limit prowadzi tutaj blog rowerowy

Niejeżdżenie boli. Dosłownie.

Wpisy archiwalne w kategorii

Inne

Dystans całkowity:18122.00 km (w terenie 3205.00 km; 17.69%)
Czas w ruchu:1015:57
Średnia prędkość:17.84 km/h
Maksymalna prędkość:62.00 km/h
Liczba aktywności:583
Średnio na aktywność:31.08 km i 1h 44m
Więcej statystyk

Na wschód i po zaopatrzenie

  • DST 10.00km
  • Teren 2.00km
  • Czas 00:45
  • VAVG 13.33km/h
  • Sprzęt Merida Matts TFS 100D
  • Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 11 października 2018 | dodano: 11.10.2018

Obudziłem się o 4:00 i stwierdziłem, że mi się już nie chce spać. Cóż można było począć z tak wcześnie rozpoczętym dniem? Może gdzieś na wschód słońca pojechać? W sumie... czemu nie? Pozbierałem się na spokojnie na 6:00. Zahaczam o pobliską piekarnię po świeże bułki i wciągam się powoli pod cmentarz w Strzyżowicach i potem terenem przetaczam się do celu. Zasiadam wygodnie na ciepłym kocyku i co jakiś czas cykam foto. W międzyczasie szamam śniadanko. Wschód zapowiadał się widowiskowy ale ostatecznie skończył się raczej słabo. Wszystko przez niezbyt korzystny układ chmur. Trudno może innym razem będzie lepiej. Trochę też zmarzłem bo pojawił się lekki podmuch a temperatura nie była za rewelacyjna. Staczam się do domu by się nieco ogrzać.


Link do pełnej galerii















Po dłuższej przerwie ruszam jeszcze do wsiowego Lewiatana, zagięciem standardowym po zaopatrzenie. Zrobiło się nieco cieplej. Powrót bez gięcia. I na dziś chyba już koniec jeżdżenia.


Kategoria Inne

Do Katowic

  • DST 50.00km
  • Teren 1.00km
  • Czas 02:35
  • VAVG 19.35km/h
  • Sprzęt Merida Matts TFS 100D
  • Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 10 października 2018 | dodano: 10.10.2018

Chwilę po 10:00 dotarło info, że druga przesyłka też już czeka na odebranie więc dziś wypada kurs do Katowic. Zbieram się tak na 12:00 ale ostatecznie wybywam znacznie później. Zaczęło się od jęczenia w okolicach suportu. Po 300m wracam i zalewam suport smarem. Ruszam ponownie ale po 500m dalej to samo. Pojawia się jednak pewne podejrzenie, które sprawdzam po ponownym powrocie do domu. Imbusem dokręcam śrubę mocującą blaty. Uspokaja się. Ruszam ponownie.

Po 1,5km przypominam sobie, że zapomniałem wziąć kartę serwisową. Znów powrót do domu. Ostatecznie zaczynam się toczyć do celu gdzieś około 12:45. Kręcę przez Rogoźnik i Bobrowniki w stronę Wojkowic. Potem do Piekar Śląskich i dalej przez Siemianowice Śląskie do Katowic. Wypadam na Dąbie? Dębie? Amiga, jak to odmienić? ;-p I tam wbijam na ścieżkę. Potem trochę się motam ale ostatecznie docieram do Placu Wolności i już prosto pod galerię przy dworcu. Tu załatwiam odbiór i robię odwrót.

Tym razem już bez improwizacji, znaną drogą przez Pętlę Słoneczną, Plac Alfreda do Bańgowa i dalej przez Przełajkę ponownie do Wojkowic (Wojkowice długie są :-) ). Spod wojkowickiego Orlenu droga już prawie prosta do domu. Dociągam do skrzyżowania "913" z moją ulicą i wychodzi mi, że braknie niecałego 1km do 50km więc zaginam lekko w stronę kościoła i skrótem przeskakuję na ul. Szkolną skąd już prosto do domu.

Przyjemne z pożytecznym. Bardzo przyjemny dziś dzionek. Cały przejechany we wdzianku "na krótko" i ani raz nie było mi zimno. Dużo słoneczka. Wiaterek bardzo minimalny z południa. Wszędzie widać już kolory jesieni.


Kategoria Inne

Po chlebek

  • DST 11.00km
  • Teren 6.00km
  • Czas 00:35
  • VAVG 18.86km/h
  • Sprzęt Merida Matts TFS 100D
  • Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 9 października 2018 | dodano: 09.10.2018

Do piekarni mam 300m i wyciąganie rowerka na taki dystans uznałem za przesadę. Jednak z buta mi się nie chciało deptać więc poszedłem na kompromis i pojechałem do piekarni o jakieś 3km ode mnie. Oczywiście lekkim zakolem. Wciągam się asfaltem pod lekki podjazd i wbijam w terenowy skrót, który przeprowadza mnie ze Strzyżowic pod psarski ośrodek zdrowia. Tam strzelam foto budowanego przedszkolo-żłobka i przez park Żurawiniec przetaczam się do piekarni. Chlebek jest, extra kalorie też, gnę dalej. Przez ulicę Akacjową, która już tylko na 200-300m nie jest jeszcze asfaltowa, staczam się na Stachowe i dalej w kierunku lasu gródkowskiego. Objeżdżam go od strony centrum dystrybucyjnego Lidla i wypadam przy szkole podstawowej w Gródkowie.  Tu jeszcze małe zagięcie przez las po południowej stronie "913" i wypadam z niego za tartakiem w Gródkowie. Znów kawałek asfaltu by wbić w kolejny kawałek terenu, który ostatecznie wyprowadza mnie przy psarskim DINO. Reszta już asfaltem prosto do domu.
Przyjemne warunki na dworze. We wdzianku "na krótko" spokojnie dało się jechać nawet w cieniu lasu. Taka jesień może być aż do wiosny :-) Żeby tylko szybciej rano mgły znikały.


Kategoria Inne

Falstart

  • DST 4.00km
  • Czas 00:15
  • VAVG 16.00km/h
  • Sprzęt Scott Spark 750
  • Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 7 października 2018 | dodano: 07.10.2018

Miało być ambitniej. Do brata i z powrotem. Wyciągam Rzeźnika, nieco go ogarniam bo stał od ostatniego wypadu z Mysłowicami uflejany. Szybkie czyszczenie, smarowanie amorów i łańcucha. Ruszam. I po kilkuset metrach już jest coś nie tak. Mam problem z przednią przerzutką. Ciężko chodzi i ledwo przeskakuje. Kręcę raz na blacie, raz na środkowej tarczy ale jest coraz gorzej. Wracam do domu i próbuję regulacji. Ruszam znowu ale nic się nie poprawia. Wracam. Wyciągam stojak i zaczynam obdukcję. Grzebiąc po całej długości linki docieram do przejścia pancerza pod dolnym zawiasem przy korbie. Musiała się tam zbierać wilgoć i linka wraz z wnętrzem pancerza zardzewiały. Nie ma rady. Trzeba obciąć ją przy manetce i wyszarpać. Potem przelanie pancerza smarem i czyszczenie aż zniknie rdza. Potem zakładanie nowej linki. Przy tej okazji gdzieś w trawę leci sprężynka odciągająca baryłkę przy manetce. Trochę jej szukam ale bez skutku. Nic. Bez tego też będzie działać. Składam wszystko do kupy. Obcinam linkę, zabezpieczam jej koniec i czas na testy. Kilka zawijasów po ulicy przed domem i po placu. Jest ok. Teraz przerzutka działa gładko.  Tyle, że zrobiła się już 17:00. Godzina do zachodu. Już mi się odechciało jeżdżenia.


Kategoria Inne, LinkaP, Serwis

Z Mysłowic do domu

Niedziela, 16 września 2018 | dodano: 16.09.2018

Po nierowerowym weekendzie w górach (ale bardzo udanym) powrót z Mysłowic rowerkiem z balastem. Jechało mi się zadziwiająco dobrze i płynnie. Nawet udało mi się urwać z dystansu 1km. Trasa przez Sosnowiec i Będzin. Dojeżdżając do nerki widziałem gdzieś w stronę Warpia czarny pióropusz dymu i w tle syreny. Jednak odpuszczam sobie sprawdzanie o co chodzi. Chcę tylko dokulać się do domu. Kieruję się w stronę Łagiszy. Po drodze widzę, że zmieniają dywan na odcinku od targu do prawie samej Łagiszy. W sumie, to się ten remont należał jezdni bo już zniszczona było dość mocno. Resztę dojazdu kręcę minimalną drogą odbijając przed Łagiszną na światła na "86". Finisz jazdy już przy ciemnościach.


Link do galerii














Kategoria Inne

Z Mysłowicami

  • DST 75.00km
  • Teren 20.00km
  • Czas 05:00
  • VAVG 15.00km/h
  • Sprzęt Scott Spark 750
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 8 września 2018 | dodano: 08.09.2018

Michał namówił mnie na wypad rowerowy z Mysłowicami. Mocno namawiać nie musiał bo i tak już był najwyższy czas coś w weekend pokręcić. Poza tym mieliśmy też coś do obgadania odnośnie wyjazdów więc sumarycznie wyszło przyjemne z pożytecznym.

Zbieram się zgodnie z planem i wyruszam z poślizgiem tylko jednej minuty. Kręcę na spotkanie z Michałem przy mysłowickim BP. Kręcę przez Będzin i Sosnowiec. Poleciało sprawnie i bez ekscesów. W 49 min. jestem na miejscu. Kilka minut później zjawia się Michał. Kręcimy na miejsce zbiórki po drodze dołączają do nas kolejni członkowie Rowerowych Mysłowic.

Przestaję w ogóle kontrolować gdzie jestem, jak jedziemy itp. Otacza mnie gromada ludzi, którzy wiedzą o co biega, których prowadzi kilku przewodników więc nic tylko cieszyć się jazdą. Tempo niespieszne bo jest kilkoro dzieci i nawet dwie przyczepki. I dobrze bo jakoś na razie nie mam ochoty na wyrypy w tempie charta.

Po drodze mamy dwa zaplanowane postoje. Trzymam się przeważnie końca peletonu czasem przystając razem z zamykającym w oczekiwaniu na maruderów. Przed pierwszym postojem jeszcze przychodzi nam wspomóc jednego z uczestników przy wymianie dętki. Na postoju też dopada nas deszcz. Niezbyt mocny ale towarzystwo szybko wdziewa warstwy ochronne. Toczymy się dalej.

Deszcz nie jest zbyt mocny i intensywny. Wkrótce zanika i nim docieramy do drugiego planowego postoju, gdzie serwowane są kiełbaski z grill-a warunki robią się całkiem przyjemne. Jakby ciutkę podskoczyła temperatura. Po obfoceniu się, najedzeniu itd. ruszamy w powrót. Kropelki się znów pojawiają ale nie są zbyt intensywne i duże. Znów zanikają.

Grupa powoli dzieli się na mniejsze, zmierzające w różne części Mysłowic. Nasza grupa też zaczyna się w trakcie jazdy kurczyć. Ostatecznie zostaję z Michałem, z którym jeszcze chwilę dyskutujemy o naszych GPS-ach. Potem żegnam się i rozpoczynam odwrót.

Do Sosnowca jadę tak samo. Na Ostrogórskiej odbijam na czerwony szlak i przetaczam się nim przez Stawiki do Milowic. Na Stawikach przygotowania do biegu, jak zrozumiałem, nauczycieli. Może źle zrozumiałem. W każdym razie mnie udało się jeszcze przejechać. Godzinę później wjazd miał być zablokowany na czas imprezy.

Z Milowic standardową drogą przez Czeladź i Wojkowice docieram do domu. Na kilkadziesiąt metrów od furtki zaczyna padać i to dość intensywnie. Już mnie to jednak w ogóle nie interesuje.

Dzień termicznie przeciętny. Wyruszyłem we wdzianku "na krótko" ale jak zaczęło pierwszy raz padać to w ruch poszła bluza z długim rękawem. Zostałem w niej do końca jazdy choć przez kawałek trasy miałem wrażenie, że jest mi w niej za ciepło. Słońce przebijało się bardzo słabo. Dzień raczej pochmurny. Ale i tak kręcenie bardzo przyjemne. Fajna atmosfera była na tym mysłowickim wyjeździe.


Kategoria Inne

Do brata i powrót

  • DST 41.00km
  • Teren 2.00km
  • Czas 02:00
  • VAVG 20.50km/h
  • Sprzęt Scott Spark 750
  • Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 29 lipca 2018 | dodano: 29.07.2018

Gdzieś około 13:40 zbieram się w drogę do brata. Ciepło, dużo wilgoci w powietrzu, czasem zagrzmi. Kręcę lekkim objazdem by nieco km-ów dołożyć przy okazji i wykonać jedną eksplorację. Na początek do Góry Siewierskiej i potem przez siodełko do Twardowic. Tu rzutem na taśmę dopadam wiaty przystankowej i chronię się przed deszczem. Nie padało jakoś mocno ale równo i dość długo. Kiedy kropelki się uspokoiły ruszam dalej czyli do Nowej Wsi. Zjeżdżam aż do remizy i przed nią skręcam w prawo, na Zawadę. Przetaczam się przez pagórki m. in. w Sadowiu i zjeżdżam do Przeczyc. Potem małe wygięcie w stronę Tuliszowa i na Hektary. "86" przekraczam w Podwarpiu zbliżając się do planowanej eksploracji. Przejeżdżam na wprost małe rondko, przed którym jest odbicie na P4 w prawo i do Siewierza w lewo. Jadę prosto i wbijam w teren. Łagodny podjazd wynosi mnie na wzniesienie, z którego szczytu skręcam w prawo i długim, trawiastym zjazdem lecę w stronę Karsów. Potem już bez wyginania (choć okazje były) kręcę prosto do celu. Nade mną wisi ołowiana chmura, która zdaje się mówić "Ty wiesz co". Kończę dojazd do Ujejsca na trochę przed opadem.

W powrót zbieram się po kilkugodzinnym deszczu. Padało dość równo. Temperatura spadła zauważalnie i nawet przez moment żałowałem, że nie mam jakiejś ekstra warstwy ocieplającej. Kiedy jednak zaczynam się toczyć w swoim rytmie szybko robi się przyjemnie. Powrót bez gięcia przez Wojkowice Kościelne, bieżnię P4, Preczów i Sarnów. Przejechany w ładnym, równym tempie. Po drodze bardzo niewielka aktywność. Ledwo kilku rowerzystów, spacerowiczów, biegaczy i rolkarzy. Od "Pod Dębami" jazda jak na westernie, ku zachodzącemu słońcu. Im bliżej domu tym drogi bardziej suche.


Kategoria Inne

Solo po okolicy

  • DST 33.00km
  • Teren 21.00km
  • Czas 02:14
  • VAVG 14.78km/h
  • Sprzęt Scott Spark 750
  • Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 22 lipca 2018 | dodano: 22.07.2018

Było na dziś, co prawda, wezwanie na ustawkę ale uznałem, że zbiórka o 9:45 w Sosnowcu to barbarzyńska godzina jak na niedzielę i skreśliłem temat. Wyspany, najedzony na rowerek wytaczam się na minuty przed 13:00. Cel na dziś to pokręcić się jak najwięcej terenem i lasem w tempie spacerowym. I udało się. Niespiesznie poturlałem się przez pola do Strzyżowic, potem asfaltem do Rogoźnika. Od zbiornika singielkiem przebiłem się do lasu po zachodniej stronie A1 i objechałem go dookoła nieco klucząc. Wróciłem potem na singielek i wzdłuż zbiornika w Rogoźniku potoczyłem się terenem w stronę Góry Siewierskiej. Tu znów asfalt przez nowe osiedle i Brzękowice Wał. Na koniec zjazd czerwonym szlakiem (tym, którym wczoraj podjeżdżaliśmy) i wbijam w teren prowadzący mnie do domu. Na finiszu jeszcze szybki wjazd do piekarni po chlebek i powrót do domu na zimne piwo. Miłe i bez ciśnienia kręcenie rekreacyjne na niedzielę.

Wieczorkiem zabrałem się jeszcze za Błękitnego. Regulacja przedniej przerzutki. Przy testowaniu pojawiły się stuki. Założyłem Błękitnemu nowe pedałki bo je podejrzewałem o owe odgłosy. Niestety wszystko wskazuje na suprot :-/ Zalałem go smarem do łańcucha, co pomogło na zlocie, ale kilka kółek po placu ujawniło, że problem dalej istnieje. Pojadę jutro do pracy Błękitnym i zobaczę czy to się rozkręci czy będzie trzeba odstawić go do serwisu.


Kategoria Inne, Pedały, Serwis

Ustawka po okolicy

  • DST 82.00km
  • Teren 30.00km
  • Czas 05:13
  • VAVG 15.72km/h
  • Sprzęt Scott Spark 750
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 21 lipca 2018 | dodano: 21.07.2018
Uczestnicy

Naszła mnie ochota na ustawkę bez planu. Zadzwoniłem w piątek do Mariusza z pytaniem czy ma jakieś plany na sobotę. Powiedział tylko, że chce się z Oskarem gdzieś przejechać. Zapodałem mój mało konkretny plan żeby się zatoczyć terenami w okolice Pyrzowic i Mierzęcic w lasy a potem dalej do Siewierza i zjazd przez P4 każdy gdzie mu pasuje. Powiedział ok. Umówiliśmy się na 7:00 pod będzińskim Zamkiem. Potem jeszcze podałem info do naszego klubowego hejnalisty Krzysia, który posłał sms-em info do klubowiczów. I ustawka gotowa.

Rano zbieram się w miarę sprawnie ale wyjeżdżam i tak prawie na ostatnią chwilę. Pędzę bez kombinowania najkrótszą drogą do Będzina. Pod zamkiem jestem jakieś 4 min. przed czasem. Ekipa już czeka. Dajemy jeszcze 10 minut. spóźnialskim i ruszamy. Trasa na śladzie więc nie będę opisywał w detalach.

Było trochę błotka i kałuż po drodze gdzie dało się dobrze chlapnąć ale ogólnie wszystko do przejechania. Obyło się bez problemów technicznych. Tempo raczej spacerowe i tak było w zamiarze. Jak nam się chciało w środku pola stanąć i podyskutować o czymś, to się nie krępowaliśmy i poświęcaliśmy tematowi tyle czasu, ile uznaliśmy za konieczne. Troszkę też zeszło nam na platformie obserwacyjnej na lotnisku w Pyrzowicach (tej od wschodu). Było trochę czekania ale potem trzy starty i dwa lądowania. Kręcąc się po lasach okolicy Strąkowa i Siewierza przez drzewa widzieliśmy potem jeszcze 2 samoloty podchodzące do lądowania.

W Siewierzu uznaliśmy, że pora już zdatna do wciągnięcia ciepłego posiłku. Zasiadamy w restauracji Jędrusiowa Izba. Placek po węgiersku bardzo smaczny. Podlany złocistym płynem sprawił, że kręcenie potem zrobiło się nieco leniwe :-)

Kręcimy obok zamku siewierskiego w stronę szlaku rowerowego do Wojkowic Kościelnych i wzdłuż P4 jedziemy zasiąść na Ratanicach. Mariusz z Oskarem żegnają nas. My zasiadamy na ciemnego Litovela. Trochę też pomarudziliśmy gadając. Żegnam się z chłopakami "Pod Dębami". Oni jadą w stronę P3 a ja już na Preczów i Sarnów. Za światłami odbijam w prawo i terenem przetaczam się do Parku Żurawiniec i dalej na polną drogę do Strzyżowic. Potem ostatni km asfaltem do domu.

Wyszło bardzo przyjemne, niespieszne kręcenie sobotnie w sprawdzonym składzie. W końcu coś nie na gwizdek i bez sztywnego planu. Grzybków, które były jako opcja w sms-ie informacyjnym, nie udało się trafić. Pomimo kilku deszczowych dni jednak las wydaje się być dość suchy. Widziałem tylko jednego grzybka z kategorii jadalnych ostatni raz.



Link do pełnej galerii












Kategoria Inne

SOD

  • DST 32.00km
  • Teren 10.00km
  • Czas 02:28
  • VAVG 12.97km/h
  • Sprzęt Merida Matts TFS 100D
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 30 czerwca 2018 | dodano: 30.06.2018

Zbiorkomem transportuję się dziś do Będzina po odbiór Błękitnego z operacji przeszczepu napędu. Przy okazji kupuję trochę zapasowych gadżetów (smary, linki itp.) by mieć rezerwę na wyjeździe. Potem rozpoczynam poserwisowe testy. Najlepiej będzie oczywiście przegonić się w warunkach wymagających i stąd robię objazd z regularnym pagórkowaniem.

Na początek kręcę w stronę Starego Będzina i wbijam, po przekroczeniu ścieżki rowerowej przy Małobądzkiej, na pagórki prowadzące mnie do 12% wjazdu na Syberkę. Potem kładką przerzucam się pod czeladzkie M1 i na światłach przy cmentarzu żydowskim przeskakuję za tory tramwajowe i działki by wjechać sobie wertepkami do Czeladzi.

Tu zaskoczenie. Fajna, polna droga została wysypana tłuczniem ale wiele to nie dało bo ciężki sprzęt i tak zmielił to w błoto, które teraz zaschło. Wszystko to z powodu budowy kolejnego, wielkopowierzchniowego obiektu z kategorii centrum logistyczne. Do Czeladzi docieram jednak jak chciałem. Kręcę w stronę Grodźca i bokami i zakosami dążę do wjazdu 10% na Dorotkę. Pod sam kościół nie wjeżdżam. Tu też zaskoczenie bo od parkingu droga przeorana, postawiony znak ciągu pieszo-rowerowego a poboczu widać niebieski, gruby peszel. Zgaduję, że rychło będzie tu utwardzona, a może nawet brukowana ścieżka pod sam kościół a na poboczach latarnie. Zobaczymy czy dobrze zgadłem.

Objeżdżam czubek Dorotki focąc nieco i staczam się potem prawie aż do Biedronki. Tuż przed nią odbijam w prawo pod most. Kolejne zaskoczenie. Zniknął ładny klinkierek. Zastąpiony został gładkim asfaltem. Nic to. Jadę w górę i potem na szlak. Przecinam las na czubku Kijowego i staczam się w stronę Wojkowic. Przy Orlenie wbijam w teren i kieruję się w stronę wypożyczalni sprzętu budowlano-wszelakiego. Przy płocie, przeciskając się przy betonowych zaporach, wbijam w ścieżkę, która prowadzi mnie w stronę Rogoźnika i tamtejszych ścieżek motokrosowych. Słychać nawet warkot motorów i w jednym miejscu trafiam na taśmy oraz oznaczenie że odbywa się wyścig. Ale to już chyba końcówka. Objeżdżam to wokoło focąc co jakiś czas.

Z rogoźnicki pagórków zjeżdżam do Strzyżowic. Po drodze widzę kolejne zmiany. Fajny skrót terenowy pod cmentarz w Strzyżowicach zagrodzony. Ktoś się buduje. Szkoda. Objeżdżam przeszkodę jak się da i wbijam w teren w stronę Górki Paralotniarskiej. Tu byłem niedawno ale i tak na chwilę przystaję i podziwiam panoramę. Widać nawet góry. Po kilku foto już bez marudzenia zjeżdżam szybko do domu.

Po powrocie stwierdzam, że rowerek chodzi jak nowy. Jedynie czasem hałasuje tylna przerzutka. Już przed serwisem to zauważyłem. Przy zrzucaniu na 1 z tyłu wózek uderzał czasem o szprychy. Podobnie było na terenowych zjazdach jak koło uskakiwało w bok na kamieniach. Przerzutka jest już trochę wyeksploatowana. Nie bardzo pamiętałem jako może mieć przebieg ale pamiętam, że była wymieniana i tak zakładałem, że z 10k km zrobiła. Zapiski z Bikestats uświadomiły mi, że pomyliłem się 2,5x. Przerzutka ma już wypracowane 25,5k km. Lekko mnie to zaskoczyło ale też i tłumaczy czemu tak się zachowuje. We wtorek jadę kupić nową.


Link do pełen galerii






Nowości w Czeladzi przy "94".


Przeorany wjazd na Dorotkę.




Tam byłem.


Tu był wjazd na skrót terenowy pod cmentarz.


Ul. Zwycięstwa widziana na zbliżeniu spod cmentarza w Strzyżowicach.


Widok z górki paralotniarskiej w Górze Siewierskiej.


Średnia podła ale jeżdżenie fajne :-)


Tak wyglądał ślad z dziś.


Kategoria Inne, Kaseta, Korba, Łańcuch, Serwis