Wrzesień, 2013
Dystans całkowity: | 1038.00 km (w terenie 65.00 km; 6.26%) |
Czas w ruchu: | 56:15 |
Średnia prędkość: | 18.45 km/h |
Maksymalna prędkość: | 61.00 km/h |
Liczba aktywności: | 22 |
Średnio na aktywność: | 47.18 km i 2h 33m |
Więcej statystyk |
Wyrypa na śniadanie, nocą z sakwami dymanie
-
DST
114.00km
-
Teren
15.00km
-
Czas
07:15
-
VAVG
15.72km/h
-
Sprzęt Merida Matts TFS 100D
-
Aktywność Jazda na rowerze
Dziś miałem już być w pracy ale dzień wczorajszy nieco mnie umordował i straciłem kontakt z przytomnością coś koło 22:00. Mowy o wieczornym powrocie nawet nie było.
Rano żądam urlopu i potem już cały dzień mój czyli zmarnować go nie wypada.
Tak się składa, że Monika ma jeszcze do sprawdzenia jeden wariant trasy więc jest okazja jeszcze troszkę pobuszować po okolicy :-)
Nim jednak zaczynamy drapanie się tu i tam, trafiamy do kwatery głównej Niradhary i Kajmana. Spędzamy u nich dłuższą chwilę na rozmowie, i w moim przypadku, zabawach z psem :-) Czas jednak w miejscu nie stoi i nasi gospodarze muszą się zająć czymś tak przyziemnym, aczkolwiek koniecznym, jak praca. Nas również pogania tykający zegar a trasa sama się nie przejedzie. Serdeczne pożegnanie i ruszamy.
Nie będę pisał, gdzie byliśmy i w jakiej kolejności by nie zepsuć Monice Orientu ale powiem tak, cytując "klasyków": "cenka opada" :-) Warto się na Orient wybrać i zobaczyć gdzie wylądują lampiony. Na prawdę warto! Szkoda, że nie mogę o tym napisać :-)
Potem Monika uderza na kwaterę rozpocząć pakowanie a my z Tomkiem wjeżdżamy od drugiej strony na coś, na co wjeżdżaliśmy w sobotę. I zjeżdżamy, wlawszy sobie po Żywcu na animusz, tym zjazdem, co wjeżdżaliśmy w sobotę. Czad! Na jednym z zakrętów mocno mnie wynosi i tak o centymetry mieszczę się w łuku. Przód piszczy, tył zablokowany a ja sunę po asfalcie i tak się zastanawiam, czy już szukać drzewa, którego będę się w locie łapał, czy może jednak uda się wejść w zakręt :-) Udaje się i spotykamy się z Tomkiem na dole. Wracamy na kwaterę przed 17:00. Pakuję sakwy i żegnam się z Moniką i Tomkiem. Oni "Cytrynką" z trzema rowerami a ja na własnych kołach.
Ruszam bokami w stronę Oświęcimia by potem już wbić na trasę przez Babice i Imielin do Mysłowic. Stamtąd już znajomym terenem przez Sosnowiec do Będzina i do domu. Po drodze kilka postojów. Na pierwszym poległa TA BUŁKA, co to ze mną 3 dni jeździła w plecaku. Potem była jeszcze kawa na Orlenie w Imielinie i dwa krótsze postoje na podładowanie akumulatorów: w Mysłowicach i w Będzinie. Generalnie jechało się całkiem dobrze pomimo tego, że w ciemnościach większość, a sporą część pod zimny wiatr.
Przedłużony weekend dobiegł końca i jutro powrót do szarej rzeczywistości. Jednak te kilka dni śmigania po górach tak naładowały mi akumulatory, że nic to praca. Przetrzymam :-)
Nowo poznane osoby z kręgu BS, wspaniałe widoki, dobra pogoda, mnóstwo jeżdżenia... Tyle fajnych rzeczy na raz... Jak w raju :-)
Monika, Tomek: dzięki za zaproszenie do wyjazdu. Cieszę się, że uległem Waszej kuszącej propozycji :-)
Funio. Obrońca Niradhary i Kajmana. Wbrew pozorom bardzo przyjazne stworzenie.
Kategoria Integracja BS, Kilkudniowe
Góra Żar jest dla mięczaków
-
DST
84.00km
-
Teren
3.00km
-
Czas
05:24
-
VAVG
15.56km/h
-
VMAX
61.00km/h
-
Sprzęt Merida Matts TFS 100D
-
Aktywność Jazda na rowerze
Na śniadanie razem z Tomkiem fundujemy sobie wjazd na Górę Żar. Startujemy po 8:00 i sam podjazd z Międzybrodzia zajmuje nam jakies 40 min. Kilka razy od różnych osób słyszałem, że to poważny podjazd. Pojawiła się okazja to zweryfikować i skorzystałem.
Wjazd niczego sobie ale do zarżnięcia jeszcze było daleko.
Potem chwila na foto na górze i super zjazd. Na moście odkrywam pane. Na parkingu nieopodal zabieram się za serwis i na tym przyłapują nas Monika i (w cywilu) Kuba, (służbowo) k4r3l. Od tego miejsca zaczyna sie objazd wariantu trasy więc detale, mapy i foto po oriencie pod koniec października. W każdym bądź razie k4r3l zaprowadził nas na trzy fajne podjazdy. Może nieco krótsze ale za to zdecydowanie bardziej wymagające, bez wypłaszczeń, o nachyleniu powyżej 12%. Bardzo mi się podobały i udało się je wszystkie wjechać.
Widoki obłędne przez cały dzień, których niegodne pozostałości znalazły się na zdjęciach. Takież same zjazdy. Troche dają sie we znaki zimne podmuchy ale jedziemy twardo. Dzionek mija błyskawicznie na sprawdzaniu lokalizacji, zaznaczaniu ciekawszych miejsc, rozmowach, foceniu i przede wszystkim, jeździe. Na koniec dnia spotykamy jeszcze Krzyśka na szosie jednak wspólna droga wypada nam tylko przez krótki odcinek. Przed zachodem żegnamy się najpierw z Krzyśkiem, a potem z K4r3l-em i w trójkę robimy przedostatni podjaz i ostatni zjazd.
Miałem dziś jechać do domu zaraz po wyskoku na Żar ale jakoś tak się potoczyło... :-)
I wcale nie żałuję. Poznana kolejna osoba z BS, kilka rewelacyjnych wjazdów i zjazdów zaliczonych. Tak się powinno dziać jeśli weekend ma być zaliczony do udanych. Ten zdecydowanie jest.
Kategoria Kilkudniowe
Hardware horror
-
DST
33.00km
-
Teren
20.00km
-
Czas
03:56
-
VAVG
8.39km/h
-
Sprzęt Merida Matts TFS 100D
-
Aktywność Jazda na rowerze
Dzis start raczej pozny ze wzgledow roznych, zas glownie ze wzgledu na Tomka, ktory wybral sie pobiegac rano i przy powrocie z Gory Zar nieco zagial droge.
Poczatek lagodny ale to byla tylko taktyczna zmylka w wykonaniu Moniki. Potem zaczyna sie ostry podjazd i tak juz potem jest przez wiekszosc dnia tzn. podjazdy. Choc i zjazdy sie trafiaja w wiekszosci, niestety schodzone ze wzgledu na niestabilnosc podloza. Jedynie Tomek je zjezdza na full-u.
U mnie dzis dzien technicznego horroru. Na jednym ze zjazdow wielki kamulec uderza w tylna przerzutka, ktora za ta przyczyna wkreca sie w kolo i wygina hak. Wszystko to przy nieduzej predkosci wiec udaje sie nie urwac niczego. Nastepuje akcja serwisowa. Udaje nam sie z Tomkiem naprostowac hak (prawie idealnie) i wozek tylnej przerzutki (nieco mniej idealnie) ale na tyle dobrze, ze dalsza jazda jest mozliwa. Niektore biegi nie wchadza zbyt dobrze ale jechac sie da.
Troche udaje nam sie ujechac nim znowu zabieram sie za serwis. Najpierw jednak nastepuje dlugi fajny zjazd po kamieniach i goracy posilek. Dopiero ruszajac z postoju orientuje sie, ze z tylu mam pane :-/ Tym razem idzie sprawniej i wkrotce rozpoczynamy kolejny wypych. Tzn. pchamy glownie my: Monika i ja. Tomek wiekszosc i wjezdza, i zjezdza.
Do 18:00 walczymy z dosc wymagajacym terenem. Ostatnie 9 km juz asfaltem o szarowce i ciemmosci.
Co do dokladnych tras, miejsc, zdjec, mapek itp. to jak nie zapomne, to zrobie edita i uzupelnie po pazdziernikowym Oriencie, ktory organizuje Monika, a do ktorego dzis objezdzalismy miejscowki.
Kategoria Kilkudniowe
DP Porąbka
-
DST
83.00km
-
Czas
03:35
-
VAVG
23.16km/h
-
VMAX
50.50km/h
-
Sprzęt Merida Matts TFS 100D
-
Aktywność Jazda na rowerze
+5 na starcie. Generalnie sucho. Wyjechałem poza oknem startowym ale udało się spóźnić bardzo minimalnie. W ogóle bardzo dobre warunki do jazdy i całkiem sprawny dojazd do pracy. Dziś jedynie piechota nieco spowalniała włażąc w tor jazdy.
Po pracy ruszam na spotkanie z Tomkiem. Umowilismy sie na rynku w Myslowicach. Docieram pierwszy bo wczesniej koncze prace. Tomek sie zjawia niedlugo potem. Maly futrunek, mini serwis i ruszamy. Cisniemy asfaltami. Ruch spory i czasem nieco trzeba sie schowac przed szarzujacymi tirami. Jedzie sie nawet calkiem fajnie do Oswiecimia. Tam na rondzie Tomek wola zeby stanac. Okazuje sie, ze flak na tyle. Poza serwisem wciagamy nieco kalorii i jedziemy dalej. Robi sie ciemno. Temperatura nieco spada. Predkosc rowniez. Na miejsce docieramy juz bez przygod nieco po 20:00. Zakupy na szybko w centrum i robimy ostatnie 2,5 km. Po drodze zaskakuje nas Monika i truchtem eskortuje pod sama kwatere.
Kategoria Praca, Kilkudniowe
DPOD
-
DST
44.00km
-
Teren
1.00km
-
Czas
02:20
-
VAVG
18.86km/h
-
Sprzęt Merida Matts TFS 100D
-
Aktywność Jazda na rowerze
+9 na starcie. Na wstawainiu było sucho a na wyjeździe już nie. Na szczęście było po deszczu i końcówka mżaweczki. Generalnie dojechałem suchy choć miałem w trakcie jazdy wrażenie, że w butach mokro.
Dziś niestandardowo. Wczoraj zamówiłem w Rowerowej Norce jeden gadżet i umówiłem się z Tomkiem na osobisty odbiór w Dąbrowie Górniczej przy "Dżimmim" ;-) W związku z tym start dziś dużo wcześniejszy bo o 5:35. Środek nocy. Czołówką posiłkuję się jednak tylko na kilku nieoświetlonych odcinkach a generalnie jazda na czuja w świetle latarni. Na szczęście bez przygód. O tej porze moje wioski jeszcze śpią.
W D. G. wymiana: gotówka za gadżet i chwilę rozmawiamy. Tomek jednak dziś nieco poza oknem startowym więc ruszamy. Na rondzie ciężarówka z GLS-u jednak decyduje się nas nie zgarnąć. Jedziemy w stronę Mydlic. Ja odbijam na kierunek zagórski a Tomek jedzie dalej na Mydlice.
Jako że miałem jeszcze trochę czasu to zawijam sobie kilkoma bocznymi uliczkami w spacerowym tempie i wracam potem na standardowy dojazd czyli obok Expo Silesia i przez centrum Zagórza.
Się mi przypomniało, że mi dziś 3x GPS wyskoczył z uchwytu na kierownicy. Na miejscu przyglądnąłem się sprawie i widać, że uchwyt relingowy już jest zużyty. Wyrobiło się miejsce, w którym blokuje się zaczep od urządzenia. Muszę go wymienić. Dobrze, że zawsze przed jazdą okręcam smyczkę wokół kierownicy i lampki. Dzięki temu nie posiałem go w drodze.
Jak, że droga do pracy dziś przez Dąbrowę wypadła to powrót musiał być inną trasą. Tak więc wyszło tak, że pojechałem na Plejadę, dalej Chemiczną w stronę Czeladzi i przez Wojkowice do domu. Zmiana sakwy i jeszcze kółeczko do wsiowego Lewiatana.
Tempo raczej takie sobie. Stosunkowo silny wiatr i do tego jeszcze chłodny z kierunku wmordewindu. Poza tym jezdnie mokre więc też czasem było trzeba delikatnie przebijać się przez kałuże. W sumie jednak jechało się przyjemnie. Jedynie stopy dają znać, że już by trzeba jakieś solidniejsze podkowy założyć. Od jutra chyba regularna jazda w trekkingach.
Kategoria Praca
DPD
-
DST
35.00km
-
Czas
01:35
-
VAVG
22.11km/h
-
Sprzęt Merida Matts TFS 100D
-
Aktywność Jazda na rowerze
+6 na starcie. W użycie idzie pełna wersja "na długo". Czapka również. Jezdnie miejscami suche. Mglisto. Jeszcze trochę i czołówka będzie absolutnie niezbędna :-/ Teraz mam ją już zamocowaną na stałe na kasku.
W sumie spokojny dojazd do pracy. Jedynie na Lenartowicza jakiś kozak wyprzedzał we mgle na drugiego. Gdybym jechał samochodem to by było gorąco.
W ciągu dnia przebijało się trochę słoneczka ale powrót z pracy pod chmurami w chłodnym wietrze. Na szczęście na sucho. Dziś jakoś nie miałem ochoty na zaginanie więc przez D. G. obok urzędu miasta na molo przy Pogorii 3. Dalej przeskok przez tory na Pogorię 4 i potem zwrot do Preczowa i dalej przez Sarnów do domu. Jechało się w sumie dobrze.
Kategoria Praca
DPOD
-
DST
45.00km
-
Teren
3.00km
-
Czas
02:20
-
VAVG
19.29km/h
-
Sprzęt Merida Matts TFS 100D
-
Aktywność Jazda na rowerze
+10 na starcie. Pochmurno choć słoneczko pod koniec dojazdu próbowało się przebić przez dziury w chmurach. Drogi w większości delikatnie mokre. W Łagiszy coś obok mnie zatrąbiło. Nie wiem czy na mnie, czy na coś innego w każdym bądź razie nie rozpoznałem pojazdu i tym bardziej kierującego. Właściwie to nawet nie zwróciłem uwagi czy za kierownicą ktoś siedzi. Jedyne co mnie interesowało, to to czy jest na swoim pasie ;-)
Potem jeszcze jakaś "złotówa" miała coś do powiedzenia jak z nerki w Będzinie zjeżdżałem w stronę Sosnowca. Nie zjechałem z lewego pasa bo w zatoczce stał autobus, który lada moment miał ruszać. Pewnie "złotówa" się oburzył, że mu drogę tarasuję czy coś tam. Jedynie widziałem, że się produkuje ale w ogóle nie zrozumiałem o co mu chodzi. Zrobiłem mu "pa-pa" i jechałem dalej swoje. Jak się będzie tak dziadek ekscytował w czasie jazdy, to mu w końcu pikawa strzeli. Ale to już nie mój problem. Strasznie nerwowe te ludzie.
Poza tym całkiem fajny przejazd do pracy.
Tak zacząłem się rozglądać za jakimś rozwiązaniem na zimę w sensie rowerek inny. Coś, co by się sprawdziło nawet na lodzie czyli więcej niż 2 koła. I takie coś mi się trafiło. Super sprawa. Tylko ta cena...
Po pracy wertepkami do Dąbrowy Górniczej i dalej w stronę Pogorii 3. Przez Łęknice na Piekło i asfaltem objazd Pogorii 4 do zjazdu na Kuźnicę Piaskową. Dalej przez Dąbie-Chrobakowe, Malinowice przy osiedlu na wertepki w stronę Strzyżowic i do domu.
Trochę zagiąłem powrót ale na więcej nie miałem już sił i ochoty. Dość silny i chłodny wiatr mocno utrudniał. Za dnia ładne słoneczko ale na powrocie dywan chmur i raczej nie za ciepło. Przynajmniej nie padało. Jednak mam wrażenie, że rano jechało się lepiej.
Kategoria Praca
DPD
-
DST
34.00km
-
Czas
01:42
-
VAVG
20.00km/h
-
Sprzęt Merida Matts TFS 100D
-
Aktywność Jazda na rowerze
Wstawałem to jeszcze było sucho. Na wyjeździe mżawka ale przynajmniej stosunkowo ciepło: +11. Wiaterek mniej więcej z zachodu. Jednak było pewne, że dojazd na sucho nie ujdzie. Na światłach między Gródkowem a Łagiszą dojeżdżam do króliczka i jadę za nim aż do nerki w Będzinie. Przy stadionie przystanek po upgrade śniadania i dalej już bez przerw do celu. Generalnie spokojny dojazd do pracy. Na miejscu nawet nie jestem jakoś specjalnie przemoczony.
Po pracy na początek do Dąbrowy Górniczej do optyka naprawić okulary - po ślepości źle się jeździ ;-p Potem przez "dworzec kolejowy" na Zieloną i dalej przez Preczów i Sarnów do domu z małym przystankiem we wsiowym Lewiatanie. Momentami coś tam mżyło ale udało się wrócić na sucho. Jedynie wiatr taki, jakby wieszali od samego rana.
Kategoria Praca
DP PTTK D
-
DST
41.00km
-
Teren
1.00km
-
Czas
01:54
-
VAVG
21.58km/h
-
Sprzęt Merida Matts TFS 100D
-
Aktywność Jazda na rowerze
+7 na starcie. Sucho. Trochę chmurek na niebie ale niedeszczowych. Jedzie się całkiem dobrze choć już niestety wdzianko "na długo". Jeszcze tylko zamiast czapki bandanka. Jednak i na nią chyba niedługo przyjdzie pora.
Po pracy dziś spotkanie w PTTK. Waldek będzie opowiadał o swojej wyprawie do Gruzji i w końcu pokaże nam zdjęcia. Tak więc obok Placu Papieskiego, przez Kombajnistów i Wawel na Plac Ćwierka. Jeszcze nikogo nie ma z klubu więc jest czas spokojnie uruchomić sprzęt. Wkrótce zjawia się Waldek i po kolei schodzą się pozostali klubowicze. Lista tych obecnych również na BS w sekcji "Uczestnicy" ;-)
Waldek opowiada naprawdę bardzo ciekawie o swoim wyczynie. Pomimo tego, że już część z tego słyszałem i tak dobrze się słucha zwłaszcza, że tym razem opowieści towarzyszą zdjęcia. Poza tym jeszcze nie wszystko zdążył nam opowiedzieć przed spotkaniem i tym razem ujawnił kilka nowych historii. Było i strasznie, i wesoło, i czasem bardzo życiowo. Nie takie typowe zwiedzanie ale poznawanie kraju, ludzi. Czas szybko biegnie i nim opowieść dobiegła końca zrobiła się 19:00. Mieliśmy jeszcze oglądnąć nasze zdjęcia z Bieszczad, Rajdu Szlakiem Wisły i ze Zlotu w Wilkasach ale po prostu brakło czasu. Może za miesiąc.
Nim jednak wybywamy upływa jeszcze godzina. Wszyscy rozmawiają z wszystkimi. Niby przez wakacje widzieliśmy się wiele razy na wspólnych wyjazdach ale zawsze jeszcze jest coś, o czym warto porozmawiać, poinformować się i poplanować.
W końcu jednak robi się 20:00 i rozjeżdżamy się.
Ja solowo przez Milowice, Czeladź i Wojkowice do domu. Na granicy Czeladzi i Wojkowic lekka mżaweczka. Jeszcze potem ze 2 razy się powtórzyła. Na szczęście krótkie więc nie zmoczyło mnie.
Do domu docieram całkiem sprawnie. Jechało się bardzo dobrze pomimo ciemności.
No i jeszcze jedna BARDZO WAŻNA SPRAWA. Właścicielka Rowerowej Norki czyli kosma100 (w cywilu Monika), została członkinią naszego klubu :-) Witamy!
Kategoria Praca
DPD
-
DST
40.00km
-
Czas
01:57
-
VAVG
20.51km/h
-
Sprzęt Merida Matts TFS 100D
-
Aktywność Jazda na rowerze
+8 na starcie. Nocą chyba padało bo sporo jezdni mokrych. Dziś mnie wzięło na zmianę trasy do pracy i pojechałem odwrotną do częstej powrotnej czyli przez Sarnów, Preczów, Zieloną, "dworzec kolejowy" w Dąbrowie Górniczej i Silesia Expo.
Całkiem fajnie się jechało. Udało mi się większość świateł objechać i prawie w ogóle stania nie było. Może teraz to będzie moja std. droga do pracy?
Powrót obok Placu Papieskiego, Plejady, przez Chemiczną do Czeladzi i dalej przez Wojkowice do domu. Nie padało ale za to wiało. Sporo drogi z wiatrem z kierunku wmordewindu. Niemniej jechało się całkiem dobrze.
Kategoria Praca