Gleba
Dystans całkowity: | 36.00 km (w terenie 18.00 km; 50.00%) |
Czas w ruchu: | 03:12 |
Średnia prędkość: | 11.25 km/h |
Liczba aktywności: | 1 |
Średnio na aktywność: | 36.00 km i 3h 12m |
Więcej statystyk |
DNPNDZD
-
DST
36.00km
-
Teren
18.00km
-
Czas
03:12
-
VAVG
11.25km/h
-
Sprzęt Bottecchia Senales Fat Bike
-
Aktywność Jazda na rowerze
Gleba, gleba, gleba...
Poza tym to zbieram się na tyle nieskładnie, że na kołach jestem dopiero o 5:47.
W nocy dosypało. Z zeznań termometra to -1. Nawet przyjemnie. Na jezdniach słabo. Ścieżkami tylko tam, gdzie nie było innej opcji.
Trasa zwykła przez Ksawerę i Mydlice. Przez moją wioskę i Będzin jechało się dobrze i w miarę szybko. Dopiero na Mydlicach zaczęła się masakra. Nieposolone, nieodśnieżone. Niemal przy każdym skręcie utykałem w rozjeżdżonym śniegu albo w koleinach i musiałem z buta się wytaszczyć z rowerem na prostą żeby ruszyć. Na Zagórzu to samo. Na Szymanowskiego chciałem podgonić. Z górki nieco się rozpędzam do zawrotnych 22 km/h. I tu niespodziewajka. Pod rozjeżdżonym śniegiem ukryła się lodowa koleina. Przednie koło przeszło gładko, tylne zjechało po krawędzi i mi się spod tyłka rower wywinął. Ze 2-3 metry na tyłku przejechałem. Szybko pozbierałem się na nogi żeby nie straszyć kierowcy jadącego z przeciwka.
Kiedy ogarniałem na chodniku czemu nie mam napędu (spadł był łańcuch), zima obdarowała niespodziewająką dwa dostawczaki, które macnęły się tak, że jeden stracił lusterko.
Ostatnie niecałe 2 km. jadę w tempie mocno spacerowym. Jeszcze kilka razy koła chciały jechać w różne strony, ale przy mniejszej prędkości dało się to opanować.
Na mecie prawie 20 min. obsuwy i lekko stłuczony tyłek. Innych strat nie stwierdziłem.
Powrót tempem słabym. Trochę więcej ścieżkami i chodnikami bo były już poodśnieżane. Ale też sporo jezdniami. Obyło się bez gleby choć czasem koła szły niepewnie.
Trasa przez Mec, Środulę, Stary Będzin, ścieżkę małobądzką i za targiem po własnych śladach.
W domu chwila przerwy na rozgrzanie. Potem odłopatowanie wjazdu, który mi pług zasypał i standardowa rundka do wsiowego Lewiatana.
Jutro wolne na okazję zapowiedzianych opadów i pewnie po południu kolejna runda łopatowania.
Jeszcze się ta zima formalnie nie zaczęła, a już mam jej serdecznie dość.
Kategoria Praca, Gleba