KlockiV
Dystans całkowity: | 148.00 km (w terenie 4.00 km; 2.70%) |
Czas w ruchu: | 07:24 |
Średnia prędkość: | 20.00 km/h |
Liczba aktywności: | 4 |
Średnio na aktywność: | 37.00 km i 1h 51m |
Więcej statystyk |
DPD
-
DST
35.00km
-
Teren
2.00km
-
Czas
01:47
-
VAVG
19.63km/h
-
Sprzęt Merida Matts TFS 100D
-
Aktywność Jazda na rowerze
Zmęczenie materiału po długim weekendzie daje o sobie znać. Rozruch, mimo szczerych chęci, mocno jednak oporny. Ostatecznie na kołach jestem o 6:18. Teoretycznie jakbym pocisnął to zdążę na czas. Generalnie przykładam się do jazdy ale nie do oporu. Trasa przez Łagiszę i Dąbrowę Górniczą. Zawał już na skrzyżowaniu na "913". Sznurek samochodów od strony Strzyżowic i dość długo muszę stać by wbić na trasę. Potem już się jakoś jedzie choć ciągle wyprzedzają osobówki. Za światłami na "86" już jedzie mi się spokojnie właściwie do samego końca. Rzutem na taśmę łapię się na podniesiony szlaban na przejściu przy "dworcu kolejowym" w D. G. Ostatecznie na mecie mam stratę 2 min. Przyjemnie się kręciło dojazd.
Powrót w bardzo przyjemnych warunkach: lekki waterek, słoneczko, ciepło. Kręcę w stronę centrum Zagórza i dalej na Makro skąd wbijam do lasu i wybywam na Mydlicach. Potem przez Warpie, most pod torami przy dworcu PKM w Będzinie i przez miasto do serwisu. Na wstępie zaskakuje mnie napis, że serwis chwilowo nieczynny. Jednak wspinam się na schody i pytam co i jak. Okres komunijny dowalił i brakło mocy przerobowych na wszystko inne poza sprzedażą. Ale jest szansa, że pod koniec czerwca, kiedy to chcę oddać Błękitnego na przeszczep napędu, będzie luźniej i uda się operację przeprowadzić. Chwila rozmowy jeszcze i potem ruszam dalej do domu. Przez las grodziecki wracam pod światła na "86". Przebijam się na "913" i zaraz potem uciekam w teren i las obok centrum dystrybucyjnego Lidla. Chwiałem polecieć żółtym szlakiem ale wygląda jeszcze gorzej niż kiedy ostatnim razem nim jechałem. Odpuszczam. Przebijam się w stronę wsiowego Lewiatana na zakupy uzupełniające i potem prosto do domu. Za spokojnie nie było po drodze ale mięsem rzuciłem w sumie tylko raz. Mimo tego przyjemne kręcenie powrotne.
Kategoria Praca, KlockiV
DPSDZ
-
DST
26.00km
-
Czas
01:18
-
VAVG
20.00km/h
-
Sprzęt Merida Matts TFS 100D
-
Aktywność Jazda na rowerze
Na wstawaniu +1. Na wyjeździe +3. Generalnie odczuwalny chłód co zmusza do użycia pełnego zestawu "na długo". Wiaterek nierejstrowalny przy postoju, w ruchu podmuch wyciska łzy z oczu. Ładne słoneczko, które zupełnie nie pasuje to temperatury. Start dziś 6:17. Obsuwa ze względu na troczenie uszkodzonego koła od Rzeźnika. Trochę opornie to szło ale się udało i w trakcie jazdy ładunek trzymał się wzorowo. Tempo kręcenia niezbyt intensywne ze względu na lekko protestujące kolano. Przyzwyczajenie do młynków na Rzeźniku prowokowało do powtarzania manewru na Błękitnym. Niestety nie te przełożenia. Przejazd spokojny z małymi przerywnikami w postaci świateł to tu, to tam i szlabanu przy "dworcu kolejowym" w Dąbrowie Górniczej. Także standardowy postój na foto hotelu. Na finiszu prawie wjeżdżam w kobietę z dzieckiem. Wszystko przez hamulce w Błękitnym. Za słabo trzymają pomimo tego, że klocki jeszcze są ok. Zdecydowanie coś jest nie tak z ciśnieniem. Klamka łapie dopiero jak jest już prawie na maks ściągnięta a i to jeszcze zbyt słabo. Dopiero po napompowaniu trzyma jak należy. Dziś po pracy Błękitny i koło z Rzeźnika zostają w serwisie zaś nad Strzałą będę się musiał nieco popastwić. Konieczna jest wymiana klocków hamulcowych (albo przynajmniej skrócenie linki) oraz czyszczenie i smarowanie. Powoli zaczynam dochodzić do wniosku, że 3 rowerki to wcale nie jest za dużo dla kogoś, kto praktycznie jest uzależniony od kręcenia. Coraz bardziej utwierdzam się w przekonaniu, że nie od rzeczy byłoby mieć rezerwę dla Rzeźnika, czyli drugi full w stajni. Może trochę inny np. jakiś Scott na RockShox-ach i 29". Mają w cenniku taki, co by się go dało kupić za 5k. Ale to już nie w tym roku.
Po pracy niezbyt spiesznym tempem do serwisu. Tu zostawiam i Błękitnego, i kółko od Rzeźnika. Z kółkiem wiadomo: uzupełnienie braków i centrowanie. Za to Błękitny znowu prawie remont przejdzie: suport (ostatnio był już dociągany ale go młynkami znowu zarżnąłem), kaseta, łańcuch (jeszcze nie przeskakuje ale na "5" już prawie szpileczki więc nie będę czekał), przednia przerzutka (była prostowana po wypadku i od tego czasu często gęsto mam problem z nią bo nie daje jej się dobrze ustawić), hamulce (pewnie zapowietrzone), centrowanie tylnego koła (przy dużym obciążeniu lub dużej prędkości czuć, że zadkiem rowerka rzuca) i ogólnie przegląd. Do serwisu wyszło jakieś 24km ale mi się 2x gps zbiesił i wsiąkło kilkaset metrów (raz na zjeździe z Dworskiej na Zuzanny, raz na zjeździe ze Środuli do Izby Wytrzeźwień - trochę tam wertepków). Z serwisu powrót zbiorkomem do domu gdzie zabieram się za Srebrną Strzałę. Odstawiona dawno temu na bok wymagała nieco opieki. Na początek wymiana klocków hamulcowych na przodzie bo zjechane i ściągnięcie linki na tylnym hamulcu bo już klocuszki nieco przytarte. Teraz hamowanie jest jak trzeba, brzytwa jak na V-ki. Potem rozkuwam łańcuch i robię shake'a w benzynie. Kiedy ogniwka się moczyły czyszczenie przerzutek i ponowne mocowanie błotnika "trytyką". Łańcuch zakładam tym razem na spince i cały rowerek idzie do mycia. Jak trochę obkapał (a ja coś wszamałem) to smarowanie łańcucha i przerzutek oraz szybki teścik. Jedzie! Zarzucam sakwy i robię krótkie zagięcie do wsiowego Lewiatana. Na powrocie z pełnymi sakwami przebijam 30km/h. Już zapomniałem, że Srebrny też potrafi pójść jak trzeba :-)
Kategoria Praca, GPS-, KlockiV, Serwis
DPND
-
DST
33.00km
-
Czas
02:00
-
VAVG
16.50km/h
-
Sprzęt Kiedyś Giant
-
Aktywność Jazda na rowerze
-5. Wiatr zdecydowanie obecny. Wg ICM-u 18km/h z kierunku wschodniego czyli dla mnie wmordewind :-/ Za to Amiga powinien mieć rekordowy czas przelotu :-) Biorąc pod uwagę panujące warunki start uskuteczniam wcześniej - 5:55. Chciałem ruszyć jeszcze 10 min. wcześniej ale wbijanie się w dodatkowe warstwy zajęło nieco więcej czasu niż zakładałem. Potem jeszcze GPS nie chciał złapać fix-a i tak wyszło. Jazda mozolna. Wiatr skutecznie obniżał prędkość i może ze 2x udało mi się blat wrzucić na krótko. Tak poza tym to przekroczenie 20km/h było już sukcesem. W nogach był jeszcze zapas mocy ale trzeba by więcej tlenu dostarczyć i tu się pojawiał problem bo zimne powietrze powodowało natychmiastowe zalewanie napowietrzania. Po 10 km musiałem stanąć na moment i przedmuchać wloty. To mi przypomniało, że zimy, która jeszcze nie nadeszła, ciągle nie lubię. I tak mi już chyba do śmierci pozostanie. Na miejsce docieram punktualnie nawet nie bardzo zmarznięty. W sumie nieźle. Muszę tylko przed powrotem sprawdzić czemu nie mam hamowania na tyle. Albo klocki się zdarły, albo coś z linką nie tak. Ehhh... co mnie eksploatacja tych rowerków kosztuje...
Brak hamowania na tyle miał sens. Okazało się, że klocki zdarte. Na szczęście przygotowany na tą okazję zakładam nowe. Do tego również linkę. Trochę się potem kilka razy zapomniałem jak łapałem za tylny hamulec :-) Powrót dziś bez gięcia i najkrótszą drogą (Mec, Środula, Stary Będzin) do centrum ubezpieczeniowego w Będzinie. Niedługo kończy mi się "Bezpieczny rowerzysta" i chciałem przedłużyć polisę. Udaje mi się zdążyć przed zamknięciem i załatwić sprawę. Potem dalej też bez gięcia. Wiatr dalej robi swoje i uprzykrza życie. Przez Zamkowe, lasek grodziecki i Gródków wracam do domu. Wiatr miał niby na powrocie pomagać a i tak wyszło tempo spacerowe. Ale wg ICM-u jeszcze tylko jutro takie dmuchanie a od środy już cieplej i bez wiatru.
Kategoria Praca, KlockiV, LinkaH
DPODZ - 10k km w tym roku już jest
-
DST
54.00km
-
Teren
2.00km
-
Czas
02:19
-
VAVG
23.31km/h
-
Sprzęt Kiedyś Giant
-
Aktywność Jazda na rowerze
Gdyby nie czyszczenie, smarowanie i wymiana klocków hamulcowych na tyle Srebrnej Strzały, to by można powiedzieć, że weekend cały nierowerowy. I w sumie tego mi chyba było trzeba bo dziś do pracy leciało się rewelacyjnie. Nogi spragnione wysiłku podawały znakomicie. Na termometr nie spojrzałem ale wg ICM-u miało być około 6:00 gdzieś pod +20 stopni. Wielce niewykluczone, że tyle było bo wrażenia termiczne bardzo pozytywne. Start dziś mocno poza krawędzią okna startowego i przyszło pociskać od samego początku. Do Dąbrowy Górniczej wyszła mi średnia 29 km/h. Potem zaczęły się górki więc nieco spadła ale i tak lepsza niż chyba kiedykolwiek do tej pory dzięki temu, że na światłach na Górniczej i potem przy Shellu na Mortimerze podciągnąłem się w tunelu za "182". Poza tym spokojny dojazd do pracy.
Po pracy bardzo przyjemne ciepełko. Niektórzy by pewnie powiedzieli, że niemożebny upał ale dla mnie w sam raz. Przy takiej pogodzie nóżki ładnie podają, jeść się nie chce więc nie trzeba co trochę stawać a napić się można w locie niemal nie zmniejszając prędkości lub wykorzystując jakiś przymusowy postój. Mając tak doskonałe warunki do jazdy decyduję się od razu na zagięcie nieco powrotu. Na początek na Pogorię 3. Wypadam przy zamkniętym mostku niedaleko Łęknic skąd jadę w stronę Piekła gdzie mijam się z Mariuszem. Wymieniamy w locie machnięcia końcówkami górnymi ale każdy z nas jedzie w swoją stronę. Dalej przez Antoniów i Ujejsce objeżdżam asfaltem Pogorię 4 i kieruję się do Wojkowic Kościelnych. Na światłach skręcam w stronę Marcinkowa i dalej do Przeczyc. Przy remizie strażackiej skręcam w lewo i potem znów w prawo. Ciągnę do skrzyżowania z kapliczką i skręca pod górkę w lewo. Pokonując grzbiecik wypadam na skrzyżowaniu w Dąbiu obok hodowli kur. Mijam ją po prawej i na następnym skrzyżowaniu, w Dąbiu-Chrobakowym, wbijam na wprost w teren by się dostać do Malinowic obok tartaku. Tu znów skręt w prawo i kolejny w lewo. Przemykam obok szklarni w Borach i skręcam ponownie w teren w kierunku lasku obok urzędu gminy Psary. Przed samym lasem skręcam w lewo i dobijam do ul. Wiejskiej. Całe to wyginanie miało na celu podjazd do weterynarza i o ile ta część się udała, to sama wizyta już nie bo najwyraźniej Pan Doktor jeszcze na urlopie :-/ W związku z tym cisnę prosto do domu obserwując ciągle na południowym horyzoncie chmurkę, która już zdążyła w moją stronę wyekspediować kilka kropelek. Zresztą asfalt miejscami zauważalnie mokry czyli musiało tu już niedawno padać. Do domu udaje się dotrzeć na sucho. Tu zmiana konfiguracji sakw (czyt.: dołożenie drugiej i opróżnienie pierwszej) i mały zawijas do wsiowego Lewiatana. Wychodząc z pełnymi sakwami ze sklepu mam przed oczami całkiem niefajną chmurę, która grozi niemal natychmiastowym opadem. Na szczęście do domu jakiś kilometr i to na zjeździe więc 2 minutki i jestem u celu. Na sucho. Kilka minut później zaczyna grzmieć i padać.
Dzisiejszym powrotem z pracy udaje się też sprawić, że za ten rok mam już przejechane 10k km :-) Ponieważ do końca sezonu jeszcze ponad 5 miesięcy to powinienem bez większego trudu przekroczyć 15k km w tym roku. O jaką wartość, to aż sam jestem ciekaw :-)
Kategoria Praca, KlockiV, Serwis