limit prowadzi tutaj blog rowerowy

Niejeżdżenie boli. Dosłownie.

Wpisy archiwalne w miesiącu

Czerwiec, 2018

Dystans całkowity:1143.00 km (w terenie 45.00 km; 3.94%)
Czas w ruchu:60:31
Średnia prędkość:18.89 km/h
Liczba aktywności:25
Średnio na aktywność:45.72 km i 2h 25m
Więcej statystyk

SOD

  • DST 32.00km
  • Teren 10.00km
  • Czas 02:28
  • VAVG 12.97km/h
  • Sprzęt Merida Matts TFS 100D
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 30 czerwca 2018 | dodano: 30.06.2018

Zbiorkomem transportuję się dziś do Będzina po odbiór Błękitnego z operacji przeszczepu napędu. Przy okazji kupuję trochę zapasowych gadżetów (smary, linki itp.) by mieć rezerwę na wyjeździe. Potem rozpoczynam poserwisowe testy. Najlepiej będzie oczywiście przegonić się w warunkach wymagających i stąd robię objazd z regularnym pagórkowaniem.

Na początek kręcę w stronę Starego Będzina i wbijam, po przekroczeniu ścieżki rowerowej przy Małobądzkiej, na pagórki prowadzące mnie do 12% wjazdu na Syberkę. Potem kładką przerzucam się pod czeladzkie M1 i na światłach przy cmentarzu żydowskim przeskakuję za tory tramwajowe i działki by wjechać sobie wertepkami do Czeladzi.

Tu zaskoczenie. Fajna, polna droga została wysypana tłuczniem ale wiele to nie dało bo ciężki sprzęt i tak zmielił to w błoto, które teraz zaschło. Wszystko to z powodu budowy kolejnego, wielkopowierzchniowego obiektu z kategorii centrum logistyczne. Do Czeladzi docieram jednak jak chciałem. Kręcę w stronę Grodźca i bokami i zakosami dążę do wjazdu 10% na Dorotkę. Pod sam kościół nie wjeżdżam. Tu też zaskoczenie bo od parkingu droga przeorana, postawiony znak ciągu pieszo-rowerowego a poboczu widać niebieski, gruby peszel. Zgaduję, że rychło będzie tu utwardzona, a może nawet brukowana ścieżka pod sam kościół a na poboczach latarnie. Zobaczymy czy dobrze zgadłem.

Objeżdżam czubek Dorotki focąc nieco i staczam się potem prawie aż do Biedronki. Tuż przed nią odbijam w prawo pod most. Kolejne zaskoczenie. Zniknął ładny klinkierek. Zastąpiony został gładkim asfaltem. Nic to. Jadę w górę i potem na szlak. Przecinam las na czubku Kijowego i staczam się w stronę Wojkowic. Przy Orlenie wbijam w teren i kieruję się w stronę wypożyczalni sprzętu budowlano-wszelakiego. Przy płocie, przeciskając się przy betonowych zaporach, wbijam w ścieżkę, która prowadzi mnie w stronę Rogoźnika i tamtejszych ścieżek motokrosowych. Słychać nawet warkot motorów i w jednym miejscu trafiam na taśmy oraz oznaczenie że odbywa się wyścig. Ale to już chyba końcówka. Objeżdżam to wokoło focąc co jakiś czas.

Z rogoźnicki pagórków zjeżdżam do Strzyżowic. Po drodze widzę kolejne zmiany. Fajny skrót terenowy pod cmentarz w Strzyżowicach zagrodzony. Ktoś się buduje. Szkoda. Objeżdżam przeszkodę jak się da i wbijam w teren w stronę Górki Paralotniarskiej. Tu byłem niedawno ale i tak na chwilę przystaję i podziwiam panoramę. Widać nawet góry. Po kilku foto już bez marudzenia zjeżdżam szybko do domu.

Po powrocie stwierdzam, że rowerek chodzi jak nowy. Jedynie czasem hałasuje tylna przerzutka. Już przed serwisem to zauważyłem. Przy zrzucaniu na 1 z tyłu wózek uderzał czasem o szprychy. Podobnie było na terenowych zjazdach jak koło uskakiwało w bok na kamieniach. Przerzutka jest już trochę wyeksploatowana. Nie bardzo pamiętałem jako może mieć przebieg ale pamiętam, że była wymieniana i tak zakładałem, że z 10k km zrobiła. Zapiski z Bikestats uświadomiły mi, że pomyliłem się 2,5x. Przerzutka ma już wypracowane 25,5k km. Lekko mnie to zaskoczyło ale też i tłumaczy czemu tak się zachowuje. We wtorek jadę kupić nową.


Link do pełen galerii






Nowości w Czeladzi przy "94".


Przeorany wjazd na Dorotkę.




Tam byłem.


Tu był wjazd na skrót terenowy pod cmentarz.


Ul. Zwycięstwa widziana na zbliżeniu spod cmentarza w Strzyżowicach.


Widok z górki paralotniarskiej w Górze Siewierskiej.


Średnia podła ale jeżdżenie fajne :-)


Tak wyglądał ślad z dziś.


Kategoria Inne, Kaseta, Korba, Łańcuch, Serwis

DPZDZ

  • DST 37.00km
  • Czas 01:59
  • VAVG 18.66km/h
  • Sprzęt Kiedyś Giant
  • Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 29 czerwca 2018 | dodano: 29.06.2018

Przedstart grzebany. Na kołach jestem o 6:14. Poranek bardzo przyjemny. Cieplutko, podmuchy niemal niewyczuwalne. Trochę chmurek, trochę słońca. Na drogach ruch taki sobie. Kręcę trasę przez Łagiszę i Dąbrowę Górniczą. Na światłach na Alei Róż kolejny już raz znany manewr. Wyprzedzanie z zajechaniem podczas zjazdu na "94". Tam powinien jakiś fotoradar stać i klepać mandaty ile wlezie. Reszta drogi spokojna. Na Szymanowskiego, na łuku tuż przed skrzyżowaniem z Lenartowicza stłuczka przy wyjeździe z osiedla. Lekki zacisk ale rowerkiem przemykam się bez problemów. Lawety zlatują się jak sępy ;-p Na miejscu jestem ze stratą 2 min.

Na wyjściu bardzo przyjemne ciepełko. Lekki wiaterek. Jest tak, jak latem powinno być. Kręcę powrót w kierunku na Będzin czyli przez Mec i Środulę. Zawijam do będzińskiego Kauflanda na rundę zaopatrzeniową. Z balastem wracam przez Grodziec i Gródków tempem niespiesznym bo na wyjeździe z przejścia podziemnego nieoczekiwanie przeskakuje mi łańcuch. Hm... Czyżby już napęd do wymiany? W domu zostawiam plecak i pierwszą rundę zakupów. Zakładam Strzale sakwy i robię standardowe zagięcie do wsiowego Lewiatana. Tu uzupełniam zakupy z Kauflanda i z balastem staczam się do domu. Przegląd zapisków z BS wykazuje, że napęd ma około 2,7k km. Niedużo. Jednak przyglądając się kasecie widzę, że czwóreczka zauważalnie mocniej spiłowana niż reszta czyli łańcuch może być wyciągnięty i skakanie nie jest takie bezzasadne. Może to i dobrze. Wrócę ze zlotu to Strzałę odstawię do przeszczep. Korba zresztą też nieco zjechana. W sumie za bardzo mnie to nie dziwi bo Strzała orała głównie w mało korzystnych warunkach. Jutro po odbiór Błękitnego czyli runda testowa.


Kategoria Praca

DPD

  • DST 35.00km
  • Czas 02:00
  • VAVG 17.50km/h
  • Sprzęt Kiedyś Giant
  • Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 28 czerwca 2018 | dodano: 28.06.2018

Dziś jazda w kropli i strumieniu. Zbieram się w miarę sprawnie. Na dworze mokro i coś tam sobie pryga ale nie na tyle, by mnie zniechęcić. Kiedy wytaczam rower na zewnątrz już regularnie pada. Opcji jednak nie ma innej jak rowerek, zwłaszcza, że po południu ma być dużo lepiej. Walczę. Jest w miarę ciepło, wg ICM-u około +15. Nie wieje jakoś specjalnie uciążliwe. Kapie równo ale niezbyt mocno. Od samego początku gdzie się da jadę chodnikami. Większość jest z kostki więc woda na nich stoi tylko w zagłębieniach. Mniej syfu leci na twarz. Nie wszędzie się tak jednak da. Dziś wybieram trasę przez Będzin. Tempo takie sobie, powiedziałbym nawet, że spacerowe ale nie mam weny by cisnąć. Zresztą nogi mówią, że nawet jakbym chciał, to tylko na tym chceniu by się skończyło. Za izbą wytrzeźwień zaczyna się jazda w strumieniu. Spływająca ze Środuli woda tutaj już przypomina potok. Potem jeszcze raz na wjeździe za cmentarzem powtórka. Ostatecznie na mecie mam 5 min. obsuwy. W butach lekka wilgoć. Mimo tego jechało się nawet całkiem przyjemnie. Po drodze bez sensacji.

Powrót częściowo w kropelce. Szczęśliwie znacznie słabszej niż rano. Właściwie gdyby nie to, że na okularach osiadały drobiny wody, to bym nawet tego nie zauważał. Troszkę też podwiewało choć nie zwróciłem uwagi na kierunek wiatru. Za to zauważyłem, że powietrze jest całkiem ciepłe. Chyba sprawdzi się na jutro te +25 :-) Wracam w tempie swobodnym przez Mortimer i Reden. Zahaczam o ścianę płaczu i Tesco. Potem bez gięcia pod Most Ucieczki i na bieżnię przy P3. Ludzi tam niewielu, ze 3 rowerzystów, ze dwie kijkarki i chyba troje spacerowiczów. Ogólnie błogi spokój. Może też dlatego, że kąpielisko zamknięte z powodu coli. Z P3 przeskakuję na P4 i dalej spokojnie kręcę przez Preczów i Sarnów do domu. Tak spokojnie i pusto na drogach było ostatnim razem jak wracałem z pracy w Sylwestra. Czyżby jakiś mecz? Jeśli tak, to mogą się o tej porze odbywać codziennie. I jeszcze o 6:00 rano. Jechało się bardzo spokojnie.


Kategoria Praca

DPS

Środa, 27 czerwca 2018 | dodano: 27.06.2018

Rozruch słaby. Na kołach jestem o 6:16. Chłodnawo. Nie wieje. Słoneczko. Jezdnie ze śladami opadów. Kręcę przez Łagiszę i Dąbrowę Górniczą. Na trasie spokojnie choć ruch dalej niewakacyjny. Na miejscu jestem z zapasem 1 min. Przyjemny dojazd do pracy. Nogi podawały nawet całkiem, całkiem.

W ciągu dnia przeleciał jakiś deszczyk. W ogóle poranne słoneczko wcięło się za chmurami i tak pozostało. Na wyjściu lekko kropi. Pięknie. Kręcę powrót na kierunku do Będzina czyli przez Mec, Środulę i Stary Będzin. Docieram do serwisu i zostawiam Błękitnego na przeszczep napędu i kilka innych drobiazgów. Kapało całą drogę ale na szczęście niegroźnie. Reszta powrotu z buta, zbiorkomem i znów z buta.


Kategoria Praca

DPD

Wtorek, 26 czerwca 2018 | dodano: 26.06.2018

Przedstart niby dobry a na kołach jestem o 6:11. Warunki podobne jak wczoraj czyli chłodno, pochmurno, prawie niewyczuwalne podmuchy. Jezdnie miejscami mokre. Od samego początku kręcę bez większego entuzjazmu. W ogóle cały dojazd jakiś taki wymęczony. Trasa przez Łagiszę i Dąbrowę Górniczą. Zupełnie nie widzę tego mniejszego, wakacyjnego ruchu na drogach. Może jak się lipiec zacznie... Tymczasem dwie irytacje spowodowane przez "kierowników". Jedna przed światłami na Alei Róż. Wcisnął mi się kombiak prawie pod kierownicę koniecznie chcąc stać na czerwonym przede mną. Potem w centrum Zagórza od ronda do Mortimeru gnał kolejny kombiak jakby mu się zaraz gwarancja na życie miała skończyć, zupełnie nie zważając na to, że ma po drodze trochę przejść dla pieszych i przejazd rowerowy. Nawet przed przejazdem nie zwolnił. Gdybym miał w zwyczaju lecieć na łeb na szyję, to by mnie zgarnął na tym przejeździe. Poza tym w sumie przyjemna jazda. Na miejscu z minutą obsuwy.

Przez drugą połowę dnia w pracy zerkałem co jakiś czas na radary obserwując nadciągające opady. Na początku lunęło całkiem mocno. Z czasem opady to zanikały to pojawiały się ale wątpliwości nie było, że na powrocie będę jechał w opadzie. Pytanie pozostawało tylko takie, w jak mocnym? Zbieram się na powrót o 15:10. Kapie tak, że nie odstrasza. Przyjemnie nie będzie ale od biedy obleci. Kręcę gdzie się da chodnikami, ścieżkami. Na nich jest trochę mniej wody. Przez Mortimer i Reden dążę do Mostu Ucieczki. Od tego miejsca droga już spokojna wzdłuż Pogorii 3. Spotkałem tylko jednego kijkarza na odcinku od mola do Świątyni Grillowania. Na Pogorii 4 tylko jeden rowerzysta. Ogólnie pusto. Kapanie towarzyszy mi całą drogę ale nie jest jakieś bardzo mocne. Zadziwiająco dobrze podawały nogi, które zdecydowanie nie miały komfortowej temperatury do pracy. Tempo jednak niezbyt intensywne. Przez Preczów i Sarnów przetaczam się chodnikiem. Przez moją wioskę tylko kawałek. Od szkoły już wbijam na asfalt i ciągnę na szybko do domu. Na miejscu stwierdzam, że nie było tak źle bo w butach sucho. Kwadrans po tym jak odpaliłem pranie mokrych ciuchów przez chmury przebiło się słoneczko. Ja to mam szczęście.


Kategoria Praca

DPO PTTK OD

  • DST 54.00km
  • Teren 5.00km
  • Czas 03:00
  • VAVG 18.00km/h
  • Sprzęt Merida Matts TFS 100D
  • Aktywność Jazda na rowerze
Poniedziałek, 25 czerwca 2018 | dodano: 25.06.2018

Wczoraj 3x zbierałem się do jazdy i 3x mnie deszcz zatrzymał. Ostatecznie nie pojeździłem. Ale dzień zmarnowany nie był. Dziś zwykły dojazd do pracy. Grzebanie przedstartowe się przeciąga i wytaczam się na koła o 6:19 :-/ Nie jest za dobrze, bo nie dość, że późno, to jeszcze warunki do pociskania takie sobie. Trochę wieje niezbyt ciepłym powietrzem. Jezdnie miejscami mokre po nocnych opadach. Temperatura może nawet poniżej +10 miejscami. Trasa przez Łagiszę i Dąbrowę Górniczą. Właściwie spokojnie choć w centrum D. G. na rondzie wyjechała mi księżniczka od strony Będzina. Obserwowałem sytuację czujnie gotów hamować w razie "W" ale na szczęście panna się zreflektowała. Obyło się bez bluzgów i nerwów. Na miejscu jestem 4 min. po czasie. Nawet nie próbowałem się siłować z czasem zakładając lekkie spóźnienie. Mimo tego przyjemny dojazd do pracy.

Po pracy umawiam się z Prezesem, że pojedziemy razem na zebranie CYKLOZY. Że jednak spotykamy się wcześniej to objazd lekko zagięty. Początek standardowo przez Mec, Środulę, Kombajnistów i Ludwik. Potem jednak zaczynamy kluczyć nieco i w efekcie wypadamy na czerwony szlak prowadzący do Stawików. Tam też zasiadamy na ponad pół godziny na ławeczce przyglądając się wyczynom "surferów" i gadając. Pół godzinki przed spotkaniem leniwie przetaczamy się do siedziby PTTK gdzie już powoli zjawiają się kolejni klubowicze. Obrady nie trwały zbyt długo ale na kołach powrotnych jesteśmy gdzieś po 19:00.  Marcin postanawia jeszcze pozaginać trochę ze mną więc toczymy się ponownie na Stawiki i dalej czerwonym szlakiem do Milowic. Stamtąd kręcimy do Czeladzi przy okazji czyniąc małą eksplorację. Przy tej czynnoś Prezes odkyrwa, że czas zmienić linkę od przedniej przerzutki. Oględziny wykazały, że jeszcze tylko 2 włókna dzieliły ją od zerwania. Operacja przebiega sprawnie i toczymy się dalej.  Na światłach przebijamy się na drugą stronę "94" i zjeżdżamy w boczne uliczki by dotrzeć na czerwony szlak przecinający mostem Brynicę. Przez Przełajkę przetaczamy sie do Wojkowic pod Orlen. Tu dogania Prezesa telefon i wzywa do nawrotu w stronę inną niż moja. Żegnamy się. Solo wbijam w teren przechodzący w prostą do domu. Tu zostawiam plecack i robię jeszcze szybkie zagięcie do wsiowego Lewiatana. Potem już ostateczny zjazd do domu. O ile rano było dość chłodno, to popołudnie i wieczór objeżdżone właściwie w zestawie "na krótko". Nie było upałów ale też nie było jakoś zauważalnie chłodno. W każdym bądź razie poranne zapowiedzi ICM-u były gorsze niż wykon. Oby jutro było tak samo albo jeszcze lepiej :-)


Kategoria Praca

Do brata

Sobota, 23 czerwca 2018 | dodano: 23.06.2018

Małe kółeczko przerwane dłuższą nasiadówką. Trasa tam przez Goląszę Dolną, Dąbie, Toporowice, Przeczyce i Wojkowice Kościelne. Po drodze odrobinkę mnie okapało. Za to wiatr bardzo pomagał. Powrót przez Wojkowice Kościelne, bieżnię przy Pogorii 4, Preczów i Sarnów. W tą stronę musiałem trochę z wiatrem się zmagać ale i tak był słabszy niż na dojeździe. Kilka kropelek pojawiło się w Preczowie ale to tylko tak chyba przez pomyłkę. Na P4 pustawo. Kilku rowerzystów i spacerowiczów.


Kategoria Inne

DPDZD

Piątek, 22 czerwca 2018 | dodano: 22.06.2018

Dzisiejszy rozruch to totalna porażka. Efekt jest taki, że na kołach jestem o 6:19. Trzeba będzie cisnąć. Tymczasem po nocnych opadach i wietrze spadła znacznie temperatura. Jeśli wierzyć ICM-owi to jest mniej więcej połowę tego co wczoraj rano. Do tego wieje choć szczęśliwie dla mnie, z zachodu. Zakładam jednak, że nogi mogą nie chcieć podawać za dobrze. Od razu zaczynam kręcenie z uczuciem i nawet na podjazdach odrobinę walczę. Do świateł na "86" nieco ruchliwie. Potem już spokojniej. Trasa przez Łagiszę i Dąbrowę Górniczą. Ostatecznie na mecie jestem równo o 7:00 mimo trzech postojów na światłach. O dziwo, nogi podawały całkiem dobrze. W sumie przyjemny dojazd.

Startuję w powrót we wdzianku "na krótko" ale po 100m zatrzymuję się założyć bluzę z długim rękawem. Kręcę dalej Lenartowicza i kiedy jestem na górze ponownie przystaję. Tym razem by założyć rękawiczki. Jest mało sympatycznie. Słońce za chmurami. Wiatr z zachodu lub północnego zachodu jest nie za ciepły i raczej niesłaby. Kręcę spokojnie by się bez potrzeby z nim nie szarpać. Na światłach na Środuli przy Auchanie stoję i czekam aż sznurek samochodów od strony Żylety nieco osłabnie. Chyba coś jest w tym, co Amiga napisał, że dziś jakiś wyjątkowo wzmożony ruch. Nawet w Będzinie, gdzie zwykle o tej porze jest w miarę spokojnie, też sporo pojazdów. Postanawiam uciec gdzieś na bok. Przez nerkę przedostaję się na Zamkowe. Na początku drogi rowerowej do Grodźca przystaję i przyglądam się moment jak zbierają jeden z autobusów, który dziś uczestniczył w wypadku. Tryknęły się dwa autobusy. Jeden linii 721 ze 125. Na stojący na przystanku najechał drugi tylko nie pamiętam, który na który. 17 rannych. Jedno dziecko śmigłowcem do szpitala odwieźli. Na stronie Dziennika Zachodniego widziałem całkiem sporo fotek. Z drogi rowerowej jednak korzystam tylko ociupinkę i zaraz uciekam w las grodziecki w drodze na światła na "913". Tą też jadę tylko do zjazdu w stronę centrum dystrybucyjnego Lidla i tam wbijam w teren do lasu gródkowskiego, wzdłuż którego jadę do podstawówki. Potem w stronę szlaku żółtego. Szybko go porzucam zwracając się w stronę wsiowego DINO. Osiągnąwszy jego pobliże robię zagięcie w stronę Lewiatana i potem do domu. Tu chwila na dychnięcie. Potem zakładam Błękitnemu sakwy i robię standardowe zagięcie do wsiowego Lewiatana. Z balastem prosto do domu. W sumie przyjemnie i bez sensacji kręcenie powrotne. Spadek temperatury jednak zniechęcił mnie do objazdów.


Kategoria Praca

DPD

Czwartek, 21 czerwca 2018 | dodano: 21.06.2018

Wylot na koła o 6:11 chyba już na jakiś czas będzie standardem. Jakbym się nie grzebał, szybko czy wolno, ostatecznie o tej godzinie wytaczam się na trasę. Warunki bardzo przyjemne. Słoneczko. Minimalne podmuchy. Ciepło. Na początku mam wrażenie, że zamulam ale gdzieś po drodze nagle robi się lepiej i już potem leci normalnie mimo tego, że nie naciskam specjalnie. Trasa przez Łagiszę i Dąbrowę Górniczą. Spokojnie, bez sensacji. Znów mnie dziś kierowcy na Zagórzu przepuścili na przejeździe rowerowym. Miłe. Na miejscu z zapasem 6 min.

Dzionek przyjemnie ciepły po południu. Również wietrzny. Momentami wręcz porywiste podmuchy. Powrót spacerowy, odrobinę wertepami i lekko naokoło. Na początek terenem pod Plac Papieski. Potem bokiem górki środulskiej w stronę przejazdu kolejowego i dalej na Chemiczną i Rybną. Stamtąd bocznymi uliczkami do Czeladzi na Piaski i pod Urząd Miejski. Przekraczam "94" na światłach i za skrzyżowaniem odbijam w lewo by przedostać się do czerwonego szlaku przecinającego Brynicę. Tam też przebywam granicę i przez Przełajkę przetaczam się do Wojkowic pod Orlen. Potem już prosta do domu. Przyjemne, niespieszne kręcenie powrotne.


Kategoria Praca

DPOD

  • DST 51.00km
  • Teren 5.00km
  • Czas 02:44
  • VAVG 18.66km/h
  • Sprzęt Merida Matts TFS 100D
  • Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 20 czerwca 2018 | dodano: 20.06.2018

Rozruch przeciętny. Na kołach jestem o 6:11. Na bagażniku mała sakwa z balastem, który raczej nie powinien za dużo wstrząsów doznawać, więc kręcenie spokojne i ostrożne jeśli chodzi o unikanie nieciągłości w jezdniach. Warunki przyjemne choć na niebie dywan chmur. Za to nie wieje. Trasa przez Łagiszę i Dąbrowę Górniczą. Nim przekroczyłem "86" 2x zirytowali mnie "kierownicy" w dostawczakach. Wyprzedzali zdecydowanie za blisko przy prędkościach, które rozwijali. Poza tym spokojnie i przyjemnie. Na przejeździe rowerowym uprzejmi kierowcy przepuszczają mnie na drugą stronę Mieroszewskich. Na miejscu z zapasem kilku minut.

Powrót w bardzo przyjemnych warunkach. Temperatura znacznie powyżej +20. Momentami jakieś podmuchy. Słoneczko obecne choć nie paliło zbyt mocno przesłaniane delikatnie przez chmurki. Trasa powrotna mocno gięta. Początek interesowny. Kręcę przez Mortimer na Reden do ściany płaczu. Potem przetaczam się bokami do dąbrowskiego OBI, gdzie załatwiam drugi biznes. Od tego momentu kręcenie dla przyjemności. Terenem wzdłuż torów przebijam się spod oczyszczalni ścieków na Ksawerę. Kawałek asfaltem i wbijam na wały Czarnej Przemszy. Jadę zobaczyć jak tam na miejskiej plaży w Będzinie. Powiem tak: pustawo. Ledwie kilka osób i to niezbyt piaskiem zainteresowanych. Przetaczam się przez ten twór i wylatuję przy targu. Osiedlem kręcę w stronę Grodźca na drogę rowerową pod browar. Stamtąd znów uciekam na boki by przetoczyć się mniej więcej po trasie dawnej linii tramwajowej nr "25". Kieruję się w stronę stalowej, nitowanej wieży ciśnień naprzeciw dawnej KWK Grodziec. Bokami, oczywiście. Potem wbijam na drogę rowerową do Wojkowic. Znów bokami przetaczam się w stronę wojkowickiego parku przy urzędzie miasta skąd kieruję się do Rogoźnika. Tu zaskakuje mnie od granicy miejscowości nowa droga rowerowa. Z ciekawości wbiłem na nią i przejechałem kawałek aż za kościół by zobaczyć gdzie mnie doprowadzi. Wychodzi na to, że przez cały Rogoźnik można spokojnie rowerkiem przejechać aż do parku nad jeziorem. Bardzo dobra inicjatywa. Nie jadę jednak do końca ścieżką tylko wracam na asfalt i kręcę pod cmentarz by potem zjechać do tamy i wzdłuż jeziora pokręcić do Góry Siewierskiej. Po drodze podjeżdżam do źródełka. Zatrzymuję się tyle co na foto i zamoczenie rąk. Dłużej się nie da bo pełno tam komarów i innych latadeł. Zwijam się dalej. Mimowolnie rejestruję, że pozmieniały się tablice oznaczające miejscowości. Dawniej dojeżdżając do "913" po prawej stała tablica "Siemonia". Teraz jest "Góra Siewierska". Albo się granice pozmieniały albo ktoś odkrył, że oznaczenia są skopane. Dalsze kręcenie uskuteczniam w stronę strzyżowickiego cmentarza, za którym wbijam w teren kręcąc na górkę paralotniarską. Po drodze postój na kilka foto. Piękny stamtąd widok. Dziś trochę zamglony bo bezwietrznie ale i tak daleko było widać. Na samej górce dwóch rowerzystów i fotograf z towarzyszem. Chwilę postałem, pogapiłem się, cyknąłem panoramkę komórką i staczam się już do domu. Ponad 3km prawie samego zjazdu więc w domu jestem błyskawicznie. Przyjemnie się kręciło powrót. Obyło się bez sensacji.



Kategoria Praca