limit prowadzi tutaj blog rowerowy

Niejeżdżenie boli. Dosłownie.

Wpisy archiwalne w miesiącu

Czerwiec, 2021

Dystans całkowity:1336.00 km (w terenie 75.00 km; 5.61%)
Czas w ruchu:66:09
Średnia prędkość:20.20 km/h
Liczba aktywności:25
Średnio na aktywność:53.44 km i 2h 38m
Więcej statystyk

Przypomnieć sobie górki

  • DST 218.00km
  • Teren 5.00km
  • Czas 11:45
  • VAVG 18.55km/h
  • Sprzęt Merida Matts TFS 100D
  • Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 29 czerwca 2021 | dodano: 29.06.2021

Detale w dniu następnym.

EDIT:

Dziś namiastka górek. Ale najpierw musiałem się tam dostać. O własnych siłach, oczywiście.

Tym razem ustawiłem wyznaczanie trasy na kolarstwo żeby polecieć asfaltami szybko i sprawnie. Wyszło tak sobie. Na początek znanym terenem przez Dąbrowę Górnicza na Kazimierz Górniczy. Stąd już odpalam jazdę po kresce i celuję w Jeleń, gdzie robię chwilę dłuższą na karmienie. Śniadanie było mniej kaloryczne i szybciej mi się ssanie włączyło.

Asfaltami chciałem do Libiąża ale mi wytyczyło takie kółko, że przełączam na kolarstwo górskie i dobijam tam przez las. Po drodze kilka drobnych niespodzianek (m. in. skakanie przez tory bo przejazdy pozalewane). Nieco zawijasów by dotrzeć do Zatoru, gdzie druga przerwa karmieniowa i dolanie nieco wody do bukłaka. Żeby w trasie nie brakło.

Z Zatoru kręcę do Andrychowa. Tu mi się biesi aparat. Nie sprawdziłem baterii i ten mi obwieścił, że na dziś już zawiesza pracę. Reszta fot z komórki. Trochę to utrudnia bo aparat jestem w stanie obsłużyć jedną ręką w trakcie jazdy. Z komórką, którą trzeba odblokować i źle się ją trzyma, taka sztuka jest dość ryzykowna.

Przez Targanice wspinam się na Kocierz. Słabo mi to idzie. Kilka razy robię stopa na wyrównanie oddechu i pojenie. Do tego podjazd robię przy sporej lampie. Na górze jestem około 14:00. Mniej więcej w tej samej chwili dociera z przeciwnej strony "szoszon". Z dobry kwadrans rozmawiamy. Okazuje się, że to prawie sąsiad. Przyjechał z Dąbrowy Górniczej. Robi mniej więcej tą samą trasę co ja, tylko w odwrotną stronę. No i leci szybciej.

Zjazd w stronę jeziora żywieckiego to moment dnia. Leci się bardzo przyjemnie. Po drodze obserwuję chmurę, która gdzieś nad Żywcem zrzuca ładunek. Mnie jedynie kilka kropel zahaczyło.

W planie był jeszcze wjazd na Górę Żar. Też nie szło dobrze. W którymś momencie robię sobie wypych żeby zmniejszyć dystans. Na czasie wiele nie zyskałem ale chociaż nogi, i mięśnie w ogóle, popracowały w nieco innym rytmie. Na szczycie jestem sporo po 16:00. Uzupełniam nieco płynów i wciągam lazanię z racji. A potem drugi moment dnia, zjazd do Międzybrodzia Żywieckiego.

Do domu już poniżej 80km ale lekko nie będzie. Zmęczenie daje o sobie znać. Przez Porąbkę do Kęt i dalej na Oświęcim. Odcinkami są fajne ścieżki ale większość drogi jednak w zwykłym ruchu. Mnóstwo TIR-ów na trasie, osobówek jeszcze więcej. Nie jedzie się zbyt przyjemnie.

Z Oświęcimia oklepana trasa przez Chełm Śląski, Imielin i Mysłowice do Sosnowca. W Sosnowcu znów przerwa na karmienie i na ostatnich nogach przez Czeladź i Wojkowice do domu. Na finiszu jeszcze zgarniam paczkę i w domu jestem po 22:00. Nieźle zrąbany. Ale dla widoków z Żaru warto było. Szkoda tylko, że tak krótko mogłem tam posiedzieć. Trochę daleko do tych gór na jednodniowy wypad na własnych kołach.


Link do pełnej galerii



Dworzec na Maczkach w locie.


Po popasie w Jeleniu.


Niespodzianka w drodze do Libiąża. Nie zdecydowałem się sprawdzać głębokości.


Zamek Lipowiec na horyzoncie.


Popas na rynku w Zatorze.


Andrychów.


Pogróżka przed Kocierzem.


Pierwszy sukces dnia.


Chmurka nad Żywcem. Szczęśliwie udało mi się pojechać po jej krawędzi.


Początek wypychu przy szczycie Żaru.


Musiało być jedno z widoczkiem.


W drodze do Porąbki. Słoneczko coraz niżej.


Imielin. Fot po drodze mało bo szkoda było mi czasu na przystawanie i sięganie po komórkę.


Wymiar kary za dzień.


Kategoria Jednodniowe

Z

Poniedziałek, 28 czerwca 2021 | dodano: 28.06.2021

Dziś regeneracyjnie tylko po zakupy. Niestandardowe zagięcie do wsiowego Lewiatana w wersji głównie wertepowej.
Cieplutko, lekki wiaterek, słońce nienachalne.


Kategoria Inne

Skalibrować wykres

  • DST 201.00km
  • Teren 30.00km
  • Czas 10:40
  • VAVG 18.84km/h
  • Sprzęt Scott Spark 750
  • Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 27 czerwca 2021 | dodano: 27.06.2021

Żeby na wykresie słupkowym w końcu było widać, jaka nędza to jeżdżenie okołopracowe. Machnąłem sobie dwuseteczkę w okolice Częstochowy.
Detale jutro jak odeśpię. Na razie zimny browar.

EDIT:

Plan był taki, żeby ruszyć gdzieś około 5:00 ale nie przemogłem się. Startuję około 8:30. Jest już w miarę ciepło, sporo słońca.
Początek po znanym terenie. Przez Rogoźnik i Świerklaniec kręcę do Kalet. Sporo na tym odcinku przez las. Zresztą wystartowałem z ustawieniami GPS-a na kolarstwo górskie, więc niespodzianki były murowane. Docieram do Kalet bez problemów.

Kolejny punkt na trasie to Koszęcin. Ten odcinek też bezproblemowy. Przerw, jak na razie, nie robię większych. Czasem na foto czy przestawienie nawigacji na nowy cel. Z Koszęcina kręcę na Lisów. I tu odkrywam, że mam defekt. Zacina się blokada amortyzatorów. Po bliższym oglądzie dopatruję się problemu przy przednim amortyzatorze. Coś się tu przesunęło i linka się zablokowała. Niefajnie. Manetka od amorów jest zintegrowana (twinlock) albo blokują się oba, albo żaden. Znaczy się do końca jazdy jadę na bujanym. Będzie to czasem dawało popalić.

Z Lisowa (dalej bez postoju) kręcę do Wręczycy Wielkiej. Po drodze, w lesie, robię dłuższą chwilę na wciągnięcie nieco paszy. A jak ruszam, to wkrótce okazuje się, że GPS wpuścił mnie w chaszcze. Na początku była jeszcze gruntowa droga ale potem zaczęła stopniowo zanikać aż skończyłem w łące, w trawach po pachy. Ale ślad pokazywał, że mam się przez to przedzierać. Okazało się że ktoś te trawy przemierzał. Ruszyłem i ja. W trakcie tego chaszczowania trochę mnie okapało ale nie zdecydowałem się na wyciąganie płaszczopeleryny. I dobrze. Wkrótce przestało a potem wyszło słońce i lekki wiaterek, i wysuszyło. Nim dotarłem do jako tako przejezdnej drogi w lesie zorientowałem się, że to przejście przez łąkę to musiał robić jakiś myśliwy bo ślad prowadził od jednej wieżyczki myśliwskiej, do drugiej, po drodze zahaczając o lizawkę.

Potem już nie było większych niespodzianek. Spokojnie przez Kłobuck i Kamyk kręcę do Mykanowa. Stamtąd do Mstowa. Po drodze zjeżdżam w gruntową drogę i robię dłuższy postój na ciepły posiłek w postaci fasolki po bretońsku z racji wojskowej. W czasie gdy żarełko się podgrzewało ja zalegam w trawce rozprostowując kości. W dalszą drogę ruszam po 16:00.

GPS ustawiam na Poraj. Dalej mam ustawienie na jazdę górską więc nawigacja funduje mi sporo terenowych podjazdów. Dzięki nim objeżdżam Olsztyn. Kosztuje mnie to jednak sporo czasu, a dystans do przebycia jeszcze niemały, więc decyduję się na przełączenie nawigacji na tryb kolarski. Skłania mnie do tego zwłaszcza jeden odcinek terenowy z piachem. Na odblokowanych amortyzatorach nie miałem dość pary w nogach żeby to przejechać i kilkadziesiąt metrów deptam z buta.

Asfaltami, w miarę sprawnie, kręcę do Żarek i dalej do Myszkowa. Na tym odcinku fajna ścieżka rowerowa więc udało mi się trochę podgonić. W Myszkowie przestawiam się na kierunek do Siewierza. GPS proponował trasę przez Czekankę ale na tym odcinku był nielichy ruch i po drodze odbijam na Pińczyce. Stąd jest fajny zjazd, który na dodatek okazał się mieć już nowiutki asfalt. Dzika przyjemność staczać się za darmo z tej górki. Potem jeszcze kilka hopek i jestem w Siewierzu. Tu, na ławce niedaleko zamku, robię dłuższą przerwę karmieniową przed ostatnim odcinkiem do domu. Finisz przez Wojkowice Kościelne i Preczów.

Blisko domu okazuje się, że trochę braknie do 200km więc zaginam tu i tam żeby mieć pewność, że jednak będzie ten dystans. Kończę jazdę nieco przez 22:00.

Generalnie poszło lepiej niż się spodziewałem. Lewa noga, która na takich dystansach lubi dawać się we znaki, tym razem nie dała popalić. Trochę tam się przypominała, ale niezbyt nachalnie. Zeszło prawie 5l napojów. Praktycznie co 15 min. kilka łyków z bukłaka. Po drodze jedna dolewka wody. Jedzenia nawet niezbyt dużo: 2 słodkie batony, 1 bułka, 1 paczka sucharów, 1 racja obiadowa i 2 kostki Seven Oceans. I wystarczyło żeby nie pojawiało się uczucie odcięcia. Sporo pomogła pogoda.
Chyba tego mi w końcu trzeba było :-)


Link do pełnej galerii




Kozłowa Góra.


W drodze do Kalet. Na szczęście nie tędy gdzie widoczek.


Koszęcin.


Lisów.


Pierwsze miejsce szamania.


Niespodzianki w trybie nawigacji kolarstwo górskie.


Kłobuck.


Mykanów.


Mstów.


Gotowanie bez ognia.


Objechany Olsztyn.


Nówka asfalt na zjeździe z Pińczyc w stronę Siewierza.


Kontrolne zdjęcie pod zamkiem w Siewierzu.


Pomiar dystansu pod domem.


Kategoria Jednodniowe

Z

  • DST 12.00km
  • Czas 00:31
  • VAVG 23.23km/h
  • Sprzęt Scott Spark 750
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 26 czerwca 2021 | dodano: 26.06.2021

Dziś tylko niemal zwykłe zagięcie do wsiowej piekarni po pieczywko i słodkości.
Na niebie sporo chmur i chwilami słoneczko. Raz mocniejsze, raz słabsze. Ciepło i raczej bez wiatru. Przyjemnie.



DPD

Piątek, 25 czerwca 2021 | dodano: 25.06.2021

Trochę grzebany start. Wytaczam się o 6:12.
Warunki bardziej rześkie niż wczoraj ale przyjemne. Schnące jezdnie. Strzępy chmur na niebie nieco tłumiące słoneczko. Ruch wiatru nienachalny.
Trasa krótka przez Będzin. Wariant małobądzki.
Przelot bez ekscesów i niespecjalnie spieszny. Na mecie zapas 2 min.


Na powrocie, po niedawnych ciepełkach, odczuwalnie prawie że chłodno. Na niebie sporo chmur. Lekko wieje.
Trasa bez finezji. Mortimer, Reden, Łęknice, Piekło (kawałek piaskiem wzdłuż P4), Preczów i Sarnów.
Spokojnie i bez ekscesów.


Kategoria Praca

DPD

  • DST 44.00km
  • Teren 1.00km
  • Czas 02:00
  • VAVG 22.00km/h
  • Sprzęt Merida Matts TFS 100D
  • Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 24 czerwca 2021 | dodano: 24.06.2021

Rozruch przeciętny i start o 6:08. Mimo tego wybieram wariant dłuższy na dojeździe.
Warunki przyjemne. Trochę chmurek, które jednak nie blokują słońca całkowicie. Jest wyczuwalny ruch powietrza ze wschodu czyli dla mnie spowalniający. Nie narzekam bo przyjemnie chłodzi.
Trasa przez Sarnów, Preczów, przejazd między Pogoriami, Łeknice, Reden, Mortimer i centrum Zagórza. Tempo takie, że bez marudzenia, ale i bez wielkiego ciśnienia. Na mecie jestem minutę po czasie.
Przyjemny dojazd do pracy.


Powrót w milusim ciepełku, przy lekki wiaterku i sporej dozie słońca.
Trasa przez ścieżkę Blachnickiego (wkrótce przetną ją torami tramwajowymi), Środulę, Plejadę, Pogoń, Czeladź i Wojkowice.
Tempo niespecjalnie spieszne. Tak żeby się przyjemnie jechało i nie trzeba było zaraz po powrocie browarka duszkiem pić ;-p


Kategoria Praca

DPDZD

Środa, 23 czerwca 2021 | dodano: 23.06.2021

Przeciętny rozruch, przeciętny start - 6:11.
Warunki termicznie niewiele różne od wczorajszych. Różnica za to w tym, że słońce za chmurami i powietrze jest w nieco większym ruchu i chyba sprzyjającym dla kierunku mojej jazdy. W każdym razie leci mi się dziś do pracy bardzo sprawnie i dynamicznie.
Trasa krótka przez Będzin w wariancie małobądzkim.
Na mecie 10 min. zapasu.


Powrót niespecjalnie spieszny. Warunki w sam raz na zrobienie długiego dystansu, czego nie miałem okazji wykonać. Umiarkowany wiaterek, pochmurno, ciepło.
Trasa powrotna bez kombinowania: Mortimer, Reden, Łęknice, Piekło, Preczów i Sarnów.
W domu zostawiam plecak, zabieram sakwy i kręcę zwykłe zagięcie do wsiowego Lewiatana odbudować kompletnie zapas piwa. Przy tych warunkach wchodzi gładko i w większych ilościach.


Kategoria Praca

DPD

Wtorek, 22 czerwca 2021 | dodano: 22.06.2021

Przeciętnie sprawny rozruch i start o 6:10.
Warunki doskonałe. Cieplutko, niewyczuwalny ruch powietrza, słonecznie.
Trasa przez Będzin w wersji małobądzkiej. Zupełnie bez sensacji.
Na mecie z zapasem 5 min.


Powrót w tempie niespecjalnie spiesznym.
Warunki cudownie letnie. Lampa, słońce, nieznaczny ruch powietrza.
Trasa z małymi meandrami po Dąbrowie Górniczej. Na początek Mortimer, Reden. Tu przekonuję się, że przejęcie mojego banku w końcu skończyło się integracją. Oddział zniknął. Toczę się więc do centrum. Tu jeszcze integracja się nie dokonała. Potem przez okolice "dworca kolejowego" kręcę w stronę Zielonej. Wczoraj mi Prezes dał info, że przez "dworzec" dalej się schodami chodzi ale nie napisał, że okolica wygląda jakby przeszła solidne bombardowanie. Będzie tam niezła przebudowa.
Przez Zieloną kręcę na czarny szlak do Łagiszy i dalej na Stachowe. Przez Park Żurawiniec do piekarni i potem prosto do domu.
Przyjemnie się wracało.


Kategoria Praca

DPOD

  • DST 42.00km
  • Teren 4.00km
  • Czas 02:00
  • VAVG 21.00km/h
  • Sprzęt Merida Matts TFS 100D
  • Aktywność Jazda na rowerze
Poniedziałek, 21 czerwca 2021 | dodano: 21.06.2021

Nieco grzebany rozruch i wytaczam się o 6:18.
Ciepło. Rześko było jeszcze tak około 5:00, choć było to dość ciepłe rześko. Raczej bez wiatru. Multum słońca.
Trasa, z konieczności, krótka, przez Będzin. Wersja małobądzka. Przykładałem się do kręcenia, żeby mieć jak najmniejszą obsuwę. Dzięki temu udaje się dotrzeć na metę równo o 7:00. Przelot bez sensacji.


Na wylocie z pracy spotykam Prezesa. Podtoczył się pod moją Firmę. Razem kręcimy kawałek powrotu zaginając nieco.
Na początek zwykła trasa przez centrum Zagórza, Mortimer, Reden, Łęknice, Piekło. Potem trochę się wracam i razem kręcimy przez przejazd między Pogoriami na bieżnię P3 i dalej na Zieloną. Kuszę Marcina zimnym browarem ale nie dał się złamać. Potem jeszcze raz na Zielonej rzucam pomysła o zakotwiczeniu pod parasolami na chwilę, ale okazuję się, że nie ma żadnych zdatnych do użycia. Tylko lody i kawa. Chwilę więc tylko jeszcze rozmawiamy i rozjeżdżamy się.
Reszta powrotu bez gięcia. Czarnym szlakiem do Łagiszy i dalej na Stachowe. Potem obok magazynów w stronę Parku Żurawiniec i asfaltem grzecznie do domu.
Całą drogę lampa. Czasem, po zmianie kierunku, nieco wiało na twarz. Zadziwiająco mało ludzi na P3 i P4. Pewnie dopiero wieczorem wypełzną, jak się ochłodzi. Nam to akurat pasowało bo nie trzeba było robić slalomu.


Kategoria Praca

OZ

Sobota, 19 czerwca 2021 | dodano: 19.06.2021

Najpierw do wsiowej piekarni. Dziś niestandardowym zagięciem. Generalnie Góra Siewierska, Toporowice, Dąbie, Dąbie-Chrobakowe, Malinowice, piekarnia i zjazd do domu. Chwila przerwy na przepak i standardowe zagięcie do wsiowego Lewiatana.
Przyjemne, letnie warunki. Dużo słońca, ciepło, lekki wiaterek.