Inne
Dystans całkowity: | 17547.00 km (w terenie 3161.00 km; 18.01%) |
Czas w ruchu: | 980:14 |
Średnia prędkość: | 17.90 km/h |
Maksymalna prędkość: | 62.00 km/h |
Liczba aktywności: | 515 |
Średnio na aktywność: | 34.07 km i 1h 54m |
Więcej statystyk |
Dokręcić i podsumować rok
-
DST
40.00km
-
Czas
01:59
-
VAVG
20.17km/h
-
Sprzęt Merida Matts TFS 100D
-
Aktywność Jazda na rowerze
Dziś wyciągnąłem na objazd Błękitnego. W zamyśle były same asfalty więc nie był mi potrzebny pojazd do zadań specjalnych. Na początek przez Wojkowice do Czeladzi załatwić jeden biznes w M1. Potem przez Syberkę i Warpie do Dąbrowy Górniczej na Mydlice. Stamtąd przez Reden pod Most Ucieczki. Bieżniami przy P3 i P4 do Preczowa i dalej już prosto do domu przez Sarnów. Na P3 całkiem spory ruch mimo raczej takiej sobie pogody. Wiało zimnym powietrzem mniej więcej z zachodu. Nie na tyle jednak mocno, by to jakoś bardzo przeszkadzało w jeździe. Właściwie jechało się nawet całkiem przyjemnie.
Co do podsumowania roku. Najsłabszy dystansowo rok od kiedy notuję na BS. Głównie z powodu lenia bo okazje były. Nowy rumak w stajni więc będzie więcej jeżdżenia zimowego w terenie i zimowego w ogóle. I chyba tyle. Planów na 2019 nie robię. Co wyjdzie to będzie. Może dzięki takiemu podejściu poprawię roczny przebieg :-)
Kategoria Inne
Po okolicy
-
DST
33.00km
-
Teren
25.00km
-
Czas
02:29
-
VAVG
13.29km/h
-
Sprzęt Bottecchia Senales Fat Bike
-
Aktywność Jazda na rowerze
Wczoraj wydygałem przed, w sumie, minimalną wilgocią w powietrzu. Na dziś ICM wieszczył, że do 16:00 nie popada więc się zebrałem i ruszyłem na mały objazd przed 12:00. Nie padało ale jakaś mżawka jednak była.
Zacząłem od wjazdu maksymalnie terenowego na górkę paralotniarską. Opornie szło. Na szczycie wymijam się z jednym quadem i chwilę przyglądam się próbom startu dwóch "lotników". Są bez napędów. Usiłują wystartować pod wiatr. Daleko jednak nie zalecieli za mojego tam pobytu. Obydwaj przyziemiali na polu poniżej. Nie czekałem aż się wdrapią i spróbują ponownie tylko ruszyłem w objazd dalej.
Przez Rogoźnik i tamtejszy park przebijam się w stronę zbiornika rogoźnickiego. Tu już zaczynam na dobre wertepkowanie. Leśnymi ścieżkami przejeżdżam pod "A1" do lasu między Rogoźnikiem a zbiornikiem Kozłowa Góra. Tu spędzam całkiem sporo czasu zaginając po leśnych duktach. Tu też dopada mnie pierwszy deszczyk, który modyfikuje mój plan. Zamiast jechać do parku w Świerklańcu i zaginać dalej w stronę lotniska zaczynam kluczyć w stronę Rogoźnika.
Wracam nad zbiornik rogoźnicki i dalej wzdłuż niego jadę w stronę "913". Przekraczam ją dołem i dalej lasami kieruję się do drogi z Góry Siewierskiej do Twardowic. Tu wracam na asfalt. Znów zaczynam padać. Niezbyt mocno ale ciuchy mam już nasiąknięte od poprzedniego opadu i wilgoci w powietrzu.
Na granicy Strzyżowic jeszcze kapinkę wyginam w stronę Psar i ostatecznie zataczam się do domu. Tu jeszcze szybkie mycie rowerka i na dziś koniec kręcenia. Na ostatku pranie uflejanego munduru.
Kategoria Inne
Made For Fun
-
DST
13.00km
-
Teren
10.00km
-
Czas
00:54
-
VAVG
14.44km/h
-
Sprzęt Bottecchia Senales Fat Bike
-
Aktywność Jazda na rowerze
I w końcu JEST!
Długo wyczekiwany nowy rumak w stajni. Kilka dni niejeżdżenia z powodów różnych (głównie pogoda i lenistwo) zakończyło się dziś kiedy dowiedziałem się, że jest do odebrania nowy rowerek. Ten oto:
Mamut w środowisku naturalnym.
Model formalnie ma nazwę Bottecchia Senales Fat Bike. Robocze imię: Szary Mamut. Gęba mi się uśmiechnęła od razu jak tylko wszedłem do sklepu. Stał na wprost schodów gotów do startu. Dłuższa chwila na załatwienie formalności płatnościowych i czas na najważniejsze: jazda.
Z założenia od razu teren. Dziś nie za dużo ale maksymalnie ile dam radę w drodze do domu zrobić. Szybko przetaczam się przez Zamkowe i wbijam w las grodziecki. Potem przez "86" na "moją" stronę i za Lidlem w pola i do lasu. Objeżdżam las gródkowski od wschodu i kieruję się do żółtego szlaku, którym przebijam się w stronę terenowego łącznika Strzyżowice-Malinowice. Tu zwrot do Strzyżowic i potem jeszcze małe dogięcie ul. Kasztanową. Na finiszu 1 km asfaltu i test prędkości. Wypada nieźle. Rozbujać się do 35km/h jest dość łatwo i jeszcze zostaje kilka biegów w zapasie.
Wrażenia... Może jak napiszę, że jak zimy nie lubię, to przez Mamuta może mi się odmienić, to powinno wystarczyć. Rowerek idzie bardzo ładnie. Niestety musiałem się hamować, bo w świetle czołówki widać nie za daleko, a na zjazdach nieco się pojazd narowił. Jutro do pracy obowiązkowo terenowo :-)
Kilka fotek więcej.
Dla dociekliwych wymowa z Google Translate w wersji oryginalnej.
Kategoria Inne
ZO
-
DST
40.00km
-
Teren
4.00km
-
Czas
02:02
-
VAVG
19.67km/h
-
Sprzęt Merida Matts TFS 100D
-
Aktywność Jazda na rowerze
Na dworze trochę smętnie czyli dywan chmur, bez wiatru, temperatura kilka stopni powyżej zera. Nic rewelacyjnego.
Zaczynam kręcenie od standardowego zagięcia do wsiowego Lewiatana i potem zjazd z balastem. Chwila przerwy na rozpakowanie sakw. Potem smarowanie amora i łańcucha i mogę zacząć kręcenie właściwe.
Zaczynam od wjazdu do Góry Siewierskiej. Potem siodełko do Twardowic i dalej do Nowej Wsi. Przy remizie skręcam do Myszkowic i tam "913" docieram do Celin. Wbijam na "78" w stronę Tarnowskich Gór. Trzymam się tej trasy aż do zjazdu leśnego do parku w Świerklańcu. Przecinam park leśnymi alejkami i wyskakuję na wale Kozłowej Góry. Nim docieram do asfaltu i skręcam w stronę Wymysłowa. Stąd lasem do Rogoźnika. Potem zwykła trasa do Strzyżowic. Żeby nie ryzykować, że nie będzie 40km zahaczam jeszcze o Wojkowice w okolicach Skrzynówka i dopiero stamtąd wracam już do domu.
Początkowo kręcenie szło słabo. Pojawiło się nawet trochę niegroźnych kropelek, które jednak kiepsko działały na morale. Dałem sobie jednak czas aż do wjechania do Góry Siewierskiej i chyba tam już zaczęły się wydzielać endorfinki bo jazda nagle stała się jakaś taka bardziej przyjemna mimo tego, że warunki wcale się nie poprawiły. Ogólnie przyjemne kręcenie bezcelowe.
Kategoria Inne
OZ
-
DST
19.00km
-
Teren
2.00km
-
Czas
01:16
-
VAVG
15.00km/h
-
Sprzęt Kiedyś Giant
-
Aktywność Jazda na rowerze
Małe kółeczko po zaopatrzenie i przy okazji strzelić foto Strzale w nowej konfiguracji. W tym drugim celu wspinam się na górkę paralotniarską. Potem lekko zaginając po Górze Siewierskiej, Brzękowicach, Goląszy, Dąbiu, Chrobakowym i Malinowicach wracam do mojej wioski. Postój zaopatrzeniowy we wsiowym Lewiatanie i nawrót do domu.
Zdecydowanie mocno się ochłodziło. Wiatr ze wschodu. Dziś jeszcze ładnie, słonecznie ale na jutro prognozy już nie są takie optymistyczne.
Przed modernizacją.
Po modernizacji.
Kategoria Inne
Zwiadowczo
-
DST
41.00km
-
Teren
14.00km
-
Czas
02:22
-
VAVG
17.32km/h
-
Sprzęt Merida Matts TFS 100D
-
Aktywność Jazda na rowerze
Poczekałem aż słoneczko przegoni mgły i ruszyłem gdzieś około 12:30.
Przez Strzyżowice, Rogoźnik i Bobrowniki przetaczam się do Wojkowic i dalej w stronę Rozalii. Potem odbijam w stronę Brzezin Śląskich i dalej prosto do Bytomia. Tu wybywam po wschodniej stronie "911".
Jest z nią problem taki, że nie bardzo jest jak przez nią sprawnie przejechać większą grupą. Solo jak jadę to trochę po piracku na przestrzał ale w niedzielę mamy jechać z grupą i nie bardzo można sobie pozwolić na partyzantkę. Tak więc dziś przyjechałem w to miejsce by zeksplorować okolice i znaleźć jakieś akceptowalne warianty trasy.
Dwa kółeczka i ruszam terenem w pożądanym kierunku. Momentami jest trochę wymagająco ale rowerkiem mtb da się spokojnie to przejechać. Ostatecznie z terenu wybywam na dobre na Przełajce czyli udaje mi się zbadać odcinek, który mnie interesował.
Z Przełajki zwykłą trasą przez Wojkowice (obok Orlenu) kręcę do domu.
Przyjemne, niespieszne kręcenie. Pogoda bardzo przyjemna. Deczko się zmachałem. Ale przyjemnie.
Kategoria Inne
Do lasu
-
DST
34.00km
-
Teren
25.00km
-
Czas
02:15
-
VAVG
15.11km/h
-
Sprzęt Scott Spark 750
-
Aktywność Jazda na rowerze
Żeby mieć jak najmniej szans na interakcję z samochodami. Kręcę maksymalnie terenowo w stronę lasów między zbiornikami Rogoźnik i Kozłowa Góra. Tam trochę zawijasów po lesie i powrót. Udało się plan zrealizować tzn. pojeździć, zmachać się, pooglądać sobie kolory jesieni i nie wpaść pod samochód. W lasach sporo powalonych drzew.
Pogoda na starcie zaczęła się od słońca ale gdzieś po drodze nadmuchało chmur i słońce ledwo przez nie przezierało. Troszkę też podwiewało ale ogólnie było bardzo przyjemnie. Zwłaszcza, że dziś już mamy listopad. Tymczasem pogoda bardziej pasowała do września.
Po drodze spotkałem kilku rowerzystów i niektórzy nawet we wdziankach "na krótko". Ja cały czas na długo i jakoś za bardzo się nie zgrzałem.
Kategoria Inne
"Wybiórczo" pod osłoną nocy
-
DST
34.00km
-
Czas
01:45
-
VAVG
19.43km/h
-
Sprzęt Merida Matts TFS 100D
-
Aktywność Jazda na rowerze
Różnie na to mówią: popełnić wybór, dokonać obowiązku, skorzystać ze złudzenia władzy itp. Generalnie zacząłem kręcenie od odwiedzenia właściwego dla mojego miejsca zamieszkania lokalu wyborczego. Uczyniłem to, wzorując się na obecnie władających krajem, pod osłoną nocy. Zaczekałem aż słońce schowa się na dobre za horyzontem i przy świetle latarni, czyli kilka minut przed 19:00, popełniam głosowanie. O dziwo, cały czas ruch mimo późnej pory.
Teraz można już swobodnie potoczyć się dalej. Rundka niespieszna i asfaltowa częściowo przy czołówce. Na początek kręcę do Malinowic gdzie odbijam na Dąbie-Chrobakowe. Stamtąd do Dąbia i mini wspinaczka na Brzękowice-Wał. Przez nowe rejony Góry Siewierskiej przetaczam się do centrum miejscowości i dalej w stronę "913". Z niej korzystam tylko przez chwilę pogrążając się w mrokach drogi wzdłuż zbiornika rogoźnickiego. Potem przez park i bocznymi uliczkami wydostaję się za kościołem w Rogoźniku i kręcę dalej ścieżką do Wojkowic. W samych Wojkowicach też kilka zagięć by wylądować za Orlenem i wbić na ścieżkę do Grodźca. Grodziec zdecydowałem się zahaczyć by mieć pewność, że przynajmniej te 30km ukręcę. Wjeżdżam na skrzyżowanie, z którego mogę odbić do Gródkowa i tu już potem przy szkole zwrot w stronę domu. Nie oparłem się jednak pokusie dobicia do 34km i przy DINO jeszcze skręcam w stronę wsiowego Lewiatana. Dopiero stamtąd już zjazd prosto do domu.
Chłodnawo ale w sumie nawet przyjemnie. Wciąż raczej bezwietrznie. Widać nawet w nocy wiszące smugi wilgoci pomieszane ze spalinami z kominów i ognisk. Zwłaszcza jak Księżyc przebije się zza chmur. Poza tym dość pusto i spokojnie.
Kategoria Inne
Klubowo, roboczo wokół TTC + bonus przewodnicki
-
DST
80.00km
-
Teren
20.00km
-
Czas
05:00
-
VAVG
16.00km/h
-
Sprzęt Scott Spark 750
-
Aktywność Jazda na rowerze
Zbieram się około 8:00 w drogę. Jadę na zbiórkę na stadionie na Niwce. Marcin prowadzi dziś rajd a kilku klubowiczów, w tym też i ja, robimy za pomocników.
Warunki takie sobie. Pochmurno. Ponuro. Bez wiatru. W perspektywie jakieś tam możliwe opady. Na starcie sucho. Kręcę bez ociągania trasą podobną jak do pracy przez Łagiszę i Dąbrowę Górniczą. Dopiero od centrum Zagórza już inaczej czyli gdzie się da, ścieżką rowerową, gdzie nie da, asfaltami. Niemożebnie mi utrudniają przejazd światła i w efekcie jestem na miejscu kilka minut po 9:00.
Lekkie zaskoczenie. Jestem piąty z klubu. Uczestników... trzech. Dziwnie trochę. Czekamy jeszcze bo może ktoś tam jednak się pojawi ale po 9:30 zapada decyzja o starcie. Foto powitalne, przemowa Prezesa i ruszamy. Prowadzi Marcin z Andrzejem. Ja z Maćkiem i Michałem zamykamy. Tempo niespieszne. Część w terenowych ścieżkach otaczających Trójkąt Trzech Cesarzy. Czasem gdzieś się zatrzymamy chwilę pomówić o tym co akurat jest na trasie.
Podjeżdżamy do Trójkąta od strony mysłowickiej i trafiamy akurat na przeprawę łodzią na brzeg sosnowiecki. Chwila rozmów, kilka zdjęć i jedziemy dalej. W sumie wyszło około 20km objazdu. Wracamy na stadion gdzie zasysamy pyszny żurek z chlebkiem. Oj! Przydała się ta ciepła strawa. Nie sądziłem, że tak mnie te 20km wyssie z sił.
Wydarzenia mają jeszcze trochę potrwać ale mam jeszcze trochę rzeczy do zrobienia i nie zostaję dłużej. Wracają też Andrzej i Maciek. Andrzej odbija na Mysłowice. Ja jadę z Maćkiem. Po drodze zagaduje nas rowerzysta o kierunek i drogę na Pogorię. Maciek macha ręką, woła "Chodź z nami". I już jedziemy we trzech.
Czerwonym szlakiem przebijamy się na Ostrogórską, gdzie żegnamy się z Maćkiem. We dwóch, niestety jakoś tak nie złożyło się wymienić imionami, z kolegą z Mikołowa kręcimy lekkimi zakosami w kierunku, który go interesował. Co prawda nie planowałem, że tą trasą będę wracał ale w sumie co mi za różnica?
Ostatecznie skończyło się na nielichych zakosach. Kolega wolał boczne i terenowe drogi więc tak giąłem, żeby jechać po ścieżkach albo po terenie ograniczając asfalt do minimum. Tym sposobem przelecieliśmy przez Środulę opodal górki narciarskiej. Potem na Zagórzu zawinęliśmy pod mural z ułanami. W centrum Zagórza odbijamy przez działki do lasu zagórskiego i wypadamy z niego na Redenie. Potem Most Ucieczki i molo na P3. Stamtąd na Zieloną. Tu odkrywam bibliotekę na wolnym powietrzu. Fajny pomysł. Focę.
Tak od słowa, do słowa, gdzie by chciał jeszcze kolega z Mikołowa pojechać i wyszło, że ma znajomych w Siemoni i w sumie to by może do nich zajechał. To właściwie dokładnie w moją stronę więc dalej jedziemy razem. Przeciągam kompana po terenach w postaci czarnego szlaku do Łagiszy, wokół i przez las gródkowski. Ostatecznie wypadamy na "913" przy psarskim DINO.
Ostatni niecały kilometr tą drogą do granicy Strzyżowic i tu się żegnamy. Troszkę mży. Mam nadzieję, że jednak koledze udało się mimo wszystko nie zmoknąć.
Ja wpadam do domu. Odstawiam Rzeźnika. Wciągam zakupioną rano drożdżówkę z gorącą kawą i wytaczam Błękitnego. Robię nim standardowe zagięcie do wsiowego Lewiatana po zaopatrzenie. Potem zjazd do domu. Kapie zauważalnie mocniej i raczej nie zanosi się, że szybko przestanie.
Gdzieś w okolicy granicy Dąbrowy z Sosnowcem orientuję się, że GPS jest wyłączony. Sprawdzam na śladzie gdzie się urwało. Mniej więcej wtedy jak spotkaliśmy się z przybyszem z Mikołowa. Czyżbym go przez przypadek wyłączył? W sumie nie zarejestrowało się około 10km więc dystans i czas nieco przybliżone ale chyba nie rypnąłem się o wiele. Przy rocznym przebiegu to i tak nie ma większego znaczenia. Zresztą zwykle obcinam wszystko co nie jest pełnym kilometrem z przebiegu (nawet jak tego jest ponad 900m), więc jak raz sobie dodam te kilka km... :-)
Link do pełnej galerii
Kategoria GarminMontana, Inne
Zdecydować co ze Srebrnym i pokręcić się po okolicy
-
DST
40.00km
-
Teren
15.00km
-
Czas
02:28
-
VAVG
16.22km/h
-
Sprzęt Scott Spark 750
-
Aktywność Jazda na rowerze
Zbieram się znów w okolicy południa. Na początek kręcę do Będzina do serwisu ostatecznie zdecydować o losach Srebrnego. Zaczynam od terenowania na odcinku Strzyżowice-granica Psar z Malinowicami. Potem park Żurawiniec z przystanięciem na foto budowanego przedszkola (i żłobka). Potem przelot ul. Akacjową. Prace wrą pełną parą. Po obu stronach ciężki sprzęt przerzuca góry ziemi i kamieni. Chyba niedługo przybędą kolejne hale magazynowe.
Przetaczam się terenem pod "86" i kieruję się na czarny szlak na Zieloną. Stamtąd wałami Czarnej Przemszy (m. in. singielkiem) docieram do Będzina i wtaczam się do serwisu. Jest problem z dorwaniem przyzwoitego widelca pod tarcze do koła 26". Albo chińszczyzna za psie pieniądze rokująca szybką awarię albo porządne za osiem stówek. Nic pomiędzy. Może jakby po necie dobrze pokopać... Jednak Srebrny za długo już czeka na renowację więc ostatecznie decyduję się na pozostawienie na przodzie V-ków. Na tył pójdzie mechaniczny tarczowy. Do tego wymiana napędu, kół i paru innych drobiazgów.
Z serwisu wytaczam się w stronę ronda UE i dalej na Syberkę. Testuję nowe oznaczenie dla rowerzystów. Powiem tak, fajnie że jest ale czy to się nie skończy jakimś wypadkiem? W godzinach szczytu może być tam niebezpiecznie. Jak ja przejeżdżałem akurat było dość luźno.
Z Syberki przeskakuję kładką nad "86" i kieruję się do Czeladzi. Tu znów nowości. Skręcam za stacją benzynową, przejeżdżam tory i zaskakują mnie znaki i lekka zmiana organizacji ruchu. Po prawej ogrodzony teren i widać nad płotem maszyny budowlane. Podjeżdżam do tablicy informacyjnej. Centrum Handlowe? Dziwne. Na zachodzie takowe padają i są zamykane. Cóż, kto inwestorowi zabroni.
Bocznymi uliczkami kieruję się na most na Brynicy i dalej na Przełajkę. Asfaltu jednak używam niewiele bo przy kościele uciekam w pola. Pagórkując obok kapliczki przedostaję się na Rozalię i tam skręcam do Wojkowic. Na granicy klinkierku znów wbijam w teren skuszony sugestią GPS-a, że dotrę tędy do Rogoźnika. Mniej więcej przypuszczam gdzie to będzie ale chcę się upewnić.
Docieram gdzie myślałem. Wciąż nie mam ochoty na asfalty więc ścieżką zjeżdżam kawałek w stronę Wojkowic i odbijam znów w pola. Hopkami większymi i mniejszymi oraz niejednym zakosem docieram w końcu do Strzyżowic. Tu już bez gięcia prosto do domu.
Tempo raczej spokojne, wręcz spacerowe. Jedynie gdzie teren sam porywał rower prędkości były jakieś zauważalne. Jak było płasko albo pod górkę to turlałem się delikatnie by nacieszyć się widokami, słońcem i resztkami ciepła. Jazda we wdzianku "na krótko".
Link do pełnej galerii
Przedszkole i żłobek w Psarach. Budowla rośnie w oczach.
Budowa w Czeladzi. Całkiem niedawno były tu jeszcze niezłe chaszcze.
Od Czeladzi długo, długo nic aż do widoczków z okolic Rogoźnika.
Kategoria Inne