Grudzień, 2017
Dystans całkowity: | 544.00 km (w terenie 25.00 km; 4.60%) |
Czas w ruchu: | 28:18 |
Średnia prędkość: | 19.22 km/h |
Liczba aktywności: | 15 |
Średnio na aktywność: | 36.27 km i 1h 53m |
Więcej statystyk |
DPND
-
DST
38.00km
-
Czas
01:50
-
VAVG
20.73km/h
-
Sprzęt Merida Matts TFS 100D
-
Aktywność Jazda na rowerze
Nic na tym świecie nie jest pewne. Wczoraj po powrocie bym sobie łeb dał urwać, że dziś jadę zbiorkomem. Rano wyglądam jednak za okno, jak zwykle, i niemal natychmiast decyduję się na rower. Śniegu w zasięgu wzroku zero. Dopiero potem po drodze spotkałem niewytopione resztki tam, gdzie komuś chciało się odśnieżać i zrobił przy tej okazji zaspę. Organoleptyczne badanie temperatury wykazuje, że jest znacznie cieplej niż wczoraj. Coś tam lekko mżyło też ale uznałem, że w gorszych warunkach jeździłem i mnie to nie zatrzyma. Smaruję amorka i łańcuch i wytaczam rower. Kapie :-( Trochę grzebania przy owijaniu pokrowcem plecaka i kiedy wychodzę już nie kapie. Potem po drodze kilka razy coś przez chwilę leciało ale niegroźnie. Jezdnie mokre. Ruszam o 6:13 na standardową trasę dojazdową znacznie żwawiej niż wczoraj. Na drogach pustawo. Spokojnie przetaczam się do celu zupełnie bez ekscesów. Na miejscu mam minutę zapasu. Bardzo przyjemny dojazd do pracy.
Na powrocie, zgodnie z wróżbami ICM-u, mokro. Kapało ale nie cały czas. Przebiłem się w sumie przez cztery lub pięć stref deszczu, który na szczęście nie dał rady mnie przemoczyć. Ale trochę przyjemności z przejazdu powrotnego zabrał. Wracam dziś z nieco większym wygięciem. Początek przez Mortimer i Reden w stronę Mostu Ucieczki. Pod niego jednak nie wjeżdżam tylko odbijam w stronę Łęknic i objeżdżam Pogorię 3 w stronę Piekła, gdzie wbijam na Pogorię 4 i jadę do Preczowa. Potem już standard przez Sarnów. Mimo wody z nieba i wiatru w gębę jechało się całkiem dobrze. Dziś ostatni dojazd do pracy w tym roku. Czy w tym roku ostatni wyjazd w ogóle, to nie wiem. Mam nadzieję, że nie ale wszystko będzie zależało od Niechcemisia.
Kategoria Praca
DPND
-
DST
35.00km
-
Teren
19.00km
-
Czas
02:26
-
VAVG
14.38km/h
-
Sprzęt Merida Matts TFS 100D
-
Aktywność Jazda na rowerze
No i tak. Wracam wczoraj z pracy zrąbany jak koń po westernie. Mówię sobie, że jutro to już na pewno jadę zbiorkomem zwłaszcza, że ma, wg ICM-u, powrót być w nędznych warunkach. Ale. Rano wyglądam za okno a tam asfalt suchy, nic z nieba nie leci, wiatru nie widać. No grzech zmarnować takie warunki. Zbieram się więc na koła o 6:00 i ruszam do pracy. Trasa standardowa przez Łagiszę i Dąbrowę Górniczą. Przez pierwsze 2-3 km z nieba pada coś jak zmrożona mżawka zupełnie jednak nie przeszkadzając w podróży. Jedzie się całkiem przyjemnie i spokojnie. Na miejscu mam rezerwę 7 min. Po drodze wymijam się z dwoma rowerzystami czyli nie tylko ja walczę w okolicy. Zresztą na drodze rowerowej na Zagórzu widziałem ślady chyba nawet dwóch rowerów więc i tu ktoś się nie poddaje.
Powrót zapisuję sobie cały jako terenowy bo tak też się jechało. Jak ICM wieszczył, w ciągu dnia spadł śnieg. Niezbyt gruba warstwa Miało w sumie sypać gdzieś do 16:00 ale przestało około godziny wcześniej i zaczęła się delikatna mżawka. Na jezdniach bagno pośniegowego błota więc cały powrót rzeźbię chodnikami, ścieżkami rowerowymi i wertepkami jak najdalej od samochodów. Trasa przez Mortimer, centrum Dąbrowy Górniczej, Zieloną, czarny szlak do Łagiszy i Sarnów. Tempo mocno spacerowe. Wolałem mieć niedużą prędkość gdyby się okazało, że kontakt podłoże-koło zostanie gwałtownie zerwany i zostanę zmuszony do przyziemienia. Na szczęście udało się tego uniknąć choć w kilku miejscach koło uciekło na niespodziankach ukrytych pod śniegiem (zamarznięta koleina, kamień, gałąź, kałuża itp.). Do domu zataczam się po ponad 1,5h kręcenia. Ostatnie 4km z mżawką zacinającą w twarz. Mimo tego jechało się nieźle. Przyjemność byłaby o wiele większa, gdyby to było za jasności, gdzie widać po czym się jedzie. Światło czołówki nie zastąpi dziennego, nieco zniekształca widok. Jutro już definitywnie zbiorkom. Mam mżyć całą noc i temperatura ma rosnąć ale bagno chyba tak szybko nie spłynie. Poza tym dziś w pracy miałem wrażenie, że balansuję na krawędzi przeziębienia. Nieco mi przeszło ale powrót mógł znów sprawę postawić na ostrzu noża więc zrobię sobie przerwę aż na jezdniach znów nie będzie sucho, bezpiecznie.
Kategoria Praca
DPNZD
-
DST
36.00km
-
Czas
01:58
-
VAVG
18.31km/h
-
Sprzęt Merida Matts TFS 100D
-
Aktywność Jazda na rowerze
Badanie warunków przedstartowych wykazało coś lecącego z nieba. W sumie nie bardzo znam termin na określenie tego opadu bo przypominało to zamarzniętą, niezbyt gęstą mżawkę. Obawiałem się, że może toto uczynić warstwę poślizgową na jezdniach, ale jak wybyłem na koła i zrobiłem próbę hamowania, to okazało się, że przyczepność jest bardzo dobra. Ruszam o 5:56. Wiatru nie rejestruję więc albo brak, albo pomagający. Trasa standardowa przez Łagiszę i Dąbrowę Górniczą. Na Zielonej zaciemnienie i bez czołówki byłaby bieda. Na rondzie w centrum D. G. tym razem bez nerwówki. Na miejscu jestem ze sporym zapasem czasu - 12 min. Przyjemny dojazd do pracy. Dzisiejszym dojazdem przekraczam 11k km w tym roku. Wiele więcej już nie będzie m. in. dlatego, że jutro ma się zmienić pogoda i na razie trudno ocenić jak bardzo i w którą stronę.
Wracam znów tą samą trasą czyli Mortimer, Reden, Most Ucieczki, bieżnia przy P3 od mola do Świątyni Grillowania, P4, Preczów i Sarnów. Mała różnica taka, że rano zabrałem sakwy i dziś po drodze wstępuję do wsiowego Lewiatana na zakupy. W ciągu dnia było chyba powyżej zera bo wytopiło nędzne ślady po śniegu. Odczuwalnie było mniej przyjemnie niż rano. Minimalny podmuch mniej więcej z zachodu i chyba wilgoć w powietrzu wywoływały odczuwanie niższej temperatury niż była faktycznie. Przez to jazda nie dawała takiej frajdy. Teraz patrzę na prognozę na jutro i mam dylemat: jechać rano rowerkiem i walczyć na powrocie z zapowiadanym śniegiem i deszczem czy też postawić na zbiorkom. Po dzisiejszym powrocie druga opcja jakoś bardziej zdaje się być atrakcyjna.
Kategoria Praca
DPND
-
DST
36.00km
-
Czas
02:00
-
VAVG
18.00km/h
-
Sprzęt Merida Matts TFS 100D
-
Aktywność Jazda na rowerze
Jednak zawalczyłem. Nastawiony przez ICM na niższą temperaturę rozpoczynam wcześniej rozruch. Pierwsza rzecz to sprawdzenie sytuacji za oknem. Jezdnia wygląda na suchą więc zbieram się jak na koła. 5:53. Zauważalnie zimniej i czuć lekki podmuch, wg ICM-u z północnego zachodu. Dla mnie pomagająco. Na standardowej trasie przez Łagiszę i Dąbrowę Górniczą ruch raczej niewielki. Możliwe, że to z powodu wczesnej pory. Na rondzie w centrum D. G. znów "ółan" w białym dostawczaku chamsko zajeżdża mi drogę. Gdyby nie to, że go uważnie obserwowałem, to by mnie zgarnął. Zwolnił tylko na tyle by przed nim zmieścił się dostawczak, który jechał pasem po mojej lewej. Rzuciłem mu przedświąteczną "urwę". Reszta drogi spokojna. O ile na asfaltach było całkiem czysto, to na "drodze rowerowej" w Zagórzu trafiłem na kilka łat zlodzonego śniegu. Na szczęście cała droga bez gleb, uślizgów. Warto było potoczyć się na kołach. Na miejscu jestem z zapasem 12 min. Przyjemny dojazd do pracy.
Powrót taką samą trasą jak wczoraj z tą różnicą, że dziś więcej jezdniami jak chodnikami. Jest zdecydowanie chłodniej tzn. poniżej zera. Nie ma słońca więc jest szaro i ponuro. Kręcę tym razem pod wiatr. Nie jest nawet średni ale wraz z niską temperaturą sprawiają, że odczuwalnie jest mało sympatycznie. Z tego też powodu tempo spacerowe. Po drodze widzę kilku rowerzystów. Dołączają do skromnej liczby widzianych rano. W sumie nie ma ich nawet dziesięciu. Za to przechodząc przez tory przy Świątyni Grillowania napotykam cztery sarenki. Chwilę dłuższą stoimy, ja i one, i przyglądamy się sobie. Potem one dostojnie w swoją stronę, a ja w swoją. Niezbyt dostojnie. Jezdnie na powrocie miałem nawet w niezłym stanie ale ciągle gdzieś w głowie siedzi lęk, że to ciemne przede mną to lód i od razu zaczynam zwalniać. Bardzo niefajnie się jedzie przy ciemnościach i niepewności tego co pod kołami. Znów chodzi mi pogłowie rozpoczęcie dojazdów zbiorkomem. Ale zobaczę ostatecznie jutro, którą nogą wstanę i co za oknem zobaczę.
Kategoria Praca
DPND
-
DST
36.00km
-
Czas
02:00
-
VAVG
18.00km/h
-
Sprzęt Merida Matts TFS 100D
-
Aktywność Jazda na rowerze
Rozruch dziś całkiem niezły i na kołach jestem już o 6:06. Przy gruncie zdecydowanie poniżej zera bo oprócz oszronionej trawy leżą też nieliczne płatki śniegu, który miał, wg ICM-u, objawiać się w nocy opadem napadowym. Jezdnie, na szczęście, są jednak w bardzo dobrym stanie, a pierwsza próba hamowania przed domem wypada bardzo pozytywnie. Całą drogę jednak pilnuję się by w razie wjazdu na lodowisko nie zrobić czegoś głupiego. Trasa standardowa przez Łagiszę i Dąbrowę Górniczą. Bardzo spokojnie. Jedynie w centrum Dąbrowy Górniczej na rondzie znów jakiś "ółan" szarżował od strony Będzina sprawiając wrażenie jakby zamierzał wbić się na rondo niezależnie od tego, czy ktoś na nim jest, czy nie. Bardzo tego nie lubię bo zamiast płynnie przejechać rondo muszę przyhamować by się upewnić czy mnie nie zgarnie. Reszta drogi spokojna. W Sosnowcu drogowcy pilnują żeby się nie popieprzyło i już zdrowo solą. Na miejscu jestem z zapasem kilku minut ani nie zagotowany, ani nie przemarznięty. Bardzo przyjemny dojazd do pracy.
W ciągu dnia kilka razy lekko poprószyło ale spora część opadu stopniała. Niestety zaczęła spadać temperatura i trochę obawiałem się szklanki na jezdni. Z tego też powodu wracam częściowo posiłkując się chodnikami i ograniczam prędkość. Trasa przez Mortimer i Reden w stronę Pogorii 3. Spod mola bieżnią w stronę Świątyni Grillowania i dalej przez P4 do Preczowa i Sarnowa. W sumie jechało się przyjemnie. Na jutro zakładam możliwość skorzystania ze zbiorkomu. Jak zamarznie to, co dziś stopniało to będzie niezła ślizgawica. Warunki raczej słabe dla dwóch kół :-/
Kategoria Praca
ON
-
DST
29.00km
-
Czas
01:20
-
VAVG
21.75km/h
-
Sprzęt Merida Matts TFS 100D
-
Aktywność Jazda na rowerze
Zapowiedziany przez ICM śnieg, owszem, spadł ale było go tyle, że przy lekkim plusie zupełnie się nie uchował. I bardzo dobrze. Wiaterek może jakiś był ale jeśli nawet to nieznaczny. Na objazd zbieram się nieco późno więc finisz od razu przewidywałem po zachodzie słońca. Trasa bez wielkiej finezji. Chciałem zrobić trzydziestkę ale nawet jak zacząłem giąć na finiszu, to nie wyszło. Kolejno: Goląsza Dolna, Dąbie, Toporowice, Przeczyce, Wojkowice Kościelne, bieżnia przy Pogorii 4, Preczów, Sarnów. Jechało się bardzo przyjemnie i dość sprawnie. Rowerzystów spotkałem dopiero na Pogorii 4 (dwóch) i w mojej wiosce (też dwóch). Poza tym pusto.
O
-
DST
34.00km
-
Teren
4.00km
-
Czas
01:52
-
VAVG
18.21km/h
-
Sprzęt Merida Matts TFS 100D
-
Aktywność Jazda na rowerze
Ponieważ na jutro ICM wieszczy, że poleci biały badziew to trzeba było skorzystać z pogody dzisiaj i się ruszyć. Kółeczko tempem spacerowym, co nie znaczy, że nie było czasem całkiem żwawo :-) W jednym miejscu, krótko co prawda, ale było prawie 60km/h. Kolejno: Wojkowice, Bobrowniki, Dobieszowice, Wymysłów, Ossy, Tąpkowice, Sączów, Siemonia, Twardowice, Góra Siewierska, Strzyżowice. Odczucie, że chłodno. Trochę wiało z zachodu. Przejażdżka jednak bardzo przyjemna. Po drodze spotkałem tylko jednego rowerzystę (na odcinku leśnym z Wymysłowa do Oss).
Kategoria Inne
DPND
-
DST
38.00km
-
Czas
01:54
-
VAVG
20.00km/h
-
Sprzęt Merida Matts TFS 100D
-
Aktywność Jazda na rowerze
Dobrze się dziś spało i przez to start miałem taki trochę nerwowy. Ostatecznie na kołach jestem o 6:11. Warunki na razie podobne jak wczoraj czyli lekko poniżej zera, wiatr niezauważalny, jezdnie suche. Kręcę standard przez Łagiszę i Dąbrowę Górniczą. Jedzie mi się bardzo dobrze. Po drodze bez ekscesów. Ze światłami różnie ale generalnie za bardzo mnie nie spowalniają. Na miejscu jestem z zapasem 2 min. i odrobinę przegrzany. Przyjemny i spokojny dojazd do pracy.
Na powrocie odczuwalny niejaki wiaterek. Miejscami pomagał, miejscami nie, a częściowo był neutralny, czyli jak to wiaterki mają we zwyczaju. Zniechęcił mnie do większych objazdów, które przy piątuniu chodziły mi po głowie. Wracam przez Mortimer i Reden w stronę Łęknic. Stąd kawałek bieżnią przy P3 w stronę Piekła i potem bieżnią przy P4 w stronę Preczowa. Reszta drogi bez finezji czyli przez Sarnów do domu z małym wjazdem do piekarni po drodze. Tempo trzymałem sobie spokojnie, niemal spacerowe i dzięki temu jechało się całkiem przyjemnie. Trochę zaskoczył mnie jakby wzmożony ruch w Sosnowcu i Dąbrowie Górniczej.
Kategoria Praca
DPDNZD
-
DST
39.00km
-
Czas
02:00
-
VAVG
19.50km/h
-
Sprzęt Merida Matts TFS 100D
-
Aktywność Jazda na rowerze
Podobnie jak wczoraj, temperatura poniżej zera. Jezdnie suche. Wiatr bardziej z południa niż z zachodu większą część drogi nie przeszkadza. Dopiero od centrum Dąbrowy Górniczej mam go centralnie naprzeciw. Tu zaczynają się jednak pagórki więc tak już nie przeszkadza jak na długich płaskich prostych. Inne przeszkody (światła i szlabany) dziś w większość i przejechane bez stania. Przekłada się to odrobinę na korzystniejszy czas jazdy i całej podróży. Bardzo przyjemny i spokojny dojazd do pracy. Nawet nie wkurzali mnie dziś tak bardzo "kierownicy" ze źle ustawionymi światłami.
Na wyjściu z pracy jest cieplej ale za to konkretnie wieje. Tak mniej więcej z południowego zachodu. Obieram wariant powrotny jak wczoraj czyli Mortimer, Reden, Most Ucieczki, bieżnia przy P3 i P4, Preczów i Sarnów. Wiatr a to pomaga, a to przeszkadza czyli standard. Ale jedzie się całkiem przyjemnie i spokojnie. Do domu dotaczam się po zachodzie słońca. Zostawiam plecak, zapinam sakwy i już w warunkach nocnych robię standardowe zagięcie do wsiowego Lewiatana. Potem zjazd do domu. Nie wiem, może to masochizm albo beznadziejne uzależnienie ale to poranno-popołudniowe kręcenie po prostu dobrze mi robi i dzień wydaje się jakiś taki kompletny i niezmarnowany.
Kategoria Praca
DPD
-
DST
36.00km
-
Czas
01:47
-
VAVG
20.19km/h
-
Sprzęt Merida Matts TFS 100D
-
Aktywność Jazda na rowerze
I koniec dobrego. Jeden dzień przyjemnego ciepełka i wracamy do bardziej realnych temperatur. Chyba było dziś poniżej zera. Wiatru nie zarejestrowałem więc albo go nie było, albo pomagał. Na kołach jestem o 6:11. Jezdnie suche więc niby można cisnąć ale niestety nie da się. Trzeba ostrożniej brać tlen co przekłada się na słabsze podawanie nóg. Do tego trafiam na czerwoną falę, zaliczam wszystkie światła po drodze. Do tego szlaban przed pociągiem KŚ do Częstochowy. Potem jeszcze chwila nerwów na rondzie w centrum Dąbrowy Górniczej. Jakiś narwaniec pędził od strony Będzina tak, że obawiałem się, że się nie zatrzyma i mnie zgarnie. Zreflektował się w ostatniej chwili. Ale co mi nerwów przysporzył, to moje. Reszta drogi spokojna. Na miejscu jestem ze stratą 2 min. Mimo wszystko kręciło się przyjemnie. Jeszcze żeby Policja trochę przetrzepała tych, co mają źle poustawiane światła albo jeżdżą na długich...
Powrót zaczynam jeszcze przy słoneczku. Nie jest za ciepło ale w sumie narzekać byłoby grzechem. Trasa przez Dąbrowę Górniczą (Reden, Most Ucieczki, Świątynia Grillowania), Preczów i Sarnów. Spokojnie, bez napięć, zgodnie z rytmem trasy. Raczej spokojnie. Finisz już po zachodzie słońca ale jeszcze nie przy całkowitych ciemnościach. Przyjemnie.
Kategoria Praca