limit prowadzi tutaj blog rowerowy

Niejeżdżenie boli. Dosłownie.

DPOD

  • DST 42.00km
  • Teren 4.00km
  • Czas 02:00
  • VAVG 21.00km/h
  • Sprzęt Merida Matts TFS 100D
  • Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 25 maja 2018 | dodano: 25.05.2018

Przedweekendowe spowolnienie narasta. Wstawanie leniwe. Zmiana kolejności czynności przedstartowych i w efekcie na kołach jestem o 6:09. Na dworze cudnie. We wdzianku "na krótko" jest w sam raz. Nie wieje. Słoneczko ładnie świeci. Nic, tylko jechać. Kręcę dojazd przez Łagiszę i Dąbrowę Górniczą. Odczyty na punktach pośrednich mówią, że będzie dobry czas dojazdu. Właściwie to bym zszedł poniżej 40 min. gdyby nie traktor z przyczepą na Zielonej. Przez kawałek nie było go jak wyprzedzić i musiałem wlec się za nim w ślimaczym tempie 10km/h. Na trasie dziś bez ekscesów. Na miejscu z zapasem 8 min. Bardzo przyjemny i spokojny dojazd do pracy.

Po południu lato w pełni. Słoneczko ładnie operuje. Trochę wieje ale powietrze nie jest chłodne. Wychodząc z pracy widzę ołowianą chmurkę w okolicach Dąbrowy Górniczej. Na szczęście mam dziś biznes w centrum Sosnowca i pojadę w przeciwną stronę. Przez Mec, skrajem Środuli i Ludwik kręcę do Komputronika odebrać pierwszy z zamówionych nowych akumulatorów do Garmina Montana 650t. Drugi dojedzie później. Odebrawszy zamówienie kieruję się do domu. Wbijam na czerwony szlak do Milowic i stamtąd kręcę do Czeladzi. Po drodze trafia się króliczek. Ładnie cisnął i trochę się za nim pociągnąłem. Potem na światłach wyprzedza mnie chodnikiem ale jeszcze na tej samej zmianie przebijam się przez "94" i gonię go. Niestety po drodze odbija w prawo, co mi nie pasuje. Ja jadę dalej w stronę szpitala i potem odbijam do Wojkowic. Spod Orlenu prosta do domu. Ten ostatni odcinek centralnie pod wiatr. Mimo tego jechało się powrót całkiem przyjemnie i chyba nawet dość dynamicznie.


Kategoria Praca

DPD

  • DST 36.00km
  • Teren 1.00km
  • Czas 01:45
  • VAVG 20.57km/h
  • Sprzęt Merida Matts TFS 100D
  • Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 24 maja 2018 | dodano: 24.05.2018

Powoli zbliża się przedweekendowe spowolnienie. Gotów do startu jestem o 6:02 ale jeszcze GPS się buntuje i stwierdza, że rozładowana bateria. Dziwne, bo wczoraj pokazywał prawie naładowaną do pełna. Jak się jednak zastanowiłem przez chwilę to wyszło mi, że to urządzonko mam już od jakiegoś czasu i po prostu akumulatory mogły się już wyślizgać od użytkowania (zapasowy zastrajkował w ten sposób już jakiś czas temu). Na szybko zakładam zwykłe akumulatory AAA i ruszam. Na kołach jestem 6:06. Warunki takie trochę nie wiadomo w którą stronę. Słońce trochę schowane za chmurami ale czasem przebija. Wieje jakby ze wschodu czyli dla mnie przeciwnie. Temperatura taka, że zaczynam jazdę bez rękawiczek ale po 4km jednak je zakładam. Na finiszu jednak czuję, że lekko się zagotowałem. Trasa jak wczoraj, przez Łagiszę i Dąbrowę Górniczą. Przejazd spokojny i przyjemny. Na miejscu z zapasem kilku minut.

Wracam znów nieco pogiętą trasą. Przez Mortimer wyginam w stronę Mydlic i dalej na Koszelew. Tu skręcam na Ksawerę i jadę w stronę Czarnej Przemszy, za którą to wbijam na ścieżkę rowerową na wałach. Tak mi się umyśliło zobaczyć na żywo foconą przez Noibastę plażę. Organoleptycznie badanie widoku wywołało wniosek, że na fotach Noibasty wygląda ona lepiej niż w rzeczywistości. Prace wrą. Widać, że jeszcze sporo jest do zrobienia choć większość to już wykończeniówka. Chwilę postałem, strzeliłem foto i kręcę dalej. Przy mostku dla pieszych skręcam w prawo i kieruję się w stronę będzińskiego targu. Potem kierunek Łagisza i dalej do Sarnowa. Przeskok przez światła i prosta do domu. Przyjemne, spokojne i niespieszne kręcenie powrotne. Temperatura już, już prawie taka jak lubię :-)


Kategoria GarminMontana, Praca

DPDZD

Środa, 23 maja 2018 | dodano: 23.05.2018

Rozruch taki sobie i na kołach jestem o 6:05. Lekko podwiewa ale nie mogę jednoznacznie określić z jakiego kierunku. Pochmurno. ICM wieszczył, że mogę dojechać na mokro. Radary też pokazywały opady od strony południowej granicy. Coś w tym było bo na kierunku, w którym jechałem, nad horyzontem wisiała ołowiana chmurka. Trasa przez Łagiszę i Dąbrowę Górniczą. Spokojnie i przyjemnie się jechało. Dotarłem na sucho. Na mecie 10 min. zapasu.

Wracam dziś bez gięcia w miarę krótką trasą. Najpierw do centrum Zagórza i stamtąd w stronę Makro. Przelatuję przez las na Mydlice i asfaltem na Warpie. Na światłach przeskakuję Al. Kołłątaja na drugą stronę i przez tory i ścieżką przy płocie kręcę w stronę mostu na Czarnej Przemszy. Liczyłem, że rzucę okiem na powstającą miejską plażę ale z tego miejsca zasłaniają ją drzewa. Kiedyś zajadę od strony Ksawery to będę widział co i jak. Dziś kręcę dalej w stronę będzińskiego targu i przez Namiarkowe do lasu grodzieckiego. Potem przez światła na "86" pod centrum dystrybucyjne Lidla gdzie wbijam na polną drogę do lasu i jego obrzeżem przetaczam się pod podstawówkę w Gródkowie. By nie wracać na "913" skręcam przed szkołą w prawo. Za przejazdem kolejowym w lewo, przed przejazdem kolejowym w prawo i wypadam w miejscu, gdzie kiedyś był dworzec kolejowy w Gródkowie. Akurat jedzie pociąg towarowy, który zablokuje na trochę ruch od strony Będzina więc wracam na "913" i spokojnie dotaczam się do domu. Tu chwila przerwy, potem zarzucam sakwy i kręcę standardowe wygięcie do wsiowego Lewiatana. Z balastem prosto do domu. Miałem wrażenie, że będzie lało ale jakoś się rozeszło po kościach. W sumie prognozy nic nie mówiły o opadach. Może to te ładne, kłębiaste i wypiętrzone chmury...


Kategoria Praca

DPOD

Wtorek, 22 maja 2018 | dodano: 22.05.2018

Dziś rozruch bardzo sprawny i w gotowości jestem już o 6:02. W związku z tym, że jest przyjemnie na dworze (słonecznie, bezwietrznie) i zapasem czasu dziś dojazd nieco nietypowy. Kręcę przez Sarnów, Preczów, bieżnię na P4 i P3, Reden i Mortimer. Super się leciało. Po drodze ze 2 króliczki ale raczej niemrawe. Przejazd spokojny. Na miejscu z zapasem kilku minut.

Po południu przyjemnie. Tak w sam raz do jeżdżenia. Kręcę powrót na kierunku do Będzina czyli najpierw Mec i Środula. Przy nieczynnym dworcu kolejowym Będzin Stary odbijam w stronę "drogi rowerowej" wzdłuż Małobądzkiej. Ile razy jadę tędy hardtailem to tak sobie myślę, że projektant tego szlaku powinien za karę następne dziesięć lat jeździć tędy codziennie po 8 godzin. Dopiero odcinek od Stadionu do Nerki jest ok. Wcześniej nieustannie krawężniki w poprzek kierunku jazdy. Masakra. Jedynie na full-u jedzie się tędy komfortowo. Z Nerki zjeżdżam na Zamkowe i dalej na drogę rowerową do Grodźca. Po drodze odbijam na 10% na Dorotkę i objeżdżam ją wokół czubka po drodze przystając na foto rozbudowującego się centrum logistycznego w Psarach. Potem zjeżdżam pod grodziecką Biedronkę i wbijam na drogę rowerową do Wojkowic. Przy Orlenie wjazd w teren i prosta do domu. Tempo niespieszne. Tylko tam gdzie teren opadał nieco żwawiej. Przyjemny i spokojny powrót do domu. Lekko mnie rozczarowała kamerka z Biedronki jeśli chodzi o czas pracy na baterii (że obraz z niej będzie nędzny to po cenie było wiadome).


Kategoria Praca

DPD

Poniedziałek, 21 maja 2018 | dodano: 21.05.2018

Rozruch bez większych problemów i na kołach jestem o 6:06. Słonecznie. Wieje, wg ICM-u, z północnego wschodu. Chyba się zgadza bo podmuchy nie są za ciepłe. Kręcę dojazd przez Łagiszę i Dąbrowę Górniczą. Przejazd spokojny i przyjemny. Tempo po wczorajszym rowerowaniu raczej niemrawe ale ostatecznie czas na mecie nie jest taki tragiczny.

Na dziś umówiłem się z Marcinem na odbiór zamówionych ciuchów rowerowych w testowych barwach klubowych. Przed wyjściem zdzwaniamy się i umawiamy punkt zbieżny. Na wylocie pogoda podobna jak wczoraj czyli słonecznie i wietrznie ale nawet przyjemnie. Czuję jak słoneczko nieco drażni opalone wczoraj ręce. Czas zgraliśmy z Prezesem idealnie. Zajeżdżamy pod jego kwadrat. Odbieram wdzianka. Nawet fajnie się prezentuje koszulka w umaszczeniu czerwono-zielonym. Zrobili mi przy okazji psikusa i na prawym rękawku znalazł się dopisek "WERSJA LIMITOWANA" ;-p Marcin z buta depta na zakupy, a ja go spacerowo, na dwóch kołach, eskortuję. Przed sklepem się żegnamy i od Środuli kręcę już powrót solowy. Przez Pogoń przebijam się do Czeladzi i stamtąd standardową trasą do Wojkowic pod Orlen. Potem prosta do domu. Tempo niespieszne, wręcz spacerowe. Szybko tylko tam, gdzie teren ku temu był odpowiedni. Przyjemny i spokojny powrót do domu.


Kategoria Praca

Wokół Pustyni Błędowskiej

  • DST 128.00km
  • Teren 10.00km
  • Czas 06:38
  • VAVG 19.30km/h
  • Sprzęt Scott Spark 750
  • Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 20 maja 2018 | dodano: 20.05.2018
Uczestnicy

Parafialne sms-y głosiły na dziś dwie opcje. Jedna do Krakowa z zakładanym dystansem +/-160km (czyli dla mnie byłoby pewnie pod 200) i nieco krótsza w okolice Pustyni błędowskiej z zakładanym dystansem około 100km (z moimi dojazdami tak do 140km). Nieco niepewny kondycji wybrałem opcję drugą. Oczywiście nie była tak prosto, że wstaję i jadę. Wstaję i się zastanawiam. Jechać, nie jechać. Czy mi się chce. W końcu doszedłem jednak do wniosku, że kilometry same się nie wyjeżdżą i trzeba się zacząć pojawiać na ustawkach.

Zbieram się dostojnie na koła i ruszam o 8:06. Powinienem zdążyć do Mysłowic na 9:00. Najwyżej jak nie złapię ekipy to sobie solo coś wygnę powrotnego do domu. Kręcę jednak uczciwie z zamiarem dojechania na czas. Przez Będzin i Sosnowiec, bez udziwnień przetaczam się do Mysłowic. Niezbyt dokładnie wiedziałem gdzie jest Urząd Skarbowy więc chwilę się kręciłem po okolicy aż przyuważył mnie Paweł. Machnął i już witam się z obecnymi. Pierwsze pytanie pod moim adresem to oczywiście "Limit, ty żyjesz?".
Przedstartowe żarty i ostatnie przygotowania, oczekiwanie na ostatnich spóźnialskich i w dziewiątkę ruszamy w trasę.

Fajnie jest nie musieć się przejmować marszrutą tylko kręcić za jakimś kołem. Prowadzą Mysłowiczanie. Na początek przetaczamy się do Jaworzna w kierunku długiej prostej do Bukowna. Tam chwila dłuższa przerwy przy fontannie. Potem kręcimy w stronę Kluczy po drodze odbijając na miejsce widokowe. Całkiem sympatycznie zorganizowane. Zadaszenia, ławeczki, rampy dla rowerów. Zasiadamy na dłuższą chwilę podziwiając widoki i sesję zdjęciową.

Siedzi się fajnie ale trasa nie pojedzie się sama. Wracamy na asfalt i wjeżdżamy do Kluczy. Krótki wjazd i jesteśmy na Czubatce. Tu też chwila przerwy. Trochę focenia (sesja na pustyni jeszcze trwała, co ujawnił maksymalny zoom). Potem staczamy się do restauracji, którą pamiętam z kilku poprzednich pobytów w Kluczach. Co bardziej zgłodniali (w tym i ja) fundują sobie obiadek i chyba wszyscy izotonika. Chwilkę też odpoczywamy.

O 14:00 ruszamy w dalszą drogę na punkt widokowy w Chechle. Droga prosta i nieskomplikowana więc jesteśmy tam dość szybko. Tu tylko kilka foto chwila podziwiania widoków i ruszamy w powrót do domu. Przetaczamy się m. in. obok Kosmicznej Bazy sterując mniej więcej w stronę Klimontowa. Tu też powoli się rozjeżdżamy. Większa grupa, wśród której są tacy, co mają dead line, kręci szybciej w stronę Mysłowic. Ja z Przemkiem jedziemy sobie spokojniej bo nie mamy żadnych więcej planów na wieczór więc nam się nie spieszy. Żegnamy się na światłach na drodze do Klimontowa. Przemek odbija w stronę Dańdówki, ja w stronę Zagórza.

Przez Mec, Mortimer i Aleję Róż kręcę do centrum Dąbrowy Górniczej i potem przez Zieloną na czarny szlak do Łagiszy. W Łagiszy kontynuuję terenem w stronę Stachowego i dalej ku ul. Wiejskiej. Zastanawia mnie wrzawa od strony stadionu LKS Iskra. Czyżby jakiś festyn? Kiedy wybywam na asfalt orientuję się szybko, że wbiłem w środek zawodów kolarskich. Co kilka minut wyprzedzają mnie zawodnicy na szosach i z numerami startowymi. Na wszystkich skrzyżowaniach obstawa Straży albo Policji. Szybko przemykam się do domu.

W sumie cieszę się, że się złamałem i poturlałem na zbiórkę. Wyszedł fajny dzień rowerowy ze starymi i nowymi znajomymi. Pogoda dopisała. Może nie była idealna ale do jazdy całkiem ok.



Link do pełnej galerii


Niestety bez zdjęć bo przy edycji BS pokazuje je a po zapisaniu wywala wszystko łącznie z opisem. Gdybym nie skopiował go sobie do schowka, to by wszystko w pis... poszło. Jak ktoś zdjęć ciekawy to pozostaje klikać w link galerii. Jak sprawdzałem to działało.


Kategoria Jednodniowe

DPD

Piątek, 18 maja 2018 | dodano: 18.05.2018

Zbieram się przy piątku nieco bardziej ociężale i na kołach jestem ostatecznie o 6:10. Całą noc padało i wszystko jest mokre. Chyba nawet tuż przed moim wyjściem coś jeszcze dokapało. Wieje z zachodu. Temperatura umiarkowana. Na drogach jakby większy ruch. Ponownie zapiąłem kamerkę na kierownicę. Obraz z niej słaby ale w razie "W" może coś tam będzie widać. Kręcę dojazd jak ostatnimi czasy czyli przez Łagiszę i Dąbrowę Górniczą. Jedzie się nawet całkiem przyjemnie. Po drodze bez większych ekscesów. Na miejscu jestem z zapasem kilku minut.

W ciągu dnia wiaterek wysuszył okolice i woda ostała się już tylko w większych zagłębieniach. Wiało mi całą drogę i nie zawsze pomagająco ale na szczęście niezbyt mocno. Wracam przez Mortimer i Reden gdzie spotykam dawno niewidzianego Domina. Dłuższą chwilę rozmawiamy o różnościach głównie okołorowerowych. Pojawia się też info o pewnej imprezie i rysującej się w związku z nią możliwej wyrypie. Detale do ustalenia. Żegnamy się w końcu i Domin depta w swoją stronę a ja kręcę dalej powrót. Przez Łęknice i Piekło kręcę do Preczowa. Po drodze śladowa aktywność na P3 i P4. I dobrze bo lepiej się wtedy jedzie. Z Preczowa bez gięcia do Sarnowa i do domu.
Powrót stuprocentowo spokojny nie był. Niedaleko od pracy, na ul. Szymanowskiego, kurier GLS-u wciska się między mnie a dwa samochody stojące na przeciwnym pasie (pierwszy czekał na możliwość skrętu). Przejeżdża tak blisko mnie, że niemal rękawem wycieram mu burtę. Lekko mi ciśnienie podniósł.


Kategoria Praca

DPD

Środa, 16 maja 2018 | dodano: 16.05.2018

Zbieram się w miarę sprawnie ale startuję dopiero o 6:08. Chwilkę zajęło mi kapanie łańcucha smarem. Odczuwalnie chłodnawo ze względu na dużą ilość wilgoci, która miejscami osiąga stan mgły. Za to nie wieje. Kręcę dojazd przez Łagiszę i Dąbrowę Górniczą. Do Alei Róż jazda spokojna. Kiedy jednak przejeżdżam światła na skrzyżowaniu z ul. Legionów Polskich śmiga mi przed nosem czarne BMW (i jak tu nie mieć nędznego zdania o kierujących pojazdami tej marki?) na katowickich blachach zjeżdżając z lewego pasa na wjazd na "94". Nie wiem czy był dalej jak 2m przede mną. Chyba nawet bliżej. Dawno już takiej akcji nie miałem w tym miejscu. Potem jeszcze na drodze rowerowej (formalnie tak jest oznaczona choć nie bardzo ją przypomina), na zjeździe spod DorJan-a, jakaś królewna zajeżdża mi drogę wyjeżdżając z osiedla. Nawet nie zwolniła. Reszta drogi już spokojna ale te dwa zdarzenia skutecznie zepsuły mi poranek. Na mecie mam kilka minut w zapasie.

Poranne przeboje na dojeździe jakoś nie nastroiły mnie do wyginania powrotu. Nastroiły mnie za to do wybrania spokojniejszej trasy. Z tego też powodu kręcę w stronę ronda w centrum Zagórza i tam odbijam na Makro. Potem wpadam do lasu, przez który to przedostaję się na pętlę autobusową przy Mydlicach. Potem w miarę spokojną ul. Krakowską dotaczam się do świateł przy torach niedaleko Teatru Dzieci Zagłębia i zaraz uciekam na boczne uliczki za tymże, kierując się przez cmentarz w stronę Czarnej Przemszy. Potem przeskok za lecznicą dla zwierząt obok targu w stronę Grodźca i przed trasą wbijam do lasku grodzieckiego. Przez niego przetaczam się w kierunku świateł na "86". Kawałeczek "913" i przy centrum dystrybucyjnym Lidla uciekam w pola i las. Wyjeżdżam przy podstawówce w Gródkowie i wracam na "913" już bez gięcia ciągnąc nią do domu. Na powrocie pochmurno i momentami pojawiały się pojedyncze kropelki ostatecznie jednak nie padało. Wiatr jakby z zachodu ale niezbyt zauważalny. Temperatura taka, że z porannego stroju to tylko zrezygnowałem z rękawiczek. Powrót spokojny, przyjemny i niespecjalnie spieszny.


Kategoria Praca

DPDZD

Wtorek, 15 maja 2018 | dodano: 15.05.2018

Zbieram się na koła o 6:04. Warunki zbliżone do wczorajszych czyli słonecznie i wiatr mniej więcej ze wschodu. Różnica w tym, że chyba jest chłodniej. Profilaktycznie zakładam długie spodnie i to jest dobry ruch. Nogi reagują nań lepszym podawaniem, co o statecznie przekłada się na krótszy, o całe 4 min., czas dojazdu. Na drogach spokojnie i pustawo. Ci co mieli pojechać na 6:00 już dawno w pracy a większość tych, co mają na 7:00 jeszcze nie wyruszyła. Na światłach na "86" od strony Łagiszy pojawia się straż pożarna na sygnale i skręca w stronę Siewierza. Czyżby jakiś wypadek na S1? Dojazd dziś przez Łagiszę i Dąbrowę Górniczą. Po drodze niewielu rowerzystów i większość poubierana jak ja. Na miejscu z zapasem 12 min. Przyjemny dojazd do pracy.

Zośka o poranku była chłodna. Po południu mokra. Jakkolwiek to brzmi. Przed wyjazdem z pracy zaczęło kapać. Przez dłuższą chwilę nawet dość konkretnie co skłoniło mnie do kilkunastominutowej zwłoki w starcie. Potem nieco osłabło. Ruszam w powrót przez Będzin. Trochę dlatego, że to najkrótsza droga, a trochę dlatego, że mam do odebrania nowe okulary. Przez Mec, Środulę i Stary Będzin jadę do centrum. Kropelki towarzyszą mi cały czas. Odbieram drugie oczy i ruszam w powrót. Gdzieś w okolicach Nerki deszcz zanika. Dalej przez Zamkowe wybijam się na drogę rowerową do Grodźca i stamtąd jadę do Gródkowa. Do domu docieram z mokrymi butami ale reszta ciuchów zdążyła podeschnąć. Zmieniam podkowy na solidniejsze, zakładam Błękitnemu sakwy i robię jeszcze standardowe zagięcie do wsiowego Lewiatana. Jest po drodze kilka kropelek ale nawet nie umywają się do tych sprzed godziny. Z balastem staczam się prosto do domu. Powrót wolniejszy bo podczas opadów starałem się trzymać chodników z kostki, które to były suchsze ale też i nie tak wygodne do jazdy.


Kategoria Praca

DPD

Poniedziałek, 14 maja 2018 | dodano: 14.05.2018

Po dłuższej przerwie, w końcu wychorowany, wracam na koła. Zwykły dojazd do pracy. Zbieram się sprawnie i o 6:02 jestem w drodze. Nie wiem co mi się do łba wbiło, że wiatr będzie pomocny. Było wręcz przeciwnie. Wiało ze wschodu i to nie za ciepłym powietrzem. Na niebie zero chmur i wkrótce słoneczko nieco uprzyjemniło dojazd podgrzewając stopniowo atmosferę. Na drogach dość spokojnie. Jedynie po niecałym kilometrze od domu trafia się jakiś nienormalny "kierownik" wyprzedzający mnie dużo za blisko mimo wolnego całego przeciwnego pasa. Na miejscu jestem z zapasem 10 min. Przyjemny dojazd do pracy.

Na powrocie niby cieplej ale bez szału. Wiatr dalej wieje ze wschodu. Na niebie sporo chmur, przez które czasem przebija się słoneczko. Wracam przez Mortimer i Reden. Potem Łęknice, Piekło i powrót wzdłuż Pogorii 4 do Preczowa. Potem prosta przez Sarnów do domu. Od Preczowa wiatr w plecy więc odczuwalnie było niemalże ciepło. Daleko jednak jeszcze do moich ulubionych upałów. Po drodze trochę rowerzystów ale P3 ogólnie wydała mi się raczej pustawa. Powrót przyjemny i spokojny. Tempo takie w sam raz by nie mieć problemów z oddechem.


Kategoria Praca