limit prowadzi tutaj blog rowerowy

Niejeżdżenie boli. Dosłownie.

Wpisy archiwalne w miesiącu

Luty, 2015

Dystans całkowity:522.00 km (w terenie 37.00 km; 7.09%)
Czas w ruchu:26:06
Średnia prędkość:20.00 km/h
Maksymalna prędkość:51.40 km/h
Liczba aktywności:11
Średnio na aktywność:47.45 km i 2h 22m
Więcej statystyk

DPOD

  • DST 42.00km
  • Teren 15.00km
  • Czas 02:16
  • VAVG 18.53km/h
  • Sprzęt Scott Spark 750
  • Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 27 lutego 2015 | dodano: 27.02.2015

Termometr utknął między +2 a +3. Jezdnie mokre ale bez deszczu. Wiatr nieprzeszkadzający lub nieobecny. Miejscami lekkie zamglenia. Start 6:07. Przejazd spokojny i szybki. Po drodze foto hotelu. Wokół budowy ronda na Zagórzu straszne bagno. Nie ma szans przejechać by czegoś na gębę nie zebrać spod kół :-/ I tak pewni jeszcze z pół roku przynajmniej.


Po pracy pogoda żadna rewelacyjna ale przynajmniej nie pada i nie wieje. Decyduję się popróbować terenu. Spod fabryki kawałek asfaltu i lasek zagórski. Bagnisto. Miejscami rozlewiska do przebrnięcia. Wybywam z tego lasu na Mortimerze naprzeciw DorJana. Asfaltem do parku Hallera i przez "dworzec kolejowy" przebijam się w stronę oczyszczalni ścieków i na terenowy kawałek wzdłuż torów na Ksawerę. Warunki podobne jak w lasku. Znów kawałek asfaltu i wbijam na ścieżkę na wałach Czarnej Przemszy jadąc do Będzina. Miękka ale jeszcze niezbyt rozjeżdżona. Zjeżdżam z niej w kierunku Teatru Dzieci Zagłębia i asfaltem przebijam się pod serwis i dalej na Zamkowe. Z osiedla wbijam w lasek grodziecki. Tu przez kawałek drogi płynie sobie strumyczek. Obydwoma koleinami. Ufajd Rzeźnika narasta. Przed leśniczówką wbijam na szlak w stronę "Dorotki" i przerzucam się na polną drogę w stronę Gródkowa. Przeskakuję "913" przy restauracji "Pod Lwem" i objeżdżam lasek gródkowski od wschodu kierując się na szlak żółty. W terenie miękko, koleiny czyli dobra zabawa. Przez kawałek lasku za Urzędem Gminy Psary przebijam się na terenowy łącznik w stronę Strzyżowic gdzie ostatecznie porzucam wertepki uflejany po gębę. Ostatni kilometr i ląduję w domu. Rowerek uświniony dokumentnie. Ponad pół godziny schodzi mi na czyszczeniu i smarowaniu.
Powrót bardzo przyjemny i urozmaicony choć niezbyt szybki. Wniosek z tego krótkiego przeglądu terenu jest taki, że jeszcze nie czas na większe hasanie. Przydało by się tak z tydzień bez opadów i z ciepłym wiatrem. Chyba jednak jeszcze za wcześnie liczyć na takie cuda ;-)


Kategoria Praca

DPDZ

Czwartek, 26 lutego 2015 | dodano: 26.02.2015

Dziś warunki do jazdy nieco wymagające: +1, drobny deszczyk, wiatr. Nasłuch ujawnił, że samochody bardzo hałasują po mokrej jezdni co oznacza konieczność zastosowania zestawu gumowego. Start 6:05. Kręcenie niezbyt intensywne żeby się nie zagotować. Przejazd spokojny i dość sprawny.

Na powrocie zestaw gumowy wędruje do sakwy. Jezdnie nieco przeschnęły więc można było jechać mniej opancerzonym. Jednak powrót jakoś opornie odbieram. Wrażenie chłodu, niepodajność nóg... Ogólnie tempo spacerowe. Na początek przez centrum Zagórza do Dąbrowy Górniczej pod ścianę płaczu. Potem molo na Pogorii 3 i bieżnią do zjazdu obok "13" na Piekło. Stamtąd wzdłuż Pogorii 4 do Preczowa i dalej przez Sarnów do domu. Tu zmiana sakw na większe i jeszcze zagięcie do wsiowego Lewiatana.

Jeszcze mi się przypomniało, że rano na Zielonej drogę przebiegło mi mini-stadko sarenek. Tak z 5 ich było przynajmniej. Uroczy widok. Znaczy się, że w naszych lasach coś jeszcze żyje ;-) Niestety zero szans na foto bo aparat zakopany w sakwie jechał a zwierzyna była bardzo szybka.


Kategoria Praca

DPD

  • DST 36.00km
  • Teren 1.00km
  • Czas 01:40
  • VAVG 21.60km/h
  • Sprzęt Scott Spark 750
  • Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 25 lutego 2015 | dodano: 25.02.2015

+3. Zgodnie z prognozami jezdnie mokre, koleiny z wodą, z chmur kapie, wiatr nieodczuwalny lub sprzyjający. Start 6:10 ze względu na konieczność zamontowania jakiegoś dupochrona przed wodą. Kończy się na prowizorce z 2 zipów butelki po coli. Jak się okazuje na mecie, bardzo skutecznej. Zadek suchy. Do świateł na Alei Róż przejazd spokojny. Na światłach jakiś $q4v7$yn w srebrnym kombiaku zajeżdża mi drogę skręcając w prawo. Wiele nie brakło żeby było nieciekawie. Reszta drogi spokojna. W centrum Zagórza najbardziej zasyfiony kawałek drogi. Tamtejsze wykopki sprawiają, że asfalt pokrywa, w dzisiejszych warunkach, bardzo rzadkie błotko z łatwością rozpylane przez przednią oponkę bezpośrednio na twarzy, okularach i kamizelce. Coś jakby błotne spa. Do pracy dojeżdżam jednak raczej suchy. W sumie podróż kwalifikuję jako całkiem przyjemną.


Nieestetycznie ale skutecznie.

Powrót w warunkach dalekich od ideału. Wiatr i lekki opad prosto w gębę. Bez gięcia kolejno: centrum Zagórza, Mortimer (gdzie jakiś inny furiat zajeżdża mi drogę), molo na Pogorii 3, Zielona, Preczów, Sarnów. Kręcenie bardziej stateczne. W sumie zrobiłem 1km po terenie i wniosek jest taki, że na dłuższe rajdy po wertepkach przyjdzie jeszcze poczekać. Prognoza na dziś się sprawdziła generalnie więc nieco obawiam się jutra. Ma być jeszcze bardziej mokro :-/


Kategoria Praca

DPD

  • DST 36.00km
  • Czas 01:35
  • VAVG 22.74km/h
  • Sprzęt Scott Spark 750
  • Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 24 lutego 2015 | dodano: 24.02.2015

+4. Wiatr nierejstrowalny. Jezdnie mokre. W koleinach minimalna ilość wody. Bez opadów. Start 6:02 i od samego początku mam wrażenie, że przejazd będzie szybszy raz, ze względu na temperaturę, dwa, na pojazd. W centrum Dąbrowy Górniczej ląduję przy średniej 26km/h. Potem już ciut wolniej bo światła, skrzyżowania i inne takie. Dodatkowo przy budowie ronda w centrum Zagórza muszę zmienić nieco kierunek bo zryli mi pobocze. Trochę mi to ciężko przez gardło przechodzi... tfu, cholera... ale przejazd do pracy był dziś czystą przyjemnością :-p

Po pracy powrót bez gięcia ale z wariacjami. Kolejno: Mec, Środula, Stary Będzin, 12% na Syberkę, Zamkowe, Grodziec i Gródków. Tym razem chyba jazda pod lekki podmuch. Ewentualnie ochłodziło się powietrze. Czuć było chłód. Powrót mimo tego równie przyjemny i zadziwiająco szybki. I straszna radocha na zjazdach :-)


Kategoria Praca

DPD

Poniedziałek, 23 lutego 2015 | dodano: 23.02.2015

+1. Wiatr nierejstrowalny. Start 6:06. Jechało się bardzo przyjemnie i spokojnie. Wkurzała mnie tylko nieco przednia przerzutka. Łańcuch trze o wózek jak wrzucę na blat. Rano nie miałem już czasu tego sprawdzić i większość drogi na 2/6 - 2/7 żeby się nie irytować. Zresztą te przełożenia wystarczyły w zupełności. Po drodze foto hotelu. Już 2 piętra wystają nad ul. Legionów Polskich. Chyba niedługo będzie finisz i wykańczanie.

Po pracy powrót bez gięcia. Kolejno: Mec, Środula, Stary Będzin, Stadion, nerka, Łagisza, Sarnów, Psary. W Łagiszy trafił się króliczek ale jakoś tak szarpanie jechał. Raz zostawał z tyłu, potem leciał do przodu. W końcu na światłach w Sarnowie z rozpędu poleciał daleko do przodu i była motywacja by nieco intensywniej pokręcić żeby go z oczu nie zgubić. Na zostawienie go w tyle raczej nie liczyłem bo nieco zmęczenie po wczorajszym wychodzi i dodatkowo nieco sakwa dociążała. Ale udało się trzymać go w zasięgu wzroku i na jakieś 500m od domu w końcu go dociągnąć. Potem on skręcił ze Szkolnej w lewo, ja w prawo i tyleśmy się widzieli. Pokusa była żeby jeszcze kawałek pojechać w ogonie ale dziś żelazny plan wypucować i nasmarować full-a więc darowałem sobie szaleństwa. Na czyszczeniu schodzi mi trochę ale za to rowerek wygląda o niebo lepiej. Po przesmarowaniu armorków i łańcucha testowe 500m. Wszystko działa jak należy więc jutro chyba do pracy Rzeźnikiem. Ciekawi mnie czy uda się pojechać standardowy kawałek szybciej niż Rumakiem i Strzałą. Jak tak spojrzałem na te dwa ostatnie rowerki, to im bym też musiał w końcu jakieś czyszczenie sprezentować.


Kategoria Praca

Leśno Rajza + Chrzest Czarnego Rzeźnika

  • DST 145.00km
  • Teren 20.00km
  • Czas 07:11
  • VAVG 20.19km/h
  • Sprzęt Scott Spark 750
  • Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 22 lutego 2015 | dodano: 22.02.2015
Uczestnicy

Mój dzisiejszy dzień rowerowy to sprawka Darka :-) Umówiwszy się na BS zjeżdżamy się w Świerklańcu mniej więcej o 8:40. Tu Darek próbuje jazdy na moim Sparku. Jednak czasu nie ma zbyt wiele a jeszcze są kolejni gracze do zgarnięcia więc ruszamy. Jeszcze w Świerklańcu spotykamy się z Wojtkiem i ruszamy dalej na spotkanie z Marcinem. Od momentu, kiedy prowadzenie przejął Darek zupełnie przestałem przejmować się tym gdzie jestem :-) Niektóre fragmenty drogi były mi znajome ale podjeżdżaliśmy do nich z kierunków mi nieznanych. Poza tym nieco moją orientację myliła zimowa szata. Po drodze różne atrakcje: pomnik pomordowanych przez hitlerowców, wodno-lodowe przeprawy przez las, szybkie pomykanie prostym jak stół asfaltem i spotkanie z ekipą Leśnej Rajzy. Od razu zaczynamy też rzeźbienie poważne w terenie. Jest dużo lodu, dużo śniegu, dużo wody, dużo wertepów jednym słowem teren w sam raz pod full-a. Maszynka przechodzi test bojowy i chrzest jednocześnie. Uflejana koncertowo sprawuje się rewelacyjnie. Miałem lęki wjeżdżając na lodowe połacie pokryte wodą ale nie było nawet jednego poważnego uślizgu. Nad wszystkim dało się zapanować. Jazda bajkowa choć może nie za szybka. Gdzie dokładnie byliśmy z Rajzą to na mapce będzie widać bo dla mnie te tereny są niemalże całkiem obce. Najważniejsze, że fajnie się jechało w super składzie. Po drodze najeżdżamy ośrodek wypoczynkowy, którego nazwy nie pomnę, a trąci PRL-em. Potem przebijamy się do lokalu jakby skonstruowanego specjalnie dla rowerzystów i zasiadamy tam do obiadku. Dla mnie czas był najwyższy bo rezerwa zaczynała się mocno kurczyć. Potem znów kawałki lodowo-wodne i żegnamy się z Rajzą we czterech ciągnąc w stronę Tworoga. Po drodze niewypięta gleba Wojtka ale na szczęście bez obrażeń. Z Wojtkiem i Marcinem żegnamy się nie wiem właściwie gdzie, bo dalej jestem wodzony przez Darka, w którego towarzystwie dość mocno przebijam 100km. Po drodze podjeżdżamy pod pałac i prywatną inicjatywę gospodarczą ;-) Tylko rzuty "okami" bo już robi się powoli ku ciemności. Odprowadzam Darka prawie pod dom (zupełnie nie podejrzewałem, że dnia dzisiejszego zahaczę o Zabrze :-]) i potem solo przez Bytom, Bobrowniki i Wojkowice dociągam do domu. Na krótkim popasie w Piekarach Śląskich zamaszystym kopniakiem przy wsiadaniu pozbywam się błotnika :-( Spełnił swoją rolę i grałby ją dalej ale niestety konstrukcja wytrzymałościowo najwyraźniej nieobliczona na takie nieczyste zagranie. Szkoda. Chyba jednak prowizorka z wetkniętą pod siodełko pustą butelką po wodzie mineralnej będzie musiała jednak chronić mój zadek od zachlapania. Rozwiązanie tańsze, łatwo wymienne i zupełnie niewrażliwe na żal po stracie ;-) Do domu docieram już lekko wypompowany. Kotwiczę na chwilę przy cukierni gdzie wydzielam sobie hojną nagrodę za dzisiejsze dokonania i po ostatnich 300m ląduję w domu. Tu tylko na szybko przecieram amorki z syfu odkładając resztę czyszczenia na jutro. Stopień wypompowania mam dość znaczny. W kolejności izobronik, małe conieco, gorący prysznic, gorąca herbata i wpis na BS :-) Dzień rowerowo wykorzystany na maksimum. Dzięki chłopaki za przyjęcie do towarzystwa. Super się z Wami jechało. Mam nadzieję, że nie ostatni raz.

Link do pełnej galerii


W Świerklańcu.


Pomnik pomordowanym.


Pierwsze starcie z lodem odpuszczamy. Jak się później okazało nic to nie dało.


Lód był nie do uniknięcia.


Tu już z Leśną Rajzą.


Kolega również chrzcił nowy rowerek w terenie :-)


Nic szczególnego ale ten widoczek oko me ściągnął.


Przymiarki do przeprawy przez Małą Panew (o ile rzek nie pomyliłem).


PRL ciągle żywy.


Chyba wszyscy ten pojazd obfotografowali. Napotkaliśmy go w miejscu naszego obiadu ("U Celiny"? dobrze pamiętam?).


Pożegnanie z Leśną Rajzą.


Skocur (przyjmując pieszczotliwe zdrobnienie noibasty) uflejany koncertowo. Na dojeździe to już i łańcuch piszczał jak się patrzy za smarowaniem.


Dzień wykończony na takim oto wyniku.

I jeszcze 2 foto, które uczynił Darek.

Full w świeżym kamuflażu.


I zagadka: ilu rowerzystów trzeba do połatania dętki. Pytanie podstępne. Odpowiedź we wpisie u Darka


Kategoria Integracja BS, Jednodniowe

Głównie profanacja.

  • DST 57.00km
  • Czas 02:34
  • VAVG 22.21km/h
  • VMAX 51.40km/h
  • Sprzęt Scott Spark 750
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 21 lutego 2015 | dodano: 21.02.2015

Dzisiejszy dystans idzie na konto Rzeźnika ale końcówka była na Srebrnej Strzale. Zaczęło się od rundki do serwisu po błotnik na tył. Dziś ciepło więc podejrzewałem, że śniegi i lody będą topnieć ekspresowo. Topniały nie bardzo ekspresowo ale jednak. I były miejsca, gdzie przyszło przebić się przez mocno zalane jezdnie. Zainstalowany błotniczek ochronił mi zadek przed zmoczeniem. Z serwisu ciągnę do centrum Dąbrowy Górniczej i stamtąd na molo. Tu już drugi raz poprawiam błotnik bo był nieco za nisko opuszczony i jak zadziałał tylny amortyzator na większych wybojach, to opona tarła o plastik. Bieżnią jadę w stronę Łęknic (ten kawałek dużo mniej oblodzony) i potem na wysokości Pogorii 2 przerzucam się na asfalt do Antoniowa. Stamtąd przez Ujejsce do Siewierza. Na rynku przysiadam w słoneczku uzupełnić nieco zasilanie i cyknąć ze 2-3 foto rowerka. Potem wbijam na "78" w stronę Tarnowskich Gór i jadę nią aż do Przeczyc gdzie odbijam na równoległą drogę po prawej stronie. Tąże dociągam do Mierzęcic i Nowej Wsi. Zwalczam podjazd w Nowej Wsi i dalej przez Twardowice dobijam do Góry Siewierskiej. Tu już tylko zjazd przez Strzyżowice do domu. Chwila oddechu, przekładka kokpitu na Srebrną Strzałę, do tego jeszcze duże sakwy i małe zagięcie do wsiowego Lewiatana.
Wrażenia z dzisiejszej jazdy baaaardzo pozytywne :-) Przede wszystkim to, że jest pod zadkiem amortyzacja pozwala mało przejmować się, powiedzmy oględnie, "niedoskonałościami polskich jezdni" ;-) Co z kolei daje możliwość nieustannego kręcenia czyli utrzymywania prędkości. Przypadku hardtail-a w pewnych momentach trzeba zadek podnieść i nie da się już kręcić tak efektywnie, czasem zaś w ogóle. Traci się prędkość i trzeba chwilki czasu by ją ponownie osiągnąć. Na full-u nie miałem tego typu problemów. Równe, jednostajne kręcenie niemal ze stałą kadencją i dzięki temu wrażenie jest takie jakby się cały czas jechało z maksymalną dla danego odcinka prędkością. I to bez napinania się. Nawet pod wiatr było łatwiej co mnie bardzo pozytywnie zaskoczyło. Może to tylko takie moje subiektywne odczucie ale tak tą jazdę odbierałem.
Przesiadka potem na "sztywniaka" to był niezły przeskok. Z 30 na 21 biegów. O wiele twardsze przełożenia. Do tego węższa kierownica. Różnica kolosalna. Niestety w przypadku użycia sakw chyba nie ma innej opcji. No może jeszcze przyczepka ewentualnie... Zresztą i tak rozważam ten element jako kolejny zakup bo jak z fullem będę chciał gdzieś dalej pociągnąć to to jest jedyna opcja by zabrać większy balast. Ale to jeszcze nie teraz.


Kategoria Inne

Profanacja na Czarnym Rzeźniku

  • DST 22.00km
  • Teren 1.00km
  • Czas 01:03
  • VAVG 20.95km/h
  • VMAX 51.40km/h
  • Sprzęt Scott Spark 750
  • Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 20 lutego 2015 | dodano: 20.02.2015

Wczoraj miałem już odebrać nowego rumaka ale się nie poskładało i wyszło odbieranie dzisiaj. Do pracy i z pracy do serwisu zbiorkomem. W serwisie ostatnie ustawienia i dowieszanie tego czego w standardzie nie ma a w trasie się przydaje (koszyczek na bidon, światełka, podsiodłówka z dętką, pompka). A potem to, co tygrysy lubią najbardziej czyli kręcenie :-) Ruszam przez Zamkowe do lasku grodzieckiego ale rezygnuję z przebijania się przez teren bo tam ciągle zlodowaciały i topniejący śniego. Ufajd murowany a trochę szkoda nowego sprzętu. Tak więc rozpoczynam profanację czyli pomykanie full-em po asfaltach. Przez Grodziec kręcę do Wojkowic i przy Netto wbijam w klinkierek do Rogoźnika. Stamtąd do tamy na zbiorniku gdzie czynię drugie foto rowerka (pierwsze obok Urzędu Gminy w Bobrownikach), i wzdłuż wody jadę asfaltem, który okazuje się być na całej długości pokryty lodowaciejącym śniegiem z wyjeżdżonymi koleinami. Zakwalifikowałem ten kawałek jako teren bo rzucało zadkiem jak diabli. Jeszcze nie mam wyczucia na ile mogę sobie na full-u w takich warunkach pozwolić a w ciemnościach jakoś nie miałem zacięcia do testów. Wydostawszy się na krawędzi Siemoni na drogę 913 skręcam w stronę cmentarza w Strzyżowicach i potem już tylko zjazd do domu. Tu mi się udaje zrobić max prędkość dnia dzisiejszego. Generalnie jeszcze muszę dowiesić błotnik na tył bo mi nieco zadek zmoczyło tym co z koła leci. Średnio przyjemne uczucie zwłaszcza w zimie.


On ci to, Scott Spark 750 w rozmiarze "L" przezwany imieniem Czarny Rzeźnik :-)


Drugie foto w Rogoźniku.


Pierwsze kilometry Czarnego Rzeźnika.


Kategoria Inne

D - error - PND

Środa, 18 lutego 2015 | dodano: 18.02.2015

-3 na starcie. Bez wiatru. Start 6:03. Od jakiegoś już czasu irytowała mnie przednia przerzutka w Błękitnym. Na 3 biegu łańcuch tarł o wózek. Dziś było jeszcze gorzej. Dodatkowo przy wrzucaniu "trójki" wydawało mi się, że po jednym urywają się włókna linki. Po 3km nawet już na "dwójce" łańcuch tarł o wózek więc zacząłem podejrzewać, że to jednak bliski koniec linki. Przejechawszy światła między Gródkowem a Łagiszą przystaję przy krzakach i z leżącej gałęzi odłamuję kawałek tak na wszelki wypadek. "Wszelki wypadek" zdarza się niecały kilometr dalej. Przy wrzucaniu na blat linka pada. Zjeżdżam na chodnik. Wyciągam nożyk i szybko strugam klin. Blokuję przednią przerzutkę na "2" z przodu. Reszta drogi już bez sensacji. Po drodze kolejne foto hotelu. Na miejscu ląduję równo o czasie. Przy okazji orientuję się, że nie skasowałem sobie od wczoraj licznika.


Prowizorka ale skuteczna. Dobrze, że to nie tył się urwał bo problem byłby większy.

W pracy dziś mi zeszło dłużej. Trochę z powodu pracy a trochę ze względu na wymianę linki. Tradycyjnie już zabawa z wydłubaniem urwanej baryłki. Nie chciała się dać wypchnąć i dopiero odkręcenie górnej pokrywy dało pożądany efekt. Potem już z górki. Przejazd powrotny ujawnił, że lekko jeszcze trzeba podregulować. Wracałem zaś najkrótszą drogą zahaczając o serwis. Niestety byłem tam już po zamknięciu więc Sparka nie miałem okazji obejrzeć na żywo. Potem przez Zamkowe, Grodziec i Gródków do domu. Bez ciśnienia bo padły baterie w czołówce a nie chciało mi się już zatrzymywać by je zmienić. Powrót spokojny. Bardzo przyjemnie się jechało. Albo niedawna przerwa dobrze mi zrobiła i teraz aż chce się kręcić albo też zmienia się aura na bardziej sprzyjającą. GPS znów -1 :-/ I to w takim miejscu, że nie powinien był się "wiuchnąć". Później, na dużo gorszych wertepach, pracował bez zarzutu. Nie rozumiem :-( Strasznie irytujące te zwiechy.


Kategoria LinkaP, Praca

DPD

Wtorek, 17 lutego 2015 | dodano: 17.02.2015

-7 na wstawaniu. Nawet jeśli się nieco ociepliło do startu to i tak było max. -5. Do tego wiaterek z kierunku zdecydowanie przeciwnego choć zauważalnie słabszy niż wczoraj. Start 6:06 czyli będzie krucho z czasem. Mimo tego wszystkiego jedzie się całkiem przyjemnie i sprawnie. Po drodze foto hotelu obok Nemo i wykopków przy budowanym rondzie w centrum Zagórza. Na miejscu ze stratą 4 min. Bardzo przyjemny dojazd do pracy. I w końcu znów jest możliwość podziwiania wschodu słońca. Po drodze bardzo ładne "przedwschodowe" widoczki.

Nowy rowerek, mam nadzieję, już w drodze :-)

Po pracy kręcę standardem pod molo na Pogorii 3. Zbiornik zamarznięty. Na bieżni połacie lodu. Na jednej z nich miałem chwilę strachu bo poczułem, że koła nie mają żadnej przyczepności. Na szczęście jakoś udało się wybronić i nawet podpórka nie była konieczna, jednak ten epizodzik skutecznie ostudził zapał do szarżowania. Trochę wertepkami równoległymi, trochę ścieżką dociągam do Świątyni Grillowania i przebijam się przez rozmiękłe, dzikie przejście przez tory. Pomiędzy jedną parą szyn, a drugą dopada mnie telefon z serwisu. Jest! Przyjechał Scott! :-) Jutro pojadę zarzucić okiem na niego, a w sobotę sobie go odbiorę. Na razie i tak będzie stał bo po tym, co zobaczyłem na przeskoku przez tory, to nie ma sensu wyjeżdżać jeszcze w teren. Albo lód i zlodowaciały śnieg, albo bagno. Na zjeździe za torami w stronę Pogorii 4 skorupa lodu. Tylko brzegiem zlodowaciały śnieg. Sprowadzam rowerek i dopiero na dole ponownie zaczynam kręcenie. Reszta drogi czystsza. Końcówka bez gięcia przez Preczów i Sarnów. Wniosek z powrotu jest taki, że na razie pozostają do dyspozycji tylko asfalty albo totalny ufajd w terenie. Generalnie powrót bardzo przyjemny. Wiatr nawet jak był to musiał mi sprzyjać bo go w ogóle nie zauważyłem. Lądowanie za jasności. Cieplej.


Kategoria Praca