Wrzesień, 2015
Dystans całkowity: | 1126.00 km (w terenie 71.00 km; 6.31%) |
Czas w ruchu: | 56:07 |
Średnia prędkość: | 20.07 km/h |
Liczba aktywności: | 24 |
Średnio na aktywność: | 46.92 km i 2h 20m |
Więcej statystyk |
DPOD
-
DST
41.00km
-
Teren
10.00km
-
Czas
02:14
-
VAVG
18.36km/h
-
Sprzęt Scott Spark 750
-
Aktywność Jazda na rowerze
Dziś start nieco poza oknem - 6:17. Trzeba mi więc gonić. Warunki przeciętne. Nie za zimno, nie za ciepło, tak w sam raz na zestaw długi z czapką i rękawiczkami. Dywan chmur sprawia, że jest dość długo ciemno i rozjaśnia się bardzo powoli. Żeby mieć szanse na dotarcie bez spóźnienia dziś lecę full-em. Jedzie się bardzo dobrze choć trochę jakby zawiewało od strony dzioba. Punkty kontrolne zaliczone z opóźnieniem ale na foto hotelu jestem już o takim czasie, że powinienem wyrobić się punktualnie. Reszta drogi ścieżką przy Braci Mieroszewskich i potem zjazd za rondem w Szymanowskiego. Na miejscu z zapasem 60 sekund.
Po pracy sucho i wietrznie. Wiatr zimny więc przyjemność z jazdy umiarkowana. Dziś na powrocie trochę exploracji zakończonych pełnym sukcesem. Udaje mi się odkryć kilka ślepych zaułków w Dąbrowie Górnicze i przejazd, którego szukałem. Spod Pogorii 3 częstą trasą czarnym szlakiem przebijam się do gródkowskiego lasu i przy torach kolejowych robię kolejną eksplorację zakończoną malowniczym ślepym zaułkiem. Tu też trochę przedzierania się przez krzaki i bezdroża by ostatecznie wybyć na cmentarzu w Psarach. Stamtąd już prosta droga do domu.
Kategoria Praca
DPDZ
-
DST
40.00km
-
Czas
02:13
-
VAVG
18.05km/h
-
Sprzęt Merida Matts TFS 100D
-
Aktywność Jazda na rowerze
Odrobinkę cieplej niż wczoraj ale i tak jadę "na długo". Start nieco wcześniej - 6:10. Nie zaszkodziłoby gdyby był jeszcze wcześniej. Przejazd spokojny. Dziś trafiam na szlaban na "dworcu" w Dąbrowie Górniczej. Na szczęście KŚ nadjechało bardzo szybko więc przerwa niedługa. Focę wschód słońca przebiwszy się za szlabany i ruszam dalej. Kolejny postój na szybkie foto hotelu. Potem już bez dobrowolnych przerywników prosto do pracy. Na miejscu równo o 7:00.
Po pracy niby cieplej ale wcale nie było przyjemnie. Sucho i sporo słońca ale też i zimny wiatr. W sumie jechało mi się słabo. Jedynie na zjazdach jakieś konkretne prędkości, na płaskich i pod górkę spacerowo. Sporo po chodnikach by się nie stresować obecnością gnających samochodów. Powrót przez Będzin i Łagiszę. W domu chwila przerwy na podładowanie akumulatorów i potem zagięcie do wsiowego Lewiatana. Powrót do domu i wyładowanie sakw, a potem odwrotne zagięcie do wsiowego Dino.
Kategoria Praca
DP PTTK D
-
DST
43.00km
-
Teren
1.00km
-
Czas
01:58
-
VAVG
21.86km/h
-
Sprzęt Scott Spark 750
-
Aktywność Jazda na rowerze
Chłodno. Wg ICM-u miało być około +5 i chyba wiele więcej nie było. Wyszedłem na chwilę na zewnątrz przed startem by spróbować sfocić na szybko zaćmionego superKsiężyca i czaszka trochę mi zmarzła. To skłoniło mnie do pełnego stroju "na długo" łącznie z czapką i rękawiczkami. Była to bardzo dobra decyzja. Start wyszedł mi 6:14 więc przy tych temperaturach tak mocno "na styk". Ale jechało się całkiem dobrze. Punkty kontrolne przejechane nieco później ale jeszcze w granicach tolerancji. Przez "dworzec" przejeżdżam tuż za pociągiem KŚ. Szybkie foto hotelu i spokojny finisz do pracy. Na miejscu z zapasem 60 sekund.
Po pracy nawet całkiem przyjemnie. Można zrezygnować z kurtki ale już nie z bluzy. Niespiesznie toczę się do centrum Sosnowca na spotkanie klubowe. Pierwsze po dłuższej przerwie więc jest sporo tematów do załatwienia. Plany na przyszłość, zapisy nowych członków, rozdanie odznak. Schodzi do 19:00 kiedy to w końcu ruszam do domu. Pożegnania z ostatnimi, którzy zostali i razem z Adrianem jedziemy w stronę Milowic. Szybko idzie i przed autostradą żegnamy się. Adrian odbija w prawo a ja dalej na Milowice i przez Czeladź do Wojkowic. Tu kilometr terenu i prosta do domu. Przyjemnie i szybko się jechało. Niestety już w całkowitych ciemnościach.
Kategoria Praca
Klubowo-Maczki
-
DST
68.00km
-
Teren
15.00km
-
Czas
04:25
-
VAVG
15.40km/h
-
Sprzęt Merida Matts TFS 100D
-
Aktywność Jazda na rowerze
Dzisiejszy dzień rowerowy to klubowe jeżdżenie po Sosnowcu. Prowadzi
klubowy kolega, historyk i przewodnik PTTK Grzegorz Onyszko. Docelowo
mieliśmy dotrzeć na Maczki. Na standardowym miejscu startu naszych
wyjazdów czyli pod fontanną na Placu Ćwierka zebrało się nas kilkanaście
osób. Głównie klubowicze ale było też kilka osób spoza PTTK.
Podejrzewam, że frekwencja byłaby większa gdyby nie raczej słaba
temperatura i nieco chmurek. Na miejscu zjawiam się kilka minut przed
10:00 zastając już większość. Odczekawszy do 10:00 ruszamy niezbyt
spiesznym tempem prowadzeni przez Grzegorza przez zakamarki Sosnowca
często zatrzymując się przy budynkach, które do tej pory mijaliśmy bez
zwracania na nie uwagi. Okazuje się, że wiele z nich ma swoją historię
czasem dość zaskakującą. Poznaję sporo nowych dróżek i przesmyków
pomiędzy głównymi drogami Sosnowca, którymi ostatecznie wybywamy na
zielonym szlaku. Jego fragmentem kierujemy się na Julisz, Balaton i
ostatecznie Maczki. I znów okazuje się, że miejsca, przez który już nie
raz jechałem mają za sobą trochę historii. Objazd ze zwiedzaniem
kończymy na kamieniu pamiątkowym na Maczkach. Stąd ruszamy już w stronę
centrum Sosnowca ostatecznie rozjeżdżając się na Dańdówce. Z Grześkiem
jadę do Zagórza. Potem już sam przez Dąbrowę Górniczą zahaczając o molo
na Pogorii 3. Musiały się tu odbywać jakieś zawody bo właśnie zwijają
dmuchaną metę a na ośrodku trwa rozdawanie nagród. Przez Zieloną wybijam
się na czarny szlak do Łagiszy. Nielegalnym skrótem przebijam się do
lasku gródkowskiego i przy szkole podstawowej wracam na asfalt do domu.
Po drodze zajeżdżam pod pomnik radzieckich żołnierzy. Już dawno nie był w
dobrym stanie ale dziś przekonałem się, że i w moich okolicach
mieszkają prymitywy. Pomnik został zdewastowany. Figura żołnierza jest
pozbawiona głowy a pomnik wymazany sprayem.
Link do pełnej galerii
Wstawiam niestety tylko link do galerii bo od jakiegoś czasu mam problemy z linkowaniem zdjęć z google. Jak wkleję link do zdjęcia to nie wyświetla się w ogóle treść wpisu i same zdjęcia :-/
Kategoria Jednodniowe
DPD
-
DST
38.00km
-
Teren
4.00km
-
Czas
01:39
-
VAVG
23.03km/h
-
Sprzęt Scott Spark 750
-
Aktywność Jazda na rowerze
Przy piątku zrobiłem sobie dzień dziecka i do pracy fullem. Do tego jeszcze całkiem dobre warunki do jazdy więc przelot był samą przyjemnością. Start 6:13. Na niebie dywan wysokich chmur co sprawia, że jest dość ciemno. Trochę wieje ale wiaterek jest raczej ciepły. W ogóle jest dość przyjemnie. Lepiej niż wczoraj. Nogi to potwierdzają bo podają bardzo dobrze. Po drodze bez sensacji. Jeden postój na foto hotelu. Na miejscu z zapasem 6 min. Szkoda, że nie mogę w identycznych warunkach powtórzyć tego przejazdu Błękitnym żeby sprawdzić czy jechałoby mi się na nim równie dobrze i szybko ten odcinek. Po drodze coraz mniej rowerzystów. Widuję już tylko tych, którzy kręcą nawet zimą. Reszta się wykrusza.
Po pracy warunki mniej więcej podobne do porannych. Dywan chmur, sucho, wiaterek. Startuję na krótko ale szybko zakładam bluzę bo jednak na zjazdach jest trochę chłodnawo. Powrót robię terenem do Dąbrowy Górniczej i potem wzdłuż bieżni przy Pogorii 3 do Piekła. Stamtąd asfaltem wzdłuż Pogorii 4 do Preczowa i dalej przez Sarnów do domu. Kręcenie niezbyt intensywne ale i tak jechało się dość szybko. Przyjemny powrót z pracy.
Kategoria Praca
DPD
-
DST
38.00km
-
Czas
01:58
-
VAVG
19.32km/h
-
Sprzęt Merida Matts TFS 100D
-
Aktywność Jazda na rowerze
Kontrolne wyjście przedstartowe na zewnątrz dało wrażenie, że jest całkiem przyjemnie. Startuję więc na krótko. Niestety po kilkuset metrach całkiem miła temperaturka spada i tak jest aż do rondka na Zielonej. Innymi słowy znów dałem się nabrać. Niestety zima za pasem. Jako, że start dziś znów udało się uruchomić wcześniej - 6:06 - kręcenie niespieszne. Nogi jakoś lepiej reagowały na warunki. Przejazd spokojny. Tylko jedno foto po drodze (hotel). Na miejscu z .zapasem 3 min.
Po pracy znacznie przyjemniej. Pojawiło się słoneczko. Niestety do kompletu też trochę wiatru więc do ideału nieco brakowało. Generalnie jednak warunki do jazdy niezłe. Dziś powrót również bez większego gięcia ale dla urozmaicenia inną nieco trasą. Na początek w stronę Orionu i dalej na Środulę. Dalej przez Chemiczną do Czeladzi i stamtąd do Wojkowic. Wertepkowy łącznik przy Orlenie w Wojkowicach i potem prosta do domu. Tempo niezbyt spieszne. Przyjemny powrót z pracy.
Kategoria Praca
DPD
-
DST
35.00km
-
Czas
01:41
-
VAVG
20.79km/h
-
Sprzęt Merida Matts TFS 100D
-
Aktywność Jazda na rowerze
Dziś na zewnątrz o wiele przyjemniej niż wczoraj. Na tyle, że decyduję się jechać w spodenkach. Pierwsze kilka kilometrów jest ok ale gdzieś przed Zieloną powietrze robi się chłodniejsze i tak już mam do końca przejazdu. Dziś start udaje się przeprowadzić wcześniej - 6:04. W związku z tym nie mam potrzeby cisnąć. Zresztą lewa noga już definitywnie informuje, że temperatury poranne już słabe na intensywne kręcenie. Po drodze dwa postoje na focenie. W Łagiszy pstrykam podświetlone przed wschodem słońca chmury. Niestety na zdjęciu nie do końca wychodzi to tak jak oczy widzą. Potem jeszcze foto hotelu. Od stacji paliw na Mortimerze dziś toczę się ścieżką niąże pokonując też rondo by zjechać w ul. Szymanowskiego. Na miejscu z zapasem jakichś 3 minut. Dość przyjemny dojazd do pracy.
Po pracy bardzo przyjemne warunki do jazdy jak najbardziej na krótko. Powrót bez gięcia przez Mec, Środulę, Stary Będzin (przy izbie wytrzeźwień blokada budowlana ale rowerkiem bez problemu się przemykam), nerka, Łagisza, Sarnów i do domu. Powrót bez ciśnienia zgodnie z rytmem terenu. Po drodze wymieniamy w Będzinie pozdrowienia z Jadwigą, która to dziś zmotoryzowana.
Kategoria Praca
DPDZ
-
DST
40.00km
-
Czas
02:03
-
VAVG
19.51km/h
-
Sprzęt Merida Matts TFS 100D
-
Aktywność Jazda na rowerze
Prognoza ICM-u wskazywała, że rano może być około +5. Nie wyglądało ale profilaktycznie założyłem długie spodnie i bluzę. Decyzja była bardzo trafiona. Tuż po starcie - 6:14 - nawet zastanawiałem się czy od razu nie wdziać kurtki i pełnych rękawiczek. Jednak postanowiłem dać sobie czas na rozgrzewkę i po około 3km było na tyle ok, że w efekcie dojechałem już bez przebieranek. Generalnie jechało się nawet dobrze ale już nie tak szybko. Powróciły dawno zapomniane sensacje w postaci przemarzniętych palców u stóp, przemarzniętych uszu i protestującego lewego kolana. Definitywnie muszę przesunąć godzinę startu na wcześniejszą bo nie ma szans jechać pod takim obciążeniem, jak jeszcze tydzień temu, przy obecnych temperaturach. Do tego w powietrzu było całkiem sporo wilgoci i miejscami lekkie mgły co potęgowało uczucie chłodu. Zachód słońca przesunął się znów w czasie i tym razem dopadam go mniej więcej na torowisku "dworca kolejowego" w Dąbrowie Górniczej coś tam usiłując na szybko sfocić. Potem postój przy hotelu. Stawiają rusztowania czyli z zewnątrz będzie jakaś akcja. Reszta drogi sprawnie choć już nie tak szybko. Na miejscu z poślizgiem 5 min.
Po pracy jest na tyle ciepło, że można jechać na krótko. Ale też szału nie ma. Nogi już nie podają tak fajnie. Na początek kręcę pod kwadrat prezesa odebrać opaski odblaskowe. Potem do centrum najechać sklep elektroniczny. Udaje się nabyć potrzebny element więc mogę już spokojnie wracać do domu. Przez Mydlice, Koszelew, Ksawerę wybijam się na kierunek Grodźca. Na ścieżce gonię króliczka, który wyprzedzony jakoś nie walczył. Szkoda. Z Grodźca szybki zjazd do Gródkowa i "913" do domu. Tu chwila przerwy i potem zagięcie do wsiowego Lewiatana.
Dziś Montanie coś się pomerdało. Pokazał, że przejechałem w ciągu dnia grubo ponad 40 tys. km. Prezes świadkiem. W domu obejrzałem sobie ślad i wytropiłem przyczynę błędu. Z jakiegoś powodu wpisał się do pliku błędny punkt o współrzędnych [0.0;0.0]. Efekt był taki, że do kilometrażu dodało odległość tam i na powrót. I to chyba więcej niż raz. Wywalenie tego punktu dało faktyczny przebieg i czas jazdy.
Kategoria Praca, GarminMontana
DPD
-
DST
35.00km
-
Teren
1.00km
-
Czas
01:35
-
VAVG
22.11km/h
-
Sprzęt Scott Spark 750
-
Aktywność Jazda na rowerze
Wg ICM-u miało być u mnie na starcie około +10. Całkiem możliwe, że tyle było bo upałów nie stwierdziłem ale też i nie było jakoś tragicznie zimno. Spodenki na krótko, góra na długo i jechało się całkiem przyjemnie. Start 6:15 więc na początku nieco intensywniejsze kręcenie. Dziś bez okazji do foto wschodu słońca ze względu na dywan chmur, w którym dziury były bardzo nieliczne i malutkie. Jedyne foto przy hotelu. Na miejscu z zapasem 5 minut.
Po pracy termicznej rewelacji nie było. Przez dzień chwilę świeciło słońce ale potem wróciły chmury. Wysokie i niedeszczowe ale mimo tego skutecznie redukujące ciepełko. Jednak start decyduję się odprawić na krótko i w trakcie lotu okazuje się, że przy odpowiednio intensywnym kręceniu, da się tak jechać i nawet jest przyjemnie. Dziś bez większego gięcia. Mec, Środula, Stary Będzin, ścieżka przy Małobądzkiej aż do Nerki, Zamkowe, Grodziec, Wojkowice i prosta do domu. Przyjemnie się kręciło. Miałem potem jeszcze po południu zrobić zagięcie do wsiowego Lewiatana i Dino ale inna robota pochłonęła mnie do późna i nic z tego nie wyszło. Z obserwacji dojazdowo-powrotnych to ewidentnie trzeba będzie nieco wcześniej startować bo nogi dają znaki, że w tych temperaturach nie da się ciągnąć tak jak przy +20. Ale i tak jedzie się przyjemnie.
Kategoria Praca
Senioriada i nie tylko
-
DST
78.00km
-
Teren
10.00km
-
Czas
04:44
-
VAVG
16.48km/h
-
Sprzęt Scott Spark 750
-
Aktywność Jazda na rowerze
Dzień dzisiejszy to klubowa eskorta dla rowerowej części Senioriady. Szybki przelot pod stadion AKS na Niwce gdzie już zastaję kilka osób z "naszych" i "obcych" ;-) Powitanie, biurokracja i po odczekaniu kwadransa akademickiego na ewentualnych spóźnialskich ruszamy szlakiem zielonym z grupą, która okazała się mniej liczna niż poprzednim razem przy takiej imprezie. Z tego też powodu przejazd przebiegł sprawnie. Obyło się na szczęście bez kłopotów technicznych i wypadków. Sprawnie przejechaliśmy najpierw szlak zielony. Po drodze Marcin opowiedział przy jednej z tablic jak to wygląda już teraz, jeśli chodzi o szlaki i jakie są jeszcze plany. Zielony szlak porzucamy nim dociera on do parku na Kazimierzu i przerzucamy się na szlak niebieski. Porzucamy go po drodze by ostatecznie wyjechać w centrum Zagórza. Ścieżką objeżdżamy rondo i jedziemy już dalej asfaltami w stronę górki środulskiej, gdzie jest meta naszego przejazdu. Tam też rozgrywają się główne wydarzenia Senioriady. My korzystamy tylko z poczęstunku i jedziemy ponownie na Niwkę w nieco okrojonym składzie. Prowadzi Maciek choć na końcu grupa nam się rozjeżdża i spotykamy się dopiero pod naszym klubowym bannerem. Tam Krzysiek z Markiem i Adrianem prowadzą konkursy rowerowe dla najmłodszych: jazda na czas w slalomie, jazda na czas na prostej i rzut siodełkiem do celu. Równolegle odbywają się inne wydarzenia: konkurs rysowania dla dzieciaków, pokaz brazylijskiego tańca-walki capoeiry i inne. My po zakończeniu i ogłoszeniu wyników konkursów prowadzonych przez klubowych kolegów zwijamy nasz banner i ruszamy do Waldka na działkę, gdzie miał odbyć się klubowy grill. Tam też w końcu docieramy i kotwiczymy. Skład zmienia się dość płynnie jedni się żegnają, jedni witają, rozmowy, śmiechy, jedzenie... Tym sposobem osiągamy gdzieś godzinę 23:00. Zostało nas już mniej niż dziesiątka i pewnie byśmy jeszcze siedzieli, gdybym w końcu nie dał sygnału do startu powrotnego. Miałem najdalej ze wszystkich więc musiałem jednak się ruszyć. Zostawiamy Waldkowi na działce bałagan i znikamy. Żegnam się już za bramą działki i solo kręcę swoim tempem do domu. Trasa aż do świateł na Alei Róż jak dojazdowa na Niwkę. Potem przez rondo w stronę Gołonoga. Potem zmieniam kierunek na punkt pośredni przy molo na Pogorii 3 i dalej już standard: Zielona, Preczów, Sarnów i do domu. Od Preczowa potwornie męczył mnie sen. Kilka razy na moment stanąłem by zamknąć oczy ale wiele to nie pomagało. Dobrze, że drogi były puste bo czasami miałem wrażenie, że się wyłączam w czasie jazdy. Zdecydowanie za bardzo dawało mi się we znaki zmęczenie. Ale dojechałem cały i w jednym kawałku. Nawet zdobyłem się jeszcze na przetarcie i nasmarowanie amorków. Za to po przyłożeniu głowy do poduszki film urwał mi się chyba szybciej niż w 5 sekund.
Link do pełnej galerii
Kategoria Jednodniowe