Czerwiec, 2015
Dystans całkowity: | 1054.00 km (w terenie 217.00 km; 20.59%) |
Czas w ruchu: | 54:21 |
Średnia prędkość: | 19.39 km/h |
Maksymalna prędkość: | 59.90 km/h |
Liczba aktywności: | 17 |
Średnio na aktywność: | 62.00 km i 3h 11m |
Więcej statystyk |
DPS
-
DST
27.00km
-
Czas
01:17
-
VAVG
21.04km/h
-
Sprzęt Kiedyś Giant
-
Aktywność Jazda na rowerze
Na starcie +8. Na finiszu na pewno cieplej bo słoneczko ładnie operowało. Start 6:08. Po drodze lekkie zamglenia. Przejazd spokojny. Standardowy postój na foto hotelu i potem niestandardowy na foto ronda w centrum Zagórza. Na miejscu z zapasem 5 min.
Po pracy na początek do ProLine po akumulatorki. Potem pod ścianę płaczu i przez Mydlice i Warpie do serwisu w Będzinie. Tu zostawiam Srebrną Strzałę na przeszczep korby i ewentualnie innych elementów, jeśli w wyniku przeglądu okaże się, że coś jeszcze nadaje się do wymiany. Możliwe, że suport będzie tego wymagał ale to ocenią jak rozbiorą. Powrót zbiorkomem i na dziś to tyle jeżdżenia.
W drodze powrotnej GPS zaliczył kilka wpadek :-/
Kategoria Praca, Serwis, GPS-
DP PTTK D
-
DST
51.00km
-
Czas
02:29
-
VAVG
20.54km/h
-
Sprzęt Scott Spark 750
-
Aktywność Jazda na rowerze
Dobre się skończyło i wracam do rutynowego kręcenia.
Start 6:11. Na termometrze ciut ponad +13. Wiaterek nierejestrowalny. Na niebie dywan chmur. Generalnie dość przyjemnie. Przejazd spokojny. Jakby słabszy ruch na drodze. Hotel od soboty nie urósł ale coś tam się zmieniło więc foto strzelone. Rondo na Zagórzu już nawet rondo przypomina choć prace jeszcze w toku. Niemniej przez te 2 tygodnie dokonał się zauważalny postęp. W pracy z zapasem 8 min.
Po pracy kręcę na spotkanie klubowe Cyklozy w siedzibie PTTK w Sosnowcu. Po drodze podziwiam korki będące wynikiem intensywnych robót drogowych w mieście. Rowerkiem przemykam jednak całkiem sprawnie i przy fontannie jestem jakieś 20 min. przed czasem. Wkrótce potem zjawiają się Andrzej i Darek, potem Prezesowa, Maciek i na koniec sam Prezes. Pakujemy się do siedziby i zaczynamy obrady. Zjawia się jeszcze dwóch spóźnialskich. Udaje nam się ustalić nieco wyjazdów czyli spotkanie przebiegło dość owocnie. Po 18:00 zbieramy się do powrotu. Część niezroweryzowana rozchodzi się do swoich pojazdów a Prezes postanawia wygiąć powrót i odprowadzić mnie do mojej wiochy. Ruszamy szlakiem pogranicza do Milowic po drodze nieco podkręcając sobie tempo na Stawikach :-) Przed Halą telefon wzywa Marcina do powrotu więc robimy modyfikację i przez teren obok Dziennika Zachodniego kręcimy do Czeladzi Piasków skąd przez M1 na Syberkę i dalej pod Rondo Unii Europejskiej. Tu chwila gadki i się żegnamy. Prezes poleciał za króliczkiem, który był się nawinął a ja kręcę w stronę nerki. Przypominam sobie, że są tam nowe arty i podjeżdżam na ścianki pofocić. Przy okazji zmieniam też Montanie akumulatory bo zawołała o żarcie. Dokonawszy oględzin artów ruszam przez Zamkowe do Grodźca i dalej przez Gródków do domu. Tu odstawiam Rzeźnika, zarzucam sakwy na Błękitnego i robię małe zagięcie do wsiowego Lewiatana. Z balastem bez gięcia do domu.
Kategoria Praca
Powitanie Waldka
-
DST
77.00km
-
Teren
7.00km
-
Czas
04:07
-
VAVG
18.70km/h
-
VMAX
55.60km/h
-
Sprzęt Scott Spark 750
-
Aktywność Jazda na rowerze
Jakoś w czwartek chyba Prezes dał mi cynk, że Waldek, nasz klubowy obieżyświat, wraca do kraju z wojażach po Azerbejdżanie. Czy pojadę go powitać? Co za pytanie! Oczywista oczywistość. Dopytuję o detale. Zapowiada się na to, że nie tylko ja tam się zjawię.
Rano pobudka wcześnie ale i tak start z poślizgiem. Musiałem trochę Rzeźnika ogarnąć bo stał od dwóch tygodni w piwnicy nie wyczyszczony po śmiganiu po "dzielni". Pobieżne pucowanie i smarowanie zabierają nieco więcej czasu niż zakładałem ale udaje się wykonać szybki przelot przez Górę Siewierską, Twardowice, Nową Wieś i Mierzęcice, i na lotnisko dotrzeć punktualnie. Okazuje się, że reszta witającej ekipy jest już dłuższą chwilę na miejscu, czego dowiaduję się od PanaP telefonicznie. Odnajdujemy się na lotnisku. Oni zorientowani w sytuacji uświadamiają mnie, że samolot ma 20 min. spóźnienia. W toku luźnych rozmów i żartów doszliśmy do wniosku, że to pewnie przez pożegnalną bibę, jaką Waldkowi w Gruzji na odchodnym urządzili ;-)
W końcu doczekujemy się lądowania ale nim Waldek pojawił się w przejściu to jeszcze trochę czasu upłynęło. Focimy się, witamy i nieco chaotycznie dopytujemy o detale wyprawy. Kto Waldiego zna, ten wie, że opowiadać potrafi. Zapowiada się niezła historia.
Nim ruszamy w drogę trzeba jeszcze Waldkowy rower poskładać do stanu jeżdżącego i wrzucić na niego bagaż. Niektórzy pomagają, niektórzy focą, niektórzy przynajmniej nie przeszkadzają. Wreszcie jesteśmy gotowi do jazdy. Ale tak łatwo wystartować się nie dało bo sprawca dzisiejszego zamieszania przywiózł z Gruzji napój modyfikujący postrzeganie rzeczywistości i przed wyruszeniem nie obeszło się bez strzemiennego. Cóż... nie powinienem ale się nie broniłem nawet więc jakby co było to by była moja wina ewidentnie. Siłą nikt nie wlewał.
Powrót robimy na kierunek Przeczyc jadąc spokojną, równoległą do "78" drogą. Przed skrętem do Boguchwałowic żegnamy się z Moniką i Marcinem, którzy uderzają na Siewierz i dalej do Krakowa. We czterech jedziemy spokojnie przez Wojkowice Kościelne na Pogorię 4 i dalej na Pogorię 3. Cały czas ciągniemy Waldka za język i całkiem sporo historii udało się usłyszeć :-) Ale to na pewno nie wszystkie. Potem kotwiczymy na ławeczce niedaleko mola przy Pogorii 3 i wykańczamy do dna buteleczkę napoju zmieniającego percepcję. Oj! Niedobrze. Ale jechać trzeba bo inaczej Waldek dojedzie na noc. Żegnamy Domina i kręcimy powoli i delikatnie do centrum Dąbrowy Górniczej i przez park Hallera w stronę Expo Silesia i dalej na Mec i Dańdówkę. Szczęśliwie bez sensacji odstawiamy Waldka pod dom. Tu bez pogaduch (coś Waldi wspominał, że mu się już wizualizuje zimny 4-pak) żegnamy się i we dwóch z Adrianem jedziemy do centrum Sosnowca. Żegnamy się niedaleko fontanny przy PTTK-u. Adrian jedzie na Pogoń a ja na czerwony szlak w stronę Milowic. Tam przerzucam się na teren wzdłuż Brynicy i docieram do Czeladzi. Przy strusiach opuszczam "94" i kręcę w stronę przejścia granicznego na Brynicy w stronę Przełajki. Chwilę korciło mnie by zagiąć w stronę Piekar Śląskich ale ostatecznie dałem sobie spokój i wybyłem przy Orlenie w Wojkowicach. Tam dalej rozgrzebane, ruch wahadłowy i pieruńsko dużo samochodów czekających na przejazd. Na szczęście było "czerwone" więc pomiędzy konserwami przemknąłem sobie na pobocze, którym przebiłem się na teren w stronę Psar. Do domu docieram nieco zmachany ale jeszcze nie kończę jazdy. Odstawiam Rzeźnika, wyciągam Błękitnego i zarzucam mu sakwy. Robię małe zagięcie do wsiowego Lewiatana i nowootwartego marketu Dino. Stamtąd już prosto do domu. Wcześnie ale fajnie i wesoło rozpoczęty dzień. Niby jeszcze mam robotę do zrobienia ale chyba sobie daruję na dziś i pocieszę się testowaniem różnych browarków przytarganych z Dino ;-)
Link do pełnej galerii
Domino testuje banner powitalny wykonany przez Monikę.
W końcu pojawia się długo oczekiwany Waldek.
Czas poskładać Waldkowy rowerek. Mój udział, to luft w kołach ;-p
Ruszamy z lotniska.
Adrian odkrywa, że urwaną szprychę. Ale jest niegroźnie. Da się jechać.
Monika z Marcinem odbijają na Siewierz.
My przez Pogorię 4 jedziemy do Sosnowca.
Przy molo na Pogorii 3 jakieś dziwadła. Było też trochę starych samochodów.
Przy okazji focę hotel w Dąbrowie Górniczej. 2 tygodnie i trochę go przybyło.
Na światłach na Alei Róż i Mortimerze trochę się chłopakom oderwałem więc potraktowałem to jako okazję do kilku foto.
Focenia już potem nie było aż do kontrolnej fotki z przebiegu dnia.
Kategoria Inne
Zaginane ale tylko Z
-
DST
28.00km
-
Czas
01:23
-
VAVG
20.24km/h
-
Sprzęt Kiedyś Giant
-
Aktywność Jazda na rowerze
Co tam zeznawał termometr to nawet nie patrzyłem ale na oko wydawało się, że jest przyjaźnie. W praniu wyszło, że do ideału daleko. Gdzieś około tych +20 pewnie było ale był też i dość zauważalny wiatr. Chmur sporo i czasem na dłużej przesłaniały słońce. Generalnie pogoda jak na lato to słaba. Nawet ludzie jakieś takie poubierane po drodze. Zupełnie jak nie latem.
Dziś było zapotrzebowanie na kurs specjalny za różnymi drobiazgami więc też zrobiwszy nieco mniej niż powinienem ruszam na gięty wyjazd do Będzina. Na początek jednak podjazd w stronę Góry Siewierskiej przerwany skrętem na Dąbie. W Dąbiu zwrot na Malinowice i przez Psary do Sarnowa skąd prostą drogą (przez Łagiszę) do Będzina. Tu na początek zawituję do serwisu u mawiam się na zostawienie Srebrnego po weekendzie na wymianę korby. Niestety kilka razy na podjazdach łańcuch już przeskakiwał a gwoździem do trumny był wyjazd z przejścia podziemnego pod Aleją Kołłątaja gdzie stanąłem po prostu w miejscu. Dobrze, że hamulce niedawno wyposażyłem w nowe klocki bo inaczej byłaby gleba. Potem zawijam do elektronika po tester do kabli i gniazdka do skrętki i ruszam do domu. Przy targu odbijam na Grodziec. Za Zamkowym wbijam na ścieżkę by zaraz za mostem nadziać się na ekipę, która znów będzie ryła. Obchodzę ich bokiem i pod Browar docieram już bez przeszkód. Standardem kręcę do Gródkowa, gdzie przecinam "913" gnąc nieco powrót ale unikając za to początków popołudniowego szczytu powrotnego. Po drodze zahaczam o sklep z budowlanką i z balastem zjeżdżam do domu. Tu opróżniam sakwę i robię jeszcze zagięcie standardowe do wsiowego Lewiatana. Powrót bez bonusów.
Dziś kilka razy GPS zaliczył wpadkę (ten starszy). W Będzinie na tyle poważną, że myślałem iż to już jest jego definitywny koniec. Na szczęście kilka szturchnięć przywróciło go do życia.
Kategoria GPS-, Inne
Przewietrzyć Srebrnego czyli Z
-
DST
11.00km
-
Czas
00:28
-
VAVG
23.57km/h
-
Sprzęt Kiedyś Giant
-
Aktywność Jazda na rowerze
Długa przerwa w kręceniu wynikła z prac innych, tudzież lekkiej niedyspozycji, trwałaby dalej gdyby nie to, że w lodówce echo cienko piszczało a i światło dawało oznaki wycieńczenia. Tak więc zebrałem się na mały kurs do wsiowego Lewiatana. Rano ładnie słoneczko świeciło i termometr zeznawał nawet coś pod +32 ale na starcie już tyle nie było bo chmury zakryły niebo. Trochę też wiało. I jeszcze do kompletu jakieś pojedyncze kropelki usiłowały mnie wystraszyć przed startem. Nie dałem się jednak i uzbroiwszy Srebrną Strzałę w sakwy ruszyłem lekkim zagięciem przez Brzękowice, Dąbie i Malinowice do celu. Z balastem prosto do domu.
Kategoria Inne
Wyszło w praniu, że po dzielni
-
DST
124.00km
-
Teren
90.00km
-
Czas
06:48
-
VAVG
18.24km/h
-
Sprzęt Scott Spark 750
-
Aktywność Jazda na rowerze
W tygodniu umawiam się z Mariuszem, że sobie pokręcimy po terenie. Lajtowo, spokojnie, bez ciśnienia, nie za daleko. Nie wiem co tam powypisywał na FB ale jak już przyjechałem na miejsce zbiórki, czyli pod Zamek w Będzine, to zastałem tam jego i Robreda, który przywitał mnie pytaniem w sensie jak zamierzam zrobić 200km terenem po Dąbrowie Górniczej? Ewidentnie jakieś "nie halo" na łączach :-) Czekamy do 10:00 ale do tego czasu zjawia się jeszcze, ku naszemu miłemu zaskoczeniu, Domino. Daliśmy jeszcze kilka minut ewentualnym innym chętnym i w końcu ruszamy w drogę. Na początek kawałek wałem Czarnej Przemszy. Potem lasem tak, by wylecieć przy drodze z Będzina do Łagiszy i przecinamy ją w drodze do lasku grodzieckiego i dalej "Pod Lwa". Objazd lasku gródkowskiego do klinkierówki. Stamtąd zahaczamy lekko o Grodziec w drodze do Wojkowic gdzie robimy pierwszy postój na Radlerka. Temperatura jest już taka, jaką lubię, czyli powodująca bardzo szybką absorpcję tego typu napojów. Zwłaszcza, jeśli są w miłej temperaturze :-) Potem trochę wspinaczki w stronę Rogoźnika i zjazd do Wojkowic, na którym Robredo gdzieś wynajduje szkło zaliczając kapcia. Ustawiamy się w cieniu i się zaczyna. Robert robi serwis, Mariusz trochę mu nieprzeszkadza, ja focę a Domino odkurzywszy i naostrzywszy palec wskazujący profesjonalnie wyszydza wydarzenie. Serwis przebiega sprawnie i wkrótce dalej toczymy się terenem na zapleczu więzienia w Wojkowicach kierując się do Rogoźnika. Tamże przez park wybywamy na kierunek lasów świerklanieckich przebijając się do Oss i dalej do Niezdary, gdzie aplikujemy sobie po kolejnym Radlerku. U mnie dodatkowo tenże napój stanowi podkład dodatkowo pod kefir. Bardzo dobrze się przyjął i w drodze bardzo dobrze załatwił sprawę zarówno nawadniania jak i zasilania. Kontynuujemy jazdę terenem w stronę mniej więcej Bibieli. Po narzekaniach, że miał być teren zamiast asfaltu korzystam z porad "telewizora" i ponownie wbijamy w teren. Trochę zakosami jedziemy docelowo w stronę Woźnik. Po drodze jest trochę piachu, przeprawa brodem przez, chyba, Małą Panew. Po drodze na drzewach gęsto występują oznaczenia "LR". Podejrzewam, że to Leśno Rajza, bo to mniej więcej terytorium ich działania ale głowy nie dam. Może ktoś potwierdzi, kto przeczyta :-) W Woźnikach jesteśmy w okolicach 14:00. Lampa konkretna. Trochę foto na rynku (również jajcarskich) i potem jedziemy pod knajpę, którą pamiętam z przeszłych bytności w tym miejscu. Jednak jest zamknięta więc wracamy pod Biedronkę i futrujemy się w cieniu zatoczki na wózki zakupami poczynionymi w sieciówce. Pęka kolejny kefir tym razem wymieszany z dwoma pączkami i zielonym Frugo. Trochę tam zamarudziliśmy ale za to jakby lekko temperatura spadła. Wracamy na rynek i dalej jedziemy w stronę Cynkowa, gdzie znów wbijamy w teren kierując się do Strąkowa. Tu chwila zastanowienia co dalej i ruszamy w końcu mniej więcej na kierunek Boguchwałowic. Lasami, oczywiście. Trochę nam to nie wyszło bo ostatecznie wylądowaliśmy w Mierzęcicach, skąd skręcamy na Psary i potem od razu w drogę serwisową przy S1, którą to ciągniemy do Toporowic. Tam przerzucamy się na teren w stronę żółtego szlaku by z niego zjechać kierując się polami do Dąbia-Chrobakowego. Strzępy asfaltu i ponownie teren w stronę Malinowic. Obok szklarni w Borach wracamy na teren do Psar, gdzie przerzucamy się na szlak czarny w stronę Zielonej, gdzie zasiadamy pod parasolem na kolejnego Radlerka (czwartego, trzeci odbył się nim wjechaliśmy w lasy w stronę Boguchwałowic). Po małej nasiadówie żegnamy się. Z Mariuszem jadę wzdłuż Czarnej Przemszy do Będzina. Żegnamy się na parkingu przy nerce. Solo kręcę przez Zamkowe do Grodźca i bez gięcia stamtąd do Gródkowa i do domu. Wyszło dziś bardzo fajnie kręcenie pomimo wymagających warunków. Ekipa sprawdzona, więc wiadomo było, że będzie dobrze.
Link do pełnej galerii
Moje dzisiejsze ofiary :-)
Zdjęć dziś nie za dużo bo przy kręceniu po terenie często obie ręce się przydają ale jak była okazja, to coś tam strzeliłem.
Palec do szydzenia gotowy.
I samo szydzenie w toku.
Przyczyna kapcia.
Na spokojniejszym kawałku terenu w Rogoźniku. Za ogrodzeniem A1.
Nie dość, że jest zajebiście, to są też i bunkry.
Przy tych temperaturkach dobrze wchodzą zarówno Radlerki jak i kefir.
Gdzieś w terenie.
Trochę chłopaków zaskoczyłem komendą "W lewo". Mnie się udało podjazd po piasku przelecieć z rozpędu. Oni najpierw zajęczeli a potem się zakopali. Ale dzięki temu miałem czas się ustawić i cyknąć kilka foto jak zjeżdżają :-)
Rozczarowanie tym, że pompa okazałą się atrapą było okrutne.
Pstrykamy się pod fontanną.
Do Cynkowa ładny, równy asfalt i na dodatek na początku niezły zjazd. Udało się ten odcinek przelecieć bardzo szybko.
W Strąkowie ja się konsultuję z "telewizorem" a chłopaki walą rundki wokół mnie.
Ponownie gdzieś w terenie. Powoli zbliżamy się do finiszu.
Wcześniej jednak poszły konie po betonie czyli wyścig serwisówką pod górkę.
Podsumowanie dnia.
Kategoria Jednodniowe
DPD
-
DST
37.00km
-
Teren
10.00km
-
Czas
01:41
-
VAVG
21.98km/h
-
Sprzęt Scott Spark 750
-
Aktywność Jazda na rowerze
+13. Słoneczko lekko zamglone na starcie. Potem się rozkręciło. Start 6:13 i jedzie się bardzo dobrze. Dziś bez ekscesów. Przejazd płynny i z niewielką liczbą postojów. Na miejscu z zapasem minutek.
Po pracy super lato :-) Nie zamierzam zaginać jakoś specjalnie ale za to poużywać terenu nie omieszkam. Na początek przez las zagórski do Dąbrowy Górniczej. Potem teren wzdłuż torów od oczyszczalni ścieków do Ksawery. Potem kolejny teren od krzyża do lasu grodzieckiego i tymże na teren w stronę restauracji "Pod Lwem". Stamtąd wzdłuż lasu gródkowskiego na żółty szlak i finisz asfaltem ul. Szkolną. Spokojne, relaksacyjne kręcenie do domu.
Kategoria Praca
DPDZ
-
DST
39.00km
-
Teren
12.00km
-
Czas
01:51
-
VAVG
21.08km/h
-
Sprzęt Scott Spark 750
-
Aktywność Jazda na rowerze
+15. Słoneczko ładnie się rozpędza. Trochę wieje ale przyjemnie. Start nieco obsunięty - 6:18. Prawie udało się podgonić. Standardowe postoje na "dworcu" i przy hotelu. Dziś dojazd o wiele przyjemniejszy. Chyba też powoli wracają siły. Czyżby to magiczne działanie michy makaronu z wczoraj?
Po pracy bardzo przyjemne ciepełko i nieuciążliwy wiaterek. Dziś bez większych objazdów ale za to celebruję kolejny Dzień Dziecka wracają ile się da full-em po wertepkach. Na początek przez las zagórski do Dąbrowy Górniczej. Potem asfaltami pod molo na Pogorii 3 i dalej przez Zieloną na czarny szlak do Łagiszy i dalej pod ośrodek zdrowia w Psarach skąd przerzucam się na wertepki w stronę Strzyżowic. Stąd już zjazd do domu i zmiana rowerka. Wyciągam Błękitnego, zarzucam mu sakwy i robię zagięcie standardowe do wsiowego Lewiatana. Z balastem powrót prosto do domu. Bardzo przyjemnie się kręciło na powrocie.
Kategoria Praca
DPDSD
-
DST
44.00km
-
Teren
6.00km
-
Czas
02:08
-
VAVG
20.62km/h
-
Sprzęt Merida Matts TFS 100D
-
Aktywność Jazda na rowerze
+11. Pochmurne niebo. Wiatr. Start 6:13. Kręci mi się dziś bardzo opornie. Po drodze jeden świr wyprzedzający na skrzyżowaniu czyli jakaś tam norma. Jeszcze udało mi się trafić na zamknięty szlaban na "dworcu" w Dąbrowie. Hotel rośnie ciągle, co uwieczniam na foto. Budowa ronda w centrum Zagórza to nieustanne źródło przygód i odkryć. Tym razem zmiany przy przebiegu chodników ale udaje się przebrnąć niespodzianki. Na miejscu z lekką stratą. Zdecydowanie poranek nie mój jeśli chodzi o kręcenie.
Dzisiejszy dzień idzie na konto Błękitnego ale końcówka była na Rzeźniku. Po pracy bez kombinowania przez Mec, Środulę, Stary Będzin, nerkę, Zamkowe, Grodziec i Gródków do domu. Odstawiam Błękitnego i po krótkiej przerwie zbiorkomem docieram do Będzina. W serwisie odbieram Rzeźnika po przeglądzie. Linka od blokady dumpera zmieniona, przesmarowane, co przesmarowania wymagało, podokręcane co trzeba było podokręcać więc wracam do domu. Bez pośpiechu popływałem sobie nieco po terenie. Na początek ponownie przez Zamkowe do lasku grodzieckiego skąd czerwonym szlakiem wybijam się pod "86" na kierunek Gródkowa i restauracji "Pod Lwem". Tam przeskakuję na drugą stronę "913" i kręcę w stronę lasku gródkowskiego i wzdłuż niego na zachód pod szkołę podstawową gdzie skręcam na północ by wbić na kawałek szlaku żółtego. Tymże docieram do ul. Szkolnej i resztę asfaltem do domu. Przyjemne uczucie to bujanie w trakcie jazdy :-) Trochę tylko coś mi chyba zdrówko szwankuje bo mam wrażenie jakbym cały czas miał przeciąg na klacie pomimo tego, że powrót z Będzina w kurtce polarowej :-/ Trzeba mi chyba dobrze odpocząć.
Kategoria Praca
DPD
-
DST
36.00km
-
Czas
01:58
-
VAVG
18.31km/h
-
Sprzęt Merida Matts TFS 100D
-
Aktywność Jazda na rowerze
Słabe +14. Odczuwalnie chłodnawo ale pojechałem ostatecznie we wdzianku na krótko licząc na to, że po południu będzie cieplej. Niebo przykrywa dywan chmur i była lekka obawa, że może pokapać. Na szczęście dojazd skończył się na sucho. Trochę przeszkadzał wiaterek. Dziś spokojnie. Postoje w tych miejscach co zwykle: "dworzec", hotel i pobliskie światła, światła na Mortimerze. Na miejscu lekko po czasie przez nieco obsunięty start - 6:15 - i słabą termikę.
Po pracy bez rewelacji. Może i trochę cieplej ale odczuwalnie dalej słabo. Do tego silny wiatr. Chyba trochę wyłazi mi jeszcze sobota bo po pracy znużenie duże i w związku z tym powrót w tempie spacerowym chodnikami. Na początek przez Mortimer pod ścianę płaczu i potem na Zieloną pod Mostem Ucieczki. Stamtąd przez mostek na Czarnej Przemszy i do Preczowa. Finisz standardem przez Sarnów.
Kategoria Praca