limit prowadzi tutaj blog rowerowy

Niejeżdżenie boli. Dosłownie.

Wpisy archiwalne w kategorii

Inne

Dystans całkowity:18122.00 km (w terenie 3205.00 km; 17.69%)
Czas w ruchu:1015:57
Średnia prędkość:17.84 km/h
Maksymalna prędkość:62.00 km/h
Liczba aktywności:583
Średnio na aktywność:31.08 km i 1h 44m
Więcej statystyk

Żabie Doły. Lekko namaczane.

Sobota, 27 kwietnia 2019 | dodano: 27.04.2019

Jakoś tak na początku tygodnia umówiliśmy się z Michałem na wspólne zakręcenie na Żabie Doły. Miejsce zbiórki: Pomnik Powstańców Śląskich w Katowicach. Godzina: 11:30.

Kiedy odemknąłem oka zaatakowany zostałem faktem, że kapie. Ale ICM uprzedzał i obiecywał, że później będzie lepiej. Nie zrażony tym jeszcze chwilę przysypiam. Potem śniadanko, pakowanie i inne formy marnotrawienia czasu nim nastaje godzina startu. Wcześniej jeszcze kontaktujemy się czy jedziemy, czy odpuszczamy. U mnie znośnie, u Michała też. Jedziemy.

Startuję 11:34. Kręcę trasę przez Wojkowice, Przełajkę, Bańgów do Siemianowic Śląskich. Tu widzę całkiem sporo Policji, Straży Miejskiej, Strażaków, gdzieniegdzie pogotowie. Tak wykombinowałem, że jakieś zawody. Im bliżej jestem Placu Alfreda tym wszystko w większym pogotowiu bojowym. Ruch już wstrzymany. Do Katowic pozwalają mi jechać tylko chodnikiem. Mnie pasuje.

Gdzieś na Wełnowcu jest pierwszy biegacz. Sporo odsadził stawkę. Na kilkaset metrów przynajmniej. Potem biegną pojedyncze osoby. Potem coraz więcej. Kiedy zjeżdżam w stronę Spodka drogą wali już cały tłum. Kiedy dotaczam się do pomnika i parkuję pod jego skrzydłami widzę jeszcze koniec peletonu. Zaczyna mżyć.

Myślałem, że to Michał będzie na mnie czekał. Tymczasem to ja czekam na niego. Ale niezbyt długo. Teraz prowadzi Michał. Przetaczamy się ścieżką do Parku w Chorzowie i jego alejkami, miejscami też odgrodzonymi dla kijkarzy, przebijamy się w stronę Starego Chorzowa i ostatecznie do Żabich Dołów.

Jeszcze mnie tu nie było. Niestety pogoda nam spłatała psikusa i z pewnością nie robi to miejsce takiego wrażenia jak przy słoneczku ale i tak postanawiamy coś niecoś pokręcić wokół zbiorników. Alejkami robimy objazd wykonując przy okazji nieco szagi. Zatoczywszy koło jedziemy dalej w stronę Bytomia. Cały ten czas mży prawie nieprzerwanie. Nieustannie muszę ścierać wodę z okularów.

W Bytomiu Michał stwierdza, że kończy mu się już czas i chce uderzać na Katowice. Mnie bardziej pasowało na Piekary Śląskie. Szkoda było się jednak już rozjeżdżać więc zaciągnąłem Michała na mój wariant dojazdowy do Bytomia i trochę piracąc po drodze wydostajemy się na czerwony szlak przez Brzeziny Śląskie do Dąbrówki Wielkiej i dalej terenem do Przełajki. Stamtąd przez Brynicę do Czeladzi i dalej do Sosnowca. Rozjeżdżamy się na Grota-Roweckiego chwilę wcześniej jeszcze pogadawszy.

Solo kręcę w stronę ścieżki rowerowej startującej przy Klubie Kiepury i przetaczam się nią aż do ul. Słowańskiej. Potem testuję drugą stronę do świateł na Stadionie. Reszta drogi już raczej opornie szła. Zaczęło mi się we znaki dawać lewe kolano więc nieustannie zmieniałem rytm kręcenia żeby znaleźć ten najmniej dokuczliwy. Przetaczam się niespiesznie przez Łagiszę do Sarnowa i dalej prosto do domu. Choć chodziły mi po głowie wygięcia to jednak szarpanie w nodze zniechęciło mnie skutecznie. Poza tym trochę też mi nasiąknęły wodą ciuchy i już miałem bardzo dużą ochotę zdjąć je z siebie. W domu od razu wszystko do prania a ja pod prysznic.

W sumie dobrze, że się umówiliśmy na kręcenie bo solo chyba bym sobie odpuści. A tak to była motywacja żeby nie być tym co się łamie :-) W efekcie wyszło całkiem fajne kręcenie mimo opornej pogody. Traska na Mamucie z dobitymi do dwóch atmosfer balonami. Trochę jak jazda na piłce plażowej ale za to miejscami całkiem dynamicznie. Dziś wykręciłem mój rekord prędkości na FatBike-u - 52km/h. I był jeszcze potencjał do podniesienia wartości.

Foty były ale nie za wiele, nie za efektowne więc odpuszczam wrzucanie.


EDIT (2019.05.01): Przy okazji wrzucania fot z Pikniku Europejskiego w Sosnowcu zmobilizowałem się i wrzuciłem też te kilka fot z Żabich Dołów.


Link do pełnej galerii












Kategoria Inne

SOD

Środa, 27 marca 2019 | dodano: 27.03.2019

Do pracy i z pracy do serwisu zbiorkomem. Odbieram Błękitnego po przeszczepie napędu. Lekka zmiana. Na tył poleciała kaseta dziewiątka zamiast do tej pory stosowanej ósemki. Korba z octalinka awansowała do hollowtecha. Co prawda raczej niższa półka ale widzę różnicę w tym jak pracuje podczas jazdy. No chyba, że to jeszcze nowość takie wrażenie daje.

Od razu objazd testowy. Na razie asfalty. Kręcę z Będzina do Łagiszy i dalej do Sarnowa. W Psarach odbijam do Malinowic i ciągnę do Dąbia. Potem odbijam na Brzękowice-Wał i przetaczam się grzbietem wzgórza do Góry Siewierskiej. Zjeżdżam stamtąd do "913" i skręcam już w stronę domu. Robię jeszcze małe ucho w Strzyżowicach by mieć pewność, że jest 20km i potem już prosto do domu.

Jechało się bardzo przyjemnie zarówno ze względu na warunki (słonecznie, trochę wiało, nie za ciepło ale ogólnie przyjemnie) i na nowy napęd. Jest małe ale. Zostawiłem manetki ósemki ale generalnie działają z kasetą dziewiątką. Jedynie przy biegach w zakresie 2/4-2/2 i 1/4-1/3 czasem łańcuch skacze. Pojeżdżę trochę i zobaczę jak bardzo mnie to wkurza. Jak za bardzo, to jeszcze będą manetki do wymiany. Chyba, że uda mi się to podregulować. Ale na razie jest super. Rowerek idzie gładko, cichutko. Przełożenia zrobiły się bardziej miękkie. Prawie jak w Rzeźniku.


Kategoria Inne, Kaseta, Korba, Łańcuch, Serwis

Pokopać trochę w piasku

Sobota, 23 marca 2019 | dodano: 23.03.2019

Sprawdziły się prognozy ICM-u i sobota okazała się całkiem całkiem. Na koła zbieram się jednak dość późno ze względu na czynności inne. W planie mam dziś pojeżdżenie Mamutem po piasku w okolicach Pogorii 4 i pojeździć w terenie w ogóle.

Wytaczam się po 15:00 i kręcę na terenowy skrót w stronę Urzędu Gminy i dalej do świateł na "86". Asfaltem przetaczam się do Pogorii 4 i jadę w stronę Piekła. Jak tylko się da zjeżdżam na quadowe ślady od wschodniej strony zbiornika i zaczynam kopanie w piasku. Jedzie się wolniej ale za to nie mam żadnej konkurencji i przeszkód. Tabuny rowerzystów, rolkarzy, kijanek i innych przeszkadzaczy trzymają się od mojego toru jazdy z daleka.

Od piekła robię terenowy objazd w stronę Podlesia. Szlakiem dojeżdżam do Wojkowic Kościelnych i zjeżdżam na piaszczysty, wschodni brzeg Pogorii 4. Robię coś jak powrót do Podlesia tylko tym razem piaskami. Jedzie się wolniej ale przyjemnie. Zastanawia mnie tylko czemu stary Garmin pokazuje, że jadę środkiem zbiornika. Czyżby mapa aż tak nieaktualna?

Wracam na szlak w Podlesiu i jeszcze raz zrobię terenowy kawałek do Wojkowic Kościelnych. Potem wpadam na asfaltową część i z animuszem kręcę w stronę Marianek. Całkiem fajnie i sprawnie się jechało. Oponki Mamuta śpiewały głośno ale jak już się rozpędził, to nawet ładnie szedł.

Sprawnie docieram do Marianek ale nie odbijam do siebie. Jeszcze raz jadę na tamę na Pogorii 4 i odbijam w stronę Pogorii 3. Tu jeszcze więcej piechoty, rowerzystów, rolkarzy i przeszkód ogólnie. Trochę mi sytuację ratuje wydeptana ścieżka obok bieżni bo dzięki niej mogę sprawniej wyprzedzać maruderów.

Przy molo skręcam na Zieloną i jadę na czarny szlak do Łagiszy. Potem terenem do Stachowego i dalej do żółtego szlaku, który porzucam niedaleko podstawówki w Psarach. Stamtąd już grzecznie, prosto do domu.

Odważyłem się pojechać we wdzianku "na krótko". Na początku wydawało mi się, że jednak za odważnie ale jak już się rozgrzałem to było ok. Dopiero nieco przed zachodem słońca, kiedy zaczęła spadać temperatura znów poczułem chłód. Ogólnie przyjemny dzionek do kręcenia.



Kategoria Inne

Na pohybel pogodzie vol. 2

Niedziela, 10 marca 2019 | dodano: 10.03.2019

Okno czasowe wąskie zarówno z powodu obowiązków jak i prognozy pogody. Traska na mapce poniżej, więc nie będę opisywał w detalach.

Pogoda na starcie omalże słoneczna. Potem już przeważnie chmury. Wiało. Z tego też powodu sporo terenu w nadziei ukrycia się w lesie bądź za wzniesieniami. Wyszło tak pół na pół. Czasem wiatr pchał, czasem hamował. Kręciło się jednak przyjemnie i spokojnie. Tempo spacerowe. Jedynie jak teren pozwalał, to było "puść te klamki".

Dziś znów Mamutem i powiem, że w terenie ładnie idzie. Jak będę miał więcej czasu to sobie zrobię tą samą trasę, tego samego dnia 2x. Raz Mamutem, raz Rzeźnikiem i porównam wrażenia.

Do domu ściągam przy pierwszych kropelkach. Zgodnie z prognozą ICM, zresztą. Dystansowo wiele nie pojeździłem ale trochę się zmachałem. Pewnie swoje też dołożyła kiepsko przespana nocka. Wiatr tak hałasował, że co chwilę się budziłem.




Link do pełnej galerii




Kategoria Inne

Na pohybel pogodzie

Sobota, 9 marca 2019 | dodano: 09.03.2019

Od wczoraj wiało. Dziś chyba nawet bardziej niż wczoraj. Wydumałem, że za szybko się nie uda pojeździć więc równie dobrze można wytoczyć się Mamutem. Bo wytoczyć się chciałem. Choć na trochę.

Na początek zajeżdżam sprawdzić czy pobliscy stomatolodzy dziś pracują. Nie pracują. Trudno. Robię więc zakładany plan. Zaginając przez Strzyżowice kręcę w stronę terenu wiodącego w stronę ośrodka zdrowia w Psarach i dalej przez las ku światłom na "86". Asfaltem przetaczam się przez Sarnów i Preczów na bieżnię Pogorii 4 i potem przeskakuję na bieżnię Pogorii 3. Robię jakieś 5/4 - 7/5 okrążenia i kieruję się do parku Zielona.

Po drodze dwie irytacje. Na biegacza zasuwającego po części dla rowerów i na piechura, który nagle zdecydował się przeciąć drogę dla rowerów nawet nie racząc sprawdzić, czy coś nie nadjeżdża. Pierwszy uciekł na trawę, drugi podskoczył jak oparzony, kiedy mu prawie za uchem wrzasnąłem "Ej!".

W parku pokręciłem się trochę po ścieżkach. Strzeliłem kilka fot kaczkom i zabrałem się do powrotu, kiedy usłyszałem trzask. Na moich oczach zwaliło się jedno z drzew miotanych silnym wiatrem. Podjechałem je sfocić. Obok leżało inne, możliwe że również niedawno padłe. W ogóle po drodze w lasach widziałem całkiem sporo połamanych bądź powalonych drzew.

Wracam czarnym szlakiem do Łagiszy i dalej terenem w stronę Stachowego. Widzę, że kolejna hala już prawie gotowa. Potem objeżdżam od wschodu i południa las gródkowski i wbijam na pobocze "913". A tu korek. Podjeżdżam dalej i widzę przyczynę. Przewrócone na jezdnię drzewo. Właśnie je uprzątali. Chwilę potem przejechała Straż na sygnale. Cały poranek było słychać syreny gdzieś w okolicy. A zaczęli już wczoraj. Jakiś idiota podpalił trawy przy ul. Kasztanowej w Psarach. Przy tym wietrze ogień błyskawicznie się rozkręcił. Na szczęście reakcja Strażaków była szybka i spacyfikowali zagrożenie.

Już bez przeszkód, choć nieco okapany deszczem, który zaczął się jeszcze na Zielonej, dociągam do domu. Tu pół godzinki przerwy na podeschnięcie i kawę a potem standardowe zagięcie do wsiowego Lewiatana po zaopatrzenie. Zjazd niemal bez gięcia.


Link do pełnej galerii



Takie akcje pewnie dziś w całej Polsce.


Niedawno odmalowany przejazd kolejowy pod "86" długo nie pozostał czysty.


Wyciachane z drzew pobocza torowiska w Łagiszy.


Padłe drzewo na Zielonej.


Alternatywa? Kacki...


Kategoria Inne

Sztygarka i okrężny powrót

Sobota, 16 lutego 2019 | dodano: 16.02.2019

Większość dnia pod znakiem PTTK. Zbieram się rano na zjazd organizowany przez Oddział PTTK w Dąbrowie Górniczej połączony ze zwiedzaniem Muzeum i Kopalni Ćwiczebnej "Sztygarka". Rozkręcam się nieco później niż planowałem i startuję o 8:22. Powinienem bez ciśnienia zdążyć na czas. Przez Łagiszę kręcę do Dąbrowy Górniczej, do muzeum. Jestem tak na styk. Witam się z Marcinem, przypinam rower i idziemy się podpisać. Potem czekamy jeszcze na Krzysia i jak jesteśmy w komplecie podążamy za Panią Przewodnik po muzeum. Trochę pośpiesznie bo trzeba było się potem na czas wyrobić do kopalni ale udaje się obejść wszystkie sale. Jestem tu pierwszy raz i jest pewne zaskoczenie oraz wniosek, że trzeba było się tu zjawić już dawno temu.

Potem deptamy kawałek do kopalni i troszkę nam tam schodzi. Kopalnia też jest zaskoczeniem. Przejeżdżałem obok jej wejścia wiele razy i zawsze mi się wydawało, że to tylko kawałek poziomego tunelu. Nic bardziej mylnego. Jest tam trochę zakamarków. Choć raz warto tam wstąpić.

Potem wracamy do Muzeum gdzie na sali odbywa się kilka krótkich oficjalnych przemów, mała prezentacja na temat muzeum i dawnej szkoły górniczej. Potem wręczanie odznak, ogłoszenia organizacyjne i klubowe, pytania, wnioski. I tak czas leci. Wszystko kończy się około 13:00. Krzysiu idzie na autobus a my z Prezesem, którzy to jesteśmy zroweryzowani, jedziemy w stronę Zagórza. W centrum żegnam się z Marcinem i dalej kręcę solo.

Przez Środulę, Ludwik, Stawiki i Zawodzie wtaczam się do centrum Katowic załatwić jeden biznes. Poszło szybko i robię zwykły odwrót przez Pętlę Słoneczną, Plac Alfreda, Siemianowice Śląskie, Bańgów, Przełajkę i Wojkowice. Tym razem odpuszczam sobie teren od wojkowickiego Orlenu. Kilka kawałków gruntu, które miałem wcześniej do pokonania, było bardzo miękkich wręcz grząskich. Wolałem nie ryzykować taplania się w wodzie, błocie i resztkach zlodzonego śniegu. Przynajmniej nie na wąskich oponkach.

Robię lekki objazd. Wtaczam się pod kościół i skręcam w stronę Strzyżowic ciągnąc aż do "913". Potem przekraczam ją przy straży i jeszcze ciut wyginam dobijając do dzisiejszego przebiegu. Mimo lekkiego przeziębienia jechało się całkiem nieźle. Jedynie kilka irytacji zdarzyło się po drodze zarówno ze strony piechoty jak i zmechanizowanych. Na szczęście było bezpiecznie. Przyjemny dzionek.


Link do pełnej galerii




W muzeum.


W kopalni.


Przebieg za dzień.


Kategoria Inne

O

Sobota, 2 lutego 2019 | dodano: 02.02.2019

W sumie, to nie planowałem jeżdżenia w sobotę ale warunki jednak mnie do tego zachęciły. Termorurka zeznała, że +11. Troszkę wiało ale jak na halny, to jakby wcale. Jezdnie przeważnie mokre z licznymi potokami. Głównie płynęły wzdłuż.

Pretekst znalazłem sobie do wyjazdu taki, że trzeba mi było kabelka HDMI-DisplayPort. W warzywniaku przy domu nie kupię, więc trzeba się ruszyć gdzieś dalej. Wybór pada na MediaMarkt w czeladzkim M1. Leciutko wyginam drogę do celu przez Strzyżowice i Wojkowice oraz centrum Czeladzi. Tym sposobem nawijam 14km.

Kabelka nie dostałem ale za to były przejściówki więc chyba temat załatwiony. Wracam do domu ale z zagięciami. Kręcę zobaczyć rondko na Syberce, o którym mi jakiś czas temu mówili. Podobno w godzinach szczytu bywa kłopotliwe. Dla mnie i o tej porze bez sensacji. Przez rondo Unii Europejskiej kręcę w stronę Alei Kołłątaja i nią przez Koszelew do centrum Dąbrowy Górniczej i dalej przez rondo na Alei Róż na Reden. Tu odbijam w boczne uliczki i przeciskam się do przejazdu kolejowego. Chwila stania aż przeleci cargo i dalej asfaltami na Zieloną.

Przelatując przez park zapuszczam żurawia czy by nie wjechać na czarny szlak ale oblodzenia zniechęcają mnie. Na wąskich oponkach nie będę ryzykował. Ze 2x mi już dziś koło na zlodzonym śniegu chciało uciekać. Jadę dalej asfaltem do Marianek i skręcam na Preczów. Stąd już standardowa droga przez Sarnów do domu.

Przyjemnie się kręciło. Miło było znowu zobaczyć na liczniku prędkości powyżej 30km/h i dobić do średniej rzędu 20km/h. Mimo niezłej pogody nie spotkałem zbyt wielu rowerzystów.


Kategoria Inne

Styczniowe Harce

Sobota, 12 stycznia 2019 | dodano: 12.01.2019
Uczestnicy

Wczoraj kontrolny sms do Mariusza w treści "Plany na jutro?". No i się urodziły. Poszło jeszcze info do Cyklozy jakby ktoś reflektował.

Dziś zbieram się na koła o 8:15 i kręcę prawie jak do pracy przez "913" do świateł, potem do Łagiszy w stronę Kreisela i za mostem na Czarnej Przemszy do parku na Zielonej i dalej pod Molo przy Pogorii 3. Tu spotykam się z Mariuszem. Umówiliśmy się na 9:00 ale jesteśmy obaj wcześniej. Czekamy jeszcze do 9:10 jakby jednak ktoś się miał przyłączyć choć odzewu nie było. Potem ruszamy.

Trasa jak na mapce:


Większość po śniegu bo w końcu taki był cel. Króciutki wypych był tylko w jednym miejscu gdzie były zawiane koleiny i nijak nie dało się wyczuć co jest pod śniegiem. Ciągle wybijało z rytmu jazdy i sprowadzało koła na manowce. Było tego może 500m. Może nawet nie. Tzn. jazda szarpana. Kilkadziesiąt metrów kręcenie kilkadziesiąt z buta. Przebrnąwszy jednak ten kawałek resztę dało się jechać.

Miałem na śniegu ewidentnie łatwiej niż Mariusz. Duży balon pozwalał zaoszczędzić sporo sił. Mariusz z kolei nadrabiał techniką i może jechał wolniej, ale jechał. Generalnie śladów innych rowerzystów nie za wiele. Więcej wydeptanego.

Pogoda całkiem przyjemna większość naszego objazdu. Dopiero w okolicach finiszu na Pogorii 3 zaczął padać drobny deszczyk ze śniegiem, który ustał jak się już pożegnaliśmy czyli towarzyszył nam jakieś 2-3 km.

Miałem końcówkę zrobić asfaltową ale jak wybyłem w Łagiszy z czarnego szlaku i zobaczyłem chlapę, to jednak zawalczyłem w terenie i dopiero na czarne wyjechałem z żółtego szlaku w okolicach podstawówki w Psarach.

Bardzo przyjemnie spędzony dzień. Tempo może niespieszne ale nie chodziło o wyścig tylko by się nacieszyć jazdą. Sporo też było gadania.

Kilka foto:


Przy pomoście na Pogorii 2.


Objazd Pogorii 4 od wschodniej strony.


Pogoria 4 od strony Wojkowic Kościelnych.


Nowa hala magazynowa w Psarach (trzecia).


Wynik za dzień.


Link do pełnej galerii


Kategoria Inne

Dokręcić i podsumować rok

Poniedziałek, 31 grudnia 2018 | dodano: 31.12.2018

Dziś wyciągnąłem na objazd Błękitnego. W zamyśle były same asfalty więc nie był mi potrzebny pojazd do zadań specjalnych. Na początek przez Wojkowice do Czeladzi załatwić jeden biznes w M1. Potem przez Syberkę i Warpie do Dąbrowy Górniczej na Mydlice. Stamtąd przez Reden pod Most Ucieczki. Bieżniami przy P3 i P4 do Preczowa i dalej już prosto do domu przez Sarnów. Na P3 całkiem spory ruch mimo raczej takiej sobie pogody. Wiało zimnym powietrzem mniej więcej z zachodu. Nie na tyle jednak mocno, by to jakoś bardzo przeszkadzało w jeździe. Właściwie jechało się nawet całkiem przyjemnie.


Co do podsumowania roku. Najsłabszy dystansowo rok od kiedy notuję na BS. Głównie z powodu lenia bo okazje były. Nowy rumak w stajni więc będzie więcej jeżdżenia zimowego w terenie i zimowego w ogóle. I chyba tyle. Planów na 2019 nie robię. Co wyjdzie to będzie. Może dzięki takiemu podejściu poprawię roczny przebieg :-)


Kategoria Inne

Po okolicy

Niedziela, 30 grudnia 2018 | dodano: 30.12.2018

Wczoraj wydygałem przed, w sumie, minimalną wilgocią w powietrzu. Na dziś ICM wieszczył, że do 16:00 nie popada więc się zebrałem i ruszyłem na mały objazd przed 12:00. Nie padało ale jakaś mżawka jednak była.

Zacząłem od wjazdu maksymalnie terenowego na górkę paralotniarską. Opornie szło. Na szczycie wymijam się z jednym quadem i chwilę przyglądam się próbom startu dwóch "lotników". Są bez napędów. Usiłują wystartować pod wiatr. Daleko jednak nie zalecieli za mojego tam pobytu. Obydwaj przyziemiali na polu poniżej. Nie czekałem aż się wdrapią i spróbują ponownie tylko ruszyłem w objazd dalej.

Przez Rogoźnik i tamtejszy park przebijam się w stronę zbiornika rogoźnickiego. Tu już zaczynam na dobre wertepkowanie. Leśnymi ścieżkami przejeżdżam pod "A1" do lasu między Rogoźnikiem a zbiornikiem Kozłowa Góra. Tu spędzam całkiem sporo czasu zaginając po leśnych duktach. Tu też dopada mnie pierwszy deszczyk, który modyfikuje mój plan. Zamiast jechać do parku w Świerklańcu i zaginać dalej w stronę lotniska zaczynam kluczyć w stronę Rogoźnika.

Wracam nad zbiornik rogoźnicki i dalej wzdłuż niego jadę w stronę "913". Przekraczam ją dołem i dalej lasami kieruję się do drogi z Góry Siewierskiej do Twardowic. Tu wracam na asfalt. Znów zaczynam padać. Niezbyt mocno ale ciuchy mam już nasiąknięte od poprzedniego opadu i wilgoci w powietrzu.

Na granicy Strzyżowic jeszcze kapinkę wyginam w stronę Psar i ostatecznie zataczam się do domu. Tu jeszcze szybkie mycie rowerka i na dziś koniec kręcenia. Na ostatku pranie uflejanego munduru.


Kategoria Inne