Marzec, 2015
Dystans całkowity: | 953.00 km (w terenie 108.00 km; 11.33%) |
Czas w ruchu: | 46:02 |
Średnia prędkość: | 20.70 km/h |
Maksymalna prędkość: | 52.70 km/h |
Liczba aktywności: | 23 |
Średnio na aktywność: | 41.43 km i 2h 00m |
Więcej statystyk |
DPDZ
-
DST
37.00km
-
Czas
01:42
-
VAVG
21.76km/h
-
Sprzęt Scott Spark 750
-
Aktywność Jazda na rowerze
W radio mówio, że zima lezie. Cosik na rzeczy musi być bo temperatury poranne spadają. Dziś +2. Nieco wiaterku. Chmurki i potem przezierające słoneczko, które w pewnym momencie skłoniło mnie do chwili postoju i zachwytu ;-) Start 6:13. Nieco późno bo mi jeszcze przyszło posmarować amorki. Jedzie się bardzo dobrze i bez sensacji. Jezdnie suche. Na Zagórzu motam się chwilę przy wykopach pod nowe rondo. Tak zryli, że nie da się sprawnie tego przejechać. Chyba jednak trzeba będzie się bujać przez Kosynierów żeby nie tracić czasu. Przy okazji focę też ten księżycowy krajobraz. Podobnie jak hotel nieco wcześniej. Na miejscu z zapasem 60 sekund.
Zachwycam się.
Hotel powoli rośnie w górę.
Masakrycznie zryte centrum Zagórza.
Po pracy start w drobnym deszczyku. Niestety ów deszczyk nadawał, raz mocniej, raz słabiej, sporą część dnia i w związku z tym na jezdniach konkretnie mokro. Miałem ze sobą stuptuty i trochę sprawę poratowały ale butów nie udało się uchronić przed przemoknięciem (ciągle sobie powtarzam, że trzeba by do Decathlou po impregnat skoczyć ale jakoś się nie składa). Tak więc z bagienkiem pod podeszwami kręcę do Będzina przez Mec, Środulę i Stary Będzin. Na chwilę wstępuję do serwisu i doposażam Rzeźnika w błotnik na przedzie. Trochę musztarda po obiedzie ale prognozy na dni następne nie są optymistyczne i nabytek jeszcze powinien posłużyć. Ponadto lekkie dopompowanie zadniego amorka. Mówili, że będzie lepiej. Na powrocie faktycznie trochę inaczej się jechało. Hm. Faktycznie, chyba lepiej. Trzeba będzie się jednak wyposażyć w pompkę i opanować zasady uzupełniania luftu w amorkach. Może się to kiedyś przydać. W międzyczasie na pogaduchach schodzi trochę czasu i pogoda robi się o niebo lepsza, o niebieskie i słoneczne niebo. Co prawda trochę wieje ale to zawsze lepsze od wody. Posiłkując się chodnikami coby potestować nowe ciśnienie w amorku kieruję się do Łagiszy i potem przez Sarnów do domu. Po drodze widzę aż dwa radiowozy Policji. W mojej okolicy to rzadkość. Warta odnotowania ;-) W domu na początek mycie Rzeźnika bo uflejany od wczoraj jeszcze i potem smarowanie amorków. Jazdy jednak to jeszcze nie koniec. Wrzucam sakwy na Błękitnego i robimy zagięcie do wsiowego Lewiatana. Szybki powrót do domu i w ruch idzie procedura suszenia butów. Może uda się je do jutra reanimować. Generalnie fajnie się kręciło mimo częściowo podłych warunków. Nawet jak wiatr na gębę rzucał to co spod przedniego koła leciało. To już chyba stan cyklozy nieoperowalnej.
Kategoria Praca
DP PTTK D
-
DST
43.00km
-
Czas
02:05
-
VAVG
20.64km/h
-
Sprzęt Scott Spark 750
-
Aktywność Jazda na rowerze
+7 na starcie. Całą noc padało więc do przewidzenia było, że będzie mokro. Do kompletu jeszcze wiało jakby wieszali hurtowo. Mimo tego nie rozważam innej opcji dojazdowej do pracy niż rowerek. Jedyne wątpliwości to: jak się ubrać? :-) Decyduję się jednak nie brać zestawu gumowego i liczę, że nie poleje a stuptuty dadzą sobie radę z tym, co poleci spod kół. Start 6:16. Znów nieco zeszło powietrze z kółek i trzeba było dobić :-/ Chyba wentyle niezbyt dobrze trzymają. Jedzie się od samego początku rewelacyjnie. Wiatr w plecy więc nawet nie trzeba się specjalnie spinać żeby mieć dobrą prędkość. Dziś z większym plecakiem bo i balast do zabrania większy. W związku z tym musiałem ubrać go w kamizelkę. Jedna nie wystarcza na nas dwóch ;-) Przejazd spokojny i bez sensacji, które by mi w pamięć zapadły. Po drodze foto hotelu. Na miejscu z poślizgiem 2 min., co i tak nie jest złym wynikiem zważywszy na warunki. Uflej w granicach przewidywanych czyli niegroźny.
Dzień pogodowo w paski z przewagą okresów deszczowych. Blisko końca dnia pracy rozkręcił się dość konkretny deszczyk i wyglądało to bardzo nieciekawie. A miałem jechać na spotkanie klubu do centrum Sosnowca. Chyba jednak pozytywne myślenie miało dziś wpływ na pogodę bo przed 15:00 przestało padać i wyszło ładne słoneczko. Co prawda przez chwilę miałem obawy, że to oko cyklonu i jak tylko przejadę kilometr to znów zacznie lać ale się to nie sprawdziło. Do PTTK-u docieram nieco zakosami bo Sosnowiec zryty robotami drogowymi. Zniżyłem się nawet do tego, że skorzystałem z przejścia podziemnego. Przy okazji cyknąłem kilka foto graffiti. Potem jeszcze kilka foto przy tunelu pod torami kolejowymi w drodze na Plac Ćwierka (te, które sfocił Noibasta). Potem grubo ponad dwie godziny debat i opowieści w ekipie Cyklozy. Wykrystalizowało się trochę planów do czerwca. Przy okazji też odebrałem odznaki: Dużą Brązową KOT i małą za Rajd Dookoła Polski. Ta druga trochę niespodziewana ale tym bardziej miła. Teraz czas na walkę o Dużą Srebrną. Łatwo nie będzie bo brakuje mi do niej 800pkt czyli rok solidnego jeżdżenia. W tym muszą być 3 Parki Narodowe, dwie 6-cio dniowe wycieczki i 15 obiektów krajoznawczych. Będzie gdzie jeździć. Pod koniec obrad znów niebo zaciąga się chmurami i na wyjściu pada. Nim się jednak ostatecznie rozeszliśmy to jeszcze uciekło kilkanaście minut na pogaduchach a przez ten czas ponownie wyjrzało słoneczko racząc nas piękną tęczą. Ruszam do domu bez gięcia bo temperatura spadła, jezdnie mokre i ciemności powoli się zbliżają. Przebijam się na Pogoń by włączyć się na ścieżkę do Będzina i tąże docieram do nerki. Przejściami podziemnymi obieram kierunek na Łagiszę i dalej przez Sarnów do mojej wioski. Lądowanie już o szarówce. Powrót całkiem przyjemnie się kręciło mimo tego, że czasem musiałem poszarpać się trochę z wiatrem. Lepsze to jednak niż deszcz.
Niedaleko siedziby PTTK-u w Sosnowcu pomalowali przejście pod torami kolejowymi.
Zanosiło się, na to, że mnie zleje na powrocie ale szybko przestało padać i pojawiła się tęcza.
Kategoria Praca
DPD
-
DST
36.00km
-
Czas
01:41
-
VAVG
21.39km/h
-
Sprzęt Scott Spark 750
-
Aktywność Jazda na rowerze
+8 na starcie. Jezdnie mokre ale niegroźnie. Start 6:16 bo musiałem dopompować powietrza w Rzeźniku. Coś często schodzi z obu kółek. Czyżby to specyfika dętek z wentylami Presta czy też już zdążyłem je uszkodzić na jakimś szkle albo krawężniku? Na razie nie mam weny do badania tematu więc pompuję i jeżdżę. Tak więc dziś Dzień Dziecka czyli jazda full-em :-) Bardzo dobrze mi się pomykało i udało dotrzeć punktualnie. Po drodze coś tam czasem kapnęło tyle, że większość to woda spod przedniego koła. Niestety w chwili dodawania wpisu za oknem jedzie drobny ale równy deszczyk, który jeśli nie ustanie, to zagwarantuje uflej na powrocie. Ma to też dobrą stronę bo nie będę się musiał za bardzo powstrzymywać od tego, by polecieć kawałki terenowe :-)
Prawie przez cały dzień w pracy leciał drobny deszczyk. Powrót w takim opadzie gwarantował przemoczenie. Na szczęście uspokoiło się nieco przed wyjściem. Jednak powrót terenem odpuszczam. Gdzie się dało kręciłem sobie chodnikami z kostki bo na nich było najbardziej sucho. Kolejno Mec, Środula, Stary Będzin, ścieżka w stronę nerki, potem do Łagiszy i Sarnowa. Od Sarnowa już asfaltem. Tempo zrobiłem sobie spacerowe ale i tak jechało się bardzo przyjemnie :-) Jestem o włos od uznania Rzeźnika za rower podstawowy. Tyle, że jeśli to zrobię, to będę musiał poważnie wziąć pod rozwagę wyposażenie się w drugiego, rezerwowego full-a :-p
Kategoria Praca
DPD
-
DST
35.00km
-
Czas
01:47
-
VAVG
19.63km/h
-
Sprzęt Merida Matts TFS 100D
-
Aktywność Jazda na rowerze
Termiczny skok od samego rana. Na termometrze +8. Niebo zachmurzone. Nasłuch wykazał mokre jezdnie ale uznałem, że w stopniu niegroźnym. Powracający z nocnych wojaży domowy tygrys upewnił mnie ubłoconymi łapkami, że jest mokro. Start 6:11. Po 300m zaczyna coś symbolicznie kapać i tak trzyma aż do Alei Róż. Na finiszu całkiem ładne słoneczko. Dziś kręciło się o wiele lepiej ale do optimum jeszcze trochę brakuje.
Po pracy nieco cieplej, pochmurno ale za to sucho. Powrót bez gięcia dzisiaj i w tempie spacerowym przez Mec, Środulę, Stary Będzin, nerkę, Zamkowe, Grodziec i Gródków z małą przebitką terenową żółtym szlakiem w drodze do Psar.
Kategoria Praca
DPD
-
DST
41.00km
-
Czas
01:56
-
VAVG
21.21km/h
-
Sprzęt Merida Matts TFS 100D
-
Aktywność Jazda na rowerze
Na wstawaniu +1, na starcie +3, odczuwalnie poniżej zera. Start 6:11. Całą drogę wrażenie opornego kręcenia. Przejazd spokojny. Przy hotelu dziś 3 foto z różnych kierunków.
Po pracy nie jest już tak ładnie jak ostatnio. Niebo zaciągnęło się chmurami. Trochę też podwiewa. Chyba zapowiedź paskudnej pogody na jutro i kolejne dni weekendu może się spełnić. Powrót z lekką zaginką. Na początek przez Mortimer na molo przy Pogorii 3. Bieżnią do "13" na Piekle i potem wzdłuż Pogorii 4 do Marianek. Przy RZGW już świeży asfalt. Rolkarze będą zachwyceni. Na Mariankach lekko zaginam kawałek przebijając się przez łąkę. Łoj! Twardo było pod zadkiem. Potem już bez gięcia przez Preczów i Sarnów do domu. Nawet nienajgorzej się kręciło ale żeby też jakoś rewelacyjnie, to nie powiem. Mimo wszystko przyjemny powrót do domu.
Kategoria Praca
DPZD
-
DST
38.00km
-
Czas
01:56
-
VAVG
19.66km/h
-
Sprzęt Merida Matts TFS 100D
-
Aktywność Jazda na rowerze
Termometr zeznał po 6:00 zero ale to pewnie dlatego, że go dopadło już słońce. Faktycznie musiało być chłodniej bo trawy jeszcze oszronione. Nogi też twierdziły, że zimno bo podawały nędznie. Start dziś obsunięty - 6:15. Łamiąc rutynę dziś jadę przez Będzin. Ścięcie przed nerką zaoszczędza mi z dystansu 1km ale czasu niezbyt wiele. Na miejscu z poślizgiem 2 min. Wrażenie z całego przejazdu takie, że opornie. Dziś sobie przypomniałem jak to jest mieć twardo pod zadkiem. Każda łata asfaltu, każdy drobniejszy garb, każda mała dziura, wszystko to przenosi się z tylnego koła hardtaila bezpośrednio na zadek. A już krawężniki to istna tortura. Dobrze, że jutro w planie jazda full-em :-)
Po pracy na początek do centrum Dąbrowy Górniczej. Na Zagórzu, na wysokości Orlenu podłączam się pod dwa króliczki jadące w moją stronę. Nie cisną jednak jakoś bardzo więc i ja sobie spokojnie kręciłem. Na Alei Róż oni prosto a ja w lewo i do ProLine po akumulatorki do kolejnej lampki. Przy okazji dowiedziałem się, że Eneloop-y już nie są Sanyo tylko Panasonic. To drugie kupiło to pierwsze podobno jakiś rok temu. Nabywam 4 ostatnie szt. AAA 750mAh czyli sukces połowiczny bo chciałem 8. Ale nie ma, to nie ma. Jak mi się wspomni to za jakiś czas znów podjadę. Potem przez Mydlice jadę do Będzina (przez Warpie). Parkuję przed Kauflandem i idę zapełnić sakwy. Kask tradycyjnie już piszczy na bramkach. Kiedyś obejrzałem go z każdej strony i nie udało mi się znaleźć RFID-a, który by za to odpowiadał. Dziwne. Zapakowawszy balast ruszam raczej ociężale do domu. Przejściem pod Al. Kołłątaja przebijam się na kierunek Łagisza. Po drodze biker na rozklekotanym rowerku robi jakieś dziwne ewolucje prawie parkując w barierce. Potem jeszcze widzę go jak wraca się po zgubioną blokadę. Potem już go nie widziałem bo swoim tempem pokręciłem do Łagiszy i dalej przez Sarnów do domu. Jakoś tak dziś ociężale mi się jechało w obie strony. Zastanawiam się czy to przesiadka na Błękitnego i inny zestaw przełożeń czy jednak aura. I teraz się łamię czy jutro ponownie Błękitnym czy jednak Rzeźnikiem :-)
Kategoria Praca
DPDZ
-
DST
43.00km
-
Teren
10.00km
-
Czas
02:08
-
VAVG
20.16km/h
-
Sprzęt Scott Spark 750
-
Aktywność Jazda na rowerze
Ku mojemu wielkiemu zdziwieniu termometr zeznał mocne -4. Ogląd otoczenia potwierdza pomiar bo na trawach szron. Dziś jakoś tak udało mi się pozbierać sprawniej i startuję o 6:00. W związku z tym, że wcześniej decyduję się na wrzucenie nieco terenu do przejazdu i tym samym modyfikuję trasę do pracy. Na początek 1km asfaltu by się dostać do terenu w stronę Urzędu Gminy w Psarach. Potem przeskakuję na drugą stronę ul. Wiejskiej i wbijam na kawałek szlaku rowerowego w stronę Gródkowa i dalej wzdłuż torów na Zieloną. Przez park dobijam do rondka i dalej już standardowo przez "dworzec kolejowy", gdzie czekam na szlabanie małą chwilę. Potem jeszcze foto hotelu i niespodzianki przy budowie ronda w centrum Zagórza. Dziura przewędrowała za budkę z kwiatami i zwinęli mi przejście dla pieszych przy szkole dla dorosłych. Na szczęście przedarcie się full-em przez budowę to nie problem. Na miejscu jeszcze z zapasem minutek.
Wbijam w teren.
Panoramka na lasek gródkowski i "Dorotkę".
Przemykam pod "86".
Czekam aż mi otworzą.
A hotel rośnie.
Po pracy pogoda całkiem sympatyczna (choć do jazdy w krótkich gaciach to jeszcze ho..hoo...hooooo...). Rzeźbię w stronę Plejady (przez 3 rondka) i potem w stronę kościoła na Pogoni gdzie wbijam na ścieżkę w stronę Będzina. Wkurzali mnie dziś piesi. Łazili po części dla rowerów mając wszystko gdzieś. Przed jedną siksą musiałem na dart hamować bo lazła jakby była sama we wszechświecie. To na odcinku tylko od kościoła do uniwerku. Potem jakoś bardziej kumate ludzie się trafili. Osiągnąwszy nerkę w Będzinie przebijam się przez Zamkowe w stronę lasu grodzieckiego. Ktoś wie może co to się buduje obok leśniczówki? "86" przeskakuję na światłach i przy restauracji wbijam na żółty szlak którym wiozę się kawałek. Szkoda, że nim zwózkę drewna robili bo zryty i pełen patyków, na które trzeba uważać żeby nie stracić szprych albo przerzutki. Szlak porzucam kierując się w stronę "klinkierówki" i finisz asfaltem do domu. Tu trochę zabawy z Niebieskim żeby mu w końcu ustawić przerzutkę na przodzie jak trzeba i kurs do wsiowego Lewiatana. Wymoczony w benzynie łańcuch wymaga jeszcze smarowania bo na krótkim dojeździe dosyć żałośnie popiskiwał. Zrzuciwszy pełne sakwy w domu robię szybki oprysk i jeszcze kilkaset metrów testu. Jest dobrze na ile może być po przesiadce z mięciutkiego full-a na twardego hardtaila.
Kategoria Praca
66 % Terenu
-
DST
35.00km
-
Teren
23.00km
-
Czas
02:12
-
VAVG
15.91km/h
-
Sprzęt Scott Spark 750
-
Aktywność Jazda na rowerze
Dziś małe kółeczko z zamysłem maksymalnego jeżdżenia w terenie. Plan wykonany na około 66%. Kółeczko jeszcze do poprawienia tak by zwiększyć % terenu. Nic oczywiście nie zaszkodzi jeśli też nieco uda mi się je wyciągnąć. Innymi słowy jest temat do dalszego opracowywania :-)
Start dziś zdrowo po 12:00 przy +14 na termometrze. Bardzo przyjemne warunki. Pierwszy teren już po niecałym kilometrze (albo dopiero). Kierunek Wojkowice. Tu jest do poprawienia kawałek. Mam pewnego plana i może uda się sprawę lepiej rozegrać. Z Wojkowic przebijam się terenem do Rogoźnika. Tu są bardzo fajne pagórki ze zjazdami i podjazdami, na których mam okazję przećwiczyć fulla :-] Idzie jak prawdziwy Rzeźnik. Na niektórych zjazdach nawet kuszę się o dokręcanie, co na Błękitnym groziło katastrofą. "Miętka" rama, to jednak "miętka" rama. Bierze na siebie takie rzeczy, na których hardtail staje albo w najlepszym razie mocno rzuca. Jednak będę musiał nieco popracować nad podjazdami bo na finiszu coś mnie nogi nieco bolały. Znaczy się za dużo uczucia musiałem wkładać w kręcenie.
W Rogoźniku również trochę asfaltu ale też i dużo zjazdów. Na koniec przez tamę na zbiorniku wbijam w teren wzdłuż jeziorka i ciągnę nim aż do Twardowic. Tu znów kawałek asfaltu by wbić w teren, który ostatecznie doprowadza mnie do Dąbia. Po drodze płoszę zwierzynę łowną. Ostatnio to dość częste. Podejrzewam, że mogła to być nawet ta sama ekipa sarenek co kilka dni temu na Warężynie się przede mną zwijała. W Dąbiu znów kawałek asfaltu nim dotarłem do terenu, który zaprowadził mnie do Dąbia-Chrobakowego gdzie ponownie doświadczam asfaltu. Tu terenem przebijam się do Malinowic i asfaltem obok szklarni, które to zimą produkowały kosmiczną łunę na niebie, docieram do terenu prowadzącego mnie do lasku za Urzędem Gminy Psary. Stąd obok restauracji "Przy Kominku" wbijam na szlak czarny w stronę lasu gródkowskiego i porzucam go odbijając na zachód w stronę Psar. Tu jeszcze badam mały skrót i ostatecznie wybywam na asfalt niedaleko wsiowego Lewiatana dociągając nim do domu. Miałem plan nieco dalej zajechać ale po jakichś 30km odezwał się śmietnik z info, że rezerwy się kończą i czas zawijać po paliwo. Dzionek jednak bardzo przyjemny. Wertepki są o tyle fajne, że mało na nich ludzi co ma swój urok.
Pierwszy podjazd.
Niby szaro, niby buro a jednak w słoneczku i takie okoliczności przyrody mają swój urok.
Rzeźnik wygrzewający się na słoneczku pod brzózkami ;-)
Rogoźnik w dole czyli będzie zjazd :-]
Jak to się zazieleni to ścieżkę znajdą tylko wtajemniczeni ;-)
Ujście jakowegoś cieku wodnego do zbiornika Rogoźnik. Taka mała panoramka.
Rzeźnik ponownie leniwie wygrzewa się na słoneczku. Tym razem w drodze do Twardowic.
Gdzieś w drodze do Dąbia ponownie płoszę zwierzynę.
Tu był fajny zjazd :-)
A i tu niezły. Nimże wybyłem obok szkoły w Dąbiu.
Producenci kosmicznej łuny na zimowym niebie.
Wynik za dzień.
Kategoria Inne
DPOD
-
DST
48.00km
-
Teren
12.00km
-
Czas
02:29
-
VAVG
19.33km/h
-
Sprzęt Scott Spark 750
-
Aktywność Jazda na rowerze
Uczciwe -2 łącznie ze szronem na trawie. Kolejny dzień ładne słoneczko i na tle ostatnich dni to brak wiatru. Start mocno obsunięty - 6:18 - z powodu tego, że zauważyłem dziwną miękkość tylnej oponki na Rzeźniku. Chwilę zajęło mi dobijanie ręczne luftu. W związku z obsuwą nie pozostało mi nic innego jak jechać tylko ciut poniżej granicy zagotowania się. Dzięki temu (oraz sprzyjającym sytuacjom na skrzyżowaniach) udaje się nadrobić czas i na miejscu ląduję z zapasem minuty pomimo tego, że zrobiłem postój na foto hotelu. Dziura obok przystanku na Zagórzu zniknęła.
Ten tydzień bardzo stabilny jeśli chodzi o warunki atmosferyczne bo po pracy powtórka z wczoraj czyli słoneczny dzień z nieznacznym wiaterkiem. Jeszcze do kompletu piątek więc trzeba obowiązkowo powrót pozaginać. Na początek spod fabryki terenem w stronę Dąbrowy Górniczej i dalej pod molo na Pogorii 3. Nikogo znajomego, króliczki niemrawe więc porzucam zbiornik, który niedługo będę już całkiem omijał ze względu na inwazję jaka nastąpi. Terenem za działkami ROD "Przemsza" przebijam się do tamy na Pogorii 4 i robię inspekcję odcinka przy RZGW. Ładnie wypełniony i ubity ale jeszcze bez asfaltu czy kostki. Objeżdżając RZGW terenem jadę w stronę Ratanic i wbijam na asfalt. Niespiesznie kręcę sobie wzdłuż zbiornika, biorę zakręt w prawo, jak prowadzi asfalt i nagle decyduję się na odbicie jednak na wprost, w teren. Jeszcze tamtędy nie jechałem i czas by w końcu dowiedzieć się co tam jest. A jest fajna, terenowa dróżka miejscami zryta chyba przez dziką zwierzynę (ewentualnie quady co na jedno wychodzi). Po drodze przepłaszam sarenkę. Chwilę dalej znów (być może nawet to ta sama). W sumie ścieżyna prowadzi mniej więcej równolegle do asfaltu wzdłuż P4 i wychodzi nieco przed kamieniem pamiątkowym. Dalej poboczem dociągam do mostku i odbijam na Warężyn. Asfaltem jadę do Dąbia (zaliczając po drodze aromaterapię z fermy). Przy szkole przypomina mi się, że kiedyś zjeżdżałem tu polną dróżką ale jakoś nie bardzo miałem w pamięci gdzie ona się zaczynała na drugim końcu, doszedłem więc do wniosku, że dziś jest dobry dzień by sobie przypomnieć. Tak też i zrobiłem. Podjazd niezbyt długi, przeciętnie stromy ale i tak musiałem w końcu zsiąść bo trafiłem na odcinek zarośnięty krzakami chyba głogu i przedarcie się przez niego wymagało nieco gimnastyki. Tak kręcąc się po polach między Dąbiem, Goląszami, Brzękowicami robię jeszcze kilka zjazdów i podjazdów by w końcu wybyć w Górze Siewierskiej obok nowego osiedla. Stamtąd przy maszcie GSM przebijam się na górkę paralotniarską. Jeden lotnik wystartował i odleciał w siną dal. Drugi pakował paralotnię a trzeci ruszam w drogę powrotną pickupem. Chwilę tylko zarzuciłem okiem na widoczki. Dziś nieszczególne. Wszystko jakieś takie zamglone. Zjeżdżam terenem pod cmentarz w Strzyżowicach i stąd już tylko szybki zjazd asfaltowy do domu. Bardzo przyjemnie się kręciło powrót. Wróży on całkiem przyjemny jutrzejszy dzień, który planuję spędzić maksymalnie na jeździe terenowej :-) Ktoś chętny zabrać się ze mną?
Kategoria Praca
DPOD
-
DST
49.00km
-
Teren
11.00km
-
Czas
02:18
-
VAVG
21.30km/h
-
Sprzęt Merida Matts TFS 100D
-
Aktywność Jazda na rowerze
-2. Ładne słoneczko. Zimny wiatr ze wschodu. Dziś odstępstwo od rutyny. Jadę do Dąbrowy Górniczej przez Sarnów i Preczów czyniąc po drodze dwa krótkie odcinki terenowe na zawrotną, łączną wartość 1km. Od ronda na Zielonej już potem standard. Hotel dalej pnie się w górę. Podobno ma to mieć 10 kondygnacji czyli do końca jeszcze trochę by zostało. Jeśli faktycznie będzie taki wysoki to aquapark będzie praktycznie sporą część dnia w cieniu. Dziura obok przystanku w centrum Zagórza ma charakter wędrujący. Przesunęła się bliżej wiaty i w ostatniej chwili musiałem zrobić zwód i przemknąć za budowlą. Czujność. Całą drogę trzeba zachowywać czujność. Po Sosnowcu nie da się na razie jeździć rutynowo. Wszędzie jakieś wykopki i zmiany organizacji ruchu (planowane i spontaniczne).
Po pracy warunki jak wczoraj czyli słonecznie i wietrznie ale całkiem przyjemnie. Skoro dojazd był dziś przez Dąbrowę Górniczą to powrót postanowiłem zrobić przez Sosnowiec i Czeladź. Na początek spod fabryki terenem na Dańdówkę z małą pętelką krajoznawczą. Potem bokami pod siedzibę PTTK w Sosnowcu i przez Stawiki wbijam na czerwony szlak w stronę Hali Sportowej na Milowicach. Jednak za autostradą porzucam szlak odbijając w lewo i wertepkami kieruję się w stronę Brynicy. Najpierw zachodnim, a potem wschodnim brzegiem docieram w końcu do "94" i przy Strusiach zjeżdżam z niej ponownie dążąc do terenu i Brynicy. Kawałek jadę wzdłuż rzeki, kawałek asfaltem i w końcu mostkiem na czerwonym szlaku przebijam się do Przełajki. Tu już droga prosta do Wojkowic, terenowy skrót i 2km prostej do domu. Wiaterek jeszcze zauważalny i chłodny ale już jakby słabszy. Niestety zestaw zimowy ciuchów ciągle jest konieczny. Powrót bardzo przyjemny.
Kategoria Praca