Październik, 2015
Dystans całkowity: | 1065.00 km (w terenie 86.00 km; 8.08%) |
Czas w ruchu: | 54:57 |
Średnia prędkość: | 19.38 km/h |
Liczba aktywności: | 25 |
Średnio na aktywność: | 42.60 km i 2h 11m |
Więcej statystyk |
DPOD
-
DST
45.00km
-
Czas
01:59
-
VAVG
22.69km/h
-
Sprzęt Scott Spark 750
-
Aktywność Jazda na rowerze
Znów przedstartowe grzebanie obsuwa mi start na 6:15. Nie jest to dziś dobre bo za oknem mgły, który towarzyszyły mi całą drogę nie znikając wcale. Kręcę z uczuciem i punkt kontrolny na Zielonej robię w granicach przyzwoitości. Na "dworcu" trafiam na szlaban. IC do Moskwy. Długi jak cholera i chwilę trzeba postać zanim się przewali. Potem też jedzie się tak sobie bo ruch już większy od tego miejsca. Focę hotel, z którego właściwie widać tylko ledwo zarys i jedną latarnię na budowie. Światła stane. Reszta już spokojnie i bez sensacji. Całą drogę przecieranie okularów, co też nieco spowalniało. Ale generalnie przyjemny dojazd do pracy. I tylko minuta po czasie.
Po pracy drogi pod znakiem korków. Pierwszy mam już na Lenartowicza. Tzn. blaszanki stoją ja sobie jadę. Kręcę przez Mortimer i Reden na Pogorię 3 i bieżnią od strony Łęknic dociągam do Piekła. Wzdłuż Pogorii 4 jadę do zjazdu na Preczów i tu na chwilę staję zrobić foto. Mija mnie rowerzysta dający nadzieję na to, że będzie można poganiać króliczka. Chwilę mu jeszcze daję by kilka metrów odjechał i ruszam obserwując jak mu idzie. Szału nie ma. No to może choć uda mi się go sprowokować do pogoni i z presją jakoś się pojedzie sprawnie. Jednak kiedy wychodzę na prostą po zakrętach przy przystani na Mariankach za plecami mam pusto :-( Kręcę więc już nieco spokojniej swoje młynki i toczę się w stronę Wojkowic Kościelnych. Ścieżkę porzucam przy zjeździe w stronę "Finezji" i Kuźnicy Piaskowej. Przy "86" przystaję i "paczę" co to się porobiło. Dwa pasy w stronę Siewierza zamknięte i z kierunku Katowic nieprzerwany sznurek samochodów. Od Siewierza też co trochę pędzi fala. Czekam z nadzieją, że zrobi się jakaś luka ale w końcu poddaję się i podjeżdżam do pasów i przeprowadzam rowerek na drugą stronę. Potem już spokojnie przez Kuźnicę Piaskową do Dąbia i dalej przez Goląszę i Brzękowice do Strzyżowic i do domu. Ostatni zjazd "mniodzio" :-) W ogóle powrotne kręcenie bardzo przyjemne. Gdyby nie to, że finisz już o szarówce po zachodzie słońca, to bym jeszcze kilka km dokręcił. Ale po ciemku już mi się nie chciało. Jeszcze się najeżdżę po nocy przez najbliższe pół roku :-/
Kategoria Praca
DPD
-
DST
39.00km
-
Czas
01:41
-
VAVG
23.17km/h
-
Sprzęt Scott Spark 750
-
Aktywność Jazda na rowerze
Dziś trochę grzebania przedstartowego i ruszam dopiero 6:14. W związku z tym kręcenie początku bardziej intensywne by trochę nadrobić. Za mostem na Czarnej Przemszy jestem już o czasie ale jeszcze dalej kręcę w miarę intensywnie żeby wbić się przed pociągi KŚ. Udaje się i "dworzec" przelatuję bez postoju. Dalej foto hotelu, krótkie stanie na światłach i ścieżką za rondo na Zagórzu. Potem już spokojny odcinek ul. Szymanowskiego prosto do mety. Na miejscu okazuje się, że wyszedł całkiem niezły czas przejazdu jak na stosunkowo chłodne warunki. Jechało mi się bardzo dobrze.
Dziś bez planów na popołudnie więc zginam powrót nieco dłuższą drogą. Przez Mortimer i Reden pod molo na Pogorii 3. Bieżnią kręcę na Piekło i stamtąd wzdłuż Pogorii 4 do Preczowa i dalej przez Sarnów do domu. Bardzo przyjemny i spokojny powrót.
Kategoria Praca
DPDSD
-
DST
45.00km
-
Czas
02:02
-
VAVG
22.13km/h
-
Sprzęt Scott Spark 750
-
Aktywność Jazda na rowerze
Warunki podobne do wczorajszych. Jedynie mgieł nieco mniej co też chyba sprawiło, że odczuwalnie chłód był mniejszy. Start 6:11. W Gródkowie orientuję się, że coś mi tylna przerzutka nie tak pracuje i przy manewrach przelatuje mi łańcuch za największą tarczę. Zjeżdżam na bok, wyciągam i ruszam delikatnie sprawdzając o co chodzi. Znów przelatuje. Poprawiam naciąg linki i jest ok. Chwilowy postój nie zburzył jednak harmonogramu przejazdu i punkty kontrolne przejeżdżam o czasie. Na "dworcu" w D. G. postój przy szlabanach. Potem foto hotelu i światła na Alei Róż. Mortimerowe przelatuję na późnym żółtym. Na ścieżce przy Braci Mieroszewskich standardowo piechota nie inaczej jak leząca pod koła. Udaje się nikogo nie rozjechać ale lekki wnerw pozostaje. Na miejscu z zapasem kilku minut nawet nie bardzo zmarznięty. W sumie nawet bardzo przyjemny dojazd do pracy. Słoneczko ładnie operowało.
Po pracy bez gięcia szybka jazda do domu (przez Mec, Środulę, Stary Będzin, Zamkowe, Grodziec i Gródków). Tu odstawiam Rzeźnika i zbiorkomem jadę do Będzina po odbiór Srebrnej Strzały. Przeszczep manetek i klamek przebiegł sprawnie. Wracam przez Łagiszę i Sarnów testując nowe sterowanie. W porównaniu do wyjechanych gripów nowe manetki działają rewelacyjnie. Przy następnej wymianie napędu Srebrna Strzała jeszcze nieco zyska bo na tył pójdzie wolnobieg "8". Powrót był całkiem przyjemny. Było cieplej niż się spodziewałem. Taka jesień może być aż do wiosny :-)
Kategoria Praca, Serwis
DPDZ
-
DST
37.00km
-
Czas
01:58
-
VAVG
18.81km/h
-
Sprzęt Merida Matts TFS 100D
-
Aktywność Jazda na rowerze
Poranek chłodny. Musiało być w nocy poniżej zera na sporych obszarach bo przez całą drogę trawy były pokryte szronem. Start 6:10. Do samej mety mam okazję podziwiać spektakl wschodzącego słońca. Ładne kolorki. Jechało się nawet całkiem przyjemnie. Trochę tylko palce u stóp zmarzły. Poza tym termicznie ok. Zmieściłem się też w czasie. "Dworzec" udało się pokonać jeszcze przed pociągami. Potem foto hotelu. Światła tym razem nie stawiały oporu. Na miejscu równo o 7:00.
Po południu ładna, złota jesień. Słoneczko. Minimalny wiaterek. Jadę przez Mec, Środulę i Stary Będzin do centrum po odbiór karty ŚKUP. Potem przez Zamkowe, Grodziec i Gródków do domu. Tu zostawiam plecak, zapinam sakwy i robię standardowe zagięcie do wsiowego Lewiatana. Z balastem, przy wschodzącym księzycu, powrót do domu. Przyjemne, niespieszne, popołudniowe kręcenie komunikacyjne.
Kategoria Praca
DP PTTK D
-
DST
43.00km
-
Czas
02:13
-
VAVG
19.40km/h
-
Sprzęt Merida Matts TFS 100D
-
Aktywność Jazda na rowerze
Na starcie nie pasuje mi dziś to, że jest jasno. Teraz 2 tygodnie przestawiania się na inny czas czyli niewyspanie permanentne :-/ Poza tym nawet przyjemnie. Umiarkowany chłód, lekkie zamglenia, niezbyt mokre jezdnie. Nienajgorsze warunki do jazdy. Startuję 6:07. Mając rezerwę czasową kręcę niespiesznie. Punkty kontrolne przejechane wcześniej niż zwykle ale nic na tym nie zyskuję bo nadziewam się na szlabany na "dworcu kolejowym" w Dąbrowie Górniczej. Nadjeżdża KŚ do Gliwic i chwilę potem do Częstochowy więc trzeba stać. Potem jeszcze foto hotelu i światła na Alei Róż i Mortimerze. Reszta drogi bez problemów. Na miejscu z zapasem 3 min. Przyjemny dojazd do pracy.
Po pracy niespiesznie na spotkanie klubu. Na obradach schodzi nam ponad godzina. Kiedy tematy się skończyły zaczynamy odwrót. Solo kręcę przez Milowice, Czeladź i Wojkowice do domu. Nawet całkiem dobrze się jedzie pomimo ciemności i nieco niższej temperatury. Przy Orlenie w Wojkowicach prace chyba mają się ku końcowi bo jest już nowa nawierzchnia na jezdni. Zaskoczyły mnie trochę światła między strażą a kościołem. Ale to chyba dla pieszych specjalnie bo na tej drodze jest spory ruch normalnie.
Kategoria Praca
Wyborczo
-
DST
15.00km
-
Czas
00:41
-
VAVG
21.95km/h
-
Sprzęt Merida Matts TFS 100D
-
Aktywność Jazda na rowerze
Nieco po 12:00 startuję do swojego punktu stawiania krzyżyków. Tam jest tak blisko, że powrót wypadało jakoś zagiąć. Powrót przez Malinowice, Dąbie i Górę Siewierską. Szaro, nijako, wietrznie, umiarkowanie chłodno. Jechało się fajnie ale jakoś nie miałem zacięcia do większego zaginania.
Kategoria Inne
Do konkurencji
-
DST
20.00km
-
Czas
01:00
-
VAVG
20.00km/h
-
Sprzęt Merida Matts TFS 100D
-
Aktywność Jazda na rowerze
Dziś tylko jeżdżenie w interesach. Na początek do budowlanego po kilka drobiazgów. Ale to po drodze. Cel dzisiejszego wyjazdu to nabyć nową oponkę do Rzeźnika na tył bo po ostatnim kapciu już tej oponce nie wierzę. Niby dojechałem na niej wczoraj do domu ale dziura jest widoczna gołym okiem i w terenie mogłaby się okazać przyczyną awarii. Zresztą oponka ma już prawie 7k km przejechane i jest nieco zdarta więc żegnam się z nią bez większego żalu bo wiem, że swoje odpracowała. W Będzinie dziś dzień targowy więc jadę raczej ostrożnie. Dużo samochodów, dużo piechoty. Nie wszyscy w takim zamieszaniu mogą się odnajdować. Lepiej nie ryzykować. Dzięki temu udaje mi się bez sensacji dotrzeć pod serwis. I tu niespodzianka. Zamknięte na głucho i kartka, że w soboty nieczynne :-/ No cóż. Zarobi konkurencja za rogiem. Chciałem wziąć zwijkę i zwykłą na drucie + dętka ale nie było wyboru i skończyło się tylko na zwykłej na drucie (Kenda 2,10 malowana logiem Gianta) i dętce. Na wyjściu witam się z Prezesem Ghostów, który też przyjechał uzupełnić zapasy wulkanizacyjne po niedawnym naszym spotkaniu na ścieżce małobądzkiej. Dziś jednak bez konferencji. Wracam szybko do domu przez Łagiszę i Sarnów i zabieram się za małe serwisowanie rowerków. Błękitnemu czyszczę trochę napęd i wymieniam linkę od przedniej przerzutki. Tylną linkę smaruję na odcinkach schowanych w pancerzu żeby lepiej pracowała reguluję tylną przerzutkę. Potem szybki test na jezdni w pełnym zakresie zmiany biegów. Jest lepiej niż było. Potem zabieram się za Rzeźnika zmieniając mu zadnią oponkę. Operacja przebiega sprawnie i również kończy się testem na jezdni. Sprawdzam jak się ułożyła i jak śpiewa przy pełnej prędkości. Jest fajnie. Powinna spokojnie dawać radę też w terenie. Potem kupię sobie jeszcze zwijkę nieco szerszą by mieć rezerwę. Na koniec jeszcze podniesienie ciśnienia we wszystkich kołach obu rowerków i na dzień dzisiejszy to tyle.
Pogoda dziś bardzo dopisała. Ładne słoneczko. Nieinwazyjny wiatr. Stosunkowo ciepło. Dobrze się jeździło.
Kategoria Inne, LinkaP, Opona
DPD
-
DST
36.00km
-
Czas
01:54
-
VAVG
18.95km/h
-
Sprzęt Scott Spark 750
-
Aktywność Jazda na rowerze
Mokro. Ciemno. Zawiewa z zachodu. Mżawka. Pierwsze 300m bardzo zniechęcające bo prawie nic nie widzę przez pokryte opadem okulary. Ale na skrzyżowaniu robię zwrot na Będzin i od razu jest lepiej. Okulary muszę przecierać nieco rzadziej. Start dziś o 6:06 więc nie muszę kręcić jakoś intensywnie. Zresztą żeby się nie uflejać lepiej jechać nieco wolniej. Punkty kontrolne przejechane sporo przed czasem. Kierowcy trochę mniej szarżują choć i tak mogliby jeszcze spokojniej jechać. Nie przystaję na foto hotelu bo i tak by dobrego zdjęcia nie było. Trochę stania na światłach i potem już ścieżką aż do ul. Szymanowskiego i spokojna końcówka do pracy. Pomimo warunków kręciło się całkiem przyjemnie. Trochę nasiąknąłem wodą ale w butach sucho czyli nie ma tragedii.
Po pracy niespieszne kręcenie powrotne bez gięcia. Zniechęciło mnie po trosze wianie z zachodu i niedospanie. Poleciałem standardem: Mec, Środula, Stary Będzin, nerka i potem przez Łagiszę i Sarnów do domu. Na światłach w Sarnowie łapię kapcia. Ruszam i po kilkunastu metrach słyszę tylko głośne "Pssssss", "Pssss", "Psss" i po lufcie w tylnym kółku. Nawet skrzyżowania nie udało się przejechać. Z buta przeprowadzam rowerek na najbliższy przystanek i tam zabieram się za wymianę. Poszło w miarę sprawnie i do domu dojeżdżam już bez przygód.
Kategoria Praca
DPSD
-
DST
38.00km
-
Czas
01:55
-
VAVG
19.83km/h
-
Sprzęt Kiedyś Giant
-
Aktywność Jazda na rowerze
Mokro. Na początku trochę mżawkowego opadu. Potem już woda tylko spod kół. Nawet ciepło. Start 6:08. Dziś do pracy weteranem bo jakby zadzwonili z serwisu, że Rzeźnik już gotowy, to go zostawię na zmianę gripów na manetki. Miałem już dawno go poddać temu zabiegowi ale zawsze coś było ciekawszego do zrobienia albo mi się nie chciało. Przejazd do pracy byłby całkiem spokojny gdyby nie "kierownicy". Niektórzy wyprzedzali nie zachowując dostatecznej odległości. Inni jeszcze na dokładkę przy tym manewrze jechali niemal na zderzenie czołowe. Zero wyobraźni. I spora grupa jeździ tak, jakby był piękny, słoneczny i suchy dzień czyli za szybko i na zderzakach pojazdów poprzedzających. Mimo tego jakoś udało się dojechać do pracy w jednym kawałku. Na "dworcu" bez stania. Światła stane ale krótko. Na ścieżce na Braci Mieroszewskich trochę wystraszyła mnie rowerzystka jadąca z przeciwka. Miała lampkę i wszystko jak trzeba tylko mnie się trochę na środek za bardzo wyjechało bo patrzyłem na wyjazd z osiedla przy stadionie. Krzaki dość dobrze ograniczają tam widoczność i trzeba uważać żeby nie wpakować się pod samochód. Na szczęście w ostatniej chwili udało się zrobić unik i skorygować tor jazdy. W pracy jestem równo o 7:00 ani nie bardzo mokry ani nie bardzo zmarznięty. W sumie przyjemna jazda.
Po pracy jadę odebrać Rzeźnika z serwisu a zostawić Srebrną Strzałę. Wcześniej jednak muszę podciągnąć pod ścianę płaczu. Wybieram tę w centrum Dąbrowy Górniczej więc trasa narzuca się sama. Potem przez Mydlice i Warpie do centrum Będzina i do serwisu. Tempo takie sobie. Przyzwyczaiłem się do młynkowania na full-u i przełożenia na Strzale jakoś tak oporne mi się wydaję. Ale się jedzie. Zamieniam rowerki. Szprycha zrobiona. Posmarowane co miało być posmarowane. Diagnoza, że powoli będzie się trzeba oswoić z myślą o wymianie napędu. Cóż, prawie 7k km. Wracam bez większego gięcia, ale za to dużo żwawiej, przez Łagiszę i Sarnów. Jedzie się bardzo przyjemnie i sprawnie. Dopiero przy zwrocie na zachód czuję, że wieje. Na szczęście niezbyt mocno i nie za zimno więc przyjemność z jazdy jest dalej. Plusem powrotu było to, że jezdnie zdążyły wyschnąć. A kilkanaście minut po wejściu do domu jeszcze pojawiło się słoneczko, które w drodze do schowania się za horyzontem, zeszło poniżej pułapu chmur. Ładny widok. Choć przypomina, że to już zdecydowanie jesień skoro o tej porze jest już tak nisko. A jeszcze jak czas przesuną... :-(
Kategoria Praca, Serwis
DPDZ
-
DST
37.00km
-
Czas
02:12
-
VAVG
16.82km/h
-
Sprzęt Merida Matts TFS 100D
-
Aktywność Jazda na rowerze
Dziś start 6:12. Mokro. Jakieś pojedyncze kropelki. Za to dla odmiany jakby ciut cieplej. Jedzie mi się coś słabo ale i tak jest przyjemnie. Punkty pośrednie przejechane tak pi razy oko o czasie. Bez focenia. Na miejscu nieco po czasie.
Z pracy wyjeżdżam nieco później niż zwykle. Trochę pokapuje. Bez gięcia kręcę do domu przez Mec, Środulę, Stary Będzin. Na ścieżce w stronę Stadionu spotykam Mariusza i kilkanaście minut rozmawiamy. Że jednak niebo ołowiane i bez upałów to kończymy konferencję rozjeżdżając się każdy do swojego domu. Kawałek dalej spotykam Adama, Prezesa Ghostów. Prowadzi rower na kapciu z przodu ale mówi, że już mu się nie chce robić bo do domu ma niedaleko. Reszta drogi już bez pogadanek. Na ścieżce w stronę Grodźca dopada mnie deszczyk, który na zjeździe do Gródkowa na moment ustaje. Przy szkole znów się rozkręca i prowadzi mnie tak do przejazdu kolejowego. Trochę mnie zmoczyło ale mimo tego po dotarciu do domu zarzucam sakwy i kręcę jeszcze standardowe wygięcie do wsiowego Lewiatan po cotygodniowe zaopatrzenie. Potem już szybki zjazd do domu. Tempo na powrocie iście spacerowe ale po prostu nie chciało się jechać. Paradoksalnie dojazd i powrót z pracy raczej przyjemny pomimo zmęczenia i przemoczenia.
Kategoria Praca