zKotem
Dystans całkowity: | 191.00 km (w terenie 6.00 km; 3.14%) |
Czas w ruchu: | 09:30 |
Średnia prędkość: | 20.11 km/h |
Liczba aktywności: | 5 |
Średnio na aktywność: | 38.20 km i 1h 54m |
Więcej statystyk |
DPDO
-
DST
42.00km
-
Czas
01:58
-
VAVG
21.36km/h
-
Sprzęt Merida Matts TFS 100D
-
Aktywność Jazda na rowerze
Rozruch przeciętny i start o 6:01.
Pochmurno, nieznaczne ruchy powietrza, suche jezdnie, termicznie tak na +6.
Trasa przez Łagiszę, Zieloną, Park Hallera, Aleję Róż, Mortimer i Mec. Na mecie z zapasem 7 min.
Jechało i się dziś zauważalnie lepiej. Do tego szybciej na doluftowanych kółkach.
Na powrocie jeszcze nie za ciepło ale już dość przyjemnie. Trochę próbowało przebić się słońce. Minimalnie podwiewało czasem.
Trasa przez Mydlice i Ksawerę prosto do domu. Tu szybkie ujęcie drapieżnika i kurs do weterynarza. Po szczepieniu powrót bez gięcia.
Teraz czekam aż się drapieżnik odobrazi :-)
Kategoria Praca, zKotem
DPDOD
-
DST
42.00km
-
Czas
02:13
-
VAVG
18.95km/h
-
Sprzęt Merida Matts TFS 100D
-
Aktywność Jazda na rowerze
Udami mi się dziś nieco sprawnie zebrać i wytaczam się o 6:01.
Pochmurno w odcieniu bezdeszczowym. Na termometrze +2. Niejakie parcie powietrza jakby z zachodu.
Trasa zwykła przez Ksawerę i Mydlice do centrum Zagórza. Tu mam jeszcze dużą rezerwę więc wyginam przez Kosynierów. Ostatecznie na mecie 5 min. zapasu.
Powrót w większości po własnych śladach bo mi się spieszyło do domu. Tempo jednak słabsze niż rano. Wiało mniej więcej z północnego zachodu i to zimnym powietrzem. Nie bardzo dało się naginać.
W domu zgarniam drapieżnika do jego plecaka transportowego i kręcę do weterynarza. Po szczepieniu prosto do domu.
Całą drogę tam i z powrotem Jego Wysokość wyrażał niezadowolenie ;-) Ale przynajmniej poszło sprawnie.
Kategoria Praca, zKotem
DPDOD
-
DST
43.00km
-
Czas
02:08
-
VAVG
20.16km/h
-
Sprzęt Merida Matts TFS 100D
-
Aktywność Jazda na rowerze
Dobrze się spało i rozruch niezbyt składny. Wytaczam się o 6:14.
Pesymista -6. Optymista 0. Odczuwalnie z -3. Słoneczko. Minimalne parcie powietrza ze wschodu.
Trasa krótka przez Będzin w wersji małobądzkiej. Bez ekscesów i niespecjalnie spiesznie. Konieczność kontroli oddechu nie pozwalała rozwinąć pełni mocy na nogach.
Na mecie z 3 minutami obsuwy nawet nie bardzo zmarznięty.
Powrót w całkiem przyjemnych warunkach, jeśli porównać do poranka. Słoneczko. Niejaki ruch powietrza. Odczuwalnie tak +10, +12. W użycie idą lżejsze rękawiczki i kominiarka, a i tak się lekko podgotowałem.
Trasa powrotna niegięta. Zależało mi na tym, żeby sprawnie wrócić do domu by obrócić jeszcze z drapieżnikiem do weterynarza.
Kręcę przez Mortimer i Reden do przejazdu na Konopnickiej i dalej przez Zieloną do Preczowa i Sarnowa. W przelocie widzę, że u weterynarza nie ma kolejki więc szybciutko do domu.
Jakby na zamówienie drapieżnik czeka przed domem. Szybka zmiana ekwipunku, zwabienie zwierza do plecaka i rundka na szczepienie. Poszło gładko i sprawnie bez czekania. Powrót po własnych śladach żeby zwierza nie stresować. Protestował w obie strony.
Kategoria Praca, zKotem
O
-
DST
15.00km
-
Czas
00:51
-
VAVG
17.65km/h
-
Sprzęt Bottecchia Senales Fat Bike
-
Aktywność Jazda na rowerze
Jeżdżenie interesowne. Najpierw do najbliższej piekarni. Potem ze zwierzaczkiem do weterynarza na szczepienie. Potem zwykłe zagięcie do wsiowego Lewiatan. Następnie zwykłe zagięcie do DINO.
Termicznie nie było źle. Za to nieźle wiało. Kilka razy mną zabujało jak wiaterek przycisnął. Było też trochę słońca. Sucho. Ogólnie niezłe warunki.
Sporo rowerzystów kręciło się po okolicy.
Kategoria Inne, zKotem
DPDO
-
DST
49.00km
-
Teren
6.00km
-
Czas
02:20
-
VAVG
21.00km/h
-
Sprzęt Bottecchia Senales Fat Bike
-
Aktywność Jazda na rowerze
Troszkę mi się przy piątku grzebało przed startem i ostatecznie ruszam o 6:14.
Warunki są przeciętne. Niebo zasnute chmurami ale na deszcz się nie za nosi. Wieje, mam wrażenie, że pomagająco. Termicznie chłodnawo ale do przeżycia
Kręcę trasę zwykłą przez Sarnów, Preczów i Dąbrowę Górniczą przykładając się do tego sumiennie. Jest szansa nadrobić obsuwę.
W Dąbrowie znów chwila niepewności co zrobi kierownik jadący od strony Będzina. Lekko przyhamowałem, żeby się nie zdziwić, gdyby tamten tego nie zrobił.
Na mecie jestem równo o 7:00.
Powrót z pracy raczej bez ociągania ale mimo to nie za spieszny bo przyszło walczyć z przeciwnym, nie za ciepłym wiatrem. Początkowo nawet było mi nieco chłodno, ale po 3-4 kilometrach sadzenia na młynkach zrobiło się ok.
Trasa powrotna bez finezji: centrum Zagórza, Mortimer, Reden, Łęknice, przejazd między Pogoriami, Preczów i Sarnów.
Potem w domu chwila przerwy na przepakowanie się, schwytanie kota do plecaka i runda do weterynarza. Terenowo, żeby nie stresować zbytnio Jego Wysokości. Powrót niemal tą samą trasą. Niestety Jego Wysokość jednak się zestresował i chyba obraził na jakiś czas. Zobaczymy jak jest, jak raczy wrócić.
Kategoria Praca, zKotem