Za chlebem
-
DST
13.00km
-
Teren
6.00km
-
Czas
00:37
-
VAVG
21.08km/h
-
Sprzęt Bottecchia Senales Fat Bike
-
Aktywność Jazda na rowerze
Ciut przed 9:00 startuję w większe zagięcie do wsiowej piekarni po pieczywo. Terenem w stronę Urzędu Gminy, piekarnia, przez las gródkowski w stronę ul. Wspólnej i dalej zjazd przez krawędzie Grodźca i Wojkowic do mojej ulicy od strony cmentarza. Stamtąd już prosta do domu.
Warunki takie, że wdzianko na krótko. Jedynie w cieniu drzew było nieciepło. W słoneczku bardzo przyjemnie.
Kategoria Inne
ZDPND
-
DST
42.00km
-
Teren
4.00km
-
Czas
02:02
-
VAVG
20.66km/h
-
Sprzęt Bottecchia Senales Fat Bike
-
Aktywność Jazda na rowerze
Rano kurs po zaopatrzenie. Tym razem najkrótszą drogą zamiast standardowego wygięcia bo na "913" prace się rozpędzają i nie chciałem się pchać między maszyny.
Z Lewiatana powrót tą samą trasą.
Do pracy udaje mi się pozbierać ciut wcześniej. Ruszam o 13:25. Skoro mam w rezerwie kilka minutek to nie narzucam sobie zbyt intensywnego tempa i robię małe zagięcie przez teren ze Strzyżowic do świateł na "86" w Sarnowie. Stamtąd już standard przez Preczów i Dąbrowę Górniczą. Sprawnie, spokojnie.
Dziś pogoda znacznie lepsza. Nie pada, wieje nienajmocniej, prawie bezchmurnie. Jest na tyle ciepło, że decyduję się na wdzianko "na krótko" ale długi zestaw zabieram mimo to w plecaku. Przyda się na wieczorny powrót bo przewiduję, że będzie chłodniej. Zresztą teraz upałów nie ma. Nogi mówią, że to jeszcze nie TE ciepełka.
Na Zielonej tłumy ludzi. W tym sporo zlewających zasady maskowania i rozgrupowania. I ani jednego umundurowanego, który by o tym przypomniał. Nie żeby mi na tym zależało ale po prostu wkurza mnie jak jednych za to ścigają a większości się upiecze. I na dodatek i tak to na dłuższą metę nie ma żadnego znaczenia przy zmaganiach z Covidem.
Powrót niespecjalnie spieszny na starcie robił się coraz dynamiczniejszy im bliżej domu. Wg przewidywań wdzianko dłuższe było jak najbardziej na miejscu.
Trasa bez finezji częściowo po własnych śladach. Takoż do Mortimeru, potem odbicie na Reden i dalej na Łęknice. Ścieżka przy Zagłębia Dąbrowskiego coraz bliżej zakończenia. Całkiem fajnie zrobiony wjazd od ul. Granicznej. Tak się to powinno robić.
Bieżnią P3 przetaczam się do przejazdu na P4 i dalej do Preczowa. Potem standard przez Sarnów prosto do domu.
Spokojnie, przyjemnie. Ładny zachód słońca nad P3. Ale nie chciało mi się focić.
Kategoria Inne, Praca
DPD
-
DST
42.00km
-
Teren
1.00km
-
Czas
02:12
-
VAVG
19.09km/h
-
Sprzęt Bottecchia Senales Fat Bike
-
Aktywność Jazda na rowerze
Dziś dla odmiany na rano. Zbieram się sprawnie i ruszam o 6:03.
Warunki dość przyjemne. Jest słoneczko, jest sucho, nie wieje. Jedynie nie za ciepło.
Trasa zwykła przez Sarnów, Preczów i Dąbrowę Górniczą.
W sumie przyjemnie i spokojnie. Jedynie przed światłami na Alei Róż jeden kierownik wyzwolił mi wyrzut adrenaliny i "biurwę jego mać". Najpierw wyprzedza, potem zwalnia, a potem mimo zielonego stoi by za chwilę się zreflektować, że jednak skręca w prawo. I jeszcze coś tam grzebie na siedzeniu pasażera.
Na mecie ostatecznie mam 5 min. zapasu.
Wracam we wdzianku takim samym jak poranny dojazd mimo, że jest nieco cieplej. Niestety mam teraz do zwalczenia trochę wiatru, zimnego wiatru.
Powroty przez Zieloną i okolice trochę mnie znużyły więc dziś dla odmiany kierunek na Czeladź. Tamże przez ścieżkę przy Blachnickiego, górkę środulską (prace postępują), Plejadę, Pogoń.
Na wjeździe do Czeladzi dopadło mnie odcięcie. Dość spore. Kręcę noga za nogą i tak przez całe miasto, a potem jeszcze dalej przez Przełajkę. Dopiero w okolicach Orlenu wojkowickiego jakby się mi trochę poprawiło ale tempo dalej nędzne.
Na wykończeniu podjeżdżam pod stomatologów. Ku mojemu zaskoczeniu już działają czyli trzeba się umówić na wizytę. Ale już nie dziś. Chcę już tylko dotoczyć się do domu i dychnąć.
Kategoria Praca
Za chlebem +DPND
-
DST
50.00km
-
Teren
5.00km
-
Czas
02:35
-
VAVG
19.35km/h
-
Sprzęt Bottecchia Senales Fat Bike
-
Aktywność Jazda na rowerze
O nie takim już wczesnym poranku wyprawa po pieczywo.
Łamałem się już przed startem czy nie ograniczyć się do absolutnego minimum i nie wybrać najbliższej piekarni. Kiedy się wytaczałem dałem sobie czas do namysłu do skrzyżowania gdzie wybór miał paść na najbliższą, czyli w Strzyżowicach, czy na wsiową. Wiatr dawał w plecy więc zdecydowałem się jednak na wsiową. Sprawiło to też, że drobne kropelki lądowały na plecach tym samym będąc niezauważalnymi.
Przetaczam się sprawnie, przy wsparciu wiatru, pod Urząd Gminy i załatwiam zakup. Potem toczę się w stronę magazynów DL Invest i zjeżdżam do Stachowego. Na tym odcinku zaczyna się konkretniejsze kapanie, które towarzyszy mi przez resztę drogi wokół lasu gródkowskiego, ul. Kolejową, kawałek "913" i skrót obok kościoła.
"913" chyba już sobie na dłużej odpuszczę bo roboty tam nabierają tempa. Dziś np. zdzierali chodnik na odcinku od DINO do przejazdu kolejowego. Istny tor przeszkód.
Prognoza generalnie się sprawdza więc dojazd do pracy będzie raczej taki sobie.
Start do pracy znów mi się obsunął na 13:40. Tym razem przez motanie się z zakładaniem zestawu gumowego. Wszystko przez pogodę. O 13:00 zaczęło dość zamaszyście padać i do godziny mojego startu tylko nieznacznie zelżało. Nie było wyboru i trzeba było wdziać zbroję.
Trasa zwykła przez Sarnów, Preczów i Dąbrowę Górniczą. W miarę zbliżania się do celu opady zanikały i więcej wody zbierałem na twarz i plecy spod własnych kół, niż z nieba. W sumie więc zestaw gumowy się przydał.
Na mecie notuję minutę obsuwy, co jest i tak niezłym wynikiem zważywszy warunki. Na plus trzeba dodać, że wiatr znów wydatnie pomagał.
Pogoda przegoniła ludność. Zielona pusta. Tylko nieliczni rowerzyści obstawiam, że dojeżdżający lub wracający z pracy. Ruch samochodowy też nie jakiś szczególny.
Skoro do tej pory prognoza ICM-u się sprawdza, to liczę na to, że i na wieczór będzie 100% zgodna. W takim przypadku udałoby mi się wrócić na sucho, z zestawem gumowym w plecaku.
Minus wilgoci w powietrzu taki, że przez szmatę źle się oddycha. Co trochę musiałem ją zsuwać z nosa i ust bo zawilgocona tamowała zbyt mocno przepływ powietrza.
Prognozy się sprawdziły. Popadało jeszcze tak około 17:00 a potem powiało i wysuszyło.
Powrót w tempie niespecjalnie spiesznym bo wiało dalej. Nie za mocno ale za to chłodnym powietrzem. Nie miałem ochoty na zmagania.
Trasa prawie taka jak wczoraj. Mała różnica przy wygięciu przez Gródków. Nie doginam przy DINO i Lewiatanie tylko prościutko do domu.
Po drodze raczej pustawo.
Kategoria Inne, Praca
DPND
-
DST
40.00km
-
Czas
01:49
-
VAVG
22.02km/h
-
Sprzęt Bottecchia Senales Fat Bike
-
Aktywność Jazda na rowerze
Dziś na później. Start lekko obsunięty na 13:40. Nie ma miejsca na marudzenie i zaginanie.
Trasa zwykła przez Sarnów, Preczów, Zieloną, centrum Dąbrowy Górniczej, Mortimer i centrum Zagórza. Sprawnie, bez ekscesów.
Warunki słabsze niż wczoraj na powrocie ale lepsze niż na dojeździe. Wdzianko lekkie na długo choć przez chwilę wahałem się czy nie wbić się i w kurtkę. Zwłaszcza w okolicach Sarnowa i Preczowa. Ołowiana chmurka z północy straszyła kropelkami. Ostatecznie jednak zanikły i nie była potrzebna ekstra warstwa.
Na mecie 2 min. zapasu. Przyjemny dojazd. Dość wydatnie pomagał wiaterek.
Powrót częściowo po swoich śladach. Do Mortimera. Potem odbijam na Reden i dalej w stronę Łęknic. Bieżnią P3 do przejazdu na P4 a stamtąd do Preczowa. Od rozwidlenia znów po swoich śladach aż do remizy w Psarach. Tu robię ucho do przejazdu w Gródkowie, na "913" i przy DINO wygięcie w stronę wsiowego Lewiatana by finisz zrobić znów po własnych śladach. Tym sposobem udało się dobić do dzisiejszego przebiegu.
Warunki na powrocie takie, że wdziałem kurtkę. Przez trochę było mi nawet odrobinkę za ciepło, ale kiedy słońce zaczęło ginąć za horyzontem, to przestałem żałować tego wyboru. Plus taki, że już nie wiało jak na dojeździe. Chyba miejscami padało bo jezdnie, tu i tam, były mokre.
Przelot spokojny i niespecjalnie dynamiczny.
Kategoria Praca
DPD
-
DST
36.00km
-
Teren
3.00km
-
Czas
01:48
-
VAVG
20.00km/h
-
Sprzęt Bottecchia Senales Fat Bike
-
Aktywność Jazda na rowerze
Dziś do pracy na rano. Rozruch nawet niezły ale negocjacje z kotem czy zostaje w domu, czy wychodzi sprawiają, że ruszam dopiero o 6:07.
Warunki nieco zaskakują. Jest dość chłodno. W powietrzu sporo wilgoci, która przez większość drogi uprzykrza życie pod postacią mgły.
Trasa bez kombinowania przez Sarnów, Preczów, Zieloną, centrum Dąbrowy Górniczej, Mortimer i centrum Zagórza. Dość pusto po drodze i przejazd, w związku z tym, spokojny.
Na mecie mam obsuwę 3 min.
Powrót na kierunku do Będzina by załatwić kilka drobiazgów.
Trasa bez finezji przez Mec, Środulę i Stary Będzin. Wjazd do sklepu z zaopatrzeniem dla zwierzaków tak na 98% udany. Wjazd do serwisu rowerowego na 3%. O trzeciej sprawie przypomniałem sobie w domu, robiąc wpisa.
Warunki na powrocie takie, że wdzianko na krótko. Dało radę choć momentami żałowałem jednak, że nie pozakładałem cieplejszych ciuchów. Wiaterek, słoneczko, chmurki. Raczej przyjemnie.
Z Będzina przez Zamkowe do lasu grodzieckiego i przez światła na "86" do lasu gródkowskiego. Wykończenie bokami i od przejazdu "913". Jakoś bez chęci na wyginanie.
Kategoria Praca
ZDPND
-
DST
43.00km
-
Teren
3.00km
-
Czas
02:00
-
VAVG
21.50km/h
-
Sprzęt Bottecchia Senales Fat Bike
-
Aktywność Jazda na rowerze
O poranku rześkim zagięcie do najbliższej piekarni i standardowo do wsiowego Lewiatana. Widać w powietrzu sporo wody i czuć chłodek. Ale jest też i słoneczko. Może przynajmniej dojazd do pracy będzie w przyjemnych warunkach.
Start znów lekko opóźniony - 13:36. Trasa dokładnie jak wczoraj tyle, że mniej zawałów na światłach po drodze. Spokojnie i mniej dynamicznie. Na mecie minuta zapasu.
Warunki dość przyjemne, odpowiednie na wdzianko "na krótko" ale do upałów daleko. Trochę wieje nieciepłym powietrzem. Ciekawe czy i dziś popada jak w prognozach stoi. Jeśli tak, to finisz może mi wypaść w sporej kropli.
Powrót dziś po nawierzchniach zdecydowanie stabilnych. Na dojeździe kawałek terenu okazał się ostrzeżeniem, że w lasku zagórskim może być bagienko. Nie miałem ochoty tego sprawdzać. Sporo trasy powrotnej po własnych śladach.
Na początek przez centrum Zagórza na Mortimer. Tu odbijam na Starocmentarną i przetaczam się w stronę Łęknic, gdzie wbijam na bieżnię P3. Kręcę nią do przejazdu na P4. W końcu otwarty przejazd na tamie więc można zaoszczędzić trochę energii nie zwalniając.
Bieżnię P4 opuszczam w kierunku na Preczów i już bez kombinowania przez Sarnów lecę prosto do domu.
Przyjemnie i nie tak chłodno, jak się spodziewałem, że może być. Początkowo tempo spokojne ale jak już się rozbujałem w okolicach Starocmentarnej, tak już potem poleciało wartko.
Krople przesunęły się na dzień jutrzejszy.
Kategoria Inne
DPND
-
DST
36.00km
-
Teren
6.00km
-
Czas
01:44
-
VAVG
20.77km/h
-
Sprzęt Bottecchia Senales Fat Bike
-
Aktywność Jazda na rowerze
Robi się coraz cieplej to i wraca stary nawyk grzebania się przed startem. Dziś obsuwa większa - ruszam o 13:40. Nie ma zmiłuj, trzeba cisnąć.
Trasa niemalże jak wczoraj. Jedynie w Preczowie zamiast przejechać obok kościoła jadę drugą odnogą. Plus taki, że na skrzyżowaniu mam pierwszeństwo więc nie muszę tracić energii na hamowanie i ponowne rozpędzanie Mamuta.
Udaje się dotrzeć na metę bez przeszkód i przygód równo o czasie. W sumie, gdyby nie zawały na światłach w Dąbrowie Górniczej, to może byłbym nawet ze 2 min. wcześniej. Ale i tak jest dobrze.
Przyjemny dojazd do pracy.
Jednak prognoza się sprawdziła. W ciągu dnia solidnie polało, pogrzmiało i się ochłodziło. Jako, że w prognozach była możliwość kolejnych opadów, to odpuściłem sobie objazdy i do domu potoczyłem się wariantem mniej więcej krótkim.
Przez Mec na Środulę i dalej w stronę izby wytrzeźwień. Po drodze sporo śladów spływającej wody, miejscami rozlewiska. Przez Będzin kręcę ścieżką małobądzką do Nerki i dalej na Zamkowe. Potem przez las grodziecki do świateł na "86" i finisz rozgrzebaną "913". Dobrze, że pojechałem Mamutem bo w tym wykopie na wąskich oponach i przy rozmokniętym podłożu to bym się mógł długo przebijać.
Powrót spokojny. Padła pogoda to na ulicach zrobiło się pusto. Przydał się pokrowiec na plecaku i solidniejsze buty.
Kategoria Praca
DPND
-
DST
38.00km
-
Teren
4.00km
-
Czas
01:46
-
VAVG
21.51km/h
-
Sprzęt Bottecchia Senales Fat Bike
-
Aktywność Jazda na rowerze
Lato. W końcu do pracy we wdzianku całkiem na krótko. Warunki jeszcze nie upalne ale przyjemnie. Sporo słoneczka zza wysokich chmur, trochę wiaterku jeszcze niezbyt ciepłego ale ogólnie jest dobrze.
Start dziś o 13:36. Na finiszu nie mogłem się doliczyć jak mi się zrobiło 19km skoro jechałem zwykłą trasą. Dopiero potem mi się zatrybiło, że normalnie było od świateł w Sarnowie. Do świateł przelot wertepkami od Strzyżowic przez Park Żurawiniec.
Po drodze sporo ludzi. Niemal jak w jakieś święto. A już na Zielonej, to zwłaszcza. Rowerzystów tabuny. Sam przejazd w miarę sprawny i spokojny.
Powrót podobną, ostatnimi czasy, trasą tzn. las zagórski, Reden, Most Ucieczki, Zielona, czarny szlak do Łagiszy, asfaltem do świateł w Sarnowie i w mojej wiosce odbicie przy remizie do Gródkowa. Finisz "913".
Spokojnie, miejscami dynamicznie. Dziś jakby mniejszy ruch wieczorny zarówno na Zielonej jak i w innych miejscach. Samochodów również mniej, co nie przeszkodziło dwóm rywalizować o pierwszeństwo na skrzyżowaniu ze światłami na "86" w Sarnowie. Wynik chyba nierozstrzygnięty bo jeden na środku na awaryjnych z rozwalonym prawym bokiem, drugi przed wjazdem na skrzyżowanie od strony Sarnowa z rozbitym przodem. Cóż... było się nie spieszyć.
Kategoria Praca
Za chlebem +DPND
-
DST
50.00km
-
Teren
17.00km
-
Czas
02:20
-
VAVG
21.43km/h
-
Sprzęt Bottecchia Senales Fat Bike
-
Aktywność Jazda na rowerze
O niewczesnym poranku (około 8:30) rundka do wsiowej piekarni po pieczywo. Zagięcie przez teren pod Urząd Gminy a powrót przez las gródkowski, tyłem tartaku i slalomem przy DINO i Lewiatanie.
Nie zimno, nie ciepło, trochę wiaterku, trochę chmurek, słoneczko. Przyjemnie.
Do pracy startuję z lekkim opóźnieniem - 13:38. Początek kręcę jak za dojazdem po chlebek czyli w stronę Urzędu Gminy. Potem dalej przez Park Żurawiniec do świateł na "86" i stąd już standard przez Preczów, Zieloną, centrum Dąbrowy Górniczej, Mortimer i centrum Zagórza.
Prace ze ścieżką przy Braci Mieroszewskich postępują. Ciekaw jestem jak rozwiążą przejazdy rowerowe.
Na metę zataczam się równo o 14:30. Przyjemnie się jechało. Tylko pod koniec jazdy, na Szymanowskiego, nerwus w BMW musiał koniecznie mnie wyprzedzić mimo nadjeżdżającego z przeciwka samochodu i pomimo tego, że właśnie objeżdżałem zaparkowanego dostawczaka. No i jak tu nie mieć złego zdania o kierowcach BMW?
Powrót wyszedł trochę inny niż planowałem ale też nieźle.
Na początek przetaczam się przez las zagórski na Reden. Tu nie załatwiam jednej sprawy. Muszę pofatygować się do centrum. Tu się udaje. Potem po swoich śladach, przez Zieloną, kręcę na czarny szlak do Łagiszy. Jest już po zachodzie ale coś tam jeszcze widać. W Łagiszy już odpuszczam teren i grzecznie asfaltem przetaczam się do Sarnowa. W mojej wiosce robię małe zagięcie by mieć pewność, że przebiję dziś 50km przebiegu. Odbijam przy remizie do Gródkowa i wykańczam dojazd "913".
Na powrocie chłodniej niż za dnia. Przydają się długie spodnie podróżujące do pracy w plecaku. Dnia przybywa.
Kategoria Praca, Inne





















