Inne
Dystans całkowity: | 17547.00 km (w terenie 3161.00 km; 18.01%) |
Czas w ruchu: | 980:14 |
Średnia prędkość: | 17.90 km/h |
Maksymalna prędkość: | 62.00 km/h |
Liczba aktywności: | 515 |
Średnio na aktywność: | 34.07 km i 1h 54m |
Więcej statystyk |
Klubowe urodziny
-
DST
48.00km
-
Teren
15.00km
-
Czas
03:00
-
VAVG
16.00km/h
-
Sprzęt Scott Spark 750
-
Aktywność Jazda na rowerze
Dziś obchody 5 rocznicy powstania Cyklozy. Zlot na nieoficjalnej bazie klubu czyli u Waldka na działce o 15:30. Ruszam mniej więcej godzinę wcześniej. Kręcę przez Wojkowice i Czeladź do Milowic. Tam wbijam na czerwony szlak i wykorzystuję go aż nie przecinam drogi na Mysłowice. Stamtąd przebijam się obok placu zabaw za rzekę i po kilku zawijasach oraz długiej prostej docieram do celu. Na miejscu już impreza kręci się w najlepsze. Nie jestem ostatni. Po mnie jeszcze długo nadciągają kolejni klubowicze. Żarełko, coś do tego, żarty, toasty. Bardzo szybko czas ucieka. O 21:00, kiedy już powoli zaczyna się ściemniać ale jeszcze coś widać, żegnam się i ruszam w drogę powrotną. Z racji tego, że wracam nieco na nielegalu wybieram mocno odludną trasę czyli z Dańdówki jadę terenem aż na Zagórze pod PKM. Potem Szymanowskiego i chodnikami wzdłuż Braci Mieroszewskich do Expo. Tam skręcam na Starocmentarną. Pod "94" kręcę na Reden i dalej na Pogorię 3. Stąd jadę na Zieloną i na czarny szlak do Łagiszy. Miałem pociągnąć dalej terenem ale od jakiegoś czasu łupie mnie w czerepie i nie mam nastroju do włóczenia się po ciemku polami. Wytaczam się na asfalt i jadę do Sarnowa. Tam przez światła i długa prosta do domu. Gdyby nie to, że kac zaczął się wcześniej niż powinien powrót byłby całkiem przyjemny. Temperatury były bardzo przyjazne.
Kategoria Inne
Pożegnać ostatnie dni wolności...
-
DST
33.00km
-
Teren
5.00km
-
Czas
01:53
-
VAVG
17.52km/h
-
Sprzęt Merida Matts TFS 100D
-
Aktywność Jazda na rowerze
... Prezesa.
Dziś Marcin postanowił popełnić błąd, który niejeden
facet już ma na rachunku i się ożenić. Choć akurat, w jego przypadku to
raczej wyjdzie mu na dobre, bo Prezesowa nie dość, że reprezentacyjna to
na dodatek sympatyczna :-) Z opowieści Darka dowiedziałem się, że
wczoraj zafundowali, jeszcze wtedy przyszłej, młodej parze śląski
zwyczaj tłuczenia zastawy. Zdjęcia z akcji wyglądały grubo. Dziś klubem
postanowiliśmy zrobić mu trochę wiochy już w trakcie tego ważnego dnia.
Ruszam równo w samo południe i kręcę dość dynamiczne na spotkanie pod
sosnowiecką "Żyletą". Mam na to 30 min. Trochę spowalnia mnie
tradycyjny, sobotni kociokwik przy targu ale ostatecznie porzucając
ścieżkę wzdłuż Małobądzkiej i ciągnąc asfaltem zjawiam się na czas. Tu
już kilku chłopaków czeka. Po mnie przyjeżdżają następni i zbiera nas
się niezła gromadka. Byłem trochę niewtajemniczony w detale ale szybko
się wyjaśniło o co chodzi. Na początek dmuchanie balonów i obwieszanie
nimi siebie i rowerów. Potem grupą jedziemy na most na Czarnej Przemszy.
Będzie tam przejeżdżała Młoda Para i tam im zrobimy pit-stop. Chwilę
czekamy nim się zjawiają. Pobieramy haracz. Focimy się i potem
poprzedzamy weselników. Daleko nie ujechaliśmy znajomi z Katowic robią
drugiego stopa, o wiele bardziej widowiskowego. Rozwaleni na środku
drogi, z rozrzuconymi rowerami, z taśmą w poprzek sprawiają, że nie ma
szansy na przejazd. Pan Młody musi obowiązkowo reanimować "ofiary".
Trochę trwa nim wstają na własne koła. Potem podjeżdżamy pod pałac Szena
(zapis fonetyczny bo nie chce mi się szukać właściwej pisowni, jakby
się człowiek nie mógł nazwać jakoś po ludzku typu Kowalski, Macaj, Dupa
czy jakoś tak). Jest focenie przed faktem i po fakcie. To drugie również
z lekkim zamieszaniem z naszej strony :-) Ogólnie wesoło. Potem Państwo
Młodzi, rodzina i goście udają się na część rozrywkową a my małymi
grupkami rozjeżdżamy się w swoje strony. Z Maćkiem, Markiem i Grześkiem
ruszamy w stronę Pogoni. Po drodze odłącza się Grzesiek i we trzech
jedziemy mniej więcej w stronę Milowic. Niespiesznie, rozmawiając
chłopaki odprowadzają mnie do kładki nad autostradą i tu się żegnamy.
Solo kręcę do Czeladzi używając trochę terenu na czuja. Z Czeladzi
standardem do Wojkowic pod Orlen, dalej w wertepki i prosta do domu.
Pogoda wytrzymała dziś cały dzień choć po południu pojawiło się nieco
chmurek. Ale nic z nich nie spadło. Temperatura była wręcz idealna do
wdzianka "na krótko".
Albo się obkupią albo nie jadą :-)
Obkupili się.
Po drodze trzeba było reanimować rannych.
Ale potem już wszyscy dali radę zrobić eskortę.
Młoda para.
Link do pełnej galerii
Potem
w domu z rowerowych spraw to zabawa z wymianą szprychy u Czarnego
Rzeźnika. Przy tej okazji pękła druga i trochę mi się operacja
przeciągnęła. Testy po poskładaniu wszystkiego wypadły dobrze. Pokonanie
krawężnika kilka razy nie wywołało powtórki więc jest nadzieja, że full
znowu trochę popracuje. Przy okazji nieco zmodyfikowałem mocowanie
błotnika i przyuważyłem, że nieco uszkodzony jest pancerz tylnej
przerzutki. Chyba musiałem gdzieś dobić. Zabezpieczam miejsce
uszkodzenia nieśmiertelną srebrną taśmą. Powinno wytrzymać do następnego
przeglądu. Taką mam przynajmniej nadzieję.
Kategoria Inne, Pancerz, Serwis
ZMK
-
DST
46.00km
-
Czas
03:01
-
VAVG
15.25km/h
-
Sprzęt Scott Spark 750
-
Aktywność Jazda na rowerze
3 maja to już od kilku lat termin Zagłębiowskiej Masy Krytycznej. Jako, że nie było innych ciekawych opcji, zdecydowałem się wybrać na to wydarzenie. Wezwanie do zbiórki klubowej mówiło o fotnannie i 14:00. Ruszam 13:25. Pewnie bym się wyrobił w czasie ale zastopowało mnie trochę to, co zastałem w Czeladzi, tzn. potoki na drogach. Musiało niedawno tu przejść jakieś oberwanie chmury czy coś w tym rodzaju. Przez to przerzucam się na nieco suchsze chodniki ale tracę na prędkości. Na Milowicach już praktycznie sucho tyle, że trafiam na dość zauważalny wmordewind, który jest kolejną przyczyną lekkiej obsuwy. Na szczęście pod fontanną zastaję już grupkę klubowiczów a kolejni nadjeżdżają. W sumie było nas całkiem sporo. Trochę pogaduch i ruszamy lekkim objazdem na miejsce startu. Pod dworcem PKP już nielichy tłum i zewsząd ciągną kolejni rowerzyści. Dostajemy kamizelki z numerkami i czekamy na godzinę startu. O 15:00 ruszamy. Choć to "ruszamy" to tak trochę na wyrost. Nim zaczęliśmy się toczyć upłynęło ze 20, albo i więcej, minut. Taka masa ludzi potrzebowała czasu i mijesca na rozpędzenie się. Tempo jest mocno spacerowe nawet na podjazdach. Trasa wiedzie głównymi drogami obstawiona przez Policję. Jedziemy przez ślimak na Pogoń i dalej do Będzina. Przez nerkę wjeżdżamy na górkę obok kościoła i dalej na Koszelew. Tu już zjazd do centrum Dąbrowy Górniczej i na rondzie skręcamy w stronę dworca PKP. Potem dalej przez przejazd kolejowy i prosto na parking przy molo na Pogorii 3. Po drodze dużo gadania, trochę focenia i ogólnie miła i spokojna przejażdżka. Nie zauważyłem żadnej kraksy i może ze 3-4 osoby serwisujące chyba kapcie. Na miejscu gorchówka i losowanie 4 rowerów i kilku innych nagród. Ostatnie rozdawane w lekkim pośpiechu bo rozpętał się zimny deszczyk. Zarzucam kurtkę, żegnam się ze znajomymi i ruszma na Zieloną. Tu jednak zniechęca mnie ścisk na mostku i przejściu przez tory więc odbijam w prawo i wracam objazdem na bieżnię. Jadę nią do Świątyni Grillowania, przerzucam się przez dzikie przejście na Pogorię 4 i dalej do Preczowa. Na podjeździe do Sarnowa sucho. Kurtkę zawieszam na plecaku i całkiem żwawo kręcę końcówkę do domu. Dojeżdżam na sucho ale wokół ołowiane chmurki a w dwóch miejscach widać, że pada. Ostatecznie jednak nie przeradza się to w jakieś wielkie ulewy.
Link do pełnej galerii
Kategoria Inne
Objazdowo po szprychy
-
DST
35.00km
-
Teren
7.00km
-
Czas
01:41
-
VAVG
20.79km/h
-
Sprzęt Scott Spark 750
-
Aktywność Jazda na rowerze
Nie patrzyłem na termometr czy prognozy bo rzut oka za oknem wystarczył by dojść do wniosku, że warunki do jazdy są conajmniej sprzyjające. Startuję ciut po 12:00 odziany na krótko ale po kilkuset metrach wrzucam bluzę z długim rękawem bo jednak deczko chłodno. Od tego momentu komfort termiczny jest ok i mogę kręcić już bez dodatkowych przerw. Częściowo terenem częściowo asfaltem przez Sarnów, Preczów i Dąbrowę Górniczą kręcę do Będzina do serwisu po szprycy dla rannego Błękitnego. Udaje się załatwić sprawę bez problemu i dalej już nie ciśnięty czasem zaginam powoli przez Syberkę do Czeladzi na Piaski. Stamtąd przez centrum Czeladzi do Grodźca. Stąd dalej do Gródkowa obok stadionu MKS. Na końcówce jeszcze kilka kawałków terenu i lądowanie w domu. Bardzo przyjemnie się dziś jeździło choć jeszcze to nie są te moje ulubione upały ale nogi podawały całkiem nieźle i początek po terenie był bardzo dynamiczny. Za Będzinem już spokojniej.
Kategoria Inne
Biznesowo
-
DST
30.00km
-
Czas
01:48
-
VAVG
16.67km/h
-
Sprzęt Merida Matts TFS 100D
-
Aktywność Jazda na rowerze
Dziś w planie kręcenie w celu załatwienia dwóch spraw. Ruszam 9:59. Nieco wieje, wysokie chmury i co jakiś czas przebijające się na krócej lub dłużej słoneczko. Jezdnie suche. Niezłe warunki do jazdy. Na drogach trochę ruch bo dziś targ w Będzinie, który to też zamierzam najechać ale na początek kręcę do Dąbrowy Górniczej. Droga standardowa jak do pracy czyli przez Gródków, Łagiszę, Zieloną. Bez ciśnienia i na młynkach bo w gębę daje zimny wiatr. Ale i tak jedzie się fajnie. W Dąbrowie udaje mi się załatwić co chciałem i teraz kręcę do Będzina. Aleją Róż podciągam się trochę w górę i potem obieram kierunek na Mydlice i dalej Koszelew. Stamtąd dalej prosto staczam się do świateł i za nimi, obok Teatru Dzieci Zagłębia, wbijam na chodnik, którym dotaczam się za Czarną Przemszę. Skręcam wzdłuż rzeki na targowisko i... to był błąd. Ścisk jeszcze spory i jazda w tempie spacerowym a czasem w trybie hulajnogi. Docieram w końcu do sekcji, która mnie interesowała. Gdybym objechał to asfaltem byłbym ze 3x szybciej w tym samym miejscu. Tu robię ogląd szukając tego, po co przyjechałem ale oferta jest taka, że mi nie pasuje. Tak więc na targu nie załatwiam nic. Skoro tak, to ruszam w drogę powrotną. Przez Łagiszę i Sarnów docieram do mojej wioski i uczyniwszy w niej jeszcze dwa małe zagięcia osiągam w końcu dom.
Kategoria Inne
Do brata
-
DST
37.00km
-
Czas
01:48
-
VAVG
20.56km/h
-
Sprzęt Scott Spark 750
-
Aktywność Jazda na rowerze
Dzień smętny. Rano chyba nawet konkretnie padało ale ten czas przespałem. Zbieram się do startu nieco po 12:00. Na zewnątrz lekka mżawka i trochę wiatru. Jezdnie mokre. Warunki zniechęcające. Kręcę bez gięcia w teren i dodawania extra kilometrów. Prosto przez Sarnów i Preczów nad Pogorię 4 i wzdłuż zbiornika do Wojkowic Kościelnych. Potem jeszcze kawałek do Ujejsca. Po przerwie droga w odwrotną stronę ale trochę inną trasą. Od Wojkowic Kościelnych kręcę na Marcinków i dalej do Toporowic. Tam robię zwrot na Dąbie i przez Brzękowice Dolne dociągam do Strzyżowic. Tu lekko wyginam by zahaczyć o sklep i po szybkich zakupach zjeżdżam prosto do domu. Większość czasu kręciłem w mżawce. Od wilgoci najbardziej ucierpiały wychładzane nogi. I wkurzało to, że ciągle musiałem okulary wycierać. Mimo tych niedogodności jednak przyjemna przejażdżka.
Kategoria Inne
Zmierzyć się
-
DST
61.00km
-
Teren
2.00km
-
Czas
03:08
-
VAVG
19.47km/h
-
Sprzęt Scott Spark 750
-
Aktywność Jazda na rowerze
Wygląda na to, że w końcu sprawa koszulek klubowych doczeka się szczęśliwego końca. Od kiedy Krzysiek pilnuje sprawy ta posuwa się do przodu. W tygodniu przyszło sms-em wezwanie na spotkanie w klubie w celu dokonania przymiarki koszulek wzorcowych. Startuję o 14:05 w całkiem przyjemnych warunkach termicznych. Pod kurtką, pierwszy raz od dość dawna, koszulka z krótkim rękawkiem. Polarowa bluza jedzie w plecaku tak "na zaś". Kręcę na początek tak ja do pracy przez Zieloną do centrum Dąbrowy Górniczej. Tu zahaczam o ścianę płaczu by od razu mieć fundusze na opłacenie koszulek. Potem przez Mydlice i Środulę przebijam się do centrum. Na miejscu jestem mniej więcej godzinę po starcie. W środku ćma ludzi i zabawa ciuchami. Rozmarówka jakaś dziwna. XL na mnie niby pasuje ale tak dość ściśle. O wiele swobodniejsza jest XXL. Decyduję się na ten drugi rozmiar. Nawet jak nieco spadnie mi waga, to i tak nie będzie zbyt luźna. Potem jeszcze odbieram znaczek do legitymacji PTTK. Ekipa powoli się rozchodzi. Prezes pyta czy bym z nim nie podskoczył do Katowic. W sumie nie miałem takiego planu ale że czas był niezły i jeszcze jasno to ani trochę nie miałem nic przeciwko. Oddaję się przyjemności jazdy oddając całkowite sterowanie trasę Marcinowi. Momentami jedziemy takimi zawijasami, że nie wiem gdzie jestem. Robi się ciemno. Załatwiamy w Katowicach przymiarkę Prezesowej i wracamy oddać wzorce Krzyśkowi. Z Sosnowca kręcimy przez Pogoń i Będzin do Grodźca. Tu, po zjeździe pod Biedronkę, oddajemy się hazardowi. Potem ścieżką staczamy się do Wojkowic. Na Orlenie Prezes wrzuca kalorie by uniknąć ssania na powrocie. Mnie się już lekkie włączyło ale ja zaraz będę w domu. Pagórkami jedziemy do Strzyżowic i lekkim zagięciem pod mój kwadrat. Udało mi się dogiąć do tylu km, ilu myślałem, że jest szansa. Żegnam się z Marcinem, który rusza w drogę powrotną do domu. Ciekaw jestem ile dokręci :-)
W sumie warunki niezłe do jeżdżenia. Sucho. Wiatr, owszem, był ale niezbyt namolny. Po zachodzie słońca zaczęło się robić chłodniej ale dało się kręcić. W sumie całkiem fajna sobota wyszła.
Kategoria Inne
Delikatne napoczęcie roku
-
DST
41.00km
-
Teren
23.00km
-
Czas
02:23
-
VAVG
17.20km/h
-
Sprzęt Scott Spark 750
-
Aktywność Jazda na rowerze
Rano na chwilkę wypełznąłem zrobić kilka foto wokół i z domu licząc na jakieś efektowne przymarznięte widoczki. Nie było specjalnie spektakularnie.
W okolicach 13:00 ruszam na kółeczko po okolicy z zamiarem przeorania nieco terenu. Na początek jadę do Góry Siewierskiej zaliczając nieco wertepków i rozgrzewkę przy tym. Asfaltem zjeżdżam w stronę Twardowic i na podjeździe skręcam w las dociągając nim do Rogoźnika. Nad zbiornikiem robię kilka fotek i kręcę dalej do lasu w stronę Kozłowej Góry. Trochę przedzierania się nieuczęszczanymi przecinkami, trochę speedu leśnymi autostradami i ostatecznie wybywam na asfalt w Ossach. Przez Niezdarę wyjeżdżam na "78" i skręcam w stronę Świerklańca. Za mostem odbijam na prawo ponownie do lasu i leśnymi autostradami jadę do samego Świerklańca. Tam na chwilę wjeżdżam do parku robiąc kilka foto. Z parku wjeżdżam na wał wzdłuż zbiornika Kozłowa Góra i jadę do tamy gdzie skręcam do Wymysłowa. W Wymysłowie ponownie wjeżdżam do lasu i kręcę nim aż do "A1". Przejeżdżam wiaduktem nad nią przy okazji robiąc kilka foto paralotniarzowi. Potem już bez marudzenia przez Rogoźnik i Strzyżowice domykam kółeczko.
Bardzo przyjemne, spokojne i niespieszne kręcenie. Było kilka miejsc, gdzie rowerek ładnie się toczył ale tym razem wolałem te spokojniejsze odcinki bo było na nich po prostu cieplej. Samochodów po drodze nędznie. Pewnie kierowcy jeszcze przepalali wczorajsze spożycie ;-) Innej aktywności ludzkiej też raczej niewiele. Głównie spacerowicze. Takich od aktywniejszego wysiłku spotkałem niewielu. Trochę biegaczy w okolicach parku w Świarklańcu. Tam też kilku rowerzystów. Poza tym cisza i spokój.
Link do pełnej galerii
Poranne zdjęcie na dachu.
Nad Rogoźnikiem.
Via Regia.
Park w Świerklańcu.
Latający "na szmacie".
Podsumowanie.
Kategoria Inne
ZO i Podsumowanie
-
DST
41.00km
-
Teren
7.00km
-
Czas
02:04
-
VAVG
19.84km/h
-
Sprzęt Scott Spark 750
-
Aktywność Jazda na rowerze
Leniuch dalej mnie mocno trzyma za gardło ale w końcu trzeba było się ruszyć po zaopatrzenie. Zaczynam na Błękitnym standardowym zagięciem do wsiowego Lewiatana i powrotem z balastem. Rozpakowawszy sakwy i spakowawszy plecak przesiadam się na Rzeźnika i ruszam na kółeczko po okolicach. Warunki są bardzo dobre. Lekki mrozik (na powrocie rurka pokazała -2), bez wiatru, sucho, słonecznie. Aż chce się kręcić. Na rozgrzewkę wspinaczka do Góry Siewierskiej. Zaraz potem pierwsze starcie ze zjazdem. Tym razem do Twardowic. Stamtąd jadę do Nowej Wsi, w której to przed remizą strażacką odbijam do Zawady i dalej jadę prosto przez Sadowie do Przeczyc. Tam sprawdzam w jakim stanie jest mostek koło Pana Ryby. Dalej nieprzejezdny. Asfaltami kręcę przez Marcinków do Wojkowic Kościelnych i na bieżnię wzdłuż Pogorii 4. Tempo niezłe ale w liczbach takie sobie. Jest kompromisem między wychładzaniem, pobieraniem tlenu i podawaniem nóg. Jedzie się bardzo przyjemnie. Z P4 przerzucam się na P3 i jadę do mola skąd skręcam na Zieloną i dalej na czarny szlak do Łagiszy. Stamtąd, z kolei, jadę wzdłuż torów by przebić się pod "86" i objeżdżam las gródkowski w drodze do szkoły podstawowej. Potem już asfaltem prosto do domu. Pomimo tego, że zimy nie lubię, to takie warunki mogą być aż do wiosny. Po drodze dosyć pustawo. Przyjemne, niezbyt spieszne kółeczko na wykończenie roku.
Podsumowanie roku 2015.
Nie udało się przebić przebiegu z roku poprzedniego. Strata duża. Może trochę przez to, że w tym roku mało wielodniowych wyjazdów. Właściwie to tylko jeden z Prezesem. Poza tym tylko kilka szarż z Mariuszem na przebicie 200km. Reszta to jeżdżenie komunikacyjne.
Od tego roku nowy rowerek - Czarny Rzeźnik. Miał być tylko na wyrypy górskie ale jeździ mi się na nim tak dobrze, że przerobił w tym roku najwięcej kilometrów. Co mnie nieco zdumiewa, to na jednym napędzie prawie 8k km i jeszcze chyba trochę pociągnie nim padnie.
Ponownie udało się zachować w całości wszystkie kaski więc raczej bezpiecznie choć były sytuacje, gdzie wiele nie brakowało do drastycznego zakończenia. Końcówka roku znów letargowa. Ogólnie rok niezły ale bez fajerwerków. Przyszły zapowiada się bardziej intensywny, na co bardzo liczę :-)
Kategoria Inne
Z
-
DST
14.00km
-
Czas
00:46
-
VAVG
18.26km/h
-
Sprzęt Merida Matts TFS 100D
-
Aktywność Jazda na rowerze
Mam ostry napad lenia i jeżdżenie, pomimo sprzyjających warunków, leży odłogiem. Dziś jednak postanowiłem się ruszyć bo lada dzień święta i trzeba jakiś wsad do lodówki zrobić bo sklepy będą pozamykane. Że jednak do wsiowego Lewiatana mam rzut niezbyt mokrym beretem to aby cokolwiek kilometrów się uzbierało musiałem zrobić nieco większe zagięcie. Robię kółko przez Brzękowice, Dąbie, Dąbie-Chrobakowe i Malinowice. Pół drogi z wiatrem, pół pod. Średnia słaba ale nie miałem w ogóle zacięcia do szybkiej jazdy. Byle tylko się przewieźć, załatwić zaopatrzenie i wrócić do domu. Warunki całkiem dobre. Przede wszystkim dosyć ciepło. Ładne słoneczko. Dosyć mocny wiatr z zachodu lub południowego-zachodu ale do przewalczenia. Na młynkach spokojnie mu się dawało radę. Generalnie przyjemne kręcenie.
Kategoria Inne