Inne
Dystans całkowity: | 17547.00 km (w terenie 3161.00 km; 18.01%) |
Czas w ruchu: | 980:14 |
Średnia prędkość: | 17.90 km/h |
Maksymalna prędkość: | 62.00 km/h |
Liczba aktywności: | 515 |
Średnio na aktywność: | 34.07 km i 1h 54m |
Więcej statystyk |
Dostałem z liścia i po autostradzie
-
DST
75.00km
-
Teren
35.00km
-
Czas
04:24
-
VAVG
17.05km/h
-
Sprzęt Scott Spark 750
-
Aktywność Jazda na rowerze
Z liścia dostałem wielokrotnie. Ale tak to jest jak się jeździ jesienią po lasach. Po autostradzie tylko kawalątek trasy ale za to na legalu bo tak znaki pokazywały.
Jeszcze się urlopuję. Biorąc wolne na październik nawet nie przypuszczałem, że będę miał taką rewelacyjną pogodę. Weekend przebimbany nierowerowo (aczkolwiek przyjemnie) ale poniedziałek postanowiłem porowerować. Naszło mnie na sprawdzenie jak będzie wyglądać dojazd od strony Strąkowa do Woźnik po rozbudowie A1 na odcinku Pyrzowice-Woźniki. Na razie jeszcze grzebią więc sporo utrudnień po drodze ale jak skończą to przeskoczenie nad lub pod autostradą nie powinno stanowić problemów. Widziałem po drodze sporo przepraw nad i pod A1.
Ruszam w trasę ciut po 12:00. Czekałem aż będzie już całkiem ciepło by pojechać we wdzianku "na krótko". Bezchmurne niebo i lekki wiaterek od wschodu pomagają na początku. Kręcę przez Strzyżowice do Sączowa. Na odcinku od A1 w Siemoni do Sączowa budowa chodnika. Na razie bark oznaczeń więc nie wiem czy będzie to tylko chodnik, czy też i rowerom będzie tam wolno jechać. Podejrzewam, że ze względu na szerokość raczej tylko chodnik. Ale i tak przyda się na tym odcinku.
W Ożarowicach widzę już nowe mosty nad A1. Całkiem ich sporo więc tutaj ta droga nie będzie stanowiła problemu. Kręcę dalej do Zendka i tam odbijam do Strąkowa i dalej prosto do lasu. Teraz jadę wg GPS-u w stronę Dąbrowy Wielkiej. Przekonuję się, że ta trasa jest już nieaktualna. Na północy widzę wiadukt nad A1 więc na wyczucie kręcę przez las w tamtą stronę.
Udaje się trafić bez problemu. Wiadukt jeszcze w budowie więc tylko focę i jadę dalej eksploruję lasy szukając dojazdu do dawnej drogi do Woźnik. Po kilku nieudanych eksploracjach wybywam w końcu przy Małej Panwi. Prawie zupełnie wyschnięta. Tu też wbijam na autostradę. Chciałem jechać lasem ale betonowe zapory z namalowanymi wskazówkami skusiły mnie jednak na wbicie na A1. W końcu niecodziennie można leganie pojechać autostradą na rowerze :-) Ostatni raz tak z Prezesem jechałem odcinkiem do Pyrzowic. Teraz może było tego jakieś 2km max ale zawsze to autostrada :-)
Wjeżdżam do samych Woźnik już od strony terenowego odcinka, którym normalnie bym się tam dostał. Na rynku zasiadam na chwilę na ławce zaciągnąć drożdża. Potem foto i ruszam w stronę Cynkowa. Po drodze wdrapuję się pod wieżę obserwacyjną i zjeżdżam z niej polami. W ogóle jadąc do Cynkowa też unikałem asfaltu. Trochę przez pola i trochę przez lasy przebiłem się bokami dość blisko końca wioski i szybko wbiłem w las.
Na moście na Małej Panwi robię foto "nurtu". Właściwie nic tam nie płynie, trochę wody tylko stoi. Obraz wyschniętej rzeczki doskonale oddaje to co jest w lasach - sucho. Rozglądałem się trochę za grzybami. Nawet ze 3-4 razy wszedłem między drzewa ale jedyne co mi się rzucało w oczy to grzyby w sam raz na Ostatnią Wieczerzę i śmieci zostawione przez ludzi. Tych jadalnych prawie zero. Jednego co trafiłem to był już mocno zeżarty przez ślimaki.
Od Burdzowic kręcę nieco intensywniej. Chcę się wydostać już z lasu bo słoneczko znacznie opadło ku horyzontowi i w lesie robi się jakby chłodniej. Na otwartym terenie gdzie promienie jeszcze sięgają jest przyjemnie. Wybywam na asfalty w Boguchwałowicach. Stąd kręcę do Przeczyc i dalej asfaltami do Dąbia-Chrobakowego i Malinowic. Tu znów przerzucam się na teren by wybyć z niego w Strzyżowicach skąd już zjazd do domu.
Kręcenie było bardzo przyjemne. Pogoda jak na zamówienie: dużo słoneczka, niegroźny wiatr, zero chmurek. Do tego nie musiałem się nigdzie spieszyć i właściwie mogłem sobie jechać gdzie i jak chciałem. Takiego kręcenia od dawna mi bardzo brakowało. Plan na starcie jakiś tam miałem ale zupełnie nie bez ciśnienia na jego realizację. Najbardziej mi zależało by sobie pojeździć w spokojnych okolicznościach przyrody i poświęcić tyle czasu na gapienie się na kolorowe drzewa ile akurat będę miał ochoty.
Link do pełnej galerii
Budowa A1 w okolicach lotniska w Pyrzowicach.
Tu się zdezaktualizowała stara droga do Dąbrowy Wielkiej i Woźnik.
Na legalu rowerem po A1 :-)
Grzybek na Ostatnią Wieczerzę ;-p
Dystansowo może mało ambitnie ale jak przyjemnie przekręcone to wiem tylko ja.
Kategoria Inne
Do Katowic
-
DST
56.00km
-
Teren
9.00km
-
Czas
02:56
-
VAVG
19.09km/h
-
Sprzęt Merida Matts TFS 100D
-
Aktywność Jazda na rowerze
Znów wyszło tak, że musiałem potoczyć się do Katowic. Zbieram się na koła około 12:35. Jest przyjemnie jak się stoi. Jak się jedzie, zwłaszcza w kierunku południowym, to lekko wieje. Na szczęście słoneczko ratuje sytuację i można spokojnie wystąpić we wdzianku "na krótko".
Trasa do celu bez udziwnień, maksymalnie krótka czyli kolejno: Wojkowice, Przełajka, Bańgów, Plac Alfreda, Pętla Słoneczna, Plac Wolności.
Załatwiwszy sprawę rozpoczynam odwrót. Wracam do Placu Wolności i stamtąd kieruję się w stronę Chorzowa ul. Gliwicką. Na Załężu odbijam w stronę parku w Chorzowie. Przetaczam się jego trasami rowerowymi w stronę Starego Chorzowa i dalej do Piekar Śląskich. Tam już jestem w znajomym terenie.
Piekary opuszczam na rzecz Bobrownik, które w zasadzie tylko muskam i zaraz jestem w Wymysłowie. Wbijam do lasu po wschodniej stronie zbiornika Kozłowa Góra. Początkowo kieruję się prosto do Rogoźnika ale po drodze uległem urokowi poprzecznej autostrady przez las i tym sposobem zrobiłem kilka kilometrów w terenie i po lesie. Bardzo przyjemnie się tam kręciło. Prawie zero ludzi. Dobra droga. Ciepło. Ładne kolorki na drzewach. Żadnej presji czasowej. Kilka razy przystaję strzelić foto.
Wytaczam się w końcu z lasu jak planowałem w Rogoźniku. Przejeżdżam pod A1 i przeskakuję równoległy asfalcik łączący Siemonię z Dobieszowicami. Leśnym singielkiem i potem wzdłuż jeziorka docieram do tamy na rogoźnickim zbiorniku. Wracam na asfalty już kierując się prosto do domu. Kilka pagórków, Strzyżowice i jestem w domu.
Kategoria Inne
Na wschód i po zaopatrzenie
-
DST
10.00km
-
Teren
2.00km
-
Czas
00:45
-
VAVG
13.33km/h
-
Sprzęt Merida Matts TFS 100D
-
Aktywność Jazda na rowerze
Obudziłem się o 4:00 i stwierdziłem, że mi się już nie chce spać. Cóż można było począć z tak wcześnie rozpoczętym dniem? Może gdzieś na wschód słońca pojechać? W sumie... czemu nie? Pozbierałem się na spokojnie na 6:00. Zahaczam o pobliską piekarnię po świeże bułki i wciągam się powoli pod cmentarz w Strzyżowicach i potem terenem przetaczam się do celu. Zasiadam wygodnie na ciepłym kocyku i co jakiś czas cykam foto. W międzyczasie szamam śniadanko. Wschód zapowiadał się widowiskowy ale ostatecznie skończył się raczej słabo. Wszystko przez niezbyt korzystny układ chmur. Trudno może innym razem będzie lepiej. Trochę też zmarzłem bo pojawił się lekki podmuch a temperatura nie była za rewelacyjna. Staczam się do domu by się nieco ogrzać.
Link do pełnej galerii
Po dłuższej przerwie ruszam jeszcze do wsiowego Lewiatana, zagięciem standardowym po zaopatrzenie. Zrobiło się nieco cieplej. Powrót bez gięcia. I na dziś chyba już koniec jeżdżenia.
Kategoria Inne
Do Katowic
-
DST
50.00km
-
Teren
1.00km
-
Czas
02:35
-
VAVG
19.35km/h
-
Sprzęt Merida Matts TFS 100D
-
Aktywność Jazda na rowerze
Chwilę po 10:00 dotarło info, że druga przesyłka też już czeka na odebranie więc dziś wypada kurs do Katowic. Zbieram się tak na 12:00 ale ostatecznie wybywam znacznie później. Zaczęło się od jęczenia w okolicach suportu. Po 300m wracam i zalewam suport smarem. Ruszam ponownie ale po 500m dalej to samo. Pojawia się jednak pewne podejrzenie, które sprawdzam po ponownym powrocie do domu. Imbusem dokręcam śrubę mocującą blaty. Uspokaja się. Ruszam ponownie.
Po 1,5km przypominam sobie, że zapomniałem wziąć kartę serwisową. Znów powrót do domu. Ostatecznie zaczynam się toczyć do celu gdzieś około 12:45. Kręcę przez Rogoźnik i Bobrowniki w stronę Wojkowic. Potem do Piekar Śląskich i dalej przez Siemianowice Śląskie do Katowic. Wypadam na Dąbie? Dębie? Amiga, jak to odmienić? ;-p I tam wbijam na ścieżkę. Potem trochę się motam ale ostatecznie docieram do Placu Wolności i już prosto pod galerię przy dworcu. Tu załatwiam odbiór i robię odwrót.
Tym razem już bez improwizacji, znaną drogą przez Pętlę Słoneczną, Plac Alfreda do Bańgowa i dalej przez Przełajkę ponownie do Wojkowic (Wojkowice długie są :-) ). Spod wojkowickiego Orlenu droga już prawie prosta do domu. Dociągam do skrzyżowania "913" z moją ulicą i wychodzi mi, że braknie niecałego 1km do 50km więc zaginam lekko w stronę kościoła i skrótem przeskakuję na ul. Szkolną skąd już prosto do domu.
Przyjemne z pożytecznym. Bardzo przyjemny dziś dzionek. Cały przejechany we wdzianku "na krótko" i ani raz nie było mi zimno. Dużo słoneczka. Wiaterek bardzo minimalny z południa. Wszędzie widać już kolory jesieni.
Kategoria Inne
Po chlebek
-
DST
11.00km
-
Teren
6.00km
-
Czas
00:35
-
VAVG
18.86km/h
-
Sprzęt Merida Matts TFS 100D
-
Aktywność Jazda na rowerze
Do piekarni mam 300m i wyciąganie rowerka na taki dystans uznałem za przesadę. Jednak z buta mi się nie chciało deptać więc poszedłem na kompromis i pojechałem do piekarni o jakieś 3km ode mnie. Oczywiście lekkim zakolem. Wciągam się asfaltem pod lekki podjazd i wbijam w terenowy skrót, który przeprowadza mnie ze Strzyżowic pod psarski ośrodek zdrowia. Tam strzelam foto budowanego przedszkolo-żłobka i przez park Żurawiniec przetaczam się do piekarni. Chlebek jest, extra kalorie też, gnę dalej. Przez ulicę Akacjową, która już tylko na 200-300m nie jest jeszcze asfaltowa, staczam się na Stachowe i dalej w kierunku lasu gródkowskiego. Objeżdżam go od strony centrum dystrybucyjnego Lidla i wypadam przy szkole podstawowej w Gródkowie. Tu jeszcze małe zagięcie przez las po południowej stronie "913" i wypadam z niego za tartakiem w Gródkowie. Znów kawałek asfaltu by wbić w kolejny kawałek terenu, który ostatecznie wyprowadza mnie przy psarskim DINO. Reszta już asfaltem prosto do domu.
Przyjemne warunki na dworze. We wdzianku "na krótko" spokojnie dało się jechać nawet w cieniu lasu. Taka jesień może być aż do wiosny :-) Żeby tylko szybciej rano mgły znikały.
Kategoria Inne
Falstart
-
DST
4.00km
-
Czas
00:15
-
VAVG
16.00km/h
-
Sprzęt Scott Spark 750
-
Aktywność Jazda na rowerze
Miało być ambitniej. Do brata i z powrotem. Wyciągam Rzeźnika, nieco go ogarniam bo stał od ostatniego wypadu z Mysłowicami uflejany. Szybkie czyszczenie, smarowanie amorów i łańcucha. Ruszam. I po kilkuset metrach już jest coś nie tak. Mam problem z przednią przerzutką. Ciężko chodzi i ledwo przeskakuje. Kręcę raz na blacie, raz na środkowej tarczy ale jest coraz gorzej. Wracam do domu i próbuję regulacji. Ruszam znowu ale nic się nie poprawia. Wracam. Wyciągam stojak i zaczynam obdukcję. Grzebiąc po całej długości linki docieram do przejścia pancerza pod dolnym zawiasem przy korbie. Musiała się tam zbierać wilgoć i linka wraz z wnętrzem pancerza zardzewiały. Nie ma rady. Trzeba obciąć ją przy manetce i wyszarpać. Potem przelanie pancerza smarem i czyszczenie aż zniknie rdza. Potem zakładanie nowej linki. Przy tej okazji gdzieś w trawę leci sprężynka odciągająca baryłkę przy manetce. Trochę jej szukam ale bez skutku. Nic. Bez tego też będzie działać. Składam wszystko do kupy. Obcinam linkę, zabezpieczam jej koniec i czas na testy. Kilka zawijasów po ulicy przed domem i po placu. Jest ok. Teraz przerzutka działa gładko. Tyle, że zrobiła się już 17:00. Godzina do zachodu. Już mi się odechciało jeżdżenia.
Kategoria Inne, LinkaP, Serwis
Z Mysłowic do domu
-
DST
19.00km
-
Czas
00:59
-
VAVG
19.32km/h
-
Sprzęt Merida Matts TFS 100D
-
Aktywność Jazda na rowerze
Po nierowerowym weekendzie w górach (ale bardzo udanym) powrót z Mysłowic rowerkiem z balastem. Jechało mi się zadziwiająco dobrze i płynnie. Nawet udało mi się urwać z dystansu 1km. Trasa przez Sosnowiec i Będzin. Dojeżdżając do nerki widziałem gdzieś w stronę Warpia czarny pióropusz dymu i w tle syreny. Jednak odpuszczam sobie sprawdzanie o co chodzi. Chcę tylko dokulać się do domu. Kieruję się w stronę Łagiszy. Po drodze widzę, że zmieniają dywan na odcinku od targu do prawie samej Łagiszy. W sumie, to się ten remont należał jezdni bo już zniszczona było dość mocno. Resztę dojazdu kręcę minimalną drogą odbijając przed Łagiszną na światła na "86". Finisz jazdy już przy ciemnościach.
Link do galerii
Kategoria Inne
Z Mysłowicami
-
DST
75.00km
-
Teren
20.00km
-
Czas
05:00
-
VAVG
15.00km/h
-
Sprzęt Scott Spark 750
-
Aktywność Jazda na rowerze
Michał namówił mnie na wypad rowerowy z Mysłowicami. Mocno namawiać nie musiał bo i tak już był najwyższy czas coś w weekend pokręcić. Poza tym mieliśmy też coś do obgadania odnośnie wyjazdów więc sumarycznie wyszło przyjemne z pożytecznym.
Zbieram się zgodnie z planem i wyruszam z poślizgiem tylko jednej minuty. Kręcę na spotkanie z Michałem przy mysłowickim BP. Kręcę przez Będzin i Sosnowiec. Poleciało sprawnie i bez ekscesów. W 49 min. jestem na miejscu. Kilka minut później zjawia się Michał. Kręcimy na miejsce zbiórki po drodze dołączają do nas kolejni członkowie Rowerowych Mysłowic.
Przestaję w ogóle kontrolować gdzie jestem, jak jedziemy itp. Otacza mnie gromada ludzi, którzy wiedzą o co biega, których prowadzi kilku przewodników więc nic tylko cieszyć się jazdą. Tempo niespieszne bo jest kilkoro dzieci i nawet dwie przyczepki. I dobrze bo jakoś na razie nie mam ochoty na wyrypy w tempie charta.
Po drodze mamy dwa zaplanowane postoje. Trzymam się przeważnie końca peletonu czasem przystając razem z zamykającym w oczekiwaniu na maruderów. Przed pierwszym postojem jeszcze przychodzi nam wspomóc jednego z uczestników przy wymianie dętki. Na postoju też dopada nas deszcz. Niezbyt mocny ale towarzystwo szybko wdziewa warstwy ochronne. Toczymy się dalej.
Deszcz nie jest zbyt mocny i intensywny. Wkrótce zanika i nim docieramy do drugiego planowego postoju, gdzie serwowane są kiełbaski z grill-a warunki robią się całkiem przyjemne. Jakby ciutkę podskoczyła temperatura. Po obfoceniu się, najedzeniu itd. ruszamy w powrót. Kropelki się znów pojawiają ale nie są zbyt intensywne i duże. Znów zanikają.
Grupa powoli dzieli się na mniejsze, zmierzające w różne części Mysłowic. Nasza grupa też zaczyna się w trakcie jazdy kurczyć. Ostatecznie zostaję z Michałem, z którym jeszcze chwilę dyskutujemy o naszych GPS-ach. Potem żegnam się i rozpoczynam odwrót.
Do Sosnowca jadę tak samo. Na Ostrogórskiej odbijam na czerwony szlak i przetaczam się nim przez Stawiki do Milowic. Na Stawikach przygotowania do biegu, jak zrozumiałem, nauczycieli. Może źle zrozumiałem. W każdym razie mnie udało się jeszcze przejechać. Godzinę później wjazd miał być zablokowany na czas imprezy.
Z Milowic standardową drogą przez Czeladź i Wojkowice docieram do domu. Na kilkadziesiąt metrów od furtki zaczyna padać i to dość intensywnie. Już mnie to jednak w ogóle nie interesuje.
Dzień termicznie przeciętny. Wyruszyłem we wdzianku "na krótko" ale jak zaczęło pierwszy raz padać to w ruch poszła bluza z długim rękawem. Zostałem w niej do końca jazdy choć przez kawałek trasy miałem wrażenie, że jest mi w niej za ciepło. Słońce przebijało się bardzo słabo. Dzień raczej pochmurny. Ale i tak kręcenie bardzo przyjemne. Fajna atmosfera była na tym mysłowickim wyjeździe.
Kategoria Inne
Do brata i powrót
-
DST
41.00km
-
Teren
2.00km
-
Czas
02:00
-
VAVG
20.50km/h
-
Sprzęt Scott Spark 750
-
Aktywność Jazda na rowerze
Gdzieś około 13:40 zbieram się w drogę do brata. Ciepło, dużo wilgoci w powietrzu, czasem zagrzmi. Kręcę lekkim objazdem by nieco km-ów dołożyć przy okazji i wykonać jedną eksplorację. Na początek do Góry Siewierskiej i potem przez siodełko do Twardowic. Tu rzutem na taśmę dopadam wiaty przystankowej i chronię się przed deszczem. Nie padało jakoś mocno ale równo i dość długo. Kiedy kropelki się uspokoiły ruszam dalej czyli do Nowej Wsi. Zjeżdżam aż do remizy i przed nią skręcam w prawo, na Zawadę. Przetaczam się przez pagórki m. in. w Sadowiu i zjeżdżam do Przeczyc. Potem małe wygięcie w stronę Tuliszowa i na Hektary. "86" przekraczam w Podwarpiu zbliżając się do planowanej eksploracji. Przejeżdżam na wprost małe rondko, przed którym jest odbicie na P4 w prawo i do Siewierza w lewo. Jadę prosto i wbijam w teren. Łagodny podjazd wynosi mnie na wzniesienie, z którego szczytu skręcam w prawo i długim, trawiastym zjazdem lecę w stronę Karsów. Potem już bez wyginania (choć okazje były) kręcę prosto do celu. Nade mną wisi ołowiana chmura, która zdaje się mówić "Ty wiesz co". Kończę dojazd do Ujejsca na trochę przed opadem.
W powrót zbieram się po kilkugodzinnym deszczu. Padało dość równo. Temperatura spadła zauważalnie i nawet przez moment żałowałem, że nie mam jakiejś ekstra warstwy ocieplającej. Kiedy jednak zaczynam się toczyć w swoim rytmie szybko robi się przyjemnie. Powrót bez gięcia przez Wojkowice Kościelne, bieżnię P4, Preczów i Sarnów. Przejechany w ładnym, równym tempie. Po drodze bardzo niewielka aktywność. Ledwo kilku rowerzystów, spacerowiczów, biegaczy i rolkarzy. Od "Pod Dębami" jazda jak na westernie, ku zachodzącemu słońcu. Im bliżej domu tym drogi bardziej suche.
Kategoria Inne
Solo po okolicy
-
DST
33.00km
-
Teren
21.00km
-
Czas
02:14
-
VAVG
14.78km/h
-
Sprzęt Scott Spark 750
-
Aktywność Jazda na rowerze
Było na dziś, co prawda, wezwanie na ustawkę ale uznałem, że zbiórka o 9:45 w Sosnowcu to barbarzyńska godzina jak na niedzielę i skreśliłem temat. Wyspany, najedzony na rowerek wytaczam się na minuty przed 13:00. Cel na dziś to pokręcić się jak najwięcej terenem i lasem w tempie spacerowym. I udało się. Niespiesznie poturlałem się przez pola do Strzyżowic, potem asfaltem do Rogoźnika. Od zbiornika singielkiem przebiłem się do lasu po zachodniej stronie A1 i objechałem go dookoła nieco klucząc. Wróciłem potem na singielek i wzdłuż zbiornika w Rogoźniku potoczyłem się terenem w stronę Góry Siewierskiej. Tu znów asfalt przez nowe osiedle i Brzękowice Wał. Na koniec zjazd czerwonym szlakiem (tym, którym wczoraj podjeżdżaliśmy) i wbijam w teren prowadzący mnie do domu. Na finiszu jeszcze szybki wjazd do piekarni po chlebek i powrót do domu na zimne piwo. Miłe i bez ciśnienia kręcenie rekreacyjne na niedzielę.
Wieczorkiem zabrałem się jeszcze za Błękitnego. Regulacja przedniej przerzutki. Przy testowaniu pojawiły się stuki. Założyłem Błękitnemu nowe pedałki bo je podejrzewałem o owe odgłosy. Niestety wszystko wskazuje na suprot :-/ Zalałem go smarem do łańcucha, co pomogło na zlocie, ale kilka kółek po placu ujawniło, że problem dalej istnieje. Pojadę jutro do pracy Błękitnym i zobaczę czy to się rozkręci czy będzie trzeba odstawić go do serwisu.
Kategoria Inne, Pedały, Serwis