limit prowadzi tutaj blog rowerowy

Niejeżdżenie boli. Dosłownie.

Żabie Stawy. Na zimno.

Sobota, 4 maja 2019 | dodano: 04.05.2019

Wczoraj była masa bo pogoda nie dopisała i wypadły z planu góry. Była opcja, że może dziś te góry ale ostatecznie okazało się, że jednak nie. Mieliśmy jednak z Michałem ciśnienie coś pojechać a przy okazji szukania drogi do Żabich Dołów Michałowi wpadły na listę też Żabie Stawy w Tarnowskich Górach. Pojechaliśmy sprawdzić co to za pozycja.

Umawiamy się w Czeladzi na rynku mniej więcej w południe. Ruszam z domu i tak podejrzewam, ze krótkie spodenki to może być dziś błąd jednak już nie wracam. Docieram do Czeladzi na chwilę przed południem. Zakładam rękawiczki. Niby jest trochę słońca ale ciepło nie jest. Jeszcze jak się jedzie to nawet, nawet ale stać dłużej raczej żadna przyjemność. Michał zjawia się chwilę później i bez marudzenia ruszamy.

Prowadzę przez Czeladź Wojkowice, Rogoźnik i Dobieszowice w stronę Radzionkowa. Stąd terenem (gdzie po drodze trzeba powiedzieć "Proszę otworzyć") docieramy do Tarnowskich Gór. Chwila motania się i jesteśmy przy Żabich Stawach. Ogrodzone betonowym ogrodzeniem. Właściwie to staw hodowlany dla wędkarzy. Są też chyba jakieś noclegi dostępne. Generalnie jednak dla rowerzystów żaden cel wart kręcenia. No chyba, że ktoś jest też wędkarzem. Chwilę kręcimy się wokół i ruszamy na rynek zaparkować w sprawdzonej knajpce na obiad. Solidny talerz rosołu, placki z gulaszem, herbatka i browarek doskonale zapełniają magazynek na paliwo. Aż się chce gdzieś zalegnąć na zawiązanie sadełka.

Nie ma jednak tego dobrego. Zaczynamy powrót bo w prognozie było, że po 17:00 mogą pojawić się kropelki. Niezbyt spiesznie przetaczamy się nad Chechło i stamtąd szlakiem LR do Świerklańca. Wałem Kozłowej Góry i tamą do Wymysłowa a potem lasem do Rogoźnika. Stamtąd do Wojkowic i dalej do Czeladzi. Kawałek za szpitalem żegnam się z Michałem. Jednak krótkie spodnie nie były dobrym pomysłem. Chęć by odprowadzić jeszcze kawałek kompana były ale nogi mówiły, żebym nie przeginał. Zwłaszcza lewe kolano. Więc nie przeginałem.

Solo kręcę w stronę drogi do Grodźca po drodze odbijając w teren na singielek, z którego mogłem wydostać się na granicy Wojkowic i Grodźca. Tam przeskok asfaltu na drugą stronę i jeszcze kawałek wertepkami by w końcu wybyć na asfalt prowadzący prosto do domu. Metę osiągam kiedy pojawiają się pierwsze drobne kropelki. Nim zacząłem załączać zdjęcia rozpadało się na dobre czyli wszyła jazda tak w sam raz :-)


Link do pełnej galerii



W drodze do Tarnowski Gór.


Żabie Stawy zza płotu.


Gdyby ktoś namiarów potrzebował.


Kontrolne na rynku w Tarnowskich Górach. Przed konsumpcją.


Na powrocie przy Rogoźniku.


Wynik za dzień.


Kategoria Inne


komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!