Grudzień, 2013
Dystans całkowity: | 807.00 km (w terenie 11.00 km; 1.36%) |
Czas w ruchu: | 41:13 |
Średnia prędkość: | 19.58 km/h |
Liczba aktywności: | 19 |
Średnio na aktywność: | 42.47 km i 2h 10m |
Więcej statystyk |
DPND + podsumowanie 2013
-
DST
36.00km
-
Czas
01:49
-
VAVG
19.82km/h
-
Sprzęt Merida Matts TFS 100D
-
Aktywność Jazda na rowerze
-1. Zdecydowane. Na dworze sucho. Jakieś śladowe resztki wilgoci pozamarzały na jezdni i roślinkach. Pierwsza próba hamowania wypadła pozytywnie. Kolejne po drodze również. Wiatru nie stwierdziłem albo był cały czas sprzyjający przy czym na pewno szczątkowy.
Trasa przez D. G. Wrażenie z jazdy takie, że oporna. Wszystko przez światła. Wyjątkowo dziś nie chciały współpracować. Jednak na miejscu okazało się, że czas przejazdu nawet nie był taki zły.
Po drodze, w Preczowie, znów wyprzedza mnie "cienki" (chyba szary) na numerach SBE 19915. Wyprzedza o wiele za blisko. Nie pierwszy raz tak. Wyprzedza albo za blisko, albo zaraz po wyprzedzeniu zjeżdża na prawo niemal zajeżdżając drogę. Nie wiem co to za jełop ale jak go gdzieś w końcu przydybię, że będzie stał, to mu do słuchu powiem. Pusta droga, ma cały drugi pas dla siebie a jedzie jakby miał z lewej strony kilometrową przepaść.
Tak po za tym to spokojna droga do pracy. Dosyć pustawo na drogach.
Nim wybyłem z pracy na dworze rozpędził się taki prawie-deszczyk. Zdążył przez kilka godzin zrzucić trochę wody i wciąż padał. Jak przypuszczałem suchy nie wróciłem. Przyjemność z jazdy też raczej średnia bo nie dość, że w gębę padało to jeszcze mokre ubranie wychładzało mocno głównie nogi. Tak więc ostatni w tym roku przejazd średnio ciekawy. Powrót przez Będzin, Grodziec i Gródków. Mocno pustawo na drogach. Miejscami już odbywały się testy pirotechniczno-balistyczne.
Podsumowanie roku 2013
Dystansowo minimalnie lepiej niż w roku poprzednim.
Pięć dłuższych wypadów:
- Bieszczady z Maćkiem
- Szlak Wiślany z Andrzejem, Darkiem i Pawłem
- Zlot PTTK na Mazurach
- Pre-KORnO-wy weekend z Moniką i Tomkiem w Beskidzie Małym
- Roztocze pod przewodnictwem Oli
Sporo całodniowych wypadów w różnych składach, w różnych kierunkach i w różnych celach (od turystycznych, przez gastronomiczne po całkiem bezcelowe).
Tym razem bez skasowanych kasków :-) czyli chyba bezpieczniej.
Nowi towarzysze w nałogu ;-)
Ogólnie rok bardzo udany.
Z niezrealizowanych planów to nie udało mi się zrobić "trzysetki" i dwóch "trzysetek" dzień po dniu. Po prostu nie wystarczyło czasu. Było w tym roku tyle jeżdżenia w grupie, że brakło okazji do solowych szarży. Tak więc pozostaje mi tylko przesunąć ten cel na rok 2014.
Co do planów na rok przyszły....
Są :-)
Kategoria Praca
DPZD
-
DST
36.00km
-
Czas
02:00
-
VAVG
18.00km/h
-
Sprzęt Kiedyś Giant
-
Aktywność Jazda na rowerze
W niedzielę z akcji rowerowych to łatanie kapcia na tyle Srebrnej Strzały, wymiana klocków i regulacja przedniego hamulca tejże Strzały oraz łatanie kilku dętek. Zero jeżdżenia.
Poniedziałek zaczynam tradycyjne od zwiadu za oknem. Termometr zeznaje, że zero dodatnie. Sucho. Wiatru nie widać. Ruszam 6:05. Wrażenie zera dokładnego. Po drodze miejscami dość konkretne mgły. Przy wczorajszej wymianie dętki przyuważyłem, że na ośce jakieś luzy są. Dziś w czasie jazdy okazało się, że przy mocniejszym depnięciu koło się przestawia i zaczyna trzeć z lewej strony o ramę. Wygląda to tak jakby Strzała była ranna na złamanie ośki. Po powrocie rozkręcę i sprawdzę. I może w końcu nauczę się to sam naprawiać bo nie pierwszy raz taka rzecz się trafia.
Poza tym spokojny dojazd do pracy.
Powrót przez Będzin, Grodziec i Gródków. Pogoda niezła choć chłodniej. Jednak objazdów większych nie robiłem ze względu na ranę Strzały. Uniemożliwiała ona dynamiczną i szybką jazdę. Zmuszony byłem do kręcenia delikatnego tak, by nie wywołać "depnięcia", które to sprawiało przesunięcie koła i tarcie o ramę. W związku z tym tempo wyszło raczej spacerowe. Ale za to powrót spokojny.
W Będzinie rozpoczęły się łowy na przedwcześnie rozpoczynających świętowanie Nowego Roku. Niedaleko izby wytrzeźwień, a potem przed skrzyżowaniem obok Stadionu czatowały patrole "Drogówki".
Na finiszu jeszcze podjeżdżam pod wsiowego Lewiatana niemal za jasności (16:20). Jednak kilka chwil w sklepie sprawiło, że ostatni kilometr prawie, że w środku nocy. Mimo wszystko ma się ku lepszemu bo dnia przybywa. Na razie po troszeczku ale zawsze.
Kategoria Praca
Do brata i z Avacsem
-
DST
51.00km
-
Teren
10.00km
-
Czas
02:31
-
VAVG
20.26km/h
-
Sprzęt Merida Matts TFS 100D
-
Aktywność Jazda na rowerze
Dzień rowerowy zacząłem raczej późno od, powiedzmy, czyszczenia i smarowania. Jednak po tej operacji rower dalej wyglądał jak po kąpieli błotnej ale za to amorek i przerzutki z łańcuchem chodziły jakby płynniej. Po tejże czynności ruszam do brata na budowę zobaczyć gdzie to będzie mieszkał. Jeszcze sporo do zrobienia ale chałupka robi bardzo dobre wrażenie i podziwiam go za to, że się zawziął i systematycznie realizuje wytyczony cel. Mnie jakoś takiego zacięcia brakuje.
Nim wyjechałem zadzwonił do mnie Rysiek z pytaniem czy mam jakieś plany rowerowe bo wybiera się w stronę Pogorii. Umówiliśmy się, że jak będę od brata wybywał to drynkę i się dogadamy. Tak też uczyniłem jak dotarłem do Pogorii 4 od strony Wojkowic Kościelnych i dogadujemy się, że spotkamy się gdzieś po drodze na ścieżce. Włączam młynki i raczej żwawo kręcę w stronę Pogorii 3. Z Ryśkiem spotykamy się na Mariankach. Powitanie i już spokojnie kręcimy w stronę mniej więcej Dorotki. Kolejno przez Preczów, Łagiszę, Gródków, Grodziec i Czeladź na Przełajkę. Większość tej drogi terenem żeby można było jechać spokojnie i pogadać. Dawno nie było okazji razem pokręcić więc i się trochę nazbierało nowinek, którymi chcieliśmy się wymienić :-) Na Przełajce jeszcze też chwilę rozmawiamy ale, że zaczęło już słońce powoli zachodzić i chłodek się wzmagał pożegnaliśmy się w końcu. Rysiek w lewo, ja w prawo. Przez Wojkowice i Strzyżowice docieram do domu.
Fajnie było się zobaczyć i kawałek pokręcić wspólnie. Rychu, dzięki za pamięć i tela :-)
Kategoria Inne
DPONDZ
-
DST
55.00km
-
Czas
02:41
-
VAVG
20.50km/h
-
Sprzęt Merida Matts TFS 100D
-
Aktywność Jazda na rowerze
+7. Zaskoczył mnie nieco na wyjściu drobny deszczyk, który też sprawił, że asfalty mokre. Za to bez wiaterku. Wyjechałem dziś 5:55. Mając spory zapas czasu do dyspozycji tempo raczej spacerowe a i tak dojechałem sporo wcześniej niż zwykle. Świąteczny efekt drogowy czyli symboliczny ruch. Może zostać na stałe :-)
Po pracy, ze względu na super pogodę, powrót objazdowy. Na początek standardem pod molo na Pogorii 3. Bieżnią w stronę Piekła gdzie przeskok na asfalcik wokół Pogorii 4, którym to jadę do Wojkowic Kościelnych. Po drodze tamże wyprzedza mnie rowerzysta. Jakoś mi się nie chciało za nim ganiać. Ale potem po drodze obydwaj musimy ominąć rodzinkę na rowerach bokiem po trawie by nie zahaczyć nieletnich i jakoś tak mi się samo kręcenie młynków rozpędza. Zaczynam gonić odpuszczonego "króliczka". Nim dojeżdżamy do końca turlam się za nim. Zjeżdżamy na mostek i trochę odpuszczam króliczkowi żeby też i złapać trochę oddechu oraz przekonać się, w którą stronę uderzy. Niestety nie w moją. Króliczek jedzie na Podwarpie a ja ku światłom w Wojkowicach i dalej przez Przeczyce, Toporowice i Dąbie do Strzyżowic i do domu. Po drodze, na granicy Toporowic i Dąbia, zatrzymuję się ustrzelić kolejne foto łuny na Borami Malinowskimi.
Dotarłszy do domu wciągam małe co-nieco, zmieniam konfigurację sakw i turlam się jeszcze do wsiowego Lewiatana. Na tym kończą się objazdy na dziś.
Kategoria Praca
DPD
-
DST
37.00km
-
Czas
01:52
-
VAVG
19.82km/h
-
Sprzęt Merida Matts TFS 100D
-
Aktywność Jazda na rowerze
Wg zeznań termometru: zero dodatnie. Wg oględzin organoleptycznych: zero ujemne. Generalnie zaś przyjemne warunki do jazdy. Miejscami drogi mokre (głównie tam gdzie większy ruch) a miejscami prawie, że oszronione. Kilka prób hamowania wypadło jednak przyzwoicie i jakaś tam przyczepność była. Niemniej prędkości raczej asekuracyjne. Po drodze, w Sarnowie, przystaję by cyknąć foto łuny nad szklarniami w Borach Malinowskich - kolega szukał zdjęcia więc przy okazji cyknąłem. Widok mniej więcej z kilometra.
Poza tym raczej spokojny dojazd do pracy. Jedynie przy Mortimerze na światłach znów wykazuję się zdolnością do używania mocy i przewiduję, że buc w konserwie będzie wyprzedzał nie dając mi miejsca na objechanie dziury z lewej strony i wykonuję objazd owej dziury z prawej przy krawężniku. Jak się okazało miałem rację. Na drogach generalnie dość pusto.
Powrót przez Dąbrowę Górniczą tym razem bez dodatkowego kółeczka po bieżni. Jakoś mi się dziś nie chciało pomimo bardzo dobrej pogody do jeżdżenia. Dzięki temu udało się uskutecznić powrót jeszcze za względnej jasności. Pewne novum. Jeśli chodzi o sytuację na drogach, to święta mogą być cały rok. Pusto, spokojnie. Czasem tylko jakiś znerwicowany (pewnie świętami) "kierownik".
DPOND
-
DST
46.00km
-
Czas
02:09
-
VAVG
21.40km/h
-
Sprzęt Merida Matts TFS 100D
-
Aktywność Jazda na rowerze
+4. Miła odmiana. Drogi mokre i dość zauważalny wiatr z kierunku mniej więcej południowego. Dopóki miałem go z boku to jechało się całkiem sprawnie. Zwrot na południe skutkował natychmiastowym spadkiem prędkości. Mimo tego jechało się całkiem dobrze co widać też i po czasie przejazdu. Dziś wariant przez Dąbrowę Górniczą.
Powrót zupełnie niezgodny z planem.
Na Zagórzu, gdzieś tak koło kwatery Gozdiego, wpierniczyłem się, jak się okazało, na szkło. Chwilę dalej poczułem, że coś mi za bardzo dobija tył jak młynki kręcę. Zjechałem naprzeciw stadionu na bok i przyglądnąłem się sprawie. Flak. Bez specjalnych problemów znalazłem wbity kawałek szkła. Jak go tylko wyjąłem od razu rozległo się głośne syczenie. Chwila zabawy i można było jechać dalej.
Kontynuuję pod Expo i dalej w stronę ściany płaczu ale okazało się, że ktoś już do cna wszystko wybrał. Tak więc rundka pod drugą ścianę płaczu tym razem w ścisłym centrum (D. G. oczywiście). Stamtąd przez Mydlice i Warpie do Będzina skąd dalej na Syberkę i M1. Coś mi dziś trybienie źle szło bo się wpakowałem w spory ruch samochodowy przy centrum handlowym. Na szczęście ja rowerkiem więc wybiłem się stamtąd całkiem sprawnie. Dalej bokami do Czeladzi (gdzie karmię GPS-a) i dalej do Wojkowic. Kawałek wertepkami i reszta asfaltem prosto do domu.
Powrót w dość przyjemnych warunkach. Nie za zimno. Wiaterek jakoś za bardzo nie przeszkadzał. Drogi schnęły. Jutrzejszy dojazd zapowiada się równie przyjemny.
Sprawca popołudniowego kapcia.
Kategoria Praca
DPOND
-
DST
44.00km
-
Czas
02:20
-
VAVG
18.86km/h
-
Sprzęt Merida Matts TFS 100D
-
Aktywność Jazda na rowerze
-1 na termometrze. Odczuwalny chłodny wiaterek. Trasa przez Dąbrowę Górniczą. Generalnie spokojny przejazd tempem niezbyt agresywnym. Właściwie to nawet bardzo mało agresywnym. Czas przejazdu potwierdza wrażenie oporności jazdy.
Wracać miałem jak wczoraj i przedwczoraj czyli przez Będzin, Grodziec i Gródków ale mi się wspomniało, że by się gotowizny trochę przydało wziąć bo weekend tuż tuż i potem może być problem. Tak więc standardzikiem obok Expo jadę pod ścianę płaczu. Wyjąwszy nieco drobnych turlam się pod molo i tak jakoś znów mi się robi kółeczko po bieżni. Tym razem jednak dla odmiany pod prąd. Stamtąd już bez wyginania przez Zieloną, Preczów i Sarnów do domu. Tempo raczej bliższe spacerowemu. Trochę przeszkadzał chłodny podmuch a trochę jeszcze nie do końca drożne napowietrzanie. W sumie jednak dobrze było się przewieźć kilka km extra.
Kategoria Praca
DPND
-
DST
36.00km
-
Czas
01:58
-
VAVG
18.31km/h
-
Sprzęt Merida Matts TFS 100D
-
Aktywność Jazda na rowerze
-2 z zeznań termometru. Jednak odczuwalnie dużo niżej ze względu na wiatr. Jechało się całkiem nieźle choć przeszkadzało mi zalewanie napowietrzania wynikające z lekkiego przeziębienia. Dojazd bezproblemowy.
Wychodzę z pracy ciut po zachodzie słońca. Ciemno jeszcze nie jest ale zauważalnie chłodno i do tego dość nieprzyjemny wiatr. Droga powrotna niemal dokładnie jak wczoraj czyli przez Będzin, Grodziec i Gródków. Jedynie wjazdu do wsiowego Lewiatana dziś nie robię. W sumie jechało się fajnie pomimo średnio sympatycznych warunków. Tempo raczej spacerowe. Jedynie na zjazdach większe prędkości ale akurat dziś nie cieszyły bo natychmiast robiło się pieruńsko zimno. Za to podjazdy były bardzo ok. Nie dość, że zasłaniały od wiatru to jeszcze pozwalały się rozgrzać.
Przeziębienie dalej męczy. Co kilka km konieczny przystanek na przeczyszczenie zalanego napowietrzania.
Kategoria Praca
DPNZD
-
DST
36.00km
-
Czas
01:53
-
VAVG
19.12km/h
-
Sprzęt Merida Matts TFS 100D
-
Aktywność Jazda na rowerze
-1 wg zeznań termometru. Zdecydowanie zauważalny wiaterek sprawiający, że odczuwalna temperatura dużo niższa. Mimo tego dojazd do pracy całkiem przyjemny i sprawniejszy niż się spodziewałem. Generalnie też bezproblemowy. Trasa przez Dąbrowę Górniczą jakby spokojniejsza od tej przez Będzin.
Z racji tego, że czuję się raczej zdechnięty i zdecydowanie jestem lekko przeziębiony dziś bez objazdów. Powrót przez Będzin i Grodziec z wjazdem przy końcówce do wsiowego Lewiatana. Do samego sklepu jeszcze właściwie dojechałem za całkiem niezłej jasności. Powrót z zakupami jednak już po ciemności. Dwa dni przejazdu na komplecie baterii to max. Ciągle muszę pamiętać o wymianie bo inaczej kończy się, tak jak dziś, na zgadywaniu co też w tym padającym promieniu światła widać.
Kategoria Praca
DPOND
-
DST
44.00km
-
Czas
02:08
-
VAVG
20.62km/h
-
Sprzęt Merida Matts TFS 100D
-
Aktywność Jazda na rowerze
-1. Drogi suche. Próby hamowania wypadły pozytywnie. Chyba lekko się przeziębiłem bo mi się co jakiś czas napowietrzanie zalewało ale mimo tego jechało się całkiem fajnie. Droga do pracy raczej bezproblemowa i nawet część świateł nieźle współpracowała.
Niby czuję się raczej nędznie ale jak śmignąłem obok Expo i dobiłem do mola na Pogorii 3 to jakoś tak kółeczko po bieżni samo się zawinęło. I to całkiem żwawym tempem jak na te warunki termiczne. Potem przez Zieloną do Preczowa i dalej przez Sarnów do domu. Trochę wiaterku po drodze. W sumie jednak jechało się całkiem dobrze.
Kategoria Praca