Praca
Dystans całkowity: | 104945.00 km (w terenie 6127.00 km; 5.84%) |
Czas w ruchu: | 5447:51 |
Średnia prędkość: | 19.27 km/h |
Maksymalna prędkość: | 55.00 km/h |
Liczba aktywności: | 2643 |
Średnio na aktywność: | 39.72 km i 2h 03m |
Więcej statystyk |
DPD
-
DST
40.00km
-
Czas
01:59
-
VAVG
20.17km/h
-
Sprzęt Bottecchia Senales Fat Bike
-
Aktywność Jazda na rowerze
Ciemno, mokro i nie za zimno o poranku. Wytaczam się o 6:10.
Trasa zwykła przez Sarnów, Preczów i Dąbrowę Górniczą. Spokojnie, bez sensacji.
Niestety, na mecie z obsuwą 4 min.
Jakowaś wilgoć w powietrzu się unosiła i osiadała na okularach ale ogólnie na mecie suchy.
Powrót 2/3 drogi w lekkich zmaganiach z wiatrem. 1/3 okapywany. Nie jakoś mocno specjalnie, ale nieprzyjemnie przy tych temperaturach.
Trasa zwykła przez Mortimer, Reden, Łęknice, Piekło, Preczów i Sarnów. Spokojnie. Nie za spiesznie. Pustawo na pojezierzu.
Kategoria Praca
DNPD
-
DST
40.00km
-
Teren
1.00km
-
Czas
02:11
-
VAVG
18.32km/h
-
Sprzęt Bottecchia Senales Fat Bike
-
Aktywność Jazda na rowerze
Rozruch w miarę dobry, start mógłby być lepszy, przejazd spokojny, na mecie z obsuwą.
W nocy padało więc rano sporo wody ale już nie z nieba. Wahałem się czy zestaw gumowy, czy nie. Ostatecznie tylko pokrowiec na plecak. Wdzianko na długo bo temperatury już nie te. Jeszcze nie zimno ale do ciepła też daleko. Jeśli wiało, to sprzyjająco. Pół drogi w ciemnościach a reszta w szarościach.
Trasa zwykła przez Sarnów, Preczów i Dąbrowę Górniczą. Widzę drobne postępy przy przebudowie i wydłużaniu ścieżki rowerowej przy Braci Mieroszewskich. Do zimy chyba uda im się skończyć.
Na mecie 6 min. do tyłu. Tempo mogłoby być mocniejsze ale nie chciałem się za bardzo uflejać. W wielu miejscach były niezłe rozlewiska, zaś na Zielonej trochę ślisko na ścieżkach i porozrzucane przez dziki kępy trawy.
Ogólnie jednak przyjemny dojazd do pracy.
Powrót na sucho, co cieszy. Było nawet trochę słoneczka wyzierającego spomiędzy ołowianych chmurek. Temperatura mniej więcej podobna do porannej. Trochę niegroźnego wiaterku. Przyjemnie.
Trasa bez większego kombinowania: Mortimer, Reden, Łęknice, bieżnia P3, Piekło, chwila slalomu po piasku wzdłuż bieżni na P4 w poszukiwaniu maślaczków (nie znaleziono), Przeczyce, Sarnów i prosta do domu.
Spokojnie, niespiesznie, bez sensacji i przyjemnie.
Sporo szosowców dziś się kręciło w okolicach pojezierza. Dawno tylu nie widziałem.
Kategoria Praca
DPD
-
DST
41.00km
-
Teren
4.00km
-
Czas
02:09
-
VAVG
19.07km/h
-
Sprzęt Bottecchia Senales Fat Bike
-
Aktywność Jazda na rowerze
Zimno, oj! Zimno o poranku!
Przy starcie o 6:11 obsuwa murowana bo nogi nie podadzą w takich warunkach dobrze. W ruch poszła czapka, długie spodnie, kurtka, solidniejsze buty. Prawie jak na zimę. Poza tym raczej bez wiatru, słoneczko jak już wzeszło i ogólnie warunki dobre do jazdy.
Trasa zwykła przez Sarnów, Preczów i Dąbrowę Górniczą. Bez sensacji.
Na mecie obsuwa na 6 min.
Powrót w tempie niespiesznym i optycznie warunkach złudnych. Niby ładne słoneczko ale za ciepło nie jest. W cieniu wręcz chłodno. Rękawiczki i długi rękaw jadą w plecaku więc czasem jest średnio sympatycznie. Zwłaszcza, jak wypada pod wiatr. Za to w słoneczku nawet, nawet.
Trasa bez finezji przez Mortimer, Reden, Łęknice, Piekło, Preczów i Sarnów. Za światłami odbijam z głównej drogi na boczną żeby mieć spokój podczas jazdy. Przez Park Żurawiniec lecę na terenowy skrót do Strzyżowic i dopiero stamtąd końcówka asfaltem do domu.
Spokojny i przyjemny powrót do domu. Dziś bez chęci do objazdów.
Kategoria Praca
DPD
-
DST
40.00km
-
Czas
02:00
-
VAVG
20.00km/h
-
Sprzęt Bottecchia Senales Fat Bike
-
Aktywność Jazda na rowerze
W miarę sprawny rozruch ale start o 6:06.
Warunki bardzo przyjemne. Ciepło, sprzyjający wiaterek z zachodu, schnące po nocnych burzach jezdnie. Jedynie słoneczka nie widać. Dopiero pod koniec przelotu zaczęło nieśmiało przebijać momentami.
Trasa zwykła przez Sarnów, Preczów i Dąbrowę Górniczą.
Właściwie bez sensacji. Na mecie z zapasem 2 min.
Powrót niby w słoneczku ale odczuwalnie jest mniej przyjemnie niż rano. Chyba głównie przez wiatr, który sporą część trasy mam raczej przeciwny, w najlepszym razie niepomagający.
Trasa zwykła przez Mortimer, Reden, Łęknice, Piekło, Preczów i Sarnów. Tym razem tempo dość spokojne by się nie szarpać bez sensu z wiatrem.
Po drodze "kierownik" wyprzedzający na rondzie. Na Pogoriach pustawo.
Kategoria Praca
DPD
-
DST
41.00km
-
Teren
1.00km
-
Czas
02:02
-
VAVG
20.16km/h
-
Sprzęt Bottecchia Senales Fat Bike
-
Aktywność Jazda na rowerze
Rozruch dobry ale na wylocie tyle drobiazgów do zrobienia, że ostatecznie wytaczam się o 6:08.
Warunki wciąż dobre, jeśli jednak wierzyć prognozom ICM-u, to już ostatni taki dzień. Jutro temperatury zjeżdżają zauważalnie, a w piątek nawet bardziej. Dziś jeszcze całkiem przyjemnie. Nie wieje, słoneczko pojawia się dość szybko, mgły tylko na polach, śladowe chmurki.
Trasa, z konieczności, zwykła przez Sarnów, Preczów i Dąbrowę Górniczą. Zupełnie bez sensacji. Na mecie równo o 7:00.
Powrót w dość przyjemnych warunkach. Raczej ciepło, trochę wiaterku. Słoneczka jednak mniej. Pojawiają się chmury, co by pasowało do prognozy, że jutro warunki zaczną zjeżdżać.
Trasa bez kombinowania: Mortimer, Reden, Łęknice, Piekło, bieżnia P4 (kawałek do przejazdu piaskiem), Preczów, Sarnów. W mojej wiosce robię małe ucho przez Park Żurawiniec ale poza tym asfaltowo.
Niespecjalnie spiesznie, bez sensacji, przyjemny powrót z pracy.
Kategoria Praca
DPOD
-
DST
46.00km
-
Teren
1.00km
-
Czas
02:02
-
VAVG
22.62km/h
-
Sprzęt Scott Spark 750
-
Aktywność Jazda na rowerze
Pozbieranie późne i start o 6:11.
Warunki jak wczoraj. Tyko mgły znacznie mniej.
Trasa również jak wczoraj.
Na mecie obsuwa 2 min.
Letnie warunki na powrocie więc decyduję się na inny wariant powrotny i lekkie zaginanie.
Przez ścieżkę na Blachnickiego w stronę Środuli dalej na Pogoń. Potem ścieżką małobądzką do stadionu w Będzinie i przez Syberkę ku M1. Objazd od zachodu i przez magazyny do Czeladzi, skąd dalej do Wojkowic. Trochę kluczenia (cmentarz) i dalej do Strzyżowic. Przecinam remontowaną "913" w okolicach kościoła polskokatolickiego i wertepkami dociągam do Belnej. Stamtąd zjazd asfaltem do domu.
Niespecjalnie spiesznie, raczej spokojnie i zdecydowanie przyjemnie. Trochę tylko żałowałem po drodze, że nie zabrałem bidonu z wodą.
Kategoria Praca
DPOD
-
DST
47.00km
-
Czas
02:03
-
VAVG
22.93km/h
-
Sprzęt Scott Spark 750
-
Aktywność Jazda na rowerze
Rozruch dość sprawny ale na kołach jestem dopiero o 6:07.
Warunki niezłe. Nawet dość ciepło mimo mgiełek w powietrzu. Nie wieje.
Trasa zwykła przez Sarnów, Preczów i Dąbrowę Górniczą zupełnie bez sensacji.
Na miejscu z minutami zapasu.
Po południu przyjemne, letnie warunki. Nie wieje, ciepło, dużo słońca. Nic, tylko zaginać powrót. Tak też i czynię.
Zwykła trasa przez Kuźnicę Piaskową. Zupełnie bez sensacji, umiarkowanie szybko. Przyjemny powrót z pracy.
Kategoria Praca
DPOD
-
DST
46.00km
-
Czas
02:02
-
VAVG
22.62km/h
-
Sprzęt Bottecchia Senales Fat Bike
-
Aktywność Jazda na rowerze
Rozruch taki sobie. Start o 6:09.
Warunki takie, że dość chłodno. Już niedługo będzie trzeba rano założyć coś z długimi nogawkami. Ale dziś jeszcze postanowiłem zawalczyć mimo tego, że kolana nie były zachwycone. Na niebie zero chmurek. Raczej bez wiatru.
Trasa zwykła przez Sarnów, Preczów i Dąbrowę Górniczą. Na mecie melduję się z obsuwą około 3 min. Wszystko przez nieplanowy pociąg, przez który stałem na szlabanie na "dworcu" w D. G.
Z nierowerowych rzeczy, to zaskoczył mnie dziś widok masztu komórkowego na horyzoncie od wschodu. Czyżby 5G mi się kilometr od domu postawiło?
Na powrocie całkiem przyjemnie. Dużo słoneczka. Nieco wiaterku. Ciepło. No nie dało się nie zaginać.
Trasa na odcinku do zjazdu na Preczów jak wczoraj. Od tego miejsca wyginanie. Bieżnią P4 kręcę aż do Kamienia Ornitologa i tam odbijam na Kuźnicę Piaskową. Potem Warężyn, Dąbie, Brzękowice Dolne, Goląsza Dolna, Strzyżowice i do domu.
Na bieżni ładne tempo i dzięki temu, mimo objazdu, całkiem szybko jestem w domu.
Kategoria Praca
DPD
-
DST
41.00km
-
Teren
4.00km
-
Czas
02:01
-
VAVG
20.33km/h
-
Sprzęt Bottecchia Senales Fat Bike
-
Aktywność Jazda na rowerze
Dziś udało mi się pozbierać sprawniej i wytaczam się o 6:05.
Warunki całkiem niezłe choć odmienne od wczorajszych. Na niebie dywan chmur, nie wieje, jest w miarę ciepło. Dokładnie jak ICM obiecywał.
Trasa zwykła przez Sarnów, Preczów i Dąbrowę Górniczą. Tym razem w tempie spokojniejszym.
Po drodze bez sensacji. Na mecie mam zapas 2 min.
Powrót z minimalnym wyginaniem w tempie znacznie słabszym niż na dojeździe. Trochę przez wiatr, który w sporej części trasy miałem na twarz. Poza tym słoneczko i jeszcze nie zimno ale już też i nie ciepło.
Trasa: Mortimer, Reden, Łęknice, Piekło, Preczów, Sarnów. Drugim zjazdem za światłami odbijam do Parku Żurawiniec i potem przez pola do Strzyżowic. Stamtąd zjazd do domu.
Powrót nie do końca spokojny. Najpierw mi jakiś babon wyjechał na Granicznej w D. G.. Potem w Sarnowie kierownik koniecznie musiał zdążyć mnie wyprzedzić przed nadjeżdżającym z przeciwka samochodem. Poczułem podmuch na ręce, tak blisko i tak szybko przeleciał. Dlatego też za światłami zwiałem na boczne drogi.
Kategoria Praca
DPODS
-
DST
43.00km
-
Teren
1.00km
-
Czas
01:49
-
VAVG
23.67km/h
-
Sprzęt Scott Spark 750
-
Aktywność Jazda na rowerze
Jeszcze nie zima, to i ciągle obsuwy na starcie. Dziś ruszam o 6:12. Od razu z wielkim zaangażowaniem.
Warunki sprzyjają. Termicznie jest podobnie jak wczoraj ale za to w powietrzu znacznie mniej wilgoci. Lekkie mgiełki jedynie w Preczowie. Dzięki temu odczuwalnie znacznie przyjemniej. No i nie trzeba ciągle przecierać okularów.
Trasa zwykła przez Sarnów, Preczów i Dąbrowę Górniczą. Bez sensacji.
Od Mortimeru już nieco spokojniej bo jeszcze były minutki w zapasie. Na mecie 120 sekund w rezerwie.
Przyjemny dojazd do pracy.
Powrót w przyjemnych warunkach, podobnie jak wczoraj. Słoneczko, lekki wiaterek, ciepło.
Trasa taka sam do momentu remizy w Psarach. Odtąd drobne zaginanie tak by przelecieć przy DINO, Lewiatanie i potem jeszcze przez Kasztanową.
Spokojnie, przyjemnie.
W domu sprawdzam tylne kółko Rzeźnika bo jakoweś bicie się pojawiło. Chyba nawet już rano na dojeździe ale nie było czasu oglądnąć. Przypomniało mi się na powrocie. Objawiła się dawno niebyła awaria w postaci urwanej szprychy. Chyba jednak czasem muszę dać na luz, a nie pruć ile fabryka dała po krawężnikach.
Kategoria Praca, Szprycha