Lipiec, 2016
Dystans całkowity: | 1510.00 km (w terenie 164.00 km; 10.86%) |
Czas w ruchu: | 79:16 |
Średnia prędkość: | 19.05 km/h |
Liczba aktywności: | 26 |
Średnio na aktywność: | 58.08 km i 3h 02m |
Więcej statystyk |
DPOD
-
DST
46.00km
-
Teren
5.00km
-
Czas
02:10
-
VAVG
21.23km/h
-
Sprzęt Merida Matts TFS 100D
-
Aktywność Jazda na rowerze
Dziś start nieco oporny o 6:12. Na dworze całkiem przyjemnie. Szczątkowe chmury, dużo słońca, temperatura taka, że można jechać "na krótko". Na drogach ruch niezbyt duży. Kręcę tak by się trzymać w czasie przelotu, co właściwie się udaje. Standardowe stanie na światłach. Bez focenia. Bez sensacji. Spokojny i przyjemny dojazd do pracy. Jedyne co mnie zdziwiło, to wyjątkowo mała liczba rowerzystów po drodze.
Dziś po pracy zrobiłem sobie małe zagięcie powrotne z okazji ładnej pogody. Na początek zaturlałem się na punkt zbiórki niedzielnego, klubowego kręcenia po Sosnowcu. Potem na czuja ruszyłem na Dańdówkę używając w tym celu nieco terenu. Potem bocznymi drogami w stronę czerwonego szlaku rowerowego i dalej nim do Milowic. Stamtąd grzecznie asfaltami przez Czeladź do Wojkowic i standardową prostą od Orlenu do domu. Bardzo przyjemnie się kręciło. Warunki w sam raz. Nie za ciepło, nie za zimno, niemal bez podmuchów, słoneczko.
Kategoria Praca
DPS
-
DST
24.00km
-
Czas
01:05
-
VAVG
22.15km/h
-
Sprzęt Scott Spark 750
-
Aktywność Jazda na rowerze
Przed 5:00 jeszcze widziałem kawałek bezchmurnego nieba ale do godziny startu - 6:08 - już pełen dywan chmur. Na szczęście sucho. Wiaterek zauważalny ale nieprzeszkadzający. Dziś jedzie mi się bardzo dobrze. Punkty kontrolne pozaliczane w dobrym czasie mimo stania 3x na światłach. Przejazd spokojny. Tylko jeden furiat za kierownicą po drodze. Na miejscu z zapasem 10 min.
Po pracy kręcę bez gięcia przez Mec, Środulę i Stary Będzin do serwisu oddać Rzeźnika na przegląd. Zebrało się trochę drobiazgów do poprawienia no i od ostatniej wizyty w tym miejscu minęło już ponad 3 tys. km więc coś się rowerkowi należy przed planowanym na sierpień zlotem w Krasnobrodzie. A i wcześniej też coś jeszcze się uda przekręcić. Potem z buta na zbiorkom do domu i na dziś koniec kręcenia.
Kategoria Praca
DPDZD
-
DST
38.00km
-
Czas
02:00
-
VAVG
19.00km/h
-
Sprzęt Merida Matts TFS 100D
-
Aktywność Jazda na rowerze
No nie tak to miało wyglądać. Zupełnie nie tak. Miałem dziś się zaturlać do pracy Rzeźnikiem i po pracy odprowadzić go do serwisu na przegląd. Zbieram się do startu a tu za oknem napiernicza drobny ale gęsty deszczyk. I wszystko poszło... Buty i skarpetki do plecaka. Na grzbiet przeciwdeszczówka, na plecak pokrowiec, na nogi kapcie do chodzenia w wodzie i ruszam Błękitnym. 6:12. Przez moment mam deszcz z prawej strony ale po obraniu kierunku na Będzin daje już w plecy. Termicznie jest chyba blisko tego co wieszczył ICM czyli jakieś +15. Nienajgorzej. Kręcę bez napinki ale też i bez ociągania. Punkty pośrednie zaliczone nieco po czasie ale jeszcze w granicach bezpieczeństwa. Ostatecznie jestem na miejscu minutę przed czasem. Padać przestało po jakichś 3km więc bardziej mokry jestem od potu jak od deszczu. Jedynie trochę w kapcie się nabrało. Generalnie nie jest źle.
W ciągu dnia jeszcze trochę popadało ale do startu z pracy wiaterek zdążył podsuszyć drogi. Zresztą działał dalej cały mój powrót. Niebo zakryte dywanem chmur. Powrót dziś bez gięcia przez Mec, Środulę, Stary Będzin, nerkę, Zamkowe, Grodziec i Gródków. Bez napinek, zgodnie z rytmem terenu i wiejącym nieco w twarz wiatrem. Trochę chyba zaszalałem jadąc we wdzianku "na krótko". Nie było jednak jakoś zimno. W domu zostawiam plecak, wieszam sakwy i robię standardowe zagięcie do wsiowego Lewiatana. Tym razem już wdziałem kurtkę. Głównie po to by nie przewiało mi pleców, których nie chronił już plecak. Z balastem prosto do domu. Przyjemne, powrotne kręcenie. W Lewiatanie dogonił mnie sms od Michała czy bym się w sobotę do Ojcowa nie wybrał. Qrka. Znowu kuszą wyrypą. Jak będę miał full-a po serwisie, to pewnie się skuszę.
Kategoria Praca
DPD
-
DST
36.00km
-
Teren
3.00km
-
Czas
01:48
-
VAVG
20.00km/h
-
Sprzęt Merida Matts TFS 100D
-
Aktywność Jazda na rowerze
Nieco się dziś ochłodziło. Po wczorajszych deszczach i nocnych wiatrach jezdnie w większości suche. Nawet rozlewisko na Zielonej prawie wyschnięte. Na niebie dywan chmur. Wiatr. Ruszam 6:08 i kręcę spokojnie. To nie są moje ulubione warunki do jazdy więc nie zamierzam się z nimi szarpać. Temperatura mniej więcej zgadza się z prognozami ICM. Zdecydowałem się na bluzę z długim rękawem i pełne rękawiczki. Okazało się, że taki zestaw był w sam raz. Punkty kontrolne zaliczone, o dziwo, w dobrym czasie. Od DorJan-a kręcę już spacerowo bo jeszcze mam sporo czasu w zapasie. Ostatecznie metę osiągam z 2 minutami rezerwy. Nawet przyjemny dojazd do pracy.
Po pracy kręcę bez ociągania do domu bo na 17:00 wizyta u stomatologa. Na początek przez Mortimer pod ścianę płaczu na Redenie. Potem przez Zieloną na czarny szlak do Łagiszy i stamtąd asfaltem przez Sarnów do domu. Na niebie dywan chmur. Wiatr dość zauważalny z kierunku mniej więcej zachodniego. Na całe szczęście powrót uchodzi na sucho i w domu jestem o dobrym czasie.
Kategoria Praca
DPD
-
DST
35.00km
-
Czas
01:45
-
VAVG
20.00km/h
-
Sprzęt Merida Matts TFS 100D
-
Aktywność Jazda na rowerze
Warunki podobne jak wczoraj czyli świeżo po deszczu, nieznaczny podmuch, mokre jezdnie i z wodą w koleinach, dywan chmur na niebie. Przed wyjazdem smaruję nieco amorek i łańcuch co nieco opóźnia rozruch. Ostatecznie zaczynam kręcić o 6:13. Jedzie się przyjemnie. Nie cisnę. Powinienem być na czas. Niestety trochę po drodze spowolniły mnie rozlewiska (tym razem tylko 2 - na Zielonej i na Zagórzu) i światła. Ostatecznie na mecie jestem 2 minuty po czasie. Za to przejazd był przyjemny i spokojny.
Powrót początkowo w nienajgorszych warunkach. Jezdnie suche ale wieje dość mocno. Do tego niebo pokryte ołowianymi chmurkami. Kręcę bez gięcia przez Mec i Środulę do Będzina. Zahaczam o serwis umówić się na oddanie Rzeźnika do przeglądu. Potem przez Łagiszę i Sarnów wracam do domu. Zaczyna lekko kapać już na wylocie z Będzina ale jeszcze niegroźnie. Rozkręca się dopiero przed Sarnowem choć jeszcze nie jest źle. Dopiero zwrot na zachód sprawia, że jest niefajnie. Deszcz nie jest zbyt mocny ale napędzany wiatrem z tamtego kierunku zacina w twarz i wychładza. Najgorsze były ostatnie 2 km. Trochę nasiąknąłem ale na szczęście nie do gołej skóry. Mimo tego i tak fajnie się powrót jechało.
Kategoria Praca
DPOD
-
DST
40.00km
-
Czas
01:52
-
VAVG
21.43km/h
-
Sprzęt Merida Matts TFS 100D
-
Aktywność Jazda na rowerze
W nocy przeszedł w mojej okolicy front wschodni. Tak przynajmniej ta burza wyglądała. Lało do 5:00. Psychicznie przygotowany byłem na ciężką walką dojazdową w strugach deszczu. Jednak znów prognoza ICM-u się sprawdziła i na starcie o 6:08 było całkiem nieźle. Bez deszczu, powoli schnące jezdnie z odrobiną wody w koleinach. Przyjemny wiaterek mniej więcej z zachodu. Kręcę niezbyt intensywnie by się nie uflejać tym co spod kół się wydostaje a mimo to trzymam się nawet czasu przelotu. Mniej więcej 1 km od domu wyprzedza mnie jakiś furiat na gazetę. Nie wiem czy 10cm od mojego łokcia przeleciał. Powinien był zwolnić i poczekać aż z przeciwka przejadą 3 samochody ale najwyraźniej te 10-15 sekund potrzebne mu były do zbawienia. Nieco mi podniósł ciśnienie na chwilę. Reszta drogi spokojna. Po drodze w sumie trzy rozlewiska. Dwa na Zielonej i jedno na ścieżce na Zagórzu. Niezbyt głębokie, na szczęście. Udało się nie nabrać wody do butów. Na miejscu z zapasem kilku minut praktycznie suchy.
Po pracy dzionek zrobił się całkiem przyjemny. Ładne słoneczko, barankowe chmurki, lekki wiaterek, przyjemna temperatura. Kręcę powrót przez Reden (ściana płaczu), Pogorię 3 (bieżnia do przystani jachtowej), Piekło, Preczów, Sarnów. Bez ciśnienia, swoją kadencją i w zgodzie z ukształtowaniem terenu. Spokojnie i przyjemnie. Powrót bez sensacji.
Kategoria Praca
DPDZD
-
DST
37.00km
-
Czas
01:53
-
VAVG
19.65km/h
-
Sprzęt Merida Matts TFS 100D
-
Aktywność Jazda na rowerze
Dziś udało mi się odrobinę start przyspieszyć i zacząć o 6:07. Warunki są... dwuznaczne. Ciepło, lekki wiaterek, wysokie chmury, szczątkowe słońce ale też dużo wilgoci w powietrzu wieszczącej opad, który wg ICM-u ma się pojawić po 8:00. Na razie jednak jest ok. Kręcę spokojnie bo mam zapas czasu. Na drogach pustawo. Punkty pośrednie zaliczam w dobrym czasie. Światła na Alei Róż i Mortimerze udaje się przejechać bez stania. Bardzo przyjemny i spokojny dojazd do pracy. Na miejscu z zapasem 7 min.
Po pracy niespiesznie i bez zaginania przez Mec, Środulę, Stary Będzin, stadion, Zamkowe, Grodziec i Gródków do domu. W ciągu dnia popadało trochę ale wilgoć w powietrzu dalej wisi. Nieco spadła temperatura. Jakieś 2-3 stopnie. Dziś kręcenie na powrocie jakoś mniej dynamiczne ale przyjemne. W domu zostawiam plecak, zawieszam sakwy i kręcę standardowe kółeczko do wsiowego Lewiatana. Potem prosto zjazd do domu.
Kategoria Praca
DPD
-
DST
38.00km
-
Teren
2.00km
-
Czas
01:57
-
VAVG
19.49km/h
-
Sprzęt Merida Matts TFS 100D
-
Aktywność Jazda na rowerze
Bardzo przyjemna temperatura od samego rana. Ładne słoneczko. Lekki wiaterek. Zbieram się do startu o 6:12. Kręcę bez ciśnienia. W radiu sprzedali newsa, że na S1 w Mierzęcicach jakiś wypadek i objazdy wytyczyli przez "78" i "913" w związku z czym spodziewam się większego ruchu na odcinku do świateł na "86". Faktycznie jakby więcej pojazdów. Za skrzyżowaniem jest już jednak spokojniej. Punkty kontrolne zaliczone w takim sobie czasie. Na "dworcu kolejowym" dopada mnie telefon. Patrzę kto. Prezes. Zastanawiam się co go podkusiło dzwonić tak wcześnie. Mówi: "odwróć się" i macha z peronu. Jadą z Prezesową na wojaże po Kaszubach. Nie mam niestety czasu na pogaduchy i kręcę dalej. Standardowo stane światła na Alei Róż i Mortimerze. Potem już spokojnie ścieżką do celu. Na miejscu z zapasem 2 min.
Po pracy przyjemne ciepełko. Wiatr się zmieniał od południowo-zachodniego o temperaturze podmuchu z pieca hutniczego, do północno-zachodniego noszącego lekkie znamiona rześkości. Ruszam bez większego gięcia przez Mec i Środulę w stronę Starego Będzina. Podjazd na Lenartowicza jedzie mi się zadziwiająco dobrze. Potem, mimo że pod wiatr, dalej też kręci się całkiem nieźle. Wyraźnie pomaga wysoka temperatura. Moje ulubione warunki. Wbijam na ścieżkę przy Małobądzkiej i jadę nią aż do nerki. Stamtąd przez Zamkowe kręcę do ścieżki pod grodziecki browar i dalej na wjazd na Dorotkę. Jadę ją dookoła zatrzymując się na obwodzie w celu zrobienia fot terenów, gdzie teraz trwają prace budowlane. Ten niedaleko restauracji "Pod Lwem" w dużym powiększeniu nawet nieźle widać. Ten w Sarnowie ledwo, ledwo i to łącznie z zoomem cyfrowym. Jak już coś tam się wybuduje to pokręcę znowu i zrobię kolejne foto do porównania. Potem jeszcze strzelam kilka fotek cementowni i wjeżdżam na czubek wzniesienia. Foto kościółka i zjeżdżam aż na sam dół, pod Biedronkę i na ścieżkę w stronę Wojkowic, którą porzucam nieco przed Orlenem i za wiaduktem wbijam w teren i ciągnę prosto do domu. W ostatniej chwili decyduję się jeszcze na zjazd do przydomowego Odido za jakimiś lodami. Potem ostatnie 300m i można się chłodzić.
Kategoria Praca
Częstochowa
-
DST
174.00km
-
Teren
5.00km
-
Czas
08:23
-
VAVG
20.76km/h
-
Sprzęt Scott Spark 750
-
Aktywność Jazda na rowerze
Budząc się o 4:00 tak sobie myślałem, że po cholerę mi to. Mógłbym się na drugi bok przewracać właśnie i spać dalej aż nie zgłodnieję. Zamiast tego zwlekam zwłoki z wyrka i zaczynam mozolnie rozruch. Śniadanie, prysznic, pakowanie, czyszczenie rowerka i ostatecznie ruszam 6:01. Dziś klubowy wyjazd do Częstochowy na pielgrzymkę rowerową. Dla mnie to tylko okazja pojeździć ale kilka osób zamierza też we mszy uczestniczyć. Startujemy podzieleni. Ja jadę na spotkanie na Zagórzu. Pod DorJan-em ma czekać Prezes i ci, którzy chcą całą drogę na rowerach zrobić. Dojeżdżam jako czwarty. Prezes kilka minut po mnie. Bez większej zwłoki ruszamy. Prowadzi Marcin więc pozostaje tylko cieszyć się jazdą. Kręcimy przez Dąbrowę Górniczą w stronę Pogorii 3 i dalej na Antoniów. Stamtąd kierunek na Siewierz. Pogoda taka sobie. Dość dużo chmur, wiaterek, raczej chłodnawo w krótkim rękawku. Czasem usiłuje przebić się słońce ale z marnym skutkiem. Z Siewierza, po foto przy zamku, jedziemy dalej do Myszkowa. Kiedyś podjazd, który jest po drodze, wyrywał płuca. Teraz, po zaprawie w górach w Kotlinie i potem z Michałem w Wyspowym, łyka się go nawet nie wiadomo kiedy nie zrzucając nawet z blatu. Z Myszkowa kręcimy dalej asfaltami do Poraja, gdzie mamy się spotkać z większą częścią naszej grupy. Podjeżdżają pociągiem, który wyprzedza nas kilka km przed Porajem. Witamy się, robimy fotograficzne liczenie ciał i ruszamy mniej więcej na Olsztyn. Prowadzi dalej Prezes ale czasem mu się grupa wyrywa do przodu, co w kilku miejscach skutkuje tym, że nadgorliwi muszą się wracać. Sam też czasem rwę do przodu by zrobić foto nadciągającej grupy. W ogóle dziś miałem dobry, pomimo niechęci do wstawania, dzień na kręcenie. Nogi podawały rewelacyjnie i młynkowanie na podjazdach szło mi całkiem nieźle. Po drodze do samej Częstochowy mijamy dwie grupy pielgrzymów, których potem widzimy jak podchodzą pod Klasztor na Jasnej Górze. Bierzemy, wraz z innymi grupami rowerowymi, udział w przejeździe przez miasto i potem rozchodzimy się. Niektórzy na obiad, inni na mszę. Zjeżdżamy się dopiero po 14:00 i wspólnie zwiedzamy muzeum górnicze. Stamtąd rozpoczynamy powrót w nieco już szczuplejszym gronie. Jedziemy do Nierady odwiedzić sprawdzoną pizzerię. Oczywiście nie pooglądać tylko w celach kulinarnych. Wciągam pyszny makaronik. Reszta drogi powrotnej też już ograna. Jedziemy do Woźnik pokonując kolejne pagórki. Trochę się też rozciągamy i na rynku spotykamy się zjeżdżając z różnych kierunków. Potem mega zjazd spod wieży przeciwpożarowej do Cynkowa. Przez las przebijamy się do Strąkowa. Odcinek fajny o tyle, że można sobie bezkarnie samochody powyprzedzać. Na tych dziurach co tam są nie mają szans ganiać się z rowerem :-) W Strąkowie zjeżdżamy się z grupą Andrzeja. Nie zajechali do Nierady tylko spokojnie kręcili dalej. Tu dokonujemy uzupełnienia płynów i już w grupie toczymy się przez las na Zendek i dalej asfaltami do Przeczyc. Wyremontowanym mostkiem obok Pana Ryby przeskakujemy rzekę w drodze do Wojkowic Kościelnych i Pogorii 4. Tu mi Michał mówi, że mi bardzo bije tylne koło. Już na podjeździe do Woźnik słyszałem niepokojące brzęknięcie ale nie widziałem urwanej szprychy. Dopiero na światłach w Wojkowicach przyjrzałem się dokładnie i znalazłem defekt. Szprycha pękła na gwincie w nyplu i tylko nie wyskoczyła z niego ale już nie naciągała koła, co dawało widoczne bicie. Ale w jeździe to nie przeszkadzało. Wzdłuż Pogorii 4 kręcimy grupą kierując się na Ratanice gdzie zasiadamy w knajpce na produkty czeskiego browarnictwa. Pozwalam sobie na wspominki z Kotliny Kłodzkiej w postaci ciemnego Litovela. Schodzi nam jakieś pół godzinki nim ruszamy dalej. Żegnam się z ekipą przy "Pod Dębami". Oni dalej w stronę Będzina a ja już solo przez Preczów i Sarnów do domu. Po drodze przy domu wstępuję jedynie po czteropak na jutro i kończę jazdę na dziś smarowaniem amorków. Jutro w planach nierowerowe byczenie.
Link do pełnej galerii
Siewierz.
W Poraju już komplet.
Nieco terenu w drodze do Olsztyna.
Nasi pod katedrą.
Zwiedzamy.
Walka na podjeździe do Woźnik.
W lesie między Strąkowem a Zendkiem.
Pogoria 4 to jakby już być w domu.
Chcę oddać Rzeźnika do przeglądu więc i to już chyba zostawię im do zrobienia.
Rozliczenie z dniem.
Kategoria Szprycha, Jednodniowe
DPOD
-
DST
54.00km
-
Teren
5.00km
-
Czas
02:37
-
VAVG
20.64km/h
-
Sprzęt Merida Matts TFS 100D
-
Aktywność Jazda na rowerze
Dziś start 6:09. Jest zdecydowanie chłodno mimo ładnie świecącego słoneczka. Wiaterek zauważalnie lżejszy. Kręcę bez ciśnienia bo jest zapas czasu. Punkty kontrolne pozaliczane w dobrym czasie. Po drodze żadnych sensacji. Bardzo spokojny i przyjemny dojazd do pracy.
Po pracy jest o wiele przyjemniej niż rano. Niemal takie ciepełko jak lubię. Ale też chyba trochę mocniejszy wiaterek. Na szczęście nie z tych przeszkadzających. Dziś mam ekstra zagięcie w planie. Jadę przez centrum Sosnowca do Katowic. Mam wizytę u protetyka na 16:00. Jedzie mi się, mam wrażenie, opornie. Co trochę światła, stanie, czekanie ale kilometry jakoś uciekają. Jednak ciągle nie mogę się oprzeć wrażeniu, że się spóźnię. Ostatecznie jednak jestem na miejscu na 2 min. przed czasem. Załatwiwszy co było do załatwienia, ruszam już spokojniej, co nie znaczy, że wolniej, do domu. Przez Pętlę Słoneczną, Szyb Alfreda do Siemianowic Śląskich. Chciałem jechać dalej przez Przełajkę ale na tej drodze ruch był jakiś taki intensywny i ostatecznie pojechałem przez Czeladź i Wojkowice zaliczając przy okazji trochę terenu. Z Wojkowic spod Orlenu już standardowa prosta. W sumie przyjemne, popołudniowe kręcenie.
Kategoria Praca