limit prowadzi tutaj blog rowerowy

Niejeżdżenie boli. Dosłownie.

DPZD

Środa, 13 lutego 2019 | dodano: 13.02.2019

Udaje mi się poprawić godzinę startu. Na kołach jestem o 5:59. Marginesu na marudzenie nie mam ale przynajmniej nie muszę tak cisnąć jak wczoraj rano. Warunki całkiem niezłe. Termorurka zeznała -3. Nie wyczuwam wiatru więc albo korzystny albo brak. Jezdnie przyczepne.

Trasa przez Łagiszę i Dąbrowę Górniczą. Tradycyjnie dzikus od strony Będzina na rondzie centrum D. G. Bacznie obserwowany nie był w stanie mi zagrozić ale zirytował. Poza tym spokojnie i przyjemnie na przelocie. Na mecie mam 2 minuty zapasu.


Powrót w takich sobie warunkach. Pochmurno, trochę zawiewało mniej więcej z zachodu i przy tym przez pół drogi mżyło. Temperatura na plusie. Tempo niespieszne. Troszkę za długo wczoraj czytałem, mało snu i dziś czuję się nieco zmęczony.

Trasa na kierunku spokojnym czyli Mortimer, Reden, Most Ucieczki, bieżnia przy Pogorii 3 i 4, Preczów, Sarnów. Nie zjeżdżam od razu do domu. Najpierw ciągnę do apteki by zdążyć przed zamknięciem a potem jeszcze robię zwykłe wygięcie do wsiowego Lewiatana uzupełnić nieco zapasy. Dopiero po tym zjazd do domu.

Trochę ten powrót wymęczony ale w sumie nienajgorszy.


Kategoria Praca


komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!