DPDZD
-
DST
38.00km
-
Teren
6.00km
-
Czas
01:46
-
VAVG
21.51km/h
-
Sprzęt Scott Spark 750
-
Aktywność Jazda na rowerze
Dziś start obsunięty celowo. Około 5:40 wyszedłem na chwilę na dwór by sprawdzić jak jest z temperaturą. Wyszło, że na długie spodnie. O 5:45 lunęło. 5 min. solidnej ulewy i na ulicy przed domem pełno wody. Spowolniłem odrobinę procedurę by dać trochę czasu opadowi na spłynięcie. Wiele to nie dało bo kiedy jestem na kołach o 6:14 jezdnie wciąż mokre :-/ Ale przynajmniej wiaterek minimalny i umiarkowanie ciepło. Kręcę od początku bez ociągania trasę jak przez ostatnie kilka dni. Jakby dziś więcej samochodów ale jedzie się dobrze i spokojnie. Lekka obsuwa sprawia, że jestem po pociągu KŚ więc nie muszę stać w Dąbrowie Górniczej. Ostatecznie na metę zataczam się z rezerwą kilku minut. Okazało się, że ulewa była tylko w mojej okolicy. 2km od domu, w Gródkowie, praktycznie jezdnie już suche i tak do samego końca.
Po pracy warunki się nieco poprawiają. Jezdnie są suche. Delikatnie wieje mniej więcej z północnego wschodu. Jest na tyle ciepło, że mogę wsadzić kurtkę do plecaka. Powrót czynię bez większych zagięć przez Reden, Most Ucieczki, Zieloną, czarny szlak do Łagiszy, wertepkowe przedłużenie szlaku w stronę źródełka w Psarach i do domu. Bez ociągania, marudzenia ale też i bez większego ciśnienia. W domu odstawiam Rzeźnika, wytaczam Błękitnego i robię standardowe zagięcie do wsiowego Lewiatana po zakupy uzupełniające. Z balastem zjazd do domu.
Potem jeszcze wieczorem czyszczenie i smarowanie Rzeźnika na jutrzejszą wycieczkę klubową ale już bez jeżdżenia testowego.
Kategoria Praca
DP po przyczepkę D
-
DST
58.00km
-
Teren
2.00km
-
Czas
02:32
-
VAVG
22.89km/h
-
Sprzęt Scott Spark 750
-
Aktywność Jazda na rowerze
Organizm chyba jednak wyczuwa, że to już ta pora roku, że można zacząć zamulać przy wstawaniu bo i tak się nadrobi na dojeździe. Gdyby maj był taki, jak powinien, to by się to sprawdzało. Tymczasem dalej na starcie zimno i potem nadrabianie strat okołostartowych kosztuje nieco wysiłku. Ruszam dojazd o 6:11. Niby cieplej niż wczoraj ale cieńsze warstwy sprawiają, że odczuwalnie jest chłodno. Wolę się jednak trochę pomęczyć z rana i lekko wychłodzić niż potem targać na powrocie plecak pełen ciuchów - ICM twierdzi, że może być nawet ponad +20. Trasa dojazdowa jak wczoraj. Chwilę czekam w D. G. na przejazd KŚ. Na miejscu jestem z zapasem kilku minut. Przejazd przyjemny i spokojny.
Z pracy wytaczam się dziś o godzinkę później bo umówiłem się z Moniką na odbiór przyczepki, której to właścicielem postanowiłem się stać jakiś czas temu.
Jest o wiele przyjemniej niż rano. Słoneczko, lekki wiaterek, stosunkowo ciepło. Kurtka ląduje w plecaku ale chwilę po starcie czuję lekki chłodek. Dopiero rozkręciwszy się odrobinę robi się prawie przyjemnie. Niestety w zacienionych miejscach już tak ciepło nie jest.
Kręcę dojazd do Kosmicznej Bazy zaczynając od kierunku na Kazimierz. Chwilę stania na przejeździe kolejowym na Strzemieszyckiej aż przejedzie towarowy i kontynuuję Strzemieszycką do skrzyżowania z "790". Tąże dociągam do Łośnia po drodze odbijając w skrót terenowy przez las. Nim docieram do celu wyprzedza mnie Firmowa Fura Rowerowej Norki :-) Chwilę potem jestem pod Bazą.
Trzecie koło już czeka. Takie ładne, nowe, czyste, okrągłe, z żółtymi sakwami i workiem. Miło oko zawiesić. Po szybkim montażu dłuższą chwilę rozmawiamy o sprawach, jakże by inaczej, okołorowerowych. Tym sposobem robi się prawie 18:00. Ja ruszam w powrót pożegnany okazyjnym foto, a Monika zabiera się za ciągnięcie Firmy dalej na przekór ZUS-owi, Skarbówce i innym przeciwnościom losu.
Powrót czynię tym razem na kierunku ząbkowickim. Wg meldunku z Endo Tomek jest już blisko i powinienem go spotkać gdzieś po drodze. Stało się to jednak dalej niż się spodziewałem i gdyby mnie nie zauważył to byśmy się wyminęli bez słowa. On rzeźbił pod górkę wolniej nieco więc miał czas się rozglądać. Ja leciałem dość szybko w stronę tunelu i mało zwracałem uwagę na rzeczy inne niż dziury w jezdni. Zakrzyknęliśmy do siebie "Cześć!" i tyleśmy się widzieli.
W Ząbkowicach trochę mi się droga pomerdała co zaskutkwało kawałkiem terenowym, który wyprowadził mnie ostatecznie na Ujejsce. Stąd już drogi nie dało się pomylić. Szybko dotaczam się do Wojkowic Kościelnych i wbijam na bieżnię wzdłuż Pogorii 4. Trochę króliczków ganiało ale ostatecznie jak wszedłem na obroty to jakoś nie było kogo gonić :-( Chyba mi się ktoś przyczepki trzymał albo dogonił mnie za Ratanicami. Nie jestem pewien bo się za siebie nie oglądałem starając się utrzymać równą kadencję na zwiększonych obrotach. Trochę też zależało mi już na jak najszybszym powrocie do domu.
W Preczowie zrzucam nieco z tempa i spokojnie wjeżdżam sobie pod światła w Sarnowie. Tu jest lekko z górki więc znów mogę nieco rozkręcić tempo. Chwila spowolnienia na podjeździe pod gimnazjum i 1,5km lekko opadającej jezdni prosto do domu.
W domu robię mały ogląd brzęczącej tarczy. W końcu odkręcam tylny hamulec i oglądam klocki. Zdarte. Zakładam jakieś zdemobilizowane ale jeszcze w niezłym stanie i robię kilka prób hamowania. Jest lepiej... i ciszej czyli ok.
W sumie dziś jeździło się całkiem przyjemnie. Nawet rano, mimo chłodu. To jeszcze nie jest to, co już powinno być w maju w pogodzie ale jak na razie najlepszy dzień w tym miesiącu. Oby tylko tak dalej. Niestety ICM znów "proroczy" wodę z nieba :-/
Kategoria Praca, KlockiT, Serwis, Z trzecim kołem
DPOD
-
DST
45.00km
-
Czas
02:03
-
VAVG
21.95km/h
-
Sprzęt Scott Spark 750
-
Aktywność Jazda na rowerze
Normalnie zima. Wygrzebywanie się przedstartowe zajęło mi znów nieco więcej niż zakładałem i na kołach jestem o 6:10. Trawy oszronione. Słoneczko, bez wiatru ale zimno. Dobrze, że wczoraj nie padało bo dziś byłaby szklanka. Zdecydowanie poniżej zera. Kręcę trasę jak wczoraj. Czas odrobinę gorszy bo w tej termice nogi nie chcą podawać. Poza tym wczoraj pomagał wiatr. Mimo tego jedzie się całkiem sympatycznie i spokojnie. Te kilka minut różnicy w czasie przelotu sprawiają, że nadziewam się na szlaban przy "dworcu kolejowym" w centrum Dąbrowy Górniczej. Minuta stania aż przejedzie KŚ. Na miejscu jestem z zapasem kilku minut.
W ciągu dnia padało. Nawet śnieg. Na wyjściu jest nawet znośnie. Trochę wieje (wg ICM-u z południowego zachodu), jest słoneczko, temperatura taka, że połowę ciuchów z porannego dojazdu wiozę w plecaku. Trochę znudziły mnie już powroty na kierunku Będzina i Dąbrowy Górniczej więc dziś zdecydowałem się na zagięcie w inną stronę. Kręcę początek w stronę Kazimierza. Stamtąd do Gołonoga i na Gwardii Ludowej aż do drugich torów, gdzie skręcam w stronę Piekła. Potem objazd P4 od południa na Marianki i standardowe wykończenie przez Preczów i Sarnów. Przyjemny powrót do domu choć czasem przyszło nieco posiłować się z wiatrem. Na P4 wyprzedził mnie rowerzysta na przełajówce. Rzeźbiłem swoje delikatnie na poziomie 22km/h ale jak mi przed oczy króliczek wyskoczył, to trzeba było sprawdzić ile pojedzie. Trzymał równo tak na poziomie 25-26km/h. Nawet nie musiałem biegów zmieniać. Wystarczyło tylko lekko kadencję zwiększyć. Trzymałem się tak ze 2m za jego kołem. Przy "Pod Dębami" króliczek odbił na kierunek Ratanic a ja swoje do domu.
Kategoria Praca
DPDZD
-
DST
40.00km
-
Czas
02:02
-
VAVG
19.67km/h
-
Sprzęt Scott Spark 750
-
Aktywność Jazda na rowerze
Niby dziś wstałem wcześniej ale jakoś tak przedstart rozwlekł się w czasie i ostatecznie na kołach jestem o 6:11. Zimno. I nic nie pomaga pięknie świecące słoneczko. Do tego wieje. Na szczęście dla mnie, z zachodu mniej więcej, czyli do pracy pomaga. Jadę przez Łagiszę, Zieloną i centrum Dąbrowy Górniczej. Tym razem odpuszczam Aleję Kościuszki i kręcę przez park Józefa Hallera na Aleję Róż. Potem już standard. Jedzie się całkiem dobrze. Gdzieś po drodze czuję, że lekkie buty to był taki sobie pomysł na dziś. Stopy marzną. Jak na maj to termiczna nędza. Do pracy dotaczam się z przyzwoitym czasem.
Powrót z pracy nieco niestandardowy. Trochę pokluczyłem po Zagórzu, potem po Syberce i na koniec po Grodźcu. Ostatecznie do domu dokulałem się z kierunku wojkowickiego. Trasa generalnie spokojna i w takim też tempie. Może tylko poza zjazdami ze wzniesień. W domu robię dłuższą chwilę przerwy by się zagrzać. Potem wytaczam Błękitnego, zarzucam na niego sakwy i rzeźbię standardowe kółeczko do wsiowego Lewiatana. Z balastem prosto do domu.
Kategoria Praca
DPD
-
DST
35.00km
-
Teren
3.00km
-
Czas
01:42
-
VAVG
20.59km/h
-
Sprzęt Scott Spark 750
-
Aktywność Jazda na rowerze
Po wczorajszym wyjeździe położyłem się dopiero dziś. Z tego też powodu walczyłem o każdą minutę snu i w efekcie procedura startowa przesunęła się w czasie dość zauważalnie. Musiałem jeszcze pozbyć się grubszego błota z Rzeźnika i nasmarować łańcuch, który już wczoraj na powrocie domagał się tego zabiegu. Ruszam o 6:14. W związku z tym raz, że muszę nieco przyciskać, dwa, że obieram najkrótszą dystansowo trasę przez Będzin. Jedzie się całkiem dobrze. Nogi podają choć kolana, wychłodzone wczoraj, delikatnie acz nieprzeszkadzająco, przypominają o podłym traktowaniu. Do izby wytrzeźwień udaje mi się wykręcić na tyle dobry czas, że już z wjazdem na Środulę nie muszę się spieszyć. Spokojnie dojadę na czas. Ostatecznie na miejscu jestem z zapasem 7 min. Całkiem przyjemny i spokojny dojazd do pracy. Pogoda taka sobie. Wiaterek, niezbyt ciepło. Tym razem już w użyciu długie spodnie. I, niestety, wg ICM-u, w takim zestawie będzie trzeba podróżować jeszcze przez kilka dni. Około środy temperatura pikuje nawet do okolic zera stopni :-/
W pracy dopadło mnie w końcu zmęczenie. Wyjeżdżam w powrót na kierunku dąbrowskim. Kręcę niezbyt ambitnie bo wiatr mam przeciwny i zupełnie nie chce mi się z nim szarpać. Ścieżką wzdłuż Braci Mieroszewskich dotaczam się pod DorJan-a i przerzucam się na chodniki po drugiej stronie staczając się do przejazdu pod "94". Potem standardem pod Most Ucieczki i przez Zieloną na czarny szlak do Łagiszy. Potem asfaltami do Sarnowa i do domu. Jechało się nawet spokojnie i przyjemnie ale dziś zupełnie bez chęci na wyginanie. Szybko do domu na regenerację. Do soboty muszę być jak nowo narodzony bóg by dać radę powtórzyć wczorajszą trasę :-)
Kategoria Praca
Objazd trasy na wycieczkę klubową
-
DST
184.00km
-
Teren
30.00km
-
Czas
10:39
-
VAVG
17.28km/h
-
Sprzęt Scott Spark 750
-
Aktywność Jazda na rowerze
Dziś tylko krótki opis bo stan zmęczenia materiału po jeżdżeniu jest poważny.
Za tydzień mamy w planie klubową wycieczkę. Prezes wymyślił trasę taką, że ten kto pojedzie, będzie bardzo żałował, a potem będzie dumny, że dał radę. Dużo podjazdów, dużo zjazdów, piasek, błoto, kamienie. Do wyboru do koloru. Dystans też niczego sobie.
Dzisiejszy skład testujący to Prezes, jako sprawca, Maciek, Paweł i ja jak jako testerzy wsparcia. Było wesoło mimo wymagających warunków. Od rana pochmurno choć sucho. W stronę punktu przełomowego wycieczki wiatr w plecy. Na powrocie różnie. Po zachodzie słońca, na granicy Chrzanowa i Jaworzna kawałek trasy w mżawce. Temperatura słaba. Mój występ w krótkich spodenkach okazał się poronionym pomysłem. Co prawda momentami słoneczko ładnie nawet operowało ale sumarycznie dzień nie był na krótkie gacie. Wychłodziłem nogi przeraźliwie. Dobrze jednak, że się zdecydowaliśmy popełnić tą trasę bo mamy pojęcie o jej trudnościach, czasie przelotu i ewentualnych modyfikacjach w razie "w".
Link do pełnej galerii
Kategoria Jednodniowe
DPD
-
DST
35.00km
-
Czas
01:32
-
VAVG
22.83km/h
-
Sprzęt Scott Spark 750
-
Aktywność Jazda na rowerze
Już po przebudzeniu widzę, że dziś pogoda będzie o wiele bardziej przyjemna. Ruszam o 6:04. Jest słoneczko, trochę niegroźnych chmurek, podmuchy, nawet jeśli są, to zupełnie nieistotne. Jezdnie suche. Kręcę nieco na około przez Sarnów i Preczów na Zieloną. Stamtąd już standard do centrum Dąbrowy Górniczej gdzie zawijam jeszcze pod ścianę płaczu. Potem już prosto do pracy przez centrum Zagórza. Jechało się bardzo przyjemnie i spokojnie. Na miejscu z zapasem około 5 min.
W ciągu dnia trochę pokapało ale wyruszając w drogę powrotną do domu jezdnie miałem suche. Przynajmniej do Mec-u. Na zjeździe pod most przed cmentarzem na Środuli jezdnie już mokre. Uciekam na chodnik. W okolicach Starego Będzina też mokro. Musiała przejść jakaś ulewa na tym obszarze stosunkowo niedawno. Obawiając się ufleju jadę na małobądzką ścieżkę rowerową. Tu chyba było mniej wody. Na wylocie z Będzina w stronę Łagiszy sucho. Przy fabryce domów skręcam w stronę Gródkowa i przecinając "86" kręcę ostatnie kilometry przy użyciu "913". Ruch na niej dziś odrobinę słabszy niż zwykle, a mnie się na dodatek trochę spieszy, więc wybór padł na taką właśnie trasę. Powrót we wdzianku "na krótko". Jeszcze bez upałów ale już dość przyjemnie. Zwłaszcza jak przyświeciło słoneczko. Chyba miałem lekki wiatr z północnego zachodu na twarz ale na szczęście niezbyt uciążliwy. W sumie spokojny i przyjemny powrót do domu.
Kategoria Praca
DPDZD
-
DST
37.00km
-
Czas
01:52
-
VAVG
19.82km/h
-
Sprzęt Scott Spark 750
-
Aktywność Jazda na rowerze
Rozruch poranny przebiega sprawnie i do drogi jestem gotowy o 6:02. Na dworze mglisto, jezdnie lekko mokre od mgły. Temperatura taka, że decyduję się na krótkie spodenki. Wiatr niewielki i chyba z kierunku przeciwnego. Wilgoć z powietrza zmusza mnie do częstego przecierania okularów. Na drogach pustawo. Jedzie się spokojnie i przyjemnie. Od granicy Dąbrowy Górniczej z Sosnowcem mgła gęstnieje. Na miejscu jestem z zapasem 12 minut. Przyjemny dojazd do pracy.
W ciągu dnia popadało. Na wyjściu niebo ma bardzo dwuznaczny wygląd. Decyduję się wrócić krótką trasą czyli pada na Mec, Środulę, Stary Będzin, nerkę, Zamkowe, Grodziec i Gródków. Gdzie się da jadę chodnikami bo są bardziej suche. Temperatura taka sobie. Nie zachęca do jakiegoś większego pociskania. Kiedy zataczam się do domu na niebie na chwilę pojawia się słoneczko. Po chwili dłuższej przerwy zbieram się na Błękitnym do wsiowego Lewiatana po wkład do lodówki. Z balastem, w słoneczku, zjazd do domu.
Kategoria Praca
Zagłębiowska Masa Krytyczna i kręcenie poprzedzające
-
DST
77.00km
-
Teren
1.00km
-
Czas
04:27
-
VAVG
17.30km/h
-
Sprzęt Scott Spark 750
-
Aktywność Jazda na rowerze
Prawie cały majowy weekend nierowerowy bo dopadł mnie nałóg czytania.
Wszystko przez deszczowy piątek. Zabrałem się za książkę i potem już
jakoś tak nie miałem motywacji zebrać się na koła. By jakoś uratować te
kilka dni wolnego zdecydowałem się wybrać na Zagłębiowską Masę
Krytyczną.
Sama Masa startowała o 15:00 spod Dworca PKP w
Sosnowcu i trasa wieść miała przez Dąbrowę Górniczą i Będzin do
Czeladzi. Pewne było, że tempo będzie spacerowe więc by mnie nie kusiło
rwać zdecydowałem się wyjechać wcześniej i pokręcić trochę we własnym
tempie.
Ruszam o 11:00 i zaczynam od rozgrzewki czyli wjazd do
Góry Siewierskiej. Spodenki krótkie, bluza długa, rękawiczki, bandanka
czyli takie pół-na-pół we wdzianku. Zimno nie jest ale też i nie ciepło.
Tak nijako ale kręcąc nie ma za bardzo na co narzekać. Wiatr niewielki i
tylko trochę słońca brakuje. Cały dzień niebo zaciągnięte chmurami.
Z
Góry Siewierskiej staczam się do Rogoźnika i dalej do Wojkowic. Tu
skręcam w stronę Bobrnownik i jadę do Piekar Śląskich. W Piekarach,
trochę na czuja, trochę na Garmina jadę do Bytomia. Wypadam tak dość
fajnie blisko centrum i z małymi zawijasami docieram do rynku. Tutaj
rozstawiona scena i sporo ludzi. Chwilę słucham co się dzieje. Okazuje
się, że jest bieg. Domyślam się, że po to były rozstawione po drodze
znaki i słupki. Zarejestrowanych ponad 170 osób. Chwilę jeszcze słucham
prowadzącego, potem kilka foto i ruszam dalej czyli na czerwony szlak w
stronę Dąbrówki Wielkiej i dalej do Siemianowic Śląskich. Jedzie się
bardzo dobrze. Drogi dość pustawe aż do Siemianowic.
W
Siemianowicach znów pytam Garmina jak najlepiej pojechać i ten mówi, że
najlepiej w stronę Dąbrówki Małej i potem na Borki. Stamtąd już prosta
droga pod Stadion Ludowy i dalej pod dworzec kolejowy. Po drodze na
miejsce zbiórki widzę śmigające grupki w kamizelkach odblaskowych. Na
miejscu zastaję niezły tłumek, który dość szybko rośnie. Jest dopiero
około 13:30.
Chwilę później wypatruje mnie Prezes i razem
ustawiamy się w jednym miejscu rozglądając się za znajomymi i
klubowiczami. Powoli dołączają do nas i jedni, i drudzy. W międzyczasie
wychodzi na to, że będziemy jechać na przodzie Masy nadając jej równe
tempo. Tylko trochę nas mało. Ale z czasem okazuje się, że jednak będzie
nas dziś ósemka w strojach służbowych: Ela z Jarkiem, Marek, Krzysiek,
Stanisław, Paweł, Marcin i ja.
Na początku jest trochę
zamieszania nim udaje nam się zająć przodowniczą pozycję. Ruszamy równo o
15:00. Prowadzi nas kolejno radiowóz Policji na sygnałach, za nim dwa
samochody z włączonymi "awaryjnymi" i potem Cykloza w dwóch rzędach na
całej szerokości jezdni. Za nami grupa porządkowa organizatora w
pomarańczowych kamizelkach a za nimi potężny peleton ponad 3 tys.
rowerzystów w masowych, żółtych kamizelkach.
Nawet się za siebie
nie oglądam tylko staram się trzymać równe tempo i szereg z Marcinem,
Stanisławem i Krzyśkiem. Za nami Ela, Jarek, Paweł i Marek tak
przesunięci by uniemożliwić komukolwiek przebicie się przez
prowadzących. Razem z nami jedzie główny organizator Masy.
Tempro
staramy się trzymać równe ale teren mamy w okolicy taki, że o ile pod
górkę trzymanie 13-15km/h to nie problem, na zjazdach mimo trzymania się
klamek i celowego spowalniania peletonu jednak czasem dobijamy do
blisko 20km/h.
Jedziemy kolejno przez 3-go Maja aż za park na
Środuli. Tam skręcamy w Al. Blachnickiego i z niej w Braci
Mieroszewskich. Peleton trzyma się równo z nami i nie ma problemu ani z
podjazdami ani zjazdami. Przez Mec i centrum Zagórza kierujemy się w
stronę Expo Silesia i wjeżdżamy do Dąbrowy Górniczej. Z Alei Róż
skręcamy na rondzie do centrum Dąbrowy Górniczej. Równym tempem
przejeżdżamy przed Pałacem Kultury i kierujemy się w stronę Będzina.
Przed Koszelewem jezdnia robi się trzypasmowa i obstawienie całej
szerokości wymaga już udziału wszystkich klubowiczów w pierwszym
szeregu. Ale dalej udaje się trzymać peleton za plecami.
W
Będzinie w sumie mamy trzy punkty rozdawania wody przy trasie. Pierwszy
jeszcze przed Teatrem Dzieci Zagłębia. Drugi pod Zamkiem i trzeci też
był ale jakoś nie mogę sobie teraz dokładnie przypomnieć jego
lokalizacji :-) Chyba gdzieś w okolicach świateł na Syberce. Trochę dużo
się działo na tym odcinku bo przy punkcie pod Zamkiem była wywrotka.
Nie wiem jednak jak się skończyła, mam nadzieję, że bez większych
obrażeń.
Na Nerce widzę ile nas jest. Robię na szybko kilka zdjęć
nim wybijemy się na podjazd pod Syberkę. Potem kawałek prostej aż za
M1. I tu zaczyna się to, co już nie raz miało miejsce na Masie. Niestety
jezdnia robi się jednopasmowa i trudno stłoczyć sprawnie rowerzystów z
dwóch pasów na jednym. Niektórym też się spieszy, w sumie nie wiadomo
dokąd bo i tak nie ma nic z tego, że się na mecie będzie pierwszym. Z
tego wszystkiego spora część uczestników jedzie pasem o przeciwnym
kierunku ruchu. Mimo napomnień nie udaje się ich opanować.
Na
szczęście jesteśmy już blisko finiszu. Jeszcze tylko zjazd, wiadukt i za
chwilę kończymy przejazd na czeladzkim rynku. Momentalnie miejsce jest
pełne rowerzystów. Po naszej czołówce jeszcze ponad pół godziny
nadjeżdżali następni uczestnicy.
Nim rozpoczęło się losowanie 10
rowerów ciężkie chwile oblężenia przeżywał bufet. My mieliśmy teraz
trochę więcej czasu na rozmowy ze znajomymi. W międzyczasie dociera na
metę jeszcze część grupy klubowiczów, która rano wybrała się z Mysłowic
do Gliwic.
Kiedy większość "masowiczów" opuszcza rynek żegnamy
się ze sobą i my. Samotnie kręcę w stronę czeladzkiego szpitala i dalej
do Wojkowic. Od Orlenu już standardowa prosta do domu z kilometrowym
odcinkiem terenowym. Finisz już w nieco chłodniejszych warunkach. W
czasie jazdy nie było nawet źle ale ogólnie raczej pogoda znośna. Na
szczęście nie padało choć prognozy mówiły o takiej możliwości.
Link do pełnej galerii
My na czołówce.
Finisz masy na rynku w Czeladzi.
Galeria na dabrowagornicza.naszemiasto.pl
I jedno ze zdjęć z tej galerii :-) Oj! Na wielu dziś zdjęciach będę straszył, na wielu... ;-p
Kategoria Inne
Testowe kółeczko
-
DST
5.00km
-
Czas
00:15
-
VAVG
20.00km/h
-
Sprzęt Merida Matts TFS 100D
-
Aktywność Jazda na rowerze
Dziś sprawy rowerowe zajęły mi całkiem sporo czasu ale większość z tego to dłubanie. Na początek założenie nowej linki do przedniej przerzutki w Meridzie. Stała ranna kawał czasu. To poszło szybko i bez problemów. Potem przypomniało mi się, że kiepsko z tyłu hamuje i wymieniłem jeszcze klocki. Też dużo czasu to nie zabrało. Hamowanie zrobiło się lepsze ale do ideału daleko. Jednak tarczę też trzeba zmienić. Na koniec zabrałem się za najgorszą rzecz czyli centrowanie koła. Dość mocno biło. Żmudna zabawa bez centrownicy ale udało mi się znacznie poprawić. Idealnie raczej się nie uda tego zrobić bo w dwóch miejscach obręcz jest nieco zdeformowana. Jednak na testowym kółeczku widzę dużą różnicę na plus.
Kółeczko praktycznie koło domu i większość asfaltem. Pojechałem w krótkich spodenkach ale na dłuższą trasę to tak niezbyt to by się sprawdziło. Temperatura już nie chłodno, ale jeszcze nie ciepło. Tak nijako. Momentami prześwitywało słońce i w jego promieniach było nawet całkiem przyjemnie. Trochę wiatru z zachodu.
Kategoria Inne, KlockiT, Koło, LinkaP, Serwis





















