limit prowadzi tutaj blog rowerowy

Niejeżdżenie boli. Dosłownie.

Wpisy archiwalne w miesiącu

Październik, 2013

Dystans całkowity:1489.00 km (w terenie 250.00 km; 16.79%)
Czas w ruchu:81:28
Średnia prędkość:18.28 km/h
Maksymalna prędkość:59.70 km/h
Liczba aktywności:28
Średnio na aktywność:53.18 km i 2h 54m
Więcej statystyk

DPND

Czwartek, 31 października 2013 | dodano: 31.10.2013

Miało być na starcie +5 wg prognoz a było zero. Do tego dość konkretne mgły. Komplet wdzianka już prawie zimowy. Ogólne wrażenie chłodu sprawiło, że nie miałem ochoty na wykręcanie rekordowych czasów dojazdu. Do tego wyjechało mi się z lekkim zapasem czasu więc postawiłem na delikatne kręcenie.
W sumie dość spokojny dojazd. Tylko kilku "kierownikom" przydałoby się wlepić mandaty głównie za jazdę bez świateł. Włączali sobie z przodu jakieś badziewne halogenki pod przednim zderzakiem i tak ledwo widoczne we mgle. Natomiast zwykłe światła (przód i tył) wyłączone. Zero wyobraźni.

Dziś w pracy musiałem dłużej zostać i wychodzę przed 17:00. Ciemno, coraz ciemniej. Wszędzie sznurki samochodów. Na Lenartowicza, na Braci Mieroszewskich. Zapchane centrum Dąbrowy Górniczej. Całe szczęście, że rowerkiem jadę bo idzie to sprawnie i płynnie. Samochodem pewnie bym ze 2x tyle się wlókł.
Sprawnie dobijam do Pogorii 3 i dalej już spokojnie przez Zieloną, Preczów i Sarnów do domu.


Kategoria Praca

DPOD

Środa, 30 października 2013 | dodano: 30.10.2013

+8 na starcie. Nim wyruszyłem troszkę pokapało ale już na wyjeździe obyło się bez deszczu. Jedynie drogi miejscami mokre. Odczuwalnie sporo chłodniej więc już w użycie wchodzą dłuższe gatki. Poza tym bezproblemowy dojazd do pracy.

Po pracy całkiem ładna, słoneczna pogoda. Powrót robię przez rozkopany Kazimierz Górniczy, Gołonóg, wzdłuż Pogorii 1 na Piekło i dalej wzdłuż Pogorii 4 do Preczowa. Stamtąd przez Sarnów do domu. Robi się chłodniej i ludzie uruchamiają wieczorem ogrzewanie. Przy czym niektórzy palą chyba czym popadnie. Co kilkaset metrów zalatywał do mnie okropny smród palonych tworzyw sztucznych. Dla przewentylowanych płuc to wyjątkowo inwazyjne wyziewy.


Kategoria Praca

PZND

  • DST 19.00km
  • Czas 01:00
  • VAVG 19.00km/h
  • Sprzęt Kiedyś Giant
  • Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 29 października 2013 | dodano: 29.10.2013

Dziś poranek przy użyciu zbiorkomeu. Powrót na Srebrnej Strzale, która wczoraj została w pracy.
Na początek obok Makro do Będzina zrobić wjazd zaopatrzeniowy do Kauflanda. Stamtąd przez Łagiszę i Sarnów do domu. Dojechałem już praktycznie za ciemności. A jeszcze 17:00 nie było. Do kitu to przestawianie czasu. Na powrocie delikatne pokapywanie. Za to jeszcze dość ciepło.


Kategoria Praca

DPSONZD

Poniedziałek, 28 października 2013 | dodano: 28.10.2013

+10 na starcie. Jeszcze nie jasno ale spokojnie można jechać z wyłączoną czołówką. W sumie dziś mi posłużyło to przesunięcie czasu bo miałem okazję odespać weekendowe jeżdżenie :-)
Wyruszam z niezłym zapasem czasu więc kręcę raczej spokojnie. Na wjeździe do Będzina podwójny patrol policji i dmuchanie. Nie w moim kierunku zgarniają więc jadę bez zatrzymywania. Przed nerką w Będzinie wymieniamy pozdrowienia z szarżującym w stronę Łagiszy Mariem. Przy Biedronce na dole Syberki robię 2 szybkie foto spektaklu w wykonaniu słońca i chmur.
Noibasta już musiał wystartować bo jego konserwy nie widziałem.
Od izby wytrzeźwień do Mecu wlokę się za traktorem z przyczepą pełną gałęzi. Nie ma jak wyprzedzić bo mi zza pleców ciągle wyskakują osobówki. A jak nie wyskakują to jedzie coś z przeciwka.
W sumie jednak fajny dojazd do pracy. Zadziwiające jest to, że tu koniec października a ja śmigam jeszcze w krótkich gaciach :-) Byle tak do 31 grudnia. A potem się zobaczy :-]


Tak wyglądał spektakl poranny.


Nie było mowy żeby się nie zatrzymać. Ciekawe jak będzie na powrocie :-)


Poranek zacząłem objazdem na Srebrnej Strzale ale po pracy zbiorkomem docieram do serwisu i odbieram Błękitnego Rumaka, którym nakręciłem dziś ciut więcej km-ów więc dzień idzie na jego konto.
Przerzutkę, jak się okazuje, dało się łatwo naprawić. Trzeba było tylko wiedzieć gdzie coś wydłubać i gdzie coś wcisnąć. Z tą wiedzą to bym od razu to zrobił. Ale nie ma tego złego bo i tak miałem już w planach wymianę kasety i łańcucha a jak się okazało, również wymiana suportu była konieczna bo owo jęczenie ujawnione jeszcze na Roztoczu, a potem ponownie wywołane w trakcie powrotu z Chudowa, to był głos jego agonalny. Poprzedni suport skończył w o wiele lepszej kondycji.
Tak więc nie pozostało nic innego jak po serwisie objeździć nowe "taile" :-)
Na początek na Syberkę by zrobić mały test na podjazdach. Rzutem na taśmę udaje mi się popstrykać trochę foto zachodu słońca z pozycji kładki dla pieszych z osiedla do M1. Bajkowy widok. Jutro wrzucę panoramkę.
Potem objeżdżam M1 i jadę do Czeladzi. Obok szpitala kieruję się do Wojkowic. Przy kościele (tym bliżej Grodźca) skręcam na Strzyżowice i jadę aż do końca. Skręcam na Psary i zahaczając o wsiowego Lewiatana dobijam w końcu do domu.
Bardzo fajnie się jedzie jak napęd gładko się kręci a suport nie jęczy. Dobrym testem był start ze świateł w Czeladzi na podjazd do w stronę Biedronki. Na młynkach ładnie nabieram prędkości przeskakując prędkość 30km/h na dystansie jakichś 50m :-) Co prawda jakieś 200m dalej głód tlenowy daje o sobie znać ale i tak wjeżdżam z rozpędu za przystanek.
Gdyby nie ciemności, to bym może jeszcze trochę pokręcił bo fajnie ciepło i waterek zauważalnie zelżał. Jednak znowu się zdychają akumulatory w czołówce i odechciewa mi się jeżdżenia.


Panorama zachodu słońca. Widok z kładki z Syberki do M1.


Kategoria Praca, Serwis, Suport, Łańcuch, Kaseta, PrzerzutkaT

Ustawka na Świerklaniec

  • DST 90.00km
  • Teren 30.00km
  • Czas 04:59
  • VAVG 18.06km/h
  • Sprzęt Kiedyś Giant
  • Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 27 października 2013 | dodano: 27.10.2013
Uczestnicy

Dzisiejsza ustawka zaczęła się od mojego pytania pod postem Oli czy ma jakieś plany na dziś. Jagaryba wspomniała, że można by Świerklaniec. Mnie też trochę po głowie tamten kierunek chodził więc cel niejako sam się ustalił. Zapowiedzieli się jeszcze Frey i Wojtek.
Wpadam na miejsce zbiórki pod zamkiem w Będzinie równo o 12:00. Na miejscu poza tymi, co się na forum zapowiedzieli jest jeszcze Olo. Innymi słowy ekipa złożona ze starych, ustawkowych wyjadaczy z którymi bez obawy można orać piaski, mieszać błota i nawijać kilometry mając 100% pewności, że nikt nie będzie jęczeć, kwękać i pękać. I bardzo dobrze, bo trasę jaką sobie w głowie poukładałem pomieszałem dość konkretnie. Dla zasady poczekaliśmy jeszcze kwadransik akademicki bynajmniej nie nudząc się. W końcu ruszamy.
Na początek przez Syberkę w stronę M1 by je minąć w drodze do Czeladzi. Od Czeladzi zaczynają się pierwsze porcje terenu wzdłuż Brynicy, którą przekraczamy mostkiem na czerwonym szlaku. Od Przełajki do Michałkowic znów trochę terenu.
Tam odbijamy na Wojkowice ale nim dojeżdżamy do skrzyżowania przy netto odbijamy w stronę Piekar Śląskich terenem. Wcześniej jeszcze z podpuszczenia Ola najeżdżamy jakieś ruiny przemysłowe. Jak się ma Ola w składzie, to takie rzeczy są niemal oczywistą oczywistością :-) Widać jak mu się oczka świeciły na te budowle. Zresztą wcześniej w Michałkowicach Dom Świętego Jerzego też mu uśmiech wyprodukował.
Przy Brynicy zajeżdżamy pod bunkier. Frey z Olo szukali wejścia do niego ale wygląda na to, że chyba zasypane. Potem jedziemy pod drewniany kościół w Bobrownikach i stamtąd pod bunkier w Dobieszowicach. Tam trochę wygłupów i dalej przez kawałek lasu na wał wzdłuż Kozłowej Góry i do samego parku w Świerklańcu.
Już nam jazda trochę apetyty zaostrzyła ale nie zdecydowaliśmy się skorzystać z oferty restauracji przy pałacu. Zamiast tego zasiadamy w restauracji Parkowa. Wciągamy smaczny i całkiem spory obiadek. Dzień powoli się chyli ku końcowi.
Jaga szukając jednego miejsca, które ją interesowało znajduje w efekcie cukiernię, gdzie jeszcze przysiadamy na chwilę racząc się kawą, sernikiem, lodami. W końcu ruszamy w drogę powrotną. Bynajmniej nie najprostszą trasą :-)
Przez park docieramy do wału na Kozłowej Górze i jedziemy nim do tamy. Dalej do Wymysłowa gdzie skręcamy do lasu, którym wyjeżdżamy w Rogoźniku. Stamtąd do Strzyżowic i dalej obok cmentarza pod wapiennik (o którego istnieniu uświadomiła mnie jakiś czas temu Jaga a teraz został uświadomiony Olo) i dalej na górkę paralotniarzy. Stamtąd wydostajemy się na asfalt i przez Brzękowice, Goląszę i Dąbie jedziemy do Kuźnicy Piaskowej i dalej na ścieżkę wzdłuż Pogorii 4. Tam na chwilę przystajemy przy kamieniu pamiątkowym wystawionym dla uczczenia śmierci ornitologa, który zginął przy obrączkowaniu ptaków.
Dalej jedziemy pod molo na Pogorii 3. Tam żegnamy się z Freyem, który ma już rzut beretem do domu. W czwórkę jedziemy przez Zieloną i dalej czarnym szlakiem wzdłuż Przemszy do Będzina. Przy nerce Wojtek z Olo uderzają w stronę Syberki a ja z Jagą jadę na Zamkowe, gdzie się rozstajemy i samotnie przez Grodziec i Gródków wracam do domu.
Na Zielonej dopadły nas pierwsze kropelki deszczu. Symboliczne i nieliczne. Od Grodźca przestały być symboliczne i nie były takie jeszcze w Gródkowie. Jakoś tragicznie jednak nie zmokłem.
Dzień do jazdy był idealny. A i wieczorno-nocny powrót też należał raczej do przyjemnych. Bardzo udany dzień rowerowy spędzony w doborowym gronie. Nic, tylko życzyć sobie więcej takich.

Link do pełnej galerii


Przekraczamy granicę.


Dla każdego coś miłego. Tu dla Ola budowla.


Industrialne ruiny. Również coś dla Ola. Zastanawialiśmy się co to jest. Pewnie wkrótce uzyskamy odpowiedź dzięki Ola dociekliwości.


Bunkier w Wojkowicach.


Kościół w Bobrownikach.


Wolałem zastosować się do znaku ;-)


Sesja łączności :-)


Nafutrowani.


Niestety na ustawce nie ma zmiłuj. Jak się człowiek czymś "zasłuży" to swoją porcję obśmiania dostanie. Tym razem mnie się udało wywołać ogólną wesołość. Przed wspomnianą wyżej cukiernią.


Nocne zdjęcie z podjazdu pod wapiennik.


Potem była całkiem sprawna jazda i przystanek dopiero na Pogorii 4.


A potem już tylko jazda z małym przystankiem przy molo gdzie się uśmialiśmy z modelu zdalnie sterowanego samochodziku, który całkiem nieźle zawijał po plaży. I wynik za dzień dzisiejszy. Po mokrej końcówce.



Zakończenie sezonu. Tym razem klubowe. Mysłowice

  • DST 101.00km
  • Teren 20.00km
  • Czas 05:43
  • VAVG 17.67km/h
  • VMAX 45.70km/h
  • Sprzęt Kiedyś Giant
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 26 października 2013 | dodano: 26.10.2013
Uczestnicy

Dziś klubowe zakończenie sezonu.
Na początek jadę przez Wojkowice, Czeladź i Sosnowiec-Milowice na zbiórkę pod fontanną przy PTTK. Na miejscu już całkiem liczna grupa. Jak już wszyscy się zebrali po drodze to nas ponad dwudziestka była. Nim do tego jednak doszło to na początek jedziemy na stację BP w Mysłowicach gdzie oczekują nas już Andrzej, Darek i Paweł. Dziś robimy objazd po Mysłowicach i okolicach a oni będą naszymi przewodnikami.
Na początek jedziemy na Trójkąt Trzech Cesarzy zobaczyć jak to miejsce wygląda od strony Mysłowic.
Potem to już nie wiem do końca gdzie byłem ale było mi to zupełnie obojętne ponieważ ktoś prowadził :-) Niektóre miejsca były mi już znajome ale czasem dostawaliśmy się do nich od zaskakujących dla mnie kierunków. Objazd wyszedł bardzo fajnie. Podjechaliśmy do cmentarza z okresu końca II wojny światowej. Podjechaliśmy pod piec do wytopu cynku. Poza tym było jeżdżenie szlakiem czerwonym. Piękna, jesienna pogoda. Wyjątkowo ciepło.
Akcja jeżdżenia zajęła nam gdzieś do 14:00. Wróciliśmy pod fontannę, gdzie zakończyła się część oficjalna. Potem pojechaliśmy na działkę do klubowego kolegi, obieżyświata naszego, Waldka odprawić rytuał przypalania kiełbasek (wursztu?), kaszanki (krupnioka) i innych (głównie mięsnych) przysmaków podlewanych pewnym napojem izotonicznym. Były wesołe rozmowy, chłopaki trochę pokopali piłkę. I tak dzionek zamienił się w noc.
Pożegnałem się z wszystkim nieco po 18:00 i ruszyłem przez Zagórze i centrum Dąbrowy Górniczej pod molo na Pogorii 3. Tam fajnie pusto. Włączam czołówkę na max i robię szybkie kółeczko po bieżni. Potem przez Zieloną, Preczów i Sarnów do domu.
Bardzo udany rowerowo dzionek.

Link do pełnej galerii


Liczymy się przed startem.


Na BP "ludzie zza rzeki" obejmują przewodnictwo.


Trójkąt Trzech Cesarzy od strony Mysłowic.


Piłką się nie interesuję. Nie wiem którzy kibice kogo popierają ale podobają mi się takie malunki. Niestety inne w okolicy były w wymowie podobne ale określić je jako "mało ambitne" to mocna przesada.


Mały popas na zrzucenie zbędnych warstw izolacji. W tle masz nadajnika "Kosztowy".


Leśny cmentarz.


Piec do wytopu cynku.


Było trochę fajnych odcinków w terenie.


Była okazja powspominać dzieciństwo ;-)


A potem już najazd na Waldkową działkę.


"Haratanie w gałę".


I wesołe rozmowy "do nocy".


I dzień kończę z takim oto wynikiem.


Kategoria Jednodniowe

DPOD

  • DST 48.00km
  • Czas 02:19
  • VAVG 20.72km/h
  • Sprzęt Kiedyś Giant
  • Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 25 października 2013 | dodano: 25.10.2013

+7 na starcie. Pieruńskie mgły. Ze 2/3 drogi w mleku. Komfort jazdy niski. Ciągle musiałem przecierać okulary żeby cokolwiek widzieć. Całą drogę zastanawiałem się czy wariaci w konserwach zostali dziś w domu. Chyba ci z mojej okolicy tak, bo żadnego nie spotkałem po drodze.
Rowerzystów też jakoś mało. Albo tak dobrze się w mgłach chowali.

Po pracy na początek pod molo na P3. Ruszam zachodnią stroną (jak to Marcin powiedział) bieżni z zamiarem odbicia przy przystani na Piekło. Jednak jechało się bardzo fajnie i w efekcie robię pełne kółko. Na zakończeniu spotykam Sławka. Chwilę rozmawiamy. Potem Sławek rzuca "No to co? Kółeczko?". Kółeczko. Robimy wspólnie objazd P3 nieco jeszcze rozmawiając i dobijamy do mola. Tam wdziewam kurtkę, bo na drugiej rundce było już zauważalnie chłodniej i żegnamy się. Sławek coś jeszcze mówił, że zaatakuje wjazd pod Klasztor w Gołonogu. Ja już bez kombinowania przez Zieloną, Preczów i Sarnów prosto do domu.
Jesień, jak na razie, jest rewelacyjny. A już na pewno październik. Oby tak do grudnia wytrzymało. 31, oczywiście :-)


Kategoria Praca

DPDZ

  • DST 38.00km
  • Czas 01:46
  • VAVG 21.51km/h
  • Sprzęt Kiedyś Giant
  • Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 24 października 2013 | dodano: 24.10.2013

+11 na starcie. Zauważalny aczkolwiek niezbyt przeszkadzający wiaterek. W okolicach Będzina drobne ale zupełnie niegroźne pokapywanie. Odniosłem wrażenie, że jakiś nerwowy dziś ruch na drogach. Piesi też jak zombie reagują. Za to mnie się jechało rewelacyjnie. W Będzinie wymieniamy machnięcia końcówkami górnymi z Noibastą. On, niestety, konserwą.

Z pracy wychodzę z lekkim poślizgiem. Zapomina mi się znowu, że dziś targ w Dąbrowie Górniczej. Dodać do tego remont mostu i pół miasta zakorkowane. Znaczy się konserwy stoją. Ja tam mykam całkiem sprawnie.
Dalej Zielona i Preczów w tempie spacerowym. Na podjeździe do Sarnowa wyprzedzają mnie 2 króliczki. Przykleiłem się do koła drugiego zobaczyć jak im pójdzie. Tak sobie. Poholowałem się za nimi przez 2 skrzyżowania i na odcinku do świateł w Sarnowie w ruch poszły młynki i tyle ich widziałem. Zostali na czerwonym. Myślałem, że trochę powalczą i będzie się ciekawie jechało ale oni chyba nie jeżdżą w mojej kategorii wagowej ;-) Do domu solo. Tam zmiana sakwy i jeszcze małe kółeczko do wsiowego Lewiatana. Dziś ludzi na P3 jakby mniej. Na Zielonej też bez tłumów. Strasznie delikatny mamy naród, że kilka kropelek deszczu tak towarzystwo potrafi przepłoszyć.


Kategoria Praca

DPOD

  • DST 51.00km
  • Teren 3.00km
  • Czas 02:18
  • VAVG 22.17km/h
  • Sprzęt Kiedyś Giant
  • Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 23 października 2013 | dodano: 23.10.2013

+8 na starcie. Wyjechałem mniej więcej w oknie ale na finiszu lekki poślizg. Wybrałem się inną trasą mianowicie przez miejsce, gdzie 2 dni temu mogłem posiać część narzędzi. Szansa, że je odnajdę była raczej bliska zeru ale co mi szkodziło się przejechać. Niestety albo zgubiłem w innym miejscu albo już ktoś się nimi zaopiekował. Ale za to przynajmniej dojazd do pracy nieco urozmaicony :-)
Poza tym na odcinku do Będzina jakiś kociokwik komunikacyjny. Pewnie związane to ze środą targową. Poza tym całkiem przyjemnie się jechało.

Po pracy pogoda niemal jak w lato. Tak więc nie pozostało nic innego jak tylko pojeździć. Na początek Kazimierz Górniczy. Stamtąd do Dąbrowy Górniczej, od mola do przystani żeglarskiej zachodnią stroną Pogorii 3, przeskok na Piekło i asfaltem do zjazdu na Kuźnicę Piaskową wzdłuż Pogorii 4. Dalej standardzik: Dąbie-Chrobakowe, Malinowice i wertepkami do Strzyżowic i do domu.
Na obu Pogoriach całkiem sporo ludzi. Głównie rowerzyści i rolkarze. Jednak żadnej znajomej twarzy nie przyuważyłem.


Kategoria Praca

DPS

Wtorek, 22 października 2013 | dodano: 22.10.2013

+6 na starcie. Tradycyjnie ciemno jak ... (tu sobie każdy dopowiada jak bardzo).
Dziś na rannym Rumaku czyli jazda na pół-ostrym. Ruszanie to mordęga. Podjazdy też. Na prostej idzie ładnie. Na zjazdach brakuje przełożenia. Pomimo tego jechało się nieźle. Gdybym jeszcze ruszył w oknie startowym to by było całkiem ok ale niestety dziś bardzo oporny początek. Zaczęło się od tego, że straciłem trochę czasu na upewnieniu się, że jednak zgubiłem jedno narzędzie. Pewnie przy kombinowaniu z klockami przy Strzale. Potem przy przekładaniu GPS-a i zdejmowaniu lampki ze Strzały rozleciało się zapięcie i gdzieś jedna część wsiąkła. Znów chwila straty na poszukiwaniach. Potem jeszcze kilka innych drobiazgów i w sumie wyjechałem 6:27. Zero szans na przyzwoite spóźnienie. Ruch o tej porze też już inny, gęstszy. Trochę mgieł na początku. Na prostej spod szkoły w Gródkowie do świateł wyprzedza mnie jakiś pacan na ostatnią chwilę.
Ogólnie początek dnia mało budujący.

Po pracy wracam tą samą trasą do Będzina i odstawiam rowerek do serwisu. Trochę pechowo bo od jutra gdzieś wyjeżdżają i dopiero w poniedziałek będę mógł odebrać sprzęt ale na szczęście jest sprawna Strzała więc cierpliwie poczekam.


Kategoria Praca, Serwis