Listopad, 2013
Dystans całkowity: | 995.00 km (w terenie 67.00 km; 6.73%) |
Czas w ruchu: | 47:33 |
Średnia prędkość: | 20.93 km/h |
Liczba aktywności: | 20 |
Średnio na aktywność: | 49.75 km i 2h 22m |
Więcej statystyk |
DPOND
-
DST
56.00km
-
Czas
02:32
-
VAVG
22.11km/h
-
Sprzęt Merida Matts TFS 100D
-
Aktywność Jazda na rowerze
+2. Wietrznie. Drogi mokre. Dziś znów przez Sarnów, Preczów i Dąbrowę Górniczą. Jechało się bardzo dobrze. Część świateł bardzo dobrze współpracowała. Jedynie na "dworcu kolejowym" w Dąbrowie Górniczej musiałem poczekać aż pociąg przejedzie.
Jak na listopad to pogoda dopisuje. Zrobiło się sucho, do tego w miarę ciepło i waterek stał się znośny. Nie pozostało nic innego jak tylko zagiąć powrót. Początek standardowy do Dąbrowy Górniczej i mola przy Pogorii 3. Potem kawałek bieżnią do "13" i przeskok przez piekło na sfalcik wokół Pogorii 4. Nimże dobijam do Wojkowic Kościelnych i dalej przez Podwarpie do Tuliszowa. Dalej kolejno Przeczyce, Twardowice, Dąbie, Brzękowice Dolne, Goląsza Dolna, Strzyżowice i dom.
Miejscami nawet całkiem wartko mi się pomykało. Jednak po zwrocie dziobem na zaszłe słońce prędkości spadły bo wiałże stamtąd wiaterek i na dokładkę część drogi niemała pod górkę. Ale i tak mi się dobrze jechało. Nieco tylko pod koniec zaczęło przeszkadzać wychłodzenie końcówek dolnych.
Trochę korciło mnie by zahaczyć o Siewierz ale w okolicach Podwarpia śmietnik jasno dał do zrozumienia, że bez paliwa nie da rady i zacząłem stamtąd zaginać powrót.
Z nowości to posadzony podwójny szpaler drzew przy Pogorii 4 obok knajpy na Ratanicach. Poza tym jeżdżąc po ciemku trzeba jednak cholernie uważać. Nasi kochani drogowcy z budowlańcami ciągle gdzieś ryją a to kanalizację, a to asfalt. Niby to oznaczone ale i tak się można czasem nielicho zdziwić.
Kategoria Praca
DPOND
-
DST
46.00km
-
Czas
02:31
-
VAVG
18.28km/h
-
Sprzęt Merida Matts TFS 100D
-
Aktywność Jazda na rowerze
Z zeznań termometru: -1. Wiatr zauważalny i przez część drogi wrogo nastawiony. Dziś trasa jak wczoraj czyli przez Sarnów, Preczów i Dąbrowę Górniczą. Jazda spokojna. Odczuwalnie zimniej niż wczoraj. Wyjechałem 5:59 i na miejscu ze sporym zapasem. Łeb napiernicza :-/
Po pracy łeb dalej napiernicza. Do tego zrobiło się mokro choć nie było widać opadu. I jeszcze zimny wiaterek. Z tego wszystkiego wyszedł bardzo spacerowy powrót niemal tą samą drogą co dziś rano do pracy. Niemal bo w Dąbrowie przejechałem się między bankomatami żeby wydrzeć nieco cash-u (pierwszy najechany okazał się pusty). Potem jeszcze zmianę zrobiłem w okolicach Pogorii 3, tzn. skusiłem się na rundkę po bieżni. A potem już przez Zieloną, Preczów i Sarnów do domu. Ze względu na chmury ciemności zapanowały dziś wyjątkowo szybko. W ogóle jakiś dzień dziś mam do kitu i kręcenie też raczej szło opornie.
Kategoria Praca
DPOND
-
DST
45.00km
-
Czas
02:12
-
VAVG
20.45km/h
-
Sprzęt Merida Matts TFS 100D
-
Aktywność Jazda na rowerze
No i zaczęło się czyli starty na "minusach". Termometr zeznał -2. Drogi suche a wiaterek, jeśli nawet było, to musiał być sprzyjający bo jakoś nie przypominam sobie, bym na niego zwrócił uwagę.
Dziś do pracy przez Sarnów, Preczów i Dąbrowę Górniczą. Naszła mnie ochota na spokojną jazdę a rano na wioskach jest bardzo spokojnie. Właściwie to jakby wszystko wymarło. Poza psami. Dopiero tak w okolicach "dworca kolejowego" w D. G. akcja na drodze nieco przyspieszyła. W sumie jednak bardzo spokojny dojazd do pracy. Może przerzucę się na jakiś czas na tą trasę? Wystarczy tylko, że równo o 6:00 wyjadę czyli ledwie 5 min. wcześniej niż normalnie.
Po pracy zaginany powrót. Przez Sosnowiec (obok Plejady i Chemiczną) do Czeladzi. Po drodze przywuaża mnie klubowy kolega i chwilkę rozmawiamy. Niezbyt długo jednak bo nie dość, że stygnę, to jeszcze robi się ciemno. Tak więc szybko kończymy i zaginam dalej. Z Czeladzi jadę do Wojkowic i dalej przez Strzyżowice (dalej zaginając) do domu. Zjazd już za całkowitych ciemności. Z ciekawości sprawdzam co zeznaje termometr. A ten, że jest -2. Jeśli nawet w ciągu dnia było cieplej to najwyraźniej nie dane mi było z tego skorzystać. Ale i tak jechało się całkiem fajnie. Nie za szybko ale w miarę płynnie i równo.
Kategoria Praca
DPOND
-
DST
42.00km
-
Czas
02:08
-
VAVG
19.69km/h
-
Sprzęt Merida Matts TFS 100D
-
Aktywność Jazda na rowerze
Termometr zeznał, że zero. Powiedziałbym, że dość zimne zero. Wiatru jakoś specjalnie nie doświadczyłem więc jeśli był to sprzyjający. Na początku zastanawiałem się czy drogi są miejscami mokre czy miejscami suche. Na finiszu wyszło, że miejscami suche. Drobna mżaweczka w okolicach Środuli. Poza tym, po trzech dniach przerwy, jechało się bardzo przyjemnie. Trochę obawiałem się szklaneczki na jezdniach. Na szczęście było ok. Tylko prędkości już nie te. Tzn. nogi dałyby radę ale układ napowietrzania nie bardzo akceptuje szybką wentylację zimnym powietrzem.
Ciemno, coraz ciemniej po pracy. Powrót standardową, ostatnimi czasy, trasą: Zagórze, Expo Silesia, UM w D. G., molo przy Pogorii 3, kółeczko po bieżni, Preczów, Sarnów i moja wiocha. Chłodnawo i wiaterkowo. Pewnie z tego powodu na bieżni tylko jakieś niedobitki, głównie spacerowicze i biegacze. Rowerzystów dwóch tylko spotkałem a wyglądali na takich, co to są na dojazdach a nie rekreacji. Ogólnie fajnie się jechało choć tempo raczej spacerowe. Na bieżni tak 20-21km/h reszta zależnie od terenu ale raczej zauważalnie poniżej 30km/h. Jezdnie na powrocie tym razem miejscami mokre.
Kategoria Praca
DP PTTK OND
-
DST
56.00km
-
Czas
03:05
-
VAVG
18.16km/h
-
Sprzęt Merida Matts TFS 100D
-
Aktywność Jazda na rowerze
+6 na starcie. Drogi mokre. Wiaterek może i był ale jeśli nawet tak, to mało uciążliwy. Dziś jakiś taki nieskładny wyjazd. Pierwsza obsuwa czasowa jeszcze przed wyruszeniem a związana ze smarowaniem amorka i łańcucha. -10 min. Potem pod sklepem gdzie robiłem upgrade do śniadania jeszcze karmienie GPS-a. Kolejne -5 min. Do tego światła po drodze. W efekcie spóźnienie ciut ponad przyzwoite granice. Generalnie jechało się dobrze choć jakiś taki dziś wymęczony jestem. Brakuje słońca.
Po pracy niezbyt spiesznie do PTTK na spotkanie klubu. Tam trochę schodzi na planowaniu przyszłorocznych wypadów. Powiem tak: jak znów we wszystkim wezmę udział, to pół Polski zjadę. Od gór po morze. Może. Zobaczymy.
Po spotkaniu na początek z Marcinem eskortujemy Prezesa do pracy żeby zabrał coś tam. Potem z Prezesem eskortujemy Marcina do domu. Potem ja eskortuję Prezesa do domu a Prezes w rewanżu eskortuje mnie na Pogorię 3. Rzuciłem temat kółeczka po bieżni ale po prawdzie to tylko tak dla formalności żeby nie było, że nikt tego nie powiedział. Faktycznie to jakoś już nie bardzo miałem chęci. Prezes też nie. Chwilę pogadaliśmy przy molo. Potem jakiś baran zaczął palić gumy na parkingu przy molo. Akurat jak ruszyliśmy w stronę Zielonej. W parku się żegnamy i ja już prosto przez Preczów i Sarnów do domu.
Od Dąbrowy Górniczej pojawiła się jakaś taka mżaweczka. W świetle czołówki było ją dobrze widać ale nie była jakoś specjalnie odczuwalna.
Kategoria Praca
DPOND
-
DST
42.00km
-
Czas
01:59
-
VAVG
21.18km/h
-
Sprzęt Merida Matts TFS 100D
-
Aktywność Jazda na rowerze
Chłodne +5. Jezdnie mokre. Mgieł nie było ale powietrze niezbyt przejrzyste. Wrażenie z dzisiejszego przejazdu takie, że opornie. Dobrze jednak było znowu na koła wsiąść. Wczoraj nieco zdemotywował mnie poranny deszcz. Wieczorem też nie udało się pojeździć bo prognoza znów się sprawdziła i popadało.
Po pracy przez Dąbrowę Górniczą na Pogorię 3. Tam kółeczko po bieżni w równym ale niezbyt wyśrubowanym tempie. Dalej przez Zieloną, Preczów i Sarnów do domu. Chwilowy przystanek we wsiowym Lewiatanie i nagle z szarówki wychodzę na niemal pełną już noc. Ostatni kilometr to już jazda typowo na czołówce. Troszkę tu i tam wiało ale i tak jechało się sympatycznie choć na pewno nie w jakimś wyczynowym tempie. Pogoda jednak wciąż bardzo dobra jak na listopad.
Kategoria Praca
DPOND
-
DST
42.00km
-
Czas
01:59
-
VAVG
21.18km/h
-
Sprzęt Merida Matts TFS 100D
-
Aktywność Jazda na rowerze
+1 na starcie. Asfalty mokre i obawiałem się, że śliskie ale test przyczepności wypadł pozytywnie. Miejscami mgły. W Będzinie z kolei przymrozki. Trawa i samochody oszronione ale jezdnie suche. Na Środuli jezdnie mokre i zauważalnie cieplej.
Start 6:06 więc był przyzwoity zapas czasowy ale tempo niezbyt wyśrubowane bardziej z powodu odczuwalnego chłodu. Poza tym spokojny dojazd.
Po pracy standardzik aż do mostu przy Realu w D. G. Dalej zakaz ruchu. No to pojechałem dalej a potem za ekranami wbiłem na remontowany pas i wróciłem. Potem jeszcze trochę zaginania po D. G. i obok Pogorii 3 i 4 do Preczowa. Stamtąd przez Sarnów do domu. Na 300m od domu prawie by mnie zgarnął jakiś jełop. Chyba moc się we mnie odezwała ;-) No bo jak inaczej bym wyczuł, że te światła co zapierdzielają z prawej nie zatrzymają się na ustąpie? Dojechałem gościa na skrzyżowaniu. Gadał przez komórkę. Mam nadzieję, że następnym razem jak nie ustąpi pierwszeństwa to spotka się z wywrotką. Ubędzie wtedy jednego idoity na drodze.
Wieczorkiem poszedłem jeszcze do rowerka sprawdzić czy przypadkiem mi się nie skończyły klocki w tylnym hamulcu u Błękitnego Rumaka. Strasznie piszczy przy hamowaniu. Jednak oględziny wykazały, że jeszcze sporo okładziny zostało więc doszedłem do wniosku, że pewnie tak musi być. Przy okazji inspekcji przyuważyłem, że mam znowu wywaloną szprychę na tylnym kole. Skoro już grzebałem to usunąłem ten drobny defekt.
Kategoria Praca, Serwis, Szprycha
DPONDZ
-
DST
56.00km
-
Teren
2.00km
-
Czas
02:31
-
VAVG
22.25km/h
-
Sprzęt Merida Matts TFS 100D
-
Aktywność Jazda na rowerze
+ 1 na starcie ale wrażenie jakby było chłodniej niż przy piątkowym "zerze dodatnim". Do tego wrażenie jakby zawiewało z kierunku wmordewindu ale, że wyjechałem sobie z zapasem czasu to też i nie musiałem naginać więc spowalnianie przez wiatr nie bardzo mi dziś przeszkadzało.
Wschód słońca znów ucieka. Coraz dalej muszę zajechać by go obejrzeć.
Na wjeździe do Będzina kontrola trzeźwości. Ustawiłem się w ogonku do sprawdzenia ale nie kazali mi dmuchać. Nie, to nie.
Poza tym spokojny dojazd do pracy.
Listopad wciąż utrzymuje się na całkiem niezłym poziomie jeśli chodzi o pogodę. Popołudnie krótkie ale całkiem do rzeczy. W związku z tym postanowiłem ociupinkę pozaginać. Wyszło inaczej niż planowałem bo po skręcie z Zagórza obok Expo Silesia nie przebiłem się pod targ. Przed mostem obok Reala operował dźwig i był zakaz ruchu. Tak więc wiele się nie namyślając pociągnąłem w stronę Strzemieszyc i potem odbiłem na Gołonóg. Stamtąd pod Pogorię 1 i wzdłuż torów na Piekło. Tu poświęcam chwilę na focenie panoramy zaszłego słońca. Przepiękne kolorki. Jak się rozprawię z łączeniem zdjęć to wrzucę. Może coś z tego co widziałem udało się na nich utrwalić.
Dalej robię objazd wzdłuż Pogorii 4 przez chwilę mając złudną nadzieję, że będę miał królicza do prowadzenia ale niestety zjechał przed tamą na Pogorię 3.
Tak więc dalej solo do zjazdu na Kuźnicę Piaskową i dalej przez Dąbie, Dolne Brzękowice i Goląszę do Strzyżowic i dalej do domu. Tu zmiana konfiguracji sakw i jeszcze małe kółeczko do wsiowego Lewiatana. Bardzo przyjemny powrót do domu. Jedynie zadziwia mnie ogrom prac drogowych w okolicy. Jakby się nagle wszyscy wściekli albo zmówili. Czyżby na wiosnę jakieś wybory?
Tak jednym uchem słuchając radia zakontowałem, że podobno już widoczna jest u nas gołym okiem jakaś kometa czy nawet dwie. Szkoda, że chmury są. Przyszedł mi do głowy pomysł żeby zmajstrować, jak się warunki trafią, ustawkę astronomiczną. Wyjazd na jakieś nieoświetlone pustkowie gdzie będzie dobrze widać gwiazdy. Nocą, oczywiście :-)
Kategoria Praca
Nocne kółko z Frey-em
-
DST
68.00km
-
Teren
1.00km
-
Czas
02:45
-
VAVG
24.73km/h
-
Sprzęt Merida Matts TFS 100D
-
Aktywność Jazda na rowerze
Cały dzień nie mogłem się jakoś zmobilizować i wyjechać na rowerek. Wszystko przez ten szary dywan chmur. Jednak jakoś tak koło 16:00 zaczęło mnie już nieco nosić. Doszedłem do wniosku, że w nocy tych chmur nie będzie widać i w związku z tym powinno się jechać całkiem ok. Popełniłem wpis na forum Ghostbikers z propozycją nocnego śmigania. Jak podejrzewałem chęć na to przedsięwzięcie wyraził Frey. Umówiliśmy się pod Zamkiem w Będzinie.
Ruszyłem nieco wcześniej nieco zaginając dojazd przez lasek grodziecki i Zamkowe. Rafała zastałem już na miejscu. Pogadaliśmy chwilę dłuższą dając nieco rezerwy czasowej ewentualnym spóźnialskim. Jednak nikt więcej się nie pojawił i o 20:10 ruszyliśmy na objazd.
Spod Zamku pojechaliśmy w stronę Sosnowca. Przez Pogoń, Centrum i Milowice wjechaliśmy do Katowic. Przebiwszy się przez Katowice wypadamy na "79" i wjeżdżamy nią do Chorzowa i potem dalej do Bytomia. W Bytomiu też bez postojów. Jedziemy dalej do Piekar Śląskich i dalej do Wojkowic. Reszta to już droga prosta przez Grodziec do Będzina. Rozstajemy się przy targu. Licznik pokazuje 58 km przy średniej 25,4km/h. Biorąc pod uwagę, że ciut ponad 8km to był mój dojazd do Zamku to wspólnie zrobiliśmy około 50 km ze średnią ponad 25km/h. Całkiem nieźle jak na jazdę nocną i w listopadzie przy takich sobie temperaturach. Bardzo fajnie się śmigało.
Po pożegnaniu już nieco delikatniej wracam przez Łagiszę i Sarnów. 65 km przejechane bez żadnych sensacji i we własnej wiosce spotykam dopiero jakiegoś napranego idiotę, który usiłuje mi pod koła wskoczyć i straszyć.
Generalnie jednak bardzo udane nocne kręcenie. Dzięki, Rafale, za wspólne kółeczko. Jak pogoda pozwoli to jestem za tym, by taką imprezę powtórzyć.
Kategoria Inne
DP - irytujące drobiazgi OND
-
DST
50.00km
-
Teren
7.00km
-
Czas
02:15
-
VAVG
22.22km/h
-
Sprzęt Merida Matts TFS 100D
-
Aktywność Jazda na rowerze
+2 na starcie. Raczej rześko. Dziś nic nie wychodzi z wcześniejszego wyjazdu. Ruszam 6:13 i nie pozostaje nic innego jak cisnąć by ograniczyć spóźnienie do przyzwoitych rozmiarów. W obecnych warunkach termicznych to raczej żadna przyjemność.
Irytujące drobiazgi to jakiś "kierownik" blaszanki przed nerką w Będzinie na mnie trąbnął jak się zatrzymywałem na dojeździe by przepuścić tych, co mają pierwszeństwo. Nawet się na patafiana nie oglądałem.
Potem jeszcze ze 2-3x święte krowy na jezdni czyli piesi łażący w słuchawkach, przez podwójne ciągłe linie bez oglądania się na boki.
Jak dobrze, że dziś piątek. Jutro będzie można jechać gdzieś w las z dala od debili.
Pod koniec dnia wychynęło słoneczko. Niemal bez wiatru. Pogoda taka, że objazd obowiązkowy w drodze powrotnej. Na wyjściu z pracy widok w postaci radiowozu Policji, 2 lawety i jakaś osobówka. Z kablogramu wynikało, że był się wydarzył mikrokarambol z udziałem 3 osobówek. Lenartowicza w obydwie strony jechała w tempie pogrzebowym. Mnie to jednak nie do tyczy. Sprawnie standardową trasą przebijam się na Pogorię 3 i bieżnią ruszam w stronę Piekła. Stamtąd tym razem terenem objeżdżam Pogorię 4 do Wojkowic Kościelnych i dalej asfaltem do zjazdu na Kuźnicę Piaskową. Stamtąd dalej przez Dąbie-Chrobakowe, Malinowice i z zaginaniem do 50km przez swoją wioskę do domu.
Jak na połowę listopada to pogoda bardzo dobra. Bez upałów ale też i bez deszczu czy silnych wiatrów. Jeździ się całkiem nieźle.
Kategoria Praca