limit prowadzi tutaj blog rowerowy

Niejeżdżenie boli. Dosłownie.

Wpisy archiwalne w miesiącu

Styczeń, 2018

Dystans całkowity:710.00 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:35:45
Średnia prędkość:19.86 km/h
Liczba aktywności:18
Średnio na aktywność:39.44 km i 1h 59m
Więcej statystyk

DPOD

Środa, 31 stycznia 2018 | dodano: 31.01.2018

Poranek zupełnie odmienny od wczorajszego. Od razu widać, że jest zimniej bo na trawach szron i gleba lekko zmrożona. Nie ma też wiatru takiego jak wczoraj. Na szczęście nim przestało dmuchać zdążyły przeschnąć jezdnie. Próba hamowania przed domem wypada doskonale i będę mógł kręcić ile nogi i płuca dadzą radę. Na kołach jestem o 6:11. Na drogach bardzo spokojnie. Trasę kręcę przez Łagiszę i Dąbrowę Górniczą. Czasy pośrednie mam przyzwoite ale bez rewelacji. Brak wspomagania podmuchami na mecie jest zauważalny. Czas przejazdu mam gorszy o 5 min. niż wczorajszy. Przyjemny i spokojny dojazd do pracy.

Słoneczko w ciągu dnia nieco ogrzało powietrze i na wyjściu jest znacznie lepiej niż rano. Dalej też jest obecne na niebie. Oprócz tego wieje. Zauważalnie ale nie tragicznie. Bez napinek da się jechać całkiem żwawo i przyjemnie. Kręcę początek powrotu jak zwykle ostatnimi czasy czyli przez Mortimer i Reden w stronę Mostu Ucieczki. Przed nim odbijam na Łęknice i bieżnią przy P3 jadę do Piekła. Tam wbijam na bieżnię przy P4 i ciągnę nią aż do Wojkowic Kościelnych. Tu już zachód słońca skłania mnie do powrotu. Przez Przeczyce, Toporowice, Dąbie, Goląszę Dolną i Strzyżowice staczam się do domu. Jest już sporo po zachodzie słońca ale jeszcze nie zapadły całkowite ciemności. Odrobinkę doginam by przebić 51km. Całkiem przyjemne kręcenie powrotne. Po drodze  sporo rowerzystów. Oprócz tego trafiały się osoby na rolkach i wielu spacerowiczów. Również kilku biegaczy. Nie tylko mnie pogoda zachęciła do efektywnego wykorzystania ostatniego dnia miesiąca :-)


Kategoria Praca

DPDS

Wtorek, 30 stycznia 2018 | dodano: 30.01.2018

Nie zazdroszczę dziś amidze dojazdu. Nim się ruszyłem docierały do mnie odgłosy wiejącego wiatru, a z prognozy ICM-mu wynikało, że będzie z zachodu, czyli dla mnie mocno w plecy. Na kołach jestem o 6:06. Jezdnie lekko mokre. Wiatr od razu atakuje z prawej strony i kiedy obieram kierunek na wschód zaczyna mnie mocno pchać. Od dawna nie używałem takich przełożeń na dojeździe do pracy. Pierwszy punkt kontrolny po 4km pokazuje czas przejazdu poniżej 9 min. Zupełnie jak latem. Kolejny, na Zielonej, 19 min. Nawet latem rzadko mam taki dobry przelot na tym odcinku. W centrum Dąbrowy Górniczej na rondzie znów niepewność czy mi "kierownik" od strony Będzina ustąpi bo jechał tak, że trudno było ocenić jego zamiary. Potem trochę marudzenia na światłach na Al. Kościuszki, i Legionów Polskich. Na Alei Róż mam zielone więc się rozpędzam w stronę Mortimeru. Tu światła nieczynne a wiatr pcha. Szybki przelot przez centrum Zagórza i wbijam na Szymanowskiego. Tu mnie tak na zjeździe rozpędza, że dalszy podjazd wjeżdżam przy 35km/h. Na miejscu ostatecznie mam 11 min. rezerwy. Bardzo przyjemny i dynamiczny dojazd do pracy.

Nieco obawiałem się warunków na powrocie w zakresie wiatru. Wiało z zachodu i to dość zauważalnie. Okazało się jednak, że nie było wcale tak źle. Co prawda na początku nieco obsypało mnie śniegiem o konsystencji manny ale tylko przez chwilę i niegroźnie. Kręcę powrót przez Mortimer, Reden, Most Ucieczki, bieżnię przy P3, bieżnię przy P4, Preczów i Sarnów. Część drogi wiatr sprzyjał, większość nie ale i tak nie był bardzo uciążliwy. Na drogach dość pustawo. Przy P3 niewielka aktywność biegaczy, spacerowiczów i rowerzystów co mi bardzo odpowiada bo można tędy spokojnie wracać do domu.

W domu mały serwis. Tylny hamulec tracił już od jakiegoś czasu siłę hamowania i właściwie to go nie miałem. Gdybym musiał na kreskę hamować to z tyłu nie było czym. Niekomfortowo mi się jechało ze świadomością, że w razie "W" będzie problem. Trochę szarpaniny miałem z wyrobioną śrubą mocującą klocki ale wystarczył brzeszczot i pozbyłem się jej na dobre zastępując ten element kawałkiem drutu. Stare klocki miały trochę ponad 4,5k km ale do kompletnego zdarcia sporo jeszcze brakowało. Porównanie z nowymi pozwalało zauważyć drobną różnicę w grubości okładzin jednak pamiętam, że drzewiej potrafiłem bardziej zjechać ten element nim w ogóle zauważyłem, że coś się dzieje. Powoli zaczynam się godzić z myślą, że przed wiosną może być konieczna wymiana hamulca na nowy. Z tym miałem już problemy. Padł mi m. in. na Roztoczu. Na dziś próba hamowania tyłem wypadła dobrze.


Kategoria Praca, Serwis, KlockiT

DPD

Poniedziałek, 29 stycznia 2018 | dodano: 29.01.2018

Sobota nierowerowa bo mgły. Niedziela takoż bo mżawka na przemian z deszczem. Dziś rano trochę kapało ale na tyle nieznacznie, że nawet nie rozważałem zbiorkomu. Do tego było dość ciepło. Wg ICM-u wiatr miał wiać z południowego zachodu i tak też było. Nie pomagał jednak specjalnie. Ruszam o 6:13 więc czasu mam zero na marudzenie. Trasa standardowa przez Łagiszę i Dąbrowę Górniczą. Dziś spokojnie i bez ekscesów. Na miejscu jestem równo o 7:00. Po drodze nie kojarzę w ogóle rowerzystów co nieco dziwi, zważywszy na całkiem niezłe warunki. Możliwe, że to efekt przesunięcia w czasie. Całkiem przyjemny dojazd do pracy. Mimo wdzianej cieńszej warstwy pod kurtkę i tak się nieco zagotowałem :-)

Pomimo sprzyjających warunków powrót robię dziś maksymalnie krótką trasą przez Będzin, Grodziec i Gródków. Muszę do domu dotrzeć szybko bo po południu wizyta u stomatologa. Kręcę więc bez ociągania. Trochę przeszkadza w tym wiatr ale na młynkach udaje się go zwalczyć bez problemu. Jego pozytywną stroną jest to, że suszy poranne opady.


Kategoria Praca

DPD

Piątek, 26 stycznia 2018 | dodano: 26.01.2018

Sukcesy od samego rana. Pierwszy to taki, że ruszam 9 min. wcześniej niż wczoraj. Drugi to taki, że dojeżdżam żywy do pracy. Może będą dziś jeszcze kolejne. Odczuwalnie jest chłodniej niż wczoraj. Trawy oszronione ale na jezdniach ładnie, sucho więc nawet nie robię prób hamowania. Nie ma takiej potrzeby. Trochę wiało, co dawało się odczuć nawet przy niewielkich prędkościach. Mimo tego jechało się całkiem przyjemnie. Trasa standardowa przez Łagiszę i Dąbrowę Górniczą. Spokojna. Na miejscu jestem z zapasem 4 min. Widać, że dzień dłuższy bo na finiszu widzę już początki wschodu słońca. Najwyższa pora. Dojazdy w ciemnościach są mało atrakcyjne.

Powrót dziś bez gięcia. Na początek Mec i Środula. Dalej Stary Będzin, nerka, Łagisza, Sarnów i do domu. Spokojnie, niespiesznie z okazjonalnym rzucaniem okiem na zachodzące słońce. Całkiem przyjemne warunki. Rzucałem po drodze "okami" w teren ale wniosek z tych rzutów jest taki, że jeszcze nie. Albo zlodzone albo qńkretnie mlaskato. Na razie pozostaje trzymać się dobrze ujeżdżonych asfaltów. Na miejscu jestem minutę przed oficjalnym zachodem słońca.


Kategoria Praca

DPZND

Czwartek, 25 stycznia 2018 | dodano: 25.01.2018

Jak dobrze być znowu na kołach! Rano zmyłka. Wychodzę na balkon i błyskawiczna ocena warunków mówi, że jest całkiem, całkiem. Wieje, co prawda, ale powietrze jest nawet ciepłe. I to była zmyłka ta, która sprawiła, że grzebałem się nieco przed startem. Wytaczam rower o 6:12 i już wiem, że będzie lekka rzeźnia. Trawy oszronione. Miejscami chrzęści pod butami lód. No pięknie. Czyli woda z wczorajszego topnienia zamieniła się na drogach w lodowisko. Ruszam 6:13. W światłach samochodów i latarń widzę skrzące się drobinki. Nawet nie próbuję hamować. Całą drogę starałem się jechać delikatnie w zakrętach i łukach ale maksymalnie szybko na prostych. Ostatecznie nie było bardzo tragicznie ale miejscami widać było, że trzeba uważać. Jedyny raz, gdzie mi noga ujechała, to jak przystawałem na stopie w Gródkowie na przejeździe kolejowym. Tak poza tym obyło się bez ucieczek koła. Na miejscu jestem 9 min. po czasie. W sumie przyjemny dojazd do pracy.

W ciągu dnia ładnie ale niezbyt mocno świeciło słoneczko. Udało mu się trochę wytopić zalegającego barachła nie na tyle jednak bym go uniknął całkowicie. Startuję w powrót o 15:15. Jest cieplej niż rano i chyba mniej wieje. Kręcę standard powrotny przez Mortimer, Reden, Łęknice. Tu napotykam na pierwsze połacie zlodowaciałego śniegu. Kiedy tylko czuję, że ucieka mi koło zsiadam i przeprowadzam bokiem kilkadziesiąt metrów. Chciałem wbić na bieżnię przy P3 na drewnianym mostku ale zniechęciła mnie skorupa lodu. Przez osiedle wbijam się nieco dalej i tu już jest dość czysto. Po drodze przystaję pofocić chwilę opadające słoneczko oraz zamarznięty zbiornik i ptactwo wodne. Potem asfaltam dotaczam się do Pogorii 4. Tu na bieżni też napotykam kawałek lodowiska ale i zsiadam by przejść kilka metrów, sprowadzić rower po króciutkiej skarpie i objechać pułapkę kawałkiem wertepków. Reszta drogi już bez takich utrudnień. Przez Preczów i Sarnów zataczam się pod wsiowego Lewiatana. Gdzieś po drodze zaczyna robić się ciemno. Na wyjściu z zaopatrzeniem nocka jak się patrzy. Zauważalnie czuć spadek temperatury. Jeśli wiatr nie wysuszy jezdni to jutro rano znów spodziewam się szklanki. Sam powrót niespieszny i przyjemny. Po drodze trochę rowerzystów, biegaczy i spacerowiczów.



Na powrocie chwila focenia z brzegu Pogorii 3.

Link do pełnej galerii


Kategoria Praca

DPD

Wtorek, 16 stycznia 2018 | dodano: 16.01.2018

Mówię sobie, że trzeba się dziś zebrać wcześniej by nie mieć spóźnienia. I co z tego? I nic. Wyszło jeszcze gorzej niż wczoraj. Start o 6:11. Warunki takie jak wczoraj czyli niezłe. Suche jezdnie, lekki powiew chyba ze wschodu, na minusie. Trasa standardowa przez Łagiszę i Dąbrowę Górniczą tym razem bez ekscesów. Trochę mniej rowerzystów po drodze ale generalnie są. Na miejscu mam 5 minut obsuwy. Wrażenie jakby mi stopy zmarzły bardziej niż wczoraj. Mimo tego przyjemny dojazd do pracy. Trochę martwi mnie prognoza pogody. Jeśli faktycznie posypie to powrót może być mniej sympatyczny. Na jutro nie wykluczam zbiorkomu. A miałem nadzieję, że taka pogoda utrzyma się na dłużej.

Niestety ICM-owi prognozy się sprawdziły. W ciągu dnia zaczął padać śnieg. Podskoczyła też trochę temperatura. Na jezdniach nie było źle jak ruszałem i w sumie jechało się nieźle większą część drogi czyli przez Mortimer, Reden i Most Ucieczki na bieżnię przy Pogorii 3. W Preczowie jednak zaczął znowu padać śnieg. Ciął mnie po gębie resztę drogi i to tym mocniej, im bliżej byłem domu. Miało podobno wiać z południa ale wrażenie miałem takie, że wieje z zachodu. W sumie jechało się jednak nawet przyjemnie. Obyło się bez gleb i uślizgów a w domu byłem jeszcze za względnych jasności. Niestety wszystko wskazuje na to, że od jutra przesiadam się na zbiorkom bo trudno mi uwierzyć, że to co dosypało stopnieje na tyle by drogi zrobiły się czyste. Poza tym sypią sól i trochę szkoda rowerka. Ostatecznie zadecyduję rano.


Kategoria Praca

DPD

Poniedziałek, 15 stycznia 2018 | dodano: 15.01.2018

Sobota mi się w ogóle na dworze nie podobała i nie jeździłem. Niedziela była lepsza ale też się nie skusiłem na kręcenie. Nazbierawszy przez dwa dni sił dziś miałem bardzo dużo entuzjazmu względem pomysłu dojazdu na rowerze do pracy. Tak też i czynię. Jest chłodno (ICM twierdzi, że około -5) i trochę wieje ale poza tym warunki są całkiem dobre. Jezdnie są suche, czyste jednak prędkości osiągam takie sobie. Powodem jest konieczność delikatnego pobierania utleniacza. Trasa standardowa przez Łagiszę i Dąbrowę Górniczą. Na rondzie między "dworcem" PKP a Aldikiem wyjeżdża mi jakiś gnojek wpieprzając się na rondo i spychając mnie na wysepkę. Szczęście, że tam nie ma krawężników i jest jak uciekać. Końcówka numeru "53331". Chyba SBE. Mam nadzieję, że go karma dopadnie. Potem znów chwila niepewności na kolejnym rondzie w centrum D. G. Od strony Będzina jedzie samochód, który nie bardzo sprawia wrażenie jakby miał zwolnić przed rondem. Ostatecznie ustąpił ale wjechał na rondo niemal tuż za moimi plecami. Było to o tyle niebezpieczne, że drugim pasem też jechała osobówka i gdyby się zasugerowała tym, że ten na lewym pasie się nie zatrzymuje i pojedzie równo z nim, to ten drugi by mnie trafił. Potem jeszcze lekki wnerw na ul. Szymanowskiego bo mimo sygnalizowania skrętu w lewo ciężarówka z naczepą zabrała się do wyprzedzania. Za spokojny ten dojazd nie była ale w sumie przyjemny. Trochę zmarzły mi palce u stóp. Na mecie jestem jakieś 2 min. po czasie. Po drodze dziś całkiem sporo rowerzystów spotkałem i to na całej trasie. Pierwszego już pod domem a ostatniego przy rondzie w centrum Zagórza. A kierowcy utrzymują, że zimą się nie jeździ na rowerze ;-p

W pod koniec dniówki dzwoni Prezes, że go koła świerzbią i w związku z tym podjedzie pod moją Fabrykę i kawałek mnie odprowadzi do domu. Wytaczam się kilkanaście minut po 15:00. Przed Firmą korek jak diabli. Policja, straż. Prezes mówi, że rozwalony autobus i osobówka. Że i tak nam w tamtą stronę więc ruszamy. Faktycznie. Coś jak Kangoo z rozpirzonym solidnie przodem. To samo w autobusie (Solaris 15m nr boczny 408) tylko trochę mniej. Musiało być grubo. Samochody stoją. Robię kilka foto i turlamy się zupełnie nie interesując się zatorem. Nas nie dotyczy. Jedziemy moją zwykłą trasą przez Mortimer i Reden do Mostu Ucieczki i potem dalej bieżnią przy Pogorii 3. Kręcimy niespiesznie by nie urwał nam się oddech w trakcie gadania. Przetaczamy się bieżnią obok Świątyni Grillowania aż do przystani i potem na Piekło. Stamtąd bieżnią przy Pogorii 4 do przepustu. Tu się żegnamy bez gadania bo jest już po zachodzie i zaczyna spadać temperatura. Solo kręcę bez udziwnień przez Preczów i Sarnów do domu. Na miejscu jestem jeszcze za względnej jasności. Nieco przyjemniej jechało się za dnia mimo, że jakoś zauważalnie cieplej to nie było.


Kategoria Praca

Zakręcić rekreacyjnie

Piątek, 12 stycznia 2018 | dodano: 12.01.2018

Zimno. Takie dziś wrażenie z całej jazdy. Wzmagający się wiatr ze wschodu i spadająca powoli temperatura powodują, że odczuwalnie jest zimniej niż faktycznie. Chyba znów sprawdzi się prognoza ICM-u i jutro będzie temperatura na minusie. A może nawet i już dziś po zapadnięciu zmroku. Nie wróży to za dobrze przyczepności na jezdniach bo miejscami są jeszcze mokre.

Dziś mam dzień wolny za 6 stycznia więc była okazja trochę pospać i trochę pomarudzić nim wybyłem na koła zatoczyć pętelkę. Startuję nieco po 12:00. Na początek rozpoczynam zapasy z wiatrem czyli kręcę na wschód. Przez Sarnów i Preczów nad Pogorię 4. Tu zmieniam kierunek na północy i wiatr od razu mniej przeszkadza. Kręcę niezbyt spiesznie w stronę Wojkowic Kościelnych.

Tam, po sprawdzeniu dystansu, wybieram kierunek do Podwarpia, gdzie przekraczam na światłach "86" wracając na "moją" stronę. Przez Hektary dotaczam się do Tuliszowa skąd jadę do Preczowa. Długim podjazdem wspinam się do Targoszyc i ciągnę dalej prosto w stronę Zawady i Nowej Wsi.

W Nowej Wsi znów zmieniam kierunek. Pod górkę, mniej więcej na południe, do Twardowic. Tu widać szczątkowy opad śniegu na drzewach i ogrodzeniach. Ze 2x po drodze mnie też przez moment coś sypało ale zaraz topniało. Tu jest już na tyle zimno, że opad się utrzymał. Trochę mi już zaczynają stopy przemarzać. Decyduję się na zakończenie objazdów i powrót do domu.

Pokonuję siodełko między Twardowicami a Górą Siewierską. Potem siodełko między wsią a lasem i mam już prawie sam zjazd. W Strzyżowicach jednak odbijam jeszcze na ul. Belną by włączyć do trasy pobliską piekarnię.  Tam wjazd po świeży chlebek i trochę extra kalorii w zamian tych utraconych w czasie jazdy. Potem już ostatnie 300m do domu i koniec kręcenia.

Mimo zimna jednak warto było się ruszyć. Co prawda nim wyszedłem na dwór plany miałem mocno ambitniejsze ale dobrze, że się nie uparłem ich realizować bo wróciłbym późną nocą nieziemsko umordowany. Dziś nie były za dobre warunki na duże dystanse na MTB.


Kategoria Inne

DPND

Czwartek, 11 stycznia 2018 | dodano: 11.01.2018

Poranek pod znakiem nocy i mgły. Ruszam ciutkę później niż ostatnio - 6:08. Jest w miarę ciepło. Nie odczuwam wiatru. Jezdnie mokre od osiadającej wilgoci. W sumie niezłe warunki do jazdy. Mgły miejscami dość gęste. Kręcę standard przez Łagiszę i Dąbrowę Górniczą. Droga spokojna. Przyjemny dojazd do pracy. Rowerzyści na trasie obecni.

Dzień taki trochę smętny jeśli chodzi o pogodę. Ponuro, mglisto, umiarkowanie ciepło, bez wiatru, bez słońca. Mimo tego powrót odrobinę wyginam. Początek standardowy: Mortimer, Reden. Przed Mostem Ucieczki odbijam w stronę Łęknic i wbijam na bieżnię przy Pogorii 3, którą ciągnę do przystani. Stamtąd do Piekła i na bieżnię przy Pogorii 4. Tym razem nie porzucam jej przy "Pod Dębami" tylko ciągnę dalej w stronę Marianek, Ratanic i dalej aż do Kamienia Ornitologa. Tu dopiero robię zwrot w stronę "Finezji" i przez "86" przebijam się do Kuźnicy Piaskowej. Stamtąd przez Warężyn, Dąbie, Goląszę Dolną i Strzyżowice staczam się do domu. Gdzieś po drodze zrobiło się prawie całkiem ciemno. Tempo niespieszne. Od Łęknic droga bardzo spokojna i dlatego też powrót całkiem przyjemny mimo pochmurnego dnia.


Kategoria Praca

DPD

Środa, 10 stycznia 2018 | dodano: 10.01.2018

O 5:30 zwątpienie. Deszcz nadaje konkretnie. Asekuracyjnie sprężam start żeby w razie "W" przerzucić się na zbiorkom ale kolejne badanie stanu aury o 5:52 daje efekt pozytywny. Co prawda coś tam kapie ale nie na tyle poważnie by odstawić rower. Owijam się na zwiększoną wilgoć i ruszam o 6:02. Jezdnie mokre ale w koleinach nie za dużo wody. Temperatura bardzo przyjemna co przekłada się na lepszy czas dojazdu. Kręcę standardową trasę przez Łagiszę i Dąbrowę Górniczą. Przejazd spokojny i bardzo przyjemny. Na miejscu jestem z zapasem około 10 min. ani nieprzemoknięty, ani niezmarznięty. Po drodze jakoś nie kojarzę ani jednego rowerzysty.

Powrót tą samą trasą co wczoraj. Tym razem spokojnie, niespiesznie a i tak czas wyszedł niemal identyczny. Poranne deszcze pozostawiły jezdnie mokrymi ale tylko tak symbolicznie. Za to wilgoć w powietrzu powodowała, że odczuwalnie było chłodniej niż rano. Mimo tego powrót przyjemny. Duży plus taki, że kończę jazdę jeszcze po zachodzie słońca ale już nie w ciemnościach. Znak, że dzień się wydłuża. Na razie nieznacznie ale jednak.


Kategoria Praca