limit prowadzi tutaj blog rowerowy

Niejeżdżenie boli. Dosłownie.

Wpisy archiwalne w miesiącu

Listopad, 2017

Dystans całkowity:786.00 km (w terenie 13.00 km; 1.65%)
Czas w ruchu:38:40
Średnia prędkość:20.33 km/h
Liczba aktywności:21
Średnio na aktywność:37.43 km i 1h 50m
Więcej statystyk

DPDNZD

Wtorek, 28 listopada 2017 | dodano: 28.11.2017

Wytaczam się na koła o 6:10. Jest odczuwalnie nawet ciepło ale po przymarzniętej trawie i kałużach widzę, że mrozik. Zastanawiam się jakie będą drogi? Przed domem jezdnia sucha. I tak aż do samiutkiego końca. Ani jednego poślizgu, nigdzie koła nie pływały. Super. Trasa dokładnie jak wczoraj ale czas gorszy o 3 min. Kiedy próbowałem pocisnąć nogi od razu dawały znać, że nic z tego. Cały też czas miałem wrażenie, że lekko podwiewa ze wschodu. Choć mogło to być tylko wrażenie właśnie, bo jak się zatrzymywałem to przestawało. Droga dość spokojna choć irytacji było kilka. Głównie na "kierowników" jadących z przeciwka w pojazdach z fatalnie ustawionymi światłami albo używanymi niewłaściwymi. Było też jedno zdziwienie. Na Zielonej wyprzedził mnie jakiś pojazd, który z tyłu zamiast czerwonych świateł miał białe. Niezła zmyłka. Na miejscu jestem z zapasem jakichś 2 min. Wśród świeżych pracowników wzbudzam niejaką sensację faktem przyjazdu do pracy na rowerze. Ci pracujący dłużej niż rok już są przyzwyczajeni ;-) Bardzo przyjemny dojazd do pracy.

Powrót rozpoczynam grzebanym startem i w efekcie zachód słońca dopada mnie bardzo wcześnie. Za to zaskakuje mnie znacząco wyższa temperatura. Powiedziałbym, że odczuwalnie było około +5. Momentami musiałem nieco z tempa odpuścić bo czułem, że się gotuję. Wracam przez Mortimer i Reden na kierunku do Mostu Ucieczki ale ostatecznie skręcam w stronę Łęknic i objeżdżam Pogorię 3 w stronę Piekła. Po drodze trochę batmanów ale jeszcze widoczność była na tyle niezła, że nie sprawiają problemów. Potem wbijam na bieżnię przy Pogorii 4 i kręcę nią aż do zjazdu na Preczów. Stamtąd standard do domu przez Sarnów. W domu rozładunek plecaka, potem zakładam sakwy na Błękitnego i, już w warunkach nocnych, robię standardowe zagięcie do wsiowego Lewiatana. Z balastem prosto do domu. Na całym powrocie warunki były bardzo przyjemne. Jezdnie suche, wiaterek niewyczuwalny lub sprzyjający. Droga spokojna. Bardzo fajne kręcenie powrotne. Tylko żeby ci "kierownicy" jeszcze raczyli poustawiać sobie światła...


Kategoria Praca

DP N PTTK D

  • DST 43.00km
  • Teren 1.00km
  • Czas 02:18
  • VAVG 18.70km/h
  • Sprzęt Merida Matts TFS 100D
  • Aktywność Jazda na rowerze
Poniedziałek, 27 listopada 2017 | dodano: 27.11.2017

Poranek skrobanek. Na szczęście użytkowników rowerów to nie dotyczy. Przynajmniej ta czynność. Inne konsekwencje niskiej temperatury jednak są. Przede wszystkim trzeba się naubierać. Do tego dochodzi ryzyko niskiej przyczepności. Na szczęście cokolwiek w weekend padało zdążyło wyschnąć i jezdnie były w całkiem niezłym stanie. Wiaterek miał być minimalny z zachodu i chyba był. Na niebie trochę chmur. Ruszam o 6:11. Ruch taki sobie. Mnie jedzie się całkiem dobrze. Widzę też, że modernizacja swoje zrobiła bo czas przelotu przy ujemnej temperaturze mam wciąż zbliżony do letniego. Trasa bez finezji przez Łagiszę i Dąbrowę Górniczą. Dziś zmiana o tyle, że nie jadę przez Park Hallera (do którego ostatnio na wjeździe mam kałuże, które dziś mogły zamarznąć), tylko przez Aleję Kościuszki. Chwilę stoję na światłach na Alei Róż. Za to światła na Mortimerze wyłączone. Na miejsce zataczam się z kilkoma minutami rezerwy nawet nieprzemarznięty. Bardzo przyjemny dojazd do pracy.

W pracy zostaję dziś ociupinkę dłużej bo nie ma sensu bym dymał do domu a potem znów do Sosnowca na spotkanie Klubu. Ruszam z pracy nieco po 16:30. Jest już prawie całkiem ciemno. W dzień trochę posypało. Opad od razu stopniał i jezdnie były mokre. Bałem się oblodzeń ale strach miał tylko wielkie oczy. Jeszcze było na tyle ciepło, że jezdnie były mokre. Niemniej włączyłem asekuracyjnie cykora i jechałem bardzo ostrożnie. Przez Środulę kręcę na Kombajnistów i dalej na Ludwik. Stamtąd ścieżką w stronę ul. Modrzejowskiej gdzie zaskakują mnie zasieki, wykopy i ogólnie utrudnienia. Jakoś udaje mi się to przebrnąć. Chodnikiem dotaczam się do przejścia podziemnego, przedostaję się na Plac Ćwierka i wbijam do PTTK-u. Tu już chyba wszyscy co mieli być. Spotkanie potoczyło się znów bardzo szybko ale udało się ustalić 3 terminy na wyjazdy: Góry Izerskie w czerwcu, zlot PTTK w Staszowie i objazd województwa opolskiego w sierpniu. Plan mam taki, żeby wziąć w tym wszystkim udział :-) A może i coś jeszcze się urodzi bo była mowa o klubowej integracji w Lelowie :-] Kiedy już się nagadaliśmy była prawie 19:00. Zbieramy się do startu. Wychodzimy we trzech na końcu: Krzysiek, Prezes i ja. Krzysiu nierowerowo więc żegna się z nami i z buta zmierza do domu. Marcin postanawia mnie odprowadzić kawałek. Jedziemy w stronę Pogoni by wbić na ścieżkę rowerową. Po drodze trafia się kilku batmanów, zero odblasków czy lampek. Dotaczamy się razem do Nerki gdzie chwila rozmowy i żegnamy się. Marcin zagina w stronę Zagórza a ja dalej przez Łagiszę i Sarnów do mojej wioski. Temperatura jest taka, że widać ścinające się kałuże a na trawach szron. Trochę bałem się szklanki więc do Łagiszy kręcę chodnikami, ale potem przekonuję się do asfaltu i ciągnę nim już do końca. Nie było źle. Jak w nocy nic nie poleci to rano będzie się dało spokojnie na dwóch kołach uderzyć do pracy. Za to środa i czwartek stawiają pod wielkim znakiem zapytania dojazd.


Kategoria Praca

DPD

Piątek, 24 listopada 2017 | dodano: 24.11.2017

Mało snu. Tak jakoś wyszło. Przez to wrażenie z przedstartu, że mułowate ale na kołach jestem o względnie dobrym czasie - 6:10. Odczuwalnie chłodno choć to może z powodu tego, że dziś wdrożyłem lżejsze wdzianko przewidując cieplejsze popołudnie (za ICM-em). Jezdnie miejscami wilgotne. Wiatru nie wyczuwam. Miejscami zamglenia. Dla odmiany kręcę dziś dojazd przez Będzin. Droga dość spokojna. Na miejscu jestem z zapasem prawie 10 min. Firma tonie w gęstej mgle. Przyjemny i spokojny dojazd do pracy.

Warunki powrotne bardzo przyjemne. Wiatr niewyczuwalny, całkiem ciepło, suche jezdnie, zachód słońca. Kręcę przez Mortimer i Reden pod Most Ucieczki. Tamże na skrzyżowaniu rowerzysta nie opanowuje składaczka i wywraca się na samochód. Na szczęście incydent bezstratny po wszystkich stronach. No może poza dumą rowerzysty. Chwila postoju i dyskusji na środku skrzyżowania a potem wszyscy rozjeżdżają się w swoje strony. Ja dalej bieżnią wzdłuż Pogorii 3 do Świątyni Grillowania, przeskok na P4 i standardem przez Preczów i Sarnów do domu. Jestem na miejscu już po zachodzie słońca ale jeszcze coś widać. Przyjemny powrót do domu. Momentami nawet dość żwawy.



DPD

Czwartek, 23 listopada 2017 | dodano: 23.11.2017

Start dziś nieco grzebany przez smarowanie łańcucha i czyszczenie amorka. Ostatecznie na kołach jestem o 6:16. Warunki znacznie lepsze niż wczoraj. Jest cieplej. Na niebie szczątkowe chmury co sprawia, że jest o wiele jaśniej. Jezdnie mokre. Wiaterek niewyczuwalny. Od razu kręcę raczej bez ociągania by nieco nadgonić późny wyjazd. Trasa przez Łagiszę i Dąbrowę Górniczą. Na Zielonej mam lepszy czas przejazdu od wczorajszego o 2 min. i sporą szansę na punktualny dojazd. W trakcie jazdy czuję jak spada temperatura. Najzimniejszy odcinek mam od Alei Róż do centrum Zagórza. Para bucha z ust jakby było poniżej zera ale przy gruncie musi być cieplej bo nie widzę oblodzeń. Chyba tylko powietrze było takie zimne. U celu jest już nieco cieplej. Przyjemny i spokojny dojazd do pracy.

Dzień, jak na listopad, bardzo pogodny. Dużo słońca, temperatura na zauważalnym plusie. Mimo tego, że na wyjściu dzień już prawie się kończy udało mi się jeszcze trochę z promieni skorzystać. Objazdów jednak nie robię. Coś dziś śmietnik bardzo nienasycony wzywał do szybkiego powrotu. Kręcę przez Mec, Środulę, Stary Będzin, Zamkowe, Grodziec i Gródków do domu. Słońce zachodzi gdzieś między Będzinem a Grodźcem ale jeszcze dość długo jest jasno bo niemal nie ma chmur na niebie. Dzięki temu do domu zataczam się o względnej jasności. Powrót niezbyt spieszny i bardzo przyjemny.


Kategoria Praca

DPDZND

Środa, 22 listopada 2017 | dodano: 22.11.2017

Pierwsze co na wyjściu stwierdzam to, że jest cieplej. Jak ICM wieszczył. Jezdnie mokre. W powietrzu dużo wilgoci nieco ograniczającej widoczność. Wiatru nie czuję. Jak na listopad to niezłe warunki do jazdy. Ruszam o 6:06. Na drogach dość spokojnie. Dołożyłem wczoraj jeszcze jedna lampkę na plecak i liczę na to, że dzięki temu nikt mi w zadek nie wjedzie :-) Trasa przez Łagiszę i Dąbrowę Górniczą. Bez ekscesów. Przyjemny dojazd do pracy.

W ciągu dnia trochę pokapało ale na wlocie już nie padało. Jedynie drogi mokre. Jest cieplej. Ruszam niezbyt spiesznie w stronę centrum Zagórza i dalej przez Mortimer na Reden i pod Most Ucieczki. Potem bieżnią wzdłuż Pogorii 3 do Świątyni Grillowania gdzie przez dzikie przejście przez tory przerzucam się na bieżnię przy Pogorii 4. Po drodze muszę odczekać na przejazd pociągu. Potem z kolei drogę przecinają mi sarenki. Stanęły ze 20m od ścieżki i nie uciekały. Przez chwilę gapiliśmy się na siebie. Potem zrobiłem im kilka foto i pojechałem. Sarenki zostały gdzie były. Przez Preczów i Sarnów dotaczam się do domu. Jest już po zachodzie ale jeszcze nie jest ciemno. W domu zostawiam plecak, zakładam na Błękitnego sakwy i robię standardowe zagięcie do wsiowego Lewiatana. To już w ciemnościach. Po zapełnieniu sakw wracam prosto do domu. Warunki wciąż całkiem niezłe. Przyjemnie się kręciło po południu.


Kategoria Praca

DPD

Wtorek, 21 listopada 2017 | dodano: 21.11.2017

Zawierzając prognozom ICM-u dziś lżejsze wdzianko. Sprawdza się. Jest odrobinę cieplej. Wiaterku nie wyczuwam. Nie pada. Jezdnie mokre. Na kołach jestem o 6:10. Trasa standardowa przez Łagiszę i Dąbrowę Górniczą. Leci mi się nawet nieźle choć nie cisnę. Na Mortimerze przed światłami znów zwężenie, tym razem prawy pas i nowe łaty asfaltu. Gdzieś od centrum Zagórza pojawia się nieznaczna mżawka ale do celu mam już niedaleko i nie zdążam nasiąknąć. Na finiszu mam jeszcze 2 min. zapasu. Całkiem przyjemny dojazd do pracy.

Powrót w lekkim deszczyku. Nic, co by przemoczyło ale radość z jazdy znacznie obniżało. W związku z tym wracam maksymalnie krótką trasą przez Mec i Środulę w stronę Starego Będzina. Okolice ronda UE zakorkowane, na Stadionie też, podobnie na Nerce. Tyle, że mnie to rybka bo ja i tak rowerkiem sunę równym tempem przed siebie. Od Nerki obieram kierunek na Łagiszę ale za fabryką domów (a obecnie jakimiś magazynami) skręcam w stronę świateł na "86" i dalej ciągnę przez Gródków "913" prosto do domu. Miałem jeszcze zrobić zagięcie do wsiowego Lewiatana ale pokapywanie przekonało mnie, że w lodówce wcale jeszcze nie jest tak pusto i zakończyłem kręcenie. W sumie jechało się dobrze, nie przemokłem. Można powiedzieć, że były gorsze powroty.


Kategoria Praca

DPD

Poniedziałek, 20 listopada 2017 | dodano: 20.11.2017

Wróżby ICM-u sprawdziły się dziś doskonale. Na wstawaniu widzę na zewnątrz nieco śniegu i coś tam sobie jeszcze pada. Nim wybyłem na koła większość stopniała a wszelkie opady poszły precz. Zgadzało się też pod kątem wiatru. Wiał dość mocno i z kierunku pomagającego czyli do pracy na wspomaganiu. Jezdnie mokre. Próba hamowania pokazuje jednak, że przyczepność jest dobra. Temperatura zdecydowanie powyżej zera. Powiedziałbym, że około +2, +3 stopnie. Całkiem niezłe warunki dojazdowe. Ruszam o 6:06. Początkowo chciałem kręcić przez Sarnów i Preczów ale ostatecznie doszedłem do wniosku, że ciut za późno wyjechałem by robić te dodatkowe 2 km. Tak więc standard przez Łagiszę i Dąbrowę Górniczą. Na drogach ruch umiarkowany. Na "dworcu" w Dąbrowie czekam chwilę na odjazd "KŚ" do Częstochowy. Roboty na Mortimerze, wg mojego rzutu oka, tak nie do końca z sukcesem. Jedno zapadlisko przy kratce ściekowej pozostało. Chyba tam też mignął mi Prezes. Albo ktoś do niego z sylwetki i wyposażenia podobny. Generalnie rowerzystów po drodze mizernie. Na miejscu jestem z zapasem 5 min. Całkiem przyjemny dojazd do pracy.

Na powrocie prognoza ICM-u też 100% zgodna. Wiatr zelżał ale utrzymał kierunek. Deszcz ze śniegiem był. Na plusie było. Wracam bez kombinacji przez Mortimer i Reden w stronę Mostu Ucieczki. Potem bieżnią przy P3 do Świątyni Grillowania i przeskok przez tory na bieżnię P4. Stamtąd do Preczowa i dalej przez Sarnów do domu. Od P4 praktycznie cały czas pod wiatr i zacinający z różną intensywnością deszcz ze śniegiem. Na finiszu nawet nieco się rozkręciło. Odczuwalnie mało przyjemnie ale jak już się wyłuskałem z warstw odzienia, to okazało się, że wcale nie jestem ani mokry, ani wyziębiony. Pewnie przez to, że nieosłonięta twarz była ostro atakowana opadem wrażenie przerąbanych warunków było przemożne. Faktycznie nie było źle. I jechało się też nawet nieźle. Miał mnie Prezes kawałek odprowadzić w stronę domu ale albo odpuścił całkiem jeżdżenie (wcale mu się nie dziwię bo też bym z domu nie wylazł jakbym nie musiał), albo nie udało nam się zgrać w czasie i przestrzeni.


Kategoria Praca

Ę

  • DST 50.00km
  • Czas 02:26
  • VAVG 20.55km/h
  • Sprzęt Scott Spark 750
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 18 listopada 2017 | dodano: 18.11.2017

Dlaczego taki tytuł wpisu, to widać na mapce :-)

Ponieważ rano ICM pokazał, że pogoda w niedzielę ma się rozsypać (co w chwili pisania tego wpisu zostało przesunięte na poniedziałek), postanowiłem wykorzystać sobotę i zakręcić coś w warunkach dziennych. Warto było bo słoneczko ładnie przyświecało. Niestety zbieram się na koła nieco późno bo dopiero około 13:40.

Trasa na mapce więc nie będę opisywał. Generalnie miałem ochotę popagórkować. Jechało się przyjemnie choć przy nawrotach w stronę zachodu czułem lekki wiaterek. Im bliżej było 15:00 tym więcej pojawiało się chmur na zachodzie i temperatura spadała. Dało mi się to trochę we znaki w okolicach stóp i dłoni.

W jednym miejscu mi się plan rozsypał. Chciałem z Pyrzowic przejechać do Ożarowic. Koło Hamy jednak wygrzebany wąwóz przy budowie A1. Musiałem się wrócić do Pyrzowic i wbić na "913".

Na powrocie, w Myszkowicach, na poboczu widzę rowerzystę na szosie z wyjętym kołem. Kapeć. Zatrzymuję się i pytam czy jakiejś pomocy trzeba. Okazało się, że przydatna byłaby pompka. Miałem. Niestety w trakcie próby naluftowania dętki okazało się, że moja pompka jest niesprawna. A ja taki kawał czasu jeździłem w błogiej nieświadomości. Tak więc mimo szczerych chęci nic nie pomogłem. Żegnam się i kręcę dalej powrót do domu. Kończę już o szarówce.

Dla pewności robię jeszcze test czy faktycznie ta pompka poległa. Spuszczam powietrze i próbuję nabić coś. Nie idzie. Od razu szukam zapasowej i wkładam do plecaka. A przy okazji jeszcze jedną dla bujanego muszę zakupić.




Kategoria Inne

DPD

Piątek, 17 listopada 2017 | dodano: 17.11.2017

Dziś wygrzebałem się do jazdy jeszcze później niż wczoraj - 6:12. Na zewnątrz zgodnie z prognozami ICM-u czyli mokro, odrobinę kapie, lekko na plusie, podmuchy niewyczuwalne. Wolałem wczorajsze warunki ale rowerzysta nie wybiera tylko jedzie co jest. O dziwo, pierwszych rowerzystów spotykam już przy domu. I to dwóch. Za to potem już nikogo ale widzę ślady więc musiało być nas więcej dzisiaj. Trasa standardowa przez Łagiszę i Dąbrowę Górniczą. Na Mortimerze małe zaskoczenie. Przed światłami przy Shellu i zjazdem na "94" zwężenie, zdarte kawałki asfaltu. W końcu zabrali się za połatanie tamtejszych dziur. Myślę jednak, że te poprawki długo nie wytrzymają bo tam jeździ sporo ciężkich pojazdów i szybko te łaty zniszczą. Ale za starania mają drogowcy plusa. Do celu zataczam się z rezerwą 2 min. nawet nie bardzo uświniony i przemoczony. W sumie całkiem przyjemny dojazd do pracy.

Powrót w nieco bardziej sprzyjających okolicznościach przyrody. Sprzyjające o tyle, że podeschły trochę drogi. Na niebie jednak dywan chmur, który zniechęcił mnie do robienia objazdów. Wracam krótką trasą do domu. Kolejno: Mec, Środula, Stary Będzin, Stadion, Nerka, Zamkowe, Grodziec i Gródków. Jechało się nawet przyjemnie choć niespiesznie. Ciemno robi się już przerażająco szybko.


Kategoria Praca

DPD

  • DST 39.00km
  • Teren 1.00km
  • Czas 01:53
  • VAVG 20.71km/h
  • Sprzęt Merida Matts TFS 100D
  • Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 16 listopada 2017 | dodano: 16.11.2017

Start dziś taki sobie o 6:07. Trawy oszronione ale na jezdniach sucho. Nie czuję żadnych podmuchów. Po około 700m zaskakuje mnie gęsta mgła. Utrzymuje się do Łagiszy. Tam odcinek z niezłą widocznością mam aż do Kreisela. Potem mgły wracają i z różną gęstością wiszą aż do "dworca kolejowego". Dziś odpuszczam przejazd przez Park Hallera wybierając Aleję Kościuszki. Z niej wracam na zwykłą trasę przez Mortimer i centrum Zagórza. Obok DorJan-a chwila niepewności czy mi kombik nie wyjedzie ale ostatecznie hamuje choć dość dynamicznie. Formalnie ja miałem pierwszeństwo ale wiadomo, lepiej patrzeć i czuwać. Tym razem mogłem bezpiecznie skorzystać z mojego uprawnienia :-) Droga właściwie spokojna, choć w mgłach jechało mi się trochę niepewnie. Było w takich warunkach jedno wyprzedzanie, za które "kierownik" (lub "kierowniczka") powinni dostać po łbie od Policji za głupotę i narowistość. Za to przejazd bardzo przyjemny. Jakoś tak pozytywnie mnie do dnia nastawił. Mam nadzieję, że nic tego nie zepsuje :-) Czas przejazdu lepszy niż się spodziewałem że będzie.

Powrót z pracy rozpoczynam przy ładnym słoneczku. Jest też zauważalnie cieplej. Niestety i jedno, i drugie trwa niezbyt długo. Kręcę bokiem Środuli w stronę Pogoni i dalej do Czeladzi. Stamtąd do Wojkowic na prostą do domu. Słońce znika gdzieś w okolicach Czeladzi ale do domu zataczam się jeszcze za względnej jasności. Nim jednak skończyłem czyścić amorek to już było ciemno. Powrót jednak dość przyjemny i spokojny.


Kategoria Praca