limit prowadzi tutaj blog rowerowy

Niejeżdżenie boli. Dosłownie.

DPD

  • DST 36.00km
  • Teren 3.00km
  • Czas 01:38
  • VAVG 22.04km/h
  • Sprzęt Merida Matts TFS 100D
  • Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 23 maja 2017 | dodano: 23.05.2017

Wyjazd znów na krawędzi okna przelotowego - 6:15. Na szczęście jest stosunkowo ciepło. Słoneczko trochę niewyraźne na początku. Lekko wieje i to chyba z kierunku niewłaściwego. Kręcę standard przez Zieloną i centrum Dąbrowy Górniczej. Światła dziś znów współpracują wzorowo. Nie muszę też stać na szlabanie przy "dworcu" w D. G. Ogólnie bardzo sprawny i spokojny przejazd do pracy. Na miejscu jestem z zapasem 3 min.

Powrót dziś zupełnie bez ociągania. Motywatorem było zaciemnienie nieba na południu i południowym wschodzie, co w połączeniu z prognozą ICM-u dało mi lekkiego speeda. Kręcę przez centrum Zagórza, Mortimer, Reden (gdzie zahaczam o ścianę płaczu) i dalej pod Most Ucieczki. Stamtąd na Zieloną i czarnym szlakiem do Łagiszy. Tu powrót na asfalt i przez Sarnów prosto do domu. Spokojnie, przyjemnie, ciepło. Tylko kilka razy po drodze drobne kropelki sprawiały, że mocniej deptałem na pedały. Udało się dotrzeć do domu na sucho. Na horyzoncie już pojawiło się kilka zygzaków a w powietrzu przetaczały się gromy. Miejscami jezdnia była mokra więc tu i ówdzie musiało trochę popadać.


Kategoria Praca

DPD

Poniedziałek, 22 maja 2017 | dodano: 22.05.2017

Rozruch dość wczesny ale opóźniony przez sarenki. Przy śniadaniu przyuważyłem dwie buszujące po polu i tak mnie wciągnęło obserwowanie i focenie, że zrobiła mi się obsuwa czasowa. Ostatecznie wytaczam się o 6:17. Jest całkiem przyjemnie. Spodenki na krótko, lekka bluza z długim rękawem i termicznie jest całkiem ok. Kręcę bez ociągania ale jeszcze też bez większego ciśnienia standard przez Łagiszę i centrum Dąbrowy Górniczej. Jestem cały czas na krawędzi okna przelotowego. Na Alei Róż i na Mortimerze jednak światła współpracują idealnie bo przejeżdżam je bez zatrzymywania. To pozwala zmieścić mi się w limicie czasowym. Na finisz zataczam się z rezerwą 60 sekund.

Po pracy przyjemniej niż rano ale bez szału. Trochę wieje, trochę chmurek, trochę słońca. Nie ma na co narzekać. Kręcę powrót umiarkowanym tempem przez centrum Zagórza, Mortimer, Reden, Most Ucieczki, Zieloną, Preczów i Sarnów. Po drodze postój u weterynarza i w piekarni. Przyjemny i spokojny powrót.


Kategoria Praca

Ustawka terenowa

  • DST 80.00km
  • Teren 40.00km
  • Czas 05:43
  • VAVG 13.99km/h
  • Sprzęt Merida Matts TFS 100D
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 20 maja 2017 | dodano: 20.05.2017
Uczestnicy

Po rundce asfaltowej po pagórkach dziś przekręciliśmy pewien dystans w terenie. Info wcześniej poszło na stronę klubową i FB ale poza klubowiczami i zaproszonymi przez nas osobami nie zjawił się nikt więcej.

Na miejscu zbiórki jestem pierwszy. Przed Egzotarium pusto. Szybko jednak zjawiają się kolejni klubowicze i w efekcie jest nas 9 osób. Ruszamy jeszcze zrobić zapas napojów i ostatecznie w drogę.

Początek to czerwony szlak w stronę Milowic. Trochę się po drodze gubimy a jeden z uczestników, wezwany telefonem z domu, musi nas opuścić. W ośmiu kręcimy plan. Początek wzdłuż Brynicy aż do wjazdu na szlaki czeladzkie, którymi przedostajemy się do Siemianowic Śląskich. Tu bawimy tylko chwilę i wracamy do Czeladzi. Trzymając się jeszcze przez jakiś czas Brynicy ostatecznie wybijamy się na szlak w stronę parku Rozkówka w Grodźcu.

Sam park nie jest dziś w planie więc omijamy go robiąc bokami objazd by wykonać wjazd na zbocza Dorotki, zrobić na niej pętelkę i zjechać inną stroną prawie do grodzieckiej Biedronki. Tu odbijamy na klinkierek i dalej w teren, który ma nas wyprowadzić na kierunek do Strzyżowic. Odłącza się mniej więcej w tym miejscu Tomek.

W siedmiu dotaczamy się do Strzyżowic. Nieco klucząc przetaczamy się przez kolejny grzbiet w stronę Rejonowego Zarządu Dróg w Rogoźniku. Przez chwilę w planach jest asfalt, który szybko porzucamy kierując się na terenowy podjazd pod cmentarz w Strzyżowicach. Tu naszemu nowemu kompanowi, Olkowi, przytrafia się dość nietypowa awaria. Klinuje mu się łańcuch między dwoma tarczami korby. Trochę trwa nim udaje się go wyszarpnąć.

Wtaczamy się pod cmentarz i kręcimy dalej na górkę paralotniarską w Górze Siewierskiej. Robimy dłuższy postój na karmienie i pojenie. Tu też w pełni odczuwamy zmianę pogody, jaka nastąpiła od rana. Zniknęło za chmurami słońce. Wieje dość silny i niezbyt ciepły wiatr. Wdziewamy co mamy i ruszamy w dalszą drogę.

Teraz już bez większego gięcia kierujemy się terenem w stronę szkoły w Dąbiu. Po drodze jest trochę pagórków i kamienistych, polnych dróg. Pech dziś prześladuje Olka. Trafia na kamień i zalicza glebę. Niegroźnie na szczęście. Spod szkoły asfaltami kierujemy się w stronę Malinowic gdzie znów mamy w rozkładzie nieco terenu.

Przy szklarniach w Borach Malinowskich najpierw Prezes, potem Krzysiek stwierdzają kapcie. My dychamy i szydzimy a ofiary się łatają. Uporawszy się z usterkami jedziemy dalej. Terenem przebijamy się pod sklep przy Urzędzie Gminy w Psarach. Chwila postoju na zakupy i wracamy w teren.

Teraz już prosto na Zieloną. Wykorzystujemy do tego czarny szlak rowerowy. Trzymamy się go niezbyt dokładnie omijając kawałek asfaltowy w okolicach Łagiszy. Mamy lepsza, bardziej wertepową wersję.

Na Zieloną docieramy już bez większych problemów. Tu się żegnamy. Z chłopakami, którzy jadą w stronę Pogoni kręcę i ja. Wałami Czarnej Przemszy dotaczamy się do Będzina, gdzie ostatecznie żegnam się z ekipą. Solo wracam przez Zamkowe i lasek grodziecki w kierunku Gródkowa. Po przekroczeniu "86" już nie szukam terenu tylko asfaltem, "913", kręcę do domu.

Na finiszu stwierdzam, że trochę mnie wymęczyło to jeżdżenie. Może nie była to jakaś mega wyrypa ale trochę sił ta jazda kosztowała. Tym bardziej, że od godziny startu do zakończenia, wg licznika Pawła, temperatura spadła o około 5 stopni. Do tego wiatr i brak słońca sprawiły, że trzeba było się trochę bardziej wysilić. Sam odczułem po dłuższych postojach jak nogi reagują na obniżoną temperaturę słabszym podawaniem. W sumie jednak jechało się całkiem fajnie. Pewnie za jakiś czas znów popełnimy coś podobnego.


Link do pełnej galerii


Na górce siewierskiej.



Kategoria Inne

DPODZD

Piątek, 19 maja 2017 | dodano: 19.05.2017

Poprawiam godzinę startu i na kołach jestem o 6:07. Słonecznie ale rześko, choć jakby jednak cieplej niż wczoraj. Kręcę spokojnie, bez ciśnienia. Punkty przelotowe pozaliczane w dobrym czasie. Przejazd spokojny i bez sensacji. Na miejsce zataczam się z zapasem kilku minut.

Po pracy ruszam nieco objazdem do domu. Kręcę przez Pogoń do Czeladzi i stamtąd chcę sprawdzić jeden singielek jak teraz wygląda. Początek fajny ale mi końcówkę przysypali. Miał być w jutrzejszym objeździe ale nie będzie. Może jak go ludzie rozjeżdżą i rozdeptają znowu to nada się do użycia. Modyfikuję plan na jutro. Sprawdzam jeszcze jeden z wjazdów na Dorotkę. Tu też mała modyfikacja planu na jutro. Potem już bez zagięć wracam do domu. Chwila przerwy i wrzucam Błękitnemu sakwy. Robię jeszcze standardowe zagięcie do wsiowego Lewiatana. Z balastem zjazd do domu.
Spoglądnąłem na prognozę pogody i potężne rozczarowanie. Dwa dni słońca i znów kiszka. Cieszę się, że choć dziś sobie w słoneczku poeksplorowałem. Gdybym wiedział, że się posypie to bym jeszcze coś zakręcił.


Kategoria Praca

DP asfaltem po pagórkach D

Czwartek, 18 maja 2017 | dodano: 18.05.2017
Uczestnicy

Poprawiam dziś wynik startowy i ruszam o 6:08. Słonecznie. Rejestrowalny wiaterek ze wschodu czyli dla mnie na twarz. Po nogach chłodno, ale nie mam zamiaru targać na powrocie całego plecaka ciuchów więc walczę w krótkich spodenkach z nadzieją, że wkrótce jednak nadejdą cieplejsze poranki. Na drogach dość spokojnie. Bez problemów przetaczam się standardową trasą. Chwilę stoję na przejeździe kolejowym przy "dworcu" w Dąbrowie Górniczej. Na miejscu z zapasem 4 min.

Nim wyszedłem z pracy dzwonię do Krzyśka w temacie omawianego wcześniej małego kręcenia asfaltem po pagórkach. Dogadujemy miejsce i godzinę startu. Krzysiu rozsyła info do klubowiczów.

Z pracy wychodzę jak zwykle ale celem nie jest tym razem dom lecz miejsce zbiórki na zwołaną ustawkę. Kręcę przez Mec i Środulę pod sosnowiecką Żyletę. Tu czekając na Krzyśka i ewentualnych innych chętnych wypatruje mnie Ania. Chwilę rozmawiamy. Pojawia się chwilę później Krzysiek i próbujemy ją namówić by się dołączyła. Pewnie gdyby nie plany na popołudnie to byśmy długo namawiać nie musieli. Nie zjawia się przez studencki kwadrans nikt więcej więc żegnamy się z Anią i ruszamy w drogę.

Na początek ścieżką małobądzką w stronę Będzina z wygięciem przez 12%. W końcu w planach były górki więc trzeba było zaznaczyć charakter przejazdu dobitnie. Na Syberce chwila postoju przy sklepie by uzupełnić zapasy napojów i kręcimy dalej. Zjeżdżamy z Syberki na Zamkowe i kierujemy się na ścieżkę do Grodźca. Tu dopada nas telefon od Prezesa. Wyjaśniamy mu plan trasy i nieco zrzucamy z tempa. Będzie nas gonił z centrum Sosnowca.

Spacerem wdrapujemy się do Grodźca ścieżką i potem chodnikiem by potem zjechać asfaltem pod Biedronkę i dalej pod dom kultury. Gdzieś na zjeździe Krzysiu wciąga w locie robala ale ten nie daje się skonsumować zbyt łatwo i chwilę musimy zrobić przerwę by zmusić owada do przesunięcia się w jedną lub drugą stronę.

Dalej toczymy się ścieżką w stronę Wojkowic. Przed Samym miastem dopada nas drugi telefon od Prezesa. Jest na wojkowickim Orlenie. My od niego jakieś 300m. Chwilę potem się zjeżdżamy. Prezes dokańcza izotonika i ruszamy dalej. Wdrapujemy się kawałek pod górkę jadąc w stronę centrum Wojkowic by za kościołem skręcić w stronę Strzyżowic. Pokonując górki w kierunku północnym docieramy w końcu do "913" w Strzyżowicach i skręcamy na podjazd pod cmentarz. Potem zjazd w stronę Rogoźnika i zwrot na Górę Siewierską. Chłopaki wypatrują króliczka i przypuszczają atak. Trochę trwa nim się rozpędziłem ale udało mi się na podjeździe wyprzedzić i króliczka i moich towarzyszy.

Robimy przerwę pod sklepem w Górze Siewierskiej. U mnie świeci już czerwona lampka. Jest około 17:30 i już czas zapodać sobie nieco paliwa. Wciągam 4 pączki i sok. Można jechać dalej. Zjeżdżamy w stronę Brzękowic Dolnych i dalej do Dąbia kierując się na Toporowice.

Przed Toporowicami skręcamy na ściankę pod cmentarz i kręcimy dalej utrzymując kierunek na Brzękowice Górne i siodełko między Górą Siewierską a Twardowicami. Osiągnąwszy ten punkt skręcamy do Twardowic i jedziemy pod górkę aż do Nowej Wsi, gdzie znów robimy zwrot. Tym razem do Najdziszowa. Trzymamy kierunek do Twardowic zjawiając się tam przed kolejną ścianką w stronę Mierzęcic.

Wbiwszy się na ten podjazd chwila oddechu i tankowanie płynów a potem robimy zjazd do Przeczyc. Mostkiem przemycamy się pod hodowlę ryb i dalej kręcimy do Tuliszowa. Kolejna ścianka w stronę Hektarów i potem zjazd i lekki podjazd do świateł na Podwarpiu. Dobrze, że się nie spieszyliśmy z przejeżdżaniem bo od Częstochowy przeleciał TIR na pełnej prędkości kiedy my już mieliśmy zielone. Bezpiecznie przebiwszy się na wschodnią stronę "86" kręcimy do Wojkowic Kościelnych i wbijamy na bieżnię wzdłuż Pogorii 4. Prezes przez kawałek tępi króliczki.

Bieżnią ciągniemy aż do lokalu "Pod Dębami". Tu żegnam się z Krzyśkiem i Marcinem. Solo robię podjazd preczowsko-sarnowski do "86" i przeskakuję trasę, tym razem na stronę zachodnią. Stąd dość długa prawie prosta lekko opadająca w stronę domu. Potem krótki podjazd pod gimnazjum w Psarach i już prosta opadająca do domu.

Wróciłem nieco po 20:00. Trochę zmachany ale też i z obserwacją, że takie pośmiganie po pagórkach nieźle rozkręca. Wjazd od strony Preczowa do Sarnowa poszedł mi dziś dość sprawnie. Czasem na tym odcinku wlokę się gorzej niż rencista.

Cały dzień dopisywała pogoda. W końcu temperatury były omalże takie jak lubię. Dopiero w okolicach 19:00 zaczęło robić się nieco chłodniej. Jednak do domu dokręcam bez wkładania ekstra warstw. Może trochę też dlatego, że od Preczowa wiaterek mi pomagał. W sumie bardzo przyjemne i wesołe kręcenie popołudniowe.


Kategoria Praca

DPOD

  • DST 50.00km
  • Teren 15.00km
  • Czas 03:00
  • VAVG 16.67km/h
  • Sprzęt Merida Matts TFS 100D
  • Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 17 maja 2017 | dodano: 17.05.2017

Start poszedł dziś odrobinę sprawniej i kręcenie rozpoczynam o 6:09. Raczej chłodno. Wiaterek chyba ze wschodu. Słonecznie. Kręcę niezbyt intensywnie bo nogi mówią, że na więcej i tak nie pozwolą. Trasa standardowa. Czas wyjazdu i przejazdu wyszedł na tyle dobrze, że trafiam między pociągi KŚ i nie muszę stać na przejeździe kolejowym. Po drodze zupełnie bez sensacji. Na miejscu jestem z zapasem 3 min.

Po pracy ładny, słoneczny dzień. Ale ciągle jeszcze nie jest ciepło. Przynajmniej nie tak, jakbym sobie życzył. Ale trudno. Jeździ się co jest. Powrót dziś nieco kombinowany z objazdami terenowymi, eksploracjami itp. Zakres badanego terenu to głównie pogranicze Sosnowca, Czeladzi i Siemianowic Śląskich. Sporo terenu. Wszystko to pod kątem małej ustawki sobotniej. Ostatecznie staczam się do domu przed 18:00 z kierunku wojkowickiego. Jadę już noga za nogą bo paliwo się kończy. Przyjemnie było się tak niespiesznie pokręcić trochę po okolicy.


Kategoria Praca

DPD

  • DST 36.00km
  • Teren 3.00km
  • Czas 02:00
  • VAVG 18.00km/h
  • Sprzęt Merida Matts TFS 100D
  • Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 16 maja 2017 | dodano: 16.05.2017

Wstałem z zapasem czasu ale wyjazd mi się ostatecznie poobsuwał. Przez deszcz. O 5:00 za oknem było nawet całkiem całkiem. Suche jezdnie, raczej bez wiatru, mglisto i tylko jakieś nieciekawe zaciemnienie na południowym zachodzie. O 5:40 z tego zaciemnienia zrobiła się deszczowa chmura i trochę popadało. Wtedy to zacząłem spowalniać rozruch by ocenić jak się potoczy historia z opadem. Ostatecznie przestało gdzieś tak o 5:50. Mogło być gorzej. Ostatecznie na koła wytaczam się o 6:17. Trochę późno ale nie cisnę. W powietrzu jest na tyle dużo wilgoci, że odczuwalnie nie jest zbyt ciepło. Kolana dają sygnały, że szału nie będzie. Kręcę spokojnie ale poza bezpiecznym oknem przelotowym. Trasa jak wczoraj. Przesiadka na hardtail-a od razu uzmysławia jak nierówne są nasze drogi, ścieżki i chodniki. Czuję teraz każdą łatę na asfalcie, każdą nierówno ułożoną kostkę, patyczek czy dziurę. Wszystko to przekłada się nieco na prędkość dokładając się jeszcze do wolniejszego przelotu. W Dąbrowie Górniczej trafiam na opadające szlabany przy "dworcu kolejowym" i czekam aż na peronie zaparkuje KŚ do Gliwic. Ostatecznie na mecie jestem obsunięty o 6 min. Mimo tego przyjemny i spokojny dojazd do pracy. Mam nadzieję, że prognoza na popołudnie sprawdzi się tak jak wczoraj czyli zdążę przed burzą do domu. Nie chciałbym znaleźć się pod tym, co wczoraj z nieba spadało.

Myślałem, że na dojeździe do pracy jest opornie. Powrót przekonał mnie jak bardzo się myliłem. Na wylocie słoneczko, suche jezdnie ale za fajnie nie jest. Wieje mniej więcej z zachodu zimnym powietrzem. Kręcę spacerowo przez Reden do Mostu Ucieczki i dalej na Zieloną. Potem trochę lasu w drodze do Łagiszy i powrót na asfalt przy wjeździe do Sarnowa. Reszta to asfaltowy standard do domu. Większość w niestandardowym, spacerowym tempie na młynkach. Powrót to potężne niechcenie na jeżdżenie.


Kategoria Praca

DPS

  • DST 24.00km
  • Czas 01:05
  • VAVG 22.15km/h
  • Sprzęt Scott Spark 750
  • Aktywność Jazda na rowerze
Poniedziałek, 15 maja 2017 | dodano: 15.05.2017

Oj! Nie chciało mi się dziś wstawać, nie chciało! Tak zamulałem, że na kołach jestem dopiero o 6:20. Jakby wszystko poszło idealnie i bym pocisną to na styk bym był na miejscu. Jednak po drodze jest trochę świateł, skrzyżowań, pagórków i innych atrakcji więc z góry założyłem, że będzie opóźnienie. Mimo tego starałem się cisnąć gdzie się dało choć organizm mówił żebym na zbyt wiele nie liczył. Pogoda nienajgorsza. Wysoko chmurki, wschodzące słońce, lekki wietrzyk chyba ze wschodu. Zdecydowałem się wystąpić dziś w krótkich spodenkach i lekkich butach. Mam nadzieję, że się to nie zemści później. ICM na razie wieszczy burze i deszcze na popołudnie. Tymczasem jednak warunki dobre więc ruszam kręcąc standardowy dojazd przez Łagiszę, Zieloną i centrum Dąbrowy Górniczej. Po drodze drobne irytacje ale ogólnie jedzie się sprawnie i dość przyjemnie. Ostatecznie cel osiągam z trzyminutowym opóźnieniem. Mogło być gorzej.

ICM wieszczył, że na powrocie armagedon. Burze, ulewy, wody wyżej uszu. Martwiło mnie to bo chciałem oddać Rzeźnika nieusyfionego do serwisu. Na szczęście okazało się na wylocie, że się prognoza nie spełniła. Jedynie na Środuli spadło kilka symbolicznych kropel. Sprawnie udało mi się dotoczyć do serwisu i zostawić full-a na przegląd i wymianę kilku zużytych elementów. Powrót z Będzina zbiorkomem.


Kategoria Praca

Okoliczne pagórki

  • DST 41.00km
  • Teren 1.00km
  • Czas 01:51
  • VAVG 22.16km/h
  • Sprzęt Merida Matts TFS 100D
  • Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 14 maja 2017 | dodano: 14.05.2017

ICM-u prognoza się sprawdziła. Dziś piękny, letni dzień. Dużo słońca, prawie ciepło, lekki wiaterek, fotograficzne chmurki. Stwierdziłem, że sokoro przy wczorajszych warunkach machnąłem grubo ponad sto, to dziś choć małe kółeczko warto by ukręcić. Tak też i ruszyłem asfaltowy objazd pobliskich pagórków. Całą drogę intensywne młynkowanie by rozruszać i rozgrzać mięśnie i kolana.

Rozpoczynam od rozgrzewkowego wjazdu do Góry Siewierskiej. Potem siodełko i wjazd do Twardowic. Potem wzdłuż grzbietu przez Siemonię do Sączowa. Tu wspinam się pod kościół i grzbietem kręcę do Niezdary. "78" jadę przez Świerklaniec do Kozłowej Góry, gdzie skręcam na kierunek do Dobieszowic. Tu mam pierwszego króliczka. Doganiam go i trzymam jego tempo sprawdzając czy dam mu radę. Gdyby jechał prosto to byśmy powalczyli na podjeździe do skrzyżowania na Wymysłów. Niestety przy bunkrze skręcił w prawo. Cóż. Trudno. Kręcę swoje na podjeździe w Dobieszowicach i potem zjeżdżam w stronę Urzędu Gminy w Bobrownikach. Patrzę na licznik: 27km. Mało. Z tego miejsca jest jeszcze jak pozaginać. Obieram kierunek na Bobrowniki. Mignął mi na skrzyżowaniu kolejny króliczek. Wrzucam młynki i ciągnę pod górkę doganiając go na skrzyżowaniu. Jest dobrze. Skręca tam gdzie ja czyli na Wojkowice. Chyba próbował się oderwać na zjeździe ale mu się nie udało. Ciągnę za nim odpoczywając. Mam nadzieję, że będzie też wtaczał się na podjazd pod więzienie w Wojkowicach. Na skrzyżowaniu okazuje się jednak, że nie. Jedzie na Michałkowice. Trudno. Kręcę swoim tempem wjazd. Bokiem dotaczam się w pobliże Orlenu w Wojkowicach i wbijam w terenowy skrót na prostą do domu. Na skrzyżowaniu z "913" mam 39 km. Zaginam jeszcze obok wsiowego lewiatana przebijając 40km.

Jechało się nawet bardzo przyjemnie. Nogi podawały. Warunki prawie takie jak lubię. Gdyby było jeszcze o +5 stopni więcej, to byłby ideał. Ale i tak po objeździe zimny browarek wszedł jak woda w gąbkę :-) Po drodze napotkałem mnóstwo rowerzystów. Całe rodziny. Widać, że wielu czekało na taką pogodę.


Kategoria Inne

Klubowo do Pieskowej Skały

  • DST 180.00km
  • Teren 50.00km
  • Czas 10:30
  • VAVG 17.14km/h
  • Sprzęt Scott Spark 750
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 13 maja 2017 | dodano: 13.05.2017
Uczestnicy

Dziś tylko podstawowe parametry wyjazdu. Jutro, jak odeśpię będzie reszta (ślad, foto i opis).

Edit dnia następnego:

Trasa w mapce więc nie będę opisywał po kolei. Rozczulę się nad innymi rzeczami.

Na początek pogoda. Tydzień temu na objeździe było słabo i dziś nie było lepiej. Dzień prawie cały pochmurny. Widoczność słaba. Często wpadaliśmy w obszary występowania mżawki. Była nie na tyle intensywna żeby przemoczyć ale nieco nasiąknięte ubrania wychładzały, zwłaszcza na zjazdach. Kosztowało nas to trochę sił i energii. Na szczęście obyło się bez większych opadów. Na wstępie do finiszu, około 19:00, niebo przetarło się i powrót jechaliśmy w stronę zachodzącego słońca. Niestety zaszło szybciej niż byśmy sobie życzyli i fragment powrotu odbył się już w ciemnościach.

Trasa była dość wymagająca i choć do Pieskowej Skały nie było problemów z integralnością grupy, to już na powrocie powoli niektórym zaczęło brakować sił. Ostatecznie przed Tenczynkiem dwie osoby odłączają się by ominąć zamek, a dwie bo chcą szybciej dotrzeć do domu ze względu na późniejsze plany. My wdrapaliśmy się pod sam zamek trafiając akurat na moment jego zamknięcia. Ale pieczątki udało się zdobyć do potwierdzenia trasy. Wcześniej, przy Pieskowej Skale, pożegnaliśmy jeszcze dwie inne osoby, które miały nieco mniejsze zapasy czasu i nie mogły sobie pozwolić na naszą zaplanowaną trasę. Potem jeszcze w Ciężkowicach jedna osoba pożegnała się z nami w mało dyplomatyczny sposób. Podejrzewam, że człowiek przeliczył się z siłami, miał gdzieś po drodze w Puszczy Dulowskiej kryzys i jechał z nami tylko do miejsca gdzie wiedział jak wrócić do domu. Nim odjechał sfrustrowany chciał nam wmówić jakąś winę za jego problemy. Niestety tak bywa, że czasem trafi się ktoś nie nadający się do jazdy w grupie. My nie zostawialiśmy nikogo ale też nikogo na siłę nie trzymaliśmy.

Z rzeczy, które nas zaskoczyły to zlot samochodów tuningowanych w Ojcowskim Parku Narodowym. Ryki podkręconych silników słychać było ładnych kilka godzin kiedy zwiedzaliśmy zamek i potem czekając i jedząc obiad. Mało to przyjemne. Pomysł na zorganizowanie takiej imprezy, w takim miejscu to kompletna porażka. Jedna wąska i kręta droga, mnóstwo samochodów, jeszcze więcej ludzi i ryki dobywane z maszyn. Nie potrafię sobie przypomnieć żebym widział tydzień temu jakieś informacje na temat tej imprezy a z pewnością musiała być planowana dużo wcześniej.

Czasowo przejazd zajął nam mniej więcej tyle ile testowanie trasy choć w kilku miejscach zmieniliśmy drogę. Wyszło lepiej i ciekawiej pod względem trasy - więcej terenu i spokojniejszy przejazd. Dolina Będkowska trochę podeschła i udało się ją przejechać terenem dość spokojnie. Co prawda był jeden upadek ale bez obrażeń. W sumie to drugi na tym wyjeździe. Jeden wydarzył się tuż po starcie w Sosnowcu ale też bez większych strat. Ze strat to jeszcze był kapeć na podjeździe do zamku. Jeden z uczestników wbił w oponę dość solidny kawał żelastwa.

Ogólnie wyjazd raczej udany choć w kość trochę dał. No i znowu muszę czyścić rowerek.



Link do pełnej galerii


Policzeni na starcie.


Bukowno.


Na szlaku w stronę do Pieskowej Skały. Mży. Znowu.


Cel główny dnia dzisiejszego - zamek w Pieskowej Skale.


Kolejny zamek, tym razem w Ojcowie.


Muzeum już nie zwiedzaliśmy. Tylko potwierdzenia i foto. Straciliśmy dużo czasu czekając na obiad i trzeba było ciąć program wycieczki.


Nieco podeschnięta Dolina Będkowska.


Nieco uszczuplona grupa pod zamkiem Tenczyn.


Gdzieś na wylocie z Trzebini.


W liczbach dystans krótszy niż na objeździe testowym, czas podobny, powrót minimalnie wcześniejszy. Dobrze, że to była sobota :-)




Autor filmu: Paweł Szczepaniak


Kategoria Jednodniowe