GPS-
Dystans całkowity: | 1517.00 km (w terenie 199.00 km; 13.12%) |
Czas w ruchu: | 74:56 |
Średnia prędkość: | 20.24 km/h |
Maksymalna prędkość: | 59.00 km/h |
Liczba aktywności: | 32 |
Średnio na aktywność: | 47.41 km i 2h 20m |
Więcej statystyk |
DPD
-
DST
36.00km
-
Czas
02:08
-
VAVG
16.88km/h
-
Sprzęt Kiedyś Giant
-
Aktywność Jazda na rowerze
3 dni przerwy i dziś, mimo nędznych warunków, aż chciało się jechać rowerkiem do pracy. Przy pakowaniu asfalty były jeszcze suche ale jak już wyciągałem rower padał śnieg. Temperatura była trochę powyżej zera więc od razu topniał. Ubrany jak na suche warunki miałem już za mało czasu na przebieranki w zestaw gumowy, który jechał w sakwie, więc wystartowałem jak stałem. 6:15. Spóźnienie pewne przy tej temperaturze, opadzie i wietrze z północnego wschodu. Jedzie się dobrze ale nie mam kontroli nad czasem bo zegarek pod rękawem i nie bardzo jest jak do niego sięgnąć w locie a GPS w kieszeni. Jak się okazało na mecie, za słabe baterie nie wytrzymały i padł gdzieś po drodze. Czas sprawdzam dopiero na "dworcu" w Dąbrowie Górniczej. 6:47. Nie focę dziś hotelu bo i tak by niewiele wyszło a i czasu miałem mało by kopać po sakwach za aparatem. Udaje się nie stać na światłach prawie w ogóle ale nic to nie daje i jestem z czasem coraz bardziej do tyłu. Za rondem na Zagórzu mam pomiar 7:02 i jeszcze 2km do przejechania. Nędza. Ostatecznie na mecie ze stratą 9 min. Nawet nie bardzo przemoczony ale za to z lekko zmarzniętymi stopami. Jak tak popada cały dzień to powrót będzie już w zestawie gumowym.
Jako, że przez cały dzień leciał deszcz ze śniegiem powrót musiał się odbyć w zestawie gumowym bo inaczej byłbym mokry do gołej skóry. Przy tym wietrze to choróbsko murowane w takim stanie. Użycie zestawu gumowego ma jedną potężną wadę. Owszem, chroni przed opadem i wiatrem ale to działa w drugą stronę. Kiepsko odprowadza się pot i szybko wzrasta temperatura. Wszystko to wymusza jazdę w ślimaczym tempie. Skoro więc mam sobie spacerować na rowerze to wskazana jest jak najbardziej spokojna trasa. Wybieram kierunek na Pogorię 3. Docieram tam przed 16:00. Bieżnią jadę w stronę Świątyni Grillowania po drodze napotykając tylko dwie biegaczki. Poza tym jakby ludzi wytruli. Przeskok przez tory i kawałek wzdłuż Pogorii 4. Tu żywego ducha. Dalej standardowo przez Preczów i Sarnów do domu. W Preczowie zbiesił mi się łańcuch do spółki z przerzutką i skończyło się to wpadnięciem łańcucha między szprychy a wolnobieg. Dłuższa chwila szarpaniny z nieposłusznymi mechanizmami i wniosek z niej taki żeby nie zrzucać poniżej 2/2. Złapały mechanizmy trochę piachu między Pogoriami i się rozjechały :-/ Poza tym powrót bez większych sensacji. Nawet przyjemnie się kręciło. Trochę tylko przymarzły stopy pomimo wełnianych skarpet i gumiaków. Hm... Wychodzi na to, że jednak nie o warstwy izolujące od wody i chłodu chodzi. Po prostu ta część ciała ma za mało ruchu by wydzielać ciepło i marznięcie to ich standardowe zachowanie. Szkoda bo to bardzo zniechęca do jazdy.
Kategoria GPS-, Praca
DPZD
-
DST
37.00km
-
Czas
01:44
-
VAVG
21.35km/h
-
Sprzęt Kiedyś Giant
-
Aktywność Jazda na rowerze
+15. Czyściutkie niebo. Bez podmuchów. Bajkowe warunki do jazdy. Dziś udaje mi się wygrzebać wcześniej i start następuje o 6:09. Jedzie się bardzo dobrze. Ponieważ GPS już przy wyjmowaniu rowerka z garażu zaliczył wpadkę przewieszam go na smyczkach obok aparatu i telefonu. To z kolei sprawia, że nie mam na bieżąco wglądu w parametry przejazdu (czas, prędkość) więc jadę na wyczucie. Tylko na spokojniejszych odcinkach czasem zerkam na odczyty biorąc Garmina w łapę. Trochę to uciążliwe ale pozwala mi się zorientować w sytuacji i ocenić, że przelot odbywa się zgodnie z harmonogramem. Nie jest źle. Niezależnie od tego którym rowerkiem jadę do pracy czasy przejazdu różnią się bardzo niewiele. Z postojów to tylko foto hotelu i jedne światła. Na miejscu ze sporym zapasem czasu - 7 min.
Po pracy przyjemne ciepełko jednak znów nie mam za bardzo czasu na zaginanie. Na początek kręcę przez rondo w centrum Zagórza pod Makro i dalej do "Liroja Merlina". Stamtąd przez światła na Środuli do Starego Będzina i dalej do serwisu. Miałem zostawić Srebrną Strzałę na zmianę gripów na manetki ale się okazało, że jutro są czynni ostatni dzień i potem 2 tygodnie urlopu więc odpuszczam serwis na ostatnią chwilę. Przyjadę Strzałą pod koniec miesiąca i na spokojnie zlecę wymianę. Bez gięcia przebijam się na kierunek Łagiszy i dalej przez Sarnów wracam do domu. Bardzo przyjemne kręcenie powrotne. Chyba będę częściej też Strzałę zaprzęgał do jazdy do pracy. Jedzie się inaczej ale też dobrze.
Kategoria GPS-, Praca
DPDSD
-
DST
54.00km
-
Teren
1.00km
-
Czas
02:32
-
VAVG
21.32km/h
-
Sprzęt Scott Spark 750
-
Aktywność Jazda na rowerze
+20. Na starcie słońce na pełnej mocy rażenia. Przyjemne warunki do jazdy. Start 6:18. Kręcę tak średnio intensywnie ale i tak odcinkami prędkość jest rewelacyjna. Na "dworcu" w D. G. jestem już po pociągach. Po IC ani śladu a KŚ właśnie zaparkował. Po drodze foto hotelu. Na rondzie w Zagórzu już prawie wszystko gotowe. Jest malowanie i oznakowanie. Chyba będzie się tam dobrze jeździć. Strzelam foto ku pamięci. Jeszcze ekipy kręcą się po okolicy ale wygląda to na porządkowanie ostatnich elementów. Do pracy docieram równo o czasie. Przejazd spokojny i bardzo przyjemny.
Po pracy tradycyjne już, przyjemne ciepełko. Dziś bardzo żwawo wracam do domu najkrótszą drogą przez Mec, Środulę i Stary Będzin. Chwilę po wbiciu na ścieżkę w stronę Będzina z przeciwka nadjeżdża Robredo. Hample, nawrotka, witamy się i chwilka dłuższa schodzi na pogaduchach. Przedstawiam mu pomysł Pawła, który dziś mi zarzucił i spotykam się z pełnym entuzjazmem. Wymieniwszy jeszcze kilka nowinek żegnam się szybko z Robertem bo dziś mam plan trochę od czasu uzależniony. Przez Zamkowe, Grodziec i Wojkowice cisnę do domu. Tu parkuję Rzeźnika i przerzucam się na zbiorkom, którym docieram do serwisu w Będzinie. Odbieram Srebrną Strzałę po przeszczepie wolnobiegu i łańcucha. Niestety manetek do mojego, nieco już wiekowego, rowerka nie mieli pod ręką i mają przyjechać dopiero w przyszłym tygodniu więc dalej męczę się ze starymi gripami. Od razu oczywiście test nowego napędu. Na początek kręcę na 12% na Syberkę. Nim tam jednak docieram GPS zalicza faila. Potem jeszcze jednego na Syberce. Zdejmuję go z kierownicy i zawieszam na pasku plecaka. Tam ma trochę amortyzacji od wstrząsów i okazuje się, że tyle wystarcza by się już do końca jazdy nie wyłączył. Z Syberki transportuję się kładką pod M1 w Czeladzi, objeżdżam je kierując się równoległą do "94" ulicą w stronę Czeladzi. Stamtąd do Wojkowic. Drugi raz dziś już przebijam się przez pobojowisko przy Orlenie w Wojkowicach ale tym razem nie wbijam w teren tylko podjeżdżam pod kościół i skręcam do Strzyżowic. Zrobiwszy kilka podjazdów docieram w końcu do domu. Tu jeszcze smarowanie amorów i na koniec serwis własnej, pochlastanej łapy. Zmiana opatrunku pozwoliła ocenić jak to wygląda po kilku dniach. No cóż, oderwanie gazy otworzyło ranę ale już jucha nie bucha jak z gejzera. Jeszcze kilka dni i będę mógł chyba zdjąć bandaż na dobre. Ale blizna będzie konkretna. Kolejna do kompletu :-p Kilometry z dziś idą na konto Rzeźnika.
Kategoria Praca, GPS-, Łańcuch, Serwis, Wolnobieg
DPDSZ
-
DST
44.00km
-
Czas
02:00
-
VAVG
22.00km/h
-
Sprzęt Scott Spark 750
-
Aktywność Jazda na rowerze
Niby temperatura podobna do wczorajszej, bo +16, ale już nie jest tak rześko. Słoneczko nie ma dziś po drodze do gruntu ani jednej chmurki więc od samego początku razi konkretnie. Start czynię o 6:13 ale dziś nie cisnę by nadgonić. Ile się potoczy, tyle się potoczy. Jedzie się dobrze i na "dworcu" w Dąbrowie Górniczej jestem równo z IC. Szlabany jeszcze podniesione więc tym razem bez stania. Zaraz za dworcem przyuważam połamane drzewo. Wcześniej jedno było na Zielonej przy moście na Czarnej Przemszy i wylocie ścieżki rowerowej od strony Będzina. Na Zielonej zresztą wyglądała jezdnia tak, jakby tam niezły potop był. Resztę drogi, z planowym postojem na foto hotelu, przebywam bez zakłóceń. Na miejscu z zapasem 7 min.
Przy pierwszym śniadanku na szybko foto wschodzącego słońca.
Drzewko połamane przy "dworcu" w D. G. Wydaje mi się, że to świeża sprawa. Nie kojarzę by już wczoraj było w takim stanie.
Hotel jakby zastygł w budowie.
Pogoda mnie rozpieszcza :-) Przyjemne ciepełka sprawiają, że jeździ mi się rewelacyjnie. Niestety trochę mało czasu na objazdy bo są codzienne sprawy do pozałatwiania. Tak więc powrót bez gięcia przez Mec, Środulę, Stary Będzin, Zamkowe, Grodziec i Gródków. Potem dodaję luftu Srebrnej Strzale i zataczam się nią w końcu do serwisu na wymianę reszty napędu czyli łańcucha i wolnobiegu. Decyduję się też na wymianę manetek. Obecnie używane to oryginalne z Gianta i mają już ponad 15 lat. Guma na nich wręcz się rozpływa. Zwłaszcza w obecnych temperaturach. A poza tym... zawsze fajnie jest kupić sobie coś nowego do rowerka :-) Nawet do takiego wterana. Zostawiwszy w serwisie Strzałę wracam zbiorkomem do domu. Tu zarzucam sakwy na Błękitnego i robię jeszcze standardowe zagięcie do wsiowego Lewiatana. Tyle picia co dziś załadowałem, to chyba jeszcze te sakwy nie wiozły. Że się nie urwały, to cud. Starszy GPS zaliczył dziś -2 :-(
Ku pamięci zrobiłem w locie foto kokpitu Srebrnej Strzały jeszcze ze starymi grip-ami.
Kategoria Praca, GPS-
DPDSD
-
DST
49.00km
-
Teren
1.00km
-
Czas
02:09
-
VAVG
22.79km/h
-
Sprzęt Scott Spark 750
-
Aktywność Jazda na rowerze
+16. Słoneczko ponownie w natarciu. Wiaterek nawet jeśli był to ledwo zauważalny. Start 6:16 więc zmuszony jestem nieco intensywniej kręcić by nie było spóźnienia. Jedzie się bardzo dobrze. Ruch na drogach mniejszy i chyba to jest częściowo powód tego, że przejazd bardzo spokojny. Na "dworcu kolejowym" udaje się trafić między pociągi. KŚ odjeżdża a IC dopiero pojawiał się na horyzoncie więc nie musiałem stać na szlabanach. Potem postój na szybkie foto hotelu. Przy rondzie w Zagórzu małe zaskoczenie. Przeorany i zabarierkowany zjazd z Braci Mieroszewskich w Szymanowskiego. Pewnie do poniedziałku będzie już ładnie wyasfaltowane. Na miejscu z zapasem kilku minutek.
Po pracy szybko, bez gięcia przez Mec, Środulę, Stary Będzin, Zamkowe, Grodziec i Gródków, do domu. Po drodze trochę narwanych kierowców ale udało się powrót przeżyć. Zostawiam Rzeźnika i przerzucam się zbiorkomem do Będzina. W serwisie odbieram Srebrną Strzałę po przeszczepie korby. W tygodniu jak się zabrali za serwisowanie rowerka to zadzwonili, że tu napęd cały wygląda do wymiany. Byłem święcie przekonany, że się mylą. Ale potem zacząłem sprawdzać w zapiskach na BS i wyszło, że łańcuch z wolnobiegiem mają już ponad 3k km. Moje zdziwienie było ogromne. Niemal pewien byłem, że wymiana ostatnia tych elementów dobyła się całkiem niedawno i góra 1,5k km na tym przejechałem więc po wymianie korby powinno być ok. Przy odbiorze pożegnali mnie słowami "Widzimy się w poniedziałek" ;-p Cóż, pozostało przetestować. Ruszam Srebrnym na 12% pod Syberkę. Wjazd wyszedł ok i nic nie skacze. Jednak dobrze nie jest. Przy przełożeniu 1/1 było ok ale już przy 2/3 to samo co przed wymianą korby. Różnica taka, że teraz zamiast łańcuch lecieć po korbie to leci po wolnobiegu :-/ Czyli jednak będę musiał zrobić resztę napędu. Ale dla pewności robię nieco zagięty powrót przez Czeladź i Wojkowice. W kilku miejscach, głownie przy ruszaniu ze skrzyżowań ale też i na podjazdach, łańcuch nieco skacze :-( Najbardziej wyślizgana jest 3 z tyłu i trochę 5. Jak się przerzuciłem na 4 i 2 z tyłu było lepiej ale to przełożenia, które tak średnio mi pasują. Wniosek taki, że jeszcze trochę się pomęczę i pewnie w tygodniu jednak odstawię Srebrnego na przeszczep reszty napędu.
Starszy Garmin dziś zaliczył ze 2-3 wyłączenia. O dziwo na całkiem drobnych nierównościach. Z kolei na całkiem porządnych dał radę. Wkurzające. Ale już nie będę go serwisował. Chyba się nie opłaci. Poza tym używam go już tylko na Srebrnym a on pracuje ostatnio tylko na znanych, krótkich, okolicznych trasach i nawet jak czegoś nie policzy to i tak wiem ile mniej więcej przejechałem.
Kategoria Praca, GPS-, Korba, Serwis
DPS
-
DST
27.00km
-
Czas
01:17
-
VAVG
21.04km/h
-
Sprzęt Kiedyś Giant
-
Aktywność Jazda na rowerze
Na starcie +8. Na finiszu na pewno cieplej bo słoneczko ładnie operowało. Start 6:08. Po drodze lekkie zamglenia. Przejazd spokojny. Standardowy postój na foto hotelu i potem niestandardowy na foto ronda w centrum Zagórza. Na miejscu z zapasem 5 min.
Po pracy na początek do ProLine po akumulatorki. Potem pod ścianę płaczu i przez Mydlice i Warpie do serwisu w Będzinie. Tu zostawiam Srebrną Strzałę na przeszczep korby i ewentualnie innych elementów, jeśli w wyniku przeglądu okaże się, że coś jeszcze nadaje się do wymiany. Możliwe, że suport będzie tego wymagał ale to ocenią jak rozbiorą. Powrót zbiorkomem i na dziś to tyle jeżdżenia.
W drodze powrotnej GPS zaliczył kilka wpadek :-/
Kategoria Praca, Serwis, GPS-
Zaginane ale tylko Z
-
DST
28.00km
-
Czas
01:23
-
VAVG
20.24km/h
-
Sprzęt Kiedyś Giant
-
Aktywność Jazda na rowerze
Co tam zeznawał termometr to nawet nie patrzyłem ale na oko wydawało się, że jest przyjaźnie. W praniu wyszło, że do ideału daleko. Gdzieś około tych +20 pewnie było ale był też i dość zauważalny wiatr. Chmur sporo i czasem na dłużej przesłaniały słońce. Generalnie pogoda jak na lato to słaba. Nawet ludzie jakieś takie poubierane po drodze. Zupełnie jak nie latem.
Dziś było zapotrzebowanie na kurs specjalny za różnymi drobiazgami więc też zrobiwszy nieco mniej niż powinienem ruszam na gięty wyjazd do Będzina. Na początek jednak podjazd w stronę Góry Siewierskiej przerwany skrętem na Dąbie. W Dąbiu zwrot na Malinowice i przez Psary do Sarnowa skąd prostą drogą (przez Łagiszę) do Będzina. Tu na początek zawituję do serwisu u mawiam się na zostawienie Srebrnego po weekendzie na wymianę korby. Niestety kilka razy na podjazdach łańcuch już przeskakiwał a gwoździem do trumny był wyjazd z przejścia podziemnego pod Aleją Kołłątaja gdzie stanąłem po prostu w miejscu. Dobrze, że hamulce niedawno wyposażyłem w nowe klocki bo inaczej byłaby gleba. Potem zawijam do elektronika po tester do kabli i gniazdka do skrętki i ruszam do domu. Przy targu odbijam na Grodziec. Za Zamkowym wbijam na ścieżkę by zaraz za mostem nadziać się na ekipę, która znów będzie ryła. Obchodzę ich bokiem i pod Browar docieram już bez przeszkód. Standardem kręcę do Gródkowa, gdzie przecinam "913" gnąc nieco powrót ale unikając za to początków popołudniowego szczytu powrotnego. Po drodze zahaczam o sklep z budowlanką i z balastem zjeżdżam do domu. Tu opróżniam sakwę i robię jeszcze zagięcie standardowe do wsiowego Lewiatana. Powrót bez bonusów.
Dziś kilka razy GPS zaliczył wpadkę (ten starszy). W Będzinie na tyle poważną, że myślałem iż to już jest jego definitywny koniec. Na szczęście kilka szturchnięć przywróciło go do życia.
Kategoria GPS-, Inne
DP - telewizor na rower - D
-
DST
38.00km
-
Teren
4.00km
-
Czas
01:50
-
VAVG
20.73km/h
-
Sprzęt Scott Spark 750
-
Aktywność Jazda na rowerze
+7. Pochmurno ale sucho. Trochę delikatnego wiaterku zupełnie nieprzeszkadzajacego. Start 6:11. Zadziwiające pustki na drodze w porównaniu do dnia wczorajszego. Z tego też powodu przejazd wyjątkowo spokojny. Przymusowy postój przy szlabanie na "dworcu kolejowym" w D. G. Potem foto hotelu i światła na Alei Róż i następne na Mortimerze. Dziś ścinam przed budową ronda na Zagórzu i przejeżdżam przez działki do ul. Kosynierów. Spokojniej. Na miejscu z zapasem minutek. Po drodze drażnił mnie odgłos czegoś trącego o asfalt jak skręcałem w lewo ale na pierwszy rzut oka nie było w oponie żadnego kamyczka ani nic się nie przykleiło. Za którymś razem jednak już mnie to tak zirytowało, że przystanąłem dla dokładniejszego oglądu. W przedniej oponie znalazłem kolec. Wyglądał na dość gruby i głęboko wbity. Pozostałość po wczorajszych eksploracjach. Zadziwiające tylko było, że powietrze nie zeszło. Postanowiłem nie ruszać aż nie dojadę na miejsce. Na finiszu okazało się, że kolec był gruby ale krótki i chyba nie sięgnął dętki bo po wyjęciu ciśnienie się utrzymało. Może wulkanizatorka nie będzie potrzebna. GPS zaliczył dziś dwie wpadki. Jedna na drobnej dziurze przy zablokowanych amorach, druga na zjeździe również na delikatnym uskoku przy odblokowanych amorach. Łącznie uciekł z pomiaru jakiś 1km. Potem na dużo większych wertepach było ok. Bardzo dziwne i jeszcze bardziej irytujące.
W ciągu dnia dociera do mnie przesyłka, którą zamówiłem i opłaciłem wczoraj. I oto jest! Nowy Garmin. Bardzo wypaśny. I bardzo duży. Przed wyjazdem zmieniam układ kokpitu i oczywiście pierwsze testy. Ruszam w teren z pracy do Dąbrowy Górniczej. Potem wzdłuż Pogorii 3 od mola do Piekła i przeskok na Pogorię 4 i powrót asfaltem do Preczowa i dalej przez Sarnów do domu. Po drodze kilka postojów by pozmieniać ustawienia nowej nawigacji i przy okazji sprawdzić niektóre nowe funkcje.
Kokpit ze starym Garminem.
Kokpit w nowym wydaniu.
Pierwsze kilometry odmierzone nowym komputerem :-)
O wiele wygodniejszy w użyciu dzięki ekranowi dotykowemu. Większy wyświetlacz więc też i lepiej widać mapę. Poza tym mapa wbudowana bardziej aktualna i chyba na całą Europę bo jak na chybił-trafił sprawdziłem kilka lokalizacji to się okazało, że mapa tam sięga. Choć swoją cenę to miało. Teraz tylko przetestować urządzonko w boju na dłuższej trasie :-)
Kategoria GPS-, Praca
DPOD
-
DST
70.00km
-
Teren
13.00km
-
Czas
03:44
-
VAVG
18.75km/h
-
Sprzęt Scott Spark 750
-
Aktywność Jazda na rowerze
+8. Na niebie chmurki ale spośród nich przebija się też nieśmiało słoneczko. Przyspieszający wiatr. Start 6:13. Po chwilowym uspokojeniu ruchu, wraz z wejściem nowych przepisów o karach, już ani śladu. Kierowcy po staremu nap....ją ile wlezie i gdzie tylko się da. Dziś też kilku wyprzedzało dużo za blisko jak na prędkość, którą jechali. GPS zaliczył fail-a. Wyłączył się po przejechaniu nieco ponad 1km na zupełnie gładkiej drodze. Wkurzające. Poza tym przejazd bardzo przyjemny i dość sprawny. Na światłach w Gródkowie udało się przelecieć na pełnej prędkości dzięki czemu czas na Zielonej całkiem niezły. Potem chwila postoju w oczekiwaniu aż na peronie zaparkuje pociąg KŚ. W kolejności foto hotelu i foto robót przy rondzie w centrum Zagórza. Na miejscu z zapasem minutek.
Po pracy pogoda taka sobie. Zauważalny wiaterek, dywan chmur. Dziś miałem biznesa w Boguchwałowicach więc powrót nieco wyciągnięty. Na początek standardem w stronę Pogorii 3, którą objeżdżam od strony Łęknic. Dalej przez Piekło objazd terenowy Pogorii 4 do Wojkowic Kościelnych gdzie porzucam teren na rzecz asfaltu i przez Podwarpie kieruję się na czerwony szlak rowerowy do Siewierza. Potem kawałek asfaltu i znów szlak, tym razem zielony. Przez rynek wybijam się z Siewierza w kierunku Tarnowskich Gór. Po drodze do Boguchwałowic czynię trochę eksploracji. Nie pierwsze dziś, zresztą. Z Boguchwałowic jadę do Przeczyc. Tam wciąż jeszcze walczą z asfaltem. W Przeczycach koło remizy skręcam do Toporowic i za "S1" wbijam w teren w stronę Dąbia. Miałem już prosto asfaltem dociągnąć do domu ale obok szkoły znów wbijam w teren. Teraz wszystko zarośnięte i trochę się motam nim trafiam gdzie chciałem. Po drodze robię jeszcze 2x eksploracje by się przekonać czy gdzieś dojadę i gdzie ewentualnie. Pierwsza eksploracja daje jakiś wynik, druga nie. Kończę z terenem na chwilę w Brzękowicach na Wale i kręcę na nowe osiedle w Górze Siewierskiej gdzie jeszcze kawałek terenu zaliczam na odcinku od masztu komórkowego do drogi Strzyżowice-Góra Siewierska. Tam już tylko błyskawiczny zjazd do domu.
Po drodze GPS zaliczył jeszcze 2 pady. Jeden na końcówce terenu przy Pogorii 4 i potem na zjeździe czerwonym szlakiem w stronę Siewierza. Łącznie na pewno ponad 1km uciekł z dystansu. Na finiszu licznik pokazał coś koło 69,5km więc razem z tym co się nie zliczyło to 70km wyszło na 100%.
Pogoda generalnie słaba. Cały dzień we wdzianku na długo i jakoś nie przypominam sobie, żebym się gdzieś zgrzał. Nawet na podjazdach nie udało się zagotować. Na odsłoniętych grzbietach wiaterek dość mocno wychładzał. Ale i tak przyjemne kręcenie powrotne.
Kategoria GPS-, Praca
DPD
-
DST
37.00km
-
Teren
1.00km
-
Czas
01:48
-
VAVG
20.56km/h
-
Sprzęt Scott Spark 750
-
Aktywność Jazda na rowerze
+10. Pochmurno. Jezdnie mokre. Start 6:09. Już ludziom przeszła ostrożność jeśli chodzi prędkość. Pomimo kiepskich warunków niektórzy jechali z wielką fantazją. Pomimo tego przejazd spokojny. Standardowo foto hotelu. W centrum Zagórza zmiany w okolicach budowy ronda. Kawałek asfaltu już gotowy i w związku z tym poprzestawiane słupki i inaczej się tam jeździ. Ale do końca prac jeszcze daleko. Finisz w mżawkowym opadzie z zapasem minutek.
GPS na Zielonej raczył był paść.
Po pracy pochmurno ale jezdnie suche. Jedynie w terenie mokro więc w takie warunki się nie pchałem. Powrót bez większego gięcia a jedynie z urozmaiceniami. Na początek standardem przez Mec i Środulę do Będzina. Potem 12% na Syberkę i przez kładkę nad "86/94" do M1 w Czeladzi. Objeżdżam hipermarket i jadę do Czeladzi równoległą do "94". Omijając rynek, przez osiedle wbijam na kierunek do Wojkowic i tamże dojeżdżam. Przy Orlenie jeszcze większy bałagan niż był. Roboty wciąż w toku. Przebijam się za wiadukt kolejowy i skręcam w teren do domu. Powrót kręcony spokojnie, niespiesznie. Generalnie przyjemny. Trochę tylko nogi wychłodniały.
Kategoria GPS-, Praca