limit prowadzi tutaj blog rowerowy

Niejeżdżenie boli. Dosłownie.

Wpisy archiwalne w miesiącu

Kwiecień, 2014

Dystans całkowity:1098.00 km (w terenie 84.00 km; 7.65%)
Czas w ruchu:54:43
Średnia prędkość:20.07 km/h
Liczba aktywności:23
Średnio na aktywność:47.74 km i 2h 22m
Więcej statystyk

DPD

  • DST 35.00km
  • Czas 01:44
  • VAVG 20.19km/h
  • Sprzęt Kiedyś Giant
  • Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 30 kwietnia 2014 | dodano: 30.04.2014

Nim wyruszyłem do pracy oko zahaczyło o wschód słońca i w ruch poszedł aparat. Z takim oto efektem:



Potem rzut oka na termometr i wynik otrzymany: +11. Dziś lekki wiaterek ale w drodze nieprzeszkadzający. Z wczorajszych planów porobienia serwisu przy rowerkach wyszły nici więc dziś rano na szybko próbowałem ustalić o co chodzi z przednią przerzutką w Strzale ale nic nie osiągnąłem. Po drodze kilka razy się z nią szarpałem nim wskoczył blat. Podejrzewam, że lada moment strzeli linka. Może uda mi się przed powrotem zerknąć na sprawę.
Przejazd prawie spokojny. Poza jednym baranem w Łagiszy, który mnie obtrąbił zupełnie nie wiem z jakiego powodu. Wyprzedzał mnie na całkiem pustej ulicy. Może o 2 cm za daleko od krawężnika jechałem? Albo żona mu nie dała? W każdym bądź razie pokazałem mu co sobie może zrobić i dalej jechałem swoje. Reszta drogi spokojna.

Po pracy na drogach przedweekendowy kociokwik jednak rowerkiem udaje się sprawnie dobić na początek do ściany płaczu a potem na Zieloną. Stamtąd spokojnie bokami do Preczowa i dalej przez Sarnów do domu z szybkim wjazdem do wsiowego Lewiatana po zapas płynu rekreacyjnego. Ładne słoneczko i już prawie ciepło. Jeśli taka pogoda się utrzyma na weekend to powinien być całkiem udany. Trzeba mi tylko jeszcze dziś zrobić w końcu rowerki.


Kategoria Praca

DPD

  • DST 34.00km
  • Czas 01:46
  • VAVG 19.25km/h
  • Sprzęt Kiedyś Giant
  • Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 29 kwietnia 2014 | dodano: 29.04.2014

+8 na starcie. Niestety mgły sprawiły, że odczuwalnie znacznie mniej. Zaryzykowałbym, że może +5. Max. Jazda byłaby generalnie spokojna gdyby nie jeden "ułan", którego napotkałem niecały kilometr od domu. Zabrał się za wyprzedzanie autobusu na odcinku, gdzie mgła była dość gęsta i praktycznie zaszarżował na czołowe. Gdybym jechał samochodem, to by pewnie było "bum" a tak, to udało mi się zmieścić. Reszta drogi spokojna. Tempo słabsze bo nieustannie musiałem przecierać okulary z gromadzącej się wody.

Po pracy bez zawijasów powrót do domu przez Mec, Środulę, Stary Będzin, Zamkowe, Grodziec i Gródków. Tempo spacerowe żeby nacieszyć się ładnym słoneczkiem. Niestety jeszcze bez upałów. W cieniu było tak sobie przyjemnie. Czasem coś tam zawiało. Z rowerowych rzeczy to dziś trochę dłubania przy obu rumakach. Błękitnemu muszę dołożyć wyłamaną szprychę a Srebrnemu naciągnąć linkę od tylnego hamulca bo coraz słabiej trzyma i sprawdzić czemu przednia przerzutka nie wrzuca na 3.


Kategoria Praca

DPDZ

  • DST 41.00km
  • Czas 02:04
  • VAVG 19.84km/h
  • Sprzęt Kiedyś Giant
  • Aktywność Jazda na rowerze
Poniedziałek, 28 kwietnia 2014 | dodano: 28.04.2014

Mocne +9 na termometrze. W realu odczuwalna rześkość. Lekkie mgiełki tu i tam. Zadziwiająco spokojny dojazd do pracy. Coraz bardziej na letniaka (lżejsze podkowy w użyciu) i z mniejszym zapasem ciuchów (zestaw na deszcz zostaje w domu).

Pogoda na wyjeździe nieco niedomagała. Delikatne pokapywanie towarzyszyło mi przez jakieś 2 km.  Dziś na początek do centrum Dąbrowy Górniczej jak najkrótszą drogą. Oddaję tusz do reklamacji i szukam innego. Niestety w Dąbrowie nie udaje się nabyć potrzebnego. Przez Koszelew jadę do Będzina i robię tam mały objazd po centrum. Tu również nie załatwiam sprawy. Rozpoczynam odwrót do domu. Przez Zamkowe, Grodziec i Gródków wracam do domu. Tu zmiana konfiguracji sakw i jeszcze małe kółeczko do wsiowego Lewiatana.
Jechało się całkiem dobrze na powrocie. Deszcz poza tym na starcie więcej nie dawał się we znaki. Wiaterku nie było. Temperatura zdatna do jazdy na krótko ale bez szału. Do upałów jeszcze trochę brakuje.


Kategoria Praca

Kraków - Trzebinia - Powrót

  • DST 105.00km
  • Teren 30.00km
  • Czas 05:27
  • VAVG 19.27km/h
  • Sprzęt Merida Matts TFS 100D
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 26 kwietnia 2014 | dodano: 26.04.2014
Uczestnicy

Dziś rajd na trasie Kraków - Trzebinia. Nasz przyjazd do Krakowa z dnia wczorajszego miał dać nam czas odpocząć przed tym rajdem. W przeciwnym wypadku trzeba by się ratować pociągiem albo wyjechać o 5:00 rano. A tak wyspaliśmy się (prawie) i na miejsce zbiórki mieliśmy ledwo kilka kilometrów. Niestety pogoda się rozsypała i już na starcie deszczyk. Na miejsce docieramy na mokro. Rejestracja i oczekiwanie na start też w deszczu. Kiedy ruszamy pogoda dalej podła. Jedziemy niemal dokładnie tą drogą, którą przyjechaliśmy na start. Potem jednak zaczyna się robić ciekawie. Na początek dość długi błotny kawałek przez pola. Przejazd miał być rekreacyjny ale czoło bardzo szybko rozpoczęło niemal sprint. Asfaltowa część do Puszczy Dulowskiej to bardzo żwawa jazda połączona ze ściganiem kolejnych króliczków. O dziwo, rowerkiem z sakwami udało mi się całkiem wielu pozostawić w tyle. Część przez puszczę do mety również w tempie mało rekreacyjnym. Na mecie melduję się na ponad 20 min. przed kolejną osobą z klubu. Reszta zjeżdża się przez ponad godzinę. Jedziemy z mety pod pałac w Młoszowej gdzie już przygotowany jest całkiem spory festyn połączony z losowaniem nagród, rowerów itp. Nie czekam na losowanie tylko robię sobie mały objazd okolic (nieco terenu). Wracam pod pałac akurat jak tłum rowerzystów zaczyna się rozjeżdżać. Dołączam do połączonych sił Cyklozy i Ghostbikers i razem jedziemy do centrum Trzebini i potem dalej do domu. Po drodze troszkę niegroźnych deszczyków i całkiem ładnej pogody. Do Maczek docieramy w grupie. Potem zaczynają się pożegnania. Kończy sie tym, że z Mariem dojeżdżam do Będzina, gdzie zahaczamy o myjkę. Rowerek po minucie spłukiwania wygląda o niebo lepiej. Miałem wracać przez lasek grodziecki ale skoro maszyna wygląda dobrze to decyduję się jednak na asfalty i przez Grodziec i Gródków wracam do domu (po drodze odprowadzając Mariusza na Syberkę gdzie jeszcze z daleka machamy do Wojtka, który odprowadzał Martę).
W domu wszystko do prania. Dzwonię do Moniki i do Darka by się dowiedzieć jak im przebiegł powrót. Można powiedzieć, że mieli bardziej pod górkę z pogodą niż my ale dotarli szczęśliwie. Kolejny udany rowerowo dzień.


Body count przed startem z Fortu 39.


Na miejscu startu spotykamy znajomych z Ghostbikers, z których część (w tym Mario) przyjechali na rowerkach z Będzina.


Potem było dużo jeżdżenia. Tutaj po przebrnięciu błotnistego odcinka specjalnego.


Do mety nie bardzo miałem czas na robienie foto bo tempo było dość wyśrubowane.


Pod pałacem grochówka, herbatka lub kawa, koncert itp.


Była okazja umyć rowerki dzięki straży pożarnej.


W trakcie mojego solowego objazdu okolic Młoszowej trafiam na taki oto obiekt.


Spod pałacu jest znów sporo jeżdżenia i dopiero niezły kawałek dalej pojawia się okazja sfocenia grupy Ghostów i Cyklozy.


Ostatnie miejsce, gdzie jesteśmy w większości. Tu zaczynają się pierwsze pożegnania.


Na Zagórzu grupka już mocno przetrzebiona i wkrótce odbyły się jeszcze kolejne pożegnania.


Na wyjeździe z Będzina żegna mnie tęcza.


W domu ląduję z takim oto wynikiem.

Link do pełnej galerii


Kategoria Kilkudniowe

DP - Do Krakowa

  • DST 104.00km
  • Teren 5.00km
  • Czas 05:18
  • VAVG 19.62km/h
  • Sprzęt Merida Matts TFS 100D
  • Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 25 kwietnia 2014 | dodano: 25.04.2014
Uczestnicy

Mocne +9. Coś tam zawiewało ale nie bardzo miałem czas zwracać uwagę jak mocno i z którego kierunku bo start dziś wyszedł mi mocno poza krawędzią okna startowego. Spóźniony na miejscu ponad kwadrans. Ruch też zupełnie inny niż o mojej normalnej porze startowej. Dużo intensywniejszy. Na szczęście dojazd bez sensacji.

Po pracy tym razem nie do domu. Umówiłem się z Moniką i Tomkiem pod moją pracą i razem jedziemy do Mysłowic na spotkanie ekipy z klubu na wspólny wyjazd do Krakowa. Z lekkimi zakosami docieramy na miejsce zbiórki gdzie czeka już Darek. Wkrótce też dojeżdżają pozostali klubowicze i w 11 osób ruszamy w drogę do Krakowa. Jedziemy głównie ulicami i to dość ruchliwymi ale tym razem zależy nam tylko na tym, by sprawnie dojechać. Po drodze męczą nas deszcze. Jednak jedziemy dość szybko i sprawnie głównie drogą nr 780. Na kilkanaście kilometrów przed celem rozbijamy się na dwie grupy. Przypadkowo. Część prowadzi Andrzej część ja na GPS-a. Oczywiście jest ciekawie bo losuje nam trochę terenu, którym jeszcze nie jechaliśmy. Bagno, deszcz, ciemności. Udaje się jednak w końcu osiągnąć miejsce noclegowe w postaci Fortu 39. Miejsce nam już znane, klimatyczne i idealne dla zgranych grup na wyjazdy integracyjne. Dzień się jednak nie kończy. Po rozlokowaniu zabieramy się za grilla i tak schodzi co niektórym nawet do 3 w nocy.
Generalnie, pomimo tego, że zmokliśmy to rowerowo dzień bardzo udany.


Ekipa się zbiera.


A potem już jedziemy.


Po drodze różne dziwa :-) Czyżby trofea upolowanych motocyklistów? ;-)


Mały postój niedaleko zamku Lipowiec.


Z takim wynikiem melduję się w Forcie 39.


Potem ognisko.


W trakcie którego niektórzy usiłowali powalczyć z rąbaniem drewna. Z takim sobie skutkiem.

Link do pełnej galerii


Kategoria Praca, Kilkudniowe

DPD

Czwartek, 24 kwietnia 2014 | dodano: 24.04.2014

+7 na starcie. Ładne słoneczko. Wiatr nierejstrowalny. Miejscami lekkie mgły na polach. Spokojna i przyjemna jazda do pracy. W Dąbrowie Górniczej między Zieloną a "dworcem kolejowym" mała odchyłka. Z daleka widzę jak jakaś kobieta zsiada z rowerka i wchodzi na chodnik blokując jedyne przejście. Obecnie grzebią się tam jeszcze z remontem jezdni i pozastawiali wszystko ogrodzeniem. Tylko tym chodnikiem da się przebić. Żeby nie czekać aż pani przedepta te kilkadziesiąt metrów robię skręt w prawo i dodając sobie kilkaset metrów (w tym część po wertepkach) objeżdżam wąskie gardło. Zajęło mi to akurat tyle ile tej pani przejście tego kawałka pieszo. Potem jeszcze od Mortimera do centrum Zagórza ciągnę się za króliczkiem. Fajnie, równo jechał ale nie było nam po drodze dalej. On w stronę Mecu a ja odbijam na Szymanowskiego.

Po pracy obieram kierunek na Dąbrowę Górniczą. Tym razem udaje się zakupić "tuszcz" do drukarki. Potem uderzam w stronę urzędu pracy i dalej na Koszelew. Stamtąd jadę w stronę targu w Będzinie ale za mostem na Czarnej Przemszy wbijam w wertepki i jadę nimi do Łagiszy. Tu wracam na asfalt i przez Łagiszę i Sarnów jadę prosto do domu. Tu zrzut sakwy i jeszcze małe kółeczko do sklepu. Na powrocie wiaterek nie pomagał choć jechało się całkiem fajnie.


Kategoria Praca

DPD

  • DST 35.00km
  • Teren 2.00km
  • Czas 01:35
  • VAVG 22.11km/h
  • Sprzęt Merida Matts TFS 100D
  • Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 23 kwietnia 2014 | dodano: 23.04.2014

+10 na starcie. Bez wiaterku. Miejscami lekkie mgły. Jechało się dość dobrze i spokojnie.

W ciągu dnia burza. Na wyjeździe z pracy horyzont bogaty w ołowiane chmurki. Nie decyduję się na wyginanie trasy. Na początek po "tuszcz" do drukarki - sprawa niezałatwiona więc jutro powtórka. Potem przez Mydlice na Koszelew i stamtąd pod targ w Będzinie. Dalej do lasu grodzieckiego i przeskok przez "86" do Gródkowa. Stamtąd już bez kombinacji do domu. Po drodze kapały pojedyncze kropelki ale powrót uszedł na sucho. W kilku miejscach jeszcze ślady niedawnych opadów. I jakby wiaterek z kierunku wmordewindu się uruchomił.


Kategoria Praca

DPD

  • DST 35.00km
  • Teren 3.00km
  • Czas 01:35
  • VAVG 22.11km/h
  • Sprzęt Merida Matts TFS 100D
  • Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 22 kwietnia 2014 | dodano: 22.04.2014

+10 na starcie to niejakie novum. Ale bardzo pożądane. Ubieram kurteczkę ale w locie okazuje się, że spokojnie mogłem uzbroić się w dużo lżejszą bluzę. Jechało się bardzo przyjemnie i spokojnie. Wiaterku jakoś nie zarejestrowałem. Dziś przez Gródków, Łagiszę i Dąbrowę Górniczą. Upgrade śniadania już w Sosnowcu bo moja ciastkarnio-piekarnia znów nawaliła i otwarte od 7:00.

Powrót bez kombinacji. Mec, Środula, Będzin-Zamkowe, lasek grodziecki, lasek gródkowski, Psary. Trochę terenem. Decyzja o powrocie wyniknęła z tego, że na horyzoncie formowała się ołowiana chmurka a w prognozie ICM-u stało, że mogą być burze. Trochę też miało znaczenie to, że drobne kropelki pojawiły się już na starcie. Jak dojeżdżałem do domu to na południe ode mnie widziałem ścianę deszczu a będąc w domu już słyszałem grzmoty.


Kategoria Praca

Ustawki

  • DST 100.00km
  • Teren 20.00km
  • Czas 05:34
  • VAVG 17.96km/h
  • Sprzęt Merida Matts TFS 100D
  • Aktywność Jazda na rowerze
Poniedziałek, 21 kwietnia 2014 | dodano: 21.04.2014
Uczestnicy

Sobota i niedziela kompletnie przebimbane i nierowerowe. Głównie z powodu niechcenia. Wieczorem dostaję sms-a od Waldka, że jutro poświąteczna ustawka na palenie tłuszczyku. Ja tam lubię swój tłuszczyk i specjalnie na jego spalaniu mi nie zależało ale pojeździć? Czemu nie? Dopytałem skąd i o której start. 10:00. Niwecka w Sosnowcu. Odpisałem, że jak w stanę, to będę. Wstałem. 7:00 czyli niby czasu w pip na pośniadanie i przygotowanie do startu a jak zwykle wychodzi start ze spóźnienia. Forma jakaś nie taka i do kompletu jeszcze wiaterek z kierunku przeszkadzającego więc jedzie się tak średnio sprawnie. Przez Sarnów, Preczów, Zieloną, Dąbrowę Górniczą, Mec na Dańdówkę. Koło kościoła zatrzymuje mnie ryk spod kiosku. To Waldek i Rysiek wyzwalają reakcję ściągnięcia klamek. Witamy się i chwilę tolerując odgłosy mszy z pobliskiego kościoła czekamy na info od reszty umówionych ustawkowiczów. Okazuje się, że Marcin Nieprezes trochę źle zrozumiał miejsce ustawki i spotkamy go po drodze. Jedziemy kupić brykiet na grilla i ruszamy do celu Nr1 czyli na Sosinę. Po drodze dołącza Marcin Nieprezes i kawałek dalej Marek. Potem po drodze zgarniamy jeszcze Marcina (ani prezesa ani nieprezesa) i jedziemy w końcu do celu. Tam chwila na lody włoskie dla zainteresowanych oraz fotograficzne polowanie na smoka a potem kręcimy w stronę Bazy Nurków tam kilka postojów głównie na focenie i jedziemy dalej do Ciężkowic gdzie usiłujemy zakupić kiełbaskę na grilla. Udaje się jednak tylko zdobyć browarki. Z tą zdobyczą jedziemy ponownie na Sosinę tyle, że inną drogą. Na miejscu czeka już Marcin Prezes z tatą. Waldek z Ryskiem i Prezesem jadą szukać kiełbasek a my zabieramy się za odpalanie grilla, pogaduchy i browarka. Czas przyjemnie płynie. Pojawia się kiełbaska. Jemy. Dalej gadamy. Czas płynie. Gdzieś po drodze odezwała się Jadwiga, że proponuje ustawkę na Piernikarki. Sesja łączonościowa i wstępnie umawiamy się na Sosinie ale nam udaje się dotrzeć sporo wcześniej i jesteśmy już w trakcie konsumpcji jak oni docierają dopiero na Piernikarki. My kończymy mięsko i ruszamy w ich stronę. Znaleźli fajną metę gdzie już płonie ognisko. Chwila nawoływań i zaczynają się tak przynajmniej ze 2 godziny wesoło spędzone przy ognisku. W końcu robi się po 18:00 i powoli ruszamy w drogę powrotną. Jest wesoło. Już na starcie gleba Prezesa. Potem razem z Jadwigą i Prezesem zostaję chwilę w tyle by zbadać czemuż to opona trze o ramę (wychodzi na to, że chyba pękła ośka z tyłu) i w efekcie grupa się od nas odrywa. Zaczyna się radosne błąkanie się po lesie zakończone naszym lądowaniem na Pętli Stare Maczki. Sesja łączności pozwala ustalić, że reszta jest na Euroterminalu i łata kapcia. Ciśniemy w ich stronę czarnym szlakiem i dopełniamy jeszcze jeden punkt programu - skakanie przez tory - jednocześnie nadziewając się na przelatującą resztę grupy. Razem jedziemy jeszcze kawałek by w końcu się podzielić. Z Ryskiem, Waldkiem, Marcinem Nieprezesem i Markiem jedziemy mniej więcej taką samą trasą na Dańdówkę. Po drodze Waldek podprowadza nas pod "zamek" w Sosnowcu :-) Na Dańdówce żegnamy się z Markiem i Waldkiem i we trzech ciśniemy w stronę centrum. Niedaleko ZUS-u żegnamy się z Marcinem i we dwóch z Ryśkiem jedziemy do Milowic. Tu Rysiek odbija w stronę Katowic a ja Czeladzi. Dalej już solo przez Wojkowice i Strzyżowice doginam do setki.
Bardzo udana rowerowo niedziela. Jeżdżenia może nie jakoś masakrycznie dużo ale za to w zupełności wynagrodzone przez spotkanie starych, rowerowych znajomych i spędzenie z nimi kilku godzin na świetnej zabawie. Do tego dopisała pogoda. Letnie wdzianko zupełnie wystarczyło. Udało mi się nawet nieco przypalić górne i dolne końcówki. Przy lądowaniu w bazie termometr pokazywał +10 ale wrażenie miałem jakby było znacznie cieplej. Tym dwoma łączonymi ustawkami (Waldka na Sosinę i Bazę Nurków oraz Jadwigi na Piernikarki) chyba na dobre uruchamiamy coweekendowe ustawki. Już w piątek jedziemy na forty w Krakowie by potem dołączyć do rajdu do Trzebini. Potem długi weekend majowy, gdzie też już kilka propozycji się skrystalizowało. I tak pewnie będzie już co tydzień.


Zaczynamy wspólne jeżdżenie od sfocenia murali.


Potem rozpoczynamy przebijanie się na Sosinę.


Gdzie też i w końcu docieramy.


Przerwa na włoskie.


Foto-polowanie na smoka.


I przeskok w żwawym tempie na Bazę Nurków.


Gdzie też trochę focimy objeżdżając zalany kamieniołom.


Woda ma cudny kolor z góry.


Część dzika.


Trochę wygłupów przy okazji :-)


Potem szybka wizyta u koników.


A potem grillowanie nad Sosiną.


Ognisko przy Piernikarkach.


Prezesowa gleba i Szyderca przy pracy.


Potem trochę jeżdżenia i pożegnania.


Waldek prowadzi nas pod sosnowiecki "zamek".


Potem jeżdżenie, pożegnania, jeżdżenie, pożegnania, jeżdżenie, pożegnanie i solowe dokręcanie zakończone z takim, oto wynikiem.

Link do pełnej galerii

Ślad z GPS-a jutro.

EDIT:
Ślad przy innej okazji jak mi się nie zapomni :-)
Za to dodaję panoramkę z Bazy.



Kategoria Jednodniowe

DPOD

  • DST 51.00km
  • Czas 02:07
  • VAVG 24.09km/h
  • Sprzęt Kiedyś Giant
  • Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 18 kwietnia 2014 | dodano: 18.04.2014

+1. Ładne słoneczko. Wiaterek? Sam nie wiem. W czasie jazdy zawsze mam wrażenie, że wieje. Tak trochę dziś po krawędzi okna startowego jechałem ale udało się dotrzeć na czas i właściwie bez akcji ze strony "kierowników". Ciągle jeszcze zastanawiam się czy mam spóźniony o 3 dni refleks. Niedawno rozkopali ulicę Niepodległości od strony ulicy Pokoju w Łagiszy. Wielki dół przez całą szerokość. Dla samochodów nie do przejechania. Rowerkiem da się bokiem po chodniku myknąć. Tak też i dwa ostatnie dni się tamtędy przedostawałem. Dziś skręcam w Niepodległości i widzę na skrzyżowaniu znak, że w lewo jest ślepa droga za jakiś kilometr. Pomyślało mi się, że chyba będzie trzeba zawrócić ale przynajmniej pojadę i zobaczę o co chodzi. Dopiero tak w połowie drogi mi się przypomniało, że tam ten dół jest. I teraz się zastanawiam czy dopiero dziś znaki postawili czy były wcześniej a ja tylko na nie uwagi nie zwracałem. Prawie dałbym sobie łeb urwać, że jednak te znaki to świeża sprawa. Prawie.

Po pracy na początek pod ścianę płaczu. Dalej na Pogorię 3 w okolice mola. Tam kawałek bieżnią do zjazdu za Świątynią Grillowania i przeskok na Pogorię 4. Miałem bez okrętek do domu jechać ale koło jakoś tak samo się omsknęło i wyszło, że pojechałem wzdłuż zbiornika do Wojkowic Kościelnych. Po drodze spotkanie z dwoma rekonwalescentami z Ghostów (powrotu do zdrowia i formy, chłopaki). Dłuższa chwila rozmowy na tematy, jakżeby inaczej, około rowerowe. Z Wojkowic jadę do Preczowa i dalej na Warężyn. Tam skręcam na Dąbie-Chrobakowe i dalej do Malinowic. Stamtąd już prosto do domu. Na wyjściu było ładne słoneczko i chyba drugi raz w tym roku ruszyłem w koszulce z krótkim rękawem. Jednak w okolicy Wojkowic zaczęły zbierać się chmury i zrobiło się nieco chłodniej. Chyba sytuacja zmierza do opadów zapowiedzianych na ICM-ie. Generalnie jednak jechało się bardzo fajnie i żwawo.


Kategoria Praca