DPD
-
DST
40.00km
-
Teren
1.00km
-
Czas
01:51
-
VAVG
21.62km/h
-
Sprzęt Scott Spark 750
-
Aktywność Jazda na rowerze
Dziś rozruch mniej więcej sprawny i start o 6:09.
Przyjemne warunki do kręcenia, słoneczko, lekki ruch powietrza, ciepło, sucho.
Trasa zwykła przez Sarnów, Preczów i Dąbrowę Górniczą zupełnie bez sensacji.
Na mecie zapas 1 min.
Dopisałem sobie serwis choć faktycznie miał on miejsce w sobotę ale dopiero dziś został przetestowany. Nastąpiła wymiana kapci u Rzeźnika. Poprzednie (Kendy) zrobiły się slickami. Miały przejechane ponad 10k km więc w sumie nie dziwne. Nowe sprawują się bardzo ładnie. Od razu widzę zmianę w przyczepności, zwłaszcza na zakrętach. Nowe oponki to Race King Continentala. Czy dobre, czy nie, nie wiem. Brałem takie nienajdroższe. Mam nadzieję, że wytrzymają pod te 10k km.
Powrót niespecjalnie spiesznie z minimalnym wyginaniem. Niemal wszystko asfaltami, ścieżkami i chodnikami. W ciągu dnia była burza i nie bardzo miałem ochotę taplać się w błocie.
Kolejno: Mortimer, Reden, Łęknice, przejazd między Pogoriami, Preczów, Sarnów. Na wiosce wygięcie przez ul. Kasztanową.
Spokojnie, przyjemnie. Słoneczko trochę przytłumione chmurami ale było przyjemnie. Trochę wiała mniej więcej z północy.
Kategoria Opona, Praca, Serwis
DPD
-
DST
38.00km
-
Teren
3.00km
-
Czas
01:46
-
VAVG
21.51km/h
-
Sprzęt Bottecchia Senales Fat Bike
-
Aktywność Jazda na rowerze
I tyle ze sprawnych rozruchów. Dziś znów ruszam tak późno, że obsuwa murowana - 6:19.
Warunki całkiem przyjemne. Jest rześko ze wskazaniem na wzrost temperatury. Lekko wieje. Sporo słoneczka.
Trasa zwykła przez Dąbrowę Górniczą. Spokojnie i bez sensacji.
Na mecie, jak było do przewidzenia, obsuwa na 9 min.
Powrót bez zawijasów, bez zamulania trasą przez Mortimer, Reden, Most Ucieczki, Zieloną, czarny szlak aż pod Park Żurawiniec i finisz asfaltem do domu.
Warunki iście letnie. Dużo słońca, ciepło, lekki wiaterek. W sam raz na kręcenie. Całe tabuny rowerzystów również musiały uznać warunki za doskonałe, skoro wytoczyły się na ścieżki i ulice.
Kategoria Praca
DPD
-
DST
36.00km
-
Teren
8.00km
-
Czas
01:59
-
VAVG
18.15km/h
-
Sprzęt Bottecchia Senales Fat Bike
-
Aktywność Jazda na rowerze
Dla odmiany dziś sprawny rozruch i start o 6:05.
Warunki nieco słabsze niż wczoraj. Lekko dmucha, pochmurno, nie za ciepło.
Trasa zwykła przez Sarnów, Preczów i Dąbrowę Górniczą. Spokojnie i przyjemnie. Mam czas to też nie cisnę. Po prostu zwykłe tempo podróżne.
Na mecie 4 min. zapasu.
Skończyło mi się dziś wcześniej paliwo i powrót na lekkim ssaniu. W związku z tym niezbyt spieszny, a właściwie to wręcz spacerowy.
Początek przez las zagórski do przejazdu pod "94" na Starocmentarnej. Potem obok targu i Urzędu Miejskiego D. G. pod Most Ucieczki. Stamtąd na Zieloną i czarny szlak do Łagiszy. Dalej terenem wzdłuż torów do Stachowego, magazyny i grzecznie finisz asfaltem do domu.
W lesie zagórskim, na czarnym szlaku i terenowym kawałku do Stachowego mlaskato, miejscami rozlewiska. Troszkę uflejałem Mamutowi kapcie. Sam też trochę błotkiem się pokryłem. Pogoda taka sobie. Nieciepło, niezimno, trochę wiatru, momentami słoneczko między chmurami. Zdatnie do jazdy ale bez szału. Plus taki, że wróciłem na sucho. Pewnie pokrowiec na plecaku zadziałał jak talizman. W kilku miejscach było widać, że jakiś czas wcześniej padało.
Spokojny powrót z pracy.
Kategoria Praca
DPD
-
DST
38.00km
-
Teren
4.00km
-
Czas
01:42
-
VAVG
22.35km/h
-
Sprzęt Bottecchia Senales Fat Bike
-
Aktywność Jazda na rowerze
Start dziś tak późny, że nie było najmniejszych szans zmieścić się z dojazdem przed 7:00. Ruszam dopiero o 6:23.
Warunki zupełnie odmienne od wczorajszych. Jest słonecznie, trochę delikatnych chmurek, wieje, odczuwalnie chłodniej niż wczoraj.
Kręcę trasę zwykłą przez Sarnów, Preczów i Dąbrowę Górniczą wkładając w to sporo zaangażowania. Obliczyłem po drodze, że spóźnienie będę miał tak na 10 min. Udało się zredukować je o całe 60 sekund.
Przejazd generalnie spokojny. Jedynie w centrum D. G. na rondzie chwila niepewności czy kierownicy nadciągający od strony Będzina raczą się zatrzymać.
Powrót bez gięcia i raczej żwawo. Trasa częściowo po własnych śladach. Różnica od Mortimeru do Zielonej i potem od Zielonej do Psar.
Spokojnie, bez sensacji w przyjemnych warunkach pogodowych (słoneczko, lekki wiaterek, przyjemnie ciepło).
DPOD
-
DST
50.00km
-
Teren
5.00km
-
Czas
02:40
-
VAVG
18.75km/h
-
Sprzęt Bottecchia Senales Fat Bike
-
Aktywność Jazda na rowerze
Rozruch niezbyt sprawny. Wytaczam się dopiero o 6:18. Będzie obsuwa.
Warunki, jakby to powiedzieć, dwuznaczne. Optycznie to kicha. Szaro, dywan chmur, mokre jezdnie, a jak wyszedłem z domu to jeszcze poczułem mżawkę. Jednak mimo tego jest dość przyjemnie. Temperatura w sam raz na krótkie wdzianko, nie wieje i nawet w trakcie jazdy nie jest chłodno. Wkurzają tylko te drobne kropelki osiadające na okularach. Co chwila muszę je przecierać.
Trasa zwykła przez Sarnów, Preczów i Dąbrowę Górniczą. Spokojnie, umiarkowanie dynamicznie. Na rondzie w centrum D. G. chwila niepewności czy mi klient od strony Będzina ustąpi pierwszeństwa. Ustąpił ale tak na ostatnią chwilę. Już miałem się łapać za hamulce.
Oszacowane po drodze na 8 min. spóźnienie udaje mi się zredukować ostatecznie do 6 min.
Na mecie konstatuję też, że wybór klubowej koszulki na dziś nie był dobrym pomysłem. Dominuje w niej barwa biała. W takich warunkach nabiera ona szybko wzorku wiadomego.
Dzień pogodowo smętny. Pochmurno cały czas. Okresami mżawka i czasem opady. Zaczyna wiać. Wytaczam się jak zwykle i od razu wątpliwości. Wdziewać zestaw gumowy czy zawalczyć. Na razie tylko plecak w pokrowcu. Postanawiam zawalczyć. Gdyby było chłodniej to decyzja byłaby inna.
Zaczynam w kropli po swoich śladach aż do Mortimeru. Czasem krople znikają, znów się pojawiają i tak właściwie całą trasę. Raz lekki deszczyk, raz mżawka. Za Expo Silesia skręcam na Starocmentarną i cisnę na Reden i dalej pod Most Ucieczki oraz Zieloną, gdzie wracam na własne ślady aż za światła na "86". Potem kawałek wzdłuż parku Żurawinec w drodze pod szklarnie w Borach Malinowskich i do Malinowic. Potem kolejno Dąbie, Goląsza Górna, Brzękowice Górne, Twardowice. Tu zostawiam balast, który był przyczyną zaginania powrotnego, i wracam przez Górę Siewierską i Strzyżowice prosto do domu.
Mimo tego, że kapało i wiało, jechało się całkiem przyjemnie. Przelot spokojny.
Kategoria Praca
Z
-
DST
3.00km
-
Czas
00:11
-
VAVG
16.36km/h
-
Sprzęt Bottecchia Senales Fat Bike
-
Aktywność Jazda na rowerze
Ślimaty dzień nie nastraja do objazdów ale zaopatrzenie trzeba zdobyć.
Najpierw do wsiowego Lewiatana. Tym razem nie zwykłą drogą bo po niedawnym i wczorajszym kapaniu jest tam straszne bagno. Tak więc szybko tam i nazad asfaltem. Na powrocie znów zaczęło mżyć.
Zostawiam balast i jeszcze szybki wyskok do najbliższej piekarni. Też bez zaginania.
W ogóle jakiś taki nędzny mam dzień od samego rana. Zero chęci na jeżdżenie.
Kategoria Inne
DPD
-
DST
36.00km
-
Czas
01:46
-
VAVG
20.38km/h
-
Sprzęt Bottecchia Senales Fat Bike
-
Aktywność Jazda na rowerze
Wstaję - mokro, mglisto. Kwadrans przed startem leje. Zmiana koncepcji wdzianka na zestaw gumowy. Wychodzę, mokro ale nie pada. Nie mam już jednak czasu zrzucać warstwy wodoodpornej i ruszam w drogę. Jest 6:15. Niedoczas spory. Szacuję tak 6 do 10 min.
Kręcę zwykłą trasę przez Sarnów, Preczów i Dąbrowę Górniczą. Nie cisnę za mocno żeby się nie zagotować więc raczej nie nadrobię.
Przelot spokojny, bez sensacji. Na mecie przekonuję się, że jednak zestaw gumowy trochę się przydał. Plecy całe zapaprane tym co poderwało tylne koło z licznych kałuż i błotka. Obsuwa na 6 min.
W ciągu dnia wypogodziło się na tyle, że zdążyło wszystko wyschnąć. Schodząc po rower i spakować zestaw gumowy byłem przekonany, że wrócę na sucho. Nie powinienem był być. Ledwo wytoczyłem Mamuta na zewnątrz a już pojawiły się drobne kropelki. Bardzo szybko zrobił się z tego rzęsisty deszcz. Nawet nie zdążyłem dobrze ruszy. Od razu wyciągam zestaw gumowy i chwilę motam się z jego zakładaniem. I dobrze zrobiłem bo spory kawałek drogi nieźle mnie okapało.
Pogoda zniechęciła mnie do objazdów. Wybrałem trasę przez Będzin.
Przez Mec i do cmentarza na Środuli deszcz daje równo. Potem nieco słabnie ale do poziomu słabego kapania ale wszędzie już jest pełno wody. Dworską i Zuzanny płyną potoki. Na zjeździe w stronę izby wytrzeźwień istna rzeka i rozlewiska jak na Florydzie.
Przetaczam się na ścieżkę małobądzką. Jest zrobiona z kostki i tam woda się prawie nie zbiera. Potem Nerka i Zamkowe w drodze do lasu grodzieckiego. Stamtąd na światła na "86" i dalej za Lidlem do lasu gródkowskiego. Przy szkole już mi się nie chciało wspinać na objazd więc pojechałem placem budowy "913". Samochodem nie ma szans przejechać ale rowerkiem to nie problem.
Cykam kilka foto, m. in. przepustów dla zwierzyny małej. Noga za nogą toczę się prosto do domu. Czasem jakieś kropelki mnie nawiedzają.
Ostatecznie wracam do domu bardziej mokry od potu niż od wody z opadów i jezdni. Jednak w ogólnym rozrachunku jazda w zestawie gumowym się opłaciła. Mnóstwo marasu na nim się zatrzymało.
Kategoria Praca
DPD
-
DST
38.00km
-
Teren
4.00km
-
Czas
01:40
-
VAVG
22.80km/h
-
Sprzęt Scott Spark 750
-
Aktywność Jazda na rowerze
Rozruch dobry a start jak często - obsunięty. Wytaczam się o 6:15. Zero miejsca na marudzenie. Ale przynajmniej warunki są przyjemne choć nie wyglądają. Niebo zaciągnięte jednorodnym dywanem chmur. Nie wieje. Lekko zamglone. Czuć sporo wilgoci w powietrzu. Jezdnie raczej suche.
Kręcę trasę zwykłą przez Sarnów, Preczów i Dąbrowę Górniczą. Staram się utrzymać wyższe tempo i chyba się udaje, bo na miejsce zataczam się równo o 7:00.
Na finiszu, na moście na Lenartowicza, nagrywa mi się na kamerce jak trachnęły się bokami dwa ciężarowe. Jeden stracił lusterko.
Powrót zaczynam pod delikatnymi kroplami, które to sprawiają, że przykładam się dość konkretnie do kręcenia. Gdybym poleciał na kierunku do Będzina, to pewnie by mnie zlało. Jadąc w stronę Mortimeru w końcu wydostałem się spod kropel i przez Reden na sucho docieram do Zielonej i dalej czarnym szlakiem do Łagiszy. Tym razem odpuszczam teren bo spodziewałem się tam bagienka. Już i tak lekko się upaprałem przejeżdżając i przez Zieloną, gdzie musiało lać chwilę wcześniej nim tam dotarłem, i przez czarny szlak, gdzie takoż było mokro. Grzecznie wykańczam asfaltem przez Sarnów wracając na własne ślady.
Całą drogę słyszałem lub widziałem pogróżki. Na moje oko lało mniej więcej w Grodźcu a potem w Wojkowicach. Ewentualnie trochę dalej na południe za tymi miejscowościami.
Kropelki dogoniły mnie dopiero na podjeździe pod podstawówkę w Psarach. Kręcą na maksa, ile dałem jeszcze radę, wbijam się pod górkę i dalej cisnę prosto do domu. Ostatecznie nie zlało mnie. Kropiło jeszcze przez około godzinę nim lunęło.
Dawno tak wartko nie przeleciała mi droga do domu :-)
Kategoria Praca
DPD
-
DST
37.00km
-
Teren
2.00km
-
Czas
01:46
-
VAVG
20.94km/h
-
Sprzęt Scott Spark 750
-
Aktywność Jazda na rowerze
Miałem nadzieję, że uda się dojazd zrobić na sucho. Nie udało się.
Zbieram się tak sobie sprawnie i wytaczam o 6:10.
Warunki termicznie przyjemne, w sam raz na wdzianko "na krótko". Niestety od razu są już kropelki. Początkowo niegroźne ale im dalej w las, tym więcej drzew. W Preczowie kapie już dość zauważalnie. Udaje mi się dociągnąć do przepustu na Czarnej Przemszy gdzie się poddaję, staję i zakładam kurtkę i pokrowiec na plecak. Deszczyk jeszcze bardziej się rozkręca. Towarzyszy mi intensywnie mniej więcej do centrum. Potem lekko słabnie ale nie zanika.
Ostatecznie na mecie mam 3 minuty obsuwy, w butach lekko wilgotno, pod kurtką mokro. Niespecjalnie super ale mogło być gorzej. Zorientowałem się też na mecie, że gdzieś po drodze posiałem przedni błotnik.
Ku mojemu zaskoczeniu wypogodziło się. Ale i tak pozostałem czujny, bo ICM informował o możliwości burzy. I faktycznie warunki były takie, że burza była wielce prawdopodobna. Dużo wilgoci wisiało w powietrzu. Było sporo słonka i trochę wiało nie zawsze korzystnie. Ale ogólnie warunki dobre do kręcenia.
Wracam na kierunku do Będzina standardowo przez Mec, Środulę i Stary Będzin. Wpadam na chwilę do serwisu kupić płetwy na ramę za przednie koło. Jedną do Rzeźnika w zamian za posiany błotnik, drugą na zaś albo do Błękitnego albo do Srebrnego. W zależności do którego będzie wcześniej potrzebna.
Na skrzyżowaniu Alei Kołłątaja z wylotem Modrzejowskiej jakieś osobowe "bum". Stoi Policja, Straż i ruch ogólnie przyduszony. Widać to na Nerce gdzie szybko się zacieśnia. Mnie, na rowerku, na szczęście to nie dotyczy. Kręcę spokojnie w stronę Fabryki Domów i dalej na światła na "86". Potem za Lidlem do lasu gródkowskiego i zakosami w stronę DINO. Stamtąd wygięcie ku Lewiatanowi i wykończenie przez ul. Kasztanową.
Powrót przyjemny, niezbyt spieszny i spokojny. Godzinkę później zrobiło się ciemno na północny wschód i południowy wschód ode mnie. Wyglądało jakby tam lało. U mnie ledwo kilka grubych kropel. Ale dzień jeszcze młody i może dowalić.
Kategoria Praca
DPD
-
DST
45.00km
-
Teren
7.00km
-
Czas
02:02
-
VAVG
22.13km/h
-
Sprzęt Scott Spark 750
-
Aktywność Jazda na rowerze
Zbieram się dziś nieco sprawniej i toczenie rozpoczynam o 6:07. Skoro jest lekki zapas czasowy to robię mikroobjazd. Przez teren do parku Żurawiniec i dalej do świateł w Sarnowie. Reszta trasy standardowa przez Preczów i Dąbrowę Górniczą.
Pogoda zbliżona do wczorajszej. Może tylko odczuwalnie odrobinę cieplej.
Generalnie przejazd spokojny. Jedynie w na Żurawińcu trafił się durny owczarek niemiecki bez kagańca i z wyszczekaną mordą. Do tego nie słuchający swojego opiekuna. Chyba znów zacznę wozić gaz pieprzowy. Potem jeszcze w Preczowie był drugi ale znacznie mniejszy.
W ciągu dnia coś chwilę kapało ale do mojego startu powrotnego zdążyło wszystko wyschnąć. Na niebie jednak dywan chmur i lekko wieje. Termicznie może minimalnie lepiej niż rano.
Trasa bez cudów ale lekko naciągnięta. Standard przez Mortimer, Reden, Łęknice, przejazd między Pogoriami, Preczów i Sarnów do wsiowej piekarni. Stąd powrót jak zwykle, kiedy tu przyjeżdżam w sobotę po pieczywo, czyli las gródkowski, za tartak, bokiem w stronę DINO, zagięcie przy Lewiatanie. W ostatniej chwili jeszcze doginam przez ul. Kasztanową.
Przyjemnie, spokojnie do domu. Trochę jakby przetrzebiło ludność na pojezierzu. Nie ma słoneczka to aktywność spada.
I się mi jeszcze przypomniało, że na powrocie też był ujadający kundel. Tym razem przy Technicznych Zakładach Naukowych.
Kategoria Praca





















