limit prowadzi tutaj blog rowerowy

Niejeżdżenie boli. Dosłownie.

Wpisy archiwalne w miesiącu

Kwiecień, 2016

Dystans całkowity:1178.00 km (w terenie 166.00 km; 14.09%)
Czas w ruchu:65:20
Średnia prędkość:18.03 km/h
Liczba aktywności:24
Średnio na aktywność:49.08 km i 2h 43m
Więcej statystyk

Objazdowo po szprychy

  • DST 35.00km
  • Teren 7.00km
  • Czas 01:41
  • VAVG 20.79km/h
  • Sprzęt Scott Spark 750
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 30 kwietnia 2016 | dodano: 30.04.2016

Nie patrzyłem na termometr czy prognozy bo rzut oka za oknem wystarczył by dojść do wniosku, że warunki do jazdy są conajmniej sprzyjające. Startuję ciut po 12:00 odziany na krótko ale po kilkuset metrach wrzucam bluzę z długim rękawem bo jednak deczko chłodno. Od tego momentu komfort termiczny jest ok i mogę kręcić już bez dodatkowych przerw. Częściowo terenem częściowo asfaltem przez Sarnów, Preczów i Dąbrowę Górniczą kręcę do Będzina do serwisu po szprycy dla rannego Błękitnego. Udaje się załatwić sprawę bez problemu i dalej już nie ciśnięty czasem zaginam powoli przez Syberkę do Czeladzi na Piaski. Stamtąd przez centrum Czeladzi do Grodźca. Stąd dalej do Gródkowa obok stadionu MKS. Na końcówce jeszcze kilka kawałków terenu i lądowanie w domu. Bardzo przyjemnie się dziś jeździło choć jeszcze to nie są te moje ulubione upały ale nogi podawały całkiem nieźle i początek po terenie był bardzo dynamiczny. Za Będzinem już spokojniej.


Kategoria Inne

DPOD

  • DST 54.00km
  • Teren 15.00km
  • Czas 03:23
  • VAVG 15.96km/h
  • Sprzęt Kiedyś Giant
  • Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 29 kwietnia 2016 | dodano: 29.04.2016

Temperatura rano znów na minusie: -4. Ładne słoneczko. Podmuchów nie zauważyłem. Nieco mglisto. Ruszam 6:08. Dziś jedzie się o tyle lepiej, że jezdnie suche i nie grożą po drodze oblodzenia. Punkty pośrednie pozaliczane w dobrym czasie. Światła stane. Bez focenia. Bez ekscesów. Na miejscu równo o czasie. W Parku Hallera Brygada Kosiarzy Zmechanizowanych toczyła ciężki bój z Zielenią Miejską.

Na wyjściu z pacy telefonicznie dopada mnie Prezes. Ma czas na pokręcenie więc umawiamy się, że podjadę do niego i razem pociągniemy dalej. Spotykamy się pod jego kwadratem i kręcimy na początek do Dąbrowy Górniczej. Załatwiam jeden zakup i potem już zaczyna się radosna improwizacja. Kręcąc po Dąbrowie Górniczej, Będzinie, Grodźcu, Wojkowicach, Rogoźniku, Siemonii i Górze Siewierskiej dociągamy ostatecznie pod moją posiadłość. Po drodze było trochę zaległych terenów, kórych Prezes nie znał bo nie było go na zeszłorocznym klubowym błąkaniu się po moich okolicznych wertepkach. Żegnamy się i Marcin gnie dalej a ja kończę na dziś kręcenie. Były całkiem przyjemne warunki do jazdy. Dużo słońca i trochę niezbyt ciepłych podmuchów ale jak się nie stało to byo ok. Pierwszy raz od dość dawna przegoniłem Srebrnego po wertepach niespecjalnie go oszczędzając. Daje radę :-)


Kategoria Praca

DPOD

  • DST 46.00km
  • Teren 3.00km
  • Czas 02:11
  • VAVG 21.07km/h
  • Sprzęt Scott Spark 750
  • Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 28 kwietnia 2016 | dodano: 28.04.2016

Dziś znów lekki szok termiczny: -4. Ładne słoneczko. Dość czyste niebo. Schnące jezdnie i lekki podmuch z kierunku nieokreślonego. Trochę bałem się, że będzie ślisko ale oblodzoną jezdnię zarejestrowałem tylko w jednym miejscu. Mimo tego jazda dziś spokojna i niespieszna. Start 6:07. Punkty pośrednie pozaliczane w dobrym czasie. Poza jednym przygłupem na przystanku w centrum Dąbrowy Górniczej i durnym kundlem w Parku Hallera to właściwie dojazd bez sensacji. Na miejscu z zapasem 5 min.

Po pracy całkiem przyjemnie choć jeszcze bez upałów. Część ciuchów ląduje w plecaku. Jest ładne słoneczko, trochę wiaterku i chmurek, suche jezdnie. Całkiem dobre warunki by nieco zagiąć powrót, co też czynię. Jadę przez centrum Zagórza i Mortimer do Dąbrowy Górniczej. Przez Mydlice przebijam się do Będzina na Koszelew i Ksawerę. Stamtąd dalej wzdłuż Czarnej Przemszy na Zamkowe i dalej do Czeladzi. Na Piaskach zawracam do centrum i przerzucam się w stronę Grodźca i dalej do Wojkowic. Potem już standardowa prosta do domu. Na finiszu trochę niebo pociemniało i gdzieś się straciło słoneczko ale warunki do jazdy były dobre do samego jej zakończenia. Wyszedł całkiem przyjemny i spokojny powrót do domu.


Kategoria Praca

DPDZ

  • DST 37.00km
  • Czas 02:09
  • VAVG 17.21km/h
  • Sprzęt Kiedyś Giant
  • Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 26 kwietnia 2016 | dodano: 26.04.2016

Odczyt z termorurki wywołał u mnie dziś lekki szok: -7. Trawy pokryte szronem. Słoneczko ładnie świeciło ale grzało słabo. Wiatr nieodczuwalny. Ruszam 6:12. Nogi przy takiej temperaturze podają słabo. Kiepsko też z pobieraniem tlenu. Punkty kontrolne zaliczane z obsuwą. Do Dąbrowy Górniczej jednak jedzie się w miarę dobrze. Za to w mieście na rondzie w centrum jakaś śpiąca królewna przelatuje przez rondo bez zatrzymywania metr przed moim kołem. Podniosła mi ciśnienie maksymalnie. Potem lepiej nie było. W Parku Hallera na głównym ciągu komunikacyjnym, który jest podzielony wyraźnie na część pieszą i rowerową jakiś jełop lazł po części dla rowerów i to jeszcze zagapiony w smartfona. Potem na początku ścieżki przy stacji na Mortimerze zator spowodowany przez dwie konserwy, które zaliczyły dzwona. Na zjeździe spod DorJan-a w stronę centrum Zagórza kolejny nieprzytomny książę włazi mi prosto pod koła. Resztę drogi jadę rozglądając się na wszystkie strony spodziewając się kolejnych utrudnień. Udaje się jednak dotrzeć do mety już bez ekscesów. Ląduję 4 minuty po czasie. Ciepłą zimę mamy tej wiosny.

Po pracy dalej przyjemne słoneczko i zauważalnie cieplej. Obecny również zimny wiatr. Powrót dziś tempem spacerowym bo wdzianko odpowiednie na rano nie do końca nadawało się na popołudnie a nie wziąłem lżejszej zmiany. Żeby się nie zagotować kręcę delikatnie przez Mec, Środulę, Stary Będzin, nerkę, Zamkowe, Grodziec i Gródków. Przejazd bardzo spokojny i przyjemny. Udało się nie zagotować. W domu zrzucam jedną warstwę, zamieniam plecak na sakwy i robię standardowe zagięcie do wsiowego Lewiatana. Z balastem niespieszny powrót do domu. Zapowiada się na to, że prognoza ICM-u na jutro sprawdzi się bo słoneczko powoli przesłaniają chmury. Jeśli faktycznie rozkręcą się deszcze to jutro jednak będzie mi trzeba skorzystać ze zbiorkomu :-(


Kategoria Praca

DPD

  • DST 36.00km
  • Czas 01:45
  • VAVG 20.57km/h
  • Sprzęt Scott Spark 750
  • Aktywność Jazda na rowerze
Poniedziałek, 25 kwietnia 2016 | dodano: 25.04.2016

O 5:40 termorurka pokazała -1. Słoneczko, wysokie chmury, lekki powiew z zachodu, suche jezdnie. Nawet niezłe warunki do jazdy tyle, że mogłoby być cieplej. Ruszam lekko obsunięty o 6:11. Na szczęście dziś Rzeźnikiem więc leci się szybko i sprawnie. Światła stane. Bez focenia. Bez ekscesów. Na miejscu ze sporym zapasem czasu nawet niespecjalnie zmarznięty.

Po pracy nieco cieplej ale zupełnie szału nie ma. Przede wszystkim wiatr z zachodu jest jakby silniejszy i zdecydowanie dalej zimny. Momentami gdzieś tam błyska słonko ale nie na długo i słabiutko. Poza tym pochmurno. W ciągu dnia nawet trochę śniegu poleciało. Na szczęście wszystko zdążyło przed 15:00 stopnieć i wyschnąć. Ruszam bez większego ciśnienia przez Mortimer i Reden pod molo na Pogorii 3. Tu pustki. Żeby nie szarpać się bez sensu z wiatrem ruszam na Zieloną i dalej na czarny szlak do Łagiszy. Jedzie się nawet przyjemnie ten odcinek. Szlaku trzymam się dalej aż do miejsca gdzie odbija w stronę Urzędu Gminy. Po drodze focę budowę wiaduktu do centrum logistycznego. Kawałek potem jeszcze jadę polami by wybyć na ul. Wiejskiej niedaleko źródełka. Resztę już spokojnie asfaltem prosto do domu. Na ostatnim kilometrze na chwilę pojawia się przelotny deszczyk. Zacina w twarz i jest bardzo zimny. Jak na kwiecień to warunki nędzne. Ale i tak jechało się przyjemnie. Tyle, że nie mam weny do zaginania.


Kategoria Praca

Kraków-Psary

  • DST 93.00km
  • Czas 05:29
  • VAVG 16.96km/h
  • Sprzęt Scott Spark 750
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 23 kwietnia 2016 | dodano: 24.04.2016
Uczestnicy

Pobudka dziś wypadła o 5:20 choć można było (a nawet wskazane było) pospać po integracji nieco dłużej. Ale komuś się zapomniało wyłączyć budzika w komórce. Skoro już przytomność została przywrócona to nie pozostało nic innego jak zabrać się na początek za ładunek paliwa i resztę przygotowań przedstartowych. Pomagam potem jeszcze Krzyśkowi założyć urwaną linkę od przedniej przerzutki. Zbieramy się do startu nieco po 9:00. Jeszcze grupowe zdjęcie w klubowych koszulkach i kręcimy na miejsce startu rajdu. Jesteśmy tam dość wcześnie więc po zarejestrowaniu i pobraniu pakietów startowych kręcimy się tu i tam przy okazji zgarniając tych, którzy dojechali do Krakowa dziś rano. Przed samym startem grupą ustawiamy się w peletonie i z wybiciem godziny 12:00 ruszamy. Jak zwykle początek był oporny bo taka masa rowerzystów (chyba około 3 tys. ludzi) potrzebuje czasu i miejsca żeby nabrać rozpędu. Przez część drogi udaje nam się trzymać w grupie. Na kilku postojach zjeżdżamy się by nas było widać jako klub. Jednak w puszczy zaczyna się to co zawsze czyli ile kto ma sił w nogach tyle kręci. Na 2 km przed metą znów się zbieramy i już spokojnie dotaczamy się do pałacu w Młoszowej. Tam dłuższa przerwa na posiłek i losowanie. Zaczyna się też w tym czasie nieco sypać pogoda. Niebo zaciąga się chmurami. Temperatura jest jak wczoraj ale chyba nieco zelżał wiatr. Nie jest jednak jakoś super komfortowo. Nieco zmęczony wczorajszym dojazdem, integracją i dzisiejszym przejazdem ruszam do domu wcześniej razem z Maćkiem i Dominikiem. Reszta klubu czeka jeszcze na losowanie rowerów i oficjalne zakończenie. My raczej spokojnie kręcimy powrót do Sosnowca nie unikając jednakże w żadnym wypadku korzystania z terenu. Przez Trzebinię wbijamy na niebieski szlak i kręcimy w stronę Jaworzna i "koparek" stamtąd na Maczki i zielony szlak w stronę Klimontowa. Po drodze żegna się z nami Dominik (wudz). Potem już bocznymi asfaltami do centrum Sosnowca kręcimy we dwóch. Pod kwadratem Maćka żegnamy się. Wciągam jeszcze batona by uciszyć ssanie ze śmietnika i kręcę na czerwony szlak by dostać się do Milowic i dalej przez Czeladź i Wojkowice do domu. Wiele mi nie brakło do ukręcenia setki ale już nie miałem ani trochę ochoty na zaginanie. Po drodze kilka razy kapnęły pojedyncze kropelki i całą drogę skądś powiewało. Nie było też wcale ciepło. Niemniej weekend jak najbardziej pozytywny. Przynajmniej wiem od czego byłem padnięty :-)

Link do pełnej galerii



Grupowe foto na forcie.


Drobna część uczestników rajdu ustawiona na starcie.


Grupujemy się w Dolince Mnikowskiej.


Po drodze przed wjazdem do Puszczy Dulowskiej.


W puszczy już ładna zieleń.


Grupujemy się niedaleko przed metą.


Micha na mecie.


Powrotne trio.


Dominik sprzedaje nam kolejny skrót terenowy.


W domu wynik nieco zakłamany bo spod pałacu w Młoszowej ruszyłem bez włączonego GPS-a. Wg pomiaru Dominika, to jeszcze jakieś 4km do tego by trzeba doliczyć. Ale i tak liczy się bardziej jakość a nie ilość. A tak była jak najbardziej ok bo w doborowym towarzystwie.


Kategoria Kilkudniowe

Będzin-Kraków

  • DST 103.00km
  • Teren 40.00km
  • Czas 06:03
  • VAVG 17.02km/h
  • Sprzęt Scott Spark 750
  • Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 22 kwietnia 2016 | dodano: 24.04.2016
Uczestnicy

Na dziś wziąłem sobie urlop żeby na spokojnie dojechać do Krakowa na jutrzejszy rajd Kraków Trzebinia. Na początek zbiorkomem transportuję się do Będzina i odbieram z serwisu Rzeźnika (nowe: kaseta, łańcuch, duża i średnia tarcza na korbie, tylny błotnik, naprawiona blokada przedniego amorka i ogólny przegląd). Na własnych kołach ruszam trochę przed 11:00. Kręcę w stronę Dąbrowy Górniczej zahaczając tam o ścianę płaczu i dalej w stronę Strzemieszyc. Po drodze przerzucam się na teren dociągając nim do Sławkowa. Tu foto na rynku i przebiwszy się mostem nad Białą Przemszą kręcę do Bukowna. Dalej obieram kierunek na Płoki korzystając ze szlaków niebieskiego i czarnego. Na 14:00 muszę dotrzeć pod pałac w Młoszowej ale czasu mam jeszcze sporo więc kręcę spokojnie. Trochę też przyczynia się do tego pogoda. Jest słonecznie ale niestety niezbyt ciepło i momentami dosyć mocno wieje. Za Płokami obieram kierunek na Myślachowice i Młoszową ostatecznie. Po drodze na pałę korzystam z różnych leśnych przecinek wybierając takie, które mi pasowały z kierunkiem i zawsze jakoś się udawało. Ostatecznie do celu zjeżdżam czerwonym szlakiem pieszym. Parkuję na ławeczce naprzeciw pałacu robię konsumpcję i nawiązuję łączność z Marcinem. Jest w drodze, stoi w zacisku przed Trzebinią. Spotykamy się jakieś pół godziny później niż planowaliśmy. Marcin uzbraja rower, plecak i ruszamy w dalszą drogę. Na przemian asfaltami i leśnymi ścieżkami jedziemy na azymut w stronę Krakowa. Trochę kluczymy co jakiś czas nadziewając się na szlak czerwony pieszy. Zahaczamy o Krzeszowice by potem znów odbić na północ. Ostatecznie na asfalty wybywamy w Aleksandrowicach by za Kryspinowem zrobić jeszcze ostatni kawałek terenem podjeżdżając pod Fort 39 Olszanica. Szybkie zakupy w pobliskim sklepie i dołączamy do już obecnych na forcie. Szybkie przetarcie amorków, odstawiamy rowerki na nocny odpoczynek i zabieramy się za integrację. Ta przebiega sprawnie i wesoło. Film z niej urywa mi się dość wcześnie ale jakoś specjalnie nie poczułem się stratny :-)

Link do pełnej galerii


Sławków.


Na szlaku po drodze do Młoszowej.


Kozacki singielek za wodą.


Był też wypych na czerwonym szlaku.


Wynik na forcie. Dystans mało imponujący ale urobiłem się na nim przez to zimno straszliwie.


Kategoria Kilkudniowe, Serwis

DPD

Czwartek, 21 kwietnia 2016 | dodano: 21.04.2016

-3. Słonecznie. Jeśli dmuchało to z kierunku nieprzeszkadzającego. Start 6:04. Po wczorajszym czuję osłabienie i podawanie jest słabe. Początkowo punkty kontrolne pozaliczane przed czasem ale im bliżej Dąbrowy Górniczej, tym jest gorzej. Dziś jełopa za kierownicą spotykam na Alei Róż. Autobus "D"-etka prawie spycha mnie z pasa. Potem jeszcze przejeżdża na czerwonym. W sumie wszystkie światła dziś stane. Po drodze mała odchyłka. Zahaczam o kwadrat Prezesa odebrać klubowe koszulki. Zamieniamy kilka słów ale nie mam za bardzo czasu na dłuższe pogaduchy bo zbliża się 7:00. Ostatecznie ląduję na mecie z obsuwą 3 min. Nieco zmarzły mi łapki górne. Na dolne założyłem trekkingi więc nie było źle. Ogólnie pieruńsko zimno z rana.

Po pracy nieporównywalnie lepsze warunki niż rano ale do szału jeszcze daleko. Przede wszystkim jest cieplej. Ładne słoneczko. I wiatr. Niezbyt ciepły ale też i niespecjalnie mocny. Polarową bluzę zamieniam na koszulkę ale kurtka zostaje. W czasie postoju jest przyjemnie ciepło. Niestety w ruchu czuć zimny powiew. Kręcę dziś powrót bez gięcia przez Mec, Środulę i Stary Będzin do serwisu dowiedzieć się czy na jutro będę miał full-a na chodzie, czy nie. Na schodach widzę jeszcze ostatnie paczki z dostawy części ale rowerek jest już na tapecie i rano ma być gotowy. Uff... Bez pośpiechu kręcę resztę powrotu przez Łagiszę i Sarnów. Po drodze zatrzymuję się przy wsiowym Lewiatanie zrobić małe zakupy na jutrzejszy wyjazd i na ostatnim kilometrze rejestruję jakieś dziwne bicie przedniego koła. Pierwsza myśl to coś się w piaście rozjechało bo od czasu do czasu słychać też jakby tarcza o coś uderzała. Ale dociągam już delikatnie do domu i robię ogląd sytuacji. Urwana szprycha! Niby nic mi dziwnego tylko zwykle strzelała jakaś z tyłu. To pierwsza na przednim kole więc i też jakaś sensacja. Cóż... Temat będzie musiał poczekać przynajmniej do niedzieli o ile będę w stanie do jakiegokolwiek działania po piątkowo-niedzielnej integracji klubowej wokół rajdu Kraków-Trzebinia ;-P


Kategoria Praca, Szprycha

DPD

Środa, 20 kwietnia 2016 | dodano: 20.04.2016

Cieplej niż wczoraj ale szału nie ma: +3. Zauważalny wiaterek z kierunku pomagającego czyli mniej więcej z zachodu. Trochę chmur. Jezdnie raczej suche. Startuję 6:09. Dziś jakiś taki zwalcowany jestem i kręcenie, wydaje mi się, idzie słabo. Mimo tego punkty kontrolne pozaliczane w czasie. Pierwsze światła bez stania. Następne już nie. Robię też postój na foto hotelu. Powoli chyba zbliża się koniec robót. Po drodze, jak to ostatnio regularnie, dojeżdża mnie jakiś karawan na Zielonej. Wyprzedzał dużo za szybko i za blisko. Ale karma wraca. Potem wlókł się za busem bo nie miał jak go wyprzedzić :-) Na miejscu z zapasem 2 min. Jechało się przyjemnie.

Cały dzień nawalała mnie bańka. Na powrocie to nie pomagało. Do kompletu jeszcze dołączył się zimny wiatr z kierunku wmordewindu. Ogólnie powrót w bólach przez Mortimer, Reden, Pogorię 3 i 4, Preczów i Sarnów. Kiedy świeciło słoneczko było jeszcze jako tako ale przy chmurach robiło się nieprzyjemnie zimno. Tempo spacerowe.


Kategoria Praca

DPD

Wtorek, 19 kwietnia 2016 | dodano: 19.04.2016

Rano lekki szok termiczny. Termorurka mówi -2. Faktycznie odczuwalnie jest zimno. Sucho. Trochę niegroźnych chmurek. Ładny wschód słońca. Bez wiatru. Startuję 6:08. Ze względu na na temperaturę kręcę spokojniej ale i tak udaje się utrzymać w czasie przelotu i punkty przelotowe pozaliczać w przyzwoitych granicach. Dziś bez focenia i ze staniem na światłach. Pod łokieć tym razem pchała mi się jakaś królewna na zjeździe spod świateł na Alei Róż. A potem i tak stała na kolejnych światłach. Generalnie dość spokojny i przyjemny dojazd do pracy. Trochę zmarzły stopy. Lądowanie przy 2 min. zapasu.

Po pracy cieplej niż rano ale jazda w krótkich spodenkach okazała się chybionym pomysłem. Aż tak ciepło nie było. Dodatkowo z zachodu trochę podwiewało wcale nie ciepłym powietrzem. Słońce zaś schowane było za chmurami. Tyle dobrze, że sucho. Jednak wszystko to sprawiło, że tempo powrotu wyszło raczej spacerowe. I z powodu warunków również bez gięcia. Krótko przez Mec, Środulę, Stary Będzin, ścieżką do nerki i dalej przez Zamkowe, Grodziec i Gródków do domu. Nogi podawały tak sobie. Tyle dobrze, że powrót spokojny.


Kategoria Praca