DPD
-
DST
38.00km
-
Czas
01:55
-
VAVG
19.83km/h
-
Sprzęt Merida Matts TFS 100D
-
Aktywność Jazda na rowerze
Za oknem mleko. Miałem zamiar pozbierać się sprawnie i wyjechać tak, żeby mieć zapas na marudzenie, ale ostatecznie ruszam o 6:08. Trasa przez pojezierze dziś jest jak najbardziej wskazana bo na niej mam spokój. Ale i tak pilnuję się i uważam bo widać najdalej na 2 latarnie, a jak przejeżdża samochód z przeciwka, to prawie nic nie widzę. Na szczęście udaje się dotrzeć do pracy bez najmniejszych problemów choć ociupinkę po czasie. Mimo tego, że ubrałem cieplejszą kurtkę to jednak nieco dawał się we znaki chłodek. Zwłaszcza na końcówkach. Po drodze dość pusto. Przy P4 i P3 nie spotkałem żywego ducha. Samochody toczyły się z bardzo statecznymi prędkościami. Mam jednak nadzieję, że mgły znikną nim nadejdzie czas powrotu.
Powrót dziś bez gięcia. Przynajmniej na początku. Chcę zdążyć przed zamknięciem serwisu więc trasa maksymalnie krótka do Będzina przez Mec, Środulę i Stary Będzin. Docieram na czas. Srebrny do odbioru w środę :-) Ustaliwszy detale ruszam w drogę powrotną. Będzin jakiś taki zakorkowany. Wczoraj było tak samo. Na szczęście rowerem zawsze można się jakoś przemknąć. Kręcę w stronę Zamkowego. Po drodze kątem oka łapię zmiany wzdłuż koryta Czarnej Przemszy przed Urzędem Miejskim. Robią chodnik tuż przy nurcie rzeki. Strzelam ze 2 foto ku pamięci. Z Zamkowego przenoszę się na ścieżkę do Grodźca. Z Grodźca do Gródkowa i na "913". Za przejazdem kolejowym uciekam jednak w bok, w stronę remizy w Psarach. Na "913" ruch jak diabli więc wolałem nadłożyć ciutkę ale jechać w spokojniejszych warunkach. Powrót generalnie niespieszny i przyjemny.
Kategoria Praca
DPDNZD
-
DST
44.00km
-
Czas
02:15
-
VAVG
19.56km/h
-
Sprzęt Merida Matts TFS 100D
-
Aktywność Jazda na rowerze
Przyjazny rowerzystom listopad wciąż w pełni. Zbieram się na koła o 6:07 i toczę trasą przez pojezierze dąbrowskie. Warunki niemal takie same jak wczoraj. Może tylko odrobinkę chłodniej, co ani trochę nie wpływa na przebieg akcji. Droga spokojna i przyjemna. Na miejscu jestem równo o czasie.
Powrót zaczynam z zamiarem zahaczenia o serwis i sprawdzenia jak wygląda sprawa upgrade-u Srebrnego. Jednak przy okazji robię też nieco zakosów. Korzystam przy tym ze ścieżki na Blachnickiego. Potem wzdłuż górki środulskiej. Stamtąd przebijam się na Pogoń i ruszam ścieżką od Klubu Kiepury w stronę Będzina. Przy cmentarzu zjeżdżam się z Mariuszem. Oczywiście chwila dłuższa na pogadankę bo nie widzieliśmy się już dość długo. Wymieniwszy kilka newsów żegnamy się. Odbijam na Kościuszki po drodze wymieniając w locie pozdrowienia z Adamem z Ghostów. Podjeżdżam pod serwis ale zastaję go już zamkniętym. Zresztą tak, jak przypuszczałem. Specjalnie tym nie zmartwiony przebijam się przejściem pod Al. Kołłątaja na kierunek do Łagiszy i zaraz potem zawijam do parku przy pałacu gzichowskim. Przez Zamkowe przetaczam się na ścieżkę pod grodziecki browar i dalej chodnikami na kierunek do Gródkowa. Zjazd do "913" i niąże prawie do samego domu. Tu chwila przerwy. Zamiana plecaka na sakwy i już w ciemnościach standardowe zagięcie do wsiowego Lewiatana. Z zaopatrzeniem powrót do domu. Przyjemnie się kręciło na powrocie. Było po drodze kilka irytacji na "kierowników" ale groźnie, na szczęście, nie było ani razu.
Kategoria Praca
DPD
-
DST
42.00km
-
Teren
1.00km
-
Czas
02:06
-
VAVG
20.00km/h
-
Sprzęt Merida Matts TFS 100D
-
Aktywność Jazda na rowerze
Odrobinkę sprawniej zbieram się dziś na koła. Ruszam o 6:08. Warunki podobne do wczorajszych. Ponownie wybieram wariant dojazdowy przez pojezierze dąbrowskie. Trasa ciut dłuższa ale o niebo spokojniejsza od tej przez Łagiszę i Dąbrowę Górniczą. Nic tylko jechać i cieszyć się widokami. Na miejscu jestem równo o 7:00. Bardzo przyjemny dojazd do pracy.
Powrót niespieszny z lekkimi zakolami. Kolejno: Mec, Środula, Pogoń, Stary Będzin, nerka, Zamkowe, Grodziec, Wojkowice i prosta do domu. Na skrzyżowaniu znów potok samochodów od strony Będzina więc zamiast stać robię zwrot w prawo i zahaczam jeszcze o wsiowego DINO. Potem wygięcie przy wsiowym Lewiatanie i zjazd do domu. Dojechane zdecydowanie po zachodzie słońca ale jeszcze nie w całkowitych ciemnościach. Coraz trudniej będzie wykonać zjazd przed zachodem. Chyba, że porzucę zaginanie.
Kategoria Praca
DP +teoria D
-
DST
43.00km
-
Teren
2.00km
-
Czas
02:07
-
VAVG
20.31km/h
-
Sprzęt Merida Matts TFS 100D
-
Aktywność Jazda na rowerze
Pozbierałem się nie dość sprawnie i na kołach jestem o 6:10. Mimo tego robię nieco naciągnięty dojazd zbliżony trasą do wczorajszej czyli przez Sarnów, Preczów, bieżnie przy P4 i P3. W Dąbrowie Górniczej kręcę trochę inaczej kawałek ale już na Mortimerze wracam na wczorajszą trasę.
Rano odrobinę chłodniej niż wczoraj choć dalej przyjemnie, jak na listopad. Jakby lekko wiało od południowego wschodu ale niegroźnie. Niebo niemal bezchmurne. W okolicach pojezierza nieco mgieł i zamgleń.
Na mecie jestem z poślizgiem 3 min. Przejazd bardzo spokojny i bardzo przyjemny.
Przy okazji przetaczania się przez pojezierze dąbrowskie urodziła mi się nowa teoria na temat wędkarzy. Wędkarz pijak, samotnik, milczek i krwiożerczy łowca ryb to mit. Sztucznie stworzona otoczka, która ma ukrywać przed światem delikatne wnętrze romantyka. To nieprawda, że ryby biorą najlepiej o poranku i dlatego wtedy się chodzi łowić. Chwytające za serce wschody słońca nad wodą. Oto prawdziwy powód porannych łowów. Jak się na ten temat spojrzy od tej strony, to przestanie w końcu dziwić fakt, że niektórzy potrafią cały dzień i noc przesiedzieć nad wodą gapiąc się w kije i zupełnie nie przejmują się tym, że połowy się nie udały.
Ruszam w powrót z zakosami korzystając z przyjemnej pogody. Kręcę w stronę ścieżki na Blachnickiego i dalej w stronę Środuli objeżdżając podnóże górki narciarskiej. Potem obok centrum handlowego w stronę Pogoni i dalej do Czeladzi. Tu zwykłą trasą z Piasków przebijam się do świateł na "94" i uciekam zaraz w lewo na czerwony szlak i most na Brynicy. Szczęśliwie dotarłszy do Przełajki skręcam w stronę Wojkowic wybywając ostatecznie przy Orlenie gdzie trzymam mniej więcej kierunek podróży i przeskakuję na prostą do domu. Na skrzyżowaniu z "913" ruch jak diabli. Żeby nie stać skręcam w prawo i przy kościele w lewo, na skrót do ul. Szkolnej. Trochę nadrobiłem ale za to nie stałem. Stąd już bez cudowania prosto do domu. Formalnie jestem już na mecie po zachodzie słońca ale coś tam jeszcze widać. W chwili, kiedy tarcza słońca schowała się za horyzontem, momentalnie pochłodniało. Najbardziej poczułem to na nogach. Powrót spokojny i przyjemny.
Kategoria Praca
DPD
-
DST
36.00km
-
Czas
01:45
-
VAVG
20.57km/h
-
Sprzęt Merida Matts TFS 100D
-
Aktywność Jazda na rowerze
Ładny piątek miałem nierowerowy zajęty innymi czynnościami. Pierwsze pół soboty kapało. Drugie pół dałoby się jechać ale czymś się strułem i resztę dnia przespałem. Sporą część niedzieli też, choć ten dzień nadawał się do kręcenia nawet bardziej niż sobota. Na szczęście udało mi się dojść do siebie na tyle by do pracy przy poniedziałku pokręcić rowerem.
Zbieram się tak sobie sprawnie i ruszam o 6:13. Już nie ciemno, ale jeszcze nie jasno. W powietrzu wisi sporo wody tworząc takie coś jak prawie mgła. Generalnie widoczność nieco ograniczona. Trochę też wieje ale jakoś tak niezdecydowanie i ostatecznie nie jestem w stanie ustalić kierunku. Jezdnie suche. Jak na listopad to dość ciepło.
Trasę kręcę przez Łagiszę i Dąbrowę Górniczą. Nie mam ochoty się spieszyć. Na rondzie na Zielonej dmuchanie. Tym razem rowerzyści też byli targetem więc nadmuchałem Panu Policjantowi, jak sam chciał.
Na Mortimerze, (od Shell-a do wylotu ze stadionu) dalej nic się nie dzieje przy zerwanym pasie jezdni.
Dojazd spokojny i bez sensacji. Na miejscu jestem jakieś 2 min. po czasie. Mogło być gorzej.
Na wylocie cieplej niż rano ale z wdzianka zmiana tylko czapki na bandanę. Reszta na miejscu. Szybko będzie się robiło chłodniej wraz z opadającym słońcem. Na starcie jednak jeszcze ładnie świeci. Kręcę niespiesznie w stronę Mortimeru i dalej przez Reden pod Most Ucieczki. Stąd bieżnią przy P3 i P4 do Preczowa, a dalej przez Sarnów do domu. Kręcenie spokojne, niespieszne, tak by utrzymać równy oddech i trochę nacieszyć się widokami jesieni. Po drodze spotkałem nawet sporo rowerzystów, trochę biegaczy, wędkarzy. Ogólnie na pojezierzu i okolicach niejaka aktywność przeciwnika. Dojazd właściwie spokojny. Raz tylko jakaś sierota wyprzedzała mocno na styk rowerzystę, który jechał przede mną. Nie obyło się bez trąbienia ze strony jadącego z przeciwka. Na szczęście obyło się bez interakcji. W domu jestem formalnie przed zachodem słońca ale jego samego już nie widać. Skryło się nieco wcześniej za chmurami wiszącymi gdzieś na zachodzie.
Kategoria Praca
Do lasu
-
DST
34.00km
-
Teren
25.00km
-
Czas
02:15
-
VAVG
15.11km/h
-
Sprzęt Scott Spark 750
-
Aktywność Jazda na rowerze
Żeby mieć jak najmniej szans na interakcję z samochodami. Kręcę maksymalnie terenowo w stronę lasów między zbiornikami Rogoźnik i Kozłowa Góra. Tam trochę zawijasów po lesie i powrót. Udało się plan zrealizować tzn. pojeździć, zmachać się, pooglądać sobie kolory jesieni i nie wpaść pod samochód. W lasach sporo powalonych drzew.
Pogoda na starcie zaczęła się od słońca ale gdzieś po drodze nadmuchało chmur i słońce ledwo przez nie przezierało. Troszkę też podwiewało ale ogólnie było bardzo przyjemnie. Zwłaszcza, że dziś już mamy listopad. Tymczasem pogoda bardziej pasowała do września.
Po drodze spotkałem kilku rowerzystów i niektórzy nawet we wdziankach "na krótko". Ja cały czas na długo i jakoś za bardzo się nie zgrzałem.
Kategoria Inne
DPOND
-
DST
40.00km
-
Teren
5.00km
-
Czas
02:03
-
VAVG
19.51km/h
-
Sprzęt Merida Matts TFS 100D
-
Aktywność Jazda na rowerze
Zebrało mi się na wyginanie na dojeździe. Zaczynam o 6:09 po szybkim smarowaniu łańcucha. Niebo bezchmurne. Nie wieje. Odczuwalnie jest chłodniej niż wczoraj i to przynajmniej o 10 stopni. W użycie idą długie spodnie i cieplejszy podkład pod bluzę oraz czapka. Ruszam w stronę Wojkowic. Mimo, że po drodze będę miał cmentarz w Psarach i potem na Środuli w Sosnowcu na razie nie spodziewam się tam jeszcze młynu. Przy wojkowickim Orlenie zmieniam kierunek na Grodziec wykorzystując do tego ścieżkę rowerową. Potem bokami, obok kolba.pl, objeżdżam wzgórze Dorotki i wbijam na ścieżkę spod browaru na zamkowe. Przez osiedle przebijam się do Nerki i zaraz potem w stronę Lidla gdzie wbijam na ścieżkę na 11-go Listopada. Tu już jestem na zwykłej trasie. Co prawda planowałem, że jeszcze powyginam, ale orientuję się, że nie mam już na to czasu. Trudno. Trzeba mi będzie przebić się przez wahadło przy środulskim cmentarzu. Kiedy jednak tam docieram okazuje się, że wahadło zniknęło. Zniknęły też drzewa przy cmentarnym murze razem z chodnikiem. Czyżby mieli tu zrobić jakiś solidny remont jezdni? Przydałoby się bo tu dziura na dziurze i po deszczach rozlewiska. Dzięki temu, że nie muszę stać udaje się wyrobić w czasie i na miejsce dotrzeć równo o 7:00. Przyjemny i spokojny dojazd do pracy.
Na wylocie ładne słoneczko, raczej bezwietrznie ale tak średnio termicznie. Modyfikuję wdzianko pod te warunki wrzucając pod bluzę lekką koszulkę a spodnie zamieniam na spodenki. Pod kask bandanka zamiast czapki i jakoś da się jechać. Nie mam ochoty dziś przepychać się z samochodami z powodów wiadomych. Ruszam od razu w stronę lasu zagórskiego. Drażni mnie jednak głośna praca tylnej przerzutki i tylnego hamulca. Gdzieś musiały połapać syf albo coś się rozregulowało. Przystaję w spokojnym miejscu i robię szybkie rzuty "okami". W efekcie czyszczę kółeczka od przerzutki i reguluję zacisk hamulca. Od razu rowerek toczy się ciszej. Teraz już spokojnie, niespiesznie kręcę spacerek przez las. Ostatnie opady trochę namoczyły część dróg i w kilku miejscach koło tylne uciekało na miękkim albo mokrych liściach. Jechało się jednak ten kawałek fajnie. Potem musiałem przebić się przez Reden i tu było widać natłok pojazdów. Przemykam się jednak sprawnie i kręcę w stronę Mostu Ucieczki. Jak na razie bez problemów. Kiedy przekraczam Most już jestem spokojny. Bez problemów kręcę przez Zieloną na czarny szlak do Łagiszy i potem dalej do Sarnowa. Przekraczam "86" na światłach. Wjazd do piekarni po ekstra kalorie i z zapasem kręcę w stronę domu. Coś mnie jednak ciągnie do wyginania i jeszcze zaliczam odbicie na ul. Kasztanową, potem do Strzyżowic na Belną i ostatecznie wracam na "913". Stąd już wracam do domu. Robi się coraz ciemniej i chłodniej. Wyszedł przyjemny i spokojny powrót z pracy.
Kategoria Praca
DPODZND
-
DST
51.00km
-
Teren
1.00km
-
Czas
02:32
-
VAVG
20.13km/h
-
Sprzęt Merida Matts TFS 100D
-
Aktywność Jazda na rowerze
Ale ktoś będzie miał dziś wspomaganie na dojeździe! Wychodzę rano na taras tak jak wstałem i jest! Bardzo ciepły wiaterek. Zdecydowanie dziś wdzianko "na krótko". Zbieram się w miarę sprawnie i na kołach jestem o 6:06. Obstawiałbym, że jest tak gdzieś +16. Może nawet więcej. Wieje mocno ze wschodu ale powietrze jest ciepłe i po prostu jest przyjemnie. Na jezdniach trochę wilgoci. Postanawiam wykorzystać sprzyjające warunki i robię małe wygięcie na dojeździe. Ruszam w stronę Sarnowa i Preczowa. Dotaczam się do Pogorii 4 i przystaję na chwilę strzelić kilka foto wschodu. Potem przerzucam się na Pogorię 3 i tu też foto czy dwa. Potem kręcę pod Most Ucieczki i dalej na Raden. Starocmentarną dotaczam się do Expo Silesia i wracam na zwykłą trasę dojazdową tyle, że dziś kręcę chodnikiem zamiast ścieżką. I tu o mało nie wjeżdża we mnie rowerzysta. Dobrze, że wyprzedzałem go z dużym zapasem bo inaczej byśmy obaj leżeli. Niemniej "jego mać" mu rzuciłem odruchowo. Reszta drogi spokojna. Wiaterek jednak dość mnie spowolnił. Szacuję, że na jakieś 2-3 min. Ostatecznie na mecie jestem z obsuwą 5 min. Ale jechało się bardzo przyjemnie. Nawet nieco się zgrzałem.
Już rano wiedziałem, że powrót będę zaginał. Taką wspaniałą pogodę koniecznie trzeba było wykorzystać. Ruszam w stronę Mecu i przerzucam się przed światłami na ścieżkę w stronę parku na Środuli. Potem przebijam się na Pogoń i dalej do Czeladzi. Zwykłą trasą kręcę w stronę czerwonego szlaku, mostu na Brynicy i na Przełajkę. Stamtąd do Wojkowic, w stronę Bunkra Wojkowice i dalej ku parkowi gdzie odbijam do Rogoźnika. Bokami przetaczam się na drogę do Strzyżowic, gdzie lekko wyginam by mieć pewność, że przebiję 50km za dziś. Do domu docieram już po zachodzie słońca ale jest jeszcze całkiem jasno. Zostawiam plecak, zarzucam na Błękitnego sakwy i przy zapadających coraz szybciej ciemnościach robię standardowe wygięcie do wsiowego Lewiatana. Z balastem zjeżdżam prosto do domu. Z pracy wystartowałem jeszcze w komplecie całkiem "na krótko" ale gdzieś na Pogoni wrzuciłem jednak bluzę. Mam wrażenie, że po południu wiatr nie był już taki ciepły jak rano ale i tak było dość przyjemnie. Chyba jednak na jutro sprawdzi się prognoza ICM-u i rano będzie zauważalnie chłodniej niż dziś.
Kategoria Praca
DPD
-
DST
37.00km
-
Teren
2.00km
-
Czas
01:45
-
VAVG
21.14km/h
-
Sprzęt Merida Matts TFS 100D
-
Aktywność Jazda na rowerze
Czas zombie nastał. Potrwa jakieś 2 tygodnie. Aż się nie przystosuję do nowego czasu. Niby w tą lepszą stronę ale, jak się okazało na starcie, niewiele to zmienia bo i tak rytm dobowy rozwalony. Zbieram się niby zgodnie z budzikiem tylko jakoś wszystko idzie opornie i ostatecznie na kołach jestem o 6:16. Mokro, prawie nie wieje, w powietrzu trochę drobnych kropelek, które znikają po jakichś 2-3 km. Jest mniej więcej tak ciepło jak ICM obiecywał i lżejszy podkład pod kurtkę sprawdził się. Jeśli dalej tak będzie, to rękawiczki i czapka pojadą w plecaku na powrocie. Ma być wtedy prawie +15. Oby. Trasę kręcę standardową przez Łagiszę i Dąbrowę Górniczą. Raczej staram się przykładać do jazdy bo marginesu czasowego właściwie nie mam. Dzięki temu udaje mi się dotrzeć na miejsce równo na 7:00. Po drodze dwie "jego macie" rzucone za kierownikami. Jedne jeszcze na początku jazdy kiedy to osobówka wyjechała mi prawie spod łokcia cisnąć się do wyprzedzania mimo pojazdów jadący z przeciwka. Druga kilkaset metrów od finiszu. Na pustej drodze jacyś budowlańcy wyprzedzają mnie tak, że mogłem im łokciem wytrzeć cały bok samochodu. A mieli cały przeciwny pas wolny. Poza tym przyjemny dojazd do pracy.
Prognoza ICM-u się sprawdza. Na wylocie słoneczko, minimalny podmuch, ciepło, sucho. Jednak mimo sprzyjających warunków nie robię objazdu. Po pierwsze to szybko zrobi się ciemno. Po drugie mam rozjechany czas. Po staremu to już bym dojeżdżał do domu a tu dopiero wsiadam na rower. Zmęczenie i znużenie. Kręcę bez większych objazdów do domu. Przez Środulę trochę inaczej, Stary Będzin, ścieżka wzdłuż Małobądzkiej aż do nerki, Zamkowe, ścieżka do Grodźca. Potem bokiem objeżdżam Dorotkę dążąc do ścieżki do Wojkowic i potem prosta do domu. Jechało się bardzo przyjemnie. Czapka i rękawiczki poupychane w kieszeniach, rozpięta kurtka. Przyjemnie. Jak rano będzie ciepło, to poważnie rozważę krótkie spodenki i jeszcze lżejszy podkład pod kurtkę. Powrót spokojny i umiarkowanie dynamiczny.
Kategoria Praca
DPD
-
DST
39.00km
-
Czas
01:55
-
VAVG
20.35km/h
-
Sprzęt Merida Matts TFS 100D
-
Aktywność Jazda na rowerze
Przy weekendzie lekko się włączyło grzebanie i na kołach jestem o 6:09. Ciemno. Właściwie nazwa wpisu powinna zaczynać się od DNP. Wiaterek taki jakby go nie było, jeśli porównać do wczoraj i przedwczoraj. Jezdnie lekko mokre. Kręcę trasę standardową przez Łagiszę i Dąbrowę Górniczą. Tu dopiero mała odchyłka i zamiast przez Park Hallera kręcę przez Aleję Kościuszki. Na światłach na Alei Róż trafia się "kierownik", który na "zielonym" zamiast jechać ogląda sobie coś na komórce (rejestracja RZ a na drzwiach miał nasmarowane CUTLINE). Potem jeszcze na ścieżce przy Braci Mieroszewskich wypada mi z osiedla osobówka. Gdybym go nie obserwował to by mnie zgarnął. Poza tym przejazd spokojny, przyjemny i niespecjalnie spieszny. Na miejscu mam kilka minut zapasu.
Wracam sobie na spokojnie i niespiesznie w kierunku na Dąbrowę Górniczą. Od Mortimeru zaginam jednak na Reden i tam pod ścianę płaczu. Potem na Łęknice i Piekło. Przy P4 chwilę eksploruję miejsce, gdzie w zeszłym roku trafiały się maślaczki. Tym razem nic w oko nie wpadło więc wracam na asfalt i zwykłą trasę. Przez Preczów i Sarnów do domu. Dziś jechało się powrót o niebo lepiej. Wiaterek tak słaby, że właściwie prędkość zależała tylko od tego jak bardzo chciało mi się cisnąć. A nie chciało mi się. Miałem jeszcze zrobić zagięcie do wsiowego Lewiatana ale mi się odechciało. Będzie powód ruszyć się z domu jutro.
Kategoria Praca





















