Inne
Dystans całkowity: | 17547.00 km (w terenie 3161.00 km; 18.01%) |
Czas w ruchu: | 980:14 |
Średnia prędkość: | 17.90 km/h |
Maksymalna prędkość: | 62.00 km/h |
Liczba aktywności: | 515 |
Średnio na aktywność: | 34.07 km i 1h 54m |
Więcej statystyk |
Okienko Pogodowe
-
DST
64.00km
-
Teren
25.00km
-
Czas
04:08
-
VAVG
15.48km/h
-
Sprzęt Scott Spark 750
-
Aktywność Jazda na rowerze
W czwartek rano zerknąłem na prognozę pogody w okolicach soboty. ICM
zapowiadał pogodową nędzę czyli deszcz cały dzień. Za to piątek miał być
dość ciepły, może nawet słoneczny i tylko trochę wietrzny. Jako, że
jeszcze mi się ostało niemało urlopu to na szybko zdecydowałem się wziąć
jeden dzień z przeznaczeniem na rowerowanie.
Dzwonię
jeszcze tego samego dnia do Prezesa czy pracuje w piątek. Pracował.
Rano jednak usłyszałem sms-a i po sprawdzeniu okazało się, że jednak
Marcin ma wolne. Umawiamy się przy Orlenie w Wojkowicach o 9:30. Wciągam
nieco paliwa, zbroję się do wyjazdu i ruszam na spotkanie.
Od
razu zderzenie z silnym, południowym wiatrem. Spowalniał mnie o dobre
10km/h. Pod Orlenem jestem pierwszy więc czekam. Marcin ma dalej i też
trochę walki z wiatrem ale w końcu dociera. Teraz już we dwóch kręcimy
bez napinek. Na początek przez całe Wojkowice aż do Bobrownik.
Trochę
na GPS-a a trochę na moją pamięć kręcimy w stronę Piekar Śląskich i
dalej Radzionkowa. Po drodze mamy Kopiec Wyzwolenia w Piekarach
Śląskich. Zawsze jakoś mi się udało go ominąć będąc w tych stronach więc
dziś się na niego wspinamy. Można by wjechać bo stromo nie jest ale
zabrania tego regulamin a po drugie jednak ścieżka jest wąska. Poza tym
nie będziemy robić wiochy. Grzecznie wprowadzamy rowerki na szczyt i
robimy kilka foto. Długo tam się zostać nie da bo wiatr na górze hula
konkretnie. Szybko wychładza więc schodzimy i kontynuujemy jazdę.
Jest
po drodze trochę odcinków terenowych. Na początek jedziemy do Rezerwatu
"Segiet". Ścieżki są nieco zdradliwe bo przykryte liśćmi i niejeden raz
mieliśmy z tego tytułu niespodzianki. A to ukryte kamienie, a to jakieś
bagienko, gałązki. Na szczęście udało się to przejechać bez problemów
choć niezbyt szybko. W sumie to nam się w ogóle nie spieszyło. Jedyne
założenie na dziś to wrócić za jasności a poza tym rzeźbienie trasy "na
żywca".
Punktem zwrotnym były Domy Celne z Reptami Śląskimi. Tak
stało na mapie GPS-a (OpenStreetMap). W realu to po prostu domy
mieszkalne, które kiedyś może miały taką funkcję ale teraz nic o tym nie
świadczy. Znajdują się niedaleko kościoła w Reptach. Za tymiż domami
skręcamy znów w teren i do parku przy centrum rehabilitacyjnym, przy
którym też w końcu się wyłaniamy z lasu.
Asfaltami dotaczamy się
do zamku w Starych Tarnowicach. Tu chwila na foto, Marcin bierze
pieczątkę i robi rozpoznanie w temacie ewentualnego zwiedzania. Mniej
więcej w tym czasie obydwaj stwierdzamy, że czas by zassać nieco paliwa.
Pora jest taka, że spokojnie można zasiąść do wczesnego obiadu.
Jedziemy na rynek w Tarnowskich Górach, gdzie znamy sprawdzony już punkt
karmieniowy. Dziś w zestawie dnia pieczarkowa, rybka z ziemniaczkami i
surówką z białej kapusty. Pasuje. Do tego gorąca herbatka i szybko
akumulatory zostają doładowane.
Jest już po 13:00, kiedy ruszamy
dalej. Plan był wstępnie taki, że jak będzie czas to jedziemy w stronę
Zendka i dalej do Siewierza ale już wiemy, że za dnia tej trasy nie
zrobimy więc skracamy. Jedziemy nad zalew Chechło i stamtąd lasami w
stronę Świerklańca. Wypadamy spomiędzy drzew przy mostku na Brynicy.
Kawałek jedziemy "78" i w Niezdarze zjeżdżamy w boczne drogi i pola by
wybić się nimi do Sączowa. Tu już nieco siły nas opuszczają. Dzień
pogodny, słoneczny i niespecjalnie zimny ale wiatr wysysa energię.
Przejeżdżamy pod A1, przecinamy "913" i bocznymi drogami docieramy do
Twardowic skąd znów terenem w stronę Rogoźnika.
Rezygnujemy
jednak z tego kierunku i wbijamy na "913". Wjazd pod cmentarz w
Strzyżowicach i długi zjazd aż do Psar. Przy kościele przerzucamy się
skrótem na ul. Szkolną, gdzie żegnam się z Marcinem i wracam do domu.
Wyszło
bardzo fajne, spokojne kręcenie. Jak na listopad to bardzo ładny dzień.
Trochę wiatr utrudniał ale nie na tyle by zniechęcić do kręcenia. W
domu jestem na tyle wcześnie, że mam jeszcze prawie godzinę do zachodu
słońca. Dzięki temu udaje mi się umyć Rzeźnika, który dziś jeszcze
trochę dozbierał błotka, igiełek i innych ozdóbek do tego, co mi się
dokleiło wczoraj na ul. Szymanowskiego i wcześniej w Preczowie.
Link do pełnej galerii
Na kopcu.
W rezerwacie.
Domy Celne.
Park przy Centrum Rehabilitacji.
Zamek w Starych Tarnowicach.
Selfie trening nad Chechłem.
Średnia nędzna ale kręcenie bardzo przyjemne.
Kategoria Inne
OZ
-
DST
35.00km
-
Czas
01:38
-
VAVG
21.43km/h
-
Sprzęt Kiedyś Giant
-
Aktywność Jazda na rowerze
Po dwóch dniach opadów w końcu zrobiło się przyjaźnie na dworze. Po południu nawet objawiło się piękne słoneczko podkręcając kolory jesieni. Dziś głównie trzeba mi było jechać po zaopatrzenie ale wyciąganie rowerka na niecałe 3km wydawało się jakieś takie niewłaściwe więc przed tym zrobiłem sobie mały objazd asfaltowy kolejno zahaczając o Brzękowice Dolne, Dąbie, Mierzęcice, Przeczyce, Podwarpie, Wojkowice Kościelne, Przeczów i Sarnów. Po powrocie zamieniłem plecak na sakwy i standardowo zagiąłem do wsiowego Lewiatana.
Kategoria Inne
Senioriada
-
DST
58.00km
-
Teren
15.00km
-
Czas
03:37
-
VAVG
16.04km/h
-
Sprzęt Scott Spark 750
-
Aktywność Jazda na rowerze
Plany na dziś były zupełnie inne ale się rozsypały i w związku z tym był
czas by wziąć udział w klubowym zabezpieczaniu tegorocznej
sosnowieckiej Senioriady w zakresie przejazdu rowerowego.
Zaczynam
dojazdem na miejsce zbiórki czyli do parku sieleckiego. Ruszam nieco
później niż planowałem - 9:15. Udaje mi się jednak, pomimo dnia
targowego w Będzinie, dojechać sprawnie i z zapasem na miejsce. Tu już
czekają pierwsze osoby z grupy pieszej i rowerowej. Jest też już kilku
klubowiczów. Do godziny startu obydwie grupy jeszcze się powiększają. Na
początek zagajenie ze strony organizatora dnia dzisiejszego a potem
nasz klubowy kolega, Grzesiek Onyszko, opowiada o historii "pomnika
hydraulików". Potem się rozdzielamy. Piesi idą swoją trasą a my jedziemy
swoją.
Prowadzi Maciek z Pawłem. Ja z Michałem zamykam peleton a
reszta klubowiczów robi za blokujących na przejazdach. Trasa częściowo
ulicami, częściowo szlakami zatacza koło i po około 2 godzinach
spotykamy się z grupą pieszą pod Pałacem Schoena. Tu dłuższa przerwa na
zwiedzanie i potem finisz z dojazdem do miejsca startu w parku
sieleckim.
Kilka osób deklaruje się, że odwiedzą nas na
poniedziałkowym spotkaniu klubowym. Może nawet będą z nami częściej
jeździć. Żegnamy się i z tatą Prezesa i jego bratem jadę na Zagórze.
Dalej solo przez Dąbrowę Górniczą na Zieloną i czarnym szlakiem przez
Łagiszę dokręcam do mojej wioski. Po drodze jeszcze tylko postój na małe
zakupy we wsiowym Lewiatanie i kończę jazdę na dziś.
Jutro jeżdżenia bardziej kameralne pomysłu Michała.
Link do pełnej galerii
Kategoria Inne
SOD
-
DST
22.00km
-
Teren
3.00km
-
Czas
01:28
-
VAVG
15.00km/h
-
Sprzęt Merida Matts TFS 100D
-
Aktywność Jazda na rowerze
Dnia poprzedniego okazało się, że muszę zażądać urlopu na dziś i w związku z tym nie było dojazdu do pracy. Po południu miałem jednak odebrać z serwisu Błękitnego. Transportuję się zbiorkomem do Będzina i przed 17:00 odbieram rowerek.
Zrobiony tylny hamulec, który był padł na Roztoczu, a i już i wcześniej niedomagał. Zaplecione na nowo całe tylne koło na grubszych szprychach. Wymieniony pancerz od przedniej przerzutki na odcinku od manetki. Do tego zwyczajowe regulacje. Oczywiście trzeba rowerek ciut objechać.
Kręcę na początek przez Syberkę pod M1 i dalej do Czeladzi. Stamtąd standardową drogą w stronę wojkowickiego Orlenu jednak po drodze wpadam na pomysł by zahaczyć o Rogoźnik więc w locie modyfikuję trasę i jadę w stronę dawnej KWK "Jowisz". Na tamtejszym polu paintball-owym słyszę odgłosy walki. Chyba jakaś ekipa ASG. Ja dalej prosto w ślepą uliczkę i kawałkiem terenu przebijam się pod Orbitalną gdzie obieram kierunek do Rogoźnika. Za kościołem skręcam do Strzyżowic.
Po drodze cieszę oko barwami zachodzącego słońca i wpadam na pomysł by wdrapać się na górkę paralotniarską w Górze Siewierskiej więc jeszcze raz modyfikuję trasę. Terenem wbijam się pod cmentarz w Strzyżowicach i dalej obok wapiennika kieruję się do celu. Niestety nie udaje mi się zdążyć na sam zachód. Mam jedynie okazję podziwiać chmury pokolorowane zaszłym już słońcem. Ale i tak widok ładny. Trochę focę ale w sumie nie ma nic spektakularnego.
Ruszam w drogę powrotną do domu. Ostatnie 3km to sam zjazd. Zmarzłem na nim dość mocno choć prędkość tylko nieco przekraczała 40km/h. Po prostu tak spadła temperatura jak słoneczko się schowało. A i kiedy świeciło też upałów nie było. Ogólnie dzień pogodny ale chłodny.
Kategoria Hamulec, Inne, Koło, Pancerz, Serwis, Szprycha
Terenowo po mokrej sobocie
-
DST
77.00km
-
Teren
50.00km
-
Czas
05:14
-
VAVG
14.71km/h
-
Sprzęt Scott Spark 750
-
Aktywność Jazda na rowerze
Rozsypała się pogoda w sobotę i cały dzień padało. Również kawałek nocy. Zastanawiałem się, czy ktokolwiek będzie chętny na terenową jazdę w niedzielę bo bez słońca, z możliwością opadów, raczej chłodnawo i zdecydowanie bagienko w terenie. Wojtek dał znać jeszcze w sobotę, że odpada. Mariusz napisał w nocy, że dopiero wrócił z Krakowa zlany do gołej skóry i też rezygnuje. Noibasta stwierdził, że dziś asfalt. Rano odezwał się tylko Dominik i Maciek. Co prawda obydwaj pisali tak, jakby nieco liczyli na to, że nie będzie jeżdżenia. W sumie jakby napisali, że nie jadą, to też bym nie pojechał. No ale skoro nie było kategorycznego "nie" to i ja się na takie coś nie zdecydowałem. Ruszam z domu nieco po 9:00 i robię jeszcze szybkie zakupy w pobliskiej piekarni. Potem zwykłą drogą przez Wojkowice i Czeladź docieram pod Halę Sportową na Milowicach. Wciągam 2 pączki i chwilę potem zjawia się Dominik. Nieco po 10:00 dobija Maciek. Czekamy jeszcze dla przyzwoitości kilka minut ale nie ma więcej chętnych więc ruszamy do Netto. Chłopaki robią małe zakupy prowiantowe i ruszamy. Teren jest niemal od razu. Niemal też od razu zaliczam glebę. Sygnalizowałem skręt w lewo kiedy to przednie koło uśliznęło mi się na granicy trawy i gruntu i uciekło w bok. Ląduję jednak miękko w wysokich trawach. Maciek foto nie zdążył zrobić bo zerwałem się szybko by na mokrym nie leżeć. Toczymy się dalej zgodnie z planem do Czeladzi i tam różnymi skrótami mijamy M1 i przerzucamy się na stronę grodziecką "94". Co jakiś czas wpadamy w strefy gdzie drobna mżawka osiada na okularach i pogarsza widoczność. W ogóle cały dzień pod znakiem mgieł. Z Czeladzi przebijamy się do Grodźca i dalej do Wojkowic. W terenie nie jest specjalnie tragicznie. Niestety w butach bardzo szybko mamy nieciekawie za sprawą wysokich traw, które dostarczają regularnie wilgoci. W Rogoźniku, po pokonaniu ładnego podjazdu i zjazdu sprawdzamy czy dało by się zjeść jakąś gorącą zupę ale wszystko pozamykane. Jedziemy dalej. Przerzucamy się na drugą stronę autostrady A1 i tam też pod osłoną lasu robimy postój karmieniowy. Potem wracamy na rogoźnicką stronę A1 i jedziemy w stronę Siemoni by przed cmentarzem znów wbić w teren. Ładny zjazd z postojem przy ambonie myśliwskiej. Kontynuujemy dalej jazdę by przebić się do Twardowic. Po drodze glebę zalicza Maciek. Na szczęście bez strat. Końcówkę robimy podobnie jak ostatnio z drobnymi modyfikacjami. Zamiast jechać z Brzękowic Wału do Góry Siewierskiej zjeżdżamy do Brzękowic Dolnych i dalej terenem w stronę Urzędu Gminy w Psarach skąd szlakiem czarnym docieramy do Zielonej. Tu postój na gorące napoje i coś jeszcze z paliwa. Potem już wzdłuż Czarnej Przemszy jedziemy do Będzina gdzie żegnam się z chłopakami. Solo przez Zamkowe, lasek grodziecki i lasek gródkowski docieram do domu. Fajne kręcenie choć pod koniec dawał się już we znaki chłód. Temperatura zauważalnie spadła. Brakło też widoków zasłoniętych przez mgły. Ale przynajmniej niedziela jakoś aktywnie zużyta.
Link do pełnej galerii
Dwaj co nie odpuścili.
Mokro, pagórkowato, mgliście ale fajnie.
Jest ambona, jest impreza ;-)
Dokładnie nie liczyłem ale spokojnie więcej jak połowa to terenem.
Kategoria Inne
Terenowo
-
DST
77.00km
-
Teren
50.00km
-
Czas
05:03
-
VAVG
15.25km/h
-
Sprzęt Scott Spark 750
-
Aktywność Jazda na rowerze
Sobota była nierowerowa ale przyjemnie spędzona. Na niedzielę miałem propozycję wyrypy na Rysiankę ale odpuściłem bo w poniedziałek byłbym całkiem nieżywy. Nie mówiąc już o tym, że diabli wiedzą o której bym wrócił. Umówiłem się z Mariuszem na spokojne kręcenie po zagłębiowskich terenach. Z tego co zrozumiałem, to miał być on i jego syn, Oskar. Ruszam nieco przed 9:00 zahaczając o piekarnię by nabyć trochę paliwa na zapas. Lekko wyginając i zaliczając pierwsze odcinki terenu dotaczam się ostatecznie na miejsce zbiórki. Tzn. wg mnie. Mariusz trochę inny mostek miał na myśli ale jeden telefon i minutę później już się witamy. Zaskakuje mnie mile nieco liczebność grupy. Są dawno niewidziany znajomi: Magda, Robredo, Wojtek. Zaczynamy się toczyć w niezbyt spiesznym ale też i niezbyt spacerowym tempie trasą jaka mi się umyśliła. Całej nie będę opisywał bo jest na kresce. Generalnie chodziło o to by unikać na ile to możliwe asfaltów i jechać leśnymi i polnymi drogami. Było po drodze trochę podjazdów i zjazdów. Magda sklęła mnie pod koniec trasy za górki ale uśmiech jakoś jej z twarzy nie schodził. Robredo sklął mnie jak zjazd spod cmentarza w Strzyżowicach zrobiłem terenowy a nie asfaltowy :-) Generalnie ujeździliśmy się trochę. Pogoda była mocno lampowata i słabowietrzna. Stanie na otwartym terenie było złym pomysłem. Na szczęście co jakiś czas trafiał się odcinek zacieniony. Było po drodze kilka krótkich postojów głównie na pojenie. Dłużej przystanęliśmy na górce paralotniarskiej w Górze Siewierskiej: karmienie, pojenie, focenie paralotniarzy. W końcu zgonił nas stamtąd upał. Gnąc terenem ostatecznie wylądowaliśmy na Zielonej. Tu mały postój pod parasolem, coś na uspokojenie nerwów i w końcu pożegnanie. Solo wróciłem w połowie terenem zahaczając na finiszu o wsiowego Lewiatana by uzupełnić zapas izotoników. Wczoraj wykończyłem zawartość lodówki a przy tych temperaturach to duży błąd. Z zaopatrzeniem już prosto do domu. Bardzo fajnie zużyta niedziela :-)
Link do pełnej galerii
Przekraczamy granicę na Brynicy by kawałek pojechać po hanysowie.
Fot nie za wiele bo w terenie ręce dosyć często były potrzebne obydwie. Widać, zresztą, że cisną.
Już przed tym podjazdem dostałem opr-a :-)
Prosta na Zieloną. Jakby skrzydeł dostali :-)
Cyferki opisujące dzisiejszy dzień.
Kategoria Inne
Chcieć a móc
-
DST
59.00km
-
Teren
5.00km
-
Czas
02:43
-
VAVG
21.72km/h
-
Sprzęt Merida Matts TFS 100D
-
Aktywność Jazda na rowerze
Miał być dziś wyjazd do Ojcowa. Umówiłem się z Michałem i Przemkiem na Pogoni. Dojeżdżam lekko obsunięty. Na miejscu jest też jeszcze Paweł. Mówią, że jedziemy na molo przy Pogorii 3 bo ma być jeszcze Marcin. No pięknie. Gdybym wiedział to bym z domu pojechał na P3 przy okazji korzystając z nieco dłuższego snu. Od razu się zastrzegam, że dziś mam słaby dzień do jeżdżenia. Dopadło mnie wczoraj jakieś małe zatrucie i czuję, że jestem osłabiony. Kręcimy na Pogorię dość konkretnym tempem przez Będzin i centrum Dąbrowy Górniczej. Udaje mi się trzymać tempo ale tak coś czuję, że na dłuższym dystansie może być problem. Marcin, zupełnie jak to nie Marcin, czeka już na nas. Normalnie to czeka się na niego. Trochę pogaduch i ruszamy dość opornie co chwilę stając. W międzyczasie znów odzywa mi się coś we wnętrznościach ale jeszcze jadę z chłopakami. Kierujemy się w stronę Sławkowa. Tempo znów dość uczciwe i czuję, że na przewidywany dystans nie dam rady dziś tak intensywnie jechać. Po drodze żegnam się z chłopakami i odbijam na Gołonóg. Stamtąd już oklepaną trasą na Piekło, Preczów, Sarnów i do domu. Na swojej wiosce kombinuję z dogięciem do 60km ale już nie za bardzo jest gdzie. Zahaczam jeszcze o wsiowego Lewiatana i z zapasem izotoników w czteropaku staczam się do domu. Wyjmuję z zamrażarki zimny kufel i rozpoczynam alkoholizowanie, które to planuję uskuteczniać do końca dnia.
Kategoria Inne
Za mapami + biznesowa dokrętka do Katowic
-
DST
71.00km
-
Teren
5.00km
-
Czas
03:37
-
VAVG
19.63km/h
-
Sprzęt Merida Matts TFS 100D
-
Aktywność Jazda na rowerze
Dziś plan miałem taki żeby przejechać się i w końcu zakupić nieco map laminowanych bo w planach jeszcze kilka wyjazdów, gdzie takowe mogą się przydać. Na pierwszy ogień idzie Empik w czeladzkim M1. Kręcę przez lasek grodziecki i Zamkowe by mieć niezbyt pod górkę i w miarę spokojnie po drodze. Kotwiczę przy M1 i idę zobaczyć co jest. Okazuje się, że całkiem sporo z tego co chciałem. Właściwie to brakuje mi tylko jednej mapy. Jadę więc przez Syberkę do centrum Będzina do księgarni. Tu też nie znajduję tej mapy co chciałem. W sumie to nie problem bo i tak miałem pojechać powrót przez Dąbrowę Górniczą a tam w C. H. Pogoria też jest Empik. Przedostaję się tam przez Koszelew. Mapa jakby na mnie czekała. Ostatnia sztuka na półce. Na szybko wciągam zimną Pepsi i spokojnie przez Zieloną kręcę w teren i dalej do Łagiszy. Stamtąd do Sarnowa i dalej standardową trasą do domu. Przyjemnie ciepło. Lekki wiaterek. Miałem też po drodze wrażenie, że może być burza ale wytrzymało do powrotu bez opadów.
Po wizycie u dentysty okazało się, że jak się sprężę to zdążę jeszcze dziś załatwić wizytę u protetyka. Wizyta jest w moim interesie więc się sprężam i kręcę do Katowic. Lecę najkrótszą drogą przez Przełajkę i Siemianowice Śląskie. Na miejsce udaje się dotrzeć na czas wykręcając nienajgorszy, jak na moje możliwości, czas. A wszystko to na świecącej rezerwie paliwa. Powrót już na spokojnie przez Bytków, Wojkowice i Rogoźnik. Jako, że druga część dzisiejszego kręcenia dystansowo jest większa, to cały dzień idzie na konto Błękitnego Rumaka pomimo tego, że zacząłem na Srebrnej Strzale, która z tego przebiegu ma 30km.
Kategoria Inne
Oddać przyczepkę
-
DST
65.00km
-
Teren
5.00km
-
Czas
03:18
-
VAVG
19.70km/h
-
Sprzęt Scott Spark 750
-
Aktywność Jazda na rowerze
W ciągu dnia zdzwaniam się z Moniką, a przez Nią z Tomkiem, i umawiam na oddanie przyczepki. Po sygnale Tomka, że już jest na miejscu potwierdzam przybliżoną godzinę mojego przyjazdu i zbieram się do startu. Ostatecznie wybywam nieco przed 16:00. Kręcę przez Preczów, Antoniów, Ząbkowice i znów niepotrzebnie dookoła obok "ceramiksów". Garmin pokazuje, że jest stamtąd skrót terenowy ale próba jego odnalezienia kończy się fiaskiem. Wracam na asfalt i po drodze wbijam nieco na pałę w las. Tym razem eksploracja skuteczna i nieco przybliżam się do celu. Jeszcze tylko ostatnie rondo i kawałek prostej, i jestem w Kosmicznej Bazie. Zastaję Tomka przy operacji rowerka. Witamy się, odstawiam trzecie koło i dłuższą chwilę rozmawiamy. Że jednak jest już bliżej zachodu słońca jak dalej żegnam się i ruszam w drogę powrotną. By nie klepać tej samej trasy kieruję się mniej więcej na Kazimierz i dalej Dańdówkę. Prowadzenie powierzam Garminowi. Po drodze robię sobie odcinek terenowy. Osiągnąwszy Dańdówkę lecę prosto do centrum Sosnowca i pod kwadrat Maćka. Oddaję mu pendrive-a ze zdjęciami. Chwilę rozmawiamy. Chyba wpadła bramka dla nas bo wszędzie wokół słychać okrzyki radości. Rozmawiamy jeszcze przez chwilę a potem się żegnam i kręcę standardową trasą przez Milowice, Czeladź i Wojkowice do domu. Kawałek terenu od Orlenu w Wojkowicach, który wczoraj wyglądał po ulewie tragicznie, dziś jest przyzwoicie przejezdny. Chyba dzięki meczowi drogi miałem niemal puste.
Kategoria Inne
Podać foto, popłakać przy ścianie i załatwić zaopatrzenie
-
DST
45.00km
-
Teren
1.00km
-
Czas
02:09
-
VAVG
20.93km/h
-
Sprzęt Merida Matts TFS 100D
-
Aktywność Jazda na rowerze
Dziś jeżdżenie nie do końca planowane. Ruszam nieco przed 16:00 na początek do Sosnowca na spotkanie z Maćkiem żeby podać mu pendrive-a z moimi zdjęciami. Kręcę przez Wojkowice, Czeladź i Milowice. Kilometr terenu po drodze okazał się strasznie błotnisty po nocnych deszczach i resztę kręcenia odprawiam asfaltami. Maciek wytacza się z rowerem. Wymieniamy się pendrive-ami i bokami kręcimy w stronę Pogoni sprawdzić czy jest dostępny Litovel ciemny. Nie ma. Ale bywa. Cóż, może przy innej okazji. Żegnamy się i Maciek jedzie odebrać sakwę od Janusza a ja solo kręcę przez Zagórze do Dąbrowy Górniczej pod ścianę płaczu. Potem na bieżnię wzdłuż Pogorii 3 i dalej przez Preczów i Sarnów do domu. Po przerwie zarzucam sakwy i robię jeszcze standardowe zagięcie do wsiowego Lewiatana. Z balastem zjazd do domu. Cały dzień pochmurny. Do 9:00 padało. Do 14:00 pojawiały się drobne mżawki. Temperatura taka sobie.
Kategoria Inne