Inne
Dystans całkowity: | 18056.00 km (w terenie 3205.00 km; 17.75%) |
Czas w ruchu: | 1011:28 |
Średnia prędkość: | 17.85 km/h |
Maksymalna prędkość: | 62.00 km/h |
Liczba aktywności: | 569 |
Średnio na aktywność: | 31.73 km i 1h 46m |
Więcej statystyk |
Do lasu
-
DST
34.00km
-
Teren
25.00km
-
Czas
02:15
-
VAVG
15.11km/h
-
Sprzęt Scott Spark 750
-
Aktywność Jazda na rowerze
Żeby mieć jak najmniej szans na interakcję z samochodami. Kręcę maksymalnie terenowo w stronę lasów między zbiornikami Rogoźnik i Kozłowa Góra. Tam trochę zawijasów po lesie i powrót. Udało się plan zrealizować tzn. pojeździć, zmachać się, pooglądać sobie kolory jesieni i nie wpaść pod samochód. W lasach sporo powalonych drzew.
Pogoda na starcie zaczęła się od słońca ale gdzieś po drodze nadmuchało chmur i słońce ledwo przez nie przezierało. Troszkę też podwiewało ale ogólnie było bardzo przyjemnie. Zwłaszcza, że dziś już mamy listopad. Tymczasem pogoda bardziej pasowała do września.
Po drodze spotkałem kilku rowerzystów i niektórzy nawet we wdziankach "na krótko". Ja cały czas na długo i jakoś za bardzo się nie zgrzałem.
Kategoria Inne
"Wybiórczo" pod osłoną nocy
-
DST
34.00km
-
Czas
01:45
-
VAVG
19.43km/h
-
Sprzęt Merida Matts TFS 100D
-
Aktywność Jazda na rowerze
Różnie na to mówią: popełnić wybór, dokonać obowiązku, skorzystać ze złudzenia władzy itp. Generalnie zacząłem kręcenie od odwiedzenia właściwego dla mojego miejsca zamieszkania lokalu wyborczego. Uczyniłem to, wzorując się na obecnie władających krajem, pod osłoną nocy. Zaczekałem aż słońce schowa się na dobre za horyzontem i przy świetle latarni, czyli kilka minut przed 19:00, popełniam głosowanie. O dziwo, cały czas ruch mimo późnej pory.
Teraz można już swobodnie potoczyć się dalej. Rundka niespieszna i asfaltowa częściowo przy czołówce. Na początek kręcę do Malinowic gdzie odbijam na Dąbie-Chrobakowe. Stamtąd do Dąbia i mini wspinaczka na Brzękowice-Wał. Przez nowe rejony Góry Siewierskiej przetaczam się do centrum miejscowości i dalej w stronę "913". Z niej korzystam tylko przez chwilę pogrążając się w mrokach drogi wzdłuż zbiornika rogoźnickiego. Potem przez park i bocznymi uliczkami wydostaję się za kościołem w Rogoźniku i kręcę dalej ścieżką do Wojkowic. W samych Wojkowicach też kilka zagięć by wylądować za Orlenem i wbić na ścieżkę do Grodźca. Grodziec zdecydowałem się zahaczyć by mieć pewność, że przynajmniej te 30km ukręcę. Wjeżdżam na skrzyżowanie, z którego mogę odbić do Gródkowa i tu już potem przy szkole zwrot w stronę domu. Nie oparłem się jednak pokusie dobicia do 34km i przy DINO jeszcze skręcam w stronę wsiowego Lewiatana. Dopiero stamtąd już zjazd prosto do domu.
Chłodnawo ale w sumie nawet przyjemnie. Wciąż raczej bezwietrznie. Widać nawet w nocy wiszące smugi wilgoci pomieszane ze spalinami z kominów i ognisk. Zwłaszcza jak Księżyc przebije się zza chmur. Poza tym dość pusto i spokojnie.
Kategoria Inne
Klubowo, roboczo wokół TTC + bonus przewodnicki
-
DST
80.00km
-
Teren
20.00km
-
Czas
05:00
-
VAVG
16.00km/h
-
Sprzęt Scott Spark 750
-
Aktywność Jazda na rowerze
Zbieram się około 8:00 w drogę. Jadę na zbiórkę na stadionie na Niwce. Marcin prowadzi dziś rajd a kilku klubowiczów, w tym też i ja, robimy za pomocników.
Warunki takie sobie. Pochmurno. Ponuro. Bez wiatru. W perspektywie jakieś tam możliwe opady. Na starcie sucho. Kręcę bez ociągania trasą podobną jak do pracy przez Łagiszę i Dąbrowę Górniczą. Dopiero od centrum Zagórza już inaczej czyli gdzie się da, ścieżką rowerową, gdzie nie da, asfaltami. Niemożebnie mi utrudniają przejazd światła i w efekcie jestem na miejscu kilka minut po 9:00.
Lekkie zaskoczenie. Jestem piąty z klubu. Uczestników... trzech. Dziwnie trochę. Czekamy jeszcze bo może ktoś tam jednak się pojawi ale po 9:30 zapada decyzja o starcie. Foto powitalne, przemowa Prezesa i ruszamy. Prowadzi Marcin z Andrzejem. Ja z Maćkiem i Michałem zamykamy. Tempo niespieszne. Część w terenowych ścieżkach otaczających Trójkąt Trzech Cesarzy. Czasem gdzieś się zatrzymamy chwilę pomówić o tym co akurat jest na trasie.
Podjeżdżamy do Trójkąta od strony mysłowickiej i trafiamy akurat na przeprawę łodzią na brzeg sosnowiecki. Chwila rozmów, kilka zdjęć i jedziemy dalej. W sumie wyszło około 20km objazdu. Wracamy na stadion gdzie zasysamy pyszny żurek z chlebkiem. Oj! Przydała się ta ciepła strawa. Nie sądziłem, że tak mnie te 20km wyssie z sił.
Wydarzenia mają jeszcze trochę potrwać ale mam jeszcze trochę rzeczy do zrobienia i nie zostaję dłużej. Wracają też Andrzej i Maciek. Andrzej odbija na Mysłowice. Ja jadę z Maćkiem. Po drodze zagaduje nas rowerzysta o kierunek i drogę na Pogorię. Maciek macha ręką, woła "Chodź z nami". I już jedziemy we trzech.
Czerwonym szlakiem przebijamy się na Ostrogórską, gdzie żegnamy się z Maćkiem. We dwóch, niestety jakoś tak nie złożyło się wymienić imionami, z kolegą z Mikołowa kręcimy lekkimi zakosami w kierunku, który go interesował. Co prawda nie planowałem, że tą trasą będę wracał ale w sumie co mi za różnica?
Ostatecznie skończyło się na nielichych zakosach. Kolega wolał boczne i terenowe drogi więc tak giąłem, żeby jechać po ścieżkach albo po terenie ograniczając asfalt do minimum. Tym sposobem przelecieliśmy przez Środulę opodal górki narciarskiej. Potem na Zagórzu zawinęliśmy pod mural z ułanami. W centrum Zagórza odbijamy przez działki do lasu zagórskiego i wypadamy z niego na Redenie. Potem Most Ucieczki i molo na P3. Stamtąd na Zieloną. Tu odkrywam bibliotekę na wolnym powietrzu. Fajny pomysł. Focę.
Tak od słowa, do słowa, gdzie by chciał jeszcze kolega z Mikołowa pojechać i wyszło, że ma znajomych w Siemoni i w sumie to by może do nich zajechał. To właściwie dokładnie w moją stronę więc dalej jedziemy razem. Przeciągam kompana po terenach w postaci czarnego szlaku do Łagiszy, wokół i przez las gródkowski. Ostatecznie wypadamy na "913" przy psarskim DINO.
Ostatni niecały kilometr tą drogą do granicy Strzyżowic i tu się żegnamy. Troszkę mży. Mam nadzieję, że jednak koledze udało się mimo wszystko nie zmoknąć.
Ja wpadam do domu. Odstawiam Rzeźnika. Wciągam zakupioną rano drożdżówkę z gorącą kawą i wytaczam Błękitnego. Robię nim standardowe zagięcie do wsiowego Lewiatana po zaopatrzenie. Potem zjazd do domu. Kapie zauważalnie mocniej i raczej nie zanosi się, że szybko przestanie.
Gdzieś w okolicy granicy Dąbrowy z Sosnowcem orientuję się, że GPS jest wyłączony. Sprawdzam na śladzie gdzie się urwało. Mniej więcej wtedy jak spotkaliśmy się z przybyszem z Mikołowa. Czyżbym go przez przypadek wyłączył? W sumie nie zarejestrowało się około 10km więc dystans i czas nieco przybliżone ale chyba nie rypnąłem się o wiele. Przy rocznym przebiegu to i tak nie ma większego znaczenia. Zresztą zwykle obcinam wszystko co nie jest pełnym kilometrem z przebiegu (nawet jak tego jest ponad 900m), więc jak raz sobie dodam te kilka km... :-)
Link do pełnej galerii
Kategoria GarminMontana, Inne
Zdecydować co ze Srebrnym i pokręcić się po okolicy
-
DST
40.00km
-
Teren
15.00km
-
Czas
02:28
-
VAVG
16.22km/h
-
Sprzęt Scott Spark 750
-
Aktywność Jazda na rowerze
Zbieram się znów w okolicy południa. Na początek kręcę do Będzina do serwisu ostatecznie zdecydować o losach Srebrnego. Zaczynam od terenowania na odcinku Strzyżowice-granica Psar z Malinowicami. Potem park Żurawiniec z przystanięciem na foto budowanego przedszkola (i żłobka). Potem przelot ul. Akacjową. Prace wrą pełną parą. Po obu stronach ciężki sprzęt przerzuca góry ziemi i kamieni. Chyba niedługo przybędą kolejne hale magazynowe.
Przetaczam się terenem pod "86" i kieruję się na czarny szlak na Zieloną. Stamtąd wałami Czarnej Przemszy (m. in. singielkiem) docieram do Będzina i wtaczam się do serwisu. Jest problem z dorwaniem przyzwoitego widelca pod tarcze do koła 26". Albo chińszczyzna za psie pieniądze rokująca szybką awarię albo porządne za osiem stówek. Nic pomiędzy. Może jakby po necie dobrze pokopać... Jednak Srebrny za długo już czeka na renowację więc ostatecznie decyduję się na pozostawienie na przodzie V-ków. Na tył pójdzie mechaniczny tarczowy. Do tego wymiana napędu, kół i paru innych drobiazgów.
Z serwisu wytaczam się w stronę ronda UE i dalej na Syberkę. Testuję nowe oznaczenie dla rowerzystów. Powiem tak, fajnie że jest ale czy to się nie skończy jakimś wypadkiem? W godzinach szczytu może być tam niebezpiecznie. Jak ja przejeżdżałem akurat było dość luźno.
Z Syberki przeskakuję kładką nad "86" i kieruję się do Czeladzi. Tu znów nowości. Skręcam za stacją benzynową, przejeżdżam tory i zaskakują mnie znaki i lekka zmiana organizacji ruchu. Po prawej ogrodzony teren i widać nad płotem maszyny budowlane. Podjeżdżam do tablicy informacyjnej. Centrum Handlowe? Dziwne. Na zachodzie takowe padają i są zamykane. Cóż, kto inwestorowi zabroni.
Bocznymi uliczkami kieruję się na most na Brynicy i dalej na Przełajkę. Asfaltu jednak używam niewiele bo przy kościele uciekam w pola. Pagórkując obok kapliczki przedostaję się na Rozalię i tam skręcam do Wojkowic. Na granicy klinkierku znów wbijam w teren skuszony sugestią GPS-a, że dotrę tędy do Rogoźnika. Mniej więcej przypuszczam gdzie to będzie ale chcę się upewnić.
Docieram gdzie myślałem. Wciąż nie mam ochoty na asfalty więc ścieżką zjeżdżam kawałek w stronę Wojkowic i odbijam znów w pola. Hopkami większymi i mniejszymi oraz niejednym zakosem docieram w końcu do Strzyżowic. Tu już bez gięcia prosto do domu.
Tempo raczej spokojne, wręcz spacerowe. Jedynie gdzie teren sam porywał rower prędkości były jakieś zauważalne. Jak było płasko albo pod górkę to turlałem się delikatnie by nacieszyć się widokami, słońcem i resztkami ciepła. Jazda we wdzianku "na krótko".
Link do pełnej galerii
Przedszkole i żłobek w Psarach. Budowla rośnie w oczach.
Budowa w Czeladzi. Całkiem niedawno były tu jeszcze niezłe chaszcze.
Od Czeladzi długo, długo nic aż do widoczków z okolic Rogoźnika.
Kategoria Inne
Dostałem z liścia i po autostradzie
-
DST
75.00km
-
Teren
35.00km
-
Czas
04:24
-
VAVG
17.05km/h
-
Sprzęt Scott Spark 750
-
Aktywność Jazda na rowerze
Z liścia dostałem wielokrotnie. Ale tak to jest jak się jeździ jesienią po lasach. Po autostradzie tylko kawalątek trasy ale za to na legalu bo tak znaki pokazywały.
Jeszcze się urlopuję. Biorąc wolne na październik nawet nie przypuszczałem, że będę miał taką rewelacyjną pogodę. Weekend przebimbany nierowerowo (aczkolwiek przyjemnie) ale poniedziałek postanowiłem porowerować. Naszło mnie na sprawdzenie jak będzie wyglądać dojazd od strony Strąkowa do Woźnik po rozbudowie A1 na odcinku Pyrzowice-Woźniki. Na razie jeszcze grzebią więc sporo utrudnień po drodze ale jak skończą to przeskoczenie nad lub pod autostradą nie powinno stanowić problemów. Widziałem po drodze sporo przepraw nad i pod A1.
Ruszam w trasę ciut po 12:00. Czekałem aż będzie już całkiem ciepło by pojechać we wdzianku "na krótko". Bezchmurne niebo i lekki wiaterek od wschodu pomagają na początku. Kręcę przez Strzyżowice do Sączowa. Na odcinku od A1 w Siemoni do Sączowa budowa chodnika. Na razie bark oznaczeń więc nie wiem czy będzie to tylko chodnik, czy też i rowerom będzie tam wolno jechać. Podejrzewam, że ze względu na szerokość raczej tylko chodnik. Ale i tak przyda się na tym odcinku.
W Ożarowicach widzę już nowe mosty nad A1. Całkiem ich sporo więc tutaj ta droga nie będzie stanowiła problemu. Kręcę dalej do Zendka i tam odbijam do Strąkowa i dalej prosto do lasu. Teraz jadę wg GPS-u w stronę Dąbrowy Wielkiej. Przekonuję się, że ta trasa jest już nieaktualna. Na północy widzę wiadukt nad A1 więc na wyczucie kręcę przez las w tamtą stronę.
Udaje się trafić bez problemu. Wiadukt jeszcze w budowie więc tylko focę i jadę dalej eksploruję lasy szukając dojazdu do dawnej drogi do Woźnik. Po kilku nieudanych eksploracjach wybywam w końcu przy Małej Panwi. Prawie zupełnie wyschnięta. Tu też wbijam na autostradę. Chciałem jechać lasem ale betonowe zapory z namalowanymi wskazówkami skusiły mnie jednak na wbicie na A1. W końcu niecodziennie można leganie pojechać autostradą na rowerze :-) Ostatni raz tak z Prezesem jechałem odcinkiem do Pyrzowic. Teraz może było tego jakieś 2km max ale zawsze to autostrada :-)
Wjeżdżam do samych Woźnik już od strony terenowego odcinka, którym normalnie bym się tam dostał. Na rynku zasiadam na chwilę na ławce zaciągnąć drożdża. Potem foto i ruszam w stronę Cynkowa. Po drodze wdrapuję się pod wieżę obserwacyjną i zjeżdżam z niej polami. W ogóle jadąc do Cynkowa też unikałem asfaltu. Trochę przez pola i trochę przez lasy przebiłem się bokami dość blisko końca wioski i szybko wbiłem w las.
Na moście na Małej Panwi robię foto "nurtu". Właściwie nic tam nie płynie, trochę wody tylko stoi. Obraz wyschniętej rzeczki doskonale oddaje to co jest w lasach - sucho. Rozglądałem się trochę za grzybami. Nawet ze 3-4 razy wszedłem między drzewa ale jedyne co mi się rzucało w oczy to grzyby w sam raz na Ostatnią Wieczerzę i śmieci zostawione przez ludzi. Tych jadalnych prawie zero. Jednego co trafiłem to był już mocno zeżarty przez ślimaki.
Od Burdzowic kręcę nieco intensywniej. Chcę się wydostać już z lasu bo słoneczko znacznie opadło ku horyzontowi i w lesie robi się jakby chłodniej. Na otwartym terenie gdzie promienie jeszcze sięgają jest przyjemnie. Wybywam na asfalty w Boguchwałowicach. Stąd kręcę do Przeczyc i dalej asfaltami do Dąbia-Chrobakowego i Malinowic. Tu znów przerzucam się na teren by wybyć z niego w Strzyżowicach skąd już zjazd do domu.
Kręcenie było bardzo przyjemne. Pogoda jak na zamówienie: dużo słoneczka, niegroźny wiatr, zero chmurek. Do tego nie musiałem się nigdzie spieszyć i właściwie mogłem sobie jechać gdzie i jak chciałem. Takiego kręcenia od dawna mi bardzo brakowało. Plan na starcie jakiś tam miałem ale zupełnie nie bez ciśnienia na jego realizację. Najbardziej mi zależało by sobie pojeździć w spokojnych okolicznościach przyrody i poświęcić tyle czasu na gapienie się na kolorowe drzewa ile akurat będę miał ochoty.
Link do pełnej galerii
Budowa A1 w okolicach lotniska w Pyrzowicach.
Tu się zdezaktualizowała stara droga do Dąbrowy Wielkiej i Woźnik.
Na legalu rowerem po A1 :-)
Grzybek na Ostatnią Wieczerzę ;-p
Dystansowo może mało ambitnie ale jak przyjemnie przekręcone to wiem tylko ja.
Kategoria Inne
Do Katowic
-
DST
56.00km
-
Teren
9.00km
-
Czas
02:56
-
VAVG
19.09km/h
-
Sprzęt Merida Matts TFS 100D
-
Aktywność Jazda na rowerze
Znów wyszło tak, że musiałem potoczyć się do Katowic. Zbieram się na koła około 12:35. Jest przyjemnie jak się stoi. Jak się jedzie, zwłaszcza w kierunku południowym, to lekko wieje. Na szczęście słoneczko ratuje sytuację i można spokojnie wystąpić we wdzianku "na krótko".
Trasa do celu bez udziwnień, maksymalnie krótka czyli kolejno: Wojkowice, Przełajka, Bańgów, Plac Alfreda, Pętla Słoneczna, Plac Wolności.
Załatwiwszy sprawę rozpoczynam odwrót. Wracam do Placu Wolności i stamtąd kieruję się w stronę Chorzowa ul. Gliwicką. Na Załężu odbijam w stronę parku w Chorzowie. Przetaczam się jego trasami rowerowymi w stronę Starego Chorzowa i dalej do Piekar Śląskich. Tam już jestem w znajomym terenie.
Piekary opuszczam na rzecz Bobrownik, które w zasadzie tylko muskam i zaraz jestem w Wymysłowie. Wbijam do lasu po wschodniej stronie zbiornika Kozłowa Góra. Początkowo kieruję się prosto do Rogoźnika ale po drodze uległem urokowi poprzecznej autostrady przez las i tym sposobem zrobiłem kilka kilometrów w terenie i po lesie. Bardzo przyjemnie się tam kręciło. Prawie zero ludzi. Dobra droga. Ciepło. Ładne kolorki na drzewach. Żadnej presji czasowej. Kilka razy przystaję strzelić foto.
Wytaczam się w końcu z lasu jak planowałem w Rogoźniku. Przejeżdżam pod A1 i przeskakuję równoległy asfalcik łączący Siemonię z Dobieszowicami. Leśnym singielkiem i potem wzdłuż jeziorka docieram do tamy na rogoźnickim zbiorniku. Wracam na asfalty już kierując się prosto do domu. Kilka pagórków, Strzyżowice i jestem w domu.
Kategoria Inne
Na wschód i po zaopatrzenie
-
DST
10.00km
-
Teren
2.00km
-
Czas
00:45
-
VAVG
13.33km/h
-
Sprzęt Merida Matts TFS 100D
-
Aktywność Jazda na rowerze
Obudziłem się o 4:00 i stwierdziłem, że mi się już nie chce spać. Cóż można było począć z tak wcześnie rozpoczętym dniem? Może gdzieś na wschód słońca pojechać? W sumie... czemu nie? Pozbierałem się na spokojnie na 6:00. Zahaczam o pobliską piekarnię po świeże bułki i wciągam się powoli pod cmentarz w Strzyżowicach i potem terenem przetaczam się do celu. Zasiadam wygodnie na ciepłym kocyku i co jakiś czas cykam foto. W międzyczasie szamam śniadanko. Wschód zapowiadał się widowiskowy ale ostatecznie skończył się raczej słabo. Wszystko przez niezbyt korzystny układ chmur. Trudno może innym razem będzie lepiej. Trochę też zmarzłem bo pojawił się lekki podmuch a temperatura nie była za rewelacyjna. Staczam się do domu by się nieco ogrzać.
Link do pełnej galerii
Po dłuższej przerwie ruszam jeszcze do wsiowego Lewiatana, zagięciem standardowym po zaopatrzenie. Zrobiło się nieco cieplej. Powrót bez gięcia. I na dziś chyba już koniec jeżdżenia.
Kategoria Inne
Do Katowic
-
DST
50.00km
-
Teren
1.00km
-
Czas
02:35
-
VAVG
19.35km/h
-
Sprzęt Merida Matts TFS 100D
-
Aktywność Jazda na rowerze
Chwilę po 10:00 dotarło info, że druga przesyłka też już czeka na odebranie więc dziś wypada kurs do Katowic. Zbieram się tak na 12:00 ale ostatecznie wybywam znacznie później. Zaczęło się od jęczenia w okolicach suportu. Po 300m wracam i zalewam suport smarem. Ruszam ponownie ale po 500m dalej to samo. Pojawia się jednak pewne podejrzenie, które sprawdzam po ponownym powrocie do domu. Imbusem dokręcam śrubę mocującą blaty. Uspokaja się. Ruszam ponownie.
Po 1,5km przypominam sobie, że zapomniałem wziąć kartę serwisową. Znów powrót do domu. Ostatecznie zaczynam się toczyć do celu gdzieś około 12:45. Kręcę przez Rogoźnik i Bobrowniki w stronę Wojkowic. Potem do Piekar Śląskich i dalej przez Siemianowice Śląskie do Katowic. Wypadam na Dąbie? Dębie? Amiga, jak to odmienić? ;-p I tam wbijam na ścieżkę. Potem trochę się motam ale ostatecznie docieram do Placu Wolności i już prosto pod galerię przy dworcu. Tu załatwiam odbiór i robię odwrót.
Tym razem już bez improwizacji, znaną drogą przez Pętlę Słoneczną, Plac Alfreda do Bańgowa i dalej przez Przełajkę ponownie do Wojkowic (Wojkowice długie są :-) ). Spod wojkowickiego Orlenu droga już prawie prosta do domu. Dociągam do skrzyżowania "913" z moją ulicą i wychodzi mi, że braknie niecałego 1km do 50km więc zaginam lekko w stronę kościoła i skrótem przeskakuję na ul. Szkolną skąd już prosto do domu.
Przyjemne z pożytecznym. Bardzo przyjemny dziś dzionek. Cały przejechany we wdzianku "na krótko" i ani raz nie było mi zimno. Dużo słoneczka. Wiaterek bardzo minimalny z południa. Wszędzie widać już kolory jesieni.
Kategoria Inne
Po chlebek
-
DST
11.00km
-
Teren
6.00km
-
Czas
00:35
-
VAVG
18.86km/h
-
Sprzęt Merida Matts TFS 100D
-
Aktywność Jazda na rowerze
Do piekarni mam 300m i wyciąganie rowerka na taki dystans uznałem za przesadę. Jednak z buta mi się nie chciało deptać więc poszedłem na kompromis i pojechałem do piekarni o jakieś 3km ode mnie. Oczywiście lekkim zakolem. Wciągam się asfaltem pod lekki podjazd i wbijam w terenowy skrót, który przeprowadza mnie ze Strzyżowic pod psarski ośrodek zdrowia. Tam strzelam foto budowanego przedszkolo-żłobka i przez park Żurawiniec przetaczam się do piekarni. Chlebek jest, extra kalorie też, gnę dalej. Przez ulicę Akacjową, która już tylko na 200-300m nie jest jeszcze asfaltowa, staczam się na Stachowe i dalej w kierunku lasu gródkowskiego. Objeżdżam go od strony centrum dystrybucyjnego Lidla i wypadam przy szkole podstawowej w Gródkowie. Tu jeszcze małe zagięcie przez las po południowej stronie "913" i wypadam z niego za tartakiem w Gródkowie. Znów kawałek asfaltu by wbić w kolejny kawałek terenu, który ostatecznie wyprowadza mnie przy psarskim DINO. Reszta już asfaltem prosto do domu.
Przyjemne warunki na dworze. We wdzianku "na krótko" spokojnie dało się jechać nawet w cieniu lasu. Taka jesień może być aż do wiosny :-) Żeby tylko szybciej rano mgły znikały.
Kategoria Inne
Falstart
-
DST
4.00km
-
Czas
00:15
-
VAVG
16.00km/h
-
Sprzęt Scott Spark 750
-
Aktywność Jazda na rowerze
Miało być ambitniej. Do brata i z powrotem. Wyciągam Rzeźnika, nieco go ogarniam bo stał od ostatniego wypadu z Mysłowicami uflejany. Szybkie czyszczenie, smarowanie amorów i łańcucha. Ruszam. I po kilkuset metrach już jest coś nie tak. Mam problem z przednią przerzutką. Ciężko chodzi i ledwo przeskakuje. Kręcę raz na blacie, raz na środkowej tarczy ale jest coraz gorzej. Wracam do domu i próbuję regulacji. Ruszam znowu ale nic się nie poprawia. Wracam. Wyciągam stojak i zaczynam obdukcję. Grzebiąc po całej długości linki docieram do przejścia pancerza pod dolnym zawiasem przy korbie. Musiała się tam zbierać wilgoć i linka wraz z wnętrzem pancerza zardzewiały. Nie ma rady. Trzeba obciąć ją przy manetce i wyszarpać. Potem przelanie pancerza smarem i czyszczenie aż zniknie rdza. Potem zakładanie nowej linki. Przy tej okazji gdzieś w trawę leci sprężynka odciągająca baryłkę przy manetce. Trochę jej szukam ale bez skutku. Nic. Bez tego też będzie działać. Składam wszystko do kupy. Obcinam linkę, zabezpieczam jej koniec i czas na testy. Kilka zawijasów po ulicy przed domem i po placu. Jest ok. Teraz przerzutka działa gładko. Tyle, że zrobiła się już 17:00. Godzina do zachodu. Już mi się odechciało jeżdżenia.
Kategoria Inne, LinkaP, Serwis