DPD
-
DST
36.00km
-
Teren
1.00km
-
Czas
02:07
-
VAVG
17.01km/h
-
Sprzęt Bottecchia Senales Fat Bike
-
Aktywność Jazda na rowerze
Rozruch całkiem sprawny. Start o 6:13. Już po niecałym kilometrze wiem, że z początkiem roku szkolnego na drogach zawitały sieroty w konserwach. Na pustej drodze kobieta wjeżdża mi maską prawie pod łokieć, a potem skręca na stację benzynową po mojej lewej. Nie rozumiem po kiego grzyba dojeżdżała do mnie na centymetry. Trzeba będzie uważać.
Trasa przez Łagiszę i Dąbrowę Górniczą. Przy Shellu na Mortimerze ponownie sierota za kierownicą znów wjeżdża mi pod łokieć. Udaje mi się jednak przeżyć dojazd do pracy. Na miejscu z minutą zapasu.
Pogoda słabnie. Jezdnie mokre po nocnych burzach. Jakąś godzinę po dojeździe zaczyna znów grzmieć i padać. Chyba sprawdzą się prognozy i po południu będzie faktycznie chłodniej.
Powrót zaczynam od założenia kurtki tuż po wyjściu. Kapał deszczyk. Krople niezbyt grube ale za to gęsto lecące. I do tego jeszcze zacinało prosto w gębę. Miałem plan, żeby po drodze zrobić zakupy w będzińskim Kauflandzie ale jak mi się w butach zrobiło mokro i zimno to odpuściłem sobie. Powrót, gdzie się dało, chodnikami. Na nich mniej wody stało. Do Będzina kapało. Potem tylko wiało ale przyjemnie specjalnie to nie było. Potem zaczęło znów kropić jak dotarłem do Gródkowa ale mocniejszy opad zaczął się jak już byłem w domu. Ogólnie przejazd spokojny, powolny ale też i zabierający sporo sił. Nogi dość odczuły pogorszenie warunków.
Kategoria Praca
Pławniowice
-
DST
142.00km
-
Teren
30.00km
-
Czas
08:56
-
VAVG
15.90km/h
-
Sprzęt Scott Spark 750
-
Aktywność Jazda na rowerze
Sprawcą dzisiejszego jeżdżenia był Michał. Rzucił pomysł by jechać do Pławniowic. Skład miał być liczniejszy ale ostatecznie pojechaliśmy we trójkę: Agata, Michał i ja. Prowadził Michał, no bo skoro to jego pomysł, to... :-) W efekcie wyszło fajnie.
Zbieram się umiarkowanie sprawnie i ruszam spod domu około 7:40. Jeszcze po drodze zahaczam o piekarnię by mieć trochę paszy na czarną godzinę. Potem kręcę bez kombinacji na spotkanie na BP w Mysłowicach. Bez kombinowania jednak się nie obeszło bo się okazało, że Ostrogórska w Sosnowcu rozkopana i dość dobrze ogrodzona na tym odcinku. Rowerkiem jednak da się to sprawnie objechać. Samochody mają dużo gorzej. Udaje mi się dotrzeć na miejsce spotkania z minutą rezerwy. Przed startem jednak trochę marudzimy. Ja kicham, Michał wtrzącha co na kształt śniadania, obaj czkamy na Agatę, a potem we trójkę czekamy aż Garminy policzą trasę. Ruszamy po 9:00.
Trasa na mapce więc nie będę w detalach opisywał. Generalnie nieźle nas Garmin Michała przegonił. Trochę drogami, które w normalny dzień roboczy byłyby mocno niewskazane do jazdy rowerem. Jednak przy niedzieli, o poranku jakoś się udało.
Szybko zaczęło nam dopiekać. Picie ciągle się kończyło i postoje przy sklepach były dość częste. Może dzięki temu udało się nie odwodnić i nie przegrzać.
Tempo mieliśmy raczej wycieczkowe niż wyścigowe i bardzo dobrze, bo dzięki temu nie wystąpił dziś u mnie ból kolana, który na takich dystansach, i przy intensywniejszym kręceniu, zwykle się pojawiał. Chociaż ból i tak był. Kilka razy, na odcinkach leśnych i terenowych, trafiło mi się zahaczyć nogami lub rękami o jakieś parzące zielska. I chyba nie wszystko to było pokrzywy. Na prawej ręce wręcz wyskoczyły solidne bąble, które rozeszły się dopiero po kilku godzinach.
Do Pławniowic, nad jezioro, trafiamy około 14:00. Zasiadamy tam na obiad i chwilę nam schodzi. Ale trzeba było, a rybka była warta zachodu. Potem podjeżdżamy pod pałac zrobić foto przy bramie i zaczynamy odwrót. Objeżdżamy jezioro Pławniowickie od północy i dalej za przewodnictwem Michałowego Garmina kierujemy się w stronę Bytomia. Ustawienia nawigacji to kolarstwo górskie więc jest ciekawie. Sporo terenu momentami ocierającego się o bezdroża.
Czas jednak ucieka i kiedy jesteśmy już w Bytomiu odpuszczamy zawijasy. W Bytomiu też Agata postanawia resztę drogi odbyć pociągiem. Widać po Niej, że jest zmęczona. My z Michałem wierzymy, że dałaby radę ale ona nie jest do tego przekonana. Nie namawiamy i nie zmuszamy. Grzecznie odprowadzamy ją na dworzec. Okazuje się jednak, że Agata ma przeciwko sobie całe PKP (czy też KŚ). W niedzielę pociąg o 19:08 nie kursuje. Następny jest o 20:52. A my mamy na chronometrach gdzieś około 19:20. Wybór taki, że albo czekać w pip czasu na pociąg, albo jechać w jakimkolwiek tempie dalej. Agata jedzie z nami.
Wbijamy na "94" i ciągniemy przez Piekary Śląskie do Siemianowic. Tempo jakby ciut żwawsze. Przy odbiciu na Przełajkę żegnam się z moimi towarzyszami z Mysłowic. Oni lecą dalej na Czeladź a ja w stronę Wojkowic. Swoim tempem dość szybko docieram do domu. Tu sesja foto pająka na bramie, smarowanie amorków Rzeźnika, potem zimny browarek, wpis, prysznic i spać.
Bardzo przyjemnie spędzona niedziela.
Link do pełnej galerii
Cośmy się dziś na światłach nastali, to nasze.
Nawet nie wiem czyśmy tam na legalu jechali. Nie spodobał mi się ten odcinek ale udało się go przeżyć.
Nastrzelałem dziś trochę foto kościołów po drodze bo to jakieś charakterystyczne punkty.
Trafiały się też murale.
Niektóre foto krzywe, bo strzelane w locie, z ręki.
Na niektórych widać, że jakiś tam speed był w trakcie jazdy :-)
Po drodze było całkiem sporo rowerzystów.
Kontrolne przy pałacu w Pławniowicach.
A potem to już różne przypadkowo kontrolne foto na powrocie.
Tu Garmin twierdził, że jest dobrze przejezdna droga. Dobrze, że zebrali kukurydzę. Inaczej jazda byłaby... interesująca...
Chwilę po niezłym chaszczowaniu.
Losowe przed Bytomiem.
Potem już nie było weny i nastały ciemności więc darowałem sobie foto. Aż nie dotarłem do domu, gdzie taką oto piękność przyuważyłem w świetle czołówki na bramie. Nie mogłem się oprzeć pokusie i strzeliłem kilka foto. Mam nadzieję, że pajączek nie oślepł, bo kilka było z lampą ;-p
Wynik za dzień. Nie jest może jakiś super hiper wielki, ale uczciwy jak na temperaturę i weretepowanie.
Kategoria Jednodniowe
DPOD
-
DST
48.00km
-
Teren
13.00km
-
Czas
02:37
-
VAVG
18.34km/h
-
Sprzęt Bottecchia Senales Fat Bike
-
Aktywność Jazda na rowerze
Dziś udało się zebrać zadziwiająco sprawnie. Taki zresztą był plan bo chciałem pokręcić na Mamucie.
Na kołach jestem o 6:03.
Trasa w wariancie bardzo spokojnym, nieco objazdowym i terenowym. Na początek na łącznik ze Strzyżowic do Parku Żurawiniec. Potem Akacjową w stronę torów i dalej na czarny szlak na Zieloną. Szybkie śmignięcie obok mola na P3 w stronę Mostu Ucieczki. Przez Reden do lasu zagórskiego i od zadniej strony docieram do mety.
Przejazd przyjemny, bardzo spokojny i zakończony tylko 1 min. po czasie.
Warunki bardzo przyjemne. Zdecydowanie cieplej niż wczoraj mimo nocnych burz i opadów. Raczej bezwietrznie. Słońce chwilę potrzebowało by podnieść się nad chmury.
Powrót również ze sporym udziałem terenu, niezbyt spieszny, zaginany i bardzo przyjemny. W końcówce jakby lekko pod presją ołowiejącego nieba.
Początek to las zagórski ale już po przejechaniu pod "94" zaczynam gięcie. Pierwotnie miało być inaczej ale jakoś tak mnie zniosło w stronę Gołonoga. Przekraczam tory przy stacji tamże i kręcę asfaltem w stronę bieżni przy P3. Kawałek wzdłuż częścią terenową i przed jachtklubem wracam na asfalt by dociągnąć do Piekła. Tu wbijam na bieżnię P4 i jak tylko jest okazja, to zjeżdżam na piasek. W końcu PO COŚ pojechałem dziś na grubasku :-) Dotarłszy do przejazdu na P3 przerzucam się na bieżnie w stronę mola. Same jego okolice sobie odpuszczam i bokiem przedostaję się do parku Zielona. Stamtąd na most na Czarnej Przemszy ale tym razem nie na czarny szlak. Jadę kawałek dalej i za torami wbijam w las i jego leśne ścieżki równoległe mniej więcej do czarnego szlaku tyle, że na północ od torów. Wydostaję się z lasu na granicy Łagiszy i Sarnowa. Asfaltem do świateł na "86" i zaraz za nimi wjeżdżam w ul. Kamienną by dotrzeć terenowo do parku Żurawiniec. Stamtąd terenem w stronę Strzyżowic. Wykończenie przez ul. Kasztanową.
Do domu docieram jakieś 20 min. przed tym jak rzęsiście lunęło. I nawet trochę grzmiało. Temperatura po opadzie nieco spadła.
Kategoria Praca
DPD
-
DST
34.00km
-
Teren
2.00km
-
Czas
01:37
-
VAVG
21.03km/h
-
Sprzęt Merida Matts TFS 100D
-
Aktywność Jazda na rowerze
Start o 6:14. Od razu czuję, że jazda będzie słaba. Warunki bardziej rześkie niż wczoraj ale przyjemnie. Trasa przez Łagiszę i Dąbrowę Górniczą. Trochę stania na światłach, trochę na skrzyżowaniach i w efekcie na mecie jestem 2 min. po czasie.
Powrót dziś krótki choć nie za szybki. Po południu wizyta u stomatologa więc nie ma miejsca w czasie na ekstra manewry. Trasa bez finezji: Mec, Środula, Stary Będzin, Zamkowe, las grodziecki, światła na "86" i prosta przez Gródków do domu.
Na powrocie niezłe ciepełko.
Kategoria Praca
DPODZD
-
DST
53.00km
-
Teren
1.00km
-
Czas
02:30
-
VAVG
21.20km/h
-
Sprzęt Merida Matts TFS 100D
-
Aktywność Jazda na rowerze
Start o 6:14. No nie mogłem się jakoś sprawniej wygrzebać. Warunki niemal identyczne jak wczoraj. Trasa takoż. Jedyna różnica dzisiaj to stanie na przejeździe przy "dworcu kolejowym" w Dąbrowie Górniczej. Aż całe 2 pociągi KŚ musiałem odczekać. Poza tym przejazd spokojny i przyjemny. Na drogach dość pustawo ale to już chyba tylko tak do końca tygodnia. Zacznie się rok szkolny i znów będzie tłok na jezdniach.
Warunki po pracy wyśmienite więc skusiłem się na lekkie pozaginanie powrotu. Trasa: Blachnickiego, górka środulska, Plejada, Pogoń, Czeladź (z zawijasami), Przełajka, Wojkowice, Rogoźnik, Góra Siewierska, Strzyżowice i do domu. Po drodze króliczki ale bardzo niemrawe. Przyjemne kręcenie powrotne. W domu zostawiam plecak, zakładam sakwy i już niespiesznie standardowo zaginam do wsiowego Lewiatana. Powrót bez gięcia żeby się piwo nie zagrzało. Dzięki nowej stopce rowerek jest teraz cichutki. Mam nadzieję, że z czasem się nie rozklekocze, jak poprzednia.
Kategoria Praca
DPSD
-
DST
35.00km
-
Czas
01:32
-
VAVG
22.83km/h
-
Sprzęt Merida Matts TFS 100D
-
Aktywność Jazda na rowerze
Tak jakoś wyszło, że zaczynam się toczyć o 6:15. Nie ma czasu na marudzenie. Właściwie to wypadałoby nieco przyłożyć się do kręcenia. Tak też i robię, choć jeszcze rezerwy mocy były. Trasa przez Łagiszę i Dąbrowę Górniczą. Spokojnie, sprawnie i przyjemnie. W ogóle warunki o poranku lepsze niż wczoraj. Odrobinę cieplej, sporo słońca i raczej bezwietrznie. Nogi podawały bardzo dobrze. Ostatecznie na mecie mam 3 min. zapasu.
Dziś powrót na kierunku Będzina. Tam przez Mec i Środulę. Zawijam do serwisu. Cel: wymiana stopki Błękitnemu. Obecna strasznie klekocze nawet na najdrobniejszych szczegółach. Nie pamiętam, czy miała tak od nowości czy z czasem się zdezelowała ale ostatnio bardzo mi to już przeszkadza. Przeszczep przebiega sprawnie. Potem jeszcze zaopatruję się w koszyk na bidon dla Mamuta i trochę zwyczajowych szpejów: smary, łatki. Dalszy powrót przez Zamkowe, Grodziec i Gródków. Kręciłem raczej z zaangażowaniem wywołanym przez gromadzące się na kierunku mojej jazdy niepokojące chmury. Do tego też ICM twierdził, że będą warunki do burz. Przy tym wszystkim nogi podawały. Dojeżdżając do domu słyszę grzmoty i nawet pokazuje się jedna błyskawica. Padać jednak nie zaczęło. Pewnie znów bokiem przejdzie. W domu jeszcze mocowanie koszyka Mamutowi.
Kategoria Praca, Serwis, Stopka
DPD
-
DST
41.00km
-
Teren
6.00km
-
Czas
02:00
-
VAVG
20.50km/h
-
Sprzęt Merida Matts TFS 100D
-
Aktywność Jazda na rowerze
Start o 6:10. Mógł być wcześniej ale jak mam za dużo czasu to lubię pozamulać a potem jest już zwykle za późno. Warunki bardzo przyjemne. Rześko, bezwietrznie, bezchmurnie, nad polami lekkie mgiełki. Kręcę trasę przez Łagiszę i Dąbrowę Górniczą. Przejazd spokojny. Na miejscu zapas 6 min.
W porównaniu do poranka to na zewnątrz piekło. Ale tylko przez chwilę. Kiedy jestem już na kołach i prędkość osiąga 22km/h robi się nagle całkiem przyjemnie. Utrzymując tyle na asfaltach da się żyć. Trasa bez finezji: Mortimer, Reden, Łęknice, bieżnia przy P3 do przejazdu na P4, Preczów, Sarnów. Za światłami na "86" skręcam w ul. Kamienną i wertepkując przetaczam się do Strzyżowic. W ostatniej chwili przypominam sobie o tym, że warto by mi zahaczyć o okolice DINO więc jeszcze przelot przez ul. Kasztanową by obrać właściwy kierunek. Przy DINO nie załatwiam tego, co chciałem więc z małym wygięciem przez skrót przy kościele dociągam do domu.
Przyjemne i spokojne kręcenie powrotne.
Kategoria Praca
Odprowadzanie i powrotne zaginanie
-
DST
38.00km
-
Teren
12.00km
-
Czas
02:07
-
VAVG
17.95km/h
-
Sprzęt Bottecchia Senales Fat Bike
-
Aktywność Jazda na rowerze
Zajechał dziś brat na nowym rowerku pochwalić się. Przykręcił ze starszym synem. Chwilę bawili a ja miałem czas założyć Mamutowi ożywioną przerzutkę przednią. Postanowiłem ich odprowadzić kawałek drogi i przy okazji zrobić test.
Ruszamy jakoś po 16:00. Terenem w stronę Parku Żurawiniec i dalej do szklarni. Potem na Dąbier-Chrobakowe i przez Warężyn na szlak niebieski do Wojkowic Kościelnych. Żegnamy się przed zjazdem na P4. Odbijam na bieżnię i kręcę nią aż do przejazdu na P3. Potem bieżnią od strony Łęknic dojeżdżam do mola i skręcam na Zieloną. Dalej czarnym szlakiem do Łagiszy i dalej terenem do lasu gródkowskiego. Objeżdżam go od strony Lidla do szkoły i przeskakuję na drugą stronę. Tyłami tartaku przedzieram się w stronę przejazdu kolejowego ale w ostatniej chwili jeszcze robię ucho wypadając ostatecznie przy cmentarzu w Psarach. Stamtąd ciągnę do domu znów w ostatniej chwili decydując się na małe wygięcie. Tym sposobem wyszło, ile wyszło.
Warunki przyjemne. Cieplutko, nieznaczny wiaterek, sporo słońca. I nawet mnie ludzie na bieżniach P3 i P4 jakoś nie drażnili.
Przerzutka działa bez zarzutu.
Kategoria Inne, Serwis
DPDZD
-
DST
41.00km
-
Czas
01:58
-
VAVG
20.85km/h
-
Sprzęt Merida Matts TFS 100D
-
Aktywność Jazda na rowerze
Rozruch przeciętny zakończony startem o 6:14. Warunki optycznie niezłe ale jak wychodzę na zewnątrz, to czuć chłodek. Kręcąc trasą przez Łagiszę i Dąbrowę Górniczą mam wrażenie, że powietrze stawia opór. Nogi nie chcą podawać. Patrząc na czasy przelotu na poszczególnych punktach kontrolnych widzę, że strata wynosi około 2 min. Z takim też spóźnieniem ostatecznie dobijam do mety. Z plusów to spokój na drodze. Przy okazji zauważyłem, że po południowej stronie "913" pojawiły się tabliczki z logo Strabag i oznaczeniami kilometrów. Wczoraj na powrocie zauważyłem tablicę "Budujemy dla Was. Prosimy o cierpliwość i ostrożną jazdę" czy jakoś tak. Pewnie wkrótce będzie rozkurz na tym odcinku drogi.
Popołudnie całkiem przyjemne. Słonecznie, ciepło, trochę wieje nie za ciepłym powietrzem mniej więcej z północy. Dalej jakoś nie czuję podawania w nogach (czyżby wyczuły zbliżający się koniec lata?), więc kręcę niezbyt intensywnie, głównie na młynkach. Trasa jedna ze zwykłych: Mortimer, Reden, Łęknice, bieżnia P3 do przejazdu na P4, Preczów, Sarnów i do domu. Tu zostawiam plecak, zakładam sakwy na bagażnik i jeszcze standardowe, zaopatrzeniowe zagięcie do wsiowego Lewiatana. Powrót prosto do domu i na dziś koniec rowerowania.
Kategoria Praca
DPD
-
DST
34.00km
-
Teren
1.00km
-
Czas
01:37
-
VAVG
21.03km/h
-
Sprzęt Merida Matts TFS 100D
-
Aktywność Jazda na rowerze
Rozruch coraz bardziej mi się rozjeżdża w miarę postępowania tygodnia. Dziś na kołach jestem o 6:15. Zero rezerwy na dojeździe. Pogoda lekko się poprawiła. Jest słoneczko. Niestety temperatura nieco spadała i do tego jakby lekko wiało ze wschodu. Takie mam przynajmniej odczucie na dojeździe. Trasa przez Łagiszę i Dąbrowę Górniczą. Szczęśliwie bez ekscesów. Jedynie musiałem odstać swoje aż przejedzie pociąg KŚ. Na mecie minimalnie przed 7:00.
Na powrocie nieco cieplej ale dalej sporo chmur i wieje. Słoneczko jednak czasem się przedziera. Powrót bez gięcia i nie za spieszny trasą przez Mec, Środulę, Stary Będzin, Zamkowe, las grodziecki, światła na "86" i "913" do domu. Obyło się bez ekscesów.
Kategoria Praca





















