszy do Siemonii skręciłem na Dobieszowice. Chwila postoju przy cmentarzu na kolejne foto i dalej przez tamę na Rogoźniku pod kolejny cmentarz. Tam kolejne foto. Potem pojechałem do Wojkowic w stronę Orbitalnej. Po drodze skręt w lewo. Nie wiem jak się ta ulica nazywa ale miejsce trudno zapomnieć bo jest brukowana kostką granitową. Bez "amorka" to "droga przez mękę". Większość drogi przejeżdżam chodnikiem raz w ostatniej chwili robiąc unik kiedy zorientowałem się, że ta ciemna plama przede mną to zaparkowany samochód :-)
Dojeżdżam do skrzyżowania i skręcam na Strzyżowice a potem pod "Skrzynówkiem" na Psary. Na cmentarzu po drodze jeszcze kilka zdjęć i prosto do domu.
Pogoda zupełnie nie listopadowa. Dosyć ciepło nawet po zachodzie słońca. Niemal bezwietrznie. Jak dla mnie to może tak być do samej wiosny.


Kategoria Inne

Fart? Niefart?

  • DST 68.00km
  • Teren 25.00km
  • Czas 03:33
  • VAVG 19.15km/h
  • Sprzęt Kiedyś Giant
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 29 października 2011 | dodano: 29.10.2011

Plan, planem wykonanie sobie. Sporo z planu udało mi się zrealizować.
Wystartowałem zamiast o 11:00, jak planowałem, to dopiero przed 14:00. Najpierw w miarę najkrótszą drogą (choć trochę wertepami) pojechałem do Sarnowa, potem do Preczowa i wzdłuż Pogorii IV (30+) do Wojkowic Kościelnych. Stamtąd do Trzebiesławic gdzie wbiłem na ścieżkę rowerową (ładny, szeroki szuterek) gdzie też ze słuszną prędkością 30km/h pognałem do Siewierza. A pognać się da bo większość tej ścieżki w tamtym kierunku biegnie w dół. Potem koło zamku w Siewierzu (na parkinkgu jakiś hm... osobnik uparł się spalić gumy w BMW i to nie ruszając tylko robiąc regularne kółka; cyknąłem foto). Potem pod trasą Katowice-Częstochowa przejechałem na stronę zachodnią Siewierza i wbiłem w las. Tuż po przejechaniu torów minęła mnie grupa na koniach. Grubo powyżej 10 osób. Może nawet ze 20.
W lesie spędziłem trochę czasu. Kluczyłem to tu, to tam w drodze do Strąkowa. Kilka a może nawet -naście razy się zatrzymywałem zrobić foto. Głównymi obiektami były grzyby (w większości te jadanle raz) i kolorowe drzewa (a dużo ich tam było). Raz zrobiłem też eksperyment z robieniem zdjęcia samemu sobie.
W środku lasu niesamowita cisza. Dzień był bezwietrzny więc nie miało co szumieć. Aż się chciało usiąść i po prostu tego braku odgłosów posłuchać. Czasem tylko jakiś ptak dawał znak życia.
Po drodze coś mi przerzutka zastrajkowała i przerzuciła łańcuch z tyłu za największe kółko. Łańcuch się zaklinował między nim a szprychami i musiałem się z nim trochę poszarpać przy okazji upier(man)doliwszy się smarem. Jak już było wszystko na miejscu to musiałem jakoś łapy doszorować z tego lepkiego badziewia. Z kilku praktycznych prób terenowych najlepszą metodą jest piasek lub ziemia. Sporo smaru się z tym zabiera jak wetrzeć w ręce. Potem dobra jest kałuża a z braku np. mokra trawa. To co zostanie to odrobiną wody i w jakąś szmatę czy chusteczkę. I tu pytanie: jaki trzeba mieć fart żeby nabierając przypadkową garść piaszczystej ziemi znaleźć w niej wystrzelony nabój? Mnie się ta sztuka udała (czy też raczej przytrafiła).
Z lasów wychynąłem w Strąkowie. Stamtąd asfaltami pomknąłem do Zendka gdzie daleko przed sobą zobaczyłem zieloną kamizelkę. Oczywiscie włączyła mi się "pogoń". Dojechałem rowerzystę przed Ożarowicami przy lotnisku. Okazało się, że to "szosowiec" z Bytomia. Chwilę pogadaliśmy jadąc wspólnie przez Ożarowice. Żeby nie było: to nie ja tak pociskałem tylko "szosowiec" tak relaksacyjnie jechał. Bytomianin odbił w Ożarowicach na Miasteczko Śląskie a ja pojechałem prosto na Sączów. Przed Sączowem wjechałem w szutrową drgoę, która doprowadziła mnie do Tąpkowic (tu cykam zdjęcie bunkra). Z Tąpkowic pojechałem na Ossy i tu wjechałem w las na drogę w stronę Wymysłowa. Po drodze mała odchyłka i zdjęcie kolejnego bunkra (tym razem mniejszego - wlazłem i do niego i na niego).
Potem już prosto do Wymysłowa. Odpuściłem Świerklaniec bo już było ciemno. Ruszyłem już prostą drogą do domu przez Dobieszowice, Rogoźnik i Strzyżowice. W Dobieszowicach jeszcz zatrzymałem się na wiadukcie nad budowaną autostradą i cyknąłem ze 2 fotki.
Świetna pogoda. Ciepło. Chwilami pojawiało się słońce. Bezwietrznie. Dopiero gdzieś tak godzinę po zachodzie zaczęło się robić zauważalnie chłodniej. Jechało się rewelacyjnie.


Kategoria Inne

DPD + komercha i trochę o zboczeniach oraz cierpieniach z nimi związanych

  • DST 55.00km
  • Teren 1.00km
  • Czas 02:38
  • VAVG 20.89km/h
  • Sprzęt Kiedyś Giant
  • Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 27 października 2011 | dodano: 27.10.2011

Rano standardowa "szesnastka" do pracy choć wystartowana z opóźnieniem. Na dodatek przyłapałem się na tym, że na zjeździe przy 30 km/h zaczęły mi się zamykać oczy do snu. O mały figiel byłoby drastycznie.
Po pracy powrót niemal tą samą "szesnastką" do domu. Zadzwonili od dentysty czybym nie przyszedł pół godziny wcześniej. Powiedziałem, że marne szanse ale zrobię co się da. Gdyby liczyć czas samego przejazdu to spokojnie bym się wyrobił. 38 min. Fakt, że byłem mocno przegrzany na finiszu ale dało by radę. Niestety po drodze mam kilka świateł i tu sprawa poległa.
A co do zboczeń i cierpień to u mnie ono występuje w miejscu, gdzie muszę wracać do miejsca startu tą samą trasą. Strasznie tego nie lubię. Dlatego zwykle po pracy wracam inną drogą i to najlepiej dłuższą. Najlepiej jak cały dzienny przejazd ma kształt pętelki, ósemki czy innego łamańca ale tak, żeby drogi się co najwyżej krzyżowały. Czasem się nie udaje.
A co do dentystów. Dotarłem do nich o 16:15 czyli wcześniej a i tak potem czekałem ponad pół godziny. Wniosek: nie ma co dobrze robić ludziom.
Po dentyście jeszcze przyszło mi zrobić kurs komercyjny czyli sakwę do sakwy i w drogę do sklepu. Żeby nie było za prosto i nie jechać tak jak do pracy to pojechałem od siebie w stronę Wojkowic. Trochę za cmentarzam w Psarach odbiłem w lewo i bocznymi drogami pojechałem do Grodźca. Tam trochę się pokręciłem po klinkierkach (okolice Biedronki m. in.) i potem do Będzina, do Kauflanda.
Zapakowawszy "tasie" na full delikatnie pojechałem do domu. Tym razem przez Łagiszę i Sarnów.


Kategoria Inne, Praca

Zakończenie Sezonu PTTK

  • DST 50.00km
  • Teren 10.00km
  • Czas 02:46
  • VAVG 18.07km/h
  • Sprzęt Kiedyś Giant
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 22 października 2011 | dodano: 22.10.2011

Start o 8:05. Przez Wojkowice i Czeladź pojechałem do Sosnowca-Milowic pod halę sportową. Jeszcze nikogo nie było jak tam dotarłem. Z 5 minut potem dojechał Marcin ze Jego Tatą. Czekaliśmy do 9:15 na ewentualnych spóźnialskich ale nikt więcej się nie pojawił. Pojechaliśmy we trzech tą samą trasą, którą z Marcinem przejechaliśmy w środę czyli do Trójkąta Trzech Cesarzy. Tam krótki postój i kilka zdjęć. Potem ruszyliśmy dalej. Bocznymi drogami dotarliśmy w końcu pod górkę narciarską na Środuli. Akurat kończył się wyścig dzieciaków. Frekwencja raczej słaba bo startowała tylko trójka. Potem był wyścig dla nieco starszych.
My tymczasem przy ognisku czekaliśmy na wyścig główny, który wystartował o 13:30.
Zawodników było kilkunastu w sumie i to z kilku kategorii więc jechali razem tylko część robiła więcej kółek, część mniej. Nie zapamiętałem imienia i nazwiska największego harpagana w stawce ale miał on nr startowy 22. Pobił rywali totalnie.
Po zakończeniu wyścigów pojechaliśmy z Marcinem najpierw do Lidla na Środuli sprawdzić, czy tam aby nie uda się nabyć czapeczek przyuważonych przez Kysu ale niestety ich nie było (czyżby tak dobre, że znikły natychmiast?).
Potem obok cmentarza wjechaliśmy na ulice Zuzanny i tam się pożegnaliśmy. Ja pojechałem do Decathlonu z zamiarem nabycia drugich ocieplanych gatków na rowerek. Gatki kosztowały mnie Władysława Jagiełłę. Były też i droższe. Może się nie znam ale te nabyte powinny w zupełności wystarczyć. Przy okazji uzbroiłem się też w polarową czapeczkę na stoisku narciarskim za całe 5 pln (zdziwiłem się przy kasie bo leżała w boksie z czapeczkami za 14 zł).
Po wizycie w Decathlonie najkrótszą drogą... no prawie najkrótszą... pojechałem do domu.
Pogoda ładna, w słoneczku całkiem przyjemnie ale jak powiało, to już nie było tak super. Mimo wszystko do jazdy dzień jak najbardziej zdatny. Żeby choć takie dni utrzymały się jeszcze przez jakiś czas to nie będzie źle.


Trójkąt Trzech Cesarzy.


Grupa średnia walczyła zażarcie.


"Starszacy" również :-)


Niekwestionowany zwycięzca.


Inni też robili zdjęcia więc pewnie gdzieś będą inne galerie.

Link do pełnej galerii


Kategoria Inne

Wietrzna piędziestka

  • DST 52.00km
  • Teren 3.00km
  • Czas 02:24
  • VAVG 21.67km/h
  • Sprzęt Kiedyś Giant
  • Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 11 października 2011 | dodano: 11.10.2011

Rano do pracy nie pojechałem na rowerku bo u mnie trochę kapało a potem cały dzień tego żałowałem bo ciuchy by wyschły a powrót miałbym w fajnych warunkach.
Ale dzień był jeszcze do uratowania bo w domu byłem przed 16:30. Szybka zmiana wdzianka i ruszyłem w drogę. W planie miałem tak 30 max. 40 km. Wyszło ile wyszło.
Trasa: Psary, Strzyżowice, Rogoźnik, Dobieszowice, Wymysłów, Niezdara, Ożarowice, Zendek, Zadzień, Targoszyce, Toporowice, Dąbie, Chrobakowe, Malinowcie, Psary.
Połowa drogi właściwie po ciemku. Chwilę zatrzymałem się przy lotnisku w Pyrzowicach i usiłowałem cyknąć fotkę lądującego samolotu ale niewiele z tego wyszło bo lądował pod wiatr czyli od wschodniego krańca pasa. Ja byłem na zachodnim. Jedynie na max zbliżeniu optycznym i cyfrowym widać było, że to samolot LOT-u. Tu też kapnąłem smaru na łańcuch bo zaczynał rzęzić. Drugą sesję foto zrobiłem kościołowi w Targoszycach.
Jechało się całkiem dobrze pomimo wiatru. Czasem przeszkadzał, czasem pomagał czyli w sumie wyszło na zero. Zauważalnie cieplej w stosunku do dnia wczorajszego. Niestety jutro znowu ma się ochłodzić choć z kolei ma nie padać.


Ony samolot co to lądował był w Pyrzowicach.


"Impresja" :-p


Targoszyce. Kościół.


Targoszyce. Kościół. Zbliżenie.

I jeszcze takie w sumie miłe zdarzenie. W Malinowicach jest taki kawałek krętej drogi. Jadąc tamtędy usłyszałem, że coś dużego do mnie się zbliża. Że miałem kawałek wolnego pobocza i jechałem sobie nie za szybko to zjechałem na bok. A niech ma i jedzie. Jakie było moje zdziwienie, kiedy kierowca uatobusu, który mnie wyprzedził mrugnął migaczem w podziękowaniu. Niby nic ale zrobiło sympatyczne wrażenie. Pozdrowienia dla prowadzącego autobus. Niestety nie zwróciłem uwagi na numer linii.


Kategoria Inne

Luźna piędziestka

  • DST 50.00km
  • Czas 02:20
  • VAVG 21.43km/h
  • Sprzęt Kiedyś Giant
  • Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 2 października 2011 | dodano: 02.10.2011

Po wczorajszym noszeniu roweru po górach wypadało trochę pojeździć dla rozruszania mięśni. Poskakałem po okolicznych pagórkach. Strzyżowice-Góra Siewierska-Twardowice-Nowa Wieś-Zawada-Sadowie-Przeczyce-Wojkowice Kościelne-Pogoria IV-Dąbrowa Górnicza-Będzin-Łagisza-Sarnów. W Przeczycach jakieś zawody piłkarskie. Policji jak psów. A może mrówków? No dużo w kazdym razie. Na Pogorii udało się polecieć 30+. Wizyta w Kaufie w Będzinie i powrót 12km z wyładowanymi sakwami (dużo bardziej wyładowanymi niż wczoraj).
Pogoda jeszcze całkiem, całkiem ale wracałem już po zachodzie słońca i temperatura zauważalnie spadła. Niestety.


Kategoria Inne

Do serwisu

  • DST 10.00km
  • Czas 00:32
  • VAVG 18.75km/h
  • Sprzęt Kiedyś Giant
  • Aktywność Jazda na rowerze
Poniedziałek, 26 września 2011 | dodano: 26.09.2011

Po zeszłotygodniowym rajdzie po województwie świętokrzyskim rowerkowi należy się to i owo czyli serwis.
7k km przekroczone więc pora napęd wymienić. Obecny jeszcze nie jest w podłym stanie ale na wolnobiegu piąteczka i trójeczka wypiłowane dość konkretnie. Korba nie jest zdarta zbyt mocno ale za to pęknięta jest plastikowa osłona zabezpieczająca łańcuch przed spadaniem na zewnątrz.
Do tego w tylnym kole poszła szprycha.
Tak więc spokojnie, spacerowym tempem do serwisu w Będzinie poturlałem się koło południa i zaordynowałem na miejscu wyżej wymienione czynności serwisowe. Jutro Srebrna Strzała ma być gotowa :-) Mam nadzieję, że więcej nic nie wyjdzie w praniu.


Kategoria Inne, Serwis