DPDZD
-
DST
43.00km
-
Teren
1.00km
-
Czas
02:15
-
VAVG
19.11km/h
-
Sprzęt Merida Matts TFS 100D
-
Aktywność Jazda na rowerze
Samopoczucie mam dalej nędzne. Ewidentnie coś mnie męczy bo lekki wysiłek sprawia, że jestem od razu spocony jak mysz. Komfortowo czuję się przy temperaturach w okolicach +30 i dzisiejszy poranny chłodek był dla mnie niezbyt przyjemny. Pewnie też przez dużą ilość wilgoci z wczorajszej burzy. Zbieram się sprawnie by być wcześnie na kołach i mieć zapas czasu na delikatne kręcenie. Ruszam o 6:03. Wieje z zachodu. Jest słońce i trochę chmur. Jezdnie tylko z nielicznymi śladami ulewy. Drogi puste więc jedzie się spokojnie. Trasa przez Łagiszę i Dąbrowę Górniczą. Dojazd byłby nawet przyjemny, gdyby nie słabujące zdrowie. Na mecie z kilkoma minutami zapasu.
Na powrocie warunki niezłe ale wciąż odbieram je jako słabe ze względu na szwankujące zdrowie. Słonecznie, wieje z zachodu lub północnego zachodu i przez to sporo drogi pod wiatr. Powrót kręcę przez Środulę i Pogoń w stronę czeladzkiego M1 gdzie mam do odebrania paczkę. Potem dalej przez Czeladź do Wojkowic i spod Orlena prosta do domu. Tu zrzucam plecak, zakładam sakwy i robię jeszcze standardowe zagięcie do wsiowego Lewiatana. Potem prosto do domu zakopać się pod kołdrę i kurować się dalej. Powolutku jest lepiej ale jeszcze nie na tyle by szaleć na rowerku. Przyszły tydzień być może pod znakiem zbiorkomu. Poważnie rozważam nawet wizytę u lekarza.
Kategoria Praca
DPD
-
DST
34.00km
-
Czas
01:46
-
VAVG
19.25km/h
-
Sprzęt Merida Matts TFS 100D
-
Aktywność Jazda na rowerze
Sprawny rozruch i na kołach jestem o 6:00. Dużo czasu w zapasie więc kręcę spokojnie przez Łagiszę i Dąbrowę Górniczą. Na drogach pustki, co daje spokojny przejazd. Pogoda dziś taka sobie. Jakieś drobne podmuchy. Termicznie szału nie ma. Na niebie dywan chmur ale nie pada. Na miejsce zataczam się z dużą rezerwą czasu.
Gdyby wierzyć odczytom z GPS-a to zrobiłem w niecałe 2 godziny prawie 12 tys. km. Gdzieś po drodze coś się urządzonku merdnęło i zapisało jakiś punkt daleko na południowym zachodzie i wyszły bzdury. Średnia prędkość wyszła coś koło 7 Macha. Nieźle jak na nieszosowy rowerek ;-p Faktycznie musiało być tego coś koło wpisanych 34 km bo powrót przez Będzin i Grodziec. Zwykle koło tego wychodzi. Spokojnie, niespiesznie. Dalej coś mnie męczy i chyba szybko nie przejdzie :-/ Jak w przyszłym tygodniu dalej będzie nie ok to idę do lekarza.
Kategoria Praca
DPD
-
DST
37.00km
-
Czas
01:48
-
VAVG
20.56km/h
-
Sprzęt Merida Matts TFS 100D
-
Aktywność Jazda na rowerze
Przy pełni jakoś tak słabo mi się spało. Albo to jeszcze przeziębienie. W każdym bądź razie przytomność osiągam nieco po 4:00. Spokojny rozruch i na kołach jestem o 6:02. Jest całkiem przyjemnie. Trochę chmurek, nieznaczne podmuchy. Na drogach pusto i spokojnie. Kręcę dojazd przez Łagiszę i Dąbrowę Górniczą. Większy ruch jedynie na Alei Róż ale i tak daleko mu do zwykłego dnia roboczego. Na miejsce zataczam się z rezerwą 10 min. Przyjemny i spokojny dojazd do pracy.
Po południu również przyjemnie. Może nie moje ulubione upały ale spokojnie da się występować w zestawie "na krótko". Zauważalnie wieje. Na szczęście podmuchy są w miarę ciepłe. Słoneczko nie pali za mocno bo drobne chmurki trochę hamują promienie. Wracam niezbyt spiesznie przez Mortimer, Reden, Most Ucieczki, bieżnię przy P3 i P4, Preczów oraz Sarnów. W mojej wiosce robię lekkie dogięcie by było choć 36km. Wychodzi o jeden więcej. Wciąż jeszcze daje się we znaki resztka przeziębienia - zapchane zatoki. Na powrocie jakby trochę więcej pojazdów ale przejazd spokojny i przyjemny.
Kategoria Praca
Kółko techniczne
-
DST
22.00km
-
Czas
01:11
-
VAVG
18.59km/h
-
Sprzęt Merida Matts TFS 100D
-
Aktywność Jazda na rowerze
Na przełomie czwartku i piątku poprzedniego tygodnia dorwało mnie przeziębienie. Przez sobotę i niedzielę podleczyłem się na tyle by chodzić do pracy ale dojazdy zbiorkomem. Poprawiało się. Dziś, przy pięknej pogodzie, postanowiłem sprawdzić jak to ze mną jest. Czy już po przeziębieniu, czy jeszcze trochę luzu muszę sobie dać. Zarzucam sakwy na Błękitnego i robię wyciągnięte kółeczko do wsiowego Lewiatana. Nieco bardziej wyciągnięte niż zwykle. Na początek wjazd do Góry Siewierskiej. Potem na drodze do Twardowic odbijam w stronę Goląszy Górnej i kręcę dalej aż do Dąbia. Tu wyginam w stronę Przeczyc i przez Warężyn kręcę do Dąbia-Chrobakowego. Stamtąd już bez kombinowania przez Malinowice do Psar. Na finiszu robię wjazd po zaopatrzenie i z balastem prosto do domu.
Cóż. Szału nie ma. Nogi podają ładnie ale ciągle mam zawalone zatoki. Co kilka kilometrów muszę się zatrzymać i przedmuchać nos. Tempo też raczej spacerowe. Jeszcze trochę muszę dać sobie luzu. Przez nadchodzący tydzień tylko dojazdy do pracy :-/ Coś mi się kiepsko ten rok zaczyna. Trzecie przeziębienie od początku roku.
Kategoria Inne
DPD
-
DST
34.00km
-
Czas
01:53
-
VAVG
18.05km/h
-
Sprzęt Merida Matts TFS 100D
-
Aktywność Jazda na rowerze
Samopoczucie nędzne i takie też kręcenie do pracy. Poubierałem się prawie jak na zimę i wcale mi za ciepło nie było. Tempo ślimacze więc i dystans minimalny jaki musiałem zrobić czyli przez Będzin. Na dworze wiaterku nie zarejestrowałem więc albo słaby (co ICM wieszczył) albo sprzyjający. Słonecznie. Na niebie jedynie smugi kondensacyjne (wg. niektórych chemitrails) i opary z kominów. Droga spokojna. Na miejscu 1 min. obsuwy.
Na powrocie niby lato a ja poubierany jak rano. Marzę by szybko znaleźć się w domu i iść spać. Najpierw jednak trzeba mi przekręcić powrotne kilometry. Przez Mortimer i Reden kulam się powoli pod Most Ucieczki i dalej w stronę mola. To dalej w remoncie. Wokół P3 sporo ludzi co oznacza, że już pora skreślić ten wariant powrotny z repertuaru. Przy Świątyni Grillowania przeskakuję na P4. Ślimaczym tempem toczę się przez Preczów i Sarnów do domu. Weekend zdecydownie będę miał nierowerowy :-/
Kategoria Praca
DPDZD
-
DST
37.00km
-
Czas
02:04
-
VAVG
17.90km/h
-
Sprzęt Merida Matts TFS 100D
-
Aktywność Jazda na rowerze
Rozruch jakby odrobinę żwawszy niż wczoraj. Na kołach jestem o 6:09. Rześko. Słonecznie. Lekki podmuch. Walczę w krótkich spodenkach choć nogi mówią, że trochę przeginam. Dojazd kręcę przez Będzin. W porównaniu do wczorajszego ruchu przy dniu targowym to w mieście pusto. Przetaczam się całą trasę w spokojnym rytmie, bez sensacji. Na miejscu z lekkim zapasem czasu.
Albo mnie po drodze jakiś bakcyl dorwał, albo łyknąłem jakiegoś pyłka bo sporo dziś w pracy kichałem. Na powrocie samopoczucie podłe co objawiało się tym, że na skrzyżowaniu Szymanowskiego i Braci Mieroszewskich przyszlifowałem barierkę i lewe przedramię. Na szczęście byłem na chodniku, więc poza urażoną dumą i minimalnym śladem na ręce obyło się bez strat i zagrożenia. Reszta powrotu w tempie mocno spacerowym. Trochę przyczyniał się też do tego raczej silny wiatr z kierunku zdecydowanie przeciwnego przez większość drogi. Nie był za przyjemny. Mimo słońca odczuwalnie słabo. Wracam przez Mortimer, Reden, Most Ucieczki, bieżnię na P3 i P4, Preczów i Sarnów. W domu dłuższa przerwa by się nieco zagrzać a potem jeszcze standardowe zagięcie do wsiowego Lewiatana po tygodniowe zaopatrzenie. Potem prosto do domu. Niby dzień ładny ale dla mnie jakiś taki słaby.
Kategoria Praca
DPD
-
DST
34.00km
-
Czas
01:40
-
VAVG
20.40km/h
-
Sprzęt Merida Matts TFS 100D
-
Aktywność Jazda na rowerze
Wstawało mi się dziś jak w piątek czyli potwornie opornie. Ostatecznie na kołach jestem o 6:12. Wahałem się trochę w jakim wdzianku się wybrać. Przez chwilę nastawiony byłem na długie spodnie ale ostatecznie postanowiłem powalczyć w krótkich by nie wozić na powrocie plecaka pełnego ciuchów. Czasu tak sobie więc kręcę krótki wariant przez Będzin. Na polach sporo mgieł, nad nimi coraz mocniej świecące słońce. Jest jednak odczuwalnie dość chłodno. Z ust bucha para. Dopiero jak zacząłem się wspinać na pierwszy podjazd na Środuli, to odczułem zauważalny wzrost temperatury. Ruch na odcinku "913" dziś spory. Trochę też zamieszania w okolicach targu w Będzinie. Reszta trasy spokojna. Przyjemny dojazd do pracy.
Na powrocie przyjemne słoneczko. Wiatr jednak jeszcze chłodny. Ogólnie na plus ale bez szału. Wracam dziś przez centrum Dąbrowy Górniczej z zahaczeniem o C. H. Pogoria. Potem bez gięcia w stronę Zielonej i na czarny szlak do Łagiszy. Reszta drogi asfaltami przez Sarnów. Spokojnie, niespiesznie, w towarzystwie podmuchów prosto do domu.
Kategoria Praca
DPD
-
DST
37.00km
-
Czas
01:47
-
VAVG
20.75km/h
-
Sprzęt Merida Matts TFS 100D
-
Aktywność Jazda na rowerze
Zbieram się odrobinę sprawniej niż wczoraj. Na kołach jestem o 6:06. Natężenie ruchu jednak podobne jak wczoraj. Może jeszcze ze 3-4 min. wcześniej musiałbym spróbować pojechać i wtedy będzie spokojniej? Chciałem zrobić dojazd przez Sarnów i Preczów ale zniechęcił mnie dywan szarych chmur i mżawka, która pojawiła się przed 6:00. Ostatecznie wisiała tylko na odcinku do świateł na "86" i nie była zbyt uciążliwa. Kręcę dalej przez Będzin. Jedzie się dobrze i spokojnie. Na przejściu dla pieszych przez tory już, już mam ruszać kiedy nagle na łuku od strony Sosnowca pojawia się pociąg KŚ. Skubany tak cichutko się zakradł, że gdyby nie to, że nieustannie kręciłem głową z lewa na prawo to bym się może i pod niego wpakował. Cofam się tak, żeby maszynista widział, że nie będę próbował niczego głupiego i go nie stresować. Kiedy jest mgła, to mam spore obawy przedostając się w tym miejscu. Łatwo o wypadek. Reszta drogi spokojna. Na finiszu 13 min. zapasu. Lekko się zagotowałem. Przyjemny i spokojny dojazd do pracy.
W ciągu dnia było zmiennie ale ogólnie temperatura wiele się nie zmieniła. Trochę rozerwał się dywan chmur i spora część powrotu przy ładnym słoneczku. Wiatr, który pomagał rano, na powrocie nie ułatwiał głównie przez to, że raczej nie należał do ciepłych. Za to jego siła nie była uciążliwa. Powrót kręcę przez Mortimer, Reden, Łęknice, Piekło, Preczów i Sarnów. Bez pośpiechu, starając się trzymać równą kadencję. Przyjemny i spokojny dojazd do domu.
Kategoria Praca
DPD
-
DST
36.00km
-
Czas
01:43
-
VAVG
20.97km/h
-
Sprzęt Merida Matts TFS 100D
-
Aktywność Jazda na rowerze
Rozruch taki, że na kołach jestem o 6:12. Pochmurno, ciepło i ledwo dmucha. Jedzie się bardzo dobrze. Żeby nie ryzykować spóźnienia kręcę przez Będzin. Jakby dziś ruch intensywniejszy. Może to kwestia tych kilku minut późniejszego wyjazdu. Spróbuję się na jutro zmobilizować i ruszyć tak gdzieś z 8-10 min. wcześniej. Na wjeździe do Będzina pojawiają się pierwsze kropelki. Potem trochę przyspieszają ale ostatecznie nie osiągają poziomu, który groziłby przemoczeniem. Ot, takie sobie kapanie. Na mecie jestem z zapasem 3 min. Przyjemny i spokojny dojazd do pracy.
Powrót również pod chmurami i przy niezerowym opadzie. Pół drogi pod wiatr. Kręcę przez Mortimer i Reden w stronę Łęknic by za drewnianym mostkiem nawrócić w stronę mola na Pogorii 3. Wszędzie po drodze do Świątyni Grillowania na drzewach porozwieszane taśmy. Dodatkowo molo odgrodzone barierkami. Trwają tam jakieś prace. Nie przyglądam się zbyt uważnie w czym rzecz bom deczko padnięty był i chciałem tylko dotoczyć się do domu. Przeskakuję na P4 i dalej przez Preczów i Sarnów spokojnie do domu. Przyjemny powrót do domu.
Kategoria Praca
Toszek
-
DST
131.00km
-
Teren
20.00km
-
Czas
07:46
-
VAVG
16.87km/h
-
Sprzęt Scott Spark 750
-
Aktywność Jazda na rowerze
Dziś jeżdżenie klubowo-PTTK-owe.
Rozruch w miarę sprawny. Smaruję łańcuch i ruszam do piekarni po zaopatrzenie. W drogę ruszam o 6:14. Przez Wojkowice, Piekary Śląskie, Bytom i Zabrze toczę się do Gliwic. Pod dworcem wcinam pierwszą część prowiantu, kiedy zjawia się Prezes ze swoją grupą. Wspólnie czekamy na grupę Darka, która jedzie pociągiem. W komplecie stawiamy się na Rynku gdzie wkrótce rozpoczyna się wspólna jazda.
Prowadzeni w trzech grupach przez kolegów z Gliwic podążamy, z przystankami na zwiedzanie, przez Pławniowice na zamek w Toszku. Przy kościele w Poniszowicach spotykamy grupę Etisoft-u z Darkiem (djk71) - mały ten świat :-) Wymieniamy tylko uścisk dłoni i gnamy dalej. Na zamku dłuższą chwilę odpoczywamy. Około 14:30 ruszamy w drogę powrotną. Kilka osób ekspresowo "94". Ja jadę z najliczniejszą cyklozową grupą - kręcimy w stronę Księżego Lasu. Potem jeszcze kawałek razem i żegnam grupę. Odbijam bardziej w stronę Tarnowskich Gór a chłopaki zjeżdżają bardziej w stronę Bytomia.
Gdzieś po drodze przełączam nawigację na tryb kolarstwa górskiego i GPS ciora mnie po niezłych wertepach. Ostatecznie z nieznanych ścieżek, ścieżynek i dróżek wybywam w Kozłowej Górze. Stąd już bez wsparcia przez tamę na zbiorniku do Wymysłowa i przez las do Rogoźnika. Potem jeszcze dwie górki i jestem w Strzyżowicach. Finisz bez gięcia.
Pogoda dziś jak zamówiona. Rano chłodno na tyle, że po kilometrze zmarzły mi uszy i przestałem czuć skórę na nogach ale wraz ze wznoszącym się słońcem robiło się przyjemnie. Do etapu upałów nie doszło ale od południa już spokojnie można było jechać na krótko. Trochę przeszkadzał wiaterek. Niezbyt ciepły. W sumie jednak fajny rowerowo dzień.
Link do pełnej galerii
Niedługo po wschodzie gdzieś chyba jeszcze w Piekarach Śląskich.
Śląskie klimaty.
Samostrzelone nad zbiornikiem Pławniowice.
Grupowe zza płota.
Po finiszu na dziedzińcu zamku w Toszku.
Przebieg za dziś.
Kategoria Jednodniowe





















