Maj, 2012
Dystans całkowity: | 1746.00 km (w terenie 331.00 km; 18.96%) |
Czas w ruchu: | 90:18 |
Średnia prędkość: | 19.34 km/h |
Liczba aktywności: | 28 |
Średnio na aktywność: | 62.36 km i 3h 13m |
Więcej statystyk |
DPD
-
DST
38.00km
-
Teren
5.00km
-
Czas
01:48
-
VAVG
21.11km/h
-
Sprzęt Merida Matts TFS 100D
-
Aktywność Jazda na rowerze
Poranne 16km. Nie wiem ile na termometrze. Jakoś tak się nie poskładało żeby okiem zarzucić. Lekko w czasie obsunięty start ale dojechanie punktualnie. Chmurowato :-/
Powrót wertepkami (trochę innymi niż zwykle) do Dąbrowy Górniczej. Dalej przez Łęknice na P3, przez Piekło na P4, Marianki, Preczów, Sarnów i do domu.
Upałów brak. Słońce za chmurami. Wieje. Szału nie ma. Na P4 ludzi śladowo.
Zamówiłem sobie dziś w szumgumie nowe sakwy. Konstrukcyjnie takie jak te co mam tylko nieco mniejsze.
Kategoria Praca
DPOD - Halo! Kontrola? Straciliśmy panowanie nad sterowaniem. Gleba w toku...
-
DST
78.00km
-
Teren
25.00km
-
Czas
04:15
-
VAVG
18.35km/h
-
Sprzęt Merida Matts TFS 100D
-
Aktywność Jazda na rowerze
Dopracowe 16km. Temp. +12. Wyjechane po czasie więc trzeba było gonić. O dziwo, z dwoma sakwami, leciało mi się nadzwyczajnie dobrze i wyrobiłem się na czas.
Biomet chyba lepszy.
W drodze do pracy to jednak nie biomet miał znaczenie ale wiatr w plecy :-)
Popołudnie bogate. Dystans może nie powala na kolana ale jakość tego jeżdżenia przebija ten niedostatek. O jakość zadbali w kolejności: Marcin, Ghostbikersi, Karina i jeszcze większa ekipa Ghostbikersów :-)
Kolejność zdarzeń jak następuje.
Z pracy pojechałem do centrum Zagórza na spotkanie z Marcinem. Razem mieliśmy jechać do ŚWIĄTYNI (to wersja Ghostbikersów) czyli do DOMU ZŁEGO GHOSTBIKERSÓW (to moja wersja) czyli do NIEOFICJALNEJ KWATERY (to nie wiem czyja wersja ale też funkcjonuje w gronie wtajemniczonych) ;-) Miało być na skróty przez osiedle a skończyło się na terapii pokrzywami i macaniu ścieżki w trawie wyżej uszu. Ogólnie czad. W końcu znaleźliśmy drogę i już bez ekstra przygód docieramy do celu nieco później niż plan zakładał. Tradycyjnie trochę pogaduch i w końcu w czterech ruszamy wzdłuż Przemszy do Będzina.
Celem tego objazdu jest przygotowanie propozycji trasy na Dni Będzina przypadające na 15-17 czerwca. Jedziemy pod Dyskobola najpierw i potem pod Zamek na spotkanie z Kariną. Dalej w piątkę objeżdżamy trasę jak na onej mapce poniżej.
Jest wesoło, jest fajnie. Pogoda dopisuje. Towarzystwo wesołe. Tempo tak w sam raz. Prezes Ghostów strzela foto. I tak sobie jedziemy. W okolicach Zamkowego okazuje się, że Marcinowi strzeliła rama. Przy sztycy. Krossa, dodajmy. :-/ No chusteczkowo, że ...urwów i ...ujów nie ma takich, co by to opisały.
Ale jedziemy dalej. Marcin, pomimo defektu ciśnie równo. Dokańczamy objazd trasy (na powrót pod Dyskobola) i dalej jedziemy na powrót do DOMU ZŁEGO GHOSTBIKERSÓW (ta wersja będzie u mnie obowiązującą).
Grupa GHOSTÓW znacznie się powiększa i pada hasło: P3. Niestety, ze względów różnych, żegna się z nami Karina. My trasą niemal jak we wcześniejszym objeździe na Zieloną i potem na P3. Po drodze zawracamy na wałach Przemszy Nekora wracającego z P3 i ciągniemy go tam z powrotem :-) Specjalnie namawiać go w sumie nie trzeba było :-]
Robimy kółeczko wokół P3 i zasiadamy na zasłużonego browara. Trochę rozmów, bicia rekordów i ogólnie fajnie spędzonego czasu. Kiedy zaczyna się robić chłodno wracamy. Marcin odbija na Dąbrowę Górniczą, Ghosty jadą na Zieloną. Ja kawałek z Ghostami ale za mostkiem odbijam w stronę Preczowa. Przejeżdżam most na Przemszy (ony cotośmy go już dziś jechali).
Zapodany browar włączył mi szwędacza. Zamiast jechać prosto do Preczowa to zaraz za mostkiem odbijam w lewo i dróżką między rzeką a działkami pomykam niespiesznie. Docieram w końcu pod jakąś furtkę. Nawrót i jadę do kolejnej odnogi. Kulturalnie skręcam sobie w lewo. Wjeżdżam w koleinę. I tu się właśnie wysyła meldunek do Kontroli, że nastąpiła utrata sterowania. Trawa rośnie w oczach. Grunt razem z nią. Pozycja pionowa staje się coraz bardziej pozioma. W końcu przyjmuję położenie równoległe do gleby. Wrażenie ciekawe ze względu na to, że jakoś tak beznamiętnie mi się udało obserwować cały przebieg tego procesu. Niby wszystko działo się szybko a jakby wolno jednak. Pomiędzy punktem, w którym mój nieco zamroczony JEDNYM browarkiem mózg, zarejestrował moment utraty panowania, a punktem w którym doszedł do wniosku, że sytuacja jest nie do opanowania był moment a jednak wyraźnie odniosłem wrażenie, że pomiędzy tymi chwilami była jednak przerwa. Podobnie jak pomiędzy konstatacją, że nie da się już sytuacji opanować a samym momentem przyziemienia. Jakoś mnie ta gleba specjalnie nie ruszyła. Coś tam lekko na kolanie zaznaczone. Pewnie jutro lewa zadnia część będzie nieco sztywna ale ogólnie bez strat.
Pozbierałem się na koła i dalej jąłem explorować ścieżkę, która skończyła się podobnie jak poprzednia. Kolejny nawrót i wjazd w następne odgałęzienie. Wracam w końcu na trasę objazdu i wzdłuż torów dojeżdżam do Łagiszy, dalej przeskakuję trasę Częstochowa-Katowice i polami jadę aż do Gródkowa. Stamtąd asfaltami do domu.
Plany na dziś były inne ale co tam. Wykon był lepszy.
Dzięki wszystkim, z którymi dziś miałem okazję pojeździć. Wyszło rewelacyjnie. Plany poprzeplatane spontanem to fajna kombinacja.
A ślad z całego dnia sobie daruję. Pewnie wygląda jakby go pijany zając prowadził.
Kategoria Praca
DPOD
-
DST
47.00km
-
Czas
02:25
-
VAVG
19.45km/h
-
Sprzęt Merida Matts TFS 100D
-
Aktywność Jazda na rowerze
Dopracowa szesnastka. +8. Nieco mgieł na wykończeniu. Dojechane o czasie. Coś tarcza od hamulca dzwoni i 8 z tyłu wskakuje opornie :-/
Po pracy częściowo wertepkami do Dąbrowy Górniczej, dalej nad Pogorię 3 od strony Łęknic, dalej terenem obok P4 do Wojkowic Kościelnych, asfaltem wzdłuż P4 do Marianek, na Preczów i przez Sarnów do domu. Jakiś dziś taki niewydarzony dzień mam. Jazda też opornie szła. Czyżby sobota jeszcze wychodziła?
Kategoria Praca
DPOD
-
DST
38.00km
-
Czas
01:45
-
VAVG
21.71km/h
-
Sprzęt Merida Matts TFS 100D
-
Aktywność Jazda na rowerze
Poranne 16km. +10 na termometrze. Jakieś takie chmurki... ale dojechane na sucho.
Powrót z lekkim objazdem przy P3 (od mola do jachtklubu), przeskok na P4 i do Preczowa. Dalej Sarnów i do domu. Chłodnawo. Dziś dłużej w pracy więc czasu na objazdy mikro. A i ochoty jakoś brak. Jak się w ciągu dnia zebrało na deszcz tak mnie ścięło dokumentnie. Przy życiu trzymała mnie tylko myśl, że przy powrocie będzie okazja trochę pokręcić.
Kategoria Praca
Rundka z Nekorem
-
DST
62.00km
-
Teren
15.00km
-
Czas
03:05
-
VAVG
20.11km/h
-
Sprzęt Merida Matts TFS 100D
-
Aktywność Jazda na rowerze
Na wczorajszym wyjeździe do Siewierza umówiliśmy się z Rafałem na poranny niedzielny objazd. Wtedy jeszcze nie było w planach wizyty u Ghostów, która to wizyta zakończyła się jeżdżeniem po nocy i po pijaku. Rano, o dziwo, wstałem bez problemów choć jakiś taki słaby, głodny i z ćmiącą dyńką. Ale ochota na jeżdżenie była całkiem na miejscu i całkiem w porządku więc pozbierałem się i wyjechałem na umówione spotkanie na 8:00 pod będziński Zamek. Dotarłem równo o wyznaczonej godzinie gdzie czekał już Rafał. Powitanie i chwila na obgadanie początku trasy.
Przejechaliśmy przez Stary Będzin gdzie pokazałem Rafałowi lokalizację DOMU ZŁEGO GHOSTBIKERSÓW, w którym to wczoraj doprawiłem się całkiem nieźle. Dalej do Sosnowca i na światłach za "Żyletą" odbiliśmy do Czeladzi. Z Czeladzi dalej do Wojkowic i w stronę Przełajki a potem dalej do KWK Jowisz. Rafał uświadomił mnie, że przez teren kopalni da się przejechać, co też uczyniliśmy. Dalej pojechaliśmy kawałek wzdłuż dawnych torów tramwajowych linii 25. Potem ja z kolei pokazałem Rafałowi jak objechać górkę z więzieniem w Wojkowicach.
I tak całą drogę to Rafał mi pokazał jakiś skrót, to ja jemu. I tak nam te kilometry leciały jeden za drugim.
Kolejno przejechaliśmy pod Urząd Gminy Bobrowniki, do Dobieszowic, na wał wzdłuż Kozłowej Góry, do parku w Świerklańcu i stamtąd powrót w nasze strony.
Na śladzie z GPS-a szczegóły trasy.
Pogoda całkiem udana do jazdy. Nie za gorąco, nie za zimno. Wiaterek do przyjęcia. A co najważniejsze, kompan do jazdy sympatyczny i o podobnych możliwościach i osiągach :-)
Dzięki, Rafał, za wspólny poranek rowerowy. Jakoś lepiej się czuję po tym kółeczku.
EDIT: Dosłownie z 5 min. po tym jak dodałem wpis, spadł deszcz. Mam nadzieję, Rafał, że udało Ci się przed nim zdążyć.
Kategoria Inne
Siewierz - będę się w piekle poniewierał
-
DST
117.00km
-
Teren
30.00km
-
Czas
06:51
-
VAVG
17.08km/h
-
Sprzęt Merida Matts TFS 100D
-
Aktywność Jazda na rowerze
Dziś dzień pod znakiem wypadu na zamek w Siewierzu pod przewodnictwem Ghostbikersów.
Wystartowałem mocno spóźniony o 8:45 a spotkanie pod Zamkiem w Będzinie było o 9:00.
Darłem ile się dało ale trochę światła w Gródkowie i tłumy przy targu nie współpracowały nieco mnie spowalniając. Dopadłem grupę ustawioną już do zdjęcia na 2-3 min. po 9:00.
Teraz już można było spokojnie się ustawić i jechać. Generalnie większość czasu robiłem za zamykającego peleton żeby było wiadomo, że dotarliśmy w komplecie.
Tempo było spokojne i nawet osoby, które zarzekały się, że one na najbliższym zakręcie zawracają, w końcu się przełamywały i jechały dalej. Dotarliśmy na miejsce, czyli do Siewierza, w komplecie. Powrót na Zieloną również odbył się w komplecie.
A po drodze było trochę atrakcji. Na Zamku w Sieiwerzu Ghosty załatwiły podnoszenie mostu zwodzonego :-)
Po najeździe na sklepy w Siewierzu udaliśmy się na Przeczycie, gdzie nad ogniskiem odbył się rytuał przypalania kiełbasek oraz ogólne bratanie się w rozmowie.
Powrót na Zieloną poszedł zadziwiająco sprawnie. Tam też pierwszy raz tego dnia zgrzeszyłem czyli wciągnąłem 0,5 żwawca. Zdążył ony żwiawiee nieco wyparować bo wybrałem się na objazd trasy dla Ghostów na odcinku Zielona-Lasek Grodziecki w wersji jak najbardziej pobocznej (foto i ślad z tego kawałka już jutro).
Udało mi się do złego namówić Ryśka, który pierwotnie w planach miał powrót do domu, oraz Marcina. Przejechali ze mną ten etap służąc jednocześnie za kierunkowskazy na zdjęciach.
Jako, że kręciliśmy się w okolicach Grodźca a Rysiek wspomniał, że jeszcze nie miał okazji być na Dorotce, to z Marcinem go tam wyprowadziliśmy. Foto, pogaduchy i dalej w drogę.
Różnymi zakosami, przez Park Rozkówka w Grodźcu, wertepami w Czeladzi dojechaliśmy do Strusi przy "94" gdzie ustrzelilim foto.
Dalej Marcin pociągnął naszą trójkę do Będzina, przez Syberkę do Wisienki - MIEJSCA ZŁEGO GHOSTBIKERSÓW. Tam też zgrzeszyłem 0,5 Rybnicki Full x4.
Na wesołych rozmowach czas szybko zleciał i zaczęło się robić ciemno. Czas było się w końcu zwijać. Pożegnaliśmy wesołe zgromadzenie Ghostbikersów i rozpoczęliśmy eskortę Ryśka do Bańgowa. Eskorta początkowo przebiegała wertepkami i bocznymi drogami przez Będzin i Grodziec do Czeladzi. Z Czeladzi asfaltem pojechaliśmy do Wojkowic i na Przełajkę. Dalej prosto do "94". W Bańgowie pożegnaliśmy Marcina, który uderzył na Czeladź i dalej do siebie. W chwilę potem Rysiek skręcił na Siemianowice Śląskie a ja pojechałem na Bytom by po drodze odbić do Michałkowic i dalej przez Wojkowice do siebie.
Dzień rowerowo rewelacyjny. Grupa zdobywająca Siewierz dosyć liczna. Fajnie było jechać w takim składzie.
Dziś tylko slad z GPS-a. Jutro pzrygotuje ślad z objazdu i inne detale.
I zdjęcia: Link do pełnej galerii
Na szuterku pod Siewierzem wszyscy rozpuścili konie ile mogli :-)
U celu.
Zwodzony most w górze.
Pierwsza akcja serwisowa.
Hasło: "ognisko" wywołało zadziwiający zastrzyk sił :-)
Z perspektywy kija ognisko wygląda tak...
Druga akcja serwisowa.
Tu pierwsze pożegnania.
Po zakończeniu na Zielonej wyciągamy Ryśka na Dorotkę.
I do Czeladzi.
Kategoria Inne
DPOD
-
DST
40.00km
-
Teren
10.00km
-
Czas
01:51
-
VAVG
21.62km/h
-
Sprzęt Merida Matts TFS 100D
-
Aktywność Jazda na rowerze
Standardzik poranny: 16km. Wieje nieźle. Temperatura: +10. Szok termiczny po wczorajszych +18 stopniach.
Powrót z pracy pod znakiem wertepków. Przypomniałem sobie kilka starych ścieżek, sprawdziłem kilka nowych. Wiało dalej ale jechało się o niebo przyjemniej niż rano.
Jednak ten wiatr odbierał ochotę na dalsze i dłuższe kręcenie.
Kategoria Praca
DPZD - jestem za pozwoleniami na dzieci
-
DST
40.00km
-
Czas
02:07
-
VAVG
18.90km/h
-
Sprzęt Kiedyś Giant
-
Aktywność Jazda na rowerze
Standardzik do pracy: 16km. +18 ale wrażenie takie jakby chłodniej trochę.
Po pracy przez Dąbrowę Górniczą do Będzina po zaopatrzenie.
Kiedy wylazłem z Kaufa nadziałem się na taki widoczek: dziewczyna w mocno zaawansowanej ciąży stoi sobie z fajeczką i dymi. Jej chłopak/mąż/znajomy obok niej i toż samo. Szkoda dzieciaka, że ma taką durną mamusię. Qrna. Rencami i nogoma jestem za wprowadzeniem pozwoleń na dzieci. Niektórzy zdecydowanie nie powinni mieć pozwolenia na rozmnażanie.
Spod Kaufa spacerkiem i częściowo pod wiatr przez Łagiszę i Sarnów do domu.
Kategoria Praca
DPD
-
DST
34.00km
-
Teren
5.00km
-
Czas
01:31
-
VAVG
22.42km/h
-
Sprzęt Merida Matts TFS 100D
-
Aktywność Jazda na rowerze
Rano +15 na termometrze. Wyjechałem spóźniony więc gonitwa. Po drodze policja czatowała na tych co się im spieszy. Dojechane o czasie czyli ok.
Po pracy bez objazdów. Terenem do centrum Dąbrowy Górniczej, dalej na Zieloną, za Czarną Przemszę, za torami w lewo w las i wertepkami do Sarnowa. Z Sarnowa asfaltem prosto do domu.
Wiało. Miejscami nawet zauważalnie ale wietrzyk ciepły i nie przeszkadzał. Jechało się rewelacyjnie.
Kategoria Praca
DP PTTK OD
-
DST
67.00km
-
Teren
35.00km
-
Czas
03:45
-
VAVG
17.87km/h
-
Sprzęt Merida Matts TFS 100D
-
Aktywność Jazda na rowerze
Standardzik dopracowy: 16km. +16 na termometrze przy starcie. Normalnie bajka.
I jeszcze do tego wyjechałem 6:05 czyli duuuużo zapasu więc kręcenie spokojne i bez naginania.
Po pracy wertepkami na Dańdówkę i asfaltami do PTTK. Tam zostawiłem zdjęcia w niedzielnego objazdu i spotkałem Marcina. Razem wyszliśmy i na objazd.
Najpierw na Stawiki i potem wertepkami do Czeladzi. Różne zakosy po Czeladzi (działki i garaże), Grodźcu, Wojkowicach, Rogoźniku, Górze Siewierskiej, Psarach, Gródkowie. Przeciągnąłem Marcina po moich okolicach. Jak te miejsca ocenia (albo i nie) to u niego na wpisie znajdziecie :-)
Pogoda rewelacyjna. Wiejący wiaterek, pomimo tego, że wcale nie słaby, ani trochę nie uprzykrzał jazdy. Czasem nawet pomagał.
A robota odłogiem leży. Jak tak dalej pójdzie, to chyba sobie ją na zimę zostawię.
Kategoria Praca