Luty, 2019
Dystans całkowity: | 838.00 km (w terenie 83.00 km; 9.90%) |
Czas w ruchu: | 48:10 |
Średnia prędkość: | 17.40 km/h |
Liczba aktywności: | 21 |
Średnio na aktywność: | 39.90 km i 2h 17m |
Więcej statystyk |
DPOD
-
DST
43.00km
-
Teren
1.00km
-
Czas
02:15
-
VAVG
19.11km/h
-
Sprzęt Merida Matts TFS 100D
-
Aktywność Jazda na rowerze
Start niezbyt korzystny o 6:09. Chcę jeszcze po drodze zahaczyć o piekarnię więc wiele wskazuje od razu na to, że się lekko spóźnię. Z tego też powodu od początku raczej przykładam się do jazdy. Warunki zbliżone do wczorajszych. Trawa jest lekko zmarznięta ale odczuwalnie przyjemniej. Słoneczko, czyste niebo, bez wiatru.
Trasę dziś kręcę inną. Jadę przez Sarnów i Preczów. Potem wzdłuż Pogorii 4 i 3 w stronę Mostu Ucieczki. Stamtąd przez Reden, Starocmentarną, Mortimer i centrum Zagórza. Na Mortimerze szacuję spóźnienie na 5 min. Ostatecznie jestem 6 min. po czasie. Bardzo spokojny i przyjemny dojazd do pracy.
Na powrocie ładne słoneczko ale wietrznie. Przy wysiłku można powiedzieć, że nawet ciepło. Zachęciło mnie to do lekkiego zagięcia powrotnego w tempie spacerowym.
Kręcę przez ścieżkę na Blachnickiego w stronę Środuli i dalej przez Pogoń do Czeladzi. Znów rowerek pokazuje swoją przewagę w ruchu miejskim. W Czeladzi dość sporawy korek, który sobie spokojnie bokiem objeżdżam. Przyczyną była ekipa łatająca dziury w jezdni. Wybrali sobie akurat szczyt powrotny do tego celu.
Z Czeladzi przebijam się na Przełajkę i dalej do Wojkowic. Postanowiłem zaryzykować terenowy kawałek od Orlenu i okazało się, że nie było źle. Może w dwóch miejscach lekko mlaskato a tak poza tym całość względnie sucha. Potem już prosta do domu. Na skrzyżowaniu z "913" jeszcze robię małe ucho w stronę kościoła żeby nie stać i czekać aż przewalą się potoki pojazdów od strony Będzina i Sączowa. Przyjemny i spokojny powrót do domu. Dzięki obranej trasie podmuchy rzadko i krótko dawały mi się we znaki.
Kategoria Praca
DPZD
-
DST
33.00km
-
Czas
01:35
-
VAVG
20.84km/h
-
Sprzęt Merida Matts TFS 100D
-
Aktywność Jazda na rowerze
Dzisiejszy start to mocny falstart. Na kołach jestem o 6:14 i nie mam wyboru, muszę mocno zaangażować się w kręcenie. Warunki nieco zaskakują. Trawy oszronione. Odczuwalnie chłodno, powiedziałbym, że poniżej zera. Plus taki, że nie wieje. Na niebie chmur prawie wcale. Dość szybko robi się jasno a wschód słońca zastaje mnie gdzieś w Dąbrowie Górniczej.
Trasę przez Łagiszę i Dąbrowę Górniczą pokonuję zadziwiająco sprawnie i może dzięki temu udaje mi się na mecie być równo o 7:00. Po drodze bez ekscesów. Przyjemny dojazd do pracy.
Na powrocie całkiem przyjemnie. Dużo słoneczka, minimalne podmuchy. Kręcę bez objazdów przez Mec i Środulę do będzińskiego Kauflanda po małe zaopatrzenie. Potem, z balastem na plecach i na klacie, maksymalnie krótko do domu obok Fabryki Domów i "913". Też bez ekscesów.
Kategoria Praca
DPD
-
DST
37.00km
-
Teren
3.00km
-
Czas
01:59
-
VAVG
18.66km/h
-
Sprzęt Merida Matts TFS 100D
-
Aktywność Jazda na rowerze
Udaje mi się poprawić czas startu o całe 6 min. Daje to już jakąś rezerwę ale raczej w kierunku spokojniejszej jazdy niż marudzenia. Na dworze dodatnio. Termorurka zeznała nawet nieco ponad +6. Jezdnie suche. Trochę wieje. ICM twierdził, że z północnego wschodu. Na szczęście nie były te podmuchy jakoś zauważalnie przeszkadzające.
Trasa przez Łagiszę i Dąbrowę Górniczą. Pierwszy raz od baaaardzo, bardzo dawna zjeżdżam się z Mariuszem. Jedziemy kawałek razem. Mariusz wstępnie sygnalizuje, że może będzie coś do pojechania w sobotę o ile pogoda pozwoli. Temat do ostatecznego ustalenia w piątek.
Na rondzie na Zielonej kontrola trzeźwości ale my nie jesteśmy targetem, jak to zwykł swego czasu pisać Tomek. Z Mariuszem żegnam się kawałek za rondem. Dobrze, że się pojawił po drodze bo już niemal zasypiałem za kierownicą. Resztę trasy przejeżdżam już rozbudzony tym bardziej, że pojawiają się pagórki do pokonania.
Na mecie jestem z zapasem 4 min. Całkiem przyjemny dojazd do pracy.
Na powrocie ładne słoneczko, wietrznie i na plusie. Ze względu na wiatr jadę raczej niespiesznie. Nie mam ochoty się szarpać niepotrzebnie skoro nigdzie mi się nie spieszy.
Trasa przez Mortimer na Reden i dalej pod Most Ucieczki. Potem Zielona i czarny szlak do Łagiszy. Trochę obawiałem się błota ale nie było tak źle. Z Łagiszy do Sarnowa i prosta do mojej wioski i do domu.
Przyjemnie i spokojnie mi się wracało ale na objazdy nie miałem ochoty. Może "innom razom".
Kategoria Praca
DP PTTK ND
-
DST
45.00km
-
Czas
02:19
-
VAVG
19.42km/h
-
Sprzęt Merida Matts TFS 100D
-
Aktywność Jazda na rowerze
Znów nici z przyzwoitej godziny startu. Ruszam o 6:12. Zero miejsca na marudzenie. Temperatura lekko na minusie bo kałuże pozamarzane. Nie wieje. Trochę chmurek na niebie. Jest już całkiem jasno.
Trasa przez Łagiszę i Dąbrowę Górniczą przejechana bez sensacji. Na miejscu jestem ze stratą 2 min. Przyjemne kręcenie dojazdowe.
W pracy zostaję dziś godzinkę dłużej bo nie opłaca mi się jechać do domu a potem wracać do Sosnowca na spotkanie klubu. Czas niezmarnowany bo mogę zrobić parę rzeczy, których w normalnych godzinach pracy nie bardzo się da by innym nie przeszkadzać. Umawiam się też w międzyczasie z Prezesem, że zjedziemy się po drodze i razem potoczymy do centrum Sosnowca.
Ruszam o 16:00 i na skrzyżowaniu Braci Mieroszewskich z Blachnickiego dogania mnie Marcin. Trochę w innym miejscu się go spodziewałem ale tak też jest dobrze. Już spokojniej kręcimy przez środulską górkę i Kombajnistów w stronę Ludwika a potem ścieżką w kierunku centrum i siedziby PTTK.
Spotkanie, jak zwykle, gwarne i dość liczne. Trochę spraw klubowych typowo organizacyjnych, wręczanie zatwierdzonych odznak (na razie wirtualnie bo fizyczne jeszcze nie dojechały), zwykłe pogaduchy i wspominki. Czas szybko leciał i zdążyło się zrobić ciemno. Zbieram się do powrotu gdzieś przed 19:00.
Tym razem powrót solo bo pozostali zroweryzowani albo z Mysłowic albo z Sosnowca ale żaden nie jedzie w moim kierunku. Kręcę przez Milowice do Czeladzi i dalej do Wojkowic. Wciąż omijam terenowy skrót na prostą do domu. Nie mam zamiaru taplać się w błocie po ciemku. Wspinam się pod kościół i skręcam w stronę Strzyżowic. Niespiesznie pokonuję kolejne pagórki przetaczając się przez "913" na ul. Belną i z niej dopiero zjeżdżam do domu.
Wracało się bardzo przyjemnie i spokojnie. Temperatura na plusie, suche jezdnie, nawet jak coś dmuchało to nie za mocno i nieprzeszkadzajaco. Na większe gięcie jednak się nie zdobyłem. Trzeba nieco dychnąć przed kolejnym dniem pracy.
Kategoria Praca
DPD
-
DST
33.00km
-
Czas
01:40
-
VAVG
19.80km/h
-
Sprzęt Merida Matts TFS 100D
-
Aktywność Jazda na rowerze
Poprawiam czas startu jeszcze o minutę, co wciąż niewiele zmienia dla przebiegu akcji. Nie mogę sobie pozwolić na zamulanie i nie mogę sobie pozwolić na wydłużenie trasy. Warunki na drogach całkiem dobre. Suche jezdnie. Wiatr albo korzystny albo nieistotny. Termorurka zeznała +6. Ruch raczej spokojny.
Trasa przez Łagiszę i Dąbrowę Górniczą. Na mecie jestem z zapasem 4 min.
ICM dawał mi pewną nadzieję, że powrót będzie na sucho. Jednak przed 15:00 pojawiły się pierwsze krople i towarzyszyły mi z mniejszymi przerwami aż do samego domu stopniowo przyspieszając tempo opadania. Z tego też powodu powrót jednym z krótkich wariantów przez Mec, Środulę, Stary Będzin, obok fabryki domów, światła na "86" i przez "913". Bez ekscesów ale tak sobie przyjemnie było. Wiatr wiał lekko z kierunku na twarz nanosząc co chwila krople na okulary. Na szczęście nie zlało mnie jakoś koszmarnie. W butach sucho więc można powiedzieć, że obleci.
Kategoria Praca
DPDZD
-
DST
42.00km
-
Czas
02:14
-
VAVG
18.81km/h
-
Sprzęt Merida Matts TFS 100D
-
Aktywność Jazda na rowerze
Poprawiam o minutę czas startu. Niby niewiele ale dodając do tego temperaturę na plusie cały przejazd leci jakoś przyjemniej i sprawniej. Warunki od wczoraj trochę się zmieniły. Lekko mokre jezdnie i miejscami woda w koleinach. W paru miejscach widziałem też lód w kałużach. Troszkę wiaterku ale chyba korzystny. Pojawiły się chmury. Dziś nie było superksiężyca nad horyzontem.
Trasa przez Łagiszę i Dąbrowę Górniczą. Znów chwila niepewności na rondzie w centrum D. G. Klient od strony Będzina ostatecznie zatrzymał się bezpiecznie ale pędził tak, że nie mogłem mieć pewności, że mu się uda i zamiast sprawnie z ronda zjechać to musiałem przyhamować by w razie "W" ustąpić narwańcowi. Reszta drogi spokojna. Cały dojazd przyjemny. Na miejscu z zapasem 3 min.
Na powrocie niespiesznie bo przez część drogi wiatr niezbyt ciepły nie ułatwiał. Początek przez Mortimer i Reden. Potem Łęknice i Piekło. Stamtąd bieżnią przy P4 do Preczowa i prosta przez Sarnów do domu. Tu zostawiam plecak i jeszcze robię standardowe, zaopatrzeniowe zagięcie do wsiowego Lewiatana. Potem zjazd prosto na bazę.
Mimo lekkiego dmuchania nawet przyjemne kręcenie. Trochę tylko szkoda, że nie było słoneczka bo przez to nie miałem jakoś chęci na większe objazdy.
Kategoria Praca
DPOD
-
DST
44.00km
-
Czas
02:22
-
VAVG
18.59km/h
-
Sprzęt Merida Matts TFS 100D
-
Aktywność Jazda na rowerze
Udaje mi się poprawić czas startu w stosunku do wczoraj na 6:10. Jeszcze nie rewelacja ale lepiej. Mimo to nie mam czasu na marudzenie i jadę raczej z zaangażowaniem. Warunki takie same jak wczoraj więc jedzie się dobrze. Trasa również jak wczoraj.
Spokojnie i przyjemnie dotaczam się do pracy z zapasem 1 minuty. Po drodze kilka razy była okazja podziwiać Księżyc, który w okolicach horyzontu pięknie się prezentował, a to na tle elektrowni w Łagiszy, a to na zachodnim końcu ulicy Bory i wcześniej jeszcze w kilku innych miejscach. Niestety nie miałem czasu przystanąć i pofocić.
Wracam dziś na kierunku zaginanym. Na początek kręcę na ścieżkę przy Blachnickiego i objeżdżam górkę środulską po trasie, jaką robiłem Mamutem jak leżał śnieg. Dziś trochę to rozciapane ale udało się bokiem objechać. Potem przez Plejadę kręcę w stronę Pogoni i ścieżką małobądzką kręcę w stronę Będzina. Po drodze odbijam na 12% na Syberkę i dalej w stronę czeladzkiego M1. Stamtąd w stronę Czeladzi. Po drodze widzę, że stawia się kolejna hala magazynowa. Z Czeladzi bez kombinowania do Wojkowic. Spod Orlenu wciągam się pod kościół i dalej do Strzyżowic. Zawijając odrobinkę staczam się ostatecznie do domu.
Pogoda była całkiem przyjemna. Słonecznie. Czyste niebo. Lekko dmuchało. Suche jezdnie. Gdybym był zdrowszy pokusiłbym się jeszcze o kilka dodatkowych km. Ale i tak było fajnie.
Kategoria Praca
DPOD
-
DST
47.00km
-
Czas
02:14
-
VAVG
21.04km/h
-
Sprzęt Merida Matts TFS 100D
-
Aktywność Jazda na rowerze
Mocno dziś po czasie ruszam. Jest 6:14 kiedy zaczynam się toczyć. Mrozik. Podobno -2 było ale odczuwalnie powiedziałbym, że nawet do -5. Chyba też lekko powietrze ze wschodu ciągnęło. Takie miałem przynajmniej wrażenie. Niebo bezchmurne, jezdnie suche. Ogólnie niezłe warunki do jazdy.
Kręcę przez Łagiszę i Dąbrowę Górniczą. Przelot spokojny. O dziwo, nie daje mi się we znaki przeziębienie, dopiero jak wszedłem do ciepłego znów zaczęło mnie w nosie kręcić. Wychodzi na to, że jedynie na rowerku czuję się dobrze.
Na miejsce zataczam się, jak przypuszczałem, z obsuwą. Ale nie jest wielka. 3 min. Mogło być gorzej.
Przez moment zamiarowałem wracać przez Będzin ale jakoś tak mi się wydało, że przez Dąbrowę będzie spokojniej więc uderzam tamże. Przez Mortimer kręcę na Reden i dalej na Łęknice. Bieżnią wzdłuż P3 na Piekło i bieżnią wzdłuż P4 do zjazdu na Preczów. Tu miałem kręcić prosto do domu ale słoneczko było ładne i w ogóle, i jakoś tak koło zatoczyło się w prawo, drugie za nim i poleciało. Dalej bieżnią kręcę aż do Kamienia Ornitologa i tu odbijam na Kuźnicę Piaskową. Stamtąd przez Warężyn, Dąbie, Brzękowice Dolne i Goląszę Dolną do Strzyżowic. Tu jeszcze ociupinkę wyginam nim ląduję w domu.
Jechało się bardzo przyjemnie i nawet całkiem sprawnie. Niedługo będę chyba porzucał bieżnie na P3 i P4 bo coraz większy tam ruch. Niestety drogi alternatywne w części są terenowe i na razie nie wchodzą w grę bo strasznie tam mokro i grząsko. Nie ma zamiaru codziennie bawić się w mycie rowerka. Powrót spokojny i przyjemny. Żeby tylko jeszcze ten katar minął i będzie miodzio.
Kategoria Praca
Sztygarka i okrężny powrót
-
DST
54.00km
-
Czas
02:55
-
VAVG
18.51km/h
-
Sprzęt Merida Matts TFS 100D
-
Aktywność Jazda na rowerze
Większość dnia pod znakiem PTTK. Zbieram się rano na zjazd organizowany przez Oddział PTTK w Dąbrowie Górniczej połączony ze zwiedzaniem Muzeum i Kopalni Ćwiczebnej "Sztygarka". Rozkręcam się nieco później niż planowałem i startuję o 8:22. Powinienem bez ciśnienia zdążyć na czas. Przez Łagiszę kręcę do Dąbrowy Górniczej, do muzeum. Jestem tak na styk. Witam się z Marcinem, przypinam rower i idziemy się podpisać. Potem czekamy jeszcze na Krzysia i jak jesteśmy w komplecie podążamy za Panią Przewodnik po muzeum. Trochę pośpiesznie bo trzeba było się potem na czas wyrobić do kopalni ale udaje się obejść wszystkie sale. Jestem tu pierwszy raz i jest pewne zaskoczenie oraz wniosek, że trzeba było się tu zjawić już dawno temu.
Potem deptamy kawałek do kopalni i troszkę nam tam schodzi. Kopalnia też jest zaskoczeniem. Przejeżdżałem obok jej wejścia wiele razy i zawsze mi się wydawało, że to tylko kawałek poziomego tunelu. Nic bardziej mylnego. Jest tam trochę zakamarków. Choć raz warto tam wstąpić.
Potem wracamy do Muzeum gdzie na sali odbywa się kilka krótkich oficjalnych przemów, mała prezentacja na temat muzeum i dawnej szkoły górniczej. Potem wręczanie odznak, ogłoszenia organizacyjne i klubowe, pytania, wnioski. I tak czas leci. Wszystko kończy się około 13:00. Krzysiu idzie na autobus a my z Prezesem, którzy to jesteśmy zroweryzowani, jedziemy w stronę Zagórza. W centrum żegnam się z Marcinem i dalej kręcę solo.
Przez Środulę, Ludwik, Stawiki i Zawodzie wtaczam się do centrum Katowic załatwić jeden biznes. Poszło szybko i robię zwykły odwrót przez Pętlę Słoneczną, Plac Alfreda, Siemianowice Śląskie, Bańgów, Przełajkę i Wojkowice. Tym razem odpuszczam sobie teren od wojkowickiego Orlenu. Kilka kawałków gruntu, które miałem wcześniej do pokonania, było bardzo miękkich wręcz grząskich. Wolałem nie ryzykować taplania się w wodzie, błocie i resztkach zlodzonego śniegu. Przynajmniej nie na wąskich oponkach.
Robię lekki objazd. Wtaczam się pod kościół i skręcam w stronę Strzyżowic ciągnąc aż do "913". Potem przekraczam ją przy straży i jeszcze ciut wyginam dobijając do dzisiejszego przebiegu. Mimo lekkiego przeziębienia jechało się całkiem nieźle. Jedynie kilka irytacji zdarzyło się po drodze zarówno ze strony piechoty jak i zmechanizowanych. Na szczęście było bezpiecznie. Przyjemny dzionek.
Link do pełnej galerii
W muzeum.
W kopalni.
Przebieg za dzień.
Kategoria Inne
DPD
-
DST
37.00km
-
Czas
01:46
-
VAVG
20.94km/h
-
Sprzęt Merida Matts TFS 100D
-
Aktywność Jazda na rowerze
Zbieram się sprawnie ale wyjeżdżam tak sobie - o 6:02. Warunki podobne do wczorajszych: +6, bez wiatru, mokre jezdnie, bez opadów jedynie w powietrzu sporo wilgoci.
Trasa również jak wczoraj przez Łagiszę i Dąbrowę Górnicza. Spokojnie i bez stresów do celu. Na miejscu z zapasem 9 min. Odrobinkę męczy mnie jakieś drobne przeziębienie. Na razie udaje się je pacyfikować czosnkiem (może osikowy kołek nie będzie potrzebny) i polopirynką.
Powrót bez większego gięcia w warunkach prawie przyjemnych. Kręcę kolejno przez: Mortimer, Reden, Most Ucieczki, Zieloną, Preczów i Sarnów. Troszkę podwiewało przy jeździe na zachód. Słonecznie ale nie za ciepło. Trochę rowerzystów po drodze dało się zaobserwować.
Kategoria Praca