limit prowadzi tutaj blog rowerowy

Niejeżdżenie boli. Dosłownie.

Wpisy archiwalne w miesiącu

Kwiecień, 2013

Dystans całkowity:1395.00 km (w terenie 85.00 km; 6.09%)
Czas w ruchu:78:48
Średnia prędkość:17.70 km/h
Maksymalna prędkość:62.50 km/h
Liczba aktywności:20
Średnio na aktywność:69.75 km i 3h 56m
Więcej statystyk

Bieszczady 2013 - dzien 4

  • DST 97.00km
  • Teren 37.00km
  • Czas 06:40
  • VAVG 14.55km/h
  • Sprzęt Merida Matts TFS 100D
  • Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 30 kwietnia 2013 | dodano: 30.04.2013

Akcja "Bieszczady" nabiera rumiencow. Przy dopisujacej pogodzie (22 st. i przypiekajace sloneczko) wykonalismy z Mackiem objazd na trasie Cisna -> Ustrzyki Gorne -> Stuposiany -> Kalnica -> Cisna. Po drodze niezliczone podjazdy i obledne zjazdy (niektore uwiecznione na foto). Widokow slowami nie ma co opisywac, bo to jak slepemu tlumaczyc jak wyglada kolor zielony. Trzeba po prostu zapakowac 4 litery na rower i przyturlac sie na miejsce, zwalczyc wzniesienia i wtedy sie doceni to, co oczom sie ukaze. Z atrakcji to moczenie koncowek dolnych w Sanie, focenie zmii zygzakowatej, zabek i inkszej fauny oraz budzacej sie ze snu zimowego flory.
Wykon planu nie do konca w 100% ale to ze wzgledu na fakt, ze Garmin chcial nas przepuscic zielonym szlakiem w strone Terki a po doswiadczeniach z Soliny obydwaj stwierdzilismy, ze ta opcja nie wchodzi w gre. Zamiast tego czarnym szlakiem kierujemy sie na Kalnice i dalej do Cisnej. Po drodze zrywam linke do przedniej przerzutki. Prowizoryczne zablokowanie mechanizmu z ustawieniem na druga tarcze i wykorzystujac zjazdy oraz dzikie mlynki przebywamy osatnie 6 km. Docieramy na miejsce po zachodzie slonca ale bez problemu udaje sie jeszcze dokonac zaopatrzenia w lokalne produkty plynne.
Plan na jutro ustalimy jutro po tym jak uda sie uruchomic przerzutke i bedzie wiadomo ile mamy czasu. Byc moze w gre wejdzie wertepowa przeprawa do Komanczy.
Na chwile obecna zabawa jest przednia. Wracamy zmachani, wiecznie z wilczym apetytem i usmiechem, ktory konczy sie za uszami.

Link do pełnej galerii.


W drodze do Ustrzyk Górnych przyuważamy miejsce, gdzie bobry przeprowadziły akcję melioracji.


Trafia się też i śnieg. Wyżej w górach też go trochę leżało jeszcze.


Takie zabytki jeszcze ciągle na drogach się trafiają.


Tak patrzyłem, jak ludzie w klapkach na połoniny się drapią i jakoś tak nie mogłem wyjść z podziwu nad rozmiarami ich głupoty.


Maciek śmigający po serpentynach.


Na połoninach tłoczno.


Podjazdy niezłe. I robi się też niezła lampa.


Tu wszamaliśmy obiadek - Ustrzyki Górne.


Pierwszy rzut oka na San z wysoka.


Z ekipą na quadach mijaliśmy się tego dnia kilkakrotnie.


Punkt widokowy na San.


Opalenizna kolarska :-)


Przepłoszyliśmy żmiję.


Widoczki w dolinie Sanu przepiękne.


Kolejny punkt widokowy na dolinę.


Przekraczamy San mostem i robimy powrót niebieskim i czarnym szlakiem do Kalnicy.


I start do kolejnego zjazdu.


I jeszcze podsumowanie dnia.


Kategoria Kilkudniowe

Bieszczady 2013 - dzien 3

  • DST 79.00km
  • Teren 12.00km
  • Czas 06:28
  • VAVG 12.22km/h
  • VMAX 62.50km/h
  • Sprzęt Merida Matts TFS 100D
  • Aktywność Jazda na rowerze
Poniedziałek, 29 kwietnia 2013 | dodano: 29.04.2013

Akcji "Bieszczady" ciag dalszy. Dzis w planach dzien rekreacyjny - rundka na Soline. Pogoda marzenie: sloneczko, wiaterek, cieplo. Poczatkowo realizacja planu przebiega bez zaklocen. Podjezdzamy pod Lopienke i focimy sie w jej okolicach. Bez wiekszych ekscesow (ale z niezlymi podjazdami i zjazdami) docieramy do zapory w Solinie uwieczniajac tenze fakt. W kolejnosci nastepuje obiad z giga-wielkim pstragiem w roli glownej. A potem zaczyna sie hardcore. Zaplanowana trasa prowadzi czerwonym szlakiem. Na mapie. W rzeczywistosci oznaczenia sa ale szlak to rozjezdzona droga poprzecinana jakas rzeczka. Konczy sie to tym, ze w koncu na zywiol przekraczam ja w brod kilkukrotnie. Maciek probowal na sucho dokonac tego samego przejscia ale niestety i jemu sie nie udalo. Troche nam zeszlo i w zwiazku z tym modyfikujemy plan. Zamiast wracac przez Hoczew skrecamy w Berezce na Wole Matiaszowa i dalej na Baligrod. Przy tej okazji zaliczamy kolejny wjazd powyzej 600m zakonczony czterokilometrowym zjazdem po szuterku. Straszymy przy tej okazji grupke mlodzierzy. Od Baligrodu sysrematycznie pod gore. Mijamy Jablonki focac pomnik gen. Karola Swierczewskiego, zwalczamy 10-cio procentowe serpentynki w gore, potem blyskawiczny zjazd do Cisnej. Jeszcze zaopatrzenie w produkty lokalne w plynie i konczymy ladowaniem w "Janeczce". Plan wlasciwie wykonany jesli chodzi od dystans choc nie, jesli chodzi o trase. Za to przekroczony, jesli chodzi o wrazenia. Jutro ambitniejsze - Dolina Sanu.

Link do pełnej galerii.


Początek dnia rozpoczęty lekko zjazdem to i miny dziarskie :-)




W drodze na Solinę podjeżdżamy pod Łopienkę.


Retorty.


Polańczyka blisko coraz bliżej ale to jeszcze nie tu.


To są zjazdy! 100 metrów i rowerek leci z prędkością 50km/h albo i lepiej :-)


Obowiązkowo foto na zaporze w Solinie.


Jak się kask zdejmie... :-)


Podobno to szlak rowerowy. Podobno...


Podobno...


... rowerowy. Napotkaliśmy ślady świadczące o tym, że ktoś też się na to nabrał.


A po tym foto był zjazd :-] I to jaki. Tam Maciek straszył małolatów :-) Zdjęć ze zjazdu brak bo za mało rąk by jednocześnie obsługiwać rowerek i aparat. Poza tym i tak to trzeba przeżyć.


Takich miejsc w Bieszczadach jest całkiem sporo. Niektóre tylko bardziej widoczne niż inne.


Pomnik gen. Karola Świerczewskiego "Waltera" w Jabłonkach koło Baligrodu.


Podjazd nielichy. Pomyślcie jaki zjazd! Prosto do samej Cisnej. Bajka!


Podsumowanie dnia.


Kategoria Kilkudniowe

Bieszczady 2013 - dzien 2

  • DST 141.00km
  • Teren 1.00km
  • Czas 09:15
  • VAVG 15.24km/h
  • VMAX 59.60km/h
  • Sprzęt Merida Matts TFS 100D
  • Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 28 kwietnia 2013 | dodano: 28.04.2013

Dzien drugi akcji "Bieszczady". Zegnamy sie z Lukaszem s Grybowie. Lukasz uderza na Tarnow. My dalej do Cisnej przez Gorlice, Nowy Zmigrod, Dukle, Daliowa i Komancze. Za Samokleskami zaczely sie deszcze a nawet ulewy. Dwa razy musielismy odczekac az minie solidny opad. Dodatkowo mnoza sie podjazdy. Pokonujemy je delikatnie zeby nie spuchnac a poza tym mamy niemaly bagaz. Jazda to na przemian powolne podjazdy i karkolomne zjazdy. Start odbyl sie o 8:00. Ladowanie przed 22:00. Ogolnie pomimo zmiennej aury dzien bardzo pozytywnie rozegrany.

Link do pełnej galerii.


Ostatnie zdjęcie z Łukaszem nim wyruszył do Tarnowa.


A my po staremu rzeźbimy podjazdy. Jeden z nich za plecami Maćka.


Górki we wszelkich odcieniach zieleni.


Pierwsza burza, którą przeczekujemy przy Biedronce.


Bloki w Dukli specjalnie dla Łukasza :-)


Chmury wyglądają... interesująco i niezbyt zachęcająco jednocześnie.


Kolejną burzą przeczekujemy na przystanku.


Wjeżdżamy do Gminy Komańcza. Tam dowiadujemy się co to dziurawe drogi :-)


Cerkiew w Wisłoku Wielkim.


Raport z akcji :-)


Etap krótszy niż dnia poprzedniego co nie znaczy, że łatwiejszy.


Kategoria Kilkudniowe

Bieszczady 2013 - dzien 1

  • DST 204.00km
  • Czas 11:15
  • VAVG 18.13km/h
  • VMAX 60.70km/h
  • Sprzęt Merida Matts TFS 100D
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 27 kwietnia 2013 | dodano: 27.04.2013

Na razie tylko krotki opis przez net komorkowy.
Start z Sosnowca przed 7:00. Sklad: Maciek, Lukasz i ja. Cel: Grybow. Trasa: Jaworzno, Chrzanow, Skawina, Tymbark, Limanowa, Nowy Sacz. Pierwsza setka przy sredniej 22km/h. Od Alwerni zaczely sie podjazdy i tempo spadlo. Ale za to widoki! Pogoda super choc czasem niezle wialo. Na mecie po 22:00.

Link do pełnej galerii.


Maciek, lukasz78 i ja przed dworcem PKP w Sosnowcu chwilę przed startem.


Gdzieś w drodze. Początkowo tempo ekspresowe.


Pierwsza dłuższa przerwa.


Od tego miejsca zaczęły się schody.


Przeprawa przez Wisłę przed Skawiną.


Górki za plecami...


Górki przed oczami...


Górki wszędzie wokoło.


Niektóre całkiem nieliche.


Postoje na złapanie oddechu też coraz częstsze.


Powoli dystans zaczyna dawać się we znaki. Jęczą ręce, karki, nogi...


Przed Grybowem niezły podjazd pokonujemy już w ciemnościach.


A dzień w liczbach wygląda tak.


Kategoria Kilkudniowe

DPOD

Piątek, 26 kwietnia 2013 | dodano: 26.04.2013

+8 na starcie. Słoneczko. Jeśli wiaterek to w plecy bo nie przeszkadzał. Dziś bez zielonej fali ale i tak jechało się fajnie. Wczoraj podłubałem przy tylnym kółku bo mi coś brzdękały szprychy i teraz jest już lepiej. Nie ideał ale lepiej.

Po pracy warunki jak w środku lata: słoneczko, cieplutko, wiaterek (który pod koniec nieco śrubkę mi dokręcił) i w ogóle cool. Wracam przez Dąbrowę Górniczą gdzie wyszarpuję nieco mamony z bankomatu by w drodze nie brakło. Do rowerowego w D. G. po lusterko. Potem do serwisu w Będzinie po szprychy na zapas. W czasie jazdy z sakwami różnie bywa i lepiej mieć pod ręką. Mam nadzieję, że okażą się niepotrzebne. Potem powrót przez Łagiszę i Sarnów. Jak zwróciłem dzioba w stronę zachodu to się zaczęła szarpanina z wiatrem. Na szczęście od świateł w Sarnowie jest generalnie z górki więc nie było źle.


Kategoria Praca

DPD

Czwartek, 25 kwietnia 2013 | dodano: 25.04.2013

+8 na starcie ale jako, że jestem zwierzę ciepłolubne to jeszcze ciągle w użyciu bluza z długim rękawem i spodnie + czapka i rękawiczki. Za to radiowe prognozy pogody na weekend obiecują +30 :-] Super. Prawie zielona fala na dojeździe. Na miejscu lekko przed czasem.

Po pracy bez zaginania przez Dąbrowę Górniczą, Zieloną, Preczów i Sarnów do domu. Tempo raczej spacerowe zwłaszcza, że przyszło się pomocować trochę z wiatrem. Ludziów na rowerach coraz więcej.


Kategoria Praca

DPOD

Środa, 24 kwietnia 2013 | dodano: 24.04.2013

+7 na starcie i ładne słoneczko. Po drodze zielona fala. W pracy 5 min. przed czasem. Chyba będzie można dłużej o 5 min. sypiać ;-)

Po pracy na początek do centrum Zagórza na spotkanie z Marcinem by odebrać lampkę. Potem w stronę Makro i wbijam w kawałek terenu. Za chwilę wybijam na Mydlicach. Skręt w kolejną gruntówkę i zakosami wyskakuję obok działek na Środuli. Kawałek trasą w stronę Energetyka i potem wzdłuż torów tramwajowych aż do nerki w Będzinie i dalej do Łagiszy. Tam znów kawałek wertepków i wyskakuję już na swojej wiosce. Wjazd do sklepu i lekkie zagięcie żeby dobić do 40 km.
Nieco walki z wiatrem po drodze ale to i tak nic wobec przyjemności kręcenia w warunkach niemalże letnich.


Kategoria Praca

DPO - blokowiska - D

  • DST 44.00km
  • Teren 1.00km
  • Czas 02:22
  • VAVG 18.59km/h
  • Sprzęt Merida Matts TFS 100D
  • Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 23 kwietnia 2013 | dodano: 23.04.2013

Coś koło +5 na starcie ale słoneczko systematycznie podnosi temperaturę w czasie jazdy. Dziś zielona fala więc przejazd całkiem sprawnie poszedł. Rano na szybko uzupełnienie brakującej śruby przy bagażniku.

Po pracy rusza w stronę Dąbrowy Górniczej przy okazji strzelając foto mijanym blokowiskom w odzewie na wezwanie Łukasza.
Przez Mydlice jadę do Będzina gdzie wpadam do serwisu ale nie mają akurat tego co mi potrzebne. Dalej wspinam się na Syberkę i dalej przez Zamkowe do Grodźca i potem przez Wojkowice do domu. Tam zmiana sakwy i jeszcze rundka do wsiowego Lewiatana.
Słońca jakiegoś ostrego nie było. Temperaturka w sam raz na krótkie wdzianko. Miały być burze ale poza wiaterkiem nic się nie wydarzyło.

Sfocone blokowiska - galeryja.


Sosnowiec Zagórze.


Dąbrowa Górnicza Mydlice.


Będzin Koszelew (a może Warpie). Nie wiem jak tam przebiegają dokładnie granice.


Będzin Syberka.


Będzin Nowe Zamkowe.


Będzin Grodziec.


Kategoria Praca

DPD

Poniedziałek, 22 kwietnia 2013 | dodano: 22.04.2013

+4 na starcie. Słoneczko. Jedzie się tak w sam raz. Wczorajsze wybyczenie wydatnie w tym pomogło.

Po pracy bez większego zaginania powrót do domu przez Dąbrowę Górniczą, między Pogorią 3 i 4 do Preczowa i dalej Sarnów. Po drodze kilka szybkich kawałków na prostych i zjazdach. Generalnie sprawny powrót. Słoneczko już ładnie podaje i krótkie ciuchy w użyciu. Mam nadzieję, że się pogoda utrzyma taka też na długi weekend.
Gdzieśik po drodze posiałem śrubę mocującą bagażnik. Dobrze, że teraz a nie w drodze z full sakwami w góry :-)


Kategoria Praca

Sztafeta ArcelorMittal Poland

Sobota, 20 kwietnia 2013 | dodano: 20.04.2013

Opis jak odespie :-) Ale impreza super!

Edit dnia następnego:
Odespałem. Choć rano wstałem jak na kacu.
Sobota pod znakiem Sztafety ArcelorMittal Poland na trasie Zdzieszowice-Kraków przez Ujazd, Gliwice, Świętochłowice, Chorzów, Katowice, Sosnowiec, Dąbrowę Górniczą, Olkusz i Skałę. Łącznie w planie 203 km. Wziąłem w niej udział razem z Marcinem na zaproszenie Dominika. W piątek wieczorem razem z rowerkami zostaliśmy dostarczeni na nocleg na Górze Świętej Anny. Po czterech godzinach snu zaczęły śpiewać, buczeć i tańczyć telefony ustawione na budzenie o 3:35. Jedzenie, mycie, ubieranie i pakowanie a po tym przygotowanie rowerków do jazdy i start o 4:45 by zdążyć na start spod zdzieszowickiej części koncernu ustalony na 5:00. Mokro, nieco siąpi deszczyk ale nikt się nie wycofuje.
Powitanie, krótki wstęp o zasadach jakie mają obowiązywać w sztafecie i ruszamy.
Pierwsza godzina jazdy jeszcze w ciemnościach i szarówce przed wschodem słońca.
Tempo ładne, równe. Jedziemy podzieleni na 3 grupy po kilkanaście osób. Pierwsza to charty na szosach. Po nich rusza grupa chartów na trekkingach i MTB. Również kilkanaście osób a za nimi samochód z bannerem informacyjnym dla kierowców, że przed sobą mają grupę rowerową. Znów odstęp 200 metrów i ruszamy my w 3 grupie. Za nami również samochód z info. W jednym z samochodów ratownicy w drugim serwis.
Z pierwszym etapem do Ujazdu rozprawiamy się sprawnie i szybko. Pewnie również dlatego, że mamy eskortę Policji na przedzie a to nieco temperuje narowistych kierowców. Poza tym ruch jest jeszcze niewielki.
Etap do Gliwic i przez Gliwice również przebiega pod obstawą Policji i przebiega sprawnie. Tempo dalej równe. Czasem grupy nieco się od siebie oddalają na tyle, że się nie widzimy ale zawsze potem gdzie się spotykamy.
Od Gliwic ruch już praktycznie w ruchu miejskim czyli światła, więcej samochodów itp. Jednak dalej jedziemy sprawnie. Od czasu do czasu kilkuminutowe postoje na łyk napoju, czy błyskawiczny serwis. W Gliwicach jesteśmy przed czasem. Dzwonię do Waldka z info, że sprawa toczy się szybciej niż w planach i żeby był gotowy na wcześniej.
Przez Zabrze i Rudę Śląską jedziemy do Świętochłowic gdzie dłuższy postój. Jesteśmy tu sporo przed czasem i osoby, które miały dołączyć trzeba o tym poinformować i zaczekać na nich. Jest okazja zregenerować siły. Przepakować kolejne racje żywnościowe.
Planowana trasa w locie ulega modyfikacjom ze względu np. na roboty drogowe. Tak więc w Świętochłowicach dogadane zostają zmiany w trasie przejazdu na odcinku do Sosnowca i kiedy lista obecności jest gotowa ruszamy dalej wciąż eskortowany przez Policję.
Przez przez park w Chorzowie jedziemy do Katowic pod "Spodek" i dalej przez Sokolską do Dąbrówki i dalej na Milowice skąd do kolejnej siedziby (po Świętochłowicach i Chorzowie) koncernu. Tam dołącza Waldek wraz z dwoma kolegami. Jedziemy do Dąbrowy Górniczej pod bramę główną Huty Katowice. Tradycyjne foto grupy i dłuższy postój z gorącym posiłkiem w "Jedenastce".
Za nami ponad 120km. Kondycja wciąż dobra ale zmęczenie daje o sobie znać. Wtrząchnąwszy zaserwowanego strogonowa rozciągam się na wschodzącej trawce i przymykam na chwilę oko. Ucieka 20 min. ale za to wraca sporo sił.
Ponowne sprawdzenie listy obecności i ruszamy dalej. Znów drobne modyfikacje trasy. Jedziemy drogą szybkiego ruchu nr 94 do Olkusza. Tu już nieco schodów bo zaczynają się pagórki ale wszystkie grupy walczą dzielnie.
Dłuższy popas energetyczny robimy w Olkuszu wraz z naradą czy modyfikujemy trasę.
Okazuje się, że nie i jedziemy do Skały. Nawiedzamy Bramę Krakowską, gdzie robimy znów postój regeneracyjny i zapada decyzja, że zamiast drogą pojedziemy wzdłuż Doliny Prądnika. Tutaj nieco strat ponoszą koledzy na szosach w postaci kapci. Tak więc postoje na zmiany bądź łatanie dętek. Niestety przy tej okazji jeden z kolegów, który pojechał po zapas miał kraksę z samochodem. Wbił się rowerem na wąskiej drodze pod samochód. Nie byłem świadkiem, więc nie wiem jak to w detalach wyglądało ale skończyło się uszkodzonym kaskiem i w efekcie rowerzysta zakończył wspólny przejazd z nami. Niestety wylądował w szpitalu. Podobno żadnych złamań ale domyślam się, że skoro kask uszkodzony to mógł mieć wstrząs mózgu i pewnie dlatego został na obserwacji. Mam nadzieję, że okaże się, iż nic mu nie jest i szybko opuści szpital.
Po tym zdarzeniu nieco ostrożnie ale ciągle z awariami u szosowców, docieramy do asfaltu i kierujemy się już prosto do Krakowa pod Hutę Sendzimira gdzie mamy zakończyć nasz przejazd. Docieramy już bez przygód trochę po godzinie 20:00.
Pożegnalne zdjęcia, dzielenie uczestników na grupy w zależności od tego, gdzie mają zostać odwiezieni i około 21:30 ruszamy w drogę powrotną. W ekspresowym tempie ląduję w Dąbrowie Górniczej pod Hutą Katowice wraz z dwoma uczestnikami sztafety gdzie czekamy aż dojadą nasze rowerki, które jadą wraz z grupą z Sosnowca najpierw do tamtego oddziału. Na rozmowie szybko biegnie czas i przed 23:00 mamy już nasze rumaki. Żegnamy się z kierowcą, pakujemy bagaże i ruszamy. Przy rondzie na Gołonogu żegnam się z ostatnim towarzyszem ze sztafety i przez Pogorię 3, Preczów i Sarnów docieram do domu nieco po północy. Padnięty totalnie. Na ostatnich 3 kilometrach ataki senności są już bardzo dokuczliwe a w domu padam jak ścięty i dopiero 6 godzin bitego snu wraca siły.
Cała impreza zorganizowana przez pracowników ArcelorMittal wypadła rewelacyjnie. Organizacja dopięta na ostatni guzik. Zawsze wiadomo było co się dzieje, gdzie kto jest, co robimy dalej. Zabezpieczenie grup pojazdami z serwisem i opieką medyczną jakkolwiek było "na wszelki wypadek" okazało się jednak potrzebne. Serwisant się nie nudził a i ratownikom w końcu przyszło popracować choć akurat w tym drugim przypadku zdecydowanie lepiej by było, gdyby nie musieli. Przeprowadzenie tak licznej grupy na tak długiej trasie to spore wyzwanie logistyczne, któremu organizatorzy sprostali na 6+. Bardzo się cieszę, że miałem okazję wziąć udział w tym wydarzeniu.

Link do galerii


Start w Zdzieszowicach. Dobrze widać tylko odblaski :-)


Nasz serwisant. Ujazd a on już ma robotę. A to ledwo około 20km ujechane.


Maciek strzela mi foto. Gliwice. Stacja benzynowa. Ostatnimi czasy jak się czyta wpisy na BS, bardzo często również służy za punkty obsługi rowerzystów :-)


Przedstartowe pozowanie w Świętochłowicach.


Takie bannery miały samochody eskorty. Kierowcom trzeba by jakiś medal wręczyć za cierpliwość. Jazda 11 godzin z prędkością w porywach do 40km/h a z reguły około 15-25km/h to jak 11 godzin stania w korku. Na dodatek poza eskortowaniem grup rowerowych jeszcze nas odwozili więc ich przebieg dzienny to chyba gdzieś koło 600 km albo i lepiej.


Chwilka na foto w Chorzowie.


Katowice. Jak dobywałem aparatu było jeszcze czerwone. W ogóle jazda przez miasta to była szarpanina. Gdyby nie eskortująca nas Policja to byłoby jeszcze gorzej. Również dzięki ich pomocy nasz przejazd przebiegał bardzo sprawnie.


Docieramy do Sosnowca.


Zabieramy kolejnych uczestników, foto i w drogę.


"Jedenastka". Tutaj ponad godzina przerwy. Czas na ciepły posiłek, drzemkę. Przegrupowanie i jedziemy dalej.


Potem długo długo trasa i za Olkuszem widoki.


Nasi jadą.


Popas przy Bramie Krakowskiej, końcowe foto i dalej Doliną Prądnika.


I po całym dniu kręcenia: Meta.


Zdjęcie przed bramą główną Huty Sendzimira.


Upakowane do transportu rowerki grupy wracającej do Sosnowca i Dąbrowy Górniczej.


Żabka, com to ją spotkał przy tamie na Pogorii 4. Przeniosłem na trawę bo na środku ścieżki zaparkowała.


Podsumowanie dnia. GPS zliczył 201 km od Góry Świętej Anny do bram Huty Sendzimira ale potem jeszcze musiałem wrócić spod Huty Katowice do domu i uzbierało się razem 216 km.

I na koniec mapka.


Kategoria Jednodniowe