Maj, 2017
Dystans całkowity: | 1439.00 km (w terenie 188.00 km; 13.06%) |
Czas w ruchu: | 79:53 |
Średnia prędkość: | 18.01 km/h |
Liczba aktywności: | 24 |
Średnio na aktywność: | 59.96 km i 3h 19m |
Więcej statystyk |
Testowo poserwisowo
-
DST
21.00km
-
Teren
3.00km
-
Czas
01:02
-
VAVG
20.32km/h
-
Sprzęt Scott Spark 750
-
Aktywność Jazda na rowerze
Dopiero na dziś miałem do odbioru Rzeźnika z serwisu (wymiana kasety, łańcucha, tarcz od korby, obu opon) i to dość późno bo przed 18:00. Do Będzina zbiorkomem, powrót na własnych kołach. Lekko zagiąłem o ścianę płaczu w centrum Dąbrowy Górniczej. Potem przez Zieloną i czarny szlak kręcę do Łagiszy i stamtąd przez Sarnów do domu. Tu przekładam szybkozamykacz na ten z kompletu od przyczepki, ładuję w sakwy obciążenie testowe i ruszam z trzecim kołem na malutkie okrążenie w celu przyzwyczajenia się do innego rozkładu obciążenia.
Kategoria Inne, Kaseta, Łańcuch, Opona, Serwis, Tarcza, Z trzecim kołem
Na spotkanie Cyklozy
-
DST
35.00km
-
Teren
1.00km
-
Czas
01:46
-
VAVG
19.81km/h
-
Sprzęt Merida Matts TFS 100D
-
Aktywność Jazda na rowerze
Pierwszy dzień urlopu. Dziś w planach z rowerowania tylko wizyta w siedzibie PTTK w związku z comiesięcznym spotkaniem klubu.
Startuję jakoś tak koło 16:20. Kręcę przez Wojkowice, Czeladź i Milowice niezbyt intensywnie zakładając lekkie spóźnienie. Jedzie się przyjemnie. Jest ciepło, trochę podwiewa chyba mniej więcej z południa, słoneczko nie pali zbyt mocno. Bajka. W Czeladzi wymijam się z Tomkiem wracającym z pracy. Rzucamy sobie szybkie "Cześć". Do celu dotaczam się bez problemów i sensacji z obsuwą kilku minut.
Nie jestem ostatni, jak się chwilę później okazuje. Dziś jest nas całkiem sporo. Załatwiamy najpilniejsze sprawy czyli z zainteresowanymi omawiamy nieco detali zbliżającego się wyjazdu w Bieszczady. Dla mnie Prezes przywiózł potwierdzone książeczki i dużą srebrną odznakę KOT. Jeszcze 3 lata jeżdżenia i będzie duża złota ;-p Potem ruszamy się z siedziby PTTK-u na Stawiki zasiąść w lokalu i jeszcze poobradować niezobowiązująco z okazji 6 urodzin klubu. Mnie niestety goni czas i zwijam się nim wszyscy na miejsce dotarli.
Kręcę szybko w stronę Pogoni i dalej do Będzina a stamtąd najkrótszą asfaltową trasą (przez "913") do domu. Jeszcze muszę wyrobić się do weterynarza ze zwierzaczkiem, czego nie udało się zrobić wcześniej i przez co mi się trochę plan dnia rozjechał nie pozwalając wziąć udziału w nasiadówie. Udaje mi się do domu dotrzeć w przyzwoitym czasie i załatwić resztę spraw zaplanowanych na dzień dzisiejszy.
Jutro w planach odbiór Rzeźnika i jazda testowa po przeszczepie napędu i kapci oraz przeglądzie ogólnym.
Spacerowo do Niegowonic
-
DST
117.00km
-
Teren
20.00km
-
Czas
08:25
-
VAVG
13.90km/h
-
Sprzęt Merida Matts TFS 100D
-
Aktywność Jazda na rowerze
Coś koło czwartku dostałem info od Ani, że planuje spokojnym tempem 70km do Niegowonic na sobotę. Po ostatnich klubowych grubych setkach to było coś, co mi bardzo pasowało. Namiary startowe: Sosnowiec, Żyleta, 9:00.
Z domu wytaczam się tak na styk o 8:30. Kręcę krótko przez Gródków i Będzin. Trochę spowalnia mnie cosobotni kociokwik przy targu ale potem już jazda znów robi się płynna. Zataczam się na zbiórkę z dwoma minutami zapasu jako przedostatni. Czekamy jeszcze na przewodnika i potem do wypełnienia kwadransa akademickiego na ewentualnych innych spóźnionych. Więcej się nikt nie zjawia. Nas jest szóstka: nasz rodzynek-organizator Ania, skołowany przez nią przewodnik Marcin i Cyklozowa ekipa w reprezentacji Pawła, Tomka, Romana i mnie.
Trasa generalnie po znanych nam terenach. Większość tego już kiedyś z kimś jechałem więc widoczki znajome tyle, że solo bym musiał się posiłkować albo mapą albo GPS-em. A tak mogłem sobie spokojnie kręcić za czyimś kołem zupełnie nie przejmując się tym, czy jestem we właściwym miejscu. Sprawę załatwiał przewodnik :-) Choć czasem mu tam trochę mieszaliśmy w planach to jednak skutecznie wyprowadzał nas potem na swój planowany szlak.
Docelowo kręciliśmy do kamieniołomu w Niegowonicach. Trasa przez Zieloną, Antoniów, Ząbkowice. Nic finezyjnego ale skutecznie do celu i dość spokojną drogą. W Niegowonicach dołącza do nas na chwilę Łukasz, z którym jedziemy do kamieniołomu. Tu robimy sobie dłuższą przerwę na wciągnięcie izotonika, innych form paliwa, pogadać, pośmiać się, pofocić. Ogólnie odpocząć chwilę.
Potem jedziemy szukać jaskini zawaliskowej przy niegowonickich skałkach. Ania znalazła ale nawet ona, mimo tego, że była z nas najszczuplejsza, nie dała rady wejść do środka zbyt daleko. To miejsce to raczej taki symbol jaskini niż nasze wyobrażenie o niej. Szukaliśmy wielkiej dziury do której wleziemy wszyscy razem z rowerami i jeszcze zostanie sporo miejsca :-)
Ze skałek, by nie jechać tą samą drogą namawiamy przewodnika na zjazd w drugą i pętelkę w terenie, która by nas znów do Niegowonic zawiodła. Był po drodze kozacki zjazd polną drogą, długi, trawiasty podjazd i potem znów kozacki zjazd po betonowych płytach :-)
Wracamy na spokojniejsze i bardziej płaskie drogi boczne i gruntowe na kierunku do Sławkowa. Gdzieś po drodze wjeżdżam na potłuczone chyba słoiki. Słyszę nagle "psss... psss... psss..." i na tyle mam zero luftu. Kolejny tradycyjny element ustawki - kapeć. Tradycyjnie ekipa ostrzy paluchy do szydzenia a ja robię wymianę. Na szczęście obyło się bez komplikacji i kilkanaście minut później jedziemy dalej.
Powoli zaczyna wszystkim świecić rezerwa. Jest już coś koło 16:00 i bardzo pożądane staje się skonsumowanie solidnego obiadu. Planujemy zjeść coś w Austerii w Sławkowie. Nim tam jednak docieramy zostajemy zmuszeni do objeżdżania miasta prawie dookoła. Akurat ma miejsce bieg i marszobieg więc musimy stosować się do wskazówek Policji i Straży Pożarnej i rzeźbić bokami do celu.
Obiadek to około godzinna przerwa. Wesoła, oczywiście. Ciepełko dało nam już nieźle popalić. Rano wydawało się, że nie jest jakoś bardzo ciepło ale jednak słoneczko operowało. Czuję, jak nieco mi łapki upaliło.
Posileni zaczynamy już powrót ogólnie w kierunku na Kazimierz sosnowiecki. Znów trochę znanych i nieznanych ścieżek i dróżek by ostatecznie dociągnąć do celu. Na razie jeszcze wszystkim jest po drodze więc jedziemy w stronę Zagórza omijając wjazd pod Mec i wykorzystując do tego celu niebieski szlak przez lasek zagórski. Wybywszy z lasu żegnamy Romana, który jest już rzut beretem od domu.
W piątkę kręcimy na Środulę i zjeżdżamy w stronę przejazdu kolejowego na Chemiczną. Zamknięty. Nawrotka i jedziemy obskoczyć to bokiem. Po drodze odłącza Paweł. W czwórkę kręcimy jeszcze po dom, w którym urodził się Jan Kiepura. Tu chwila rozmowy i znów się dzielimy. Marcin z Tomkiem odbijają w stronę kościoła na Pogoni, a ja z Anią jedziemy w stronę Żylety. Tam ostatecznie żegnam organizatorkę dnia dzisiejszego i solo kręcę, trzeci już dzisiaj raz, ścieżką małobądzką do nerki w Będzinie i dalej przez Łagiszę i Sarnów do domu.
Tu mi się przypomina, że jeszcze o sklep muszę zahaczyć. Mój najbliższy już zamykają więc robię jeszcze standardowe zagięcie do wsiowego Lewiatana załatwiając co trzeba. Potem już szybki zjazd do domu.
Bardzo fajnie spędzona sobota. Wesoło, pogoda dopisała, tempo takie, że nie trzeba było się nigdzie specjalnie napinać. Dużo fajnych widoczków. Umiarkowanie zmachany. To lubię.
Link do pełnej galerii
Organizatorka soboty i przewodnik.
Szczytowa liczebność grupy.
Po horyzont wszystko moje. Dużo tego. Kurka, będzie roboty z zarządzaniem ;-p
Niegowonicki smok.
Sprzedać to do Windowsa XP... Wystarczyłby cent od instalacji żeby spać spokojnie do końca życia ;-)
Panoramicznie.
Kategoria Jednodniowe
DPODZD
-
DST
67.00km
-
Teren
10.00km
-
Czas
03:38
-
VAVG
18.44km/h
-
Sprzęt Merida Matts TFS 100D
-
Aktywność Jazda na rowerze
Ku mojej radości dziś spokojnie można kręcić na własnych kołach do pracy. Zbieram się średnio sprawnie i rozpoczynam jazdę o 6:11. Jest całkiem przyjemnie. Dużo słońca, lekki wiaterek, prawie ciepło, suche jezdnie. Trasa standardowa przez Łagiszę i Dąbrowę Górniczą. Po drodze drobne spowalniacze w postaci świateł i szlabanu ale nie ważą jakoś specjalnie na czasie przelotu. Bez sensacji i podnoszenia ciśnienia docieram na miejsce z zapasem 5 min.
Po pracy umówiony jestem z Krzyśkiem i Tomkiem na pokręcenie po okolicy. Warunki niezłe do jazdy ale jak słoneczko przesłonią chmury to ciepła jakoś nie czuć. Trochę wiaterku. Ogólnie ujdzie choć brak upałów, które rzekomo miały być. Kręcę na Zieloną standardową drogą przez Mec, Reden i Most Ucieczki. Docieram do celu z 10 minutami spóźnienia. Chłopaki czekają. Powitanie, małe zakupy i ruszamy w drogę. Na początek asfaltem na Marianki i wzdłuż Pogorii 4 do Wojkowic Kościelnych. A potem zaczyna się gięcie. Jedziemy na szlak rowerowy do Siewierza korzystając jednak tylko z jego początku. Potem wspinamy się pod wiatrak i terenem zjeżdżamy do świateł w Podwarpiu. Przebijamy się na zachodnią stronę "86" i kręcimy na Hektary i do brzegu zbiornika przeczyckiego. Stamtąd na podjeździk do Toporowic i na małą ściankę pod cmentarz w kierunku na Goląszę Górną. Przy tablicy odbijamy w teren i bujamy się nim aż do szkoły w Dąbiu. Potem asfalt do Chrobakowego i mały objazd przez las w stronę "86" i nawrót przy szlabanie na betony do Malinowic. Asfaltem dotaczamy się pod stadion Iskry Psary gdzie po chwili rozmowy żegnam się z chłopakami. Oni kręcę w stronę Sarnowa a ja wracam prosto do domu. Tu zarzucam sakwy i robię jeszcze standardowe zagięcie do wsiowego Lewiatana. Fajnie się jechało, fajnie gadało ale trochę mnie to kręcenie wymęczyło.
Kategoria Praca
DPD
-
DST
34.00km
-
Czas
01:48
-
VAVG
18.89km/h
-
Sprzęt Merida Matts TFS 100D
-
Aktywność Jazda na rowerze
Rozruch odbył się dziś sprawniej i w drogę wytaczam się o 6:10. Pochmurno. Trochę wieje. Jezdnie miejscami mokrawe. Z nieba padają kropelki niezbyt istotne dla przebiegu akcji. Kręcę standard jak wczoraj. Czasy pośrednie dobre ale tracę trochę na "dworcu kolejowym" w Dąbrowie Górniczej bo szlabany opuszczone przed pociągiem KŚ. Po wjechaniu do centrum D. G. kropelki przyspieszają zauważalnie. W centrum Zagórza nieco opad słabnie. Na miejsce zataczam się z rezerwą około 5 min. W butach, o dziwo, dość sucho więc wygląda na to, że ten deszcz bardziej straszył jak moczył. W sumie, przyjemny dojazd do pracy. Mam nadzieję, że prognoza ICM-u się sprawdzi i do domu uda się wrócić na sucho.
W ciągu dnia trochę popadało. Potem zaczęło wiać. Na wyjściu warunki są takie, że czuć spadek temperatury i zauważalny wiatr zdecydowanie niepomagający. Wszystko to nie zachęca do objazdów. Wracam bez większego ciśnienia najkrótszą drogą przez Mec, Środulę, Będzin i Grodziec. Po drodze bez sensacji.
Kategoria Praca
DPD
-
DST
36.00km
-
Teren
3.00km
-
Czas
01:38
-
VAVG
22.04km/h
-
Sprzęt Merida Matts TFS 100D
-
Aktywność Jazda na rowerze
Wyjazd znów na krawędzi okna przelotowego - 6:15. Na szczęście jest stosunkowo ciepło. Słoneczko trochę niewyraźne na początku. Lekko wieje i to chyba z kierunku niewłaściwego. Kręcę standard przez Zieloną i centrum Dąbrowy Górniczej. Światła dziś znów współpracują wzorowo. Nie muszę też stać na szlabanie przy "dworcu" w D. G. Ogólnie bardzo sprawny i spokojny przejazd do pracy. Na miejscu jestem z zapasem 3 min.
Powrót dziś zupełnie bez ociągania. Motywatorem było zaciemnienie nieba na południu i południowym wschodzie, co w połączeniu z prognozą ICM-u dało mi lekkiego speeda. Kręcę przez centrum Zagórza, Mortimer, Reden (gdzie zahaczam o ścianę płaczu) i dalej pod Most Ucieczki. Stamtąd na Zieloną i czarnym szlakiem do Łagiszy. Tu powrót na asfalt i przez Sarnów prosto do domu. Spokojnie, przyjemnie, ciepło. Tylko kilka razy po drodze drobne kropelki sprawiały, że mocniej deptałem na pedały. Udało się dotrzeć do domu na sucho. Na horyzoncie już pojawiło się kilka zygzaków a w powietrzu przetaczały się gromy. Miejscami jezdnia była mokra więc tu i ówdzie musiało trochę popadać.
Kategoria Praca
DPD
-
DST
36.00km
-
Czas
01:44
-
VAVG
20.77km/h
-
Sprzęt Merida Matts TFS 100D
-
Aktywność Jazda na rowerze
Rozruch dość wczesny ale opóźniony przez sarenki. Przy śniadaniu przyuważyłem dwie buszujące po polu i tak mnie wciągnęło obserwowanie i focenie, że zrobiła mi się obsuwa czasowa. Ostatecznie wytaczam się o 6:17. Jest całkiem przyjemnie. Spodenki na krótko, lekka bluza z długim rękawem i termicznie jest całkiem ok. Kręcę bez ociągania ale jeszcze też bez większego ciśnienia standard przez Łagiszę i centrum Dąbrowy Górniczej. Jestem cały czas na krawędzi okna przelotowego. Na Alei Róż i na Mortimerze jednak światła współpracują idealnie bo przejeżdżam je bez zatrzymywania. To pozwala zmieścić mi się w limicie czasowym. Na finisz zataczam się z rezerwą 60 sekund.
Po pracy przyjemniej niż rano ale bez szału. Trochę wieje, trochę chmurek, trochę słońca. Nie ma na co narzekać. Kręcę powrót umiarkowanym tempem przez centrum Zagórza, Mortimer, Reden, Most Ucieczki, Zieloną, Preczów i Sarnów. Po drodze postój u weterynarza i w piekarni. Przyjemny i spokojny powrót.
Kategoria Praca
Ustawka terenowa
-
DST
80.00km
-
Teren
40.00km
-
Czas
05:43
-
VAVG
13.99km/h
-
Sprzęt Merida Matts TFS 100D
-
Aktywność Jazda na rowerze
Po rundce asfaltowej po pagórkach dziś przekręciliśmy pewien dystans w terenie. Info wcześniej poszło na stronę klubową i FB ale poza klubowiczami i zaproszonymi przez nas osobami nie zjawił się nikt więcej.
Na miejscu zbiórki jestem pierwszy. Przed Egzotarium pusto. Szybko jednak zjawiają się kolejni klubowicze i w efekcie jest nas 9 osób. Ruszamy jeszcze zrobić zapas napojów i ostatecznie w drogę.
Początek to czerwony szlak w stronę Milowic. Trochę się po drodze gubimy a jeden z uczestników, wezwany telefonem z domu, musi nas opuścić. W ośmiu kręcimy plan. Początek wzdłuż Brynicy aż do wjazdu na szlaki czeladzkie, którymi przedostajemy się do Siemianowic Śląskich. Tu bawimy tylko chwilę i wracamy do Czeladzi. Trzymając się jeszcze przez jakiś czas Brynicy ostatecznie wybijamy się na szlak w stronę parku Rozkówka w Grodźcu.
Sam park nie jest dziś w planie więc omijamy go robiąc bokami objazd by wykonać wjazd na zbocza Dorotki, zrobić na niej pętelkę i zjechać inną stroną prawie do grodzieckiej Biedronki. Tu odbijamy na klinkierek i dalej w teren, który ma nas wyprowadzić na kierunek do Strzyżowic. Odłącza się mniej więcej w tym miejscu Tomek.
W siedmiu dotaczamy się do Strzyżowic. Nieco klucząc przetaczamy się przez kolejny grzbiet w stronę Rejonowego Zarządu Dróg w Rogoźniku. Przez chwilę w planach jest asfalt, który szybko porzucamy kierując się na terenowy podjazd pod cmentarz w Strzyżowicach. Tu naszemu nowemu kompanowi, Olkowi, przytrafia się dość nietypowa awaria. Klinuje mu się łańcuch między dwoma tarczami korby. Trochę trwa nim udaje się go wyszarpnąć.
Wtaczamy się pod cmentarz i kręcimy dalej na górkę paralotniarską w Górze Siewierskiej. Robimy dłuższy postój na karmienie i pojenie. Tu też w pełni odczuwamy zmianę pogody, jaka nastąpiła od rana. Zniknęło za chmurami słońce. Wieje dość silny i niezbyt ciepły wiatr. Wdziewamy co mamy i ruszamy w dalszą drogę.
Teraz już bez większego gięcia kierujemy się terenem w stronę szkoły w Dąbiu. Po drodze jest trochę pagórków i kamienistych, polnych dróg. Pech dziś prześladuje Olka. Trafia na kamień i zalicza glebę. Niegroźnie na szczęście. Spod szkoły asfaltami kierujemy się w stronę Malinowic gdzie znów mamy w rozkładzie nieco terenu.
Przy szklarniach w Borach Malinowskich najpierw Prezes, potem Krzysiek stwierdzają kapcie. My dychamy i szydzimy a ofiary się łatają. Uporawszy się z usterkami jedziemy dalej. Terenem przebijamy się pod sklep przy Urzędzie Gminy w Psarach. Chwila postoju na zakupy i wracamy w teren.
Teraz już prosto na Zieloną. Wykorzystujemy do tego czarny szlak rowerowy. Trzymamy się go niezbyt dokładnie omijając kawałek asfaltowy w okolicach Łagiszy. Mamy lepsza, bardziej wertepową wersję.
Na Zieloną docieramy już bez większych problemów. Tu się żegnamy. Z chłopakami, którzy jadą w stronę Pogoni kręcę i ja. Wałami Czarnej Przemszy dotaczamy się do Będzina, gdzie ostatecznie żegnam się z ekipą. Solo wracam przez Zamkowe i lasek grodziecki w kierunku Gródkowa. Po przekroczeniu "86" już nie szukam terenu tylko asfaltem, "913", kręcę do domu.
Na finiszu stwierdzam, że trochę mnie wymęczyło to jeżdżenie. Może nie była to jakaś mega wyrypa ale trochę sił ta jazda kosztowała. Tym bardziej, że od godziny startu do zakończenia, wg licznika Pawła, temperatura spadła o około 5 stopni. Do tego wiatr i brak słońca sprawiły, że trzeba było się trochę bardziej wysilić. Sam odczułem po dłuższych postojach jak nogi reagują na obniżoną temperaturę słabszym podawaniem. W sumie jednak jechało się całkiem fajnie. Pewnie za jakiś czas znów popełnimy coś podobnego.
Link do pełnej galerii
Na górce siewierskiej.
Kategoria Inne
DPODZD
-
DST
48.00km
-
Czas
02:34
-
VAVG
18.70km/h
-
Sprzęt Merida Matts TFS 100D
-
Aktywność Jazda na rowerze
Poprawiam godzinę startu i na kołach jestem o 6:07. Słonecznie ale rześko, choć jakby jednak cieplej niż wczoraj. Kręcę spokojnie, bez ciśnienia. Punkty przelotowe pozaliczane w dobrym czasie. Przejazd spokojny i bez sensacji. Na miejsce zataczam się z zapasem kilku minut.
Po pracy ruszam nieco objazdem do domu. Kręcę przez Pogoń do Czeladzi i stamtąd chcę sprawdzić jeden singielek jak teraz wygląda. Początek fajny ale mi końcówkę przysypali. Miał być w jutrzejszym objeździe ale nie będzie. Może jak go ludzie rozjeżdżą i rozdeptają znowu to nada się do użycia. Modyfikuję plan na jutro. Sprawdzam jeszcze jeden z wjazdów na Dorotkę. Tu też mała modyfikacja planu na jutro. Potem już bez zagięć wracam do domu. Chwila przerwy i wrzucam Błękitnemu sakwy. Robię jeszcze standardowe zagięcie do wsiowego Lewiatana. Z balastem zjazd do domu.
Spoglądnąłem na prognozę pogody i potężne rozczarowanie. Dwa dni słońca i znów kiszka. Cieszę się, że choć dziś sobie w słoneczku poeksplorowałem. Gdybym wiedział, że się posypie to bym jeszcze coś zakręcił.
Kategoria Praca
DP asfaltem po pagórkach D
-
DST
85.00km
-
Czas
04:34
-
VAVG
18.61km/h
-
Sprzęt Merida Matts TFS 100D
-
Aktywność Jazda na rowerze
Poprawiam dziś wynik startowy i ruszam o 6:08. Słonecznie. Rejestrowalny wiaterek ze wschodu czyli dla mnie na twarz. Po nogach chłodno, ale nie mam zamiaru targać na powrocie całego plecaka ciuchów więc walczę w krótkich spodenkach z nadzieją, że wkrótce jednak nadejdą cieplejsze poranki. Na drogach dość spokojnie. Bez problemów przetaczam się standardową trasą. Chwilę stoję na przejeździe kolejowym przy "dworcu" w Dąbrowie Górniczej. Na miejscu z zapasem 4 min.
Nim wyszedłem z pracy dzwonię do Krzyśka w temacie omawianego wcześniej małego kręcenia asfaltem po pagórkach. Dogadujemy miejsce i godzinę startu. Krzysiu rozsyła info do klubowiczów.
Z pracy wychodzę jak zwykle ale celem nie jest tym razem dom lecz miejsce zbiórki na zwołaną ustawkę. Kręcę przez Mec i Środulę pod sosnowiecką Żyletę. Tu czekając na Krzyśka i ewentualnych innych chętnych wypatruje mnie Ania. Chwilę rozmawiamy. Pojawia się chwilę później Krzysiek i próbujemy ją namówić by się dołączyła. Pewnie gdyby nie plany na popołudnie to byśmy długo namawiać nie musieli. Nie zjawia się przez studencki kwadrans nikt więcej więc żegnamy się z Anią i ruszamy w drogę.
Na początek ścieżką małobądzką w stronę Będzina z wygięciem przez 12%. W końcu w planach były górki więc trzeba było zaznaczyć charakter przejazdu dobitnie. Na Syberce chwila postoju przy sklepie by uzupełnić zapasy napojów i kręcimy dalej. Zjeżdżamy z Syberki na Zamkowe i kierujemy się na ścieżkę do Grodźca. Tu dopada nas telefon od Prezesa. Wyjaśniamy mu plan trasy i nieco zrzucamy z tempa. Będzie nas gonił z centrum Sosnowca.
Spacerem wdrapujemy się do Grodźca ścieżką i potem chodnikiem by potem zjechać asfaltem pod Biedronkę i dalej pod dom kultury. Gdzieś na zjeździe Krzysiu wciąga w locie robala ale ten nie daje się skonsumować zbyt łatwo i chwilę musimy zrobić przerwę by zmusić owada do przesunięcia się w jedną lub drugą stronę.
Dalej toczymy się ścieżką w stronę Wojkowic. Przed Samym miastem dopada nas drugi telefon od Prezesa. Jest na wojkowickim Orlenie. My od niego jakieś 300m. Chwilę potem się zjeżdżamy. Prezes dokańcza izotonika i ruszamy dalej. Wdrapujemy się kawałek pod górkę jadąc w stronę centrum Wojkowic by za kościołem skręcić w stronę Strzyżowic. Pokonując górki w kierunku północnym docieramy w końcu do "913" w Strzyżowicach i skręcamy na podjazd pod cmentarz. Potem zjazd w stronę Rogoźnika i zwrot na Górę Siewierską. Chłopaki wypatrują króliczka i przypuszczają atak. Trochę trwa nim się rozpędziłem ale udało mi się na podjeździe wyprzedzić i króliczka i moich towarzyszy.
Robimy przerwę pod sklepem w Górze Siewierskiej. U mnie świeci już czerwona lampka. Jest około 17:30 i już czas zapodać sobie nieco paliwa. Wciągam 4 pączki i sok. Można jechać dalej. Zjeżdżamy w stronę Brzękowic Dolnych i dalej do Dąbia kierując się na Toporowice.
Przed Toporowicami skręcamy na ściankę pod cmentarz i kręcimy dalej utrzymując kierunek na Brzękowice Górne i siodełko między Górą Siewierską a Twardowicami. Osiągnąwszy ten punkt skręcamy do Twardowic i jedziemy pod górkę aż do Nowej Wsi, gdzie znów robimy zwrot. Tym razem do Najdziszowa. Trzymamy kierunek do Twardowic zjawiając się tam przed kolejną ścianką w stronę Mierzęcic.
Wbiwszy się na ten podjazd chwila oddechu i tankowanie płynów a potem robimy zjazd do Przeczyc. Mostkiem przemycamy się pod hodowlę ryb i dalej kręcimy do Tuliszowa. Kolejna ścianka w stronę Hektarów i potem zjazd i lekki podjazd do świateł na Podwarpiu. Dobrze, że się nie spieszyliśmy z przejeżdżaniem bo od Częstochowy przeleciał TIR na pełnej prędkości kiedy my już mieliśmy zielone. Bezpiecznie przebiwszy się na wschodnią stronę "86" kręcimy do Wojkowic Kościelnych i wbijamy na bieżnię wzdłuż Pogorii 4. Prezes przez kawałek tępi króliczki.
Bieżnią ciągniemy aż do lokalu "Pod Dębami". Tu żegnam się z Krzyśkiem i Marcinem. Solo robię podjazd preczowsko-sarnowski do "86" i przeskakuję trasę, tym razem na stronę zachodnią. Stąd dość długa prawie prosta lekko opadająca w stronę domu. Potem krótki podjazd pod gimnazjum w Psarach i już prosta opadająca do domu.
Wróciłem nieco po 20:00. Trochę zmachany ale też i z obserwacją, że takie pośmiganie po pagórkach nieźle rozkręca. Wjazd od strony Preczowa do Sarnowa poszedł mi dziś dość sprawnie. Czasem na tym odcinku wlokę się gorzej niż rencista.
Cały dzień dopisywała pogoda. W końcu temperatury były omalże takie jak lubię. Dopiero w okolicach 19:00 zaczęło robić się nieco chłodniej. Jednak do domu dokręcam bez wkładania ekstra warstw. Może trochę też dlatego, że od Preczowa wiaterek mi pomagał. W sumie bardzo przyjemne i wesołe kręcenie popołudniowe.
Kategoria Praca